Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

enedue

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    976
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez enedue

  1. Po paru latach wracam tutaj w okolicznościach mało dla mnie przyjemnych a związanych z wykonawcą mojego domu firmą Summarum czy jak kto woli Domy i Domki. W ramach ostrzeżenia i wyciągnięcia konsekwencji. Firma Summarum budowała mój dom, czego świadectwem jest ten dziennik. Przeprowadziliśmy się na chwilę przed Wigilią 2015 roku, oficjalnie budowa skończyła się na wiosnę 2016. Wtedy pan A.K. - tak w skrócie, dość nobliwym - poprosił o referencje. Zaskoczyło mnie to nieco i niemile, bo referencje o budowie domu to ja mogę wystawić po roku mieszkania co najmniej. No ale wreszcie - wystawiam. Co się odwlecze to nie uciecze. Drobne problemy jak regulację okna przesuwnego i skrzypiącą coraz bardziej podłogę pod kafelkami - pominę. Zaczęło się tak - już na wigilię 2016 roku podłoga pod słupkiem okna przesuwnego była wyraźnie - wypukła. Tak wypukła, że jak otworzyłam to okno, to zniszczyłam sobie podłogę. Okno zostało otwarte tylko i wyłącznie w celu załadowania brykietu z prostego powodu - otwierało się bardzo kiepsko, podobno to była moja wina, bo nie miałam doktoratu z otwierania okien przesuwnych. Trochę mnie to zdziwiło, bo podobne okna otwierałam jak pana pouczającego mnie na świecie jeszcze nie było, co więcej radziła sobie z tym nawet moja mała kuzynka. Okno zostało wyregulowane dopiero jak wypadło - kompletnie , musiałam czekać parę dni na przyjazd pana okiennego, całe szczęście że było ciepło i miałam rolety, bo inaczej dom byłby otwarty na przestrzał, z brakiem siatki od ulicy . Nic, tylko wchodzić i się rozgościć. Tak czy inaczej tu jest mój mail - fragment - z 28 lutego 2017 roku - Druga sprawa, podłoga spuchła już tak bardzo, że prawdopodobnie nie da się w ogóle otworzyć drzwi. Tak to wygląda jak się położę na podłodze i popatrzę na właściwym poziomie. Próbować nie chcę, po ostatniej próbie zostały mi zniszczone deski podłogowe. Przesyłam fotki poglądowe. W czasie mrozów mierzyłam temperaturę podłogi pod oknem takim bajerkiem na podczerwień i tam, gdzie spuchnięte , była niższa. Zresztą, podobnie jest przy drzwiach kuchennych, tam też jest tak, że po jednej stronie, na zejściu framugi i ściany, temperatura jest niższa o 1,5 do 2 stopni. Konkretnie tam, gdzie mi „wieje". Dorzuciłam fotki pokazujące zmasakrowaną podłogę. Niestety, nie chcą mi się dodać, ale jakby ktoś chciał obejrzeć to wyślę. Pan A.K. się pojawił, a jakże, ściana przy kuchni została zlekceważona, bo co tam jakieś temperatury, ale podłoga też. Jak się okazało, wyjaśnienie jest jedno - nie zamknęłam okna właściwie, albo w ogóle nie zamknęłam i napadało deszczu, podłoga spuchła, a ja im, biednym ludkom zawracam głowę. Nieco zaniemówiłam, bo nie jestem przyzwyczajona do bycia oskarżaną jednocześnie o bycie cwaną gapą i niedojdą, ale zwróciłam jednak uwagę, że oczywiście nie mogę udowodnić, że nie jestem wielbłądem, ale okno było otwierane może raz czy dwa, bo po pierwsze -"nie umiem" otwierać tego okna i każde otwarcie to były nerwy czy dam radę zamknąć, właściwie zamknąć, a po drugie - nie mam płotu , wejście jest na przestrzał 7m od ulicy a poza tym mam dwa psy - jeden głupi i by uciekł a drugi ślepy i by się połamał. Panowie wysłuchali i się radośnie zmyli, że mają problem z głowy. No niestety, w maju, po ostrym deszczu, nadeszła chwila prawdy - siedziałam sobie w domciu i nagle słyszę - puk, puk, puk. A może kap, kap, kap. Ruszyłam na poszukiwania i eureka - kapie przy słupku, cała obróbka okna od góry przesiąknięta na wylot, tajemnica spuchniętej podłogi wyjaśniona. Mam ciągle sms z 4.05.2017 w którym informuję o rozwoju sytuacji. Tudzież maila z pokazowymi zdjęciami - też do wglądu. Panów wreszcie ruszyło, przyjechali, weszli na dach i okazało się, że winna jest obróbka nad ryzalitem, zrobiona od początku źle, trzeba wymienić, a na razie - zalepią. Potem przyjedzie ekipa i wymieni, z wełną mineralną nie problem, wyschnie. Podłogę poprawili, tyle dobrego, a wkrótce okno kompletnie wypadło i też zostało wyregulowane - i teraz już nie trzeba mieć doktoratu, aby je zamknąć. Niemniej, obróbka nie została wymieniona, jak się domyślacie aż do dzisiaj. Szlag mnie trafił 28.07. 2019 kiedy syn w środku nocy oznajmił - matka, znowu kapie. Pan A.K. dostał sms-a którego kompletnie olał. Dałam chwilę, na wypadek, gdyby nie mógł go odczytać wędrując z potomstwem po Bieszczadach na przykład, ale właśnie chwila się skończyła. Czyli tak: 2015/2016 - przeprowadzka grudzień 2016 - zniszczona podłoga luty 2017 - podłoga puchnie już tak, że nie można otworzyć okna, podobno moja wina maj 2017 - chwila prawdy, źle zrobiona obróbka , do wymiany - słowa pana A.K, chwilowo załatane, a w ogóle to nie problem , bo wełna wyschnie. No to czekam.... czekam.... czekam.... wrzesień 2017 - zaczyna się uginać podłoga pod kafelkiem, wtedy tylko jednym, w kuchni. Na zrobienie obróbek czekam dalej, już zaraz, już za chwilę. październik 2017 - puchnie narożnik w oknie w pokoju syna, akurat, przypadek, nad nieszczęsnym słupkiem, tam gdzie woda musi lecieć po ścianie jakieś 4 m w dół, aby wreszcie wylecieć w salonie. Dodatkowo zaczyna odpadać tynk przy daszku nad drzwiami. Panie Adamie spuchł narożnik okna w pokoju młodszego syna na górze, pokój środkowy i narożnik dolny po lewej czyli od tego zacieku co go panowie likwidowali i chyba mieli obróbkę poprawiać. I odpada tynk nad drzwiami. Zaraz przyślę zdjęcie spuchnięcia. Nic. 7 listopada 2017 Szanowny Panie Adamie, ja już nawet nie pamiętam, kiedy rozmawialiśmy o dokończeniu niedoróbek pobudowlanych, grzewczych i pozalewowych. Pan obrabiający po krótkiej wizycie w lipcu miał się pojawić w sierpniu,bodajże w we wrześniu była mowa że to kwestia tygodnia, dwóch, bo choroba itd. Mamy już solidny listopad, a pęknięcia i gipsy dalej straszą. Sam z siebie powiedział Pan, że będzie wymieniona przeciekająca obróbka - tylko drabina potrzebna - nic się nie zadziało. Poza pęknięciem przy oknie syna, które może być związane z tym przeciekiem, który być może jest dalej, tylko słabszy. Wcześniej tego pęknięcia nie było. Zauważyłabym, jak robiłam przegląd przed wizytą pana od obróbek, bo właśnie narożnikom okien się przyglądałam. Powstało już po łataniu przecieku na górze. Jest też pęknięcie i odpada tynk na drzwiami wejściowymi. I bardzo proszę o załatwienie sprawy rolety, rozumiem, że trzeba dopłacić za doprowadzenie nowych kabli, naprawdę. Ale chciałabym już wykończyć kuchnię, a ten kabel będzie pewnie szedł akurat tam, gdzie planuję położyć okładzinę i tapety. Bardzo Pana pozdrawiam w ten ponury dzień Z racji zerowej reakcji , napisałam do szefa firmy 8 Listopada 2017 - Witam Państwa, Pozwalam sobie napisać na ten adres bo email pana A.K. od dłuższego czasu nie odpowiada. W czym problem - od dłuższego czasu puchła podłoga pod oknem tarasowym. Panowie obejrzeli zaklinali się, że na pewno dlatego, że nie zamknęłam okna i zalało, albo nie domknęłam i podciekło. Z tym, że ja nie mam ogrodzenia i mam dwa psy, w tym jeden ślepy, drugi wściekły ,a to okno w ogóle otwierało się naprawdę z problemami , raz nawet wypadło i unikałam ruszania go jak diabeł święconej wody. Obecnie, po entej poprawce, okno działa tak jak powinno, no ale wtedy i nie działało i bałam się o psy i nie było otwierane. Nie miałam żadnej możliwości udowodnienia, że nie jestem wielbłądem, ale na szczęście w końcu przeciekło nad oknem i stało się jasne, dlaczego puchnie podłoga. Po załataniu - tymczasowym, jak zapewniał Pan Adam - puchnąć przestało. Dziura po naprawie przemokniętęj ściany została załatana w czerwcu/na początku lipca mniej więcej i pan łatający zapowiedział się na pomalowanie i poprawienie pęknięć w domu po sezonie grzewczym na sierpień. OK. Mamy listopad. W międzyczasie spuchła ściana przy parapecie w pokoju na górze, akurat w miejscu, gdzie woda mogłaby lecieć od owej nieszczęsnej obróbki. Być może dalej jest jakiś przeciek, a raczej na pewno, bo niby dlaczego wszędzie przy narożnikach okien widać pęknięcia skurczowe, a tam jest akurat bulwa? Nie mam pojęcia co się dzieje pod ociepleniem, ile naciekło wody i kiedy to w ogóle wyschnie , biorąc pod uwagę deszczowe lato, które było i zimny sezon, który nadchodzi. To jedna a raczej dwie sprawy - przeciek i nie poprawione po pierwszym sezonie pęknięcia. Odpowiedzi od wierchuszki nie dostałam, ani be ani me ani przepraszam, no ale pan A.K. został popędzony bo 9 listopada 2017 - przyszedł mail Dzień dobry, pani Ewo bardzo przepraszam za zwłokę . W przeciągu dwóch tygodni postaramy się wykonać naprawy tynków i rolety. Z poważaniem A.K. I cisza. Potem były liczne telefony, przyszedł nowy rok, ja się rozchorowałam bardzo poważnie i dostałam ustawowy zakaz denerwowania się czymkolwiek - wściekły, szalejący Basedov, czyli nadczynność tarczycy, łącznie z pobytem w szpitalu w stanie zagrożenia życia, potem umierał mój pies, w międzyczasie dzwoniłam, jak zebrałam siły, już, już panowie mieli przyjść, ale niestety jeden umarł. Firma prawie jak rodzina, wszyscy w żałobie. Ja głupia jestem, tego pana znałam i lubiłam to mnie zamknęło na jakiś czas. 18.02. 2019 - kolejny sms, zero odzewu, podobno nie mają nikogo do dachów i budują domy bez, tak zrozumiałam. W maju nie wytrzymałam, napuściłam męża. 10 maja 2019 Dzień dobry Panie Adamie, Zgodnie z naszymi ustaleniami z listopada 2017 r. czekamy na wykonanie prac: - Naprawa pękniętych tynków nad drzwiami; - Trwałe zabezpieczenie ryzalitów/występów nad oknami. Po przecieku i zalaniu podłogi w 2017 występy zostały zabezpieczone tylko prowizorycznie. Kiedy możemy się spodziewać wykonawcy? Zero odpowiedzi, mąż wykonał telefon, pan Adam uroczo go poinformował, że w zasadzie to on rzadko korzysta z maila. I cisza. Ostatni sms, mój z 28.07.2019 Bardzo panu dziękuję, obróbka puściła, zalewa mi dom. Dom z drewna i wełny mineralnej. I to by było na tyle. Pod rozwagę dla osób planujących budowę z firmą Domy i Domki/ Summarum.
  2. Albo i nie takie krótkie Po paru latach wracam tutaj w okolicznościach mało dla mnie przyjemnych a związanych z wykonawcą mojego domu firmą Summarum czy jak kto woli Domy i Domki. W ramach ostrzeżenia i wyciągnięcia konsekwencji. Firma Summarum budowała mój dom, czego świadectwem jest ten dziennik. Przeprowadziliśmy się na chwilę przed Wigilią 2015 roku, oficjalnie budowa skończyła się na wiosnę 2016. Wtedy pan A.K. - tak w skrócie, dość nobliwym - poprosił o referencje. Zaskoczyło mnie to nieco i niemile, bo referencje o budowie domu to ja mogę wystawić po roku mieszkania co najmniej. No ale wreszcie - wystawiam. Co się odwlecze to nie uciecze. Drobne problemy jak regulację okna przesuwnego i skrzypiącą coraz bardziej podłogę pod kafelkami - pominę. Zaczęło się tak - już na wigilię 2016 roku podłoga pod słupkiem okna przesuwnego była wyraźnie - wypukła. Tak wypukła, że jak otworzyłam to okno, to zniszczyłam sobie podłogę. Okno zostało otwarte tylko i wyłącznie w celu załadowania brykietu z prostego powodu - otwierało się bardzo kiepsko, podobno to była moja wina, bo nie miałam doktoratu z otwierania okien przesuwnych. Trochę mnie to zdziwiło, bo podobne okna otwierałam jak pana pouczającego mnie na świecie jeszcze nie było, co więcej radziła sobie z tym nawet moja mała kuzynka. Okno zostało wyregulowane dopiero jak wypadło - kompletnie , musiałam czekać parę dni na przyjazd pana okiennego, całe szczęście że było ciepło i miałam rolety, bo inaczej dom byłby otwarty na przestrzał, z brakiem siatki od ulicy . Nic, tylko wchodzić i się rozgościć. Tak czy inaczej tu jest mój mail - fragment - z 28 lutego 2017 roku - Druga sprawa, podłoga spuchła już tak bardzo, że prawdopodobnie nie da się w ogóle otworzyć drzwi. Tak to wygląda jak się położę na podłodze i popatrzę na właściwym poziomie. Próbować nie chcę, po ostatniej próbie zostały mi zniszczone deski podłogowe. Przesyłam fotki poglądowe. W czasie mrozów mierzyłam temperaturę podłogi pod oknem takim bajerkiem na podczerwień i tam, gdzie spuchnięte , była niższa. Zresztą, podobnie jest przy drzwiach kuchennych, tam też jest tak, że po jednej stronie, na zejściu framugi i ściany, temperatura jest niższa o 1,5 do 2 stopni. Konkretnie tam, gdzie mi „wieje". Dorzuciłam fotki pokazujące zmasakrowaną podłogę. Niestety, nie chcą mi się dodać, ale jakby ktoś chciał obejrzeć to wyślę. Pan A.K. się pojawił, a jakże, ściana przy kuchni została zlekceważona, bo co tam jakieś temperatury, ale podłoga też. Jak się okazało, wyjaśnienie jest jedno - nie zamknęłam okna właściwie, albo w ogóle nie zamknęłam i napadało deszczu, podłoga spuchła, a ja im, biednym ludkom zawracam głowę. Nieco zaniemówiłam, bo nie jestem przyzwyczajona do bycia oskarżaną jednocześnie o bycie cwaną gapą i niedojdą, ale zwróciłam jednak uwagę, że oczywiście nie mogę udowodnić, że nie jestem wielbłądem, ale okno było otwierane może raz czy dwa, bo po pierwsze -"nie umiem" otwierać tego okna i każde otwarcie to były nerwy czy dam radę zamknąć, właściwie zamknąć, a po drugie - nie mam płotu , wejście jest na przestrzał 7m od ulicy a poza tym mam dwa psy - jeden głupi i by uciekł a drugi ślepy i by się połamał. Panowie wysłuchali i się radośnie zmyli, że mają problem z głowy. No niestety, w maju, po ostrym deszczu, nadeszła chwila prawdy - siedziałam sobie w domciu i nagle słyszę - puk, puk, puk. A może kap, kap, kap. Ruszyłam na poszukiwania i eureka - kapie przy słupku, cała obróbka okna od góry przesiąknięta na wylot, tajemnica spuchniętej podłogi wyjaśniona. Mam ciągle sms z 4.05.2017 w którym informuję o rozwoju sytuacji. Tudzież maila z pokazowymi zdjęciami - też do wglądu. Panów wreszcie ruszyło, przyjechali, weszli na dach i okazało się, że winna jest obróbka nad ryzalitem, zrobiona od początku źle, trzeba wymienić, a na razie - zalepią. Potem przyjedzie ekipa i wymieni, z wełną mineralną nie problem, wyschnie. Podłogę poprawili, tyle dobrego, a wkrótce okno kompletnie wypadło i też zostało wyregulowane - i teraz już nie trzeba mieć doktoratu, aby je zamknąć. Niemniej, obróbka nie została wymieniona, jak się domyślacie aż do dzisiaj. Szlag mnie trafił 28.07. 2019 kiedy syn w środku nocy oznajmił - matka, znowu kapie. Pan A.K. dostał sms-a którego kompletnie olał. Dałam chwilę, na wypadek, gdyby nie mógł go odczytać wędrując z potomstwem po Bieszczadach na przykład, ale właśnie chwila się skończyła. Czyli tak: 2015/2016 - przeprowadzka grudzień 2016 - zniszczona podłoga luty 2017 - podłoga puchnie już tak, że nie można otworzyć okna, podobno moja wina maj 2017 - chwila prawdy, źle zrobiona obróbka , do wymiany - słowa pana A.K, chwilowo załatane, a w ogóle to nie problem , bo wełna wyschnie. No to czekam.... czekam.... czekam.... wrzesień 2017 - zaczyna się uginać podłoga pod kafelkiem, wtedy tylko jednym, w kuchni. Na zrobienie obróbek czekam dalej, już zaraz, już za chwilę. październik 2017 - puchnie narożnik w oknie w pokoju syna, akurat, przypadek, nad nieszczęsnym słupkiem, tam gdzie woda musi lecieć po ścianie jakieś 4 m w dół, aby wreszcie wylecieć w salonie. Dodatkowo zaczyna odpadać tynk przy daszku nad drzwiami. Panie Adamie spuchł narożnik okna w pokoju młodszego syna na górze, pokój środkowy i narożnik dolny po lewej czyli od tego zacieku co go panowie likwidowali i chyba mieli obróbkę poprawiać. I odpada tynk nad drzwiami. Zaraz przyślę zdjęcie spuchnięcia. Nic. 7 listopada 2017 Szanowny Panie Adamie, ja już nawet nie pamiętam, kiedy rozmawialiśmy o dokończeniu niedoróbek pobudowlanych, grzewczych i pozalewowych. Pan obrabiający po krótkiej wizycie w lipcu miał się pojawić w sierpniu,bodajże w we wrześniu była mowa że to kwestia tygodnia, dwóch, bo choroba itd. Mamy już solidny listopad, a pęknięcia i gipsy dalej straszą. Sam z siebie powiedział Pan, że będzie wymieniona przeciekająca obróbka - tylko drabina potrzebna - nic się nie zadziało. Poza pęknięciem przy oknie syna, które może być związane z tym przeciekiem, który być może jest dalej, tylko słabszy. Wcześniej tego pęknięcia nie było. Zauważyłabym, jak robiłam przegląd przed wizytą pana od obróbek, bo właśnie narożnikom okien się przyglądałam. Powstało już po łataniu przecieku na górze. Jest też pęknięcie i odpada tynk na drzwiami wejściowymi. I bardzo proszę o załatwienie sprawy rolety, rozumiem, że trzeba dopłacić za doprowadzenie nowych kabli, naprawdę. Ale chciałabym już wykończyć kuchnię, a ten kabel będzie pewnie szedł akurat tam, gdzie planuję położyć okładzinę i tapety. Bardzo Pana pozdrawiam w ten ponury dzień Z racji zerowej reakcji , napisałam do szefa firmy 8 Listopada 2017 - Witam Państwa, Pozwalam sobie napisać na ten adres bo email pana A.K. od dłuższego czasu nie odpowiada. W czym problem - od dłuższego czasu puchła podłoga pod oknem tarasowym. Panowie obejrzeli zaklinali się, że na pewno dlatego, że nie zamknęłam okna i zalało, albo nie domknęłam i podciekło. Z tym, że ja nie mam ogrodzenia i mam dwa psy, w tym jeden ślepy, drugi wściekły ,a to okno w ogóle otwierało się naprawdę z problemami , raz nawet wypadło i unikałam ruszania go jak diabeł święconej wody. Obecnie, po entej poprawce, okno działa tak jak powinno, no ale wtedy i nie działało i bałam się o psy i nie było otwierane. Nie miałam żadnej możliwości udowodnienia, że nie jestem wielbłądem, ale na szczęście w końcu przeciekło nad oknem i stało się jasne, dlaczego puchnie podłoga. Po załataniu - tymczasowym, jak zapewniał Pan Adam - puchnąć przestało. Dziura po naprawie przemokniętęj ściany została załatana w czerwcu/na początku lipca mniej więcej i pan łatający zapowiedział się na pomalowanie i poprawienie pęknięć w domu po sezonie grzewczym na sierpień. OK. Mamy listopad. W międzyczasie spuchła ściana przy parapecie w pokoju na górze, akurat w miejscu, gdzie woda mogłaby lecieć od owej nieszczęsnej obróbki. Być może dalej jest jakiś przeciek, a raczej na pewno, bo niby dlaczego wszędzie przy narożnikach okien widać pęknięcia skurczowe, a tam jest akurat bulwa? Nie mam pojęcia co się dzieje pod ociepleniem, ile naciekło wody i kiedy to w ogóle wyschnie , biorąc pod uwagę deszczowe lato, które było i zimny sezon, który nadchodzi. To jedna a raczej dwie sprawy - przeciek i nie poprawione po pierwszym sezonie pęknięcia. Odpowiedzi od wierchuszki nie dostałam, ani be ani me ani przepraszam, no ale pan A.K. został popędzony bo 9 listopada 2017 - przyszedł mail Dzień dobry, pani Ewo bardzo przepraszam za zwłokę . W przeciągu dwóch tygodni postaramy się wykonać naprawy tynków i rolety. Z poważaniem A.K. I cisza. Potem były liczne telefony, przyszedł nowy rok, ja się rozchorowałam bardzo poważnie i dostałam ustawowy zakaz denerwowania się czymkolwiek - wściekły, szalejący Basedov, czyli nadczynność tarczycy, łącznie z pobytem w szpitalu w stanie zagrożenia życia, potem umierał mój pies, w międzyczasie dzwoniłam, jak zebrałam siły, już, już panowie mieli przyjść, ale niestety jeden umarł. Firma prawie jak rodzina, wszyscy w żałobie. Ja głupia jestem, tego pana znałam i lubiłam to mnie zamknęło na jakiś czas. 18.02. 2019 - kolejny sms, zero odzewu, podobno nie mają nikogo do dachów i budują domy bez, tak zrozumiałam. W maju nie wytrzymałam, napuściłam męża. 10 maja 2019 Dzień dobry Panie Adamie, Zgodnie z naszymi ustaleniami z listopada 2017 r. czekamy na wykonanie prac: - Naprawa pękniętych tynków nad drzwiami; - Trwałe zabezpieczenie ryzalitów/występów nad oknami. Po przecieku i zalaniu podłogi w 2017 występy zostały zabezpieczone tylko prowizorycznie. Kiedy możemy się spodziewać wykonawcy? Zero odpowiedzi, mąż wykonał telefon, pan Adam uroczo go poinformował, że w zasadzie to on rzadko korzysta z maila. I cisza. Ostatni sms, mój z 28.07.2019 Bardzo panu dziękuję, obróbka puściła, zalewa mi dom. Dom z drewna i wełny mineralnej. I to by było na tyle. Pod rozwagę dla osób planujących budowę z firmą Domy i Domki/ Summarum.
  3. Po paru latach wracam tutaj w okolicznościach mało dla mnie przyjemnych a związanych z wykonawcą mojego domu firmą Summarum czy jak kto woli Domy i Domki. W ramach ostrzeżenia i wyciągnięcia konsekwencji. Firma Summarum budowała mój dom, czego świadectwem jest ten dziennik. Przeprowadziliśmy się na chwilę przed Wigilią 2015 roku, oficjalnie budowa skończyła się na wiosnę 2016. Wtedy pan A.K. - tak w skrócie, dość nobliwym - poprosił o referencje. Zaskoczyło mnie to nieco i niemile, bo referencje o budowie domu to ja mogę wystawić po roku mieszkania co najmniej. No ale wreszcie - wystawiam. Co się odwlecze to nie uciecze. Drobne problemy jak regulację okna przesuwnego i skrzypiącą coraz bardziej podłogę pod kafelkami - pominę. Zaczęło się tak - już na wigilię 2016 roku podłoga pod słupkiem okna przesuwnego była wyraźnie - wypukła. Tak wypukła, że jak otworzyłam to okno, to zniszczyłam sobie podłogę. Okno zostało otwarte tylko i wyłącznie w celu załadowania brykietu z prostego powodu - otwierało się bardzo kiepsko, podobno to była moja wina, bo nie miałam doktoratu z otwierania okien przesuwnych. Trochę mnie to zdziwiło, bo podobne okna otwierałam jak pana pouczającego mnie na świecie jeszcze nie było, co więcej radziła sobie z tym nawet moja mała kuzynka. Okno zostało wyregulowane dopiero jak wypadło - kompletnie , musiałam czekać parę dni na przyjazd pana okiennego, całe szczęście że było ciepło i miałam rolety, bo inaczej dom byłby otwarty na przestrzał, z brakiem siatki od ulicy . Nic, tylko wchodzić i się rozgościć. Tak czy inaczej tu jest mój mail - fragment - z 28 lutego 2017 roku - Druga sprawa, podłoga spuchła już tak bardzo, że prawdopodobnie nie da się w ogóle otworzyć drzwi. Tak to wygląda jak się położę na podłodze i popatrzę na właściwym poziomie. Próbować nie chcę, po ostatniej próbie zostały mi zniszczone deski podłogowe. Przesyłam fotki poglądowe. W czasie mrozów mierzyłam temperaturę podłogi pod oknem takim bajerkiem na podczerwień i tam, gdzie spuchnięte , była niższa. Zresztą, podobnie jest przy drzwiach kuchennych, tam też jest tak, że po jednej stronie, na zejściu framugi i ściany, temperatura jest niższa o 1,5 do 2 stopni. Konkretnie tam, gdzie mi „wieje". Dorzuciłam fotki pokazujące zmasakrowaną podłogę. Niestety, nie chcą mi się dodać, ale jakby ktoś chciał obejrzeć to wyślę. Pan A.K. się pojawił, a jakże, ściana przy kuchni została zlekceważona, bo co tam jakieś temperatury, ale podłoga też. Jak się okazało, wyjaśnienie jest jedno - nie zamknęłam okna właściwie, albo w ogóle nie zamknęłam i napadało deszczu, podłoga spuchła, a ja im, biednym ludkom zawracam głowę. Nieco zaniemówiłam, bo nie jestem przyzwyczajona do bycia oskarżaną jednocześnie o bycie cwaną gapą i niedojdą, ale zwróciłam jednak uwagę, że oczywiście nie mogę udowodnić, że nie jestem wielbłądem, ale okno było otwierane może raz czy dwa, bo po pierwsze -"nie umiem" otwierać tego okna i każde otwarcie to były nerwy czy dam radę zamknąć, właściwie zamknąć, a po drugie - nie mam płotu , wejście jest na przestrzał 7m od ulicy a poza tym mam dwa psy - jeden głupi i by uciekł a drugi ślepy i by się połamał. Panowie wysłuchali i się radośnie zmyli, że mają problem z głowy. No niestety, w maju, po ostrym deszczu, nadeszła chwila prawdy - siedziałam sobie w domciu i nagle słyszę - puk, puk, puk. A może kap, kap, kap. Ruszyłam na poszukiwania i eureka - kapie przy słupku, cała obróbka okna od góry przesiąknięta na wylot, tajemnica spuchniętej podłogi wyjaśniona. Mam ciągle sms z 4.05.2017 w którym informuję o rozwoju sytuacji. Tudzież maila z pokazowymi zdjęciami - też do wglądu. Panów wreszcie ruszyło, przyjechali, weszli na dach i okazało się, że winna jest obróbka nad ryzalitem, zrobiona od początku źle, trzeba wymienić, a na razie - zalepią. Potem przyjedzie ekipa i wymieni, z wełną mineralną nie problem, wyschnie. Podłogę poprawili, tyle dobrego, a wkrótce okno kompletnie wypadło i też zostało wyregulowane - i teraz już nie trzeba mieć doktoratu, aby je zamknąć. Niemniej, obróbka nie została wymieniona, jak się domyślacie aż do dzisiaj. Szlag mnie trafił 28.07. 2019 kiedy syn w środku nocy oznajmił - matka, znowu kapie. Pan A.K. dostał sms-a którego kompletnie olał. Dałam chwilę, na wypadek, gdyby nie mógł go odczytać wędrując z potomstwem po Bieszczadach na przykład, ale właśnie chwila się skończyła. Czyli tak: 2015/2016 - przeprowadzka grudzień 2016 - zniszczona podłoga luty 2017 - podłoga puchnie już tak, że nie można otworzyć okna, podobno moja wina maj 2017 - chwila prawdy, źle zrobiona obróbka , do wymiany - słowa pana A.K, chwilowo załatane, a w ogóle to nie problem , bo wełna wyschnie. No to czekam.... czekam.... czekam.... wrzesień 2017 - zaczyna się uginać podłoga pod kafelkiem, wtedy tylko jednym, w kuchni. Na zrobienie obróbek czekam dalej, już zaraz, już za chwilę. październik 2017 - puchnie narożnik w oknie w pokoju syna, akurat, przypadek, nad nieszczęsnym słupkiem, tam gdzie woda musi lecieć po ścianie jakieś 4 m w dół, aby wreszcie wylecieć w salonie. Dodatkowo zaczyna odpadać tynk przy daszku nad drzwiami. Panie Adamie spuchł narożnik okna w pokoju młodszego syna na górze, pokój środkowy i narożnik dolny po lewej czyli od tego zacieku co go panowie likwidowali i chyba mieli obróbkę poprawiać. I odpada tynk nad drzwiami. Zaraz przyślę zdjęcie spuchnięcia. Nic. 7 listopada 2017 Szanowny Panie Adamie, ja już nawet nie pamiętam, kiedy rozmawialiśmy o dokończeniu niedoróbek pobudowlanych, grzewczych i pozalewowych. Pan obrabiający po krótkiej wizycie w lipcu miał się pojawić w sierpniu,bodajże w we wrześniu była mowa że to kwestia tygodnia, dwóch, bo choroba itd. Mamy już solidny listopad, a pęknięcia i gipsy dalej straszą. Sam z siebie powiedział Pan, że będzie wymieniona przeciekająca obróbka - tylko drabina potrzebna - nic się nie zadziało. Poza pęknięciem przy oknie syna, które może być związane z tym przeciekiem, który być może jest dalej, tylko słabszy. Wcześniej tego pęknięcia nie było. Zauważyłabym, jak robiłam przegląd przed wizytą pana od obróbek, bo właśnie narożnikom okien się przyglądałam. Powstało już po łataniu przecieku na górze. Jest też pęknięcie i odpada tynk na drzwiami wejściowymi. I bardzo proszę o załatwienie sprawy rolety, rozumiem, że trzeba dopłacić za doprowadzenie nowych kabli, naprawdę. Ale chciałabym już wykończyć kuchnię, a ten kabel będzie pewnie szedł akurat tam, gdzie planuję położyć okładzinę i tapety. Bardzo Pana pozdrawiam w ten ponury dzień Z racji zerowej reakcji , napisałam do szefa firmy 8 Listopada 2017 - Witam Państwa, Pozwalam sobie napisać na ten adres bo email pana A.K. od dłuższego czasu nie odpowiada. W czym problem - od dłuższego czasu puchła podłoga pod oknem tarasowym. Panowie obejrzeli zaklinali się, że na pewno dlatego, że nie zamknęłam okna i zalało, albo nie domknęłam i podciekło. Z tym, że ja nie mam ogrodzenia i mam dwa psy, w tym jeden ślepy, drugi wściekły ,a to okno w ogóle otwierało się naprawdę z problemami , raz nawet wypadło i unikałam ruszania go jak diabeł święconej wody. Obecnie, po entej poprawce, okno działa tak jak powinno, no ale wtedy i nie działało i bałam się o psy i nie było otwierane. Nie miałam żadnej możliwości udowodnienia, że nie jestem wielbłądem, ale na szczęście w końcu przeciekło nad oknem i stało się jasne, dlaczego puchnie podłoga. Po załataniu - tymczasowym, jak zapewniał Pan Adam - puchnąć przestało. Dziura po naprawie przemokniętęj ściany została załatana w czerwcu/na początku lipca mniej więcej i pan łatający zapowiedział się na pomalowanie i poprawienie pęknięć w domu po sezonie grzewczym na sierpień. OK. Mamy listopad. W międzyczasie spuchła ściana przy parapecie w pokoju na górze, akurat w miejscu, gdzie woda mogłaby lecieć od owej nieszczęsnej obróbki. Być może dalej jest jakiś przeciek, a raczej na pewno, bo niby dlaczego wszędzie przy narożnikach okien widać pęknięcia skurczowe, a tam jest akurat bulwa? Nie mam pojęcia co się dzieje pod ociepleniem, ile naciekło wody i kiedy to w ogóle wyschnie , biorąc pod uwagę deszczowe lato, które było i zimny sezon, który nadchodzi. To jedna a raczej dwie sprawy - przeciek i nie poprawione po pierwszym sezonie pęknięcia. Odpowiedzi od wierchuszki nie dostałam, ani be ani me ani przepraszam, no ale pan A.K. został popędzony bo 9 listopada 2017 - przyszedł mail Dzień dobry, pani Ewo bardzo przepraszam za zwłokę . W przeciągu dwóch tygodni postaramy się wykonać naprawy tynków i rolety. Z poważaniem A.K. I cisza. Potem były liczne telefony, przyszedł nowy rok, ja się rozchorowałam bardzo poważnie i dostałam ustawowy zakaz denerwowania się czymkolwiek - wściekły, szalejący Basedov, czyli nadczynność tarczycy, łącznie z pobytem w szpitalu w stanie zagrożenia życia, potem umierał mój pies, w międzyczasie dzwoniłam, jak zebrałam siły, już, już panowie mieli przyjść, ale niestety jeden umarł. Firma prawie jak rodzina, wszyscy w żałobie. Ja głupia jestem, tego pana znałam i lubiłam to mnie zamknęło na jakiś czas. 18.02. 2019 - kolejny sms, zero odzewu, podobno nie mają nikogo do dachów i budują domy bez, tak zrozumiałam. W maju nie wytrzymałam, napuściłam męża. 10 maja 2019 Dzień dobry Panie Adamie, Zgodnie z naszymi ustaleniami z listopada 2017 r. czekamy na wykonanie prac: - Naprawa pękniętych tynków nad drzwiami; - Trwałe zabezpieczenie ryzalitów/występów nad oknami. Po przecieku i zalaniu podłogi w 2017 występy zostały zabezpieczone tylko prowizorycznie. Kiedy możemy się spodziewać wykonawcy? Zero odpowiedzi, mąż wykonał telefon, pan Adam uroczo go poinformował, że w zasadzie to on rzadko korzysta z maila. I cisza. Ostatni sms, mój z 28.07.2019 Bardzo panu dziękuję, obróbka puściła, zalewa mi dom. Dom z drewna i wełny mineralnej. I to by było na tyle. Pod rozwagę dla osób planujących budowę z firmą Domy i Domki/ Summarum.
  4. Elfir, no jej żółkną, przy nasadzie. Na zdjęciu nie widać. Przewiana na pewno nie była, okno się tam nie otwiera. Ale info o 1/3 wiadra wody jest w zasadzie decydujące - na pewno ją skrajnie przesuszyłam, jak była zima to sobie radziła, ale na wiosnę dało jej to w kość. No nic, pozostaje czekać, czy te liście się podniosą. Gnago, ziemię obejrzałam, nic nie zauważyłam, ciasno jej już było strasznie.
  5. No tak, ale mniej więcej szklanka, litr, dwa? Wartości krańcowe dla lata i zimy Na razie wlałam ze 3 litry wody, nic nie wyciekło dołem do podstawki, doniczka zmienia kolor, tzn ciemnieje jakby wsysała w siebie tę wodę, górna połowa już ciemna. No nic, czekam dalej, może cała powinna ściemnieć...
  6. Tzn było tak - syn zaczął opuszczać rolety, zauważyłam, że mi padła, pomyślałam, że dwa lata nie przesadzałam, więc może to pomoże, przesadziłam, uwiędła dalej jest i teraz napisałam na forum. A co to - mniej więcej - znaczy, bardzo mocno ale rzadziej:confused:? jestem beznadziejna jeśli chodzi o takie określenia, oraz szczypta, nieco, trochę itd
  7. Elfir, dzięki za reakcję Nie wiem, czy ma sucho, zostałam tak nawiedzona informacjami, żeby jej nie przelać, że może mieć sucho, szeflerę już chyba przelałam, bo pięknie rosła i nagle liście straciła, tam widać w tle, teraz odrasta od dołu, zamiokulkasa przelałam, mimo że też niby lałam mało , nie mam ręki do kwiatów, a je po prostu uwielbiam, ile powinnam lać wody na taką doniczkę, ma 32 cm szerokości ?
  8. Bardzo proszę o pomoc, Yuka mi schodzi ładnie sobie rosła od trzech lat i nagle zaczęła marnieć, jak na obrazku, jedna gałązka się trzyma, pozostałe obwisły, zgięte są okropnie, żółcieją liście u nasady. Syn ostatnio zamykał roletę ale tylko na jednym oknie, a stała bliżej tego drugiego, od wschodu. Doniczka nowa, bo ją przesadziłam. Pień twardy. Co robić? Odżyje? Proszę, pomóżcie.
  9. Zawsze się bałam, aby nie umarł głodny. Miał na szczęście pełny brzuszek. Zjedzona z apetytem micha. Zawsze coś. Dzięki za wsparcie. Już się zanosiło, był słabiutki, nie chodził już w ogóle od dwóch tygodni ale i tak to tak nagle i boleśnie - dla niego - się skończyło.
  10. Odyś odszedł wczoraj o 19. Zjadł obiadek i nagle dostał porażenia. Na przeciwko nas mieszka pan doktor, rzucił obiad, przyszedł dał zastrzyk i powiedział że jak nie zadziała, to koniec. Nie zadziałał.
  11. Chyba że się ma drewniany dom i drewniane stropy U mnie nawet w zimie kafelki które leżą na 2 cm wylewki nie są zimne i skarpetek nie potrzebuję. Bo pod spodem od razu płyta OSB i 28 cm wełny. Mogę na nich spokojnie siedzieć.
  12. W Warszawie się nie wybrzydza jak się trafia działka blisko centrum z kilkoma autobusami pod nosem i pociągiem )). Za w miarę normalne pieniądze. Działki dookoła chodzą po trzy domy gdzie indziej. I dużo ich nie ma.
  13. enedue

    Ogrzewanie małego domu

    [ W zimie, w dobrze ocieplonym i ogrzanym domu jest tak samo jak latem - nikt nie myśli o siedzeniu przy kominku i rozgrzewaniu się, bo po prostu jest ciepło. Wystarczy ogrzewać nieco mocniej i można chodzić w krótkim rękawie. Nie znoszę lata , serio. Jest mi za gorąco, zawsze. Miesiące wyjęte z życiorysu.Lubię jak jest 19 stopni. W sam raz. Chodzę boso i w krótkim rękawku. Jeszcze niedawno, znaczy trzy dni temu nosiłam sandały na gołe nogi. Lubię oddychać CHŁODNYM powietrzem. Szczególnie w nocy - ma być chłodno, otulam się kołdrą i jest mi ok. Propozycja spania nago w cieple to jakiś koszmar - wypróbowałam, bardzo źle się z tym czuję, źle śpię, jestem niewyspana i mam zmiętoloną skórę twarzy a dotarłam do wieku, kiedy zaczyna mieć to znaczenie. Generałowa Zajączkowa słynna z urody spała na lodzie i przy otwartych oknach )) Nie ma nic bardziej zabójczego dla skóry niż graniczne temperatury, słońce, i ciepła woda. A już gorący prysznic na twarz to jakieś szaleństwo - to dla pań co myślą, że kremami naprawią to co takie coś niszczy. Bo tak się wygodniej głowę myje. I od czasu do czasu, bardzo lubię, właśnie grzać sobie końcówki przy kominku. To jest frajda. Ale jak mam wyższą temperaturę w całym domu to się czuję źle i koniec. I dlatego właśnie ogrzewanie podłogowe nie jest dla mnie - nie jest wystarczająco sterowalne. Podobnie nie jest dla mnie dom z dużą pojemnością cieplna - powód taki sam. W nocy ma być wyraźnie chłodniej. I żałuję że sobie klimy do grzania nie zrobiłam. I schodzi mi 700kg brykietu w zwykłym BEF 7 na sezon )) Bez rozprowadzenia ciepła, poza jednym kanałem na górę na korytarz, prościutko w górę.
  14. A jak prawo widzi te ażurowe kratki, co można trawę posiać, kamyczki powsadzać? To podpada pod kompromis w zagospodarowaniu działki bo powinna być kostka powiedzmy? Bo powierzchnia dalej biologicznie czynna, ale i utwardzona. Opcje są betonowe i plastikowe, gdzie już w ogóle jest superażurowo. Pod Komfortem widziałam taki parking, nic się z nim nie dzieje, równiutki jest.
  15. U znajomego urząd przyczepił się o śmietnik - wykonawca wybudował śmietnik, tak jak chciał urząd, po odebraniu domu śmietnik rozebrał i wybudował tam, gdzie to miało sens. Nikt nie doniesie, bo wszyscy coś mają na sumieniu, a nadgorliwych urzędników, jak dama z Mińska Mazowieckiego, co pracuje nawet na imprezie u znajomych w niedziele, nie ma w tym kraju zbyt wielu. To chyba genetyczne . Wspomniana dama wypatrzyła u sąsiada znajomych, u których gościła na grillu, bodajże piwniczkę ziemną zakopaną w górce. Przysoliła im piękną karę . Ciekawe, co na to jej znajomi, bo chyba stosunki sąsiedzkie im się popsuły.
  16. Niestety jest potrzebne, warunki zabudowy dla tego regionu wymagają, to będzie ten sam urząd, co ja się użerałam, ekipa niby się zmieniła, tamci żądali zwymiarowania absolutnie wszystkiego, nawet rzeczy, które se można było na logikę, jednym działaniem w zakresie do 15, policzyć. W efekcie mapa była całkowicie nieczytelna. A może była nieczytelna, bo mi krew oczy zalewała jak ściubiłam te cyferki do dwóch miejsc po przecinku.
  17. Co na logikę biorąc oznacza, że czerwona bryka powinna móc dojechać na odległość powiedzmy 15 m do domu jednorodzinnego, biorąc pod uwagę, że standardowy wąż gaśniczy ma 20 m a można je łączyć. Jakoś gaszą pożary na entym piętrze bloków mieszkalnych. Już widzę jak gaszą pożar w jednym z okolicznych budynków - dom stoi jakieś 25 metrów w głąb działki, i jest tylko wąska ścieżka, bo garaż jest tuż bramie, tzn jakieś 6 m od bramy. Dookoła drzewa, całkiem wypasione, nie da się ich rozjechać . Nie ma dojazdu do domu, przykro mi. I jakoś to jest zgodne z przepisami przeciwpożarowymi.
  18. Urzędowi potrzebne A ty nie musiałeś mieć dwóch miejsc parkingowych na zagospodarowaniu terenu?
  19. Wszystko zgoda, z jednym ale - nie znam nikogo kto nie włącza się tyłem do ruchu drogi publicznej Nie tylko na takiej uliczce jak ta o której mówimy, ale i znacznie bardziej ruchliwych. Pewnie że byłoby lepiej przodem, ale orze się jak może.
  20. Ponieważ nie rozumiem prawniczego, jak rozumieć coś takiego Stanowiska postojowe w zabudowie jednorodzinnej i zagrodowej Prawodawca postanowił ułatwić realizację inwestycji w zabudowie jednorodzinnej oraz zagrodowej poprzez wprowadzenie dwóch szczególnych udogodnień w zakresie lokalizacji stanowisk postojowych. Pierwsze z nich wyłącza obowiązek zachowania powyższej 7-metrowej odległości stanowisk postojowych od placu zabaw dla dzieci, boiska dla dzieci i młodzieży, okien pomieszczeń przeznaczonych na stały pobyt ludzi w budynku opieki zdrowotnej, w budynku oświaty i wychowania, w budynku mieszkalnym, w budynku zamieszkania zbiorowego, z wyjątkiem: hotelu, motelu, pensjonatu, domu wypoczynkowego, domu wycieczkowego, schroniska młodzieżowego i schroniska, w przypadku parkingów niezadaszonych składających się z jednego albo dwóch stanowisk postojowych dla samochodów osobowych przypadających na jeden lokal mieszkalny w budynku mieszkalnym jednorodzinnym, zlokalizowanych przy tym budynku. Wprawdzie udogodnienie to ma zastosowanie wyłącznie do zabudowy jednorodzinnej, ale wydaje się, że znajdzie szerokie zastosowanie w praktyce. Trzeba jednak pamiętać o kilku zasadach, które są warunkiem skorzystania ze zwolnienia: stanowiska postojowe nie mogą być w żaden sposób zadaszone, maksymalna liczba stanowisk postojowych to dwa na jeden lokal mieszkalny, czyli cztery na budynek mieszkalny jednorodzinny dwulokalowy, stanowiska muszą znajdować się bezpośrednio przy budynku, któremu mają służyć. https://nowageodezja.pl/04.2018/sprawdz-jakie-nowe-wymogi-techniczne-obowiazuja-dla-parkingow-i-miejsc-postojowych-68.html Mógłby ktoś wyjaśnić? Wdzięczna będę. Zrezygnowałam ostatecznie z prób zajarzenia czegokolwiek prawniczego , gdy dostałam odpowiedź na moje pytanie - nie należy rozumieć tego przepisu rozszerzająco.
  21. Od dołu jest paroizolacja, ta folia, a na szkielecie podłogi mam płyty zwykłe osb i albo cienka warstwa betonu pod kafelkami - tak z 2-3 cm, nie wiem czy pod tym jest folia, i pod panelami mam folię. Na ziemi też leży folia, obecnie wolałabym chyba cienka wylewkę. Zrób więcej niż 60 cm, serio, lepiej powietrze krąży. I przewidź gniazdko na osuszacz na dole. Tak na wszelki wypadek. Nowa moda w USA jest na brak wywietrzników, oblepianie folią dokładnie po całości piwnicy technicznej i klimatyzowanie. Co do rozstawu podpór to za bardzo nie pomogę, ale pewnie lepiej dmuchać na zimne niż mieć uginającą się podłogę. Też nie lubię uzależnień od techniki Znajomy sobie zrobił wypasiony zamek elektroniczny do domu - stać go na wszystko i lubi gadżety - i nie używa, podobno niewygodne jak cholera.
  22. No hej, mam włączone powiadomienia, więc jak coś się pojawi, to patrzę. Cóż, jest tak: Ja mam piętrowy i owszem, z góry słychać całkiem bardzo, zwłaszcza starszego syna z tendencją do maszerowania , ale mi to za bardzo nie przeszkadza. Freak control, niestety ze mnie. NA dole mam pralkę , suszarkę, trudno trochę powiedzieć, bo jednak drzwi do pomieszczenia gospodarczego nie ma. Ale nic nie skrzypi i się nie ugina. Mam płytki i panele, temperatura na płytkach nie spada poniżej 19 stopni mimo braku podłogówki. Nie, mniej więcej w 40% szerokości jest ściana nośna w piwnicy technicznej i na tym się opiera, Dom ma szerokość 7m i jest podzielony ową ścianą 3 na 4 m. To są potężne bele drewna, połączone między sobą. Na mur beton. Ale to jest rozwiązanie tylko wtedy jak masz sucho - piasek i woda gruntowa nisko. Inaczej nie polecam. W zeszłym roku poszło 800 kg brykietu, włączając garaż tym razem, tzn moją wolną stojącą przyszłą pracownię, więc suma sumarum na dom mniej, ale ile mniej nie wiem, a prądu za cały rok 9 tys kwh. Z tym, że u mnie non stop chodzi energożerna suszarka do prania - piesek siusia pod siebie i non stop pranie leci i suszenie piernatów. Jakieś 3,5 tys za cały prąd wyszło. Z rekuperacją jest tak, że musi być dobry projekt i wykonanie. U mnie w sypialniach jest cicho, ale już w salonie na drugim biegu nie za bardzo. Na zewnątrz na wyrzutni też słychać na drugim biegu i ponieważ to bliźniak i wylot jest dosłownie metr od okien sąsiada, ostro się martwiłam przez całe lato, kiedy w nocy chodziło na drugim biegu. Ale jakoś nie było zażaleń więc może w środku nie słychać a ja mam nadwrażliwość dźwiękową. Innymi słowy - reku na tak zdecydowanie, tyle że teraz dałabym gdzie indziej wylot A jakbym miała za dużo kasy, to zrobiłabym dwa reku - na sypialnie i na część dzienną zdecydowanie. To nie są kompatybilne miejsca. Mam nadzieję, że pomogłam. Zdrówka życzę i radości z budowania. Jakby co, to pisz.
  23. Kolejne usg jest ok.Czysto. Ale przyplątała się kolejna infekcja żołądka, opanowana już, ale bardzo osłabł. Może się odbije...znowu
  24. Był dziś kominiarz - powoli przygotowuję się do sezonu Zainkasował sumkę, po czym stwierdził - ja wiem, że pani papier potrzebny, ale ja naprawdę nie mam tu po co przychodzić przez następne co najmniej dwa lata. Zapytałam o filtry - podobno byłam pierwsza co chciała się dowiedzieć, tylko - po co to pani? Wie pani, ile tu pieców na węgiel i jaki one syf produkują? Kominy zasyfione na maksa ale właścicieli żadne filtry nie ruszają. Tak czy inaczej temat filtra będzie drążony - do przyszłego roku. Co do genialnych propozycji biokominka dla uroku - one śmierdzą. I nie tylko mi. Ze znajomą się zgadałam, okazało się, że zamówiła sobie taki kominek i odesłała go szybciej niż rozpakowała. Śmierdział. Nie, nie dlatego, że był nowy. Te które ja wąchałam, nowe nie były i śmierdziały jak nieszczęście. Jakiś taki dziwny zapach, i bardzo nieprzyjemny. Tak, wiem, w teorii mają nie śmierdzieć. Piecyki do ogrzewania gazowego ktoś wrzucił. Akurat dookoła mojego poprzedniego mieszkania było sporo budek tym czymś ogrzewanych. Natychmiast jak wchodzę do takiego miejsca mam zawroty głowy i chce mi się wymiotować. Być może jest to mniej trujące niż kominek znowu w teorii, w praktyce nie do zniesienia. Dla mnie. Uciekam natychmiast. Zresztą gaz w kuchence też mi śmierdzi. I nie znoszę tego syku. Obejrzałam dramatyczne zdjęcia filtra z rekuperatora. Też mam rekuperator, nowy filtr wsadziłam jakoś w maju, pod koniec, początek czerwca, w sierpniu był już ciemnoszary. Pewnie od grilla. Jasne, w styczniu będzie czarny, jak wspomniałam dookoła pełno kotłów na węgiel ale różnica między tym moim ciemnoszarym a czarnym mniejsza niż między tym ze zdjęcia i moim. Co do zakazu palenia drewna w kominkach, bo kretyni wędzą mokre. Taka mi się historia przypomniała, opisana przez śp. Joannę Chmielewską. Jak jeszcze była młodziutka i zajmowała się architekturą i budownictwem, zainteresowała się, dlaczego z rynku zniknął przodek Ytonga czyli suporek tak zwany. Bo i ciepły i łatwy w obróbce... Ale okazało się, że krzywy. Zatem zamiast dopilnować aby był prosty po prostu go zlikwidowano. Tiaaa...Nic w narodzie nie ginie. I jeszcze jedna kwestia - zagadałam z kolesiem, co ociepla domy. Standardowa grubość jaką ludzie aplikują sobie na ściany i dach to uwaga - 10 cm. Czyli jak budujesz nowy dom, to musisz - i słusznie - dowalić ocieplenia i spełnić określone warunki ale jak ocieplasz stary dom - to NIC nie musisz.
  25. No dobra, to pytanie wprost do Pana Batury. Dla przypomnienia - bef flat 7. Średnio wychodzi mi 7kg brykietu na dzień. Są dni, gdy idzie oczywiście więcej, czasem nawet 12 kg, ale baaardzo rzadko, zazwyczaj właśnie rozpalam pięć kostek brykietu i dorzucam potem dwie kolejne. A czasem nawet tylko te pięć zostaje i się pali. W domu robi się ciepło błyskawicznie, a do czasu gdy idziemy spać, kominek wygasa, tylko się tli - nigdy nie przykręcam dopływu powietrza, chyba że się za bardzo rozpali, co ostatnio już mi się nie zdarza, zawsze jest pełen dopływ. Nie zależy mi na utrzymaniu ognia przez noc, aczkolwiek potrafię to zrobić, bo w nocy ma być chłodniej. Temperatura ma spaść. Czy ja morduję ten kominek? Dodam, że w instrukcji nie ma mowy o tym, aby palić co dwa dni na przykład.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...