Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

babilon

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    59
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez babilon

  1. 1. Biały osad widzę za każdym razem, gdy otwieram wychłodzony kocioł po paleniu węglem (Orzechem2 z Wieczorka). Kolor osadu wpada w leciutki błękit (!) Wcześniej obstawiałem na sól siarki, ale skoro LastRico pisze że to NaCl - biorę z dobrodziejstwem... A dlaczego podejrzewałem sól związków siarkowych?Otóż przy odgazowywaniu węgla (góra do 2,5h po rozpaleniu) z komina wydobywał się szary dym ... z zauważalnym żółtym odcieniem. Czuć było również siarkę... chyba każdy wie, jaki zapach ma zapałka przy rozpalaniu/nieudanym rozpaleniu... 2. Walka ze smogiem jest sensowna a walka z uwalnianym CO2 bezsensowna. A dlaczego Rząd prowadzi akcji "Rozpalaj od góry"?
  2. Moją odpowiedź do @Piotr7512 zadedykuję również wszystkim tym, którzy borykają się z ekonomicznym spalaniem węgla kamiennego w kotłach zasypowych ze sterownikami oraz z dmuchawą, np. Defro Optima Komfort Plus ze sterownikiem S3P (z tego co zauważyłem różni się od sterownika St-28 jedynie wersją oprogramowania, bo funkcjonalnie posiada takie same opcje). Spalanie węgla od góry w takim piecu nigdy nie będzie przebiegać w sposób, jakiemu poświęcono ten obszerny wątek. Nie znaczy to jednak, iż optymalność spalania węgla nie zależy od metody palenia "od góry czy od dołu?" oraz od ustawień sterownika. Zależy. Podkreślam, że chodzi o sposób PALENIA w kotle a nie o sposób SPALANIA węgla. Palenie od góry zawsze będzie efektywniejsze, zdrowsze i ekonomiczniejsze. To akurat zaleta a nie wada, jeżeli nie zależy ci zbytnio na szybkim aczkolwiek stabilnym wzroście temperatury do wartości zadanej. Gdybyś chciał szybciej rozpocząć nagrzewanie domu, to na zasyp węgla daj więcej drewna. Taka uroda technologii użytkowanego przez Ciebie pieca Ma to swoje wady, ale też i zalety(o których napiszę dalej). Zmień jeszcze rodzaj paliwa na drewno nawet wtedy, gdy palisz węglem Zobaczysz różnicę. Max. wentylatora powinien wynosić dla węgla przy sporym zasypie początkowym: 20-30%. Oczywiście przy rozpalaniu 20% z pewnością to za mało, więc jeśli masz możliwość to "rozpalaj"(nie mylić ze statusem rozpalanie) z max. wentylatora 30-35 stopni. Natomiast po zbliżaniu się do wartości zadanej(drewno na górze powinno już się wypalić) zmniejsz w menu instalatora jego wartość na 20%(jeśli masz duży ciąg, komin minimum 9m), jeśli ciąg mniejszy to możesz dość 25%. Istotne jest to, ażeby klapka na dmuchawie zamykała się przy odcięciu pracy wentylatora dla temperatury spalin minimum 200 stopni (zrób test i wyregulują ją); Dlaczego 200? To zależy od parametrów ciągu komina(zależy od fizycznych jego parametrów oraz od temperatury na dachu). Uwaga! Nie przejmuj się, gdy przy pracy wentylatora wyświetlanej na ekranie sterownika jako 1%(z tych ustawionych 20-30%)klapka otwarta jest mniej więcej do połowy. Dzieje się tak, bo siła ciągu komina znacznie przewyższa siłę nadmuchu wentylatora - CO JEST ZALETĄ! Klapka musi się zamknąć, gdy wentylator nie pracuje a na czopuchu masz 200...no może 230 stopni (zależy od specyfiki ciągu kominowego, o czym wspomniałem). W ustawieniach zupełnie pominąłeś istotny czynnik jakim jest max. temp. spalin. Jest to parametr wpływający na dynamikę rozpalania paliwa od góry. Jeśli pozostawisz na wartościach domyślnych (o ile pamiętam 260 stopni), to będzie Ci hulać zasyp podczas rozpalania i szybciutko i gwałtownie zejdzie w dół. Dynamika procesu zależy od warunków początkowych. Gdy te przyczynią się do dużej temperatury, to później trudno okiełzać dynamikę spalania węgla. Nawet wyłączenie wentylatora może nie wystarczyć. Dlatego przy rozpalaniu ustaw max. temp. spalin na 230 stopni (przy czym nie myl tego parametru z max. t. rozpalania, który dotyczy pracy sterownika do momentu osiągnięcia 40 stopni-fabrycznie). W chwili dochodzenia do wartości zadanej (np. 63) można obniżyć jego wartość do 200 stopni, nie mniej, bo przy ustawieniach wentylatora opisanych wyżej w nominalnym spalaniu zasypu temperatura spalin Ci nie podskoczy nawet do 160st ). "czas przedmuchu" "czas podtrzymania" racz ustawić na odpowiednio: 20 sekund i 5 min. Wchodzenie w stan podtrzymania jest ostateczna ostatecznością i tego trybu należy się wystrzegać z uwagi na zadymianie wnętrza układu piec-komin. Pełen zasyp tego modelu kotła węglem o granulacji Orzecha II wynosi 26 kg (tak żeby nie zasypać dolnych otworów napowietrzających). Co prawda w specyfikacji widnieje "~31", ale zapewne uwzględniono miał jako paliwo. Przy ww. ustawieniach taki full zasyp palił mi się 12-14 godzin. 12 przy mrozach -10 a 14 przy mrozach -3. (dodam tylko że ogrzewam dwa domy, ten większy jest nieocieplony a wody w instalacji mam możliwe że więcej niż Ty, bo w jednym domu rury pionowe 7cm fi). Reasumując. Wartości parametrów max. temp. spalin oraz max. wentylatora ustawione podczas rozpalania a później ewentualnie przestawione po rozgrzaniu całej wody w instalacji mają niebagatelny wpływ na ekonomikę spalania węgla w takich kotłach.
  3. A kto ją tak nazwał? Zdefiniowałem, co rozumiałem pod określeniem przeze mnie użytym "pompa zasilająca". Dziękuję za informację ---------- Myjk, medium grzewcze zawsze stygnie, inaczej po co by ogrzewać? Nie rozumiem tylko, dlaczego ograniczasz system do wymiennika kotła i grzejników ciepła a pomijasz użytecznie bierne składniki systemu takie jak: ilość nośnika ciepła(woda) w rurkach doprowadzających/wyprowadzających ciepło. Przy duzej powierzchni przekroju rur w ścianach (infrastruktura grawitacyjna starego typu) pozorne straty ciepła wzrastają bardziej w porównaniu z cieniutkimi rureczkami doprowadzającymi ciepło do jego odbiorników. Dlatego tez stawiam tezę, że dołożenie pompy do starej instalacji grawitacyjnej wpływa ujemnie na portfel (i nie chodzi o zasilanie tej pompy energia elektryczną). A później toczy sie dyskusja o spalaniu węgla.... fałszywy temat, bo chodzi o straty w instalacji.
  4. Myjk, czy Ty dławiłeś kiedyś pompę zasilającą CO? Bo coś mi sie o uszy obiło, że tak... i że wpłynęło to pozytywnie na prace kotła... mało sie w tym wątku pisze o przepływie wody przez kocioł oraz przez instalację grzejników.
  5. Póki co problem rozwiązałem(?) tak, że przymykam zawór zasilający CO domu A na 50-70% a reszta idzie na bojler po czym wraca do pieca; pompy na 1 biegu. Ile w rzeczywistości idzie wody na CO domu A, ciężko mi wyliczyć, ale jest dobrze i ciepło.
  6. To co piszesz zgadza się tez z moimi obserwacjami - jeśli chodzi o zdławianie zaworami kulowymi. Przy czym ja w zasadzie przymykam dopływ wody do kaloryferów, dzięki czemu pompa kieruje wodę w większości na bojler i przy okazji po nagrzaniu szybko wraca do kotła (bojler za ścianą kotłowni pieca). Coś w rodzaju zaworu mieszającego składającego się z pompy, zaworu kulowego i bypasu na CWU W takim ustawieniu wszystkie kaloryfery pięknie grzeją 100%, czego nie można powiedzieć gdy zawór na wyjście kaloryferów jest całkowicie otwarty... Dziwna sprawa hmm. Przy otwartych wszystkich zaworach na maxa kaloryfery wyraźnie grzeją słabiej od dołu. Podejrzewam, że przyczyna takiego stanu rzeczy jest instalacja CO: czyli stary obieg grawitacyjny na bardzo grubych rurach. Przymykając zasilanie na ogrzewanie domu (kaloryfery) woda krąży niemal na samej grawitacji - w kazdy razie jest to "grawitacja kontrolowana". Wadą mojego rozwiązania jest to, że pompa musi pracować niemal do czasu wygaszenia oraz to aby nie przegapić temperatury maksymalnej, po której będzie ona konsekwentnie spadać. Muszę wtedy ręcznie zakręcić zawór na bojler, żeby mi go nie wychłodziło na noc (niestety nie posiadam zaworu zwrotnego tuż przed samym wejściem do bojlera).
  7. Pompy są nowe - kupione miesiąc temu. Dla domu A pompa ma moc większą niż dla domu B. Pompa A: Omis 25-60/180 Pompa B: Omis 25/40-180 Najczęściej te pompy ustawione są na 1-szy bieg i w obydwu domach jest ciepło. W temacie chodziło mi o pompę B (na 1. biegu - bo większy jest zbyteczny) versus obieg grawitacyjny w domu A. Obecnie ustawiam sterownik tak, żeby przy dojściu do zadanej temperatury pompa A się wyłączyła (czyli żeby system grzewczy w domu A pracował na grawitacji). Przy obecnej pogodzie (2-4 st. ponad zero) kaloryfery są ciepłe w obydwu domach, przy czym w domu A grzejniki mają niższą temp. na dole. Nie wiem czy to urok instalacji grawitacyjnej czy tych kaloryferów żeliwnych, że są zimniejsze na dole. (notabene udało mi sie odczytac na nich takie cyferki: "E231-70"; jak bedzie trzeba wstawię fotkę).
  8. Przy takich ustawieniach zajrzyj czasem do komina i do kotła czy aby nie ociekają smołą lub nie wydziela się na nich woda.
  9. Ten wątek to również kopalnia wiedzy (porównując go z tematem "Ekonomiczne spalanie węgla kamiennego" założonego przez Last Rico). Póki co przeczytałem wnikliwie cztery jego strony. Odnośnie prędkości przepływów wody w instalacji, to interesuje mnie odpowiedź na pytanie, czy lepiej najpierw pozwolić wodzie w kotle osiągnąć temperaturę powiedzmy 65 stopni a później włączyć pompy i zwiększyć ujścia nośnika ciepła, czy może bardziej optymalnym (w sensie spalania opału) będzie uruchomienie pomp tuz po osiągnięciu na termometrze wody w kotle temperatury niskiej, np. 40 stopni. Przy czym pytanie dotyczy kotła "ze sterownikiem PiD", chociaż można je rozciągnąć na wszystkie inne piece górnego spalania. Póki co, po przeprowadzonych testach - ale nie było ich zbyt dużo - wychodzi na jedno i to samo. Obieg grawitacyjny jest wolny, więc sprawia wrażenie że piec szybko ogrzał kaloryfery. Obieg "pompowy" sprawia wrażenie że piec "stoi" na jakiejś temp. i ciężko mu dogrzać całość instalacji ("stara" instalacja grawitacyjna posiada w sobie n razy więcej wody niż pod płaszczem wodnym kotła , gdzie n jest większe niż 1)
  10. Tego się spodziewałem. Z ciekawości zapytałem, bo podobno na obiegu grawitacyjnym lepsza jest wydajność cieplna, gdyż woda sobie krąży wolno i posiada mniejsze opory ale różnica na wlocie i wylocie "duża". W sumie nie zbadałem tego zjawiska do końca, gdyż moja infrastruktura grawitacyjna składa się z rur w pionach o średnicy zewnętrznej 8cm. Zatem rozgrzewając kocioł podczas rozpalania, aby ogrzać kaloryfery domu A do temp. 50-60 st. potrzeba 1,5 h czasu. O ile się nie mylę wynika to z faktu, że sama instalacja (grube rury + grzejniki żeliwne) przewyższają objętościowo wodę w kotle. Jednak przed modernizacją (przed podpięciem domu B) instalacja szła grawitacyjnie dość sprawnie i chociaż kaloryfery w domu A rozgrzewały się do wysokiej temperatury również wolno, ale stopniowo! Obecnie gdy przy rozpalaniu pompy włączę na 35 stopni, to temperatura w kotle praktycznie STOI przez ładną godzinkę, bo sie szybko miesza z zimną z instalacji. Kiedyś sprawdzałem na samym domu B, i piec rozgrzał się do 65 stopni w 30 minut a kaloryferki gorące że ledwo można dotknąć (~65*C). Próbowałem też zrobić eksperyment na rozpalaniu grawitacyjnym domu A przy jednoczesnym działaniu pompy domu B. Efekt był taki, że pomału ale szło... Niestety kaloryfery tylko do połowy na górze a na dole były letnie. Zresztą nawet przy działaniu wszystkich pomp to zjawisko da się zaobserwować :/ Wyłączałem też pompę domu A po ustabilizowaniu się temperatury kotła i całej instalacji i okazało się, że grawitacja działa.... tylko na mrozy to działałaby za słabo. Reasumując, pompa domu A powinna być włączona choćby na 1. biegu? I jeszcze pytanie, co się stanie gdy odetnę zaworem zasilanie do grzejników domu A przy działającej pompie domu A, która wode skieruje w 100% na bojler? czy to będzie układ zamknięty? Powrót z bojlera łączy się z sumarycznym powrotem instalacji.... Niestety nie wiem, czy naczynie wzbiorcze podłączone jest do rury zasilającej czy powrotnej. Jesli tej drugiej to chyba nie powinno byc problemmu ze wzrostem ciśnienia a układ wciąż będzie otwarty...? Dzięki za zainteresowanie.
  11. Podbijam. Głównie chodzi o to, czy wyłączenie pompy dla domu A przy jednoczesnej pracy pompy dla domu B sprawi, że właściwości starej instalacji grawitacyjnej w domu A zostaną "zaburzone". W takim ustawieniu grzejniki w domu A sa nieco zimniejsze niż w domu B, ale sprawdzałem to tylko dla czasu 2 godzin. Wyraźnie były zimniejsze od dołu. Czy działająca pompa dla domu B może sprawić, że woda nie będzie chciała wejść w obieg grawitacyjny domu A?
  12. @marcinbbb kocioł przy rozpalaniu pracował dla ogrzania wody w kotle PLUS bojlera CWU (chciałem sprawdzić "jak szybko dochodzi" ) Swoją drogą - ogrzewanie samego bojlera to chyba najtańszy sposób na testowanie spalania paliwa w piecu, gdyż o ile instalacja CO różni się znacząco, o tyle bojlery już w znacznie mniejszych proporcjach. Później włączyłem pompę CO, co ochłodziło wodę w kotle (dość gwałtownie w stosunku do obiegu grawitacyjnego). Na marginesie - ta grawitacja nie jest taka wolna z tego co pamiętam z palenia starym piecem. Trzeba będzie pomierzyć stoperem. Istotne w eksperymencie było to, że po dojściu do zadanej temp. wyłączyłem pompę (ustawiłem grubo ponad wartość zadaną ) i jej nie używałem aż do ponownego rozpalania. Zauważyłem, że PiD miał dużo trudniej bez pompy Dwa razy przeciągnął o 5 stopni, dzięki czemu w końcu udało mi się zobaczyć pracę wentylatora w podtrzymaniu. Gdyby kogoś ten podtemat interesował, to założyłem wczoraj wątek aby tutaj nie zaśmiecać: http://forum.muratordom.pl/showthread.php?232975-Spalanie-w-kotle-a-szybko%C5%9B%C4%87-przep%C5%82ywu-wody&p=6702754#post6702754
  13. Wiecie co? odnośnie EKONOMICZNEGO spalania węgla zadziwiła mnie jedna rzecz. Po rozpaleniu pieca(od góry), wyłączyłem pompę CO żeby szło na grawitacji. Efekt - dłuższe spalanie węgla (paliwa ogólnie rzecz biorąc). Nie chcę robić OT, przeszukałem Internet i nie znalazłem odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak sie dzieje. Dlaczego pompa "zżera" ciepło? (CO grawitacyjne na "grubych rurach..średnica 2,5 cala??" - instalacja 1969).
  14. Proszę o ustosunkowanie się do problemu: czy bieg pracy pompy w domu A ma wpływ na spalanie paliwa w kotle? Dawniej instalacja CO "domu A" była grawitacyjna. Obecnie jest zasilana pompą (można ja zawsze wyłączyć). Mnie natomiast interesuje to, czy przyspieszenie obiegu wody w ww instalacji ma jakiś negatywny wpływ na rozpalanie, utrzymywanie temperatury w kotle, wygaszanie... Kocioł w instalacji to Defro Optima Komfort Plus ze sterownikiem PiD, dmuchawa i czujnikiem spalin. Dziękuję.
  15. Eworajka, 1. Ocieplić piec koniecznie. 2. Palenie "od góry" ma najlepszą efektywność, gdy powierzchnia mierzona w pionie paleniska nie jest tak duża, jak wynika z załączonych obrazków. Dla tak dużego paleniska w sumie nie ma większej różnicy czy rozpalasz go od dołu czy od góry, no chyba że zamierzasz władować w niego 80 kg węgla - pewnie by weszło. 3. Na drewno kocioł sie nadaje - jest pojemny. Trochę problematyczne może okazać się sterowanie nim za pomocą miarownika ciągu przy zasypie drewna w pokaźnych ilościach. Wszak drewno posiada wielką bezwładność palną (albo zagotujesz wodę albo przygasisz) 4. Najlepiej pomału myśleć o nowym kotle... a najważniejsze to nad zakupem się DOBRZE zastanowić.
  16. Wrócę jeszcze do wydajności spalania rzędu "0,5 kg/h" czyli 0,25 kg/0,5h itd.... ograniczając się do węgielka 10-centymetrowego starczającego przykładowo na 10 min. Czy wkładając co 10 minut taki węgielek, przez 22 godziny (miało być 24h "ale ok") można ogrzać kocioł do preferowanej temp. 57 st.? I znów zapytanie: jaki wpływ na udział mocy oddawanej przez paliwo, ma powierzchnia dolna paleniska jak tez jego wysokość? Przy czym chodzi mi o moc oddawaną przez węgiel a nie o sprawność układu kocioł-komin-odbiornik ciepła CO. Na chłopski rozum, to im mniejsza powierzchnia rusztu dolnego tym węgiel znajdujący się na górze będzie wolniej odpalał węgiel na dole. To coś w rodzaju "komina" załadowanego węglem. Jeszcze z innej beczki: czy mogę wkładać do pieca normalną cegłę pełną - zamiast szamotowej?
  17. Dzięki za odpowiedź. Mam jeszcze pytanie odnośnie techniki palenia od góry (co nie jest tożsame ze sposobem spalania węgla od góry w piecach z PG, PW i KPW): W jaki sposób ilość drewna położonego na zasyp węgla wpływa na dynamikę spalania tegoż węgla w całym cyklu palenia (bez dokładek). Oczywiście ja, jako że nie mam teraz ani PG ani PW, palę od góry ale w moim piecu spalanie węgla odbywa się tylko w przybliżeniu od góry, gdyż dmuchawa robi swoje: tzn. dmucha do pieca a powietrze rozchodzi się spontanicznie, i chociaż głównie ku górze (z powodu ciągu komina) to jednak również ku dołowi. Wobec powyższego mogę pozwolić sobie na technikę palenia od góry, ale nie spalanie węgla od góry (to klasyczne, opisywane w tym temacie). Pytanie to można uściślić tak: jaki zasyp będzie palił się dłużej przy takich samych warunkach otoczenia (system grzewczy, pogoda, ew. temp. zadana kotła): a.) 95% zasypu węgla(na dole) oraz 5% zasypu drewna(na górze) b.) 50% zasypu węgla(na dole) oraz 50% zasypu drewna(na górze). Czy ktoś robił podobne doświadczenia albo zajmował się tym zagadnieniem od strony teoretycznej?
  18. Tom1000k, napisz proszę o ile stopni wyziebi Ci sie w mieszkaniu, jeśli przestaniesz palić przez 24h a wcześniej miałeś te swoje 20-21 stopni(bo paliłeś). Przy założeniu, że na dworze średnia temp. w przeciągu 24h wynosi 0 stopni. Odpowiedz, bo od tej strony trzeba podejść. Nieocieplony nieocieplonemu NIE RÓWNY. U mnie spada 3,5 stopnia (mieszkanie ocieplone)
  19. Nie miałem intencji aby posłużyć się ironią. To miał być żarcik Mi ręce nie opadają; nie popadam w skrajności, wszak piec "nafaszerowany automatyką" mam od niespełna pół miesiąca. Najpierw popróbuję to, co możliwe i konieczne (w sumie to jeszcze się uczę układać tego PiDa). Później napisze z dumą: tak, postanawiam przekonstruować piec, wywalę dmuchawę a PiD zostanie nieaktywny. Zresztą już pomału ogarniam, co jest przyczyną większego spalania w piecach z dmuchawą oraz PiD. Mianowicie priorytetem sterownika jest jak najszybsze osiągnięcie wartości zadanej, później jej utrzymanie a następnie niedopuszczanie aby spadała. Najgorzej wychodzi on w etapach skrajnych (rozpalanie, wygaszanie), bo przy nieodwracalnym spadku wartości zadanej PiD robi wszystko, aby podnieść temp., co jest nie możliwe, ale o tym skąd ma wiedzieć? Zatem wypala szybko pozostałości zamiast pogodzić się ze spadkiem temp. zadanej i tylko kontrolować nadmuch tak żeby żar się wypalał "naturalnie". W piecu bez PiD oczywiście temp. będzie też spadać, ale wolniej i stabilniej... nawet do rana będzie ciepło w piecu. W moim Defro rano jest zimo. A pamiętam, że na wcześniejszym piecu (stary Zębiec bez miarownika) rano kaloryfery były jeszcze letnie (30 stopni?) a obecnie góra 20 stopni. Tak to wygląda. Już na tym etapie widzę, że popełniłem błąd. Tak popełniłem Jak duży? Zobaczymy po sezonie. Dziękuję Wszystkim, którzy udzielają rad w tym wątku. Gratuluję i zazdroszczę bez grama zawiści Jeszcze odnośnie tzw. "stałopalności". Jeśli opał rozpala się wolno, przez 3 godziny dochodząc do 50 st., później zachodzi w nim faza właściwa 60-70 stopni utrzymywana przez kilka godzin, a na końcu dłuuuuugie wypalanie do rana, to istotnie cała operacja będzie trwać długo i tak rozumiana "stałopalność" będzie spora. Owa bezwładność nie jest wadą Mam pytanie: jak długo będzie się palić w piecu, jeśli kocioł nie jest podpięty do odbiornika ciepła(woda krąży rurką z zaworem bezpieczeństwa i naczyniem wzbiorczym) a sam piec dobrze wyizolowany termicznie? To jest właściwe pytanie definiujace obiektywną stałopalność danego pieca.
  20. Możesz zapodać, od której strony mam czytać? Link z przemyśleniami i z zdjęciami tez się przyda. Takie spalanie jak na nieocieplony dom to istotny powód do dumy i radości:) Gratulacje, bo 0,5 kg na godzinę wychodzi:no: nie myślałes czasem nad otwarciem elektrowni?
  21. Interesujące. My jednak palimy w domach a nie w laboratoriach czy w termosach. A poza tym istnieje temp. graniczna, poniżej której węgiel już się nie rozpali ponownie po zgaśnięciu lub istnieje spore ryzyko jego "nieodwracalnego" zagaszenia. Stąd właśnie wyczytałem o przypadkach zgaśnięcia, no bo skoro temp. kotła wynosi 50 stopni, to raczej na samym powietrzu wtórnym ten zimny żar raczej długo się nie utrzyma. Nie wspomnę o problemie regulacji tej temperatury (w tak drobiazgowych zakresach) miarownikiem ciągu. Musiałby to robic jakis PiD i na pewno nie przy sterowaniu samym ciągiem (dopływ PG). Nie jest głupim pomysłem określać stałopalność jako funkcje zmian temperatur w pomieszczeniu ogrzewanym CO w upływającym czasie. Niestety wadą tak przyjętej definicji stałopalności będzie trudność w uwzględnieniu mnóstwa czynników: ocieplenie, temp. na zewnątrz, parametry grzejników, ciąg komina, rodzaj paliwa, moc kotła, wydajność kotła. Jeśli ktoś ma blisko dobrze ocieplonego kotła bojler (mała powierzchnia strat w rurach i dobrze ocieplony bojler), to można założyć że po ustalonym czasie gdy temp. tego systemu spadnie z 70 do 60 stopni, i po ponownym rozpaleniu od nowa i grzaniu tylko wody w kotle i w bojlerze tej temperatury 60st. - zmierzymy stałopalność kotła. Tylko po co?
  22. Mnie interesuje jedno. Jakim cudem 24 kg węgla ma się palić 24 godziny? Czyli co - odgazowanie 12h i wyżarzanie 12h? Mam na myśli spalanie w piecu górnego spalania z krwi i kości (z PG, PW, miarownikiem ciągu). Mógłby ktoś to opisać - oczywiście poświęcić się i nie spać przez te 24h tyko co godzine zaglądać do pieca Bo może okazać się, że tzw. spalanie na godzinę to tak naprawdę utrzymywanie w mieszkaniu temperatury żądanej w pewnych granicach, np. 18-20 stopni na dobę. Może węszę gdzieś tutaj teorię spiskową W żadnym razie nie twierdzę, że metoda palenia od góry nie ma zalet, bo ma ich wiele. Z drugiej strony idealizowanie... każdy przypadek jest inny, bo każde mieszkanie jest inne. Jeden może mieć w mieszkaniu bibliotekę i chodzić pomiędzy książkami labiryntem, drugi może mieć nieocieplony dom z łóżkiem, stołem, taboretem i szafą.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...