Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Alicjanka

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1 108
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Alicjanka

  1. Witaj Krzysztofie, Mieszkam w d23 (wersja d24 z gabinetem i pojedynczym garażem; projekt Muratora, jeśli ktoś się jeszcze nie orientuje...). Mogę się wypowiadać tylko na temat kosztów, bo rolety antywłamaniowej nie mam. Jeśli porównujesz okno tej samej wysokości, ale nie wysunięte na parapecie (wykuszu), przy założeniach, że robiłbyś takie samo (ze szprosami, uchylno-rozwieralne itp) to koszty wykuszu są większe o: - wylanie głębszego parapetu; - boczne okienka sztuk dwa w każdym wykuszu; - belki mocujące okna w kształcie prostokąta (sztuk dwie w każdym wykuszu); - wykończenie i ocieplenie ściany zewnętrznej nad wykuszem; Czyli generalnie wychodzi trochę drożej. ALE O ILE ŁADNIEJ!!!! Bardzo polecam wykusze, bo optycznie bardzo powiększają powierzchnię niedużego w tym domu salonu i dają NIEPOWTARZALNY efekt estetyczny! Zobacz jak u mnie wyglądają wykusze po modyfikacji: http://community.webshots.com/photo/56833535/56906555wOBzsV http://community.webshots.com/photo/56833535/56905964fLEukV http://community.webshots.com/photo/61340665/226493884GplVLI Te zdjęcia są już co prawda mocno nieaktualne, ale chwilowo nie mam nowszych. Pozdrawiam, Alicjanka
  2. Oto Ania obecnie lat 9,5: http://community.webshots.com/photo/61340665/226494077wexjRI i Gosia, obecnie lat 6,5 http://community.webshots.com/photo/61340665/226494209AQALYl
  3. Wysłałam wszystkim chętnym. Pozdrawiam!
  4. A w jakiej dziedzinie pracujesz? Myślę, że w pełni dowiedzieć się coś można, jak się przeczyta również część pierwszą (też z przykładami praktycznymi). Mogę Ci ją przesłać mailem w formie worda, jeśli byłoby Ci to użyteczne. Pozdrawiam, A.
  5. Kochani, pochwalę się, co prawda z mojej dziedziny zawodowej, ale niechtam! Oto link do mojego artykułu (to jest druga część, pierwsza, z częścią teoretyczną była publikowana tylko w Briefie): http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,60806,2410066.html Mam nadzieję, że też będzie dla Was ciekawy... Pozdrówka, Alicja
  6. Tak apropos trawniczek u mnie czysto Grodziski: ani piękny dywan, ani czysta trawka. Poprostu taka sobie murawka (z koniczynką, krecikami, mleczami itp) Alicja
  7. Miło znaleźć starych znajomych! No i nowych poznać oczywiście! Pozdrówka, Alicja
  8. Zdjęcia będą wkrótce. Druga łązienka na finiszu, bramę monują dzisiaj tak więc zamierzam uaktualnić album. Pozdrawiam, Alicja
  9. Z tego co wiem moja okolica (okolice WKD Okrężna), jest gliniasta na maksa. Jeden z sąsiadów wiercił studnię i okazało się, że mamy 12m gliny pod sobą! Czyli jak nie spłynie, lub rośliny nie spiją, to cała woda stoi. Natomiast mój forumowy kolega EM, mieszkający w Grodzisku na Wileńskiej (po przeciwnej ode mnie stronie ul. Nadarzyńskiej), ma od sobą piasek. Czyli różnie z tą glebą wypada. Glinę i wilgoć najłatwej poznać po dębach, których u nas dostatek... Pozdrawiam, A.
  10. Myślę, że dobrze naszym okolicznym panom pod tym względem Sąsiad mi się zwierzył, że bardzo lubi siedzieć na tarasie z papieroskiem i przyglądać się jak któraś z nas (ja, lub jego żona) biega za kosiarką... Pozdrawiam, A.
  11. Od ostatniego postu minęło 9 miesięcy! To prawie jak ciąża! No i na szczęście w tym czasie coś się urodziło, o czym mogę napisać. Dziś będzie o rzeczy najwcześniejszej czyli trawie. Jak pisałam wcześniej, posiadanie normalnego trawnika było moim marzeniem od początku budowy. Mam kremowego psa (golden retriever), gliniastą działkę i brak odprowadzenia wody, tak więc brak zagospodarowania terenu oznaczał WIECZNE błoto, wnoszone do domu. Po dwóch latach mieszkania trawnik stał się moją obsesją, co było dużą próbą dla mojego męża. Tymczasem postawa mojego męża ("wszystko trzeba zrobić wtedy gdy jest na to odpowiednia pora. Raz a porządnie") doprowadzała mnie do rozstroju nerwowego BO SAMA WIDZIAŁAM, ŻE LUDZIE POTRAFIĄ BUDOWAĆ DOM MAJĄC TRAWNIK W OGRÓDKU! Mój szanowny zdawał się tego nie widzieć. Tej wiosny straliśmy się na temat trawnika ponownie - tym razem postawiłam sprawę na ostrzu noża. Niestety we właściwym czasie, czyli wczesną wiosną mieliśmy komunię starszej córki, oraz związane z tym zakupy oświetlenia do domu (jeszcze przed podniesieniem VATu!!!). Sprawa wróciła zatem w czerwcu. Po pierwsze pamiętając, że byliśmy najniżej położoną posesją w okolicy, zdecydowaliśmy podnieść działkę. Niestety odbyło się to jak zwykle kosztem czegoś. Budując dom zakładaliśmy, że zostaniemy na zastanym poziomie działki. Niestety tylko my tak założyliśmy. W okolicy powstał kolejny dom, podniesiony o jakieś 1,5m, a właściciel kolejnej działki (naprzeciw nas przez drogę), zapowiedział, że też podniesie się o conajmniej metr. Naturalny spływ wód opadowych przebiega przez jego działkę (za nim jest rów melioracyjny), więc dla nas oznaczało to wyrok: zlew wód z okolicy. Wyjściem mogło być wyniesienie działki ponad poziom drogi, która między nami przebiega, tak aby wody spływały do rowu mel. właśnie drogą. Ale, musieliśmy poświęcić pół wysokości podmurówki. Oryginalnie miała ona cztery cegiełki wysokości, po podniesieniu działki ma tylko dwie. Niestety optycznie dom stracił Decydując się, że nie chcemy stracić kolejnego sezonu letniego, zabraliśmy się za trawnik w czerwcu. Rzrównaliśmy górę humusu wygarniętego przed budową spod domu (18 wywrotek!!!! - conajmniej 5 tys zł na plus!!!). Dowieźliśmy jeszcze 10 wywrotek. No i ponieważ mój mąż lubi wszystko zrobić własnymi rękami (pamiętacie nasze malowanie ścian po pracy przez ileś tygodni dwa lata temu...?) - wyrównywaliśmy ziemię grabkami po pracy codziennie przez kilka tygodni. Miało to również na celu wybranie wszystkich kamieni, których było - za przeproszeniem - OD CHOLERY!!! Tak więc grabiąc codziennie, oserwowaliśmy zachowanie powierzchni w czasie deszczu. Każdy taki deszcz okraszony było dyskusją w którą stronę woda spływa, gdzie robią się kałuże i gdzie zatem należy dosypać. Założeniem było takie usypanie spadków, żeby odprowadzić wodę od domu. Jeśli będzie stać, niech stoi przy płocie. Po kilku tygodniach grabienia, nie miałam już ochoty patrzeć na działkę (1600m2 ogrodu!!!!). Wreszcie przyszedł czas na siew! Na szczęście dla nas wiosna była długo zimna i wilgotna, dzieki czemu udało nam się tą trawę wyhodować. Lipiec też był wilgotny, co ma duże znaczenie, bo powierzchnia trawy spora, a my posiadamy tylko wodę miejską. Codzienne podlewanie kosztowało by nas sporo! Pierwsze koszenie (moimi własnymi rękami!) było przy pomocy kosiarki sąsiadów. Kolejne dwa zresztą też. Niestety trzylenia kosiarka nie wytrzymała obrabiania dwóch działek po 1600m i padła. W tym momencie nastąpił lekki zgrzyt między nami a sąsiadami. Natychmiast kupiliśmy zatem własną kosiarkę (50cm szerokości koszenia, 5 KM mocy, 1250zł w Makro), aby obrabiała obie działki w czasie naprawy kosiarki sąsiedzkiej. Straty pieniężne wyrównaliśmy w naturze, kupując sąsiadom krzewy i drzewka i zapas nawozu do trawnika, albowiem sąsiad honorny jest - kasy nie chciał. Stosunki wróciły do b. dobrych. Książkę można by napisać o takim sadzeniu drzewek, żeby człowiek nie zgłupiał przy ich obkaszaniu! Ponieważ tak się cieszę że wreszcie trawnik mam, moją ulubioną czynnością jest jego koszenie!!! Jest to absolutnie czysta radość gwarantowanego, nieprzerwanego, trzygodzinnego chodzenia po działce, wąchania zapachu swieżo skoszonej trawy, wyrzucania kilkudziesięcu koszy z trawą do kompostownika, czyli w skrócie tzw czynnego wypoczynku! Trawnik po skoszeniu wygląda fantastycznie! Oczywiście każdy kto ma trawnik wie, jakim problemem jest zagospodarowanie skoszonej trawy. Tym którzy trawnik chcą mieć radzę przewidzenie w planach ogrodu kompostownika! Okoliczni mieszkańcy, którzy tego nie przewidzieli, wyrzucają skoszoną trawę wzdłuż dróg, na łąki i inne tym podobne nieużytki. Kończy się to gniciem tejże trawy zwdłuż dróg i niezbyt miłym zapachem, a także koniecznością kombinowania (kilkadziesiąt razy trzeba ten kosz wynieść na łąkę i opróżnić. I tak raz w tygodniu.) My którzy kompostownik mamy, mieścimy całe koszenie właśnie w nim. Potem deszcze ubijają tąże trawę tak, że zajmuje połowę kompostowanika. A potem, gdy cokolwiek sadzimy, wybieramy kompost od spodu i wrzucamy w dołek pod roślinkę. Część też rozłożyliśmy jesienią wokół krzaków jerzyn. Słowem - głosuję ZA posiadaniem kompostownika! Kosiarka - okazuje się ma też zalety odkurzacza ogrodowego. Ponieważ mieszkamy przy lesie, mamy jesienią ogromnie dużo liści na działce. Moja sąsiadka wymyśliła zatem zbieranie liści kosiarką. Jest to znacznie szybsze i łatwiejsze i niż grabienie całej działki i znoszene liści rękoma. Zatem ostatni raz widziano mnie z kosiarką na działce w listopadzie... (oczywiście późną jesienią kosiarkę ustawia się na najwyższym poziomie cm, a ponieważ trawa ledwo rośnie, faktycznie tyko "odkurza się" liście). Z całej tej sytuacji najśmieszniejsze jest, że w mojej bezpośredniej okolicy działki są bardzo duże, a trawę koszą tylko kobiety. Jedna - bo jej mąż pracuje za granicą, a dwie (sąsiadka i ja) bo lubią i "nikt tak dobrze nie obkosi tych cholernych drzewek jak ja". Mój mąż zatem przy każdej okazji chwali się gościom, że w naszej okolicy jest taki zwyczaj, że trawę koszą kobiety... Zdjęcia domu z trawką, choć kiepskiej rozdzielczości, można zobaczyć na stronie: http://www.muratordom.pl/9008_9113.htm" rel="external nofollow">http://www.muratordom.pl/9008_9113.htm Więcej zdjęć wkrótce, albowiem ma do opowiedzenia jeszcze historię drugiej łazienki i płotu kutego. Oczywiście jak zwykle z przygodami... cdn
  12. Od ostatniego postu minęło 9 miesięcy! To prawie jak ciąża! No i na szczęście w tym czasie coś się urodziło, o czym mogę napisać. Dziś będzie o rzeczy najwcześniejszej czyli trawie. Jak pisałam wcześniej, posiadanie normalnego trawnika było moim marzeniem od początku budowy. Mam kremowego psa (golden retriever), gliniastą działkę i brak odprowadzenia wody, tak więc brak zagospodarowania terenu oznaczał WIECZNE błoto, wnoszone do domu. Po dwóch latach mieszkania trawnik stał się moją obsesją, co było dużą próbą dla mojego męża. Tymczasem postawa mojego męża ("wszystko trzeba zrobić wtedy gdy jest na to odpowiednia pora. Raz a porządnie") doprowadzała mnie do rozstroju nerwowego BO SAMA WIDZIAŁAM, ŻE LUDZIE POTRAFIĄ BUDOWAĆ DOM MAJĄC TRAWNIK W OGRÓDKU! Mój szanowny zdawał się tego nie widzieć. Tej wiosny straliśmy się na temat trawnika ponownie - tym razem postawiłam sprawę na ostrzu noża. Niestety we właściwym czasie, czyli wczesną wiosną mieliśmy komunię starszej córki, oraz związane z tym zakupy oświetlenia do domu (jeszcze przed podniesieniem VATu!!!). Sprawa wróciła zatem w czerwcu. Po pierwsze pamiętając, że byliśmy najniżej położoną posesją w okolicy, zdecydowaliśmy podnieść działkę. Niestety odbyło się to jak zwykle kosztem czegoś. Budując dom zakładaliśmy, że zostaniemy na zastanym poziomie działki. Niestety tylko my tak założyliśmy. W okolicy powstał kolejny dom, podniesiony o jakieś 1,5m, a właściciel kolejnej działki (naprzeciw nas przez drogę), zapowiedział, że też podniesie się o conajmniej metr. Naturalny spływ wód opadowych przebiega przez jego działkę (za nim jest rów melioracyjny), więc dla nas oznaczało to wyrok: zlew wód z okolicy. Wyjściem mogło być wyniesienie działki ponad poziom drogi, która między nami przebiega, tak aby wody spływały do rowu mel. właśnie drogą. Ale, musieliśmy poświęcić pół wysokości podmurówki. Oryginalnie miała ona cztery cegiełki wysokości, po podniesieniu działki ma tylko dwie. Niestety optycznie dom stracił Decydując się, że nie chcemy stracić kolejnego sezonu letniego, zabraliśmy się za trawnik w czerwcu. Rzrównaliśmy górę humusu wygarniętego przed budową spod domu (18 wywrotek!!!! - conajmniej 5 tys zł na plus!!!). Dowieźliśmy jeszcze 10 wywrotek. No i ponieważ mój mąż lubi wszystko zrobić własnymi rękami (pamiętacie nasze malowanie ścian po pracy przez ileś tygodni dwa lata temu...?) - wyrównywaliśmy ziemię grabkami po pracy codziennie przez kilka tygodni. Miało to również na celu wybranie wszystkich kamieni, których było - za przeproszeniem - OD CHOLERY!!! Tak więc grabiąc codziennie, oserwowaliśmy zachowanie powierzchni w czasie deszczu. Każdy taki deszcz okraszony było dyskusją w którą stronę woda spływa, gdzie robią się kałuże i gdzie zatem należy dosypać. Założeniem było takie usypanie spadków, żeby odprowadzić wodę od domu. Jeśli będzie stać, niech stoi przy płocie. Po kilku tygodniach grabienia, nie miałam już ochoty patrzeć na działkę (1600m2 ogrodu!!!!). Wreszcie przyszedł czas na siew! Na szczęście dla nas wiosna była długo zimna i wilgotna, dzieki czemu udało nam się tą trawę wyhodować. Lipiec też był wilgotny, co ma duże znaczenie, bo powierzchnia trawy spora, a my posiadamy tylko wodę miejską. Codzienne podlewanie kosztowało by nas sporo! Pierwsze koszenie (moimi własnymi rękami!) było przy pomocy kosiarki sąsiadów. Kolejne dwa zresztą też. Niestety trzylenia kosiarka nie wytrzymała obrabiania dwóch działek po 1600m i padła. W tym momencie nastąpił lekki zgrzyt między nami a sąsiadami. Natychmiast kupiliśmy zatem własną kosiarkę (50cm szerokości koszenia, 5 KM mocy, 1250zł w Makro), aby obrabiała obie działki w czasie naprawy kosiarki sąsiedzkiej. Straty pieniężne wyrównaliśmy w naturze, kupując sąsiadom krzewy i drzewka i zapas nawozu do trawnika, albowiem sąsiad honorny jest - kasy nie chciał. Stosunki wróciły do b. dobrych. Książkę można by napisać o takim sadzeniu drzewek, żeby człowiek nie zgłupiał przy ich obkaszaniu! Ponieważ tak się cieszę że wreszcie trawnik mam, moją ulubioną czynnością jest jego koszenie!!! Jest to absolutnie czysta radość gwarantowanego, nieprzerwanego, trzygodzinnego chodzenia po działce, wąchania zapachu swieżo skoszonej trawy, wyrzucania kilkudziesięcu koszy z trawą do kompostownika, czyli w skrócie tzw czynnego wypoczynku! Trawnik po skoszeniu wygląda fantastycznie! Oczywiście każdy kto ma trawnik wie, jakim problemem jest zagospodarowanie skoszonej trawy. Tym którzy trawnik chcą mieć radzę przewidzenie w planach ogrodu kompostownika! Okoliczni mieszkańcy, którzy tego nie przewidzieli, wyrzucają skoszoną trawę wzdłuż dróg, na łąki i inne tym podobne nieużytki. Kończy się to gniciem tejże trawy zwdłuż dróg i niezbyt miłym zapachem, a także koniecznością kombinowania (kilkadziesiąt razy trzeba ten kosz wynieść na łąkę i opróżnić. I tak raz w tygodniu.) My którzy kompostownik mamy, mieścimy całe koszenie właśnie w nim. Potem deszcze ubijają tąże trawę tak, że zajmuje połowę kompostowanika. A potem, gdy cokolwiek sadzimy, wybieramy kompost od spodu i wrzucamy w dołek pod roślinkę. Część też rozłożyliśmy jesienią wokół krzaków jerzyn. Słowem - głosuję ZA posiadaniem kompostownika! Kosiarka - okazuje się ma też zalety odkurzacza ogrodowego. Ponieważ mieszkamy przy lesie, mamy jesienią ogromnie dużo liści na działce. Moja sąsiadka wymyśliła zatem zbieranie liści kosiarką. Jest to znacznie szybsze i łatwiejsze i niż grabienie całej działki i znoszene liści rękoma. Zatem ostatni raz widziano mnie z kosiarką na działce w listopadzie... (oczywiście późną jesienią kosiarkę ustawia się na najwyższym poziomie cm, a ponieważ trawa ledwo rośnie, faktycznie tyko "odkurza się" liście). Z całej tej sytuacji najśmieszniejsze jest, że w mojej bezpośredniej okolicy działki są bardzo duże, a trawę koszą tylko kobiety. Jedna - bo jej mąż pracuje za granicą, a dwie (sąsiadka i ja) bo lubią i "nikt tak dobrze nie obkosi tych cholernych drzewek jak ja". Mój mąż zatem przy każdej okazji chwali się gościom, że w naszej okolicy jest taki zwyczaj, że trawę koszą kobiety... Zdjęcia domu z trawką, choć kiepskiej rozdzielczości, można zobaczyć na stronie: http://www.muratordom.pl/9008_9113.htm Więcej zdjęć wkrótce, albowiem ma do opowiedzenia jeszcze historię drugiej łazienki i płotu kutego. Oczywiście jak zwykle z przygodami... cdn
  13. O tyle warto, że szkoda mi jej trzymać 3 tyg. w kojcu. Po drugie ostatnio właśnie się kojcem ratowałam, ale te wszystkie kundle właziły mi na działkę w poszukiwaniu suki i obsikiwały wszystkie drzewka, krzewy, a nawet dom. Tak więc straty były, nawet jeśli nie skończyło się to niechcianymi szczeniakami. I tego właśnie chcę uniknąć. "Nie będzie mi tu obcy pies sikał na dom" Alicjanka
  14. Kochani, Ja widzę, że poruszamy wszystkie tematy oprócz meritum . Kojec mam a dodatkowo jestem mgr.inż. zootechnikiem. Czy to Was uspokoi w kwestii zapobiegania niechcianej ciąży u psów i innych hodowlanych aspektów? Naprawdę w tych kwestiach nie trzeba mnie uświadamiać... Pozdrawiam, Alicjanka
  15. Na wszystkie zapytania zaniepokojonych psiarzy odpowiadam, że moja suka nie będzie miała szczeniąt ponieważ ma dysplazję obu stawów biodrowych i jednego łokcia (uwaga na to u Goldenów i innych dużych ras!!!! - kupujcie psy tylko po prześwietlonych rodzicach!!!!!!!!). Mam zamiar ją wysterylizować, ale powinno się to zrobić w odpowiednim czasie (conajmniej 2 mies. przed cieczką, lub najwcześniej 2 mies. po), więc teraz jedną cieczkę muszę przeczekać. Natomiast nie wykluczam kiedyś poaisdać suki hodowlanej goldena, a płot jest jak wiadomo na dłużej. Przed chwilą koleżanka zmierzyła szerokość czaszki jamnika miniaturowego (suki) - wynosi ona 9cm! To dla zainteresowanych tematem Pozdrawiam, Alicjanka
  16. Mam pytanie: robię właśnie bramę przesuwną i ogrodzenie kute. Do tej pory miałam bramę z płaskowników z odstępami między prętami ok 13cm. Jednocześnie mam sukę (golden retrieverkę), która jak wiadomo miewa cieczki. W starej bramie psy przechodziły poprostu między prętami bramy, oczywiście tylko te małe, co tym bardziej nie było mi na rękę. Teraz chciałabym zrobić taką bramę, żeby mi żaden pies przez nią nie przelazł. JAKA - MYŚLICIE POWINNA BYĆ ODLEGŁOŚĆ MIĘDZY PRĘTAMI, ŻEBY NIE PRZELAZŁ ŻADEN PIES, NAWET JAMNIK? Zastrzegam, że chciałabym uniknąć montowania tzw "zagęszczenia" bramy poprzez montowanie na dole dodatkowych prętów. Pozrawiam, Alicjanka
  17. Witaj, Ten ostatni domek podoba mi się za względu na: - dość przestronną kuchnię, tak naprawdę jadalnię można tam przenieść, - obecność spiżarni - BARDZO dobry pomysł, - prosty dach, o wiele tańszy niż obie poprzednie wersje, - studio na górze oznacza, że oszczędzasz kupę kasy na kolejne drzwi, wykańczania naroży skosów itp. Ściankę działową na stelażu pokrytym karton-gipsem możesz zawsze dostawić. Nawet na istniejących ostatecznych podłogach. Tak więc myślę że spokojnie będziesz mógł to studio odrazu zagospodarować (w sensie położenia podłogi i wykończenia sufitów, pomalowania), a ewentulane ścianki możesz dostawić w zależności od rozwoju sytuacji. - miejsce na porządne szfy w przedpokoju. Oszczędzi Wam to wiele głowienia się gdzie te płaszcze i kurtki pomieścić. To co mi się nie podoba - dość mały salon, jeśli miałby pomieścić jadalnię i salon. W takim przypadku powinien mieć 35 m (ja mam 25m salonu połączonego z 8m jadalni i nie jest za luźno, a raczej ciasnawo). NAtomiast jeśli stół wyląduje w salonie w przypadku większych imprez a na codzień będziecie jedli w kuchni, to jest w miarę ok. - trochę za małe pomieszczenie gosp. W pomieszczeniu tym powinien się zmieścić roboczy zlew (są takie głębokie przemysłowe), który jest BARDZO w domu potrzebny. Niemniej jednak obecność spiżarki trochę rekompensuje ten brak. Powiedz jeszcze jak masz zorientowaną działkę w stosunku do stron świata, bo bardzo ważne jest aby dobierać projekt do ustawienia działki. Pozdrawiam, Alicja PS u mnie 3 lata temu dach kosztował około 50tys (dachówka ceramiczna Robena, powierzchnia dachu 320m2). Od tego czasu podobno zdrożało...
  18. Aha! I jeszcze jedno: wybieraj taki projekt domu, żebyś zmieniał w projekcie jak najmniej. KAŻDA zmiana ma ciąg dalszy - czyli swoje efekty w zupełnie nieprzewidywanym przez przeciętnego zjadacza chleba dalszym ciągu budowy. Moje perypetie z drobnymi w sumie zmianami w projekcie opisałam w swoim dzienniku (Dziennik Alicjanki). Polecam lekturę, bo lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na własnych . Pozdrawiam, Alicja
  19. Witam, W sprawie domku nr jeden mam następujące uwagi: - garaż niecałe 19m2 - wielkość nierealna. Ja właśnie taki mam (19m2) i jeśli chcę schować kosiarkę, to samochód już nie wejdzie, albo mały (a ja mam kombi). Obecnie jeśli bym budowała, to dała bym sobie spokój z garażem w bryle. Wystarczy wiata do szczęścia a zmarnowanie tylu metrów (ile to kasy!) na ogrzewany nocleg dla samochodu to sczerze mówiąc standard który się utarł, a jest stratą pieniędzy. - widzę, że lubisz takie wysokie dachy. Niemniej jednak przygotuj się na mozolne wykańczanie tych skosów i dopilnuj BARDZO dobrego ocieplenia (i zarazem wygłuszenia) wełną. Na skosach płyta jest ciężka do utrzymania w całości (pęka). Jeśli bowiem przykryjesz dach dodatkowo blachą, to na poddaszu może być gorąco i głośno w czasie deszczu. Generalnie pod tym względem lepsza byłaby dachówka. -na koszt domu wpywają również takie rzeczy jak ilość i wielkość okien. Drugi projekt ma ich chyba więcej i o niestandardowych wielkościach. Aha, i nie licz ilości ścian, bo postawienie ścian to śmiech na sali. W stosunku do kosztu domu bardzo dużo kosztuje dach i wykończenie domu. - No i na koniec - sprawdź, czy ktoś na forum budował dom z tej pracowni! Dobry projekt (bez błędów) uchroni cię przed niepotrzebnymi kkosztami i nerwami. Kiedyś na forum był taki wątek o błędach w pprojektach. To jest naprawdę ważne!!! Ja gdybym miała budować jeszcze raz budowałabym tylko projekt Muratora, bo te projekty były przygotowywane na konkurs domu dostępnego a potem modelowego. Zatem projektanci specjalnie się starali, alby były tanie w budowie, energooszczędne i wygodne, poza tym były weryfikowane przez komisję. Domy innych pracowni są przygotowywane do sprzedaży, często projekty instalacji, albo dachu są jakby z innego domu, bo robi je inny człowiek i nie są weryfikowane. Kupując projekt ne jesteś w stanie tego wyłapać, dopiero wychodzi to w praniu. Pozdrawiam, Alicja
  20. Witaj, Ja mam kominek Spartherm (wkład Speedy-R), ale nie jest od głównym źródłem ogrzewania w moim domu. Zimą jednak jest głównym źródłem DOGRZEWANIA. I co muszę powiedzieć Spartherm poleciłabym każdemu!!! Był drogi, ale jest bardzo ładny i BARDZO WYDAJNY! Gdy już nauczyliśmy się nim posługiwać, osiągnęliśmy 8 godzin palenia bez dokładania drewna. Czyli nakładasz na noc i rano wstajesz, masz elegancki żar i możesz tylko dołożyć i dalej się pali. Sąsiedzi mają też dom muratora (D20), podczas gdy my mamy D23, sąsiedzi mają wkład francuski z OBI czy innego hipermarketu, który też służy im do dogrzewania (praktycznie palą codziennie tak jak my). Spalają w nim 3x więcej drewna przez zimę niż my. Po dwóch zimach stwierdziliśmy, że co jak co ale na wkład nie ma co żałować kasy! Pozdrawiam, Alicja
  21. A czy możesz powiedzieć ile wziął za ten Twój kominek? I dać mi na gościa jakiś namiar?
  22. Obudowa ma być z karton-gipsu zaokrąglona (bo wkład jest zaokrąglony Speedy-R Spartherm) z dwoma półeczkami z marmuru (chyba). Jeśli uważasz, że Twój majster jest godny polecenia to daj mi namiar please! Pozdrawiam, Alicjanka
  23. Witajcie, Po 1,5 roku używania wkładu kominkowego jako kozy, chciałabym zrobić wreszcie obudowę. Człowiek u którego kupowałam wkład 1,5 roku temu wtedy chciał za obudowę 3,5 tys, teraz za to samo chce 5,5! Czy ktoś może polecić rozsądną i solidną ekipę, lub fachowca do zrobienia obudowy, który bierze rozsądne ceny? Chodzi o Grodzisk Maz, czyli okolice W-wy. Pozdrawiam, Alicja
×
×
  • Dodaj nową pozycję...