Witam! Nie jestem budowlańcem, ale mam trochę doświadczeń nabytych podczas budowania mojego domu rodzinnego. Miało to miejsce ok 20 lat temu, więc nie zabierałbym tu głosu wobec tylu zmian i nowości jakie nastapiły od tamtego czasu, ale trudno się powstrzymać od spostrzerzeń jakie się nasuwają po lekturze postów tutaj zamieszczonych. Styropian to fajna moim zdaniem rzecz, ale tzw "pływające posadzki" to już przesada; to jest dobre co najwyżej na strychu mało uczęszczanym, gdzie nie przeszkadzają pękniecia czy też ruchome uskoki na dylatacji. Moim zdaniem dylatacje miedzy innymi mają uchronić posadzkę od niekontrolowanych peknieć, które tak czy inaczej, wczesniej czy później musiałyby wystapić, lepiej więc podzielić posadzkę dylatacją na mniejsze fragmenty i zapobiec powstaniu nieregularnych peknięć, ale to nie zmienia faktu, że w miejscu dylatacji oposadzka pracuje, tyle tylko że u jednych osób niezauważalnie, a u innych porusza wręcz meble. Trzeba tu też powiedzieć że w przypadku nieszczelnych powłok podłogowych wydmuchiwany zostaje przy tym kurz. W przypadku glazury przez jakiś czas pracuje ona w zakresie swojej sprężystości, a później pęka.