Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

marta-mam niebieski dach

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    212
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez marta-mam niebieski dach

  1. A byłaś z nim u weterynarza?, bo to może nie znaczenie terenu a problemy z nerkami, trzeba by go zbadać. Nie jestem specem od kotów , od tylko tak mam parę swoich, ale to mało prawdopodobne żeby po 5-u latach zaczął znaczyć, chyba że zmienił otoczenie/pojawił się w domu nowy kot/pojawił się w okolicy nowy kot/kotka z rują?
  2. księgę zagadek albo coś w tym rodzaju żeby móc razem się dobrze bawić : czytasz zagadkę - dziecko próbuje dojść do odpowiedzi, jest okazja do rozmowy, wyjaśnień wielu zjawisk i świetnej zabawy - nie pamiętam dokładnie tytułu , najwyżej jak Cię zainteresuje to po południu zerknę - monopol/ scrable - może jeszcze ciut za wcześniej ale powolutku ...
  3. kiedyś ktoś napisał na forum że suki kopią wiosną przygotowują legowisko dla młodych (nawet te wysterylizowane, instynkt jest instynkt), u mnie to się sprawdza, po wiosennym "dołku" cały pozostały okres roku mam spokój, chyba że nieopatrznie jakiś krecik lub myszka zabłądzi, wtedy nie ma pomiłuj
  4. ale trzepłam gafę ... buuuu.... już wszystko wiem mejkun bossski a teraz nie wiem jak się wstawia emotki i nie chce mi się robić doktoratu, ale bardzo się cieszę z powrotu kotki
  5. Jagna są jakieś wieści o Waszej kotce? zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że radziłam Ci ją wypuścić
  6. spokojnie, poczekajcie jeszcze trochę, teraz jest sprzyjający czas dla niej na zewnątrz , tak jak piszesz więc jej nieobecność może trwać kilka dni, ale powinna "kręcić" się w pobliżu waszego domu, nieobecność kota na wsi, nawet domowego, kilkudniowa nie jest niczym nadzwyczajnym, może się jednak okazać, że wybrała wolność, ale do końca lata/jesieni , a wróci dopiero na przeczekanie najtrudniejszego dal dzikich kotów okresu, bądźcie dobrej myśli.
  7. jasne , że będzie dobrze kotka powolutku przywyknie do odgłosów z zewnątrz, a do domku na pewno będzie wracała , micha robi swoje a i towarzystwo niezgorsze a swoją drogą obejrzałam jej zdjęcia, no cudo po prostu , piękne umaszczenie
  8. 1 grudnia, zima,ciemno jak w ..., wieczorny spacer z kundlami (skąd inąd znajdy przygarnięte 2 lata temu, najukochańsze pod słońcem) po polach, kundle luzem, ale są trochę szkolone więc spoko, kiedy jest ciemno nie odchodzą daleko, pilnują nas żebyśmy się nie zgubili nagle Sonia (mieszaniec malamuta) odbiega i za chwilę zaczyna szczekać (po raz pierwszy chyba, na spacerze szczeka, normalnie jest zainteresowana wszelkimi zapachami i nie dziamga), zaniepokojeni biegniemy w kierunku jej głosu, na szczęście mamy latarkę i naszym oczom ukazują się wielkie oczy w malutkim ciele, machające w obronie własnej łapkami przeciwko szczekającemu potworowi (Soni) wzięłam toto w czapkę męża , zmieścił się cały, był w dodatku cały mokry, z wyjątkiem łebka( jak by skąpał się w pobliskim stawie) i biegiem do domu, myślałam że jako "dzikus" będzie się wyrywał i drapał, ale gdzie tam, zamiast tego całą drogę miałam murmurando , zanim psy skończyły spacer stworzonko było wykąpane (strasznie śmierdział bagnem ) i nakarmione siedziało w przygotowanym naprędce z ręczników miski posłaniu. Stworzonko okazało się pięknym rudym kocurem ~3 miesięcznym tylko strasznie chudym, po prostu nic nie ważył teraz jest największym rozrabiakiem w domu, żyje w wielkiej komitywie z naszą kotką i psami którym zawdzięcza życie (pewnie taki mokry nie dożyłby rana) dla mnie w tym wszystkim najbardziej niezwykłym jest udział Soni, na początku myśleśmy że po prostu chciała go pogonić, za co zresztą nieźle od razu jej się oberwała reprymenda, ale po późniejszych obserwacjach jej zachowań( chodziła za nim krok w krok, próbowała mu matkować i pilnować jeśli chciał się gdzieś oddalić w domu) względem kota zweryfikowaliśmy poglądy i twierdzę teraz że ona nas po prostu wołała i uratowała mu życie, gdyby chciała zjadła by go na "dwa kęsy", więc....??? teraz Ginger (takie dostał imię względem wyglądu ) jest pełnoprawnym członkiem naszego stada i jako jedyny kot potrafi spać w psiej budzie bez konsekwencji (pozostałe dwa nie próbują ), a wracając do tematu to nasza kotka była przygarnięta w podobnej sytuacji jak Twoja, została jeszcze zabrana do bloku na parę miesięcy i wróciła razem z nami na stare śmieci , muszę Ci powiedzieć że poznała otoczenie i mimo moich obaw i pilnowania bardzo szybko "przypomniała sobie" stare podwórko, a co do powrotu ze spaceru ja bym się tak nie martwiła, wróci, gdzie jej będzie lepiej , sory za przydługawy wywód, ale ja o swojej "arce Noego" mogę długo....
  9. Ha, to przedziwna historia z happy endem , na pewno chcesz?
  10. ja bym wypuściła, skoro Twoje wcześniejsze towarzystwo (zwłaszcza kot) wychodzi, najlepiej żeby wypuścić ją właśnie z kotem i na początku zostawić uchylone drzwi, jeśli to możliwe obserwować dokąd idzie, koty nie są takie że lecą przed siebie na łeb na szyję, są świetnymi obserwatorami i bardzo po woli rozpoznają teren obwąchując każdy centymetr kwadratowy "nowego"(obserwowaliście to pewnie po przyniesieniu nowego kota do domu, też tak się zachowuje), na początku kot nie odejdzie dalej niż kilkadziesiąt centymetrów od drzwi i ucieknie w ich kierunku w razie jakiegokolwiek nieznanego dźwięku ( stąd prośba o zostawienie uchylonych drzwi aby mógł bezpiecznie się schować) i czas pierwszych wyjść kot sobie sam skróci do kilku minut, kotka zna możliwość przebywania na zewnątrz i nie uda Ci się w dłuższej perspektywie utrzymać jej w domu ( wyjątek bym zrobiła tylko mieszkając przy ruchliwej ulicy), poza tym kotka będzie uczyła się zachowań od Waszego wychodzącego kota, ( w domu też pewnie naśladuje jego zachowania ) , rozpisałam się, ale od 1 grudnia oswajam tak taj TY kolejnego kociaka (tym razem rudzielec ) więc jakoś tak na świeżo.... koty na prawdę nie są takie głupie jak niektórzy sądzą
  11. uff.. ja też bardzo się cieszę że nie odpuściłaś, przyznam, że od rana z niepokojem oczekiwałam wieści, myślę że teraz to już tylko kwestia czasu i za parę dni kotka będzie śmigała jak dawniej pozdrawiam ... kotkę
  12. bez zwłoki udać się do weterynarza, bo to nie jest normalne, a jeśli wychudła to może być już i odwodniona, nie ma na co czekać
  13. jak czytałam to szlajanie to pierwszą moją myślą było: aha, a kto ugotuje obiad, wyprowadzi psy itd... to już choroba ? ale ja bardzo lubię taką świstakowakość
  14. jakie zlinczuje ? święte słowa Z własnego doświadczenia wiem, że zatęsknisz jeszcze za teściową, za jej gulganiem, noszeniem dziecka na rękach itp., kiedy: - będziesz chciał wyjść na imprezę z żoną - kiedy mała będzie chora i w gorączce będzie się darla wniebogłosy - będziesz chcial, żeby ktoś wyskoczył z wózkiem do parku - będziesz chciał podrzucić gdzieś dziecko na weekend i wyjechać z dala od domu - będziesz szukał kogoś, kto odbierze dziecko wcześniej z przedszkola - będziesz słuchał wiecznych prośb o strasznie drogie zabawki. potwierdzam , jako matka nastoletnich już dzieci, że można spokojnie obejść się bez powyższego, bez większej szkody dla nas i dzieci, co nie znaczy że dzieci nie mogą się spotykać z dziadkami, wręcz przeciwnie, ale nigdy! w formie obowiązku. Bez przymusu dla żadnej ze stron. I jeśli dzieci nie chcą skorzystać z zaproszenia dziadków na np. dłuższy wakacyjny pobyt, to moją rolą jest przekazać to taktownie Rodzicom, bez kłamstw i krętactwa ,ale z konkretnymi argumentami. coś mi się źle zacytowało
  15. jeśli wcześniej nie miała ochoty do przesadzania roślinek, to prawdopodobnie pojawił się w tym miejscu kret lub inna nornica , ona je czuje i ....... , zazwyczaj kopią aż upolują, zaletą tej sytuacji jest brak wszelkich gryzoni na posesji, wadą niestety nieplanowane prace ogrodowe , czasami się zastanawiam co wolę
  16. nie obciążaj jej na razie dużymi ciężarami, to jeszcze dzieciak, który rośnie, może się to skończyć problemami zdrowotnymi w późniejszym wieku, na stronach hodowców i miłośników tej rasy na pewno będą dokładne "instrukcje obsługi " szczeniaków powodzenia
  17. jeśli rzeczywiście pracujesz z nią tak jak piszesz, to powinna się uspokoić jak wydorośleje, 6-o miesięczna to jeszcze dzieciak i tak się zachowuje a swoją drogą gratuluję cierpliwości widać że wiedziałeś po co bierzesz haszczaka i sunia będzie miała u Ciebie dobrze
  18. chyba jednak umie czytać to o czym piszę pogrubiłam, tam nigdzie nie jest napisane że koty są jednego właściciela, wręcz przeciwnie; autor pisze że zwrócił uwagę sąsiadce, o innych właścicielach kotów pisze że je po prost odławia profilaktycznie jak wejdą na jego teren , nie chce sobie robić wrogów wśród sąsiadów a wytłumaczenie uważam za żenujące rozumiem jednakże jest to powszechna praktyka i nikogo nie oburza , i zawsze można znaleźć wytłumaczenie takiego postępowania, w końcu to tylko ... koty jeszcze tylko dodam że proceder trwa nadal, czego autor nie ukrywa
  19. dla jasności , ja też uważam że każdy ma obowiązek pilnować swoje zwierzaki, ale ten gość nie ma odwagi zwrócić uwagi sąsiadom , za to ma "odwagę" wyłapywać koty na swojej posesji , wywoźić je i wypuszczać gdzieś na wsi skazując na okrutny los , ile razy użalamy się że ktoś porzucił zwierzę (psa, kota) i taki los spotyka te koty, odsądzamy od czci i wiary właścicieli,że wzięli zwierzaka, a następnie się go pozbyli, a już fakt chwalenia się tym "znakomitym"sposobem i polecania go innym pozostawiam bez komentarza winni są właściciele a zwierzaka ktoś skazuje na bezdomność , bo tak jest łatwiej, dalej będzie "dobrym sąsiadem"
  20. W dziale ogrody ktoś założył temat o pozbyciu się kotów sąsiadów przychodzących na jego posesję, jeden z forumowiczów opisuje taki oto sposób: forumowicz ma nick Kuna, dla mnie to podlega pod znęcanie się nad zwierzętami , ale ja nie znam się na przepisach, jakoś nie mogę tego tak zostawić, wielu z Was działa w różnych fundacjach, może coś podpowiecie
  21. pora dnia ma znaczenie i najczęściej jest tak jak opisałaś, ale wyjątki bywają , dlatego dochtór/ka zaleci mierzyć codziennie rano, w południe i wieczorem... aby wiedzieć co i jak
  22. gabriela z całym szacunkiem, ale to co podałaś to przy ciśnieniu 141/91 przy wartościach które podała dagdulka bez lekarza na własną odpowiedzialność nie ordynowała bym sama, dziewczyny dobrze piszą, trzeba szukać przyczyny,nie ryzykować, mierzyć ciśnienie też trzeba umieć, bo nie po jedzeniu, nie po wysiłku ...i takie tam, lekarz udzieli (powinien ) instrukcji co i jak, i trzeba mierzyć systematycznie, a to że się dobrze czujesz, nie znaczy że ciśnienie masz dobre, ono niestety nie boli... , dołączam do grona ....-1,5 i astygmatyzm a nadciśnienie.......... też mnie dopadło , do leków idzie się przyzwyczaić, dla mnie gorsza była wizja wylewu lub zawału w wieku ...35 lat
  23. czy widziałeś że to kot? koty nie załatwiają się na trawę, szukają piasku lub świeżo skopanej ziemi w której zagrzebują swoje "prezenty", myślę że to raczej pies biegający luzem, te i owszem robią "to " tylko w trawę i to najlepiej wyższą niż nasze przystrzyżone trawniczki, chyba że nie ma wyboru i jest tylko taka
  24. bez testów ciężko, ale słyszałam o uczuleniu na gips, a właściwie na płyty k-g, mogą być opary farby , unoszą się do góry i o ile na parterze nie są uciążliwe, o tyle na poddaszu już tak, ale to tylko wolne dywagacje... zmycie wszelkich możliwych powierzchni na mokro (nawet kilka razy) wszystkiego pyłu i kurzu nie da się sprzątnąć za jednym razem, trochę to trwa w nowym domu, a wełna mineralna dość mocno pyli i jest okropna do wdychania nawet dla zdrowych; jak najdłuższe wietrzenie pomieszczeń
  25. drewnochronem to szkoda roboty proponowałabym olejem do drewna, jeśli nawet trzeba za jakiś czas znowu to obejdzie się bez skrobania starej powłoki, po prostu nakładasz kolejną warstwę, ostatnio gdzieś poczytywałam że drewno na zewnątrz generalnie lepiej olejować niż lakierować, folii na podkład też nie koniecznie bo zrobisz korytko w którym zatrzymasz wodę przy belce, a nie odprowadzisz, może posadowić ją w żwirze, dając go trochę głębiej, aby odprowadzał wodę opadową, ewentualnie z ze spadkiem i odprowadzeniem wody zbierającej się w warstwie żwiru, a w ogóle pomysł bardzo mi się podoba i chętnie zobaczę fotki jak już się z tym uporasz
×
×
  • Dodaj nową pozycję...