Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

magmi

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1 415
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez magmi

  1. magmi

    opowieści magmi

    Oj, długo mnie tu nie było. Z kilku powodów. Po pierwsze, na skutek utraty płynności finansowej wszelkie prace budowlane zostały wstrzymane i nie było o czym pisać. Po drugie, nasze życie od wiosny przeniosło się do ogrodu. Do domu wchodzimy spać. Odnotowujemy w naszej rodzinie całkowity, aczkolwiek sezonowy, zanik entuzjazmu dla internetu oraz innych zdobyczy cywilizacji. Po trzecie, chociaż prace budowlane zostały wstrzymane, to prace ogrodowe bynajmniej - i na stukanie w klawiaturkę brak nie tylko zapału, ale i czasu. No, ale teraz nastąpił zwrot akcji. Przeprowadziwszy z powodzeniem śmiało zakrojoną akcję porządkowania naszych spraw finansowo-kredytowych, rzucamy się od nowa w wir, nieprawdaż... podejmujemy nowe wyzwania z podniesionym czołem... i tak dalej... z nowym zapasem sił... (ekhmmm... no może trochę przesadziłam...) Po pierwsze, będą podłogi na poddaszu, malowanie na poddaszu, tapetowanie na poddaszu... I z tego wszytskiego bystry czytelnik już pewnie odgadł, że wreszcie zamieszkamy na poddaszu. Mam nadzieję, że jeszcze przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Koniec ze spaniem na codziennie od nowa rozkładanej kanapie. Uff... Aby taka przeprowadzka była możliwa, czeka nas niestety jeszcze jedna, dodatkowa, inwestycja: rolety wewnętrzne do okien dachowych. O ile nie chcemy ugotować się żywcem zaraz pierwszej nocy. Po drugie, do końcu sezonu mamy też nadzieję wykonać główne roboty ogrodowe: żywopłot od ulicy, krzewy ozdobne wzdłuż płotu z boku, trawnik przed domem, no i obowiązkowo jakaś ładna, wolno rosnąca choineczka na jego środku - żeby co roku było na czym wieszać wiadome lampki. I na koniec - tadadam! Już za dwa tygodnie startujemy z ELEWACJĄ. Jestem niesłychanie szczęśliwa z tego powodu. Widok gołego Porothermu bardzo mi już obrzydł. Chciałabym też, żeby uroda naszego domu stała się w końcu widoczna nawet dla osób całkowicie pozbawionych wyobraźni, a tej naprawdę potrzeba sporo, żeby w obecnym stanie rzeczy ową urodę dostrzec. Wykończenie elewacji zamknie właściwie całość robót zewnętrznych - o brukach pisałam, od tego czasu przybyła nam także brama i furtka oraz siatka pod żywopłot, a mój mąż pomocą obu ojców zmontował drewniany domek na narzędzie ogrodnicze. Nawet kamienny krąg na ogniska już mamy. Ognisko inauguracyjne z udziałem sąsiadów odbyło się oczywiście w Noc Świętojańską... Tu jeszcze parę uwag natury obyczajowej, dla tych, którzy takie wątki lubią. Jednym z milszych aspektów mieszkania na naszej małej uliczce jest międzysąsiedzkie życie towarzyskie. W naszym ogrodzie stoi na stałe rozwieszona siatka do badmintona. Jest w użytku niemal codziennie, ktoś zawsze ma ochotę przyjść i pograć. Nasz Sąsiad w ramach wkładu w życie lokalnej społeczności zrobił u siebie wędzarnię. Kurczaki już jedliśmy, teraz czekamy na rybki... Wczoraj zaś, ponieważ wszyscy właśnie wróciliśmy z urlopów, kolejny Sąsiad zwołał wieczorne, tarasowe zebranie wakacyjno-reminiscencyjne. Bardzo udane, mimo poniedziałku - gdyby nie perpsektywa długiego, pracowitego tygodnia, pewnie nie rozeszlibyśmy się już o północy. I gdy tak sobie siedzieliśmy przy czerwnonym winie, ciepłym letnim wieczorem, gwiazdy w górze, zapach maciejki i cała ta uśpiona zieleń wokół, ktoś westchnął z żalem, że szkoda, że już po wakacjach... A na to nasz Sąsiad: Co ty opowiadasz. Przecież my tu ciągle jesteśmy na wakacjach, trzeba tylko co dzień na parę godzin do pracy wyskoczyć. I naprawdę - tak właśnie jest.
  2. Oj, długo mnie tu nie było. Z kilku powodów. Po pierwsze, na skutek utraty płynności finansowej wszelkie prace budowlane zostały wstrzymane i nie było o czym pisać. Po drugie, nasze życie od wiosny przeniosło się do ogrodu. Do domu wchodzimy spać. Odnotowujemy w naszej rodzinie całkowity, aczkolwiek sezonowy, zanik entuzjazmu dla internetu oraz innych zdobyczy cywilizacji. Po trzecie, chociaż prace budowlane zostały wstrzymane, to prace ogrodowe bynajmniej - i na stukanie w klawiaturkę brak nie tylko zapału, ale i czasu. No, ale teraz nastąpił zwrot akcji. Przeprowadziwszy z powodzeniem śmiało zakrojoną akcję porządkowania naszych spraw finansowo-kredytowych, rzucamy się od nowa w wir, nieprawdaż... podejmujemy nowe wyzwania z podniesionym czołem... i tak dalej... z nowym zapasem sił... (ekhmmm... no może trochę przesadziłam...) Po pierwsze, będą podłogi na poddaszu, malowanie na poddaszu, tapetowanie na poddaszu... I z tego wszytskiego bystry czytelnik już pewnie odgadł, że wreszcie zamieszkamy na poddaszu. Mam nadzieję, że jeszcze przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Koniec ze spaniem na codziennie od nowa rozkładanej kanapie. Uff... Aby taka przeprowadzka była możliwa, czeka nas niestety jeszcze jedna, dodatkowa, inwestycja: rolety wewnętrzne do okien dachowych. O ile nie chcemy ugotować się żywcem zaraz pierwszej nocy. Po drugie, do końcu sezonu mamy też nadzieję wykonać główne roboty ogrodowe: żywopłot od ulicy, krzewy ozdobne wzdłuż płotu z boku, trawnik przed domem, no i obowiązkowo jakaś ładna, wolno rosnąca choineczka na jego środku - żeby co roku było na czym wieszać wiadome lampki. I na koniec - tadadam! Już za dwa tygodnie startujemy z ELEWACJĄ. Jestem niesłychanie szczęśliwa z tego powodu. Widok gołego Porothermu bardzo mi już obrzydł. Chciałabym też, żeby uroda naszego domu stała się w końcu widoczna nawet dla osób całkowicie pozbawionych wyobraźni, a tej naprawdę potrzeba sporo, żeby w obecnym stanie rzeczy ową urodę dostrzec. Wykończenie elewacji zamknie właściwie całość robót zewnętrznych - o brukach pisałam, od tego czasu przybyła nam także brama i furtka oraz siatka pod żywopłot, a mój mąż pomocą obu ojców zmontował drewniany domek na narzędzie ogrodnicze. Nawet kamienny krąg na ogniska już mamy. Ognisko inauguracyjne z udziałem sąsiadów odbyło się oczywiście w Noc Świętojańską... Tu jeszcze parę uwag natury obyczajowej, dla tych, którzy takie wątki lubią. Jednym z milszych aspektów mieszkania na naszej małej uliczce jest międzysąsiedzkie życie towarzyskie. W naszym ogrodzie stoi na stałe rozwieszona siatka do badmintona. Jest w użytku niemal codziennie, ktoś zawsze ma ochotę przyjść i pograć. Nasz Sąsiad w ramach wkładu w życie lokalnej społeczności zrobił u siebie wędzarnię. Kurczaki już jedliśmy, teraz czekamy na rybki... Wczoraj zaś, ponieważ wszyscy właśnie wróciliśmy z urlopów, kolejny Sąsiad zwołał wieczorne, tarasowe zebranie wakacyjno-reminiscencyjne. Bardzo udane, mimo poniedziałku - gdyby nie perpsektywa długiego, pracowitego tygodnia, pewnie nie rozeszlibyśmy się już o północy. I gdy tak sobie siedzieliśmy przy czerwnonym winie, ciepłym letnim wieczorem, gwiazdy w górze, zapach maciejki i cała ta uśpiona zieleń wokół, ktoś westchnął z żalem, że szkoda, że już po wakacjach... A na to nasz Sąsiad: Co ty opowiadasz. Przecież my tu ciągle jesteśmy na wakacjach, trzeba tylko co dzień na parę godzin do pracy wyskoczyć. I naprawdę - tak właśnie jest.
  3. Jaguś, my też ostatnio walczyliśmy z kredytem (toteż łączę się z Tobą w bólu papierologiczno-decyzyjnym , Siostro)... To znaczy z naszego starego kredytu przewalutowaniem. I ponieważ się udało nadspodziewanie dobrze, chyba się wykończymy. Będzie ELEWACJA. Sama w to jeszcze nie wierzę. Zdjęć nie pokazywałam, bo właśnie ten brak elewacji strasznie mnie na zdjęciach denerwuje (bardziej, niż w naturze - w naturze się jakoś przyzwyczaiłam). Ale jak już będziemy WYKOŃCZENI, na pewno się pochwalę, tak na zamknięcie mojego dziennika. A Ty pisz. Regularnie sprawdzam, co u Was.
  4. Poprawię się. Bo właśnie zabieramy się znowu do roboty. No i musze powiedzieć, że miło jest tu zajrzeć i przekonać się, że "stare", kochane gębule wciąż jeszcze się tu pokazują...
  5. Weszłam Ci ja na forum po dłuższej przerwie (ostanio spływaliśmy rodzinnie Krutynią, unplugged, rzecz jasna , a i wcześniej jakoś brakowało czasu, żeby tu zajrzeć). A tu same niespodziewanki. Ania w ciąży, a Jagna bierze kredyt. Świat się kończy! Nie składam gratulacji z okazji kredytu, bo ten zrozumiale ambiwalentne uczucia wzbudza zazwyczaj. Ale perspektyw zamieszkania na wiosnę gratuluję jak najbardziej!
  6. Aniu, wróciłam z urlopu i postanowiłam, zajrzeć na forum (ostatnio juz rzadko tu bywam... ). A tu taka niespodzianka! W jakimś sensie od dawna zapowiadana, ale ponieważ pamiętam Twoje wątpliwości i nasze długie dyskusje na "dziecinne" tematy, przyznaję, że wcale nie byłam pewna, co zdecydujesz ostatecznie. Gratuluję serdecznie ! I bardzo się cieszę, że jesteś w takim świetnym humorze. Bo to chyba znaczy, że Twoje obawy były niepotrzebne. Wiesz które. Te o niedostatkach instynktu macierzyńskiego... Trzymam kciuki za USG. I za całokształt. Jeszcze raz gratulacje.
  7. Chyba najtrudniej się "wpasować" w otoczenie sąsiedzkie, które istnieje już -naście albo -dzieści lat - w takich sytuacjach nowy, budujący się sąsiad jest często postrzegany jako intruz - hałasuje (budowa!), bałagani (budowa!), ogradza znienacka istniejącą "od zawsze" na jego działce ścieżkę ... Najłatwiej dobrze ułożyć sobie stosunki z sąsiadami, którzy też się dopiero budują (podobne problemy, często wspólnota interesów w kwestiach uzbrojenia itp.). Kierując się tymi przesłankami, szukaliśmy działki na osiedlach dopiero się budujących od zera, w "dziewiczym" terenie bez starych domów. Efekt jest bardzo zadowalający. Wszyscy sąsiedzi dokładają starań, żeby było miło. Jedni są bardziej towarzyscy, inni mniej, wiadomo - ci pierwsi czasem wspólnie imprezują, odwiedzają się i pozyczają sobie to i owo w potrzebie, ci drudzy po prostu się kłaniają i trzymają na uboczu. Ale wszyscy do siebie wzajemnie odnoszą się życzliwie. I o to chodzi.
  8. Kozanko, ponieważ Twoje wymagania bardzo są zblizone do tych, które my mieliśmy szukając projektu, nieśmiało pozwolę sobie zwrócić Twoją uwagę na nasz projekt - Klementynkę przerobioną na potrzeby rodziny 2+3, z gabinetem na dole i dużym salonem. Wprawdzie kuchnię mamy otwarytą, ale to akurat zmienić można bez żadnego problemu.... Nasz projekt możesz zobaczyć o tutaj: taka była nasza lista życzeń tak wyglądał projekt wyjściowy przed zmianami a to jest projekt po adaptacji Zdjęcia naszego domu juz wybudowanego są w albumie - adres w stopce postu. Pozdrawiam i życzę owocnych poszukiwań!
  9. Wasi znajomi architekci nie mają racji, na szczęście. My mamy układ stron świata podobny, tzn. od frontu pn-zachód, od ogrodu południowy wschód (projekt oczywiście w lustrzanym odbiciu). W lecie jest to według mnie układ IDEALNY. Absolutnie w salonie nie jest ciemno, o żadnej porze dnia! A dodam, że mamy z boku domu, wzdłuż salonu, trzy spore drzewa w bliskiej odległości od domu, które zacieniają okna. I tak jest baaardzo jasno w tym salonie. Taras frontowy na razie nie jest u nas użytkowany, bo jesteśmy w trakcie urządzania ogrodu od frontu. Ale sądzę, że będzie w użyciu raczej na wiosnę i jesienią, kiedy człowiek jest popołudniami spragniony słoneczka (z takim zreszta zamiarem go robiliśmy). Bo w lecie popołudniu można się na nim po prostu usmażyć żywcem... Taras od strony ogordu, zacieniony o tej porze dnia, to jest to!
  10. Rozstawiliśmy sobie na trawniku siatkę do badmintona i gramy niemal codziennie (jeśli tylko pogoda dopisuje) . A i sąsiedzi czasem wpadną trochę poodbijać. natomiast na rowerach jakby mniej - nie trzeba już jeździć na działkę... I czasu brak na dłuższe wycieczki, bo sezon ogordowy w pełni, a u nas ogród wciąż jeszcze w fazie urządzania. Jeśli szpadel, grabie i taczki można podciągnąć pod rekreacyjny sprzęt sportowy, to używam go bardzo regularnie.
  11. magmi

    przerażona

    Hos, to będzie najlepszy rok w Twoim życiu. Naprawdę.
  12. Anekri, ta opłata wynika (tak mi się przypomina na 90% ) z odległości budowy od oddziału banku, w którym bierzesz kredyt. U nas ta odległości wynosi ok. 50km, ale nie pamiętam, od jakiej odległości bank zaczyna naliczać opłatę.
  13. Interesuje mnie informacja, na jakiej podstawie w różnych bankach następuję rozliczenie wypłaconej transzy kredytu. Wiem, że te informacje pojawiają się w dyskusjach o różnych kredytach, ale chciałabym je zebrać szybko i możliwie jak najszerzej. Ja mogę napisać z naszego doświadczenia, jak jest w PKO BP: do wniosku kredytowego dołączaliśmy kosztorys budowy rozpisany na poszczególne etapy i elementy domu. Podaliśmy też, ile transz chcemy i mniej więcej kiedy. Gdy chcieliśmy następną wypłatę, przyjeżdżał inspektor z banku (koszt wizyty 80 zł) i odfajkowywał, co zostało zrobione od ostatniej wypłaty. Bank zaliczał te roboty kwotami według kosztorysu, bez żadnych faktur. Wiem, że z BPH trzeba dokumentować wydatki fakturami w 80%. A jak jest w innych bankach? Możecie coś napisać na ten temat?
  14. Bori, skoro moja sugestia Cię zainteresowała, to już rozwijam temat. Skoro rezygnujesz z użytkowego poddasza, niepotrzebny Ci strop żelbetowy (kosztowny). Proponujuę więc zmienić konstrukcję dachu: zamiast normalnej więźby możesz zastosować wiązary kratowe (rozwiązanie to, nawiasem mówiąc, bardzo jest promowane przez Muratora dla wszystkich parterówek). Jak wyglądają takie wiązary, dobrze widać na tym zdjęciu Jeziera: http://www.republika.pl/jezier/images/negati18.jpg Tak więźba może być trochę droższa niż normalna, ale w przypadku Klementynki cena powinna być do przyjęcia, bo przy prostym dachu dwuspadowym wszystkie wiązary będą identyczne, co bardzo upraszcza sprawę (przy dachach kopertowych jest to znacznie bardziej skomplikowane). Co Ci daje ta zmiana konstrukcji dachu: 1. Nie murujesz ścian szczytowych poddasza - oblicówkę drewnianą możesz zamontować bezpośrednio do wiązarów krtańcowych. Oczywiście w tym wypadku rezygnujesz z okien. Tak to wyglądało u Jeziera przed zamontowaniem oblicówki: http://republika.pl/jezier/images/pict1320.jpg A tak z oblicówką: http://republika.pl/jezier/images/negativ6.jpg 2. Sufit parteru robisz z płyt kartonowo-gipsowych, które montujesz na stelażach aluminiowych przykręconych do dolnych belkek wiązarów (brak stropu, duża oszczędność). Na tym zdjęciu widać, jak ta to wygląda od dołu przed montażem płyt kartonowo-gipsowych: http://republika.pl/jezier/images/negati14.jpg A tu w trakcie montażu sufitu: http://republika.pl/jezier/images/negative0-21-20(1).jpg 3. Zamiast ocieplać połacie dachowe, co jest skomplikowane i kosztowne (ale niezbędne, gdy na poddaszu chce się mieszkać), układasz wełnę mineralną bezpośrednio na tych płytach kartonowo-gipsowych, czyli na suficie. Mniej wełny pójdzie i wykonanie znacznie prostsze. Jeśli chcesz przy tym mieć na poddaszu jakiś stryszek-składzik (duża przestrzeń, nie do pogardzenia), możesz nad tą wełną nadbić jakieś deski albo płyty wiórowe, żeby można tam było chodzić. No i masz typową parterówkę. Z całą urodą Klementynki (tylko bez górnych okien). Mam nadzieję, że Jezier mi wybaczy nieautoryzowane wykorzystanie jego zdjęć...
  15. magmi

    PLAC ZABAW

    Gaga, my kupiliśmy drewnianą huśtwkę (taka typową, z drabinką z boku) i po prostu wkopalismy ją w ziemię na głębokość ok. 40 cm (do pierwszego szczebla drabinki). Jest przez to oczywiście trochę niższa (ale w zupełności wystarczająca), ale za to stabilna. Nie wyobrażam sobie, żeby ta huśtawka miała po prostu stać luzem na zeimi, jak to sugeruje producent... Co do tych wszytskich atestów - trzeba zamiast tego użyć własnego zdrowego rozsądku i po prostu dobrze się całej kosntrukcji przyjrzeć, pod kątem bezpieczeństwa dzieci, rzecz jasna. A swoją drogą - czy myślisz, że te wszystkie osiedlowe i parkowe placyki zabaw z takimi samymi drewnianymi budowlami mają atesty? Śmiem wątpić. Pewnie administracja nie czyta aż tak wnikliwie Muratora... Pozdrawiam!
  16. Bori i Bonni! Ponieważ macie te same dylematy, pozwolę sobie zwrócić się do Was zbiorczo... Irma rzeczywiście ma niemal identyczny parter jak Klementynka, tylko dach inny - kopertowy, bo brak poddasza. Ale rozumiem, że może się Wam Klementynka bardziej podobać - no bo to przecież piękny dom jest. W związku z tym moja sugestia: poczytajcie sobie dziennik Jeziera i pooglądajcie jego zdjęcia o tutaj: http://www.republika.pl/jezier/index.html Jezier kupił projket Irmy i zrobił w nim dach a la Klementynka, ale z nieużytkowym poddaszem - tzn. zamiast tradycyjnej więźby zastosował kratownice i podwiesił do tego sufit. Co prawda u niego dach jest obrócony w stosunku do Klementynki o 90 stopni (ścianą szczytową od frontu), ale oczywiście ten sam zabieg zmiany konstrukcji dachu i rezygnacji z poddasza można zastosować przy dachu takim jak w projekcie Klementynki. Będzie na pewno sporo taniej, poddasze nieużyutkowe, a dom praktycznie będzie wyglądał tak samo. No i zakupionego projektu nie trzeba by wtedy wymieniać, tylko przy adaptacji architekt musi zmienić konstrukcję dachu.
  17. No i bardzo ładnie. Ten zestaw kolorystyczny to jeden z moich najbardziej ulubionych jest. Moglibyście jeszcze rozważyć wersję skandynawską, czyli do tych białych wykończeń jakiś zdecydowany, ciemniejszy kolor tynku. To też wygląda świetnie (jak dla mnie oczywiście ).
  18. Mnie tez się Wasz dach bardzo podoba. Ciekawa jestem koncepcji kolorystycznej całości, bo widzę, że poszliście w białe rynny. Okna tez będą białe? A podbitka? A ściany jakie?
  19. Bori, nie piszesz nic o swoich i swojej rodziny potrzebach mieszkaniowych, więc trudno coś doradzić. Jeśli chcesz zostawić poddasze Klementynki do późniejszego zagospodarowania, to taki pomysł ma sens. Natomiast jeśli parter jest dla Ciebie wystarczający i poddasza Ci nie potrzeba, to trochę szkoda pieniędzy. Bo to poddasze jest ogromne, a po co płacić za żelbetowy strop, na którym nie będzie się mieszkać? Dla parterówki wystrczyłby dach o kącie nachylenia 20 stopni, na konstrukcji z wiązarów kratowych, z podwieszonym do nich sufitem. Poza tym, jeśli z poddasza usuniesz wszystkie okna (rozumiem, że masz na myśli także okna w ścianach szczytowych), to dom bardzo straci na urodzie... Pozdrawiam i życzę dobrych, przemyslanych decyzji!
  20. Przyjrzałam się kilku ostatnim listkom i odkryłam chyba zarodniki jakiegoś grzyba - takie malutkie, czarne punkciki od spodu zdłuż krawędzi liścia. Brązowe plamy są nieregularne, i na brzegach i wzdłuż nerwów liściowych. No i padł na mnie blady strach o rosnące tuż obok różaneczniki i azalie. Zaraz dzisiaj je popryskam czymś na grzyby (Wciornastku, może być Euparen czy powinno być co innego?). Ale co mam zrobić z tym biednym ogryzkiem (już właściwie bez liści)? Wykopać czy też opryskać i zostawić? Bardzo proszę o radę!
  21. Sypiecie i zostawiacie na wierzchu czy sypiecie i grabicie/przekopujecie z ziemią?
  22. Zygmor, ja wiem, że to krzew o wymaganiach zbliżonych do rododendronów. Posadziłam go między nimi, w półcieniu, wymieszałam ziemię z dużą ilością kwaśego torfu. Raczej to nie gleba winna, podejrzewam jakiś grzyb... Wciornastku, niewiele mi liści zostało do obserwcji , ale się im przyjrzę szczegółowo dzisiaj popołudniu. Dziękuję za odzew...
  23. Mam w ogrodzie ładny, zimozielony krzew o pstrokatych liściach, kiścień Waltera się to nazywa. Posadzony na jesieni zeszłego roku. O taki: http://www.pinus.net.pl/foto/leucothoe_walteri_rainbow.JPG Przetrwał bez uszczerbku zimę, na wiosnę zaczął ładnie rosnąć i nagle parę dni temu - dosłownie z dnia na dzień - opadły z niego niemal wszystkie liście (zostały dosłownie pojedyńcze na gałązkach). Znalazłam je na kupce pod krzewem, niektóre mają ciemne plamy, a inne - większość - wyglądają zupełnie normalnie. Krzew wygląda teraz po prostu żałośnie. Bardzo proszę o poradę Wciornastka albo innych specjalistów od zaraz roślinnych! Co się stało? Czy to jakiś grzyb, czy coś go zeżarło? Co mam z nim zrobić teraz? Przyciąć? Zostawić? Wykopać ?
  24. aga-kraków:Xylodhone to jest lazur, a nie lakier. Tu można przeczytać bardzo ogólne informacje, czym się to różni: http://www.muratordom.pl/9263_3252.htm Znalazłam jeszcze taką definicję: Bejca, lazur, lakierobejca Transparentny wyrób farbiarski przeznaczony do malowania/lakierowania drewna. Zawiera jednak znacznie mniej żywicy i nie tworzy tak grubych powłok jak lakier. Często wyprodukowany w oparciu o żywice o mniejszych rozmiarach cząstek - w ten sposób mogą one penetrować w pory podłoża. Także dzięki temu często do tych wyrobów dodaje się środków grzybobójczych chroniących dodatkowo drewno przed czynnikami biologicznymi. Wyroby te przeważnie zawierają niewielki dodatek pigmentów - barwią drewno pozostawiają jednak widoczny rysunek słojów drewna. A czy się będzie łuszczyć? Odpowiem za kilka lat...
  25. My też mamy w planie oblicówkę na ścianie jednowarstwowej (PTH 44), ale nie widzę jakichś strasznych problemów technicznych z tym związanych. Na pewno nie będziemy ocieplać - po co, skoro ściana jest jednowarstwowa? A drewno samo w sobie ma także własności izolacyjne, i to lepsze od tynku, który przecież bez żadnego oceplenia pokryje resztę elewacji... Nie planowaliśmy też robić obrzutki, chociaż to zawsze można przedyskutować. Jeśli chodzi o mazidło na drewno, na podbitce zastosowalismy drewnochron, a na to Xylodhone (tu taj opis: http://www.syntilor.pl/pl/xylohp.html ). To samo damy na oblicówkę. Bardzo nam to zachwalali (zwłaszcz pod kątem trwałości powłoki), a wykonawca, który pierwszy raz miał z tym do czynienia, piał z zachwytu i zaczął polecać innym klientom. Ale jak się sprawdzi w praktyce, będę mogła napisać - tak z ręką na sercu - dopiero za kilka latek... Mazidło ma jedną zasadniczą wadę: cenę...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...