Jestem pewien. Okolica jest podłączona pod nowo wybudowaną kanalizacje burzową, odpływ jest do głównego rowu melioracyjnego z którym mój rów nie jest i nigdy nie był połączony.
Wszelkie urządzenia melioracyjne obowiązkowo (prawo wodne) znajdują się w spisie prowadzonym przez urzędy marszałkowskie - mojego rowu tam nie ma.
Rowem przydrożnym natomiast być nie może, bo nie przylega do drogi...
To wiem. Pytanie tylko na jakiej podstawie ten mój rów miałby zostać uznany za urządzenie wodne. Rozumiem, ze definicja takiego urządzenia zawarta w prawie wodnym jest dość ogólnikowa, jednak gdzieś musi być granica różnicująca dowolną, podłużną dziurę w ziemi od urządzenia wodnego... W przeciwnym razie strach byłoby pozwalać dziecku bawić się łopatką
Nie wie. Działka od przedwojnia w posiadaniu mojej rodziny, dziadek i ojciec już nie żyją a mama rowu nie pamięta. Rów mógł być wykopany przez dziadka czy pradziadka do jakiegoś czasowego odwodnienia w czasie gdy cały obszar na którym jest rów należał do rodziny (teraz część jest u sąsiada który też by najchętniej zakopał - po co komu rów bez odpływu). W tej chwili jest zupełnie suchy, nawet po większych opadach woda w nim nie stoi. Nie przeszkadza mi ten rów jakoś szczególnie, bo działka jest duża. Chcę jednak zrobić drogę która przetnie rów i tutaj zaczynają się schody - pozwolenie wodno prawne na przepust, projekt przepustu... mnóstwo niepotrzebnych kosztów. Zastanawiam się jak to ugryźć i szczerze mówiąc dochodzę do wniosku, że cała ta biurokracja mnie nie ominie. Pal diabli biurokrację, ale kasy na przepust trochę mi szkoda. Problem w tym, że definicje formalne są nieostre a urzędnik tak ma, że woli się asekurować więc zgody na zasypanie mi nie wyda (bez tony papierów). Nerwowa reakcja urzędników (parę dni po mojej wizycie rów został wpisany do ewidencji - a mówią, że urzędy działają wolno...) sugeruje, ze zasypanie rowu nie zostanie niezauważone a chodzenie po sądach mi się nie uśmiecha, nawet gdybym po paru latach miał taki ambicjonalny spór z urzędem wygrać.
Tak czy inaczej, mam w plecy;)