Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Heimnar

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    288
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Heimnar

  1. Grałem dawno temu i do tego sporo. Wszystkich systemów chyba nawet nie spamiętam...ale spróbujmy: -Warhammer (pierwsze polskie wydanie w formie prawdziwej księgi - wcześniej były tylko "Kryształy czasu" w częściach w Magii i Mieczu -Palladium -AD&D -Cyberpunk -któtki epizod ze "Śródziemiem" - ilość tabelek mnie przerosła - gra dla miłośników wypełniania PITów -Elryk -Zew Cthulu -Dungeons and Dragons Mam cichą nadzieję, że po skończeniu budowy uda nam się razem z żoną wykonać coś w stylu "Raise Dead" i przynajmniej kilku starych graczy ściągnąć na sesję od czasu do czasu.
  2. Heimnar

    Muzyka

    Piknie. Tak trzymać. Różki w górę. Ja niestety nie otrzymałem jeszcze dyspensy od małżonki na wstawienie 100W Marshalla do domu, ale mam na tyłach działki taki mały domek gospodarczy. Bardzo łatwo da się go zaadoptować na salkę prób/studio nagraniowe, tudzież magazyn sprzętu muzycznego na koncerty. Póki co gramy z kumplami w wynajmowanej salce, może docelowo przeniesiemy się do tegoż domku. Nie będzie przynajmniej problemów z terminami. No i jednak taniej. Z pozdrowieniem dla sióstr i braci w Heavy-metalu!
  3. Heimnar

    Muzyka

    Nie wiem, czy ktoś podzieli mój gust muzyczny. Twardy i niezmienny. -Vader -Megadeth -Metallica -Iron Maiden Ze względów dydaktycznych - muzyka klasyczna. Oraz inne dzieła z zakresu ciężkiego metalu i rocka, w których muzycy potrafią się popisać prawdziwie znakomitymi zdolnościami technicznymi i bogactwem kompozycji. Z ostatnio nabytych płyt - XXV Vadera. Niby tylko składanka podsumowująca 25 lat istnienia tego najlepszego zespołu death-metalowego, ale tylko pozornie - biorąc pod uwagę, że cały materiał został od nowa nagrany, to jest to prawdziwe arcydzieło.
  4. No nie wiem - jakoś taki opis tego, do czego ma być używany aparat totalnie mi nie pasuje do lustrzanki. Sam mam Canona 400D i uważam, że jak na moje umiejętności i oczekiwania jest to aparat bardzo dobry - zdjęć robię dużo i pasjonuję się tym "sportem". Dużo pejzaży, zdjęć przyrodniczych, ale również portrety, zabawa światłem, ruchem itp. Tak więc - jak dla mnie, do tego typu zastosowań, hybryda nie wystarczyłaby, dlatego kupiłem, co kupiłem. Natomiast taki aparat do zdjęć czysto imieninowo - komunijnych...szkoda pieniędzy i dźwigania. To trochę tak jakby kupić sobie gitarę za 2000 zł i używać jej do okazyjnego brzdąkania przy ognisku. Można - tylko po co?
  5. Szczerze - to reakcja gościa na moje drzwi (otwierane na zewnątrz) nie bardzo mnie obchodzi, bo on do mego domu przychodzi od czasu do czasu, a ja w nim mieszkam codziennie i przechodzę przez te drzwi minimum 2 razy na dzień (średnio to pewnie z kilka - kilkanaście), więc nie pod gości będę drzwi projektował, tylko pod siebie, a otwieranie drzwi na zewnątrz wydaje mi się ze wszech miar i wygodne i słuszne. Zresztą jest generalna zasada, że nawet ze względów bezpieczeństwa drzwi wejściowe do budynków powinny otwierać się na zewnątrz. Co prawda tyczy się to biur, sklepów itp. ale zgadzam się z tym podejściem. Mną powodowała wyłącznie wygoda i estetyka.
  6. Poczekam aż mi skończą układać parkiet i zobaczymy. Cały dom jest na podłogówce, ani jednego grzejnika. Źródło - pompa ciepła. Póki co, ciepło jak w uchu (przy zasilaniu podłogówki m/w około 28-30 st na wlocie). Podważałbym teorię o jakimś niezwykle silnym izolowaniu cieplnym drewna, które jest podłogówką dyskwalifikowane. Skoro deska barlinecka może być stosowana do podłogówki, a w większości składa się z sosny, która jest dobrym izolatorem, bo ma małą przewodność cieplną, to z powodzeniem możemy położyć na podłogówce parkiet z każdego twardego drewna (dąb, merbau itp). Poza tym - ciepło tak, czy siak gdzieś wylezie - nie przez podłogę, to przez sufit, a jeśli nawet nie to wróci z powrotem do kotła, pompy ciepła itp. Jedyne ryzyko to takie, że możemy mieć nieco wyższą temperaturę na zasilaniu. Ale nie sądzę by była to jakaś dramatyczna zmiana, która będzie biła w sposób zauważalny po kieszeni. Ja w każdym razie tym się w ogóle nie przejmuję - wszędzie mam podłogówkę, parter w gresie, piętro w drewnie. Za jakiś miesiąc, a najpóźniej za rok w zimie przekonam się jak to gra. Podejrzewam, że znakomicie - inaczej bym tego nie robił
  7. Najpierw odpowiedz sobie na jedno pytanie - czy na pewno potrzebujesz lustrzanki? Jedna cecha tego typu aparatu, która rzadko jest brana pod uwagę - a wcale nie mało istotna - to jego waga. To trzeba ze sobą tachać i jeżeli nie jesteś pasjonatem fotografii, to podejrzewam, że niekoniecznie się to spodoba. Obecnie można kupić bardzo zacne aparaty o niewielkich gabarytach, lekkie i wygodne, proste w obsłudze - i które mimo wszystko posiadają całkiem spory potencjał do robienia zdjęć ładnych. Jak dla mnie podstawowe zalety lustrzanki to: 1. Wymienne obiektywy - i jeżeli chcesz się nimi bawić, to też musisz je ze sobą tachać 2. Szybkość robienia zdjęć i uruchamiania aparatu. 3. Pełna kontrola nad procesem robienia zdjęcia - ustawianie czasu otwarcia migawki, przesłony itp (albo pełny automat, jeśli nie chcesz się bawić) Patrząc po tym do czego miałby być używany taki aparat - uważam, że lustrzanka jest zupełnie zbyteczna. Można kupić coś tańszego, co da równie wiele radochy i będzie robić równie ładne zdjęcia.
  8. Proponowałbym rozsądnie (ale bez przesady) zaizolowany cieplnie dom + pompa ciepła na pionowych odwiertach, ogrzewanie podłogowe po całości domu. Moim zdaniem - w miarę dobry kompromis ekologiczno/finansowy. W całym szaleństwie zwracać trzeba uwagę, że generalnie: 1. Więcej wydasz na starcie - mniej będziesz płacił potem (ale nie zawsze ) 2. Im bardziej "ekologiczny" chcesz być tym drożej będzie Cię to kosztować (na szczęście też nie zawsze ) Za układ pompy ciepła + odwierty o mocy około 10 kW (odpowiedni dla domu nieco powyżej 200 m2 pow.) dasz m/w 80.000-100.000 - Wszystko pod klucz: odwierty, pompa, instalacja, 100% podłogówki, wylewki. Można pewnie i taniej. Sama pompa - około 20000-30000. Rekuperator - moim zdaniem ekonomicznie póki co wątpliwy. Miałem zamiar zamontować u siebie, ale przeliczyłem to i owo i póki nie stanieją (a powinny) to nie kupię. Solary - podobnie, za wysoki koszt względem osiąganych oszczędności i trwałości. Poczekam, aż będą tańsze. No i dobrze jak masz pole, a nie las. A ja akurat lubię drzewa i ich nie wytnę. Rozsądny wydaje się jeszcze być układ z gruntowym wymiennikiem ciepła + wentylacja mechaniczna. Trochę kosztuje, ale daje jednak wyższy komfort i dość wymierne oszczędności. Nie mam i raczej mieć nie będę - ale chyba trochę żałuję, że nie pomyślałem o tym.
  9. Chyba bym się z tym zgodził - jak już chcemy drewno to lepszy parkiet z twardego drewna (relatywnie większa przewodność cieplna) niż panele, które są na deszczułkach sosnowych, które ciepło przewodzą 2x gorzej niż gatunki drewna twarde (dąb, lub egzotyczne). Tak właśnie planuję u siebie. W zamiarze miały być panele na piętrze, ale wygląda na to że będzie parkiet.
  10. Podejrzewam, że nie zauważysz różnicy. Kup co tańsze i cześć. Ja tak zrobiłem i jest dobrze.
  11. Z jednej strony - układ z poborem wody ze studni (otwarte dolne źródło) jest b. fajny jeśli chodzi o "sprawność" pompy - a co za tym idzie jest najtańszy (przynajmniej na pierwszy rzut oka). Ale... No właśnie - jest parę problemów: 1. Jakość wody - woda o dużej zawartości manganu/żelaza/krzemionki i innych substancji szybko spowoduje zabrudzenie wymiennika ciepła źródła dolnego i będzie go trzeba albo czyścić, albo wymienić. I jedno i drugie kosztuje. To jednak niewielki w sumie problem. 2. Koszt pompowania wody - wyciągnięcie wody z ziemi nie jest za darmo, pompa musi mieć dość znaczą moc, by wyciągnąć z gruntu tyle wody ile jest konieczne dla PC, a są to spore ilości. Podejrzewam, że w niektórych przypadkach (warstwa wodonośna głęboko) może to zniwelować korzyści wynikające z wyższej "sprawności" pompy (definiowanej współczynnikiem COP) 3. Zrzut wody - również kłopotliwe - trzeba zrobić kilka studni zrzutowych, które najprawdopodobniej dość szybko się zamulą i będą wymagały, czyszczenia/przeróbki/zrobienia nowych itp. Moim zdaniem takie rozwiązanie jest super dla kogoś, kto w granicy działki ma płynącą rzekę, albo istotnie - dom tuż nad jeziorem. W innych przypadkach - chyba bym nie ryzykował. Sam rozważałem taki układ - bo wodę na działce mam na około 1m poniżej gruntu, ale ostatecznie zrobiłem kolektory pionowe zamknięte. Droższe, ale...chyba jednak lepsze.
  12. Dom nie jest duży, więc jeśli masz wszystko już podogrywane (materiały, ekipy itp) to może się udać. Ja generalnie jestem przeciwnikiem "szybkich budów", bo są rzeczy których nie przyspieszysz - jak na przykład osiadanie fundamentów. Jak grunt jest ok, to problemu nie będzie, jak nośność ma słabą, może krzywo osiadać i jak za szybko wszystko powstanie, to ściany popękają (albo przynajmniej tynki). U Ciebie problem mniejszy, bo i dom w sumie niewielki i raczej zwartej konstrukcji. Mój jest około 2x taki i buduje się już drugi rok. Niby została tylko wykończeniówka, ale jeszcze trochę czasu minie zanim się wprowadzimy. Częściowo wynikło to z naszej premedytacji, częściowo - bo wyszło: ekipy nie było, albo materiałów. "Wąskich gardeł" w naszym przypadku było kilka (upewnij się, że na nie nie trafisz): - fundamenty, ściany, stropy - to poszło w miarę zgrabnie i szybko. Fakt, że z tej szybkości murarzom wyszła totalnie krzywa ściana, którą dostrzegłem dopiero jak ułożyli gary na stropie nad parterem. Musieli rozbierać oczywiście. Trochę trzeba było czekać na belki (zdaża się to niestety) - więźba dachowa - zamów z dużym wyprzedzeniem w dobrym tartaku. U mnie drewno się spóźniło około tygodnia, co spowodowało, że ekipa murarzy (i cieśli jak o sobie twierdzili) się zmyła i drewno czekało na kolejną. Na zdrowie mu nie wyszło, bo niestety się nieco zaparzyło. Ale w sumie wyszło dobrze - trochę później i więcej pracy przy czyszczeniu i impregnacji więźby, ale przynajmniej zrobili to fachowcy z prawdziwego zdarzenia, a nie partacze. Widziałem co tamci pseudo-cieśle wykombinowali u szwagra - koszmar - moja ekipa musiała to potem poprawiać. - Wod-kan, podłogówka, wylewki itp. w miarę ok - robiła wszystko jedna ekipa (i był to świetny pomysł). Kwestia dobrego zgrania harmonogramu budowy z ich innymi robotami. - Odwierty pod kolektory do pompy ciepła, opóźnione z mojej winy, ale nie był to element ścieżki krytycznej, więc nie opóźniło specjalnie całości. -Instalacja elektryczna - elektryka mieliśmy bardzo fajnego i porządnego, wszystko póki co zrobił super. I z grubsza na czas. Ale też różnie z tym bywa. -Tynki - kolejne wąskie gardło, bo okazało się, że nie ma ekipy, która by zrobiła ładne tynki tradycyjne, cementowo-wapienne. Wszyscy gips. No i był mały klops. Ale w końcu znaleźliśmy takich, co to zrobili i jest ok. -Okna i drzwi - chyba najbardziej czasowo wykonane. Ale oczywiście zamówić trzeba było parę miesięcy wcześniej. -Ocieplenie ścian i dachu - warto kupić materiał wcześniej i niech sobie nawet czeka (bo inaczej Wy będziecie czekać na materiał). W 2007 zdarzało się, że na wełnę można było czekać i 2-3 miesiące. -płyty G-K. Jeszcze nie skończone, bo musiałem się pożegnać z ekipą jak zobaczyłem jak je układają. Tynki zrobili super, ale to już niekoniecznie. Nauczka - nie ma fachowca od wszystkiego. Dokończone będą mniej więcej za 2 tygodnie Generalna uwaga (z mojego doświadczenia) - zwracajcie pilną uwagę na różne z pozoru "pierdoły": coś zrobione krzywo, nie do końca tak jak powinno być itp. Wszystko sobie dobrze przemyśleć na początku i pilnować na bieżąco. Bo potem, drobne poprawki w stylu: tu podkuć, to coś podlać betonem, tu wsadzić belkę, albo usunąć belkę, tu zrobić dziurę (na kabel, albo cokolwiek bądź innego. Raz - zajmują czas. Dwa - kosztują masę pieniędzy, bo każda nawet najdrobniejsza robótka to 100-200 zł. Jak się pododaje to wychodzi naprawdę spora suma. Nie liczyłem tego, ale podejrzewam, że na takie drobne robótki wydaliśmy od 5000 do 10000 dodatkowo. Części można było uniknąć. Ale mądry Polak po szkodzie =).
  13. Co do "rozprzestrzeniającego ogień" to nie jestem pewien. Moim zdaniem wiór osikowy się w tę kategorię nie klasyfikuje. Palny owszem jest - choć po impregnacji na pewno mniej. Póki co nikt żadnych uwag nie zgłaszał co do położenia domu (na etapie pozwolenia na budowę), a wtedy już oczywiście było określone, że będzie kryty wiórem. Działka jest cała zadrzewiona w okolicy też mnóstwo lasu i domów. Jedyny mankament jest taki, że prawdopodobnie stawka ubezpieczenia domu od pożaru będzie o 100% większa - takie mnie słuchy doszły. W przypadku pokrycia typu strzecha - na pewno to, o czym mówisz jest problemem poważnym, co do wióra - nie wiem.
  14. Ludzie, litości - sprawdzajcie swoje "niepewności" zanim zaczniecie pisać [przepraszam] bzdury. Tlenek węgla powstaje ZAWSZE, gdy spalane jest jakiekolwiek paliwo (zawierające pierwiastkowy węgiel) przy niedostatecznym udziale tlenu. Niezależnie jakie paliwo, gdzie i jak spalane - za mało tlenu - powstaje CO i koniec. CO jest lżejszy od powietrza - żeby zakończyć dyskusję - średnia masa cząsteczkowa powietrza to 29 g/mol, zaś tlenku węgla (C=12, O=16) to 28 g/mol więc jest lżejszy i stąd podstawowa zasada ewakuacji z pomieszczenia, gdzie pojawił się CO polega na tym, że wychodzi się w kucki - jak najbliżej podłogi. (A wspomniana para mogłaby spokojnie kontynuować swoje zajęcie). To ile powietrza (tlenu) jest potrzebne do spalenia 1 kg paliwa zależy od jego składu chemicznego (zależy to od reakcji spalania różnych palnych pierwiastków - jedne potrzebują więcej tlenu, bo spalają się np do H2O (8 kg tlenu na kg wodoru) inne mniej - bo spalają się no do CO2 (32 kg tlenu na 12 kg węgla). Stąd by wynikało, że to jednak drewno wymaga więcej powietrza niż węgiel i teoria o CO staje się zupełnie bezsensowna. Oczywiście można sobie dywagować, że dla 1 kg słomy potrzeba tyle kg powietrza, a do węgla tyle, ale w sumie nie ma to sensu, bo i tak ilość powietrza jaką dostarczamy do spalania w kominku jest kilkakrotnie większa niż ta wartość graniczna, gdy może pojawić się CO. Oczywiście pod warunkiem, że kominek mamy dobrze skonstruowany (doprowadzenie powietrza, kanał spalinowy itp.) Dzięki za uwagę =)
  15. Jeśli mogę coś od siebie dorzucić: 1. Moim zdaniem obliczanie ściany 3W nie jest tak oczywiste i łatwe jak ściany 2W. Sprawa wspomnianej (istniejącej, bądź nie) pustki powietrznej to pierwszy problem obliczeniowy, sprawa przewodzenia po kotwach - drugi. Dwie wspomniane metody obliczeń dają nam "widełki" w których zawrze się faktyczny współczynnik przenikania ciepła. Co do wspomnianej wentylacji izolacji w ścianie 3W, to ja wyraźnie czegoś takiego nie widziałem (może mało widziałem), ale jakoś nie zauważyłem, by ktoś się specjalnie przejmował przygotowywaniem specjalnego "przewiewu" tak jak np. na dachu. Wobec czego raczej skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że powietrze można tutaj potraktować jako swoisty izolator cieplny. 2. Natomiast jeśli chodzi o koszt i "sensowność" rozwiązania z punktu widzenia wymiany ciepła, to lepszym wydaje mi się rozwiązanie 2W. Daje to korzystniejszy rozkład temperatur w ścianie. Największy spadek temperatury jest właśnie na warstwie izolacji - wobec czego powinniśmy ja umieścić najbardziej na zewnątrz i uczynić możliwie (ale rozsądnie) grubą. Wtedy zasięg temperatury ujemnej w zimie jest ograniczony do minimum - tynk + góra parę centymetrów styropianu, dalej temperatura jest już dodatnia. W ścianie 3W w zasadzie cały mur osłonowy zewnętrzny jest poddany działaniu temperatur ujemnych w zimie, a co gorsza - "przejściom przez zero", które dla wszelkiego rodzaju konstrukcji chropowatych są zabójcze. Co prawda nie wydaje mi się, aby był to wielki i powszechny problem, że mur taki chłonie wodę (czy to w cegły, czy spoiny), która zamarza i pomalutku go kruszy (przynajmniej nie spotkałem się z tym, by było to powszechne zjawisko - chyba że ktoś naprawdę coś popsuje już na etapie budowania - źle położy tynk itp.). Ale mimo wszystko jakoś wydaje mi się, że na działanie wilgoci i zimna lepiej jest wystawić styropian pokryty z grubsza wodoszczelnym tynkiem i farbą. Tak też zresztą czynię na swojej budowie - choć byłem namawiany na ścianę 3W - zdecydowałem się na dwuwarstwową. Natomiast przy obliczeniach cieplnych nie zapominajmy o jednym - nic nie da super doizolowana ściana, jeżeli zamontowane będą kiepskie okna i drzwi, albo będą istniały mostki termiczne. Niestety z ciepłem jest tak jak z wodą w dziurawym wiadrze. Nic nie da pogrubianie ścianek - dopóki w wiadrze będzie dziura, dopóty woda będzie z niego uciekać. Z ciepłem jest analogicznie - docieplenie ścian dające 10-15% redukcji współczynnika U da góra 1-2% korzyści jeżeli będziemy mieli kiepskie okna. Zasada docieplania jest taka, że skupić się należy na miejscach najsłabszych. A akurat ściana jest miejscem dość mocnym - 12-15 cm styropianu załatwi sprawę.
  16. Jak najbardziej. Dzięki wielkie. Ja jestem właśnie na etapie umawiania się z p. Henrykiem Matusiewiczem, jak i kiedy wiórki kłaść. Przy okazji jeszcze jedno pytanie mi się nasunęło: Masz na dachu okna połaciowe? jeśli tak, to jak je obrabiają tym wiórem? Czy najpierw trzeba osadzić te okna i potem kłaść wiór, czy lepiej, żeby to zrobić jednocześnie?
  17. Witam, ożywię temat (mam nadzieję). Czy ktoś wie o jakichś przeciwskazaniach co do kładzenia papy na deskach pod wiór osikowy? Bo do tej pory (po kilku rozmowach z ludźmi, którzy takie dachy robią) to mi się wydawało, że dach pod spodem to mam być: deski+papa. A teraz się dowiedziałem, że podobno papy być nie może, bo wiór będzie od dołu zamakał i zgnije. Trochę dla mnie to stwierdzenie jest kuriozalne, bo mi się wydawało, że prawidłowo położony wiór stanowi dla deszczu i śniegu dość trudną do przebycia barierę - a w związku z tym - jak ma zamakać. Może problem polega na tym, że producent, który wygłosił taką tezę nie potrafi go porządnie położyć? Jeśli ktoś z Was, drodzy forumowicze, ma w tym aspekcie coś do powiedzenia, to proszę o informację. Pomału zbliża się moment, kiedy dach trzeba będzie przykryć. W sumie cały czas jestem w 100% zdecydowany na wiór osikowy, ale zasiali we mnie ziarno niepewności.
  18. Heimnar

    Kamera video

    Widzę, że temat martwy od ponad roku, ale mimo wszystko może mi się uda i go ożywię. Forum to jak do tej pory okazało się fantastyczną kopalnią wiedzy (trzeba ją tylko umieć znaleźć =). Mam nadzieję, że w tym przypadku będzie podobnie. Więc krótko. Chcę kupić kamerę. Dobrą. I oczywiście (możliwie) tanią. Co wymiernie oznacza około 2000 PLN (max 2500 PLN). Więcej będzie bez sensu. Co prawda mocno się zastanawiam, czy mi w ogóle jest potrzebna, bo moje dotychczasowe doświadczenia z kamerami (rodziców głównie) były takie, że zabawy i owszem było trochę, ale potem to w zasadzie leżała w szafie i się kurzyła. Jedynym bodźcem do jej zakupu jest to, że niebawem będę miał córkę. I jednakowoż chyba jestem w stanie wydać te kilka tysiaków, by uwiecznić jej: -spanie -> pełzanie -> siadanie -> pierwsze kroki i ileś tam kolejnych stadiów życia małego ludka. No dobra, a po tym przydługim wstępie - zasadnicze pytanie na które ciężko znaleźć gdzieś odpowiedź: Co wybrać ? Rozważam w zasadzie SONY i JVC. W przypadku SONY byłby to model nagrywający bezpośrednio na małe DVD, a jeśli chodzi o JVC - na twardy dysk 20 GB (Sony tego typu jest poza moim zasięgiem). Czy to dobry wybór, to jeszcze nie wiem. Zaznaczę, że kluczowe dla mnie są nie tyle parametry "artystyczne" - wyszukana jakość obrazu i inne cuda - potrójne CCD itp. (co nie znaczy, że są nieważne) istotna jest wygoda - aby bezproblemowo zrzucić filmik na kompa, obejrzeć na DVD itp. Z moich przemyśleń - na razie opartych jedynie o różne materiały dostępne w necie wynika to: Plusy HDD: -Możesz nagrać na raz aż do 30 godzin filmu. W max jakości oczywiscie mniej, ale i tak przynajmniej ze 3 godziny. -Bardzo łatwo zrzucić to na kompa, -Nagrać na DVD zawsze można Minusy HDD: -HDD jest w środku jeden, w związku z czym - zabranie kamery na dłuższy wyjazd oznaczałoby konieczność wzięcia lapiego do przegrywania filmów na DVD -zero [prawie] kosztów eksploatacyjnych, płyty do zrzucania filmów docelowego (zwykłe DVD) są [paradoksalnie] tańsze od mniejszych (8cm) używanych w kamerkach. Plusy DVD: -Cena - co prawda JVC HDD jest w prawie identycznej cenie jak Sony DVD, ale nie wiem na ile różnią się pod względem jakości i dostępnych funkcji (filmowanie w nocy itp.) Prawdopodobnie są identyczne, ale nigdy nie wiadomo. -Nagraną płytkę DVD odtworzyć można w każdym odtwarzaczu DVD Minusy DVD: -Nie jestem pewien, czy nie jest to trochę tak, jak z aparatem analogowym - zrobisz zdjęcie i cześć, już go nie wykasujesz. Tu być może jest tak samo - nie ma możliwości nagrania filmu powtórnie, od wybranego miejsca, wykasowania kawałka itp. Dopiero podczas ewentualnej obróbki na kompie. Nie jestem do końca przekonany, czy będę miał chęci i czas by bawić się w obróbkę filmu na komputerze. -Musisz dokupować płyty DVD (koszt może i maleńki, ale jednak trochę kłopotliwe) To są moje przemyślenia zupełnego teoretyka, który do tej pory miał do czynienia tylko z kamerami nagrywającymi na kasety (różne). Więcej takich nie chcę, bo jest to beznadziejne pod względem wygody rozwiązanie, moim zdaniem. Tak więc - jeśli ktoś z Was, drodzy forumowicze orientuje się w temacie lepiej ode mnie - proszę o swoje opinie. Mnie się bardziej chyba podoba system JVC - z nagrywaniem na dysk twardy, ale spotkałem się na ten temat z opinią negatywną, i jestem w kropce. Z góry wielkie dzięki za wszelkie porady. I pozdrowienia w nowym roku (mój pierwszy post z datą zawierającą 2007 =)
  19. Grzesiek - a jaką łódką pływałeś w Chorwacji? Bavaria? Czy coś innego? Ja tydzień temu wróciłem. Super wyprawa. Nawet nam się sztorm trafił.
  20. O rany! Ten temat przerasta wiele, które tu widziałem. Co to w ogóle za dylemat? Czajnik czy kuchenka elektryczna? I jaki argument - które tańsze? Na litość - takie szukanie oszczędności to już mnie trochę smieszy. Akurat w takim przypadku chwili się nie zastanowiłbym tylko wybrał czajnik elektryczny i to wcale nie dlatego, że tańszy - tylko po prostu wygodniejszy. Podporządkowanie wszystkiego domniemanym oszczędnościom jest co najmniej zabawne. Tak więc fajnie, że wybrałaś czajnik i to solidny o sporej mocy, pałaszujący prąd radośnie. Zrobiłbym to samo - czajnik spory o możliwie jak największej mocy (oczywiście takiej, żeby mi bezpieczników nie wywalało =).
  21. Wczoraj żeśmy odwiedzili i panią i kota. Najwyraźniej znalazł naprawdę dobry dom. Pani była nim szczerze zachwycona, że jest mądry i sprytny. Jest z niego okropny pieszczoch i trzyma się blisko ludzi. Nawet jeśli wychodzi na działkę, to siedzi w tylnej części ogrodu i do drogi się nie zbliża (co mnie bardzo cieszy). Najwyraźniej kot panią zdobył całkowicie (i nie dziwię się - bo taki kot każdego by zdobył). Tak więc nasze wątpliwości pomału się rozwiewają. Dziwi mnie tylko, że nikt się po tego kota nie zgłasza (mimo pozostawienia informacji u jednej z pań na ulicy gdzie go znaleźliśmy i w okolicznym sklepie), bo to by oznaczało, że został przez kogoś porzucony. Jak można?! - Takiego kota???
  22. Sprawia, że kocioł nie włączą i wyłącza się bezustannie. Temperatura dochodzi do dolnej granicy (np. 20 st) kocioł się włącza. Grzeje do momentu aż temperatura osiągnie poziom zadany (owe 20 st) + wartość histerezy (2 stopnie) - czyli 22. Wtedy kocioł się wyłączy i dom zaczyna stygnąć. Zejdzie znowu do 20 - to się włączy. Im wyższa histereza tym mniejszy (potencjalnie) komfort cieplny - bo temperatura się zmienia górą-dół. Dla kotła z kolei lepiej - bo się rzadziej włącza - jak już się włączy to pracuje dłużej, dzięki czemu ma większą żywotność i deczko wyższą sprawność. Oczywiście optymalnym rozwiązaniem to niewysoka histereza, ale bardzo duż a pojemność cieplna wody do ogrzania (zbiornik buforowy). I wilk syty (kocioł) i owca cała (stała temperatura).
  23. Z tego co wiem, to ta pani jest "prawdziwą" kociarą (w dobrym tego słowa znaczeniu). Dbała o swego kota i było jej cholernie żal, gdy kot się wyrwał z działki i został wypłaszczony przez jakiś samochód. Sam mam wiele wątpilwości. Gdybyśmy go znaleźli rok później, to z pewnością kot zostałby u nas (już byśmy skończyli wtedy nasz dom - a niestety póki co jeszcze przez rok mieszkamy u teściów - no i co tu kryć - w pewnych kwestiach głosu nie mamy. A przynajmniej niewiele znaczący. Jednego kota udało się nam przemycić - i ten to wygrał życie na loterii, bo żona znalazła go pod lasem biednego, zagłodzonego i chorego. Został odkupiony od jakiś menelików (do których podobno należał) za dwie butelki piwa i teraz ma się świetnie. Ale już z drugim (właściwie to trzecim) kotem ten numer by nie przeszedł. Tak więc presja była ogromna, by kotu znaleźć inny dom natychmiast (dosłownie). No i znaleźliśmy. Czy dobry? - Holender nie wiem...Działka jest niestety przy ruchliwej drodze (ten poprzedni kot przez trzy lata żył bezpiecznie, ale potem...no wiecie). I co prawda pani twierdziła, że już tego postara się jeszcze lepiej przypilnować i przychować, ale ja nie wiem, czy on się da. On mi nie wyglądał na kota dywanowego. Raczej na ..."Prawdziwego" (Ci co czytali "Kota w stanie czystym" Pratchetta - wiedzą o czym mówię. Tak naprawdę to liczę, że za parę dni zgłosi się "prawdziwy właściciel", któremu kot uciekł (o ile to tak właśnie wyglądało - a nie został porzucony, co jest niestety możliwe również), wtedy pójdziemy do owej pani i spróbujemy kota odbić - i oddać we właściwe ręcę. Tak jak piszę - najbardziej to bym chciał go sam przygarnąć, ale niestety - nie jest to opcja. Jeszcze z naszym drugim kotem w tej kwestii doszlibyśmy do jakiegoś konsensusu, ale z teściową...no, coż - znacznie trudniejsze by to było. Raczej niemożliwe. Mimo wszystko mamy cały czas nadzieję, żeśmy dobrze zrobili, choć wątpliwości są...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...