Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

gaga2

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1 146
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez gaga2

  1. tak a propos wykształcenia i wiedzy ogólnej. Swego czasu byłam wraz z moją dalszą rodziną na nartach. Wynajmowaliśmy kwatery u miejscowych górali. Pozanliśmy tam przesympatyczną gospodynię. Okazalo się, że pani ta od urodzenia była głucha, przez długi czas nic nie mówiła, a jedynie chodziła pasać bydło. W wieku kilkunastu lat poszła na służbę do "Państwa" do Krakowa i tam nauczono ją mówić i odczytywać mowę z ruchu warg. nauczono ją też czytać. A że u Państwa była przepastna biblioteka, pani sa spędzała mnóstwo czasu na czytaniu książek. Nie skończyła żadnych szkól.... Za to okazało się, że jest to osoba niezwykle inteligenta, oczytana, z wszechstronną wiedzą, zwłaszcza z zakresu historii sztuki. Szok. A jej słownictwo, sposób wyrażania się - nie powstydziłaby się jej żadna szkoła wyższa. Coi więcej, zakasowała wiedzą mojeo wujka, który był z zamiłowanmia humanistą i miał ogromną wiedzę z zakresu historii. Okazałi się, że przy niej jego wiedza okazała się jednak dośc skromna.... A osoba ta nadal mieszkała na zapadłej góralskiej wsi,. zajmowała się domem... i swoją pasją.... zdobywaniem wiedzy.... Pozdrawiam, gaga2
  2. Zaskocvzyłeś mnie z tym logopedą. W "naszym przedszkolu": jest logopeda, ale wliczony w "cenę". Logopeda na bieżąco śledzi postępy dzieci i jeśli jakieś wymagają ćwiczeń, to wtedy ma osobne zaj ecia dla takjich potrzebujących maluchów. Taką sprawę omówiłabym z logopedą, tym którego masz w "pakiecie" niech się wypowie, czy jest potrzeba osobnych ćwiczeń itp. Pozdrawiam, gaga2
  3. jea, gratulacje kilka dni temu przypadkowo trafiłam w parafii na uroczystość z okazji 65 rocznicy ślubu... nie pozostaje nic innego, jak życzyć i Wam tylu lat w zdrowiu i wzajemnej miłości. Pozdrawiam, gaga2
  4. Lagerfeld, w Twoim zestawie zajęć dla córki brakuje mi jeszcze tych poplarnych w mojej okolicy: szkółki narciarskiej, zajęć z jazdy na łyżworolkach, łyżwiarstwa oraz zajęć plastycznych... Wszystko przed Wami.... Pozdrawiam, gaga2 A co z językiem francuskim to poważnie niedociągnięcie, przecież francuski jest językiem wewnętrznych obrad Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.....
  5. Evva. myślę że Cię rozumiem... pewnego zasobu wiedzy można jednak wymagać od osoby z średuim czy wyższym wykształceniem. Akurat ta geografia mnie ruszyła, bo rzeczywiście mam tutaj dużą lukę.... chociaż jeszcze Sekwanę od Loary odróżniam Ja zawsze jestem lekko sfrustrowana jak widzę się na spotkaniach rodzinnych z moj szwagrem. Gość jest nieprawdopodobnie oczytany, zna łacinę i grekę, zna się na historii muzyki, literatury, historii sztuki, jest miłośnikiem historii Europy itp. W jego obecności to muszę się bardzo pilnować, żeby nie palnąć jakiegoś głupstwa... bo lubi od razu prostować błędy.... Pozdrawiam, gaga2 PS. Swoją drogą to nie wiem za co mam tytuł doradcy i na czym to niby się tak dobrze znam na tym Forum...
  6. hm.... tak myślę.... geografia to moja pięta achillesowa... należę do tego typu kobiet, które zawsze mapę muszą ułożyć sobie zgodnie z kierunkiem jazdy żeby się zorientować jak jechać i gdzie skręcić... moje luki w wiedzy o geografii Europy i świata są porażające... ratuje mnie jedynie to, że trochę po tej Europie pojeździłam więc mniej więcej się orientuję....BTW, to z kim graniczy Ukraina...? Z Czechami ...? A gdzie właściwie jest Krynica Morska ... ? nad morzem, rozumiem ? już od dawna wiem, że nie dostałabym się na studia, które ostatecznie ukończyłam... matury też bym nie zdała...chyba... wstyd mi strasznie że taka ciemnota jestem Może nie oceniajmy pochopnie tych, co wykazują się niewiedzą.... jeśli tylko ptyrafią się przyznać, że się nie orientują. Moim zdaniem gorsi są tacy, co się na czymś nie znają, za to z miną pewną siebie głoszą głupoty jako prawdy objawione... Pozdrawiam, gaga2
  7. lagerfeld, mogło być gorzej.... przecież Twoje dziecię zrezygnowało z tenisa... pozdrawiam, gaga2 PS. Przy drugim dziecku dają zniżki....
  8. Enio, sprawa może być skomplikowana. A czy sąsiedzi kwestionują granicę na gruncie? Sprawy spornych granic na gruncie są rozstrzygane w drodze postępowania rozgraniczeniowego i wtedy biegli geodeci ustalają przebieg granicy (tej która podlega rozgraniczeniu). Jeśli wszyscy zainteresowani wyraża na nią zgodę, sprawa jest zakończona. Jeśli nie - jest kierowana automatycznie do sądu. W toku postępowania rozgraniczeniowego przed sądem sąd może uwzględnić zasiedzenie granicznych pasów gruntu. Wyznaczenie prawne granicy na gruncie bywa skomplikowane, najlepiej jakby jakiś geodeta się wypowiedział w tej sprawie, bo ja nie bardzo wiem jakie dokumenty są bardziej lub mniej wiarygodne. Dla Twojej informacji podam, że sprawa "metrażu" działki jest zwykle jedną z mniej istotnych informacji przy ustalaniu prawnej granicy działki, a właściwie jest często pomijana i ma charakter wtórny. Jest na to szereg orzeczeń Sądu Najwyższego, że przy rozgraniczeniu powierzchnia działki wynikająca z dokumentów nie ma przeważającego znaczenia. Przesłanki rozgraniczenia znajdziesz w art. 153 k.c. Kolejnośc jest taka: najpierw ustala się granicę prawną, jeśl jej ustalenie nie jest możliwe - ustala się ją według ostatniego stanu spokojnego posiadania, a jeśli i to zawiedzie - sąd ustala granicę przy uwzględnieniu wszystkich okoliczności sprawy. Jeśli nie masz zatargu z sąsiadami - sprawa może potoczyć się sprawnie. Jeśli któryś z nich będzie miał wątpliwości zacznie rzucać kłody pod nogi - szczerze współczuję. Ja takie sprawy omijam szerokim łukiem... A co do Twojego geodety: jego zadaniem było chyba wytyczenie budynku a nie wyznaczenie granic działki. On sam nie może tu nic zmieniać, Ty zresztą też. Pozdrawiam, gaga2
  9. hm..... Krasowy...... to po sąsiedzku z Imielinem Co prawda inna gmina a nawet inny powiat, ale prawie tuż za rogiem. Pozdrawiam, gaga2
  10. hm..... Krasowy...... to po sąsiedzku z Imielinem Co prawda inna gmina a nawet inny powiat, ale prawie tuż za rogiem. Pozdrawiam, gaga2
  11. a ja myślałam, że to taka swoista przypadłość mojego małego.... potrafił zagadać instruktora i swój strach przed jazdą... no ale to już w przypadku nart mamy za sobą. Pozdrawiam, gaga2
  12. to niekoniecznie jest tak... im młodsze dziecko tym mniej podatne na instynkt grupowy.... moje dzieci nie mają problemu w wyrażeniu swoich preferencji lub braku zainteresowania. Ale też i od maleńkości były zachęcane do wyrażania swojego zdania w sprawach które ich dotycża... oczywiście w granicach rozsądku.... Dlaczego zakładasz, że Twój czterolatek będzie chciał chodzić na wszystkie zajęcia? A jak żadne nie będą mu odpowiadać? A może da się zrezygnować z zajęć po jakimś czasie (Np. u nas odpłatność za zajęcia dodatkowe jest rozliczana raz na miesiąc lub raz na kwartał). Pamiętam, jak kiedyś wpadłam na pomysł, żeby mój may rozpoczął naukę pływania. w wieku 3,5 roku. Byliśmy na trzech zajęciach i było oczywiste, że mu to nie pasuje i już, że boi się wody. Zrezygnowaliśmy. Za to tej wiosny, jak mój mały skończył 7 lat, zapisałam go na kurs pływania (oczywiście najpierw z nim o tym rozmwawiałam, czy jest zainteresowany) i teraz dzieciak ma ogromną frajdę, uwielbia chodzić na basen i nawet mu nie przeszkadza to, że zajęcia są w soboty i niedziele o 8.00. Zresztą podobnie było z nartami. W wieku 5 lat mój mały nie wykazywał większego zainteresowania, więc daliśmy mu spokój, teraz już szaleje na nartach. A moja córka "zaskoczyla" na narty w wieku niespełna czterech lat... Uważam, że dziecku należy przedstawić ofertę, pokazać na czym ma polegać zabawa (nauka) ew. przyjść na zajęcia pokazowe czy pierwsze 2-3 zajęcia i potem, po rozmowie z dzieckiem - podjąc decyzję. Podsumowując: nic na siłę, zawsze pytaj dziecka czy chce, obserwuj czy nadal jest zainteresowane i ew. podejmuj decyzję o kontynuacji czy rezygnacji. Oczywiście to moje podejście, niekoniecznie jedynie słuszne i chyba jednak dość nietypowe... Pozdrawiam, gaga2
  13. Lagerfeld, ja należę do tej grupy rodziców, którzy są przeciwko nadmiernej edukacji dzieci, zwłaszcza w wieku przedszkolnym. I wyznaję zasadę, że to sam zainteresowany powinien móc się wypowiedzieć w sprawie. Nawet czterolatek. Rytmika jest dla takich maluchów bardzo potrzebna, w "naszym" przedszkolu praktycznie wszystkie dzieci są zapisane na rytmikę i dobrze. Ale reszta zajęć? Czy to nie za dużo dla czterolatka? A może Twoje dziecię ma już wyrobiony pogląd, czy chce tych dodatkowych zajęć? Np. moja mała nie wyraziła zainteresowania tańcem, i dobrze. Najważniejsze, żeby rzecz nie odbywała się pod przymusem... Za to mój starszy syn sam zażądał zapisania na zajęcia z angielskiego w przedszkolu (mimo że chodził na kurs Helen Doron) bo bardzo mu się podobały a Pani z angielskiego stała się jego najukochańszą Panią w przedszkolu... Gdyby to chodziło o moje dzieci, to nie zapisywałabym je na żadne judo, tenis czy taniec w wieku 4 lat, chyba że samo by mnie o to poprosiło. Na kursy Helen Dorn zapisałam dzieci m.in dlatego,. że było to dla nich wprowadzenie do przedszkola, a po kilku zajęciach dzieci na tyle polubiły te zajęcia, że teraz jest dla nich oczywiste, że będą kontynuować naukę w kolejnych latach. Pozdrawiam, gaga2
  14. Mój teść prowadzi taki zeszyt powiedzonek. Naszym obowiązkiem jest zadzwonić do niego, jak nasze pociechy powiedzą coś śmiesznego, a on to wszystko skrzętnie zapisuje. Ja jeszvcze nie widziałam tego zeszytu.... Pozdrawiam, gaga2
  15. i jeszcze dialog babci wtedy z moim 1,5 rocznym synkiem. Na widok nadjeżdżającego auta: S: o, brum, brum B: to jest auto, powiedz, auto. S; brum brum B. Auto, powtórz za mną: au ---- to----- S: au------ to--- B. a teraz jeszcze raz: auto S. brum brum
  16. w tym samym stylu: Moja czterolatka w czasie jazdy samochodem... - tatusiu, a ja wiem co to jest "jujej" - ... tak kochanie..? - jinijka po angiejsku
  17. gaga2

    słownik forum

    poropterm... rozmakający
  18. jea, nie płacz.... nie uraziłeś... niestety przez monitor nie widać mojego z lekka kpiącego uśmiechu... i dlatego tak poważnie to wyszło... a u nas w skrócie to było tak: przed rozpoczęciem budowy - wszystko było OK. Przed rozpoczęciem - tzn. przed rozpoczęciem rozmów o wyglądzie przyszłego domu..... w czasie prac projektowych daliśmy powód do rozrywki dla całej bliższej i dalszej rodziny, kłócąc się o ścianki przesuwane o 30 cm w prawo lub w lewo, itp... potem była choroba J. i wtedy przeżywaliśmy wzrost uczuć wzniosłych wszelakich... potem była euforia, bo stawiano ściany domu.... potem był... no taki czyściec w okolicach prac wuykończeniowych, aż wreszcie szczęśliwie dotarliśmy do obecnego stanu niebiańskiej błogości i szczęścia. Pozdrawiam. gaga2
  19. Pytanie jest tendencyjne, bo sugeruje że tylko żona ewentualnie się zmienia. A co z facetami? pozdrawiam, gaga2
  20. Herne, z mojego doświadczenia wynika, że samo "staranie się" bez wyjaśnienia przyczyn kryzysu nie bardzo ma sens. Bo zadawnione i uśpione konflikty wyjdą wcześniej czy później. Nie ma chyba lepszej metody jak sobie nawzajem szczerze opowiedzieć o swoich emocjach, tych negatywnych także, ale z pozycji "Ja" tj. np. że ja czuję się zraniona, gdy ...." , że mnie denerwuje...", że ja czuję się niepewnie, gdy... , "bardzo mnie zabolało, gdy... itd. To prowadzi do wzajemnego zrozumienia, bez niepotrzebnego oskarżania... Podobno chodziliście razem do psychologa. Może nauczono Was, jak wyrażać swoje uczucia i życzenia ? Wcale nie uważam, że pozostawanie ze sobą na siłę jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Ale jednocześnie twierdzę, że należy dać sobie szansę i podjąć trud i wysiłek w zrozumieniu się nawzajem. Sama mam w wśród znajomych ze środowisk duszpasterstwa akademickiego przykłady małżeństw, które się rozpadły. I nie ma sensu ich "sklejać", bo sprawy zaszły za daleko. Ale dla każdego z tych ludzi rozwód był osobistą porażką i zwyczajnie żródłem cierpienia. W czasie naszego kryzysu też były okresu "spokoju" czy "starania się" ale szybko i tak kończyły się jakąś awanturą, gdy któremuś z nas wyczerpały się dobre chęci.... teraz jest zupełnie inaczej, od czasu do czasu są jakieś spięcia, jak to chyba w każdym małżeństwie, ale są one szybko wyjaśniane, przechodzą jak wiosenna burza i ślad po nich szybko zanika.... . Nie "musimy" się specjalnie starać, bo "naturalnie" mamy dla siebie dużo czułości, zrozumienia i szacunku. To się bierze samo z siebie, a właściciwe bierze się z naszej, może nieco dojrzalszej miłości... Podobno każdy kryzys małżeński może przyczynić się do zacieśnienia więzi między małżonkami, do osiągnięcia większej dojrzałości życiowej, bo doświadczenie kryzyku uczy pokory i wyrozumiałości. Zatem życzę Ci, abyście z żoną przetrwali ten kryzys tylko po to, by po pewnym czasie odkryć, że łączy Was głębsza więź niźli się to Wam początkowo wydawało. Pozdrawiam, gaga2
  21. mam takie samo zdanie jak Mariusz, tylko odsetki zamieniłabym raczej na karę umowną.... za każdy dzień zwłoki Tylko takie warunki trzeba wynegocjować, a to zależy nie tylko od siły przekonywania, ale i pozycji ekon. względem producenta. Pozdrawiam, gaga2
  22. MARKOG, doskonale Cię rozumiem. Niestety mój dostawca energii el. od początyku stosuje zasadę prognozowana. "Dzięki" temu w marcu musiałam dopłacić nagle ok. 3000 zł, a na podstawie zużycia zimowego wyliczono taką prognozę, że w tej chwili mam nadpłatę ponad 2400 i będę ją rozliczać aż do kończ okresu rozliczeniowego. pozdrawiam, gaga2
  23. Zgodnie z obietnicą wklejam kilka fotek. http://img169.imageshack.us/img169/6444/zdjcie0051tp8.th.jpg http://img245.imageshack.us/img245/5862/zdjcie006nx6.th.jpg http://img124.imageshack.us/img124/5370/zdjcie007ab7.jpg Pozdrawiam, gaga2
×
×
  • Dodaj nową pozycję...