Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nalewka

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    62
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Nalewka

  1. Nienawidzę sprzątać Nie ja jedna, wiem Boli mnie to, że ta robota nigdy się nie kończy, właściwie można pucować na okrągło, ledwie się wybłyszczy ostatni pokój, należałoby zacząć pucować ten pierwszy. Bleee Ale sprzątać trzeba, to też wiemy wszyscy (czyżby? hihi ) Mam więc kilka sposobów, żeby ułatwić sobie życie i skrócić męki nazywane pracami domowymi. 1. robię wszystko naraz, chociaż po kolei, bo tak jest szybciej. Na przykład nastawiam pranie, odkurzam, nastawiam zmywanie, obieram ziemniaki, podlewam kwiaty, myję podłogę, wieszam pranie, składam wilgotne rzeczy do prasowania, gotuję obiad, z doskoku latam w sieci, oglądam film, gadam przez telefon, czeszę psa itd. Trwa to ze trzy godziny, albo czasem dłużej, zależy jak dużo mam do zrobienia, potem padam na pysk i już tylko marzę o takiej pasjonatce, jak Magpie101, żeby chciała się spełniać u mnie. Oferuję pracę pod dachem i w cieple, miłą atmosferę, dobrą kawę i wodę do picia, zawsze jakiś syf do sprzątnięcia, a więc możliwości rozwoju Magpie, masz wolne moce przerobowe? 2. prasuję rzeczy wyjęte z pralki, solidnie odwirowane i wilgotne, składam, wkładam do miski i jeśli mam jakieś suche rzeczy do prasowania (w zbliżonym kolorze), to robię przekładaniec mokre-suche-mokre i zostawiam do następnego dnia. Wtedy wszystkie ciuchy są równomiernie nawilgocone, nie trzeba niczym psikać i łatwiej się prasuje. 2 x mies. 3. czasem mnie nachodzi szaleństwo mycia kafli w łazience i kibelku, biorę wtedy płyn do okien i dużo ręczników papierowych. Sprzęty w kuchni myję wilgotnymi chusteczkami pakowanymi po sto sztuk chyba, są trochę podobne do chusteczek dla niemowlaków 4. drewniane szafki kuchenne czasem myję z wierzchu gąbką i potem przelatuję chusteczkami do mebli. Kurze z mebli na sucho, mikrofibrą. 5. często wietrzę mieszkanie, psia sierść ładnie się wtedy zbija w kłęby w kątach podłogi - łatwiej ją zebrać 6. czasem na parapety kropię olejek zapachowy, jakąś pinię, lawendę, albo herbaciany czy inny iglasty czy ziołowy. Kiedy wraca się z dworu, dom aż pachnie świeżością 7. wszystkie doniczki mam w osłonkach, ani jednej sztuki spodeczka czy talerzyka, żeby się woda z ziemią nie lała na podłogę. Jest też druga strona medalu. Nie umiem się zmobilizować do mycia kratek na kuchence, relingów i piekarnika. lepią się i są obrzygliwe. Uprane szmaty leżą na komodzie tak długo, aż Sz.M. się zlituje i je posortuje, i włoży do szaf. Gazety są wszędzie i kiedy już brodzę w nich po kostki, siadam do sprzątnięcia i ... czytam je od deski do deski A potem żal mi wyrzucać... Szafy mam zawalone ciuchami, do których na pewno jeszcze wrócę Nie wywalę przecież takich fajnych ubrań tylko dlatego, że są za małe... Ściana przy psich miskach i tak już nie będzie śliczna, więc po co ją doszorowywać? Itd, itp, długo by opowiadać...
  2. Nasz skórzany fotel ma 10 lat. Był piękny, miękka skórka, kształtny, wygodny, w przecudnym ciemnym kolorze - dopóki Sz.M. nie zasnął na nim parę razy przytulając mokrą czaszkę do zagłówków. Ślady potu zostały do dziś. A potem to już poleciało z górki. Na siedzeniu skóra się nieco wytarła, wygląda trochę jak zamsz, na podłokietnikach jest gładka, ale zesztywniała i zaczyna jakby pękać, gdzieś kapnął żar z papierosa i została dziurka, w innym miejscu pies wbił pazurka przy przytulaniu się do stóp i rozdarł skórę, kolor obicia od strony pleców zblakł, a od przodu fotela nabrał głębi od pasty kiwi do skóry i od potu użytkowników. Ratunku!!! Co mam z tym zrobić? Czym wyrównać kolor? Czym odtłuścić plamy potu? Czym nasączyć, żeby skóra znowu była miękka i elastyczna? Czym czyścić skórę na bieżąco? Jak często? Czy jest jakiś sprawdzony środek, który można z czystym sumieniem polecić? Dziury raczej nie zarosną, więc chyba trzeba zmienić kawałek obicia, ale jak i gdzie? Skąd wziąć taką skórę, żeby pasowała do reszty fotela? Proszę o podpowiedzi, własne doświadczenia i różne dobre pomysły.
  3. Koniecznie przeczytaj tu: http://www.lp.gov.pl/media/biblioteka/ochrona_lasu/srodki_ochrony_roslin_w_lesnictwie2008.pdf (8. Ochrona przed szkodami powodowanymi przez ssaki łowne . . . 59) A co do deszczówki, to świetny pomysł, czy dobrze rozumiem, że chodzi o wodę spływającą z dachu, prowadzoną rynnami do jakiegoś zbiornika? Aaaa, jeszcze jedna sprawa, zróbcie większe szambo, niż wynika z planowanego zużycia wody, o wiele trudniej się je powiększa, jeśli już jest wkopane i używane, a za rok, czy pięć większe może się przydać. Teraz wydacie ciut więcej na sam zbiornik, ale za to będzie taniej w eksploatacji, bo rzadziej przyjedzie szambodżet
  4. Taki piękny pomysł, a takie piekielne szczęście do fachowców Współczuję, wiem jak to jest, kiedy "fachowiec" wie lepiej, co mnie się będzie podobało i jakiej wysokości schodki będą lepsze, od tych umieszczonych w projekcie Wrrr, też to przechodziliśmy Ale do rzeczy, czy wiesz, że rododendrony, azalie i hortensje to rośliny kwasolubne i cieniolubne? W zwykłej ziemi, przy podlewaniu wodą ze studni czy wodociągów szybko zacznie im brakować składników pokarmowych, bo ph podłoża będzie zbyt zasadowe i nie będą mogły korzystać z tego co w ziemi. Same nawozy do różaneczników nie wystarczą, bo zbyt podnoszą zasolenie gleby. To zresztą długa historia, co się będę rozpisywać, może wiesz o czym piszę I druga sprawa, to słońce, już wiosną, a na pewno w lecie słońce może poparzyć liście, te rośliny lubią półcień, jeśli go jeszcze nie masz, możesz je ocieniać czymś w rodzaju parawanów czy daszków z włókniny. Powodzenia!
  5. Kopiowanie tekstu i kopiowanie zdjęć tj. cudzej własności intelektualnej jest niby podobne. Różnica tkwi w podejściu, albo się nie zgadzasz, albo na to pozwalasz. Pinus, jeśli umieszczasz coś na forum, to musisz wziąć pod uwagę to, że każdy, skądkolwiek, z drugiego końca świata, może wziąć twoje zdjęcie czy tekst i wykorzystać t jakoś tam. Jeśli się z tym pogodzisz, to będzie ci łatwiej, jeśli jest to dla ciebie za trudne, nie publikuj w sieci.
  6. Mnie każde sto metrów kwadratowych pryskania czymkolwiek, nawozem dolistnym, czy środkiem owadobójczym, zajmuje piętnaście minut do pół godziny. Ile zajęło temu człowiekowi spryskanie 2.000 metrów? Cztery godziny? Pięć? Bezmyślność ludzka nie ma granic. Ale cała ta historia jest dowodem na co? Że każdy środek w nadmiarze jest szkodliwy! Woda to zdrowie, ale jeśli wypijesz jej sześć litrów, na pewno zrobisz sobie krzywdę...
  7. Może posadź w ogrodzie kocimiętkę, koty ją uwielbiają i skupiają na niej całą swoją uwagę
  8. Wertykulacja - nacinanie dani, murawy, czy jak zwał, razem z górną warstwą ziemi Aeracja - nakłuwanie darni, murawy czy jw. Grabienie - czesanie trawy grzebieniem np. wygrabianie opadłych liści jesienią Dla mchu (a właściwie w walce z mchem) ważne jest, żeby "przewietrzyć" trawnik, a więc grabieniem możesz, owszem, usunąć (wydrapać) mech, ale to tylko leczenie objawowe, za tydzień, czy miesiąc będziesz miał mech znowu w świetnej kondycji. Chyba lepiej powalczyć z przyczynami, prawda?
  9. To zależy od tego, jaką masz ziemię. I nie tylko tę wierzchnią warstwę 10-15 cm, ale też to, co głębiej. Jeśli to piach, to każda ilośc wody i tak wsiąknie, ale jeśli masz nieprzepuszczalną glinę, to woda stoi i wtedy warto posypac trawnik piaskiek i dopiero aerowac czy ponownie wertykulowac. A może też posymac wapnem, mech tego nie lubi. I jeszcze jedno, jeśli masz trawnik w cieniu, to wilgoc trzyma się na nim o wiele dłużej, wtedy 1. powinieneś miec odpowiedni gatunek trawy, i 2. tnij trawę dośc krótko, żeby łatwiej przesychała.
  10. 1. wertykulacja, albo choc aearacja na pewno pomoże 2. potem posyp piaskiem, to też dobrze robi 3. można też potraktowac trawnik wapnem, albo chociaż nawozem z antymchem (nie pamiętam jak to się nazywa, chyba "antymech"). 4. poszukaj na forum wpisując w searcza "mech", albo "trawnik", tematów o tym jest bardzo dużo i warto je przeczytac
  11. 1. czy bedziesz sypał, czy pryskał, to i tak musisz się nachodzic po tym polu, a 10 arów to tysiąc metrów kw. czy tak? Jeśli tak, to łatwiej pryskac, niż sypac, a na pewno bardziej równomiernie. 2. jaki środek, to zależy od tego, jakie masz tam chwasty i co chcesz z nimi zrobic, piszesz dośc niejasno "do łodygi", więc trudno orzec, czy tylko do ziemi, czy razem z korzeniami. 3. jeśli nie ma tam perzu, to najlepszy jest rolnik z traktorem i zaoranie tanim kosztem całego areału, zabronowanie i możesz z gołą czystą ziemią robic co chcesz. 4. poszukaj na forum wpisując w searcza "chwasty", albo "perz", tematów o odchwaszczaniu jest bardzo dużo i warto je przeczytac (znowu literówka, bleee)
  12. To zadziwiające!!! Odkąd jesteśmy z psem na działce (nieogrodzone pół hektara trawnika, rabatek kwiatowych i łąki), pies przestał wydalac z siebie cokolwiek Siusia na badylki wbite w ziemię poza ogrodem, a qpy nie robi w ogóle Bo na własnym terenie brudzic nie uchodzi, prawda? Wczesnym rankiem biega w chaszcze nad jezioro i dopiero tam oddaje się codziennym "przyjemnościom". Koło domu zaś - jest czysto. Szkoda, że jelonki tak nie dbają o moje poczucie estetyki, po każdej swojej u nas wizycie zostawiają całe kilogramy guana, no, może przesadziłam, tylko dekagramy, ale sprzątnąc trzeba i żadna to przyjemnośc
  13. Po pryskaniu np. Roundapem należy poczekac jakiś tydzień, może nawet dwa, potem opryskac kolejne pokolenie chwastów i znowu poczekac, az zadziała. Dopiero wtedy można siac trawę na "starym, zachwaszczonym do bólu" trawniku. Jeśli terminy was goniły i nie doczekaliście chociaż tego pierwszego okresu po pryskaniu, to glebogryzarką zostały pocięte na równe kawałeczki wszystkie zdrowe, nie tknięte jeszcze chemią kłącza. Innymi słowy, chemia nie zdążyła dotrzec do korzeni i zadziałac skutecznie. Dobrze się domyślam? Tak było?
  14. Widziałam taką ścieżkę na mazurach, na trasie od domku do jeziora została wykoszona trawa, krzewinki i co tam jeszcze rosło, jakiś metr, może ciut więcej na szerokośc. Potem na gołą ziemię posypany został piach w ilości niewielkiej, tyle tylko, żeby zaznaczy p ścieżki. Reszty dokonali ludzie depczący systematycznie wszystko, co na tej ścieżce ew. mogłoby wyrosnąc
  15. Gdzieś wyczytałam, że nornice nie lubią zapachu psiej sierści i ryb. Kłąb wyczesanej sierści albo śledzia (nie wiem, czy wystarczy solony, czy musi by prosto z morza) należy wepchnąc do każdej dziury, lekko zasypac i poczekac. A najlepszą metodą jest piwo w garści i stołeczek - czekamy cierpliwie przyczajeni przy wyjściu z nory i kiedy nornica wychyli łebek - my ją cap! i do klatki. Potem wywozimy to-to daleko od naszego ogrodu i na parę tygodni mamy spokój Podobno
  16. Najlepsze są mieszanki "autostradowe" specjalnie robione na skarpy nad drogami (tj. na różne trudne warunki wzrostu, bez podlewania, strzyżone raz, czy dwa w roku itd. poczytaj sobie np. tutaj: http://www.sowul.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=61&Itemid=114). Sama zasiałam podobną (chyba z Iławy, ale głowy nie dam, bo nie pamiętam producenta, wiem, że mieszanka była polska i miała w nazwie autostradę) dwa lata temu na swoich dwóch skarpach, jedna wystawiona jak patelnia na południe, gleba do niczego, bo głownie glina (dobra ziemia spłynęła po ulewie czyli urwaniu chmury, a jeszcze przed siewem) i co? Trawa pięknie rośnie, tylko kosić trzeba podkaszarką, bo kosiarka ma za stromo Nie przeczę, ta druga skarpa wystawiona na północ też dobrze porasta, różnica jest taka, że południowa lepiej wygląda wiosną, a północna jesienią, ale obie właściwie cału rok są ładne i soczyście zielone. Co roku trzeba dokarmić wiosną nawozem z żelazem (m.in. dla koloru) i co dwa lata potraktować aeratorem czy wertykulatorem, albo chociaż ponakłuwać darń żeby "odetchnęła", ja sypię też dobrą ziemię na te miejsca, skąd ją spłukało, bo na zbitej glinie może być łyso, ale sypię tylko wtedy, kiedy mam trochę luźnej (dwa razy do roku, przy sadzeniu roślin) i tylko tyle, ile mam, czyli nawet nie centymetr grubości, po prostu rozsypuję z góry znad skarpy resztki torfu, czy innej ziemi i tyle. Powodzenia!!!
  17. Pęcherznica! W dwóch kolorach, złota i purpurowa, można ciąć dowolnie, jest b. wytrzymała i niewybredna. Gubi liście, ale za to jaka jest piękna!
  18. Jeśli dodasz Azofoskę, to azotu będzie pod dostatkiem Myślę, że jedyne, co złego Cię może spotkać, to myszy, które lubią się w takich niby-trocinach zagnieżdżać (podobno). Ale może u Ciebie się nie skuszą, bo mają np. inne bardziej odpowiednie miejsca. U mnie wybrały jednak łąkę z całym mnóstwem suchej pokładającej się trawy, więc ściółkę i rośliny pod nią zostawiły w spokoju Młode rośliny winny być posadzone do dobrej ziemi np. w dołek z ziemią kompostową czy torfową, czy jaką tam potrzebują mieć. Wtedy nie trzeba nawozić nawet i dwa lata. Jeśli jednak ziemię masz taką sobie, to za rok, wiosną trzeba będzie sypać albo lać nawóz. Może być też dojrzały kompost, przy nim nie można przenawozić, o co nietrudno przy nawozach sztucznych (zasolenie). Szkoda, że nie piszesz, jaką masz ziemię i jakie rośliny wybrałeś.
  19. Gdzieś wyczytałam, że można wysypać też szyszkami, najlepiej dużymi z sosny, czepiają się siebie nawzajem i długo się rozkładają, więc można mieć spokój na dwa-trzy lata (co najmniej). Problem w tym, że trzeba je sobie samemu uzbierać. Można też zrobić lekkie osłonki z faszyny, takie kilkunastocentymetrowe płotki z wikliny, które zatrzymują wiatr, a co za tym idzie korę, czy co tam leży na ziemi, trzeba je tylko upleść i umocować w poprzek głównych kierunków wiatru. Powodzenia!
  20. Aguś, poszukaj roślin na balkon z Googlem Np. http://www.marolex.pl/htm_pl/porady_ogrodnicze_co_na_balkon.htm http://dom.gazeta.pl/ogrody/8,73475,3379797.html http://www.google.pl/search?q=ro%C5%9Bliny+na+balkon&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a
  21. Kisor, a skąd jesteś, bo jeśli z Suwalszczyzny, to azalie, czy inne delikatne rośliny (rodem z południowej Europy, czy innej Kaliforni) długo u Ciebie nie pożyją Sprawdzaj mrozoodporność i czy wystarczy obsypać i owinąć roślinę, czy przy 10 stopniach na minusie wymarznie. Ognik na przykład jest dość wrażliwy, czego w szkółce mogą Ci nie powiedzieć. Wejdź na stronkę http://www.pinus.net.pl/ - warto poczytać
  22. Jest cała grupa roślin, które nazwano roślinami skalnymi, czy na skalniak. Jednak zanim będziesz je wybierać i sadzić, sprawdź jakie warunki im chcesz zapewnić. Czy będziesz budowała od zera, czy masz już zaczątek w postaci naturalnego ukształtowania terenu (jeżeli budujesz, to z czego?), jaką masz ziemię (żyzną, czy ubogą, kwaśną, czy zasadową), jaką wystawę (najlepiej 100% słońca), ile wody (czy będziesz podlewać, czy mają sobie dać radę same), jakie kamienie (na pewno otoczaki ani kostka brukowa się nie nadają, najlepiej jakieś naturalne, nieregularne, szorstkie), jakie sąsiedztwo (np. czy pod jakimś drzewem), jaki kształt czy nachylenie (skarpa czyli nachylenie na jedną stronę, czy górka czyli na cztery strony świata) itp. Dopiero do ustalonych już warunków dobierz rośliny. Wtedy mają szansę urosnąć, a ty masz szansę na piękny ogródek skalny
  23. Tiaaa, w tydzień rosną na metr, albo i dwa wysoko i są świetne do "osłoniącia". I na pewno znajdzie się jakiś chętny, zawsze się znajdują Kiedyś zbierałam różne takie "kwiatki" z opisów aukcji na Allegro, ale po zapisaniu czterech bitych stron czcionką nr 8 uznałam, że to jest niewyczerpane źródło i dałam sobie spokój. Chyba znowu zacznę zbierać
×
×
  • Dodaj nową pozycję...