Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Sursum

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    68
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Sursum

  1. Czytam sobie Waszą mało konstruktywną pyskówkę (w sumie pyskówki zawsze takie są) i taka refleksja mnie naszła. Jeśli dom za pół miliona to "pałac" to jak określilibyście taki za dwa miliony albo pięć? Bo przecież takich całkiem sporo powstaje. Pomijam już rezydencje kosztujące milionów naście, bo to jest w skali naszego kraju raczej jednostkowe zagadnienie (i na pewno właściciele takich nieruchomości na to forum nie zaglądną). Jeśli spojrzeć w dane GUS, to średnia powierzchnia użytkowa domu jednorodzinnego w Polsce (nowooddawanego) wynosi obecnie około 150 m2, można więc spokojnie przyjąć, że mówimy o około 180 m2 po podłogach (jeśli nie więcej). Koszt takiego domu to właśnie około 450 - 600 tysięcy, w zależności od standardu, lokalizacji, etc. etc. Czyli hasło "pół miliona" oddaje raczej rzeczywistość polskiej klasy średniej niż hasło "200.000". Pomijając zacietrzewienie, jakie pojawia się w tym wątku, wzajemne animozje, inwektywy i małe złośliwostki, powinniśmy się raczej skupić na tym aspekcie - siłą rzeczy przeciętne ludzkie aspiracje skorelowane będą z przeciętnymi warunkami lokalnymi. Jeśli przeciętnie w RP budujemy domy 150 m2 użytkówki za przeciętnie pół bańki to raczej powinniśmy uwypuklić dystans jaki dzieli dom przeciętny od tego będącego w zasięgu inwestora, który ma mniej zasobny portfel lub też po prostu nie chce zaciągać kredytu hipotecznego. Czyli, mówiąc po ludzku, miast zachęcać (co jest dobre w przypadku uczenia dziecka jazdy na rowerze) pokazywać raczej przepaść dzielącą wyobrażenia czytelników od realiów. W dawnych czasach budowanie rozpoczynało się od "zorganizowania" cegły i cementu. Stanowiło to pierwsze wyzwanie, a dalej budowa "szła". Dzisiaj takie podejście jest niemożliwe, a wielu czytelników cały czas wychodzi z podobnego założenia uznając, że "jakoś to będzie".
  2. to znaczy, że masz podstawę do odstąpienia od umowy zakupu gruntu. Musisz tylko wydobyć od geologa opinię na ten temat z jednoznacznymi wnioskami i zwrócić się w tym temacie do właściciela. A jak będzie rżnął głupa to do sądu
  3. Cała przyjemność po mojej stronie, fakturę prześlę pocztą A tak na serio to pamiętaj o dobrym sąsiedztwie i "dobrym współżyciu" z urzędem. Sąsiad Ci wykarczuje działkę i zadziała reguła wzajemności, inny dostarczy sztachety na ogrodzenie, a jeszcze inny wykopie dół własnym Ostrówkiem. Podatek wpłacaj gotówką u sołtysa (bo ma z tego prowizję), a o namiar na geodetę i innych podobnych poproś w urzędzie. I będzie dobrze. Jednakże nie szalej i pamiętaj, że obszar chroniony nie powstał tam bez przypadek. Jeśli to teren rzeczywiście przyrodniczo cenny to pamiętaj, żeby nie niszczyć go. Budowa w granicach rezerwatu zawsze jest dodatkowym problemem, tak ze względu na jego szczególną ochronę prawną (także prawnokarną), jak i zobowiązania o charakterze moralnym (wobec społeczeństwa i przyszłych pokoleń) pozdrawiam S
  4. Gentoonx nie ucz ojca dzieci robić. Takie manewry standardowo stosuje się w miejscach, gdzie jeszcze nie ma planu, a wiemy, że prawdopodobnie, gdy powstanie, będzie dużo bardziej restrykcyjny. Oczywiście dla biurowca jest to dużo bardziej opłacalne niż dla domku jednorodzinnego, ale zważ, że jest to obszar Natura 2000. Może się okazać, że w przyszłości będzie to jedyna w najbliższej okolicy działka z ważnym pozwoleniem na budowę, co jej wartość wywinduje niebotycznie. W przypadku założyciela tematu będzie musiał po prostu podciągnąć media, zwałować trochę ziemi, i prowadzić dobry dziennik budowy. W skali kosztu inwestycji wydatek żaden, do tego rozłożony na lata. I sprowadzony głównie do papierkologii. Kluczowym jest więc dobry kontakt z projektantem i kierownikiem budowy, który w sposób należyty będzie prowadził dziennik.
  5. Jakie koszty? Ile kosztuje kilka wpisów w dzienniku budowy? I dokonanie kilku czynności, które i tak dokonać trzeba? Powtórzę raz jeszcze: prymat dowodów nad faktami Weź pod uwagę, że w terenach cennych przyrodniczo za kilkanaście lat może być np w ogóle zakaz zabudowy, wówczas wartość samego pozwolenia na budowę liczyć się będzie w setkach tysięcy złotych Z harcerskim pozdrowieniem
  6. Procesy wygrywa się nie prawem materialnym, lecz procesowym. Stąd też ważniejsze jest, jak udokumentujesz "budowę" niż to, jak ją rzeczywiście będziesz prowadzić. Nadzór nie lubi wygaszać pozwoleń na budowę z powodu bezczynności inwestora, a już zwłaszcza jeśli papiery się zgadzają. Dbaj, by co roku był co najmniej jeden wpis w dzienniku budowy (wpisy co dwa, trzy lata są podejrzane i w przypadku zakwestionowania jednego masz problem). O dobre sąsiedztwo też dbaj, bo nie wygasza się budów z urzędu, lecz zazwyczaj na życzliwy wniosek. No i bierz i trzymaj faktury: za geodetę, niwelację gruntu, za mapki do celów projektowych. Aparat fotograficzny najlepszym przyjacielem człowieka, więc dokumentuj każde wbicie szpadla. Przyłącza też można załatwiać rok po roku. W ten sposób możesz spędzić 20 lat i osiągnąć ledwie stan zero. Pamiętaj. Nie fakty lecz dowody. Tako rzecze Ci papuga (bardzo dobra i bardzo droga).
  7. No właśnie. Marzenia o własnym domu budzą się na wiosnę, stąd też teraz mniej zapytań p.t. "czy zmieszczę się w zadanej kwocie ...". Nie ma sensu zamykanie tego tematu, bo zaraz powstanie kolejny, o analogicznym tytule i temacie
  8. Wręcz przeciwnie, ja tych, którzy zbudowali za 200k (a że tacy są, wiem, widziałem tu na forum kilka dzienników budowy, które na 99% są wiarygodne i dotyczą budowy domu w tych granicach cenowych), podziwiam. Naprawdę podziwiam, bo to wielka sztuka. Posłużę się cytatem z własnej wypowiedzi: "Podziwiam te kilka przykładów, gdzie autorzy wybudowali domy właściwie własnoręcznie i za niewielkie pieniądze, ale nie oszukujmy się, to są obrzeża gospodarki rynkowej, chwalebne wyjątki, które z regułą i rzeczywistością mają niewiele wspólnego." I własnie o to chodzi. Nie każdy to Mc Gyver i Adam Słodowy w jednym. Wchodzą tu często ludzie, którzy nie mają wielkich pieniędzy, pracują na kilku etatach lub na obczyźnie, dla których wydatek rzędu 200.000 złotych oznacza życiową decyzję, od której nie ma odwrotu. Zazwyczaj nie stać ich na kosztorysantów, fachową (i płatną) pomoc, forum jest dla nich wyrocznią. Źle bym się czuł, gdyby choć jedna osoba pochopnie za moim podszeptem rozpoczęła budowę, która by ją następnie przygniotła. Chcesz budować za 200.000 złotych? Ok, ale wiedz, że jeden błąd może wywrócić budżet do góry nogami, że będziesz musiał ciąć koszty (także kosztem jakości), że budowa będzie spoczywać tylko na Twoich barkach. Taki jest sens moich wypowiedzi A za pół miliona nie wybuduje się pałacu. To koszt postawienia średniej wielkości domu ekipami pod klucz z dobrym, indywidualnym projektem (także wykonawczym) i zewnętrznym nadzorem.
  9. Wielki dom to też wielkie kłopoty. Znajomy na zimę spuszcza wodę w basenie (umiejscowionym w dobudówce przy domu). Ogrzanie kilkuset metrów sześciennych wody to zbyt duży koszt nawet jak dla milionera. Z drugiej strony jeśli stać nas np na oddzielną bibliotekę, siłownię, a w salonie stoi fortepian, wtedy nawet 500 m2 nie jest metrażem nie do zagospodarowania.
  10. Jutka jak widać dużo planujesz robić ekipami. W takim wypadku lokalizacja budowy ma kluczowe znaczenie, różnica w kosztach między np Warszawą a Podkarpaciem jest bardzo duża. Przykładowo różnica w kosztach prac ziemnych (ale tych końcowych, czyli tarasy, nawożenie humusu, tłucznia pod drogę itp) między tymi, które prowadziłem w moim domu (duże miasto), a tymi prowadzonymi w domku "wiejskim" (głęboka prowincja), była trzykrotna. Na prowincji za usługi geologa (cztery odwierty, sondowanie dynamiczne i kilkukrotne badanie poziomu wód gruntowych przez dwa sezony) zapłaciłem mniej niż za geologa w mieście (dwa odwierty). Tak samo było z geodetą. Już nie mówię o wykończeniówce, bo różnica między np kafelkarzami lub instalatorami to kosmos. Z drugiej strony w mieście łatwiej o speca, jakość budowlańców na prowincji jest często gorsza, bo nie ma po prostu z czego wybierać. Ekipy mają też często lepszy sprzęt. Nie zmienia to faktu, że planujesz duży dom jak na ten wątek. 250 tys. to kwota raczej nie do osiągnięcia. To raczej dom pod wątek "mam kosztorys na 400 tysięcy, jak zejść do 300". Chcesz też go szybko postawić, a pośpiech jest niestety wrogiem budowania oszczędnego. Nie masz czasu, żeby optymalizować technologie, musisz nieraz przepłacić za materiały lub ekipy, bo potrzebujesz tego "na już". A budowlańcy niestety potrafią to wykorzystać. To taka specyficzna branża. Jak przyjdzie sezon, większość złapie dwa razy więcej zleceń, niż jest w stanie obsłużyć i zaczną się harmonogramowe cyrki. Partaczy, leni i oszustów pomijam, mam nadzieję, że na nich nie trafisz, ale często obsuwa jednej ekipy burzy cały harmonogram. GYM nie każdy chce się chwalić swoim domem i prowadzić dziennik budowy. Po co miałbym wystawiać swój na widok publiczny, jeśli nie mam potrzeby się przechwalać? Gentoonx i ten cały dom postawił w 3 miesiące własnymi rękoma? Przecież to się kupy nie trzyma. Arielu Mam za sobą dwie ukończone budowy, trzecią w perspektywie. Jeśli rzeczywiście zbudowałeś dom o tych parametrach i zmieściłeś się w deklarowanym budżecie, przedstaw bardziej szczegółowe wyliczenia. Pozwoli to młodym adeptom na złapanie punktu odniesienia, jakże cennego. Jeśli nie, przestań obrzucać mnie błotem, Twoje zaczepki to dziecinada, do tego pisana słabą, niegramatyczną i pokraczną stylistycznie polszczyzną.
  11. Wielu małych, rodzimych producentów niestety wypadnie z rynku. Niestety mają dzisiaj za mało pieniędzy, żeby lobbować przeciwko takim pomysłom na przepisy. Za kilka lat może okazać się, że nawet cegłę będziemy kupować "u Niemca". Oznaczać to będzie również znaczący wzrost kosztów budowy. Dla budujących systemem gospodarczym, liczących każdy grosz, może się to okazać zabójcze. Wyobrażasz sobie wybudować nawet najprostszy i najmniejszy dom o takich parametrach energetycznych w granicach budżetowych, stojących u podstawy tego wątku?
  12. Podatki, na których Ty sobie przyoszczędzisz, to dodatkowe obciążenie dla tych, którzy je płacą. Po prostu musimy je płacić w wyższej kwocie, bo Ty postanowisz sobie budować "systemem gospodarczym". Jak Ci murarz spadnie z rusztowania, też będziesz go leczyć "systemem gospodarczym"? I z prywatnej kiesy wypłacać rentę?
  13. Ekscytowanie się śrubowaniem wymogów energooszczędności budynków jest nie na miejscu, ponieważ jest to przeprowadzane pod płaszczykiem zmniejszenia emisyjności gospodarki ograniczanie podaży na rynku producentów materiałów budowlanych i zwiększanie bariery wejścia na rynek. W efekcie znacząco zwiększą się ceny materiałów, a wątek dom za 200.000 będzie tylko pobożnym życzeniem z przeszłości. Osobiście mam nadzieję, że te przepisy będą złagodzone, bo to jest efekt lobbingu wielkich producentów budowlanych (głównie zachodnich). A co do wymogu WM .... żaden przepis jej nie wymaga ani teraz ani w przyszłości, ani expressis verbis, ani w sposób dorozumiany. Przeczytajcie sobie przepisy
  14. Niestety się nie zgodzę. Z dwóch przyczyn. Po pierwsze rekuperator za 2500 zł będzie miał zbyt małą wydajność jak na taką powierzchnię (czyli będzie musiał albo chodzić na wysokim obciążeniu albo nie będzie chodził z wystarczającą wydajnością). Mówienie więc, że można taki kupić, jest nadużyciem. Po drugie koszty ukryte - trwałość rekuperatora to kilka lat - komina kilkadziesiąt, - rekuperator wymaga wymiany filtrów, przeglądów, zasilania energią elektryczną (zwłaszcza energia elektryczna potrafi być pokaźnym wydatkiem, wiem, ile płacę comiesięcznie za zasilanie centrali wentylacyjnej w swoim biurze) - dukty również nie mają wiecznej trwałości Już pomijam ten fakt, że we wszystkich znanych mi biurowcach z WM, tam, gdzie jest taka możliwość, pracownicy otwierają okna .... w moim zresztą też, mimo że WM jest wykonana bardzo porządnie i za duże pieniądze. No chyba że robimy to "po polsku", czyli podcieranie się szkłem. Czyli oszczędzamy na jednostce i montujemy ją zbyt małą, filtry wymieniamy za rzadko, nie robimy przeglądów, a samą wentylację ustawiamy na zbyt niski bieg. Tylko że w efekcie za dekadę będziemy mieli grzyba. To zresztą ogólny problem tego forum - brakuje na nim ludzi, którzy określone rozwiązania techniczne stosują od np. dekady. Przeważają wypowiedzi ludzi w trakcie budowy, a wtedy naturalnym jest, że patrzy się przez różowe okulary. Zresztą WM to tylko przykład, takie podejście króluje również w przypadku innych instalacji i w ogóle całego sposobu budowy, co wynika w ogóle z niskiej kultury technicznej w Polsce
  15. Jak dom do 200.000, to może coś alternatywnego? Może dom w kontenerze morskim, wagonie kolejowym albo coś w stylu szopy Waldka Deski? http://wdeska.wordpress.com/ Bo w przeciwnym razie budowanie to kilka lat wyjętych z życiorysu (praca własna), kupowanie materiałów tylko okazyjnie, na wyprzedażach, żerowanie na innych (zazwyczaj korzystanie z darmowej siły roboczej - rodziny) i konieczność remontowania domu już po kilku latach. Śledzę ten wątek od dawna i nie podoba mi się kierunek, w którym on dryfuje (stąd też decyzja o rejestracji i wpisie). Wentylacja mechaniczna w domu do 200.000? Inne wymyślne rozwiązania? Jeśli nie jest się drugim Adamem Słodowym, może to tylko generować frustrację w przyszłości i dodatkowe koszty remontowe. Pamiętacie książki Adama Słodowego? Tam były tysiące projektów dla majsterkowiczów, ale 99,9% czytelników i tak nie była w stanie wyjść poza misia z obrotowymi nóżkami. Pomijając doświadczenia zawodowe mam za sobą budowę dwóch domów (w tym letniskowego), za czasów studenckich remont generalny mieszkania, teraz szykuję się do budowy trzeciego, tego docelowego. Nie wyobrażam sobie poświęcenia kilku lat życia z tych najsprawniejszych tylko po to, żeby harować po pracy na własnej budowie. Kto wychowa dzieci, zadba o współmałżonka, dokształci się zawodowo, wreszcie wypocznie? Czy to ma być stawianie własnej piramidy za życia? Rozumiem sytuację, gdy ktoś mieszka na wsi i nie za bardzo ma wybór, musi sobie po prostu chałupinę postawić. Ale w sytuacji ucieczki pod miasto po co porywać się z motyką na słońce, jeśli nas na to nie stać? Dom musi być również wybudowany i utrzymany w określonej kulturze technicznej. Dzisiejsze oszczędności mogą się zemścić za dekadę, a duża część z nich będzie pozorna. Podziwiam te kilka przykładów, gdzie autorzy wybudowali domy właściwie własnoręcznie i za niewielkie pieniądze, ale nie oszukujmy się, to są obrzeża gospodarki rynkowej, chwalebne wyjątki, które z regułą i rzeczywistością mają niewiele wspólnego. Do tego amortyzacja takiego domu postępuje dużo szybciej niż przeciętnego
×
×
  • Dodaj nową pozycję...