
mordka
Użytkownicy-
Liczba zawartości
52 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez mordka
-
O nie, ja tego unikam jak ognia! Długi czas przy synku musiał ktoś siedzieć gdy zasypiał, na szczęście już mu minęło. Córeczce się to parę razy zdarzyło, ale u niej to się zmienia jak w kalejdoskopie. Nie zawsze jesteśmy w domu oboje z mężem wieczorem i wtedy takie asystowanie obojga rodziców byłoby niemożliwe. Może jestem niedobrą matką, ale zawsze miałam opory przed takim usypianiem dzieci. W czasie kiedy syn tak usypiał zasypianie wydłużało się coraz bardziej, wieczór był w końcu stracony. Mam nadzieję, że już to nie wróci.
-
Żarty rysunkowe
mordka odpowiedział ponury63 → na topic → Stowarzyszenie budujących poetów - dział imienia ponurego63
A ja lubię taki żarcik rysunkowy: Na 1 obrazku: sportowiec, niebywale umięśniony, po prostu jakby arbuzy nosił, w koszulce bez rękawów, karczycho się wylewa z niej. Obok stoi mniejszy facecik też w sportowym ubranku. Trener. Trener mówi: no już nie mogę, ciągle nas tylko oskarżają o te sterydy, że się faszerujemy, wciąz tylko te fałszywe oskarżenia. Na 2 obrazku: sportowiec wybucha płaczem, leją się łzy jak grochy. A trener mówi: przestań, nie mogę patrzeć, jak kobieta płacze. ) -
Kurczę, ja mam dzieci 1,4 i 3,2 i (przeciwnej płci) i już żałuję, że nie mają osobnych pokoi. W przypadku takich maluchów to chodzi o perturbacje z zasypianiem. Najpierw musi zasnąć córcia, a jak ona juz śpi, to kładzie sie synek (starszy). Z nią mamy teraz trochę problemów, codziennie nie bardzo chce iść spać, codziennie jest inna "technika", a mały musi czekać, aż siostrzyczka się namyśli. Bo on kładzie się do łóżeczka i zasypia sam. Uff, mówię Wam meksyk. Może coś poradzicie. Boję się, że jak ich jednocześnie położę do łóżek, to zajmą się zabawą i znowu będzie problem. A może coś poradzicie? A na pytanie główne w tym wątku ja odpowiem: ja nie zadawałabym sobie tego pytania. Gdybym tylko miała możliwość umieściłabym dzieci w osobnych pokojach. No, chyba że takie starsze dzieciaki CHCĄ być razem w pokoju. Pozdrawiam
-
Witajcie dziś po dość długiej przerwie zajrzałam na forum, odszukałam moje stare wątki i bardzo mi miło, że tak wiele osób zainteresowało się moim problemem. Nawet nie spodziewałam się, że tak długo będą pojawiały się odpowiedzi. Kochani, bardzo Wam wszystkim dziękuję za słowa otuchy, zachęty a czasem przestrogi. Widać po tym jednym wątku, że podejście do budowania i finansowania budowy może być bardzo różne. Także rady, jakie otrzymałam są przeróżne. Większość z Was odradza branie dużych kredytów, ale są tacy, którzy zachęcają do brania spraw w swoje ręce i korzystania z kredytów. Teraz parę słów o tym, co się u mnie dzieje. Nadal mieszkamy w swoim mieszkaniu, nie kupiliśmy działki, nie zbliżyliśmy się w żaden sposób do swojego domu. Postanowiłam na razie nieco się uspokoić, nie porywać się z motyką na słońce. Jednak mój mąż coraz częściej nawiązuje do mojego pomysłu, mam wrażenie, że nie widzi już tego jako niespełnialnej mrzonki, tylko raczej jako dość realny, acz dość odległy w czasie plan. Chcę go namówić na parę wycieczek w kierunku południowym w celu obejrzenia okolicy, może gdzieś nam się spodoba. Stwiedziłam, że musimy zaczekać, aż zbierzemy chociaż pieniądze na kupno ziemi, a potem możemy się zastanawiać, co dalej. Mamy pieniądze w mieszkaniu, mamy też w dalszej perspektywie inne mieszkanie (niezręcznie mi mówić i spadku). Trzeba więc zaczekać i wykorzystać to, co będzie można i co pomoże nam samym sfinansować budowę (pomniejszając kwotę kredytu). W ostatnich miesiącach okazało się, że nasz synek ma skłonności alergiczne, jest na przykład uczulony na roztocza oraz na różne pyłki. Ubiegły rok przechorował dość ciężko i wtedy zaczęło się częściej pojawiać w naszych rozmowach słowo "przeprowadzka". Nasze mieszkanie jest położone przy ulicy osiedlowej, bardzo się w nim kurzy. Także rośliny w okolicy są z tych, na które Szymek jest uczulony. Poza tym córeczka rośnie (ma już rok i 4 miesiące) i obydwoje są bardzo ruchliwi no i jednak mają trochę tego swojego "majątku", potrzebują miejsca. Wiem, że ludzie mieszkają w znacznie gorszych warunkach niż my, ale ostatnio zaczęło mi doskwierać to, że nie mają swoich pokoików. Mamy trochę problemów z wieczornym zasypianiem małej i w takich przypadkach cała organizacja usypiania obojga w tym samym pokoju staje się uciążliwa. Wczoraj wzdychaliśmy zmężem, o ile prościej byłoby, gdyby mieli swoje pokoje. Nie trzeba byłoby kombinować aby Szymek czekał, aż zaśnie Jagoda i dopiero sie kładł. Teraz tak jest. Jeszcze nie próbowałam kłaść ich razem i wychodzić. Obawiam się, że zajęliby się zabawą, a nie spaniem. Tak to wygląda. Trochę Was pozanudzałam, ale taki już mam charakter Aha, być może w perspektywie kilku miesięcy poprawi się nieco nasza sytuacja finansowa (ew. moja podwyżka), więc wszystko znowu się troszkę zmieni na lepsze. I tak krok po kroczku ... Serdecznie Was pozdrawiam i jeszcze raz wielkie dzięki za wszystkie rady. Nie porzucajcie mnie, piszcie nadal. Mordka P.S. Szczególnie dziękuję Tobie Darth Maul za tak zdecydowane podniesienie mnie na duchu. Pozdrawiam
-
Teksty - debeściaki - konkurs
mordka odpowiedział ponury63 → na topic → Stowarzyszenie budujących poetów - dział imienia ponurego63
"Kumpel z wojska czy z roboty?". Tekst z filmu Monidło -
Mój najpi?kniejszy dzie? w ?yciu - konkurs
mordka odpowiedział Redakcja → na topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Te najpiękniejsze dni... było ich trochę 1. Na pewno dzień naszego ślubu. Były to jednocześnie imieniny mojego Męża, a więc godziło się dać mu jakiś prezent. Sporą paczkę po kryjomu do kościoła dostarczyła moja mama, a Paweł ją rozpakował tuż po życzeniach i wyskoczyła z niej ... piłka do nogi. Kiedyś mi powiedział, że nigdy nie dostał piłki do nogi w prezencie, a marzył o takiej. Miała to być "futbolówka piątka", cokolwiek to znaczy. I była. Potem była balanga w domu, imieninowa, nie weselna, a ja po kryjomu się ugadałam ze świadkiem, żeby gości nakłonił do wyjścia o jakiejś ludzkiej porze, bo zaraz rano jechaliśmy do Paryża. Spisał się świadek, mąż nic nie wiedział. 2. Dni narodzin moich dzieci. Szymeczek ma dziś prawie 3 latka, Jagódka prawie roczek. Często myślę, jak bardzo chciałabym, aby się jeszcze raz narodziły. Po to, abym je mogła raz jeszcze na tym świecie przywitać, wiedząc już, jak wspaniałe maluchy z nich wyrosną, jak bardzo będę je kochać. Trudno to wyjaśnić, ale to jakoś tak, że wtedy przybywały jako nieznani przybysze, a dziś chciałabym je jeszcze raz przywitać jako tych, których kocham najmocniej, jak się wita najdroższych ludzi wracających z długiej podróży. 3. Dzień, w którym mój synek przytulił mnie mocno i powiedział "kocham", sam a nie zmuszany maminym dopytywaniem. A nie wiem, czy nie jeszcze bardziej ten dzień, w którym to samo powiedział swojej siostrzyczce. Albo jak kiedyś (kiedy maleńka była jeszcze bardzo maleńka), kiedy zobaczył jadącą w naszym kierunku ciężarówkę (nie wiedział, że dzielą nas od niej metalowe słupki), zasłonił swoim dwuletnim ciałkiem jej wózek i krzyczał: "Nie jedź, moja Jadoda!" To są moje najpiękniejsze dni. Następne wciąż przede mną. Nagroda! PROSIMY O ADRES [ Ta wiadomość była edytowana przez: Redakcja dnia 2003-03-11 15:38 ] -
Absurd na budowie - konkurs na niedorzeczno?ci
mordka odpowiedział Redakcja → na topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Ja nie mieszkam jeszcze we własnym domu, ani nawet nie buduję, ale 3 lata temu wprowadzałam sie do pierwszego własnego mieszkania. Też zdarzyło się kilka absurdalnych sytuacji. 1. podłączono nam telefon. Podpisano z nami umowę na ten telefon. Oznajmiono, że koszt podłączenia pokryła spółdzielnia mieszkaniowa z wkładu budowlanego, który my wnieśliśmy. A nawet, że spółdzielnia nadpłaciła i dlatego teraz my nie będziemy musieli opłacać naszych rachunków telefonicznych aż do wyczerpania tejże nadpłaty. Nie powiem, nawet nas to ucieszyło, gadaliśmy za darmo przez jakieś pół roku. Minęły dwa lata i otrzymaliśmy ze spółdzielni zestawienie kosztów całkowitych naszego osiedla (tzw. rozliczenie inwestycji) i informację, ile musimy dopłacić do naszych mieszkań. Jeśli chodzi o mieszkanie, to mam 2 złote za metr do zwrotu (całe 90 zł dla mnie). Niespodzianką było natomiast, że mam zapłacić ... 1500 złotych za podłączenie telefonu. Już ponad pół roku staram się zrozumieć o co w tym chodzi. 2. sprawa też dotyczy rozliczenia inwestycji. W momencie podpisywania umowy na mieszkanie proponowano nam również garaż. Nie reflektowaliśmy, a spółdzielnia się nie upierała. Garaż kosztował 30 tys. Za jakieś pół roku przyszło pismo, że garaż jest teraz obowiązkowy, bo jak nie kupimy, to nam nie wydadzą przydziału na mieszkanie. Że podobno jest taki przepis, który mówi, że kupując mieszkanie muszę kupić też garaż (gucio prawda, to oni mają obowiązek ZAPEWNIĆ miejsce postojowe do każdego mieszkania). Cena wynosiła już 24 tys. Jako, że staliśmy się właścicielami samochodu (wartego 1/4 tegoż garażu) zdecydowaliśmy się go jednak kupić. Po rozliczeniu inwestycji okazało się, że garaż kosztował jednak ... 27.200 zł. Początkowa cena 30.000 była dość bliska prawdy, obniżono ceny, aby skusić więcej osób po prostu. 3. ostatnio zepsuł się nam domofon. Przyszedł człowiek, obejrzał i stwierdził, że zepsuty. On wymieni. Pytam, za ile. On na to: koszt aparatu pokrywa spółdzielnia, ale koszt słuchawki pokrywa lokator. Niech mi ktos wyjaśni, dlaczego??? -
Jesteś szczęściarzem, że możesz mieszkać w tak pięknym miejscu i utrzymać się tam. Ja mieszkam w Warszawie, mam tu pracę, która daje utrzymanie mojej rodzinie i nie wierzę, że mogłabym zamieszkać gdzieś nad morzem lub w górach i zapewnić rodzinie byt. Może to kwestia odwagi, decyzji, pragnienia, ale nie stać mnie na to.
-
Kodi, mieszkam w W-wie od dawna, ale nie jestem Warszawianką. Nie zabolało mnie jako Warszawiankę, tylko dlatego, że reakcja była niadekwatna do zdarzenia. Można kolegę sprowadzić do pionu za post nie na temat, ale objeżdżanie za to, że to akurat zdjęcia z W-wy to chyba nie jest fajne. Jakby ktoś to zamieścił zdjęcia z Niepołomic (wiem, że są tu osoby tam mieszkające lub budujące) na pewno nie byłoby tak gwałtownej reakcji. Jak wspomniałam mieszkam w Warszawie od dawna i nie wstydzę się przyznać, że kocham to moje miasto. Nie za piękne budynki, ale za to, co mi dało i co tu przeżyłam. Dlatego być może takie reakcje mnie smucą. Pozdrawiam mordka
-
Kodi, mieszkam w W-wie od dawna, ale nie jestem Warszawianką. Nie zabolało mnie jako Warszawiankę, tylko dlatego, że reakcja była niadekwatna do zdarzenia. Można kolegę sprowadzić do pionu za post nie na temat, ale objeżdżanie za to, że to akurat zdjęcia z W-wy to chyba nie jest fajne. Jakby ktoś to zamieścił zdjęcia z Niepołomic (wiem, że są tu osoby tam mieszkające lub budujące) na pewno nie byłoby tak gwałtownej reakcji. Jak wspomniałam mieszkam w Warszawie od dawna i nie wstydzę się przyznać, że kocham to moje miasto. Nie za piękne budynki, ale za to, co mi dało i co tu przeżyłam. Dlatego być może takie reakcje mnie smucą. Pozdrawiam mordka
-
Kodi, a fe! zdjęcia nie na temat, ale żeby od razu tak się zajeżać? Nie każdy musi kochać stolicę, ale może niektórzy kochają. Pozdrawiam mordka
-
Sylwia, a czy jeździsz na tę działkę przez Piaseczno? mam na myśli nie tę główną drogę, przedłużenie Puławskiej, tylko tę odbijającą w prawo? Czy na niej nie ma korków, bo osoba, która mieszka pod Sierzchowem tak mi powiedziała. Czy w Twojej okolicy są już jakieś domki? Czy to nie jest pustkowie? Pytam, bo kiełkuje mi pomysł wybrania się tam (jeszcze pozostaje namówić ślubnego). Pasuje mi ta okolica, bo pracuję na Kabatach, a mąż na Stokłosach. Buźka (sorry, Mordka )
-
6115, rozważałam ten Głosków. Jak długo się stamtąd jedzie do W-wy? Ja pracuję na Ursynowie. Czy ty też będziesz dojeżdżać do W-wy? A powiedz mi, jak z uzbrojeniem tej Twojej działki? Pozdrawiam mordka
-
Tak, pracuję w Świecie Książki. Już od 5,5 roku. Świetna firma, mogę z czystym sumieniem polecić jako pracodawcę. Pozdrawiam mordka
-
lolu, ja znam tę książkę, wydało ją wydawnictwo, w którym pracuję. Jest to naprawdę przepiękna rzecz. Teraz można oglądać te fotografie w Galerii Mokotów w Warszawie. Pozdrawiam mordka
-
am, to ciekawe, co piszesz. Co prawda 117 cm to trochę za dużo, ale powiedz mi, jaki jest kolor tego stołu i jak się nazywa. Znajdę go sobie na stronie IKEA. Byłam tam niedawno, jeden stół mi się bardzo spodobał, ale jest w ogóle nie rozkładany. Byłam już prawie zdecydowana go kupić, bo naprawdę piękny. Ale przecież czasem trzeba przyjąć parę osób w domu, nie? No więc czekam na te dane o Twoim stole. Myślę też o wykonaniu stołu u stolarza. Może ktoś z Was może polecić dobrego? Pozdrawiam mordka
-
Belu, byłam w Conforamie, ale nie mają tego, czego szukam. Niestety. Męża nie dało się namówić, ale bardziej to ja sama ostygłam w zamiarach, bo niestety nasze finanse teraz nie stoją najlepiej. Myślę, że najpierw muszę mieć przynajmniej gotówkę na zakup działki. Ostatnio moje dzieci sporo chorowały (zwłaszcza dwuipółletni synek), więc zdałam sobie sprawę, że nie można planować finansów na styk, zawsze mogą wskoczyć nagłe i nieprzewidziane wydatki, na przykład lekarze i lekarstwa. Tak jak ostatnio. Pozdrawiam Cię, miło mi, że pamiętałaś. ))
-
Moi drodzy. Chcę kupić stół i krzesła do mojego mieszkania, w którym mieszkam już 2,5 roku, a takowych nie posiadam. Jeszcze dwa miesiące temu myślałam, że już lada chwila będę zmieniać mieszkanie na większe lub budować dom (taka mnie naszła nagła ochota), ale teraz zdałam już sobie sprawę, że to tak szybko nie nastąpi. Postanowiłam więc jednak włożyć jeszcze trochę serca w moje maleńkie M-3, a to serce będzie się wyrażać w stole, krzesłach, nowych zasłonach (pięknych, że ho ho, już je szyją) oraz zdjęciach w ramkach, które powieszę na ścianach. Myślałam, że stół to rzecz prosta, ale niestety, nie mogę znaleźć takiego, jakiego szukam. Ma być okrągły, średnica najwyżej 100 cm, ale żeby się rozkładał co najmniej do 180 cm, a im więcej, tym lepiej. Ale jest warunek: ma być na 4 nogach. Niby takie oczywiste, a jednak nie. Wszystkie stoły rozkładane do takiej długości, jakie spotkałam, były osadzone na jednej grubaśnej nodze, która na dole rozchodziła się w taki krzyżak. A ja takiego nie chcę. Ma mieć cztery zwykłe nogi. Podpowiedzcie mi, gdzie w Warszawie mogę dostać taki stół, albo gdzie są sklepy meblowe z dużym wyborem stołów. Ja nie budująca, ale może mnie nie zignorujecie. Please! Pozdrawiam Mordka
-
Oto temat dla mnie! Byłam molem książkowym przez całe lata. jakoś się tak porobiło, że w ostatnich latach nieco mniej czytam, ale stale jest to dla mnie "ziemia obiecana". Kiedyś tam na pewno wrócę. Teraz polecę Wam moje ulubione lektury, z pewnością przez wielu już znane i lubiane: 1. "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa - zawsze u mnie na pierwszym miejscu 2. "MW" Waldemara Łysiaka - z wiekiem przekonuję się, że z niego nie wielki pisarz, tylko coś z grafomana, plagiatora i hochsztaplera, a ostatnio także radykała politycznego, a tych nie lubię zanadto. Ale ta książka została we mnie i wracam do niej często myślami. Poza nią przeczytałam prawie wszystkie wydane do lat 80, ale to ona utkwiła we mnie najbardziej 3. "Wstęp do imagineskopii" Śledzia Otrębusa Podgrobelskiego - nawet nie warto recenzować, trzeba samemu przeczytać. Tego rodzaju humoru i kwintesencji absurdu nie podejmuję się opisać 4. a propos absurdu - "W oparach absurdu" Tuwima i Słonimskiego. Przednia rozrywka 5. z lektur dzieciństwa i wczesnej młodości - "Błękitny zamek" L.M.Montgomery. Wolę od Ani z Zielonego Wzgórza, nieraz krzepiła mnie ta książka w godzinach samotności i w najgłebszej chandrze. Jednej nocy przeczytałam ją ... dwa razy 6. Oczywiście Mikołajek, wszystkie części. Rozrywka dla każdego, w każdym wieku odnajduje się coś innego w tych historyjkach 7. "Trzech panów w łódce nie licząc psa". Kurczę, znowu do śmiechu. 8. "Świat według Garpa", wiem, może to nie jest literatura na nagrodę Nobla, może nawet nie na NIKE, ale swego czasu mnie bardzo wzruszyła ta książka To oczywiście nie wszystko, ja mogę tak długo.
-
Verso, dziękuję za twórczy wkład w naszą rozmowę. Nie rozumiem tylko, dlaczego temat aborcji wkładasz do jednego kosza z tematem dzieci. Przecież po aborcji dzieci nie ma, a jak aborcji nie ma, to dzieci są. Właśnie spędziłam z nimi w domu całe 9 dni, podczas których nie pracowałam i mogę Ci tylko powiedzieć, że tego dzisiejszego smutku i płaczu mojego synka, jak zobaczył, że wychodzę do pracy do tej pory nie mogę zapomnieć. I pozostaje mi tylko pożałować tego, kto nie zazna małych ciepłych rączek obejmujących za szyję i słodkiego głosiku wyśpiewującego przez cały dzień jedyną (pierwszą!) "nauczoną" piosenkę. W sieci jest wiele forów na różne tematy, nie musisz tu zaglądać. Nawet na tym forum dzieci są tylko jednym z tematów pobocznych. Więc nie chrzań, że się tak niechrześcijańsko wyrażę, ok?
-
Bardzo pomysłowe! My niedługo musimy się wybrać na pierwszą kontrolę. Zęby myjemy od dawna, ale bardzo lubimy słodycze, toteż obawiam się wyników kontroli. Ach, te słodycze. Bardzo chciałam, żeby moje dziecko jak najdłużej nie miało z nimi kontaktu, a potem żeby jadło je w rozsądnych ilościach, najlepiej raz w tygodniu. Na razie nam się nie udaje. Synek przepada za słodyczami i potrafi naprawdę rozpaczać, jak mu się odmawia. Ja czasem znoszę te jego płacze, nie ulegam, ale czasem jednak daję mu słodkości. Nie wiem, jak mu to ograniczyć.
-
Kochany urwisek Po prostu poznawał świat, zaczynając od kuchni. Czy zrobił sobie jakąś krzywdę? Mam nadzieję, że nie. Oczywiście wszyscy chcieliby mieć dzieci ciche, spokojne, posłuszne, nie mające własnego zdania. A gdy owe dzieci dorosną, to mają być ludźmi pewnymi siebie, z wielką siłą przebicia, mającymi zawsze swoje zdanie i potrafiącymi je przeforsować. Kiedy mały człowiek ma wiedzieć, że czas już stać się dorosłym człowiekiem i nie musi już siedzieć w kącie, a przeciwnie, brać się za bary ze światem? Zawsze mnie intrygowało to, jak bardzo różnią się oczekiwania tego świata w stosunku do dzieci i do dorosłych ludzi. Pozdrawiam Mordka
-
Gabi, no to gratuluję! Mój Szymcio pójdzie do przedszkola dopiero za rok we wrześniu, ale ja już dziś to wykorzystuję mówiąc mu, że dzieci w przedszkolu to muszą umieć to i to i jeść ładnie i dzielić się zabawkami itp, itd. On na razie bardzo chce iść do przedszkola, więc się tym przejmuje. Pozdrawiam
-
Tanie kredyty 8% o sta?ym oprocentowaniu :)
mordka odpowiedział MariuszP → na topic → Prawo i finanse
No Ameryki to tu nie odkryto, że na kredycie najlepiej wychodzi bank. Przecież to jest produkt, który od banku kupujemy. Ale jest to produkt dla ludzi i nie widzę w tym nic złego i nierozsądnego, że się z niego korzysta. Ja w życiu zakładam zawsze dość optymistyczny rozwój wydarzeń. Mniej więcej się czuje, jaka jest sytuacja, w jakiej firmie się pracuje, jaką się ma pozycję. Ja byłam na dwóch urlopach macierzyńskich, praca na mnie czekała, więc raczej zakładam, że jestem potrzebna tej firmie. Gdybym myślała inaczej, gdybym zawsze brała pod uwagę wresję pesymistyczną, to czy rozsądne byłoby na przykład decydowanie się na dzieci? To jest dużo poważniejsza decyzja niż wzięcie kredytu w banku, a jakoś tak łatwiej ludziom przychodzi. Pozdrawiam Mordka -
Hej Agus, zacznijmy od tego, że cierpisz na dzieciowstręt. W takiej sytuacji, to dzieci przeszkadzają we wszystkim, nawet w jedzeniu śniadania. A jeśli się na tę dolegliwość nie cierpi, a odwrotnie, cierpi się na dzieciofilię, to jest zupełnie inna sprawa. Wtedy nawet pomagają. Aby Cię nie załamywać powiem tylko, że ja jeszcze nie buduję, tylko marzę. I przyznam szczerze, że myślałabym poważnie, czy moje dzieci nie ucierpiałyby, gdyby budowa się rozpoczęła. Ale są tu ludzie, którzy mają trójkę i budują. Da się, jeśli się chce. A dzieci są jednym z bodźców, które nas napędzają do tego, aby poprawiać warunki życia. Przynajmniej u mnie tak jest. Odkąd urodziła się córeczka nieustannie myślę, jak wyrwać się z tego ciasnego mieszkanka. A w ogóle to polecam dzieci. Gdybyś zobaczyła te słodkie pyszczki, jak rano się budzą i jedno mówi: "cię dać mamusi buziaćka", a drugie tylko się śmieje i mówi "bababa", bo więcej nie potrafi, to serce by Ci drgnęło. Na pewno jeszcze kiedyś drgnie.