Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Bibi1

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    25
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Bibi1

  1. Dzięki Tedi, że chociaż Ty trzymasz mnie na duchu. Trochę zachciewa mi się wystartować w zimie w marszu dookoła wyspy Wolin (130 km) i to byłaby dobra pora, aby systematycznie coś robić do startu. Myślałem, że jak znajdzie się jakikolwiek chętny, to łatwiej będzie się zmobilizować, a tu nic. No nie tak zupełnie, bo córka, która nigdy nie biegała, dosyć często zaczyna mnie i psa wyciągać na 6 km truchcikiem. A oboje wyciągamy także żonę na 2,5 km. Na początek dobre i to. Pozdrawiam.
  2. Nikt nie lubi ruchu, czy co? Zjawcie się wreszcie amatorzy ruchu na świeżym powietrzu, to będę Was zachęcał do jggingu itp., bo niedłgo jesienne szarugi, sroga zima i nikomu nie będzie chciało się z domu ruszyć. Skoro nadal nie ma chętnych, to w takim razie wybieram się sam z "kolem" z pracy jutro na grzyby w okolicę Dobieszczyna.
  3. Drobna opowiastka: Kilkanaście lat temu pracowałem w Kontrastach (klub studencki) w Szczecinie, gdzie prowadziłem bar. Podobno podczas wojny w tym budynku przy ul. Wawrzyniaka 7 był jakiś lazaret wojskowy, co wiąże się z tym, że także umierali tam ranni. Miałem magazyn w piwnicach i nigdy nic nie straszyło, nawet, gdy byłem sam w nocy. Ale kiedyś "po lekcjach" Peruwiańczyk Mojses, który świetnie gotował, robił drobną imprezkę dla kilku osób. Na górze na parkiecie ustawiliśmy kilka stołów, w tle grała chyba bardzo cicha muzyczka i nagle ja i Mojses usłyszeliśmy dwa kroki po schodkach metalowych w dół. Pozostali tego nie słyszeli, ale dla nas nie było żadnych wątpliwości, że słyszeliśmy kroki. Skojarzenie ze zmarłymi mieliśmy obaj natychmiastowe i jednoznaczne. Mojses tam sypiał jako stróż i coś mu się przytrafialo także, ale dobrze nie pamiętam jego opowieści i nie będę tu ich przytaczał. Pozdrawiam
  4. Kilka osób pytało o nr tel. do Sobczaka - tel. 504-225-780. Bardzo gość dokładny, robi z ekipą wiele różnych rzeczy, ale chyba ma terminy na długo zajęte.
  5. Bibi1

    Grupa Szczecińska

    Kilka osób pytało o nr tel. do Sobczaka - tel. 504-225-780. Bardzo gość dokładny, robi z ekipą wiele różnych rzeczy, ale chyba ma terminy na długo zajęte.
  6. Ja tu już żonę i córkę wyciągnąłem na truchtanko, sam półmaraton Gryfa zaliczyłem, a tu nadal cisza. Będę jeszcze wołał, może jakieś echo kogoś przyniesie.
  7. co do pytań powyżej: Rygipsy świetnie zakłada (wynajmowany bywa także do poprawek po innych) Arkadiusz Sobczak. Nr tel. telefonu mogę podać zainteresowanym, ale z tego co wiem jest ciągle rozchwytywany także do innych rzeczy. Bardzo dokładny (jak dla mnie nawet za dokładny, bo to co uważałem za dobre oni jeszcze poprawiali). Folię paroizolacyjną - nie wiem czy to dobrze, ale sklejałem taśmą samoprzylepną.
  8. Bibi1

    Grupa Szczecińska

    co do pytań powyżej: Rygipsy świetnie zakłada (wynajmowany bywa także do poprawek po innych) Arkadiusz Sobczak. Nr tel. telefonu mogę podać zainteresowanym, ale z tego co wiem jest ciągle rozchwytywany także do innych rzeczy. Bardzo dokładny (jak dla mnie nawet za dokładny, bo to co uważałem za dobre oni jeszcze poprawiali). Folię paroizolacyjną - nie wiem czy to dobrze, ale sklejałem taśmą samoprzylepną.
  9. Bibi1

    Wina domowe

    Mam ze starej gazety mnóstwo przepisów na wina, chyba też jest na aronię, ale internet mam tylko w pracy i gdybym się zapomniał to pytajcie na [email protected] Przegapiłem wiśnie i też chyba spróbuję z dzikiej róży lub czarnego bzu, no ale skoro bzu nie polecają - jw. Chociaż czasem to wiele zależy od dodatków. Bo np. pierwszy raz w życiu wyszło mi przecudne winko z wielu owoców, drugi raz spaprałem (przekwasiłem). ze nie szło nawet polewć nim grila, a trzeci raz wyszło też świetne i mocne. Jedna szklaneczka zawsze było za mało dla smaku, a po drugiej każdemu nogi się uginały . Hm..., to wg statystyki teraz znowu powinno się nie udać. Ale muszę zrobić, bo butla co roku marnuje się, a teraz własna chatka bardziej jeszcze zobowiązuje.
  10. Może BORG jako artysta już się wypalił (jest drugie wyjście mógł także się ożenić i został zagoniony do garów)
  11. ...., bo znowu będę zmuszony zakatować Was jakimś snem lub duchem swoją drogą, to albo od tego, że kilka dni temu poruszyłem temat snów, albo zaczynam wypoczywać, bo zawsze miałem bardzo delikatny sen i przezto jawy senne zanikły, a od kilku dni śpię mocniej i coś tam się śni. Wogóle to bardzo lubię sny, bo to były często wieloprzygodowe filmy, no chyba, że są z kategorii tych, które niosą niedobre wieści.
  12. A może jakiś jogging, rowerek dla tych co już mieszkają w ... Dobrej, zwłaszcza w okolicy boiska? Nie chcę zdenerwować tych co mają pełne ręce roboty, ale inni może pomyślą o czynnym wypoczynku. Heee???? Jest już nawet taki kącik pod hasłem: "Nie tylko budowa - kącik zapaleńców" i dalej: "A może wreszcie rowerek i bieganko w Dobrej k/ Szczecina", ale jakoś tam nawet pies z kulawą nogą nie zagląda Mogę dużo doradzić co do budowy domów w systemie kanadyjskim i jakiej firmy wystrzegać się.
  13. A może jakiś jogging, rowerek dla tych co już mieszkają w ... Dobrej, zwłaszcza w okolicy boiska? Nie chcę zdenerwować tych co mają pełne ręce roboty, ale inni może pomyślą o czynnym wypoczynku. Heee???? Jest już nawet taki kącik pod hasłem: "Nie tylko budowa - kącik zapaleńców" i dalej: "A może wreszcie rowerek i bieganko w Dobrej k/ Szczecina", ale jakoś tam nawet pies z kulawą nogą nie zagląda Mogę dużo doradzić co do budowy domów w systemie kanadyjskim i jakiej firmy wystrzegać się.
  14. A może jakiś jogging, rowerek dla tych co już mieszkają w ... Dobrej, zwłaszcza w okolicy boiska? Nie chcę zdenerwować tych co mają pełne ręce roboty, ale inni może pomyślą o czynnym wypoczynku. Heee???? Jest już nawet taki kącik pod hasłem: "Nie tylko budowa - kącik zapaleńców" i dalej: "A może wreszcie rowerek i bieganko w Dobrej k/ Szczecina", ale jakoś tam nawet pies z kulawą nogą nie zagląda Kocham przyrodę i chcę raczej zdrowo żyć, ale już tak też nie bujcie się tej chemii w postaci np. randapu. Przecież i tak trzeba na coś umrzeć
  15. Bibi1

    Grupa Szczecińska

    A może jakiś jogging, rowerek dla tych co już mieszkają w ... Dobrej, zwłaszcza w okolicy boiska? Nie chcę zdenerwować tych co mają pełne ręce roboty, ale inni może pomyślą o czynnym wypoczynku. Heee???? Jest już nawet taki kącik pod hasłem: "Nie tylko budowa - kącik zapaleńców" i dalej: "A może wreszcie rowerek i bieganko w Dobrej k/ Szczecina", ale jakoś tam nawet pies z kulawą nogą nie zagląda Kocham przyrodę i chcę raczej zdrowo żyć, ale już tak też nie bujcie się tej chemii w postaci np. randapu. Przecież i tak trzeba na coś umrzeć
  16. Zapraszam także na ... stronę: http://www.rajd3orlow.szn.pl . W tym roku nam nie wyszło, bo budowa i notoryczny brak czasu na odrobinę propagandy i organizację, ale za rok robimy trzecią edycję.
  17. Jeszcze pomęczę swój temat - może kogoś z Dobrej skuszę. Jakoś tak wyszło, że 3 dni temu pobiegałem o zmroku i za Bukiem skróciłem sobie skręcając w polną drogę, która wychodzi na przystanek (bloki) w Dobrej. W lesie stado dzików (chyba dzików, bo tylko rozróżniłem czarne sylwetki) przebiegł mi drogę. Miałem stracha, bo wycofać się było jak dla mnie za daleko. Nie byłem pewien, czy wszystkie uciekły, czy może jakaś locha czai się na mnie. Pohukiwałem sobie dla odwagi i w końcu uznałem, że to dziki się bardziej wystraszyły i nic mi nie grozi. Wczoraj także przytrafiło mi się po ciemku, ale zabezpieczylem sie już w "czołówkę" i na wszelki wypadek, bo była piękna bardzo gęsta mgła (łąki) pobiegłem kilometr dalej szosą. Co prawda też jakieś ślepka mi się przyglądały z gęstej trawy przy lesie, ale to już bez strachu ( no prawie bez ). Odkryłem sąsiada po IKF-ie. Straszny pracuś, ale trzeba go będzie podkusić do bieganka.
  18. Kiedy był małym chłopcem wracał ze swoim ojcem drogą przez łąki o zmroku do domu. Wspólnie zobaczyli na drodzę zająca, więc postanowili go dogonić rowerami. Ale co ruszyli, to zając nie uciekał w pola, tylko przyspieszył i po chwili znów stoi na drodze, jakby czekał na nich i chciał ich sprowokować do pogoni za nim. Ojciec doskonale znał okoliczne tereny, ale po kilku takich przyspieszeniach rowerowych okazało się, że zając dalej kica sobie po drodze, a oni rowerami powoli wjeżdżają do wody. Zając suchy i stoi na drodze, a oni wjeżdżają na bagnisty teren. Ojciec zatrzymał syna przerywając zabawę, bo stwierdził, że to nienormalne i ten niby zając najnormalniej wprowadza ich na bagna. Wycofali się odnaleźli właściwą drogę i wrocili do domu z przekonaniem, że to nie był zając zwierzaczek, tylko naprawdę coś "czarciego". A może ktoś opowie o snach, w których się lata. Coś cudownego. Kiedyś kilka razy o tym myślałem i w końcu mi się przyśniło. Później jeszcze wiele razy. Nieraz było to zwykłe latanie, ale kilka razy zupełnie inaczej, bo lewitowanie, do którego w snach doprowadzałem wysiłkiem własnej woli. To we śnie było niezwykle ciężkie. Skupiałem się i siłą woli próbowałem się unieść. Nieraz udawało mi się tak sunąc kilkanaście centymetrów nad podłogą po różnych pokojach ale cały czas z bardzo dużym wysiłkiem fizycznym, a nieraz udawało wznosić wysoko nad domy, drzewa i górki. Strasznie ciężko we śnie było zanim się wzniosłem, później też to kosztowało trochę wysiłku, ale przeżycia, adrenalinka - cudowne, aż popadałem w zachwyt, który trzymał po przebudzeniu i marzyłem o takich snach. Swoją drogą od kilku miesięcy o nich nie myślałem. Trzeba by się kilka razy przed snem skupić albo poczytać o czymś podobnym. To naprawdę było wspaniałe. Kiedyś też dużo przemyśliwałem nad totolotkiem, i przyśniły się niestety tylko 4 liczby .Nie zagrałem i nie wiem czy by się sprawdziły Z innej beczki, to nie lubiłem snów o moim dziecku, bo to zawsze były kłopoty, a jak mi się śniły moje zęby lub wchodzenie do brudnej wody, to własna choroba była murowana. A jakie cudowne były sny ze znajdywaniem pieniędzy lub srebra, ale skutek po obudzeniu był tragiczny, bo oznaczał złodzieja.
  19. Cały czas, kiedy byłem na forum czytałem go nic nie przesuwając w poziomie i brakowało mi właśnie funkcji ZMIEŃ. Dopiero po głosie Słoneczka przesunąłem w poziomie i widzę Swoją drogą przydałby się większy monitor.
  20. powyżej miało być w Dobrej k/ Szczecina oczywiście
  21. Zapraszam także do "Kącika zapaleńców" na forum pod nazwą: "A może wreszcie rower i bieganko w Dobrek k/ Szczecina" i na http://www.rajd3orlow.szn.pl i na http://www.extremalnasobota.info/
  22. Nikt nie chce biegać , jeżdżących na rowerach dużo, ale chyba każdy woli sam lub ze znajomymi, ale nikt nie chce biegać. Panowie jak biegłem ostatnio nieco po ciemku, to dziewczyny mnie same zaczepiały. Hyba dlatego, że po ciemku i nie widziały, he.he... No nie ale taki znowu brzydki to nie jestem Kobiałki, a co z Wami???? Cholerka, temat chyba sam dla siebie otworzyłem
  23. Opisywałemn już wyżej jak zmarła chrzestna mojej żony przyszła we śnie i okazało się, że o tej godzinie była msza za jej duszę. Zanim zmarła była chora na raka i wiadomo było, że szybko posuwa się do śmierci. Jednak kiedy przyśnił mi się zmarły wujek żony i jej chrzestna, jak jedzą mięso z jednej miski, to odrazu po obudzeniu się wiedziałem, że jest już umierająca. Tylko chyba raz w życiu śnił mi się także mój zmarły ojciec, który był daleko w ciemnościach i z wyciągniętą ręką zawołał moje imię. Ojciec raczej do świętych za życia nie należał i sen jednoznacznie kojarzył mi się z tym, że potrzebuje jakby pomocy i przebaczenia, a zapewne i modlitwy za jego duszę. A swoją drogą, kiedy zmarł byłem studentem i otrzymałem telegram o jego śmierci. Pojechałem do Gryfic i dalej w nocy nie było czym się dostać 12 km do Brojc. Tak więc włączyłem "dwójkę" i poszedłem pieszo. Początkowo wiele myśli miałem takich, że nawet chciałbym go zobaczyć jako ducha, aby jakoś się pożegnać, bo przed śmiercią nie bardzo umiałem z nim rozmawiać, ale jak wchodziłem do ciemnego lasu (dodatkowo dzień pochmurny) to ta chęć zobaczenia go szybko mijała. Noc była tak ciemna, że musiałem patrzeć na prześwit nieba nad szosą, a i tak co chwila trafiałem na koniec asfaltu z prawej lub z lewej strony. Wtedy chęć widzenia go prysła całkowicie i strach taki, że słyszałem każdą myszkę w lesie Oto opowieść mojego teścia: Jako młodzieniec mieszkał w rejonie jeziora (pięknego) Powidz. Lubił potańcówki i razu pewnego wracał w środku nocy z kolesiem z innej miejscowości przez pola do domu. Piękna letnia, ciepła i http://co jest tu istotne zupełnie bezwietrzna noc. Księżyc świeci i oświetla drogą. Idą sobie znaną polną drogą i nagle widzą, że pod drzewem oddalonym kilkanaście metrów od drogi w jego cieniu stoi czarna postać tyłem do nich, buja się z nogi na nogą i tak jak oni są coraz bliżej, tak ona przy tym kołysaniu się lekko ciągle się obraca pozostając cały czas tyłem do nich, że LICHO wie, kto to jest i dlaczego tak czyni. Kolega teścia, odważny facet - krzyknął: "Kto tam?" A kiedy postać ani myślała odpowiadać, ten podniózł leżący jakiś kawałek drewna wziął zamach i rzucił w kierunku postaci. Jednak w momencie wypuszczania tego drewna z ręki z bezwietrznego dnia w ułamku sekundy zerwała się nieprzeciętna wichura (a nie było nawet chmur, bo zazwyczaj z pod nich jest wiatr), że nogawki ich portek aż furkotały od wiatru. Bez słowa i bez zastanowienia chyba w drugim ułamku sekundy dali takiego dyla do domu, że ani razu nie zdążyli się obejrzeć.Teść tak to przeżywa do dziś, że uważa, iż nie jest to coś, co możnaby uznać za normalne......
  24. Moja siostra kiedy była małą dziewczynką sypiała z rodzicami w dużym łóżku. Pewnej nocy mamę obudził jej głośny płacz. Mama po obudzeniu się natychmiast zauważyła płomień w kącie pokoju, który po chwili sam zgasł. Sam pamiętam, że w tym pokoju przejeżdżające samochody oświetlały tę część ściany, lecz mama była także tego świadoma i nadal twierdzi, że nic wtedy nie jechało (wieś i środek nocy) i nie mogła mieć żadnego złudzenia, bo ogień, a raczej płomień jak to ona określa widziała bardzo wyraźnie. I chociaż była pewna, że córka płakała, bo także widziała ten płomień, to chciała wtedy dowiedzieć się się od niej więcej i dlaczego płacze. Ale wtedy moja siostra, jako małe dziecko zanosiła się szlochem, później utulona została do snu, a na drugi dzień nic nie pamiętała. Inna trochę śmieszna historia. Byłem nastolatkiem i lubiliśmy z kolegami także rozprawiać o duchach, cmentarzach i takie tam... Jedno z opowiadań dotyczyło okolic pobliskich wiosek (rejon Gryfic). Że podobno pomiędzy Przybiernowem a Tąpadłami był jakiś wypadek, ktoś zginął i w tamtym miejscu zwierzęta czegoś się boją, a nawet niekiedy furmanka zatrzymuje się, bo koń nie chce dalej iść. Historia przez nikogo nie była tak naprawdę potwierdzona, ale od jakiegoś czasu zaczęliśmy umawiać się, że pojedziemy tam rowerami w nocy. Coś nam to nie wychodziło, a kiedy doszło do konkretnego wyjazdu, jeden z kolegów wcale nie przyjechał, a drugi na umówionym spotkaniu w środku nocy - obok mojego domu też spękał i zostałem sam. Stwierdziłem, że muszę to sprawdzić. W końcu do odważnych świat należy. Rower bodajże był bez światła, ale księżyc doskonale drogę oświetlał. Trzeba było w tym celu przejechać kilkanaście kilometrów przez Przybiernowo, Tąpadły i Stołąż. Miejsce było bliżej nieokreślone, ale miało to być przy lesie. Początkowo byłem nawet odważny, ale kiedy dojeżdżałem do Przybiernowa organizm ze strachu robił się raz ciepły, raz zimny i dziwne dreszczyki mnie ogarniały Dojechałem do krzyża w środku wsi, strach coraz większy, bo za chwilę miejscowość się kończyła, brak domów, pole, drzewa i dreszczyk coraz potężniejszy. No i stało się......Nigdy w życiu czegoś takiego nie miałem. Tuż za tym krzyżem jakaś potężna sowa (może ze strachu potężna) przeleciała mi pół metra nad głową, łopocząc przeraźliwie skrzydłami. To było naprawdę przerażające, bo zjawiła się znikąd, od tyłu, i trzepot skrzydeł, i zobaczyłem ją i usłyszałem odrazu te pół metra nad głową. Zatrzepotała, przeleciała i zginęła gdzieś przedemną w ciemnościach. Gorąco i zimno naraz mnie zalało, a włosy to chyba miałem na baczność. Zaczęłem sobie tłumaczyć, że to tylko ptak, ale z drugiej strony...., to zające i sowy nieraz występowały w naszych niesamowitych opowieściach, jako te nie do końca normalne zwierzęta, a wręcz jako coś związanego z czartem . Strach okrutny, ale nie zawróciłem.... Dojeżdżałem do lasu, jeszcze gorszy strach, ale kiedy minął mnie jakiś samochód, a ja zaraz potem minąłem lasek, strach odpuścił i duma zagościła na twarzy, że podołałem temu zadaniu , a duchów nie spotkałem Inna historia: Kilkanaście lat wstecz zmarła ciocia żony, a dokładniej nawet to jej chrzestna. My mieszkaliśmy w Szczecinie przy ul. Wielkopolskiej, a ciocia niewioele dalej, bo przy Piłsudskiego, ale tak dziwnie złożyło się, że po wybudowaniu się przez nas nigdy u nas nie była. Później ciężko chorowała i zmarła. Był fajny niedzielno-letni poranek. Człowiek mógł dłużej pospać, z czego oboje korzystaliśmy. Zona wstała do toalety, spojrzała na zegar. Była dziesiąta rano. Ja mam lekki sen, to na chwilę także przebudziłem się i leżymy dalej. Po tym przebudzeniu to niby dalej sen, niby nie, raczej coś jak to określają "sen na jawie", czy też "półsen". Mojej żonie śni się, że śpi ze mną tak jak właśnie leżeliśmy i spaliśmy i śni się jej, że w tym śnie nagle przebudziła się i zobaczyła swoją chrzestną, która stoi przy łóżku u naszych nóg i rozgląda się po pokoju oglądając go i czekając na dojście do lepszej świadomości mojej żony. Żona w tym śnie budzi się, widzi chrzestną i ucieszona, że ją widzi chce się z nią przywitać, ale nie może się podnieść leży sztywana w łóżku nie mogąc się ruszyć ale działająca świadomość zaczęła jej nagle uświadamiać, że przecież chrzestna nie żyje i powoli do ucieszającego widoku zaczął się wkradać narastający strach. Kiedy ciocia zobaczyła jej to przebudzenie (oczywiście nadal we śnie) i narastający srtach, pogroziła jej palcem, podeszła do okna i ....... Tu chwila przerwy, bo powiem krótko, co mi się śniło. Ja w tym czasie we śnie leżałem w jakimś zagłębieniu i pod gryzącą mnie w ramię jakąś dziką panterą. Chciałem się wyrwać, ale byłem jak sparaliżowany, nie mogłem ruszyć żadną częścią ciała.... W tym momencie razem z żoną obudziliśmy się jak na zawołanie i z okna oboje widzieliśmy odlatującego ptaka. Nie pamiętam jakiego ale oboje go widzieliśmy..... W trym momencie było ok. godziny 10:30. Tego dnia poszliśmy do te ściowej na obiad, opowiadamy jej swoje sny, i wiecie co się stało (znowu dostaję gęsiej skórki). Teściowa mówi: to nie wiedzieliście, że o 10:30 była zamówiona msza za duszę zmarłej cioci . Wszyscy oniemieliśmy. Ta msza faktycznie była zamawiana chyba z 2 miesiące wcześniej i myśmy o niej zapomnieli. I niech mi ktoś powie, że w tym nic nie ma... No dobra następnym razem będzie coś innego.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...