I coś dla miłośników prawa, wody i stosunków dobrosąsiedzkich.
Prawo - odzyskuję wiarę w to, że Polska jest jednak Państwem Prawa
Woda - dziś okazało się, że dnia 29 listopada gmina wysłała oficjalne pismo do ZGK, w którym to oświadcza, iż przejmuje od prywatnych właścicieli wodociągi ( czyt. robi porządki) i tym samym ZGM nie ma prawa odmówić wydania warunków do wpięcia nowym inwestorom do sieci już położonych - niezależnie od uzyskania zgody bądź nie od osób owe sieci budujących - zatem proceder haraczy został przerwany.
Nasze pismo i powoływanie nie na ustawy pomogło. Trochę prawnicy w gminie nad tym debatowali - ale satysfakcja, że jednak ma być tak jak mówimy JEST PRZEOGROMNA.
Dalej już tylko będziemy walczyć o zwrot kosztów podciągnięcia 100 metrów sieci kanalizacyjnej.
Stosunki dobrosąsiedzkie - zero kontaktu. Nie wychodzą nawet na ogród jak inwestorek na działce jest przez cały dzień.
Cóż dzisiaj się dowiedziałam................ hmmmmmmmm
A to że 4 mb membrany zabrakło, że zabrakło również 130 mb łat ( ciekawe kto mnie orżnął - będę to sprawdzała), że mam numer domu a na imię mu 44, że drzwi z katalogu w rzeczywistości lepiej wyglądają (zaineresowanym dam namiary ) a dla rozkojarzenia zupełnego podsunięto mi jeszcze jednego producenta.
Poza tym dowiedzieliśmy się pokątnie, że sąsiad nie będzie zbierał już kasy za wodociąg od sąsiadów, gdyż przekazał go gminie i ta odda mu kasę - NO PROSZĘ A JEDNAK MOŻNA BYŁO. Po co zatem awantura z nami - być może dla zasady, aby było o czym gadać, bo jak jest dobrze to atrakcji sąsiedzkich brak.
Na działkę pojechałam z gorączką - robiło się już ciemno - zatem nie wszystkie zdjęcia wyszły, a i ich jakość pozostawia wiele do życzenia.
Oczywiście jak to na naszej budowie - ideał dawno sięgnął bruku we wszystkim...więc i z dachówką problemik się pojawił.
Wczoraj inwestorek zawiózł do hurtowni 7 szt dachówek krawędziowych do reklamacji, ponieważ miały mikropęknięcia i "pan od dachu" powiedział, że ich nie położy bo będą przeciekały. A w hurtowni kumpel powiedział, że jak długo handluje Bogenem nigdy czegoś takiego nie widział - no cóż MY ZAWSZE W NOWINKACH MUSIMY BYĆ PIERWSI
Ponoć kominy skończone (czyli zafugowane i pokryte płynem do klinkieru) i kładą folię w miejscu dojścia do kominów i na tylniej lukarnie..........pomimo, że pada od rana.... a raczej bardzo mocno mży.
Nie doczekamy się jednak w przyszłym roku na nadanie nazw ulicom i dróżkom gruntowym w nasze wioseczce..... zatem jedziemy dzisiaj po numer porządkowy.
Przy okazji zrobię zdjęcie oknom i odwiedzę sklep z drzwiami wejściowymi, bo wybór dokonany dawno a nie "sfinalizowany" zaskutkował tym, że obecnie na te wybrane czeka się 5 miesięcy a my końcem kwietnia elewację chcemy robić i już ekipę umawiamy.
Myślałam już nawet o takich ( i tu opis, bo niestety strona www nie widzi zdjęcia : http://www.adeco.de" rel="external nofollow">http://www.adeco.de z serii Ligna model pierwszy Campus) ..........machnęłam ręką, że to aluminium a nie drewno, dałam do wyceny...........i machnęłam ręką na ich zakup - CENA prawie 10 000 zł
A tu pierwsza fotka z poddasza - widoczek na przedpokoik ... na lewo wejście do gabinetu a na wprost do sypialni - sorki za bałagan .... miotłę przygotowałam, ale chęci nie było. http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img132.imageshack.us/img132/5223/dsc00277alu5.jpg
Moje spostrzeżenia? W projekcie wszystko wydaje się takie duże, w rzeczywistości jednak nie jest - pozytyw: mało do sprzątania będzie. Na razie mam zaskakujący niedosyt - może wynika on stąd, że obecnie pokoje mam bardzo duże i wysokie? A może czepiam się tylko ? A może przestanę już marudzić ?
No proszę ... jeszcze kilka dni i byłby miesiąc od ostatniego wpisu.
Ale tak to już jest - niektórym wiedzie się we wszystkich sferach życia i piszą codziennie.... i tylko dobrze..... niektórzy o tym co złe pisać nie chcą , bo to ich sprawy..... a ja mam tak, że piszę o wszystkim, czy dobrze czy źle, ale jak tego złego za dużo się nazbiera to i ochota na zapiski przechodzi......
Pomyślałam sobie jednak dzisiaj, że w końcu kiedyś problemy będą musiały się skończyć ....... i co wtedy? Czy zdołam sobie przypomnieć co było, co się wydarzyło?
W końcu i nade mną kiedyś zaświeci słońce i żal mi będzie, że powstała luka, której nie miałam kiedyś siły uzupełnić.
No i te sygnały, że się "zaniedbałam dziennikowo"
Zatem dzisiaj postaram się ogarnąć całość.
Z przyczyn losowych elektryk nie wszedł w umówionym terminie - i na moje nieszczęście nie wejdzie. Głęboko jednak wierzę, że zdoła wejść o własnych siłach na moją parapetówkę. Zdrowia z całego serca mu życzę. Myślałam, że choć w tym względzie będę miała spokój, ale życie kawełek po kawałku nadzieję na spokój przy budowie domu mi odbiera.
Pan z 16-osobową ekipą ( jaką to niby on ma ) do kominów, szczytów, schodów, ścianek działowych .... okazał się zwykłym kłamczuchem i kombinatorem - tyle, że jego intencje zostały przeze mnie we wczesnym stadium odkryte.
Do szczytów został pogoniony - wysłał na 3 dni ludzi. Kominy dokończył stawiać i schody zrobił - już pan od dachu..... bo tamtemu jakoś nie po drodze było....tzn. do kasy i owszem, ale za robotę zrobioną cudzymi rękami. Boże Ty wszystko to widzisz i nie grzmisz.
Do tego dowiedziałam się ostatnio, że "pan od dachu" wytynkował nam również ścianę pod montaż bramy garażowej. I to cud, że ze zderzenia chamstwa pierwszego i normalności drugiego nie nastąpiła eksplozja na mej ziemi.
Oczywiście "kombinator" za ścianki działowe też nie wziął się sam - tylko został przymuszony dzwonieniem, przypominaniem, nachodzeniem na inna budowę. Przez jego niesłowność po raz kolejny przesunęłam montaż okien.
Na całe szczęście ścianki działowe już stoją, a okna dzisiaj zaczęli montować. Jutro skończą wraz z bramą garażową. Piszę o tym spokojnie, bo inwestorek postanowił spać na budowie i pilnować co by nam ponad 30 tys. nie wynieśli, gdyż całość ( czyli okna i brama) została już zwieziona.
Inwestorek zakupił również drzwi metalowe wejściowe w przepięknym ocynku kolorze - co po ślepiach nieproszonym w blasku księżyca będzie dawał I one ponoć jutro będą zakładane - a jakże przez "pana od dachu" ( oj czuję , że nas podliczy chłopina- ale dla uczciwego nie żal pieniędzy). Dom zatem będzie miał klucz.
Od jutra również rozpocznie się rozprowadzanie kabli pod alarm - bo przecież inwestorek nie będzie tam nocował wiecznie - a zrobi to ze swym kuzynem, który trudni się tym zawodowo. Także "po godzinach" panowie będą mieli interesująco
A dach? Oj robi się nadal. Folia przy kominach nie położona do końca, bo muszą mieć dojście, aby klinkier warstwami układać. Do środy mają skończyć - ale deszcze zapowiadają więc pewno się przesunie. Za to z przodu domu kładą już dachówkę, jest przybita i pomalowana deska czołowa i wiszą rynny - a jeden pokój ma już nawet dwa okna dachowe. :)
Także ... aby do wiosny - jak mawiają niektórzy, a ja... jak feniks odradzając się z popiołów może wpadnę tu niebawem i wrzucę jakieś fotki.
Inwestorek zrobił parę fotek, a ja jako "nieprzygotowana z różnych względów na dziś kierowniczka budowy" - ustaliłam z szefem dachowców, że jutro z rańca "paczki do domciu " dostaną a impra będzie po skończeniu całego dachu. Było im to na rękę.
Przygotowałam dla każdego ( a jest ich 5 ) po "połówce" oraz pęcie kiełbachy i dużej popitce.
Z nadzieją, że WIOCHY na WIECHĘ nie zrobiłam oddaję się podziwianiu szkieletu dachu mego........................................
Dzisiejszy wpis jest szczgólnie KU PAMIĘCI, gdyż to co ujrzały oczy inwestorka o 7.15 rano - przeszło jego najśmielsze oczekiwania - otóż zima była wszędzie.... za domem, przed domem i w jego środku A że nie zamierzamy nigdy więcej do naszych sypialni wpuścić tak zimnego puchu zdjęcia na pamiątkę
Lukarny na dachu powstają. Jeden z cieśli się rozchorował - tak to jest jak facet rozbiera się na dachu bez kobiety obok.
W sobotę były już zaszalowane, zazbrojone i powiązane ze stropem ( lekkie wkucie) schody w klatce schodowej - bieg do spocznika i na poddasze. Te do pomieszczenia gospodarczego doleją później. Beton nie mógł dotrzeć.
Jakość prac - na pierwszy rzut oka bez zastrzeżeń, ale z wrodzoną (?) może raczej wyuczoną nutką niepewności i niedowierzania ( czyt. czerwona lampka wciąż się pali)........ i tak pobiegam z metrówką jak je rozszalują. Dziś mają je zalewać - czekamy na beton.
Taaaak w sobotę byłam ponad 30-letnim dzieckiem Z radochą mogłam wejść na poddasze - co za widok..... mogłabym nawet tak je zostawić i nie dzielić ściankami działowymi - no ale.....
Z tej radochy nie zrobiłam zdjęć - mój pierwszy raz nie jest udokumentowany.
Aby zrobić coś dla domu - kupiliśmy na allegro bzdeciki do dolnej toalety..... z metaloplastyki - zdjęcia będą jak towar do mnie dojedzie.
A skoro jesteśmy już przy niewdzięcznym temacie pieniędzy - a raczej topniejącego konta - Halszka budowana systemem gospodarczym do stanu surowego zamkniętego powinna wynieść potencjalnego inwestora 153 246 zł.
czy ja i mój mąż jesteśmy potencjalnymi inwestorami ?
Czy istnieje właściwy .... bądź odpowiednio dobry moment na pewne podsumowania ?
Budowa dachu trwa.
Według rozpiski firmy Archeton , ich obliczeń, założeń, przypuszczeń i pobożnych życzeń dla inwestorów .......... mój dach powinien kosztowo zmieścić się w kwocie 76 923,00 zł i oczywiście wyliczone było to na I kwartał tego roku.
No cóż ... do tej pory wydałam na materiały 45 245, 62 zł .... ....
.... suma ta obejmuje różne przedziwne rzeczy typu szpilki z podkładkami i nakrętkami, które wychodziły już z wieńca, kilogramy gwoździ, kątowniki wzmocnione, płytki perforowane, membranę dachową, klinkier na kominy, 7 sztuk okien dachowych Velux, dodatki nieceramiczne, dachówkę oraz więźbę.
Do kupienia pozostało:
- wyłaz dachowy
- rynny
- pewno kilogramy gwoździ i kątowniki
- listwy na podbitkę
oraz opłacenie dekarzy.
..... też jestem ciekawa jaką sumą dom zostanie przykryty na zimę ....
Najpierw zadzwonił nasz elektryk - sam z siebie - z pytaniem ....kiedy wchodzi ?
Następnie firma projektowa na naszą prośbę zrobiła wizualizację kilku pomieszczeń - choć nasze będą wyglądały ciut inaczej, to zdjęcia dały nam lekcję poglądową na ....skosy nad głową. No i musimy dla 100% obrazu zrobić z nich lustrzane odbicie.
Zainteresowanych zapraszam na stronę
http://www.archeton.pl/index.php," rel="external nofollow">http://www.archeton.pl/index.php, gdzie następnie po wyszukaniu projektu HALSZKA wchodzimy w niego i następnie we "wnętrza".
Kolejnym cudem był telefon od kierownika budowy, który rano był już na działce (po raz drugi w tym tygodniu ) i powiedział, że mamy ...i tu cytat: "zaj....ą ekipę na dachu"...i same achy i ochy pod ich adresem............ matko, aż się boję o tym pisać.
A na dokładkę - cudem był kształtujący się dach nad gabinetem i ... wciągnięte dwie krokwie narożne bez pomocy dźwigu.
Człowiek uczy się przez całe życie ......... po raz kolejny zjadło mi posta.
Zatem od początku:
Sprawy budowlane mają się następująco. W sobotę na pomoc daszkowi ruszyła brygada RR .... poziomy sprawdzili, coś tam z inwestorkiem ustalili ( dlaczego nie ze mną ? za dużo się wtrącam ?) i zapowiedzieli swoje przybycie w poniedziałek rano.
I tak się stało.
Dzisiaj od rana padało. Ja nauczona złym doświadczeniem, żyłam cały dzień w przeświadczeniu, że przybyli i się zmyli - bo pada, bo zimno, bo nastrój nie ten....
Jadąc na inspekcję po 15 - ścigając się z czasem, zapadającym zmrokiem i wilgocią sklejającą wytuszowane rzęsy - uchyliłam na znak zwrotu honoru czapkę z daszkiem u bram domu mego.
Byli.... i oto jaką piękną wiechę przybili na znak "szczęśliwie rozpoczętej roboty" A ja chowałam zawstydzoną twarz w szalik i ukradkiem otarłam łzę, bo zobaczyłam coś więcej niż szczyty poddasza
Tak wyglądał fundament po jego odkopaniu i zdjęciu folii kubełkowej Nie dość, że styropian nie sięgał do pełnej wysokości fyndamentu, to dysperbitem był pomalowany do wysokości " słusznej tylko dla samego fachoFca"
A TAK wygląda poprawnie ocieplony fundament, z wywiniętą siatką na mur - w naszym już przypadku - i dysperbitem pomalowanym do wysokości przysypania fundamentu ziemią
A tak wygląda stopa domu mego nie tylko w porządnej skarpecie ( czyt. styropianie) ale i w buciku - czyli folii z listwą zakończeniową ....... i aż się prosi cokół o wykończenie go płytką lub cegłą klinkierową .... prrrrr szalona
Zatem nadrabiam ..... i idąc za głosem Kai : "RODZINA TO JEST SIŁA !"
W sobotę SIŁA przybyła w liczbie 2 kuzynów, 1 rodzonego i ciotki - teren uprzątnięty ... tzn. gruz wywieziony, śmieci popalone, gwoździe z części desek wyciągnięte.... i poprawa ocieplenia fundamentów rozpoczęta. Najgorzej było z kopaniem, ale chłopaki dali radę. :)
A ja - organizatorka całego tego zamieszania - zrobiwszy sobie własnoręcznie zaprawę do murowania - A CO - wyrównałam sobie boki otworu na bramę garażową, która niebawem przyjść powinna się montować
Już w trójkę - czyli ja, mój rodzony i mój ślubny - kończyliśmy OWO ocieplanie w poniedziałek i wtorek. Ale daliśmy radę zrobić wszystko zgodnie ze sztuką budowlaną - ocieplić fundament tak, jak winno to być zrobione już przez FACHOWCÓW, którzy kasę za to wzięli a robotę s.....
W środę przybył kierownik ... i był pod wrażeniem naszego dzieła.
Powiedział, że to najlepiej wykonana rzecz na tej budowie - co mnie na duchu akurat nie podniosło zbytnio - ale dumna byłam niesłychanie.... niczym samochwała co o kiedyś w kącie stała. Mój dom u podstaw odziany jest teraz w porządną skarpetkę czarno-białą ... niczym przemarznięte stopy Świętego Mikołaja.
Tak sobie myślę nawet, że to nie głupie budować dom własnymi rękami - przynajmniej układanie bloczków i wykonywanie ocieplenia każdy jest w stanie zrobić..... a jaka satysfakcja, że sami ... i pewność, że jest w końcu tak jak powinno i uśmiech na twarzy, że konto nie stopniało....
A poza tym - choć las sosnowy z salonu zniknął - to pojawiła się w nim więźba super na przekładkę ułożona ... wietrzy się w przeciągu czekając na ekipę od dachu.
Zdjęcia .... niestety nadal komórkowe ... będą wkrótce.