
Sheenaz
Użytkownicy-
Liczba zawartości
49 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez Sheenaz
-
Tapken - trzymam kciuki za zdrowie i dobrą linie kotka Moze jakies zdjecie tez wkleisz? Brytyjczyki sa przepiękne i chętnie zobaczyłabym Twojego "grubaska"
-
Toteż napisałam ze może też z niewiedzy. Ale to trochę dziwne bo hodowca zwykle mówi czym karmic jak karmić, wterynarz też jedno z pierwszych pytań jakie zadaje - to o to czym kot/pies jest karmiony.
-
Najwieksza gafa i/lub przypadki roztargnienia czyli.....
Sheenaz odpowiedział zielonooka → na topic → Dział Porad życiowych
Jestem na szkoleniu - w duzej firmie poza moim miastem. Firma oprócz tego że duża ma też bardzo dużą łazienkę (zamykaną na kluczyk) i w tej duuużej łazience jest na koncu mniejsze pomieszczenie (też zamykane na kluczyk) z kibelkiem. Przerwa obiadowa - poszłam do łazienki - zamknęłam się starannie na pierwszy zamek (nie wiem po co?!) po czym poszłam do tego malego kibelka i też się zamknęłam. No i spełnił się koszmar jaki czasem mi się śni - zamek w małym kibelku się zaciął. Nie dało rady wyjść ani górą, ani dołem, krzyczałam ale nie słychać było bo oddzielała mnie jeszcze duża (zamknięta na klucz) łazienka. Prawie pokaleczyłam sobie rece szarpiąc za klamke i prawie się popłakałam. Potem opadłam z sił i zaczełam beznadziejnie i miarowo walić zdjętym z nogi butem. O dziwo po jakiś 10-15 minutach słyszę jakieś krzyki, więc znów krzyczę że się zatrzasnęłam (ale nawet nie wiem czy osoby na korytarzu w ogóle mnie słyszą) Po kolejnych 10 minutach (siedzę już prawie trzy kwadranse) słyszę warczenie wiertarki. Hałas, jakieś okrzyki, zamki puszczają - najpierw od dużej łazienki, potem od małego kibelka gdzie siedzę uwięziona. Okazuję się że to sam Pan Dyrektor Dużej Firmy z wiertarką w ręku mnie uwolnił. Wychodzę czerwona, spocona (z gorąca i emocji) , rozczochrana, wszyscy się na mnie gapią, wstyd na dwadzieścia fajerek No ale żeby tego było mało to potem znów chce skorzystać z toalety - zamki oczywiście rozkręcone i rozwalone - otwieram drzwi i wpadam na Dyrektora (na szczęście już skończył i mył ręce). Jedyne co wydukałam to : ojej , widzi pan znowu toaleta i znowu ja.... -
Ja tez nie rozumiem tego - kot rasowy za kupę kasy a ...żałowanie (???) paru zł na dobrą karmę. No albo niewiedza - ale to też się dziwię że hodowca nic nie powiedział, a weterynarz tez nic??? Dobre karmy : Royal Canin, Hills, Purina, (plus pare innych ale te sa najbardziej znane - ale to już naparwdę każdy weterynarz chetnie powie jaką najlepiej karmić) Ja z kolei bardzo polecam suchą Acanę - karma z prawie 60% zawartościa mięsa - jest linia dla młodych rosnących kotów , weglowodany tylko pochodzenia ryżowego a cena prawie o połowę tańsza niż Royal! Więc naprawdę mozna się szarpnąc na paczke za 30 zł która starcza na 3-4 tygodnie.
-
Przykro mi to pisac ale karmisz swojego kota FATALNĄ (!!!) i niezdrowa karma. To tak jakbys swoje dziecko (lub siebie) codziennie karmila hamburgerem i frytami z macdonalda :/ W przyszlosci mozesz sie zpodziewać nie tylko grubego kota , ale i chorego kota (zwłaszcza spodziewaj sie SUK czyli syndromu urologicznego kotów i wielu piedziedzy wydanych na jego leczenie :()
-
U dorosłego - zgoda , ale niespełna póltarorocznego młodego kocurka? Ja hoduje maine coony - i moj okolo roczny kociak waży nie wazy 7 kg! A maine coon to najcieższa rasa kotów. Roczny 7kilowy brytyjczyk - to moim zdaniem ciut za duzo Tym bardziej że sam własciciel pisze o tym że jest za gruby. A ja mu wierzę.
-
Brytyjczyki to rasa kota o dosyc masywnej sylwetce wiec ma prawo byc cięższy niz dormalny dachowiec - ale Twoj kot wazy troche za duzo ("troche" - piszę to z grzeczności ). Pamietaj o tym ze to TY odpowiadasz za prawidłową wage i zdrowie swojego kota i to od CIEBIE zalezy czy go nie utuczysz. Po pierwsze - sprawdz ile kot o tej konkretnej rasie i wieku powinien dostawac jedzenia i postaraj sie nie przekraczac tej dziennej dawki. Po drugie - karm go tylko dobra i zbilansowana karma (czy to bedzie Royal, czy Hills czy purina czy Acana czy Animonda - to nie wazne, wazne zeby to była dobra karma o zbilansowanym skladzie a nie hipermarketowe gówienko typu kitikat czy whiskas czy darling) To bardzo wazne bo w ten sposob wiesz ze karmiac zgodnie z podana iloscia - dostarczysz kotu wszystkich skladników i nie bedziesz sie martwil ze kot byc moze jest niedozywiony czy nie dostaje wszystkich witamin. Jesli kot przyzwyczail sie do jakies konkretnej karmy - spróbuj mieszac z ta jego ulubiona i stopniowo dodawac jej coraz mniej a dobrej coraz wiecej Pamietaj ze kota (w przeciwienstwie do ludzi czy psa) nie wolno absolutnie przegładzać!!!! nawet dwa czy trzy dni głodówki - moze skutkowac bardzo powaznymi chorobami - przede wszystkim stłuszczeniem watroby (dlatego odchudzanie kotów jest takie trudne) Po trzecie - wybierz karme typu "light". Dawaj male posilki ale czesto. Ew. jak kot bedzie sie boczyc na nowa karme - zostaw mu suche w miseczce na caly dzien - moze cos skubnie a np. mokre podawaj w okreslonych porcjach z 4-5 x dziennie. Po czwarte - postaraj sie rozruszac kota - on jest mlodziutki a z tego co piszesz ja zrozumialam ze nie bawisz sie z nim tylko on sobie czasem sam biega po tarasie. Rozruszaj kota - poganiaj go, pobaw sie z nim patykami - to mlody kocurek powinien kipiec energia (no ale jak go zapusciles i zatuczyles to nic dziwnego ze nieruchawy sie zrobił :/) Tak wiec = dobra jakosciowo karma , odpowiednia ilosci i ruch powinien odchudzic twojego kociego grubaska. Pamietaj ze tłusty kot to wieksze ryzyko chorób (zwł. cukrzycy!!!) ale tez nerek, atroby, jelit. (zreszta nie tylko kot - u ludzi jest tak samo) życze powodzenia w odchudzaniu i jak bedziesz miał jakies pytania - nie krepuj się od paru lat hoduje koty (maine coon) i jestem wlascicielka tej rasy + 2 dachówców - głodomorów, a pozatym specjalista -dietetykiem (akurat ludzkim nie zwierzecym ) tak więc trochę tam sie znam
-
Mysle ze fajnym samochodzikiem dla młodej dziewczyn moze byc: Fiat Panda Chevrolet Aveo
-
magpie! jak kotek ma problemy żołądkowe - to nie dawaj mu ani śmietanki ani tym bj. suchej kiełbasy.! nie podawaj mu też w żadnym wypadku mleka (wiele kotów nie trawi mleka - wbrew temu co wyczytalismy w elementarzach i książeczkach dla dzieci:)) Kup mu dobra karmę i dopóki nie będzie miał żadnych problemów nie podawaj wędlin, niczego wędzonego, suszonego itp. ogólnie w ogóle nie powinno sie podawać takich rzeczy - choć od czasu do czasu nie ma problemu, ale na pewno nie wtedy gdy kociak ma nawet mały rozstrój żołądka . Mozesz mu spokojnie podawac gotowanego kurczaka (lub surowego ale wczesniej niech sie przemrozi w lodówce ze 12 godzin ) - podajesz oczywiscie w temp. pokojowej. A tak to karme - najlepiej dobrej jakosci . ps. to ze kotek zwraca jedzenie - moze byc skutkiem zarobaczenia (nie musi) najlepiej profilaktycznie odrobaczyć - zwł. że nie znacie jego historii . Koszt odrobaczenia to 20-30 zł u weterynarza - a naprawde warto bo macie spokój na przynajmniej rok z góry.
-
Lucek jest przepiękny! Niech u was zostanie! Ja bardzo lubie takie historie - że facet "nie lubi kotów" a potem sie w nich zakochuje Mój mąż był "taki" Niby nie lubił. niby się bał a obecnie jest wielkim fanem kotów (tylko sie nie przyznaje) Wasz kotek jest wyjakowo urodziwy - bardzo lubie takie czarnuszki z białymi dodatkami . I ma śliczny pyszczek !
-
http://forum.muratordom.pl/pytanie-o-prywatnego-ignora,t69535.htm Zwróćcie uwagę na datę tego postu.
-
A co Joanna odpowie ?? Mało płacili, nie doceniali i generalnie wielkie g... było ? Ja nic nie odpowiem - uśmiechnę się znacząco - niech się domyślą. A nie chcę też tak strasznie psioczyć na firmę przed klientami (bo w sumie co ich obchodzi jaka jest polityka firmy) JANK - eh, niby tak ale ... chyba jednak jeszcze nie dojrzałam do takiej decyzji. Nie wszyscy ludzie mają predyspozycje żeby być szefem
-
Beżowe cudo, czyli Kiara - ma dom u forumowiczki Muratora :)
Sheenaz odpowiedział katya1984 → na topic → Zwierzę też człowiek
Moi rodzice mieli psa , który właśnie tak lubił. No właśnie - " lubił" Po paru latach takich zabaw, gdzie nigdy nic się złego nie działo, zginął w męczarniach bo osa (?) użądliła go w przełyk. Nie dało rady pomóc psu - gardło od razu spuchło i w parę minut mieliśmy zwłoki ukochanego psa na podwórku. -
Co do satysfakcji z widoku opadniętej szczęki - marzę o tej chwili jak "moi" klienci dowiedzą się , że się z firmą żegnam . I głupie miny mojego szefostwa - bo na pewno spytają co się stało że pani Joanna odeszła.
-
Ale nasi (moi) klienci będą. Co oni winni ?To nie sa takie anonimowe "człowieki" . Z niektórymi współpracuje już parę lat - nawet życzenia sobie składamy przez telefon i wielu z nich to świetni ludzie. Nie umiem patrzeć na błędy za które oni będą ponosić konsekwencje. A na mnie się skrupi bo "nowy" jest pod moją opieką i to oczywiste że przynajmniej chwilowo ja jestem odpowiedzialna za jego pracę. Pracy szukam teraz! Z tym , że jakim cudem wyobrażacie sobie pójcie do pracy i po 2 ch tygodniach wyjechanie na 2tygodniowe wakacje? Już opłacone tak przy okazji. Szukam, sprawdzam, jakby coś było ekstra to nawet ten urlop poświęcę. Jeśli nie - to po urlopie. Jest mi bardzo potrzebny! Myslę też , że po odpoczynku będę miała wiecej energii. Teraz jestem tak potwornie zmęczona psychicznie i fizycznie . Ostatnie wolne dni (oprócz świąt) miałam ... dokładnie rok temu . Chyba "aż" 7 . Koniec roku - to dałam sobie taki ostateczny termin (dead line to się chyba nazywa ) Ale bardzo dziekuję - jestem mocno podniesiona na duchu i nastawiona na nowe wyzwania
-
Dziekuję za rady. Zwolnic to raczej mnie nie chcą - ja naprawdę jestem potrzebna w firmie. Wydało się że "nowy" to jakiś pociotek przydupasa - i chyba dlatego został zatrudniony i z taką sporą jak na początek pensją. Żeby mnie zastąpił całkowicie to nie kwestia miesięcy ale lat pracy w firmie (min 2-3). Myślę że są po prostu kutwy jakich mało w stosunku do mnie bo sobie myślą że jednak się nie odważę. Szukam nowej pracy - mam zamiar jeszcze tylko wykorzystać urlop - pod koniec września (bo tylko taki termin udało mi się utargować - przy okazji "szefostwo" jedzie na 3 tyg teraz w sierpniu _ no ale niech im tam) I obiecałam sobie ze najpóźniej do końca roku 2008 złożę wymówienie Z tym szkoleniem młodego to nie mogę tak - to wyraźne "polecenie służbowe" szefa , a dwa jak on coś spieprzy to ja będę odpowiadać. Więc muszę po nim sprawdzać i poprawiać. Nie mogę zignorować jak o coś pyta czy przynosi swoją pracę do zaakceptowania.
-
Nie wiem jak w koszty liczą samochody czy wycieczki - nie wnikam i to akurat nie mój problem. Dziękuję za opinie - upewniłam się, że to nie ja zwariowałam. Zwłaszcza dziękuję E- Mandzi za dobre rady w sprawie rozmowy. Aha - nie jestem księgową akurat tak się składa że przy okazji innej pracy robię często też przelewy.
-
??? Ale o czym mówisz bo nie wiem co masz na myśli pisząc "tego" ??? To jest mała firma - nie ma funduszy pracowniczych
-
Heh, to jest mała, "rodzinna" firma . U nas "nie praktykuje" sie takich rzeczy jak oficjalne podania o urlopy i podwyżki :/ Jak np. chce się mieć dzień wolny czy urlop - to się mówi. I zwykle szef nie robi problemów. Oczywiście - mogę tak zrobić że polecę oficjalną drogą , ale jedyne co zyskam to wieeeelkie oczy i niezrozumienie o co mi chodzi. Chociaż tak sobie teraz myślę - że zobaczyć te miny i opadnięte szczęki - to też fajne
-
Dziękuję za podniesienie na duchu. Tak sobie myślę - może to też związane z tym że jestem kobietą? Że jak baba ma męża to można jej dać psie pieniądze o tak żeby na "waciki" miała, bo prawdziwa kasę zarabiają mężczyźni? :( Po tylu latach i tych bzdetach jaka ja "ważna i nieoceniona" właśnie się dowiedziałam na ile mnie "cenią" w stosunku do żółtodzioba który na razie nic nie potrafi
-
I wspólnik i szef jeżdżą sobie na wakacje (np. Portugalia), kupili nowe samochody służbowe (sobie). Ja im nie żałuję - niech sie bycza nawet i na Kanarach i mają Hummery tyle tylko że mnie nie stać w tym momencie nawet na wakacje (dobrze że męża troche bardziej stać i nasze dziecko gdzieś wyjedzie, my- już nie ) Ale i wycieczka i samochody "ida w koszty" , a większa pensja to tylko "obciążenie " dla firmy . Ze zgrozą myślę co by było gdybym np. nie była mężatka i musiała się utrzymać sama - chyba musiałabym w wieku 34 lat mieszkać z rodzicami!!! To okropne żeby po tylu latach pracy liczyć każdą złotówkę w sklepie. Dodam tylko że firma jest prywatna i ma bardzo duże obroty a miesięczny zysk tez jest (płaci podatek dochodowy do skarbówki !!!) Odejść mi szkoda - bo ogólnie jest ok, mili ludzie, robie to co bardzo lubię. Tylko tak kasa nieszczęsna i poczucie że daje się robić w konia i brak mi . No właśnie czego? Siły przebicia? Umiejętności negocjacji? Pewności siebie? Oni chyba sądzą że nie odważę się na taki krok żeby odejść . Że za bardzo się związałam i będę się bała zaczynać wszystko od nowa. No i trochę racji mają
-
Napiszę tylko jeszcze że ta moja pensja jest niewielka - to nie tak że zarabiam 5 tys. na rękę i się pieniaczę o parę zł. Te 200- 300 zł jest dla mnie bardzo znacząca.
-
Jak byście zareagowali na taka sytuacje. Pracuje w pewnej firmie już ponad 5 lat. Jestem uważana za dobrego pracownika, jestem związana z firmą od momentu jej powstania. Urlop - w drodze wyjatku - może z 10 dni w roku, żadnych zwolnień zdrowotnych (może raz się zdarzył taki parodniowy jak zmogło mnie grypsko) Dużo wiem o firmie, mam sporo kontaktów i "swoich" klientów , powiem nieskromnie że jestem ważnym ogniwem. Jestem tam jedyna kobietą . Oprócz mnie jest szef (w wieku prawie że mojego ojca) jego "wspólnik" - (nazywany przeze mnie po cichu "przydupasem" - wazelina jakich mało ale czasami sympatyczny) , i od niedawna dwóch młodych chłopaków. Tak jak juź piszałam pracuję w tej firmie od momentu jej powstania ponad pięć lat. Na początku było ciężko - ale teraz firma całkiem nieźle sobie radzi. Problemem jest moja pensja. W ciągu ostatniego roku b. dużo rzeczy zdrożało, mówi się że pensje rosną itp. Moja pensja nie. Ostatnia podwyżka (moim zdaniem niewielka - była 2 lata temu.). Powiem tylko , że po opłaceniu wszelkich rachunków, raty kredytu (niewielkiej) zostaje mi na zycie ok 1 tys. złotych. Mało jak na duże i droguie miasto. Pod koniec roku podpytywałam czy może jest jakaś szansa na nawet niewielki wzrost wynagrodzenia. Okazało się że firma sobie z tym finansowo nie poradzi. Chodziło mi o 200-300 zł do ręki (mniej więcej o tyle oceniam zdrozało utrzymanie się w moim mieście). Ale usłyszałam że możemy wrócic do tej rozmowy na początku roku. Ok - w marcu znów delikatnie i nieoficjalnie spytałam czy może się uda. Jest mi naprawdę bardzo ciężko z taka kwotą. Okazało się że nie bo to zbyt duży wydatek finansowy dla firmy , ale możemy wrócić do tego "później". "Przydupas" nawet powiedział że on zarabia tyle samo co ja ( tak , oficjalnie tak - pomijając służbowy samochód , komórkę i zakupy sprzętu agd i rtv za który płaci z firmowych pieniędzy i bierze " na fakturę" oraz wakacje które tak samo finansuje - ale nieważne :/) Teraz miesiąc temu firma zatrudniła nowa osobę. Kompletnie niewdrożoną (muszę ją uczyć wszystkiego, robiąca błędy itp.) No ok, ja rozumiem, że nowa osoba musi się wszystkiego nauczyć i każdy kiedyś był nowy w pracy. Ale co mnie wkurzyło to to ze ten chłopak - nawet nie majacy skończonych studiów, pracujący pierwszy miesiąc na okres próbny , zupełnie nie wdrozony - dostał pensję o ... 600 zł niższą od mojej. (Robię przelewy w firmie) A firma taka biedna i na nic "jej nie stać". I mam pytanie - czy tylko ja uważam że coś jest nie tak? Czy może przesadzam, że czuję się bardzo wkurzona . Nie patrzę na całą sytuacje obiektywnie , ponoszą mnie emocje i potrzebuję oceny z boku osób niezaangażowanych. Nie żałuję temu chłopakowi tej jego pensji ale płakać mi się chce nad ta moją . I coś mi się widzi że kochana Firma prawdopodobnie musiała mu tyle zapłacić bo umiał on postawić na swoim i za mniejsze wynagrodzenie by nie pracował. Czyli albo on jest cwaniak, albo ja frajerka jakich mało. I drugie pytanie - może nawet ważniejsze- jak przeprowadzić rzeczową , spokojna rozmowę z pracodawcą - tak żeby coś się udało wynegocjować. Boję się że zareaguję bardzo emocjonalnie, agresywnie i głupio - i nic nie zyskam .
-
MAM!!! NAJ NAJ NAJ PIEKNIESZEGO KOTA ! :)
Sheenaz odpowiedział zielonooka → na topic → Zwierzę też człowiek
Bardzo ładny! I fajnie że ze schroniska -
??? (tak, tak wiem ze niektórzy maja "dysleksję" i ze to forum budowlane a nie poprawnego pisania ale... robiąc tak potworne byki ortograficzne warto włączyć sprawdzanie ortograficzne tekstów w przeglądarce bo aż oczy bolą )