Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Miras12

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1 617
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Miras12

  1. No jak nie jak tak . Ja mógłbym wszystkim biorącym udział w aukcji dywany wytrzepać, ale chyba nie wyrobiłbym się do nastopnej aukcji
  2. No właśnie, dobrze bogusław mówi. Proszę się tam ruszyć bo Ja muszę jeszcze iść dywan wytrzepać, a wcześniej nie było czasu bo aukcja Przynajmniej taką wersję żonie sprzedałem.
  3. Tak oczywiście, że będzie więcej. Edzia przepraszam, ale zwyczajnie musiałem a wcześniej czasu brakowało. Wybaczasz prawda Dzielne bliźniaczki i ich brat Krzyś poproszą: 20. Żołędne nutki 50zł 37. Wianek po włosku 50zł 59 Kule IKEA somlig nie wiem co to jest ale wygląda co najmniej dziwnie za 30zł 51 uśmiech i radość dzieci za resztę czyli 20 zł.
  4. Uprzejmie informuje, że gipsy poszły do kosza. Nie ma już żadnych. Ani długich, ani krótkich Jak jest teraz? Jak czuja się dziewczynki? Powiem tak prosto z mostu. jest bardzo ciężko. Chwilami mnie się zdaję, że jeszcze ciężej niż w trakcie gipsów. Julcia i Karolcia panicznie się boją stawania na nóżkach. Mimo podtrzymywania boja się zrobić choć jeden krok. Nie potrafią nawet raczkować. Niestety muszą się uczyć wszystkiego od nowa. z tym, że teraz jest trudniej, bo nasze córeczki maja już 6,5 roku. Buntują się, denerwują, płaczą itd. Dzień po dniu, godzina po godzinie staramy się przełamać strach dziewczynek. Zachęcić do czworakowania. Wiemy, że po tylu tygodniach jest wszystko zastałe i wymaga rozruszania. Jednak najbardziej nas martwi, że córeczki boja się pozycji stania na prosto. Dla nich to coś nowego, coś dziwnego, gdzie nie czuja się pewne. Starszy brat Krzys sprawuje się bardzo dzielnie. Wspomaga siostry jak tylko może. Zachęca, pokazuje i doradza. Czasem się martwię aby go gdzieś w tym bałaganie nie pominąć. On też jest ważny. Ma już swoje 8 lat. Boże dopomóż abym o tym nie zapomniał. Jak czujemy się my, rodzice? Troska pomieszana ze strachem targa naszymi uczuciami. Nie da rady powiedzieć sobie "jakoś to będzie..." Będzie co ma być..." Zwyczajnie tak nie umiemy. Czasem jest złość na swoją bezradność. i bezsilność. Ale są tez chwile radości, gdzie krople łez same płyną po policzkach. Radość z choćby najdrobniejszego sukcesu dziewczynek. Wzruszających widoków wsparcia starszego brata. Wierzę, że z każdym dniem będzie coraz lepiej.
  5. No i takie słowo nitubagi mi wystarczy Co tam u nas? W poniedziałek zdjęto księżniczkom długie gipsy i założono krótkie gipsy do kolan na dwa tygodnie. Nie będę opisywał jak to wszystko dziewczynki znoszą bo to oczywiste. Są dni że nie dajemy już rady bo jednak gipsy i rany po operacji to dość duże utrudnienie. Jednak zapewniam was, że są to chwilowe załamania i robimy wszystko aby córeczki były radosne i wesołe. Jak jest teraz? W zasadzie od wczoraj pionizujemy dziewczynki, czyli stawiamy w tych krótkich gipsach. Powiem wam tak. Ze łzami w oczach zobaczyłem jak nasze córeczki stoją wyprostowane (oczywiście podtrzymywane), jakie one są już duże. kilka zdjęć jak wygląda to dziś i kilka zaległych z czasów tzw. tuż przed operacją http://i2.fmix.pl/fmi2575/64ddb4570015a56c59f1d104/zdjecie.jpg Nasze ddwie małe kucharki http://i3.fmix.pl/fmi468/c78e4b6c0015bfd459f1d0fb/zdjecie.jpg Krzyś kucharzem Prawdziwy facet musi umieć przygotować dobry obiad http://i1.fmix.pl/fmi1460/dc0e745600037e5559f1d0ef/zdjecie.jpg wspólne plecenie wianków http://i1.fmix.pl/fmi429/d1ac79930012116959f1d130/zdjecie.jpg czasy długich gipsów. w takiej pozycji nasze dziewczynki nigdy same nie potrafiły usiąść http://i3.fmix.pl/fmi2737/41f4339d002514e859f1d155/zdjecie.jpg to że są długie gipsy nie znaczy, że nie byłyśmy na dworze. Fotele jak na prawdzie księżniczki przystało http://i1.fmix.pl/fmi230/35f9b3780015d1df59f1d149/zdjecie.jpg Dla księżniczek dynie, które ponoć zamienią się w karocę. Oby tylko nie znalazł się żaden książę, który mi skradnie królewny. No przynajmniej tak za 20 lat może przyjść Dynie zostały przygotowane przez koleżanki i kolegów z grupy przedszkolnej. Całą gromadą odwiedziły nasze córeczki w domu. Super radość dla dzieciaczków i super pomysł. http://i3.fmix.pl/fmi1088/60902c87001096e759f1d13e/zdjecie.jpg leniuchowanie ma swoje zalety. tak oto nasze księżniczki przygarnęły małego kotka, który to włóczył się po okolicy. Choliwcia oby to nie był ten zaklęty książę jako uzupełnienie do powyższych dyń ale zapewniam was że dziewczynki są wesołe i radosne.
  6. Acha no i ogromna prośba do wszystkich tych , którzy mają możliwość zbierania naklejek na popularne świerzaki z Biedronki. Proszę, jeśli możecie przekażcie je naszej kochanej trójce.
  7. witajcie To miłe co piszecie i pamiętajcie że najmniejsze wasze słowo jest dla nas zachęta do dzielenia się naszym codziennym życiem. Czy teraz będę pisał? Widząc wasz odzew, oczywiście że tak. Cały czas pamiętam ile dla nas zrobili ludzie tworzące to forum. Jak to teraz wygląda? Krótko mówiąc dużo lepiej. Dziewczynki powoli przyzwyczaja się do nowej sytuacji i resztę opiszę następnym razem. Dziś chciałbym się mocno skupić nad Krzysiem, starszym bratem dziewczynek. Z racji dość krótkiego czasu przed operacją postanowiliśmy wziąć synka Krzysia ze sobą. Czy to był dobry pomysł pozostawmy przez chwilę na boku i przejdźmy do sedna. Ja wiem, że my rodzice zawsze ale to zawsze lubimy nadpisywać zdolności naszych dzieci. Czyli to jak są wspaniałe, grzeczne itd. Nasz dzielny syn, czyli starszy brat księżniczek, zachował się jak prawdziwy stu procentowy starszy brat. Dlaczego? Poniższe zdjęcie wyjaśnia wszystko. Dopowiem tylko, że podczas gdy my oboje rodziców zajmowaliśmy się płaczącą po operacji Julusią, nasz Krzyś sam od siebie wziął i zaczął czytać Karolince bajkę. Poczuliśmy ogrom wzruszenia dla tego widoku. Tak fajnie i cieplutko zrobiło nam się na serduszkach, a łzy wręcz same cisnęły się do oczu. Uwieczniłem tę chwilę aby móc opowiadać wszystkim jak wspaniałym człowiekiem i starszym bratem jest nasz syn Krzysiu. http://i1.fmix.pl/fmi1139/5be35ab00021296659d32d59/zdjecie.jpg http://i1.fmix.pl/fmi2073/31266893002cb29e59d32d20/zdjecie.jpg
  8. i już po... Jeśli napiszę, że w tytule chodzi o operacje nóżek Julii i Karolinki, to chyba nie będzie zaskoczenie. Jak to się stało, że już po? Najłatwiej odpowiedzieć - szybko Jeszcze parę dni temu narzekaliśmy z małżonką, że znowu termin operacji przepadł bo dziewczynki chore i nagle w poniedziałek telefon z kliniki. Padło pytanie "dziewczynki są już zdrowe? Nie smarkają się? itd. Tak potwierdzamy, są już zdrowe. To przyjeżdżajcie. Ale kiedy mamy przyjechać? No jak to kiedy, najlepiej jutro rano o 8.00. Proszę tylko zrobić badania krwi i przyjeżdżać. Dacie radę? O rzesz cholewka, no damy, chyba damy. Tak oto w poniedziałek o godzinie 13 stej dowiedzieliśmy się o operacji. Szybkie pakowanie i w drogę do Poznania. Tym razem nie ma czasu na gdybanie i rozterki w temacie operacji. Nie ma też czasu na wzajemnie pocieszanie. Tak oto we wtorek rano stawiliśmy się w Poznańskiej klinice. Szybkie ostatnie badania i jeszcze szybsze zakupy w aptece leków na krzepliwość krwi. Uzbrojeni w powyższe artykuły i wzajemną miłość czekamy na kolej dziewczynek. No teraz nasze dziewczynki. Pierwsza poszła Julcia. Cokolwiek bym tu nie napisał, nie odda tego co czułem. Ogromne zdenerwowanie ukryte pod wymuszonym uśmiechem, tylko po to, aby nie przerażać drugiej córeczki Karolinki. Obie córeczki dość dobrze przeszły samą operację. Po wszystkim płacz i ból obu córeczek. My z żonką nie wiemy właściwie co robić, jak je pocieszyć. Z pomocą w postaci silnego leku przeciwbólowego przychodzi Pani doktor. Łzy z niemocy cisną się człowiekowi do oczu. Jak to teraz będzie. Jak my wrócimy do domu z tymi gipsami na nóżkach. Jak dziewczynki zniosą trasę. Kolejna nie przespana noc i praktycznie czuwanie nad dziewczynkami. Wszyscy daliśmy radę. Byliśmy bardzo dzielni. Dziś dziewczynki są już w domku. Powolutku wycierają z pamięci przeżycia ostatnich dni. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki. Za ciepłe słowa, kartki i laurki od przedszkolnych koleżanek i kolegów.
  9. Długo czekałem i się doczekałem. Szanowna koleżanka Ewa napisała do mnie zmartwiona dlaczego nic nie piszę w wątku dziewczynek. Złożyłem dość szerokie wyjaśnienie, które tak naprawdę można ująć w jednym zdaniu cyt. Bo sądziłem, że skoro nikt tu nie pisze, nie upomina się, to znaczy, że nie śledzi już naszego wątku. Cóż nadal mam wątpliwości czy jest sens prowadzenia tego wątku. Co u nas zmieniło się od ostatniego wpisu? No cóż powiem, choć pewnie niektórzy mogą źle odebrać mój poniższy wpis. Dziewczynki nadal nie są zoperowane. Na kolejny wrześniowy termin dziewczynki znów się rozchorowały. Kiedy będzie ta nieszczęsna operacja? No właśnie! Kiedy będzie tego jeszcze nie wiem, ale za każdym razem z szanowną małżonką przeżywamy ogromny stres. Przy ostatnim terminie nie mówiliśmy dziewczynkom o terminie tylko po to aby im oszczędzić nerwów oraz żeby czasem z tego powodu nam nie gorączkowały. Dość mocno okroiliśmy zakres kupna nowego sprzętu rehabilitacyjnego. Cóż dziewczynki rosną a wraz z nimi ich potrzeby. Zwyczajnie na tym co mają muszą jeszcze troszkę wytrzymać. Dlaczego tak? Powód jest dość banalnie prosty, pieniążki. Krzyś jako dzielny starszy brat nadal mocno zaangażowany w piłkę nożną. Jakby mógł to nie schodziłby z boiska. A swojego idola to swojego idola Roberta Lewandowskiego naśladowałby w każdym ruchu. Cóż rośnie nam mały sportowiec My z Edytką w wirze codziennych zdarzeń i wydarzeń staramy się naszym dzieciaczkom stworzyć choć namiastkę normalnej (w sensie zdrowej) rodziny. Czasem się to udaje, czasem też nie. Cóż oboje jesteśmy ludźmi i mamy swoje chwile słabości.
  10. Skoro z medycznymi sprawami stanęliśmy chwilowo w miejscu to chyba najwyższy czas zaprezentować naszą słodką trójeczkę http://i2.fmix.pl/fmi2947/176562f600118c3b595f653a/zdjecie.jpg Kochana Julusia po utracie swojego pierwszego zęba. Było to tuż przed planowaną pierwszą operacją w przydrożnym hotelu Karolinka do dziś zazdrością patrzy na Julkę i w międzyczasie szarpie swoje zęby, bo przecież do niej wróżka zębuszka też mogłaby przyjść. http://i1.fmix.pl/fmi1688/4334345d001af857595f64a3/zdjecie.jpg Dzień po wyrwaniu zęba Julki Tak blisko byliśmy żeby nasze dziewczynki zostały zoperowane. Niesamowity stres i dzieci na nas rodziców. Niestety po kilku godzinach zostaliśmy wypisani do domu z powodu nieprawidłowej krzepliwości. Drugi termin też nie wypalił z powodu przeziębienia. Co będzie przy kolejnym terminie??? http://i2.fmix.pl/fmi2520/d85afa190001502f595f64bd/zdjecie.jpg Jeśli ktoś się zastanawia kto będzie następcą Roberta Lewandowskiego to właśnie podsuwam wam odpowiedź. Nasz dzielny Krzychu dzień w dzień trenuje i nie jest ważne czy jest pogoda. http://i2.fmix.pl/fmi1419/3768e1650025aba0595f64e1/zdjecie.jpg Jak sami możecie zobaczyć z piłką Krzychu czuje się pewnie i co najważniejsze sprawia mu to ogromną przyjemność. Największe marzenie Krzysia? Być na meczu na stadionie PGE Narodowy i oczywiście spotkać Roberta Lewandowskiego. Zrobię wszystko żeby spełnić jego tak ważne marzenie. Za wszystkie minione dni, które Krzysiu cierpliwie znosił w poświęceniu i ratowaniu zdrowia siostrzyczek. Synku kiedyś nam się uda, zobaczysz. Pojedziemy i oglądniemy cały mecz. http://i2.fmix.pl/fmi2676/99893cbf000f5752595f648a/zdjecie.jpg Jeśli ktoś sądzi że Krzysiu jest zwykłym kibicem to bardzo się myli. Krzyś to prawdziwy sportowiec. Dzięki uprzejmości kolegi, którego to bardzo ale to bardzo pozdrawiamy, udało się zdobyć koszulkę dla synka. Co prawda z numerem "10" ale za to z jakim nazwiskiem . Wiecie co Krzysiu powiedział jak mu przekazałem koszulkę? " tatusiu, wiesz jakie to dla mnie ważne, kocham Cię" Jak po takich słowach nie zmięknąć?
  11. i jak na razie nic nie wiadomo w temacie kolejnego terminu operacji. Pan profesor pewnie już szykuje się do urlopu więc zeszliśmy pewnie na dalszy plan. Edytka nawet zaczęła podejrzewać że jest to znak. Być może tak jest, a być może mamy zwyczajnie pecha. Z dobrych wieści mogę powiedzieć, że i nadszedł nasz czas urlopowy. W zasadzie to on już się skończył. Oczywiście dziewczyny z dobrą opinią przeszły do następnej grupy wiekowej. Natomiast Krzyś został drugoklasistą. Drogie dzieci tatuś jest z was mega dumny. Oczywiście z całej trójki.
  12. Nie pisałem, czekałem grzecznie w krzakach żeby nie zapeszyć i nie udało się. Udało się ustalić sposób przeprowadzenia operacji pomimo niezbyt dobrych wyników krzepliwości krwi. przygotowani w stosowne leki przetrzymywane w lodówce czekaliśmy na operację. Dziś już mogę powiedzieć, że miała się odbyć 20 czerwca. No właśnie, miała się odbyć ale znowu się nie odbędzie. Chuchaliśmy, dmuchaliśmy i pilnowaliśmy. Jednak chyba za słabo, a może za mocno. Wczoraj dziewczynki dostały gorączkę. Po konsultacji z lekarzem rodzinnym przepisał antybiotyk dla obu i od razu zapowiedział, że operacja musi być odsunięta. Znowu się wszystko poplątało. Choć jedni pewnie napiszą pomyślą, że może to i lepiej bo coś tam... To Ja mocno się zastanawiam, czy ta operacja nie będzie już za późno dla naszych córeczek. Bo że spraw aby tak nie było i daj choć odrobinę wsparcia, nadziei
  13. Dziękuje Ewo za ciepłe słowa Być może krzepliwość jest związana z genetyką, a może zwyczajnie jest taki urok dziewczyn. Udało się skonsultować dziewczyny u hematologa. Wyniki będą około czwartku. podczas konsultacji dowiedzieliśmy się jedynie, że za bardzo nie może nic powiedzieć. Czyli jak zwykle. Stres, nerwy i wrzody na żołądku. Nie ma rady, trzeba czekać.
  14. I jak tu pisać skoro wieści dobrych na horyzoncie nie widać. Operacja przełożona na koniec czerwca jednak aby tak się stało musimy mieć jasną sytuację z krzepliwością krwi. Niby przekroczenie nie jest duże, niby prawie wszystko jest ok. Jednak jak mawia klasyk "prawie czyni ogromną różnicę" Wciąż czekamy na odpowiedź od hematologa i długo, za długo wyczekaną wizytę. Ostatnie dni są bardzo ciężkie. Julcia budzi się w nocy z krzykiem, że strasznie bolą ją nóżki. Wiemy, że jest to wina przykurczy i jeśli tego teraz nie naprawimy to chyba będzie już tylko gorzej. Naprawdę nie wiem co mam już robić. Czy oprócz czekania mogę coś jeszcze? Ciągle mnie męczy, że moglem/mogę coś jeszcze zrobić. No nie wiem, gdzieś pojechać, skonsultować. Jeśli już zrobiłem wszystko to dlaczego tak źle się czuję.
  15. Niestety ale operacja została odwołana i to w ostatniej chwili. Dziewczynki już były na sali z założonymi wenflonami gdy przyszła informacja że wyniki krwi córeczek są złe i nie podejmą się operacji. A wszystkiemu winna jest za niska krzepliwość krwi u obu córeczek. Teraz musimy wykonać dodatkowe badania i zdobyć zaświadczenie hematologa, który wyda zgodę i zalecenia na przeprowadzenie operacji. Niestety nie jest łatwo. Tyle przygotowań, rozmów z dziećmi i stresu, a na koniec lipa. Już pomijam sprawę finansową i koszty badań, które i tak teraz niczemu się nie przydadzą. Normalnie załamani jesteśmy. Jeżeli ktoś z was zna, wie ma jakieś doświadczenia z dobrym hematologiem z okolic Wrocławia bardzo prosiłbym o jakiś namiar i kontakt.
  16. Dosłownie przed chwilą wypadł Julci pierwszy ząbek. Duża radość bo przecież jutro rano operacja. Dziś już jesteśmy w Poznaniu wciśnięcie w dwa małe pokoiku ale to nic najważniejsze że jesteśmy razem. Dzieci ciągle pytają co nijak. My z Edytka zmartwienie chyba wcale nie będziemy spali.
  17. Kiedy wszyscy szykują się do świąt my szykujemy się do wyjazdu na zaplanowane operacje. Ostatnie dwa tygodnie to był istna gonitwa z robieniem zalecanych badań przedoperacyjnych. Czy ktoś z was wie ile się czeka na fakturę w punkcie pobrań materiałów? to jest to miejsce gdzie bada się krew, mocz i parę jeszcze innych rzeczy. Całe trzy tygodnie. My za badania zapłaciliśmy po 400zl za córeczkę i czekaj teraz na fakturę. Zwyczajnie ręce opadają, a bezradność odbiera siły. Dodatkowo przez te ostatnie dwa tygodnie ciągle wychodził zły wynik u Karolinki. Bieganie w tę i z powrotem, żeby coś drgało, żeby tylko nam jej nie cofnęli bo i jak potem robić operację jednej jak druga już w będzie w domku. Na szczęście udało się i praktycznie w ostatniej chwili wyniki się polepszyły. Dziś ostatecznie udało nam się załatwić dodatkową pomoc do dziewczynek na czas pooperacyjny. Duże ukłony naszemu kochanemu wójtowi, że zwyczajnie mu się chciało, a łatwo nie było. Wiadomo prawo jest prawem i tu musi się wszystko zgadzać. Od dwóch dni tym razem Ja wspólnie z synkiem Krzysiem układaliśmy gonty na takim wielkim tarasie. Jak dziewczynki już wyzdrowieją to też sobie taki taras zrobimy, a mamy już wprawę. Dzielny Krzyś w chwilach przerw pomiędzy kopaniem piłki przychodził i podawał tatusiowi papiaki. Nawet wpadł na pomysł że klęczę jak w kościele. W sumie to nawet w tym trochę racji jest. Klęczałem i biłem te papiaki a jednocześnie ciągle myślałem i prosiłem Boga żeby wszystko dobrze nam poszło podczas tej operacji. Podsumowując to całkiem fajny taras nam wyszedł. Jeśli ktoś chciałby zatrudnić takich dwóch fachowców jak Ja i Krzyś to my bardzo chętnie.
  18. Karolinka ma się troszkę lepiej, ale antybiotyk jednak musi być. Mocno trzymam kciuki żeby udało się wykonać operacje u obu córeczek w tym samym terminie. Nie wyobrażam sobie aby to rozdzielić bo i jak. Obie córeczki po operacji będą miały założone gipsy od bioderek w dół. Nie będę się rozpisywał ile to będzie kosztowało wysiłku nas wszystkich, a szczególnie mojej żony. Na czas gipsów próbujemy załatwić dodatkową opiekunkę z przedszkola do pomocy. Jeśli się nie uda kiepsko to widzę. Ja pójdę do pracy a żona zostanie z tym sama. Niestety nasi rodzice nam nie będą mogli pomóc. Zwyczajnie dziewczynki są za ciężkie. jak ktoś ma jakiś pomysł to proszę o podpowiedz co można w takich przypadkach jeszcze zrobić. http://i2.fmix.pl/fmi1130/cab54e210024fb3b58735d3a/zdjecie.jpg http://i3.fmix.pl/fmi2053/9a83fe7900090c2c58735d0b/zdjecie.jpg
  19. No i mamy termin operacji. Oczywiście nie obędzie się bez komplikacji i to zarówno samej służby zdrowia jak i losu złośliwego. Przedwczoraj dostaliśmy stosowny plik dokumentów do wypełnienia i ilość koniecznych badań do wykonania. Oczywiście dostaliśmy też dokumenty Pro-forma w celu uiszczenia opłat. Niestety nie ma zmiłuj i te 20tys trzeba samemu zapłacić. Oczywiście jak już je zapłacimy to zostanie na naszym koncie w Złotowiance na jakieś 5 miesięcy samych ćwiczeń. to tylko ćwiczenia, a gdzie pozostałe koszty, opatrunki, dojazdy, ortezy na nóżki itd. Nie będę się w tym temacie rozpisywał bo ten temat już z naszą forumową redakcją omawiałem i proszę wybaczyć, ale nie skomentuję. Z innych spraw które mnie mocno martwią to infekcja dróg moczowych Karolci. Niestety tutaj niepełnosprawność córeczek pokazuje swoje gorsze oblicze. Przyczepiło się choróbsko i nie chce odpuścić. Jeśli karolince nie przejdzie to będzie przesunięcie terminu operacji. Julcia na szczęście zdrowa. Natomiast Krzyś to ostatnio wielki bohater. Chodzi na treningi piłki nożnej i niczym Robert Lewandowski strzela bramki. Mimo trudu znajduje czas aby zaprowadzić go na trening i oczywiście przeprowadzić poważne męskie rozmowy tato-syn
  20. Dziękujemy Ewo. Ja dokładnie podzielam zdanie bpis Pewnie, że się frustruje i wkurzam, denerwuję. Przecież to moje kochane dzieciaczki.
  21. Oczywiście nasze dziewczynki wspólnie z Krzysiem przygotują przepiękne prace na powyższą aukcję.
  22. Prababko bardzo podoba mi się twoje zdanie. Super Zwyczajnie trochę wykrzyczałaś to co i Ja sądzę. Tak Ewo wiem, wiem, że genetyka to nie przelewki i badania wymagają czasu. Czy mamy diagnozę? No tego nie jestem pewien, bo odpowiedzi Pani profesor są trochę pomieszane. Być może sama klinika bardzo ostrożnie jej tą wiedzę dozuje. Co byśmy chcieli wiedzieć? Czy słuszne i zasadne jest robić operację nóżek dziewczynek. Operacje zaplanował profesor Napiątek. Na pytanie o badania genetycze i całą sytuację stwierdził, że dobrze byłoby aby wypowiedział się genetyk. Natomiast genetyk mówi no skoro zaplanował operację to niech robi. No i niby ok. Niby wszystko jasne i oczywiste, ale na pytanie co z badaniami genetycznymi. Czy ta operacja nie wprowadzi nieodwracanych zmian? Odpowiedz jest taka: "no może tak być" Jak mam się w tym odnaleźć. Zrobimy operację, a potem usłyszę że były wręcz nie wskazane?
  23. Po chwilowej przerwie już jesteśmy. Pod koniec lutego dostaliśmy telefon od Pani profesor genetyk z Poznania. Szybkie ustalenie terminu i wyjazd. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że dziewczynki są chore genetycznie i mają uszkodzony gen, który odpowiada za jakiś tam rodzaj białka. Niestety rodzaj tego białka nie został nam przekazany z czystych oczywistych względów uniwersyteckich. Próbowaliśmy wyciągnąć jak najwięcej od Pani genetyk ale była nie ugięta. Mamy bardzo mieszane uczucia i trochę jesteśmy zawiedzeni tym wyjazdem. Zwyczajnie chcielibyśmy wiedzieć coś więcej. Przez parę dni chodziliśmy z żonką mocno przygnębieni całą tą sytuacją. Bo czy jest z czego się cieszyć? Czy każdy wyjazd, który przecież też kosztuje będzie wiązał się z nadzieją że może tym razem coś się dowiemy? Trudne to wszystko i chyba ponad moje siły.
  24. No i byliśmy Długo nie wytrzymaliśmy bez dzieci. Jakoś tak dziwnie nam było Policzyliśmy że prawie 8 lat nigdzie tak nie wyszliśmy razem tak bez dzieci. Więc trudno się dziwić że nam czego brakowało Zresztą jakoś tak bez dzieci nudno. Albo jesteśmy masochiści albo zdrowo pokręceni. Zresztą sami oceńcie i napiszcie czy wyjście musi być zawsze z dziećmi? Jeśli nie to dlaczego tak trochę smutno?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...