-
Liczba zawartości
884 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez trach
-
Mocne jest piękne
trach odpowiedział Zbigniew Rudnicki → na topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Wiesz co, Geno? Ty masz rację. Projektowaliśmy np. halę targową dla Kupieckich Domów Towarowych na Placu Defilad (to ta najbliższa ulicy Świętokrzyskiej). Najdłuższy z dźwigarów łukowych miał prawie 100 m cięciwy u podstawy (ówczesny rekord Polski). Całość trzyma się kupy dzięki grubym stalowym ściągom, zabetonowanym pod poziomem posadzki. A gdyby tych ściągów nie dawać?... To nie jest gdybanie, takie pomysły się pojawiają (wśród inwestorów i wykonawców co prawda, a nie projektantów). Przecież tego i tak nie widać. Można zaoszczędzić. A co, fundament się rozjedzie? Nieeemożliwe... Glina utrzyma... W tym konkretnym wypadku na szczęście wszystko zrealizowano zgodnie z projektem. I jeszcze "kwiatek" z ostatniego tygodnia: budowaliśmy parę lat temu dwie przybudówki magazynowe do dużej hali produkcyjnej. Nazwy i adresu zakładu nie podam... Pomimo zrobionej inwentaryzacji przed etapem projektowania (pomiary istniejącej konstrukcji) były problemy zeby złożyć przybudówki do kupy - odchylenia dochodziły na kilku metrach wysokości do 7 cm (około 1,5% - to jest wielokrotnie więcej niż odchyłki dopuszczalne dla stali). Oglądając tę starą halę wewnątrz, stwierdziliśmy sporo "pustych" węzłówek (jak nie wiecie, to to są blachy, do których powinny być przykręcone stężenia). Na pytanie kto je pozdejmował i dlaczego, padła niechętna odpowiedź: Bo to była hala przeniesiona z innego miejsca i firma tak to im skręciła, ale wszystko jest dobrze, hala się trzyma już parę lat. No fakt, trzyma się... tylko jak wiatr zmieni kierunek, to się tak wychyla raz w tę, raz we w tę... Po prostu kryminał. No i w tym tygodniu przyszedł bez zapowiedzi faks: zlecamy wam zaprojektowanie i dorobienie stężeń w hali produkcyjnej... Rozumiecie: od razu zlecamy - bez negocjacji, oferty czy przetargu, ba - bez spytania o koszt. Za wszelką cenę i jak najszybciej... Wreszcie komuś tam się we właściwym czasie włos zjeżył na głowie i dopiero poszedł po rozum do głowy. Ale ilu jest podobnych, którym nic nie zaświta?... -
Jako laik napiszę, na początek co się rzuca w oczy, to to, że wylot dymu masz faktycznie nie 27x27 (730cm2) tylko 3,14x20 (315cm2), bo na tyle pozwala rura, a jeszcze dodatkowy opór dają dwa kolana - o ile dobrze rozumiem Twój opis. W sumie szybkość przepływu dymu w kominie jest ze 2,5 razy mniejsza niż na wlocie do rury (czopucha), która działa jak dławik. Nawiewu masz jeszcze 4x mniej. To jaki to ma mieć ciąg? A tak dokładniej, to trzeba by prześledzić przekrój komory spalania, nachylenia ścian, itp. - bez projektu/rysunku a może i pomiarów w naturze nie da się wiele powiedzieć. Może ktoś mądrzejszy Ci pomoże na priv...
-
katastrofa budowlana w Katowicach
trach odpowiedział a topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Każdy z projektantów dochodząc przy tzw. zbieraniu obciążeń do norm wiatrowej i śniegowej ma świadomość, że o ile w normie wiatrowej zapas bezpieczeństwa jest niezły (choć zdarzały sie ostatnio huragany przekraczające jej założenia), o tyle te 0,7kN czyli 70 kg na metr kwadratowy dachu jest jakąś arbitralną wartością, która nawet jeśli jest oparta o dotychczasowe doświadczenia, to jednak nie jest żadną "barierą", powyżej której nie należy się spodziewać opadów. Śnieg się przez cąły okres mrozów kumuluje, choć część nawet przy ujemnej temperaturze odparowuje (sublimuje), a poza tym bywa nawiewany (worki śnieżne), a jak się zleży i kilka razy wchłonie marznący deszcz, to przez zimę może się nazbierać i tona na metr kwadratowy. To jest oczywiste, że nie ma sensu projektowanie i budowanie dachu, który wytrzyma "każdą ilość" śniegu, i ten projektant też nie mógł tego zrobić. Można tylko zbudować dach, z którego śnieg się zsunie - albo go odśnieżać. -
katastrofa budowlana w Katowicach
trach odpowiedział a topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Tak, jak pisze jareko, w branży budowlanej JEST podobnie, tylko na większą skalę. Cena stali konstrukcyjnej i cynku do powłok w ostatniej dekadzie zaczęła wyraźniej rosnąć, a w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat podskoczyła nagle na rynku światowym, nie tylko u nas, mniej więcej dwukrotnie. Można byłoby mówić o krachu na rynku budownictwa przemysłowego, gdyby nie zaczęto wprowadzać wszelkich "cięć". Nie tylko w Polsce. I niestety, kosztem bezpieczeństwa. Właśnie na rynku konstrukcji stalowych najbardziej to widać. A inwestorzy wybierają oferty najtańsze - czyli zaniżone. Co więcej, firma startująca w przetargu jako Generalny Wykonawca może dac taką cenę nieświadomie, bo jej podwykonawcy również przedstawiają jej oferty zaniżone, ceny dumpingowe. A potem albo robią byle jak, albo z byle czego (po zakończeniu budowy okazuje się że obiecanych atestów na materiały... podwykonawca Generalnemu Wykonawcy nie dostarczy, bo ich wcale nie ma. I niech się Generalny z Inwestorem martwią). Wykonawca może dostać po kieszeni, ale z punktu widzenia prawa budowlanego to Inwestor musi teraz coś z tym zrobić i uzyskać pozwolenie na użytkowanie. Nic chwalebnego, ale i nic dziwnego, że stara się rzecz zatuszować. I jeszcze coś: okazuje się nieraz, że konstrukcja jest specyficzna, wymagania - szczególne, a wynegocjowana cena ma się nijak do tego ile będzie naprawdę to kosztowało. Bo konstrukcje budowlane ani ich lokalizacje nie są powtarzalne, a nawet dwa bliźniacze projekty, realizowane w różnych warunkach klimatycznych i gruntowo-wodnych, mogą się różnić nawet kilkakrotnie kosztem wykonania, i nikt nie potrafi dokładnie ocenić z góry ile to będzie kosztowało i czy to się wogóle da zrobić według podanych założeń, bo to wypływa dopiero w dalszym etapie projektowania. Zaś inwestor, wsadziwszy w fundamenty lub inne adaptacje więcej pieniędzy niż przewidywał, jest w kropce: mając do wyboru niezakończenie budowy wcale albo "zaoszczędzenie" na dalszej budowie jak się tylko da, wybiera raczej to drugie, i oszczędza. Oszczędza się zaś głównie na tym czego nie widać i czego inspektor na oko nie sprawdzi, a co widać tylko na papierze - na grubości powłoki zabezpieczenia antykorozyjnego, na jakości spawania, na malowaniu przeciwpożarowym konstrukcji (a są to ogromne pieniądze), na cieńszej blasze dachowej, na materiałach atestowanych (część się bierze z atestem, żeby atest był, a część "z boku"), na niewydolnych instalacjach, na taniej ślusarce otworowej (choćby te drzwi ewakuacyjne w katowickiej hali - gdyby zamontowano prawidłowe, to nie mogło się "okazać że są zamknięte ze względu na ludzi wchodzących bez biletów", bo w takich drzwiach stosuje się zamki zatrzaskowe z samozamykaczem, uniemożliwiające wejście od zewnątrz, czy z biletem czy bez niego, a od środka mające dźwignię przeciwpaniczną - uchwyt w kształcie poręczy w poprzek całego skrzydła, sprzężony z zamkiem, tak że samo oparcie się o te drzwi od środka natychmiast je otwiera - i nie mają prawa być zamknięte na żaden dodatkowy zamek). I źle byłoby (masz rację, Zielonooka), gdyby cała dyskusja sprowadziła się do dziennikarskiej nagonki czyli szukania i karania winnych zamiast rzeczowej i konsekwentnej zmiany przepisów czyli szukania i usuwania przyczyn... Bo teraz jest szansa to zrobić - i mimo wszystko kto jak kto, ale PiS jak tego nie zrobi, który tak się właśnie do poprawy prawa szykuje, to chyba nikt tego nie zrobi. -
Mocne jest piękne
trach odpowiedział Zbigniew Rudnicki → na topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Oczywiście, to są hale duże ale ... mocne. U nas problemem jest mentalność - i inwestorów, i prawodawców, i - całego społeczeństwa, niestety. Wolimy rozwiązania z zachłyśnięciem się i rozmachem i ryzykiem (bo mamy to ryzyko w nosie - do czasu). Taki bungee jumping we wszystkich dziedzinach życia - zastaw się a postaw się, mawiali już przodkowie. Postaw się, albo zafunduj taki odlot, że niech wszystkim oko zbieleje. Wydaj trzy pensje na ciuch z neonówek, kup autko wyciągające 360 km/h (chociaż nigdy tej opcji sąsiadom nie zaprezentujesz), powieś na ścianie obraz nachlapany agregatem tynkarskim, albo zbuduj kolosalną halę bez jednego słupa. Chociaż ci wcale niepotrzebna, bo i tak w środku poustawiasz regały wysokiego składowania, a nie Boeingi. A potem? A potem choćby potop. Niech się dzieci martwią (a zresztą po co dzieci). Jakżeż mnie (jako budowlańca nawet!) wkurzają różne ucięte nad podłogą słupy, które tylko udają że podpierają strop a naprawdę wiszą na nim, różne przekrzywione, nadwieszone, pogibane dachy, różne postmodernistyczne wygłupy projektantów! Zgadzam się ze Zbyszkiem, że najpiękniejsza, bo zgodna z klasycznym kanonem estetyki i dająca użytkownikom poczucie bezpieczeństwa jest taka budowla, której układ konstrukcyjny jest CZYTELNY i SOLIDNY. Nikt nigdy nie będzie się czuł komfortowo wchodząc po wiszących na paru drutach schodach ani nie położy się spokojnie spać pod wystającym mu nad głową ze ściany dwutonowym wspornikiem, choćby nie wiem jak "odlotowym". To mamy po prostu we krwi. I tego żadna propaganda ani megalomania nie zmieni. Więc może - globalnie - zmądrzejmy: przestańmy się zachwycać ostatnimi krzykami mody (rykami chyba), inwestować w parę w gwizdek, malować antyestetyczne obrazy, i... budować nieludzkie budynki. I pomyślmy o dzieciach. -
katastrofa budowlana w Katowicach
trach odpowiedział a topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Leszko2, Geno - kroyena ma rację, dajcie sobie spokój. Trochę podstaw mechaniki budowli jednak warto Leszkowi2 wyłożyć. Leszku, gdybyś liznął trochę teorii na ten temat, tobyś wiedział że przesztywnienie konstrukcji oznacza praktycznie uniemożliwienie przeprowadzenia ścisłej analizy jak ta konstrukcja pracuje (pozostają jedynie metody przybliżone, mające spore ograniczenia założeń!), dużą oszczędność materiału ale wzamian zwiększenie ryzyka a wcale nie zwiększenie zapasu nośności. Właśnie układy prętowe tzw. powłok geodezyjnych (a w podobnym systemie zaprojektowane były płatwie zawalonego dachu, o ile było to widać na transmisjach TV z miejsca katastrofy) są znacznie gorzej przewidywalne i najlepiej pracują na obciążenia równomiernie rozłożone, natomiast lokalne przeciążenie lub uszkodzenie może spowodować nieograniczone skutki. Poza tym, w klasycznym układzie konstrukcyjnym elementy są stosowane w układach statycznie wyznaczalnych jedno- lub wieloprzęsłowych a w dodatku elementy kolejnego "rzędu" zwykle mają kolejno coraz większą nośność: jeśli płyta stropu czy dach zawali się po przyłożeniu obciążenia X, to belka dopiero po przyłożeniu powiedzmy 1,20 X a słup przy 1,50 X. Zarwanie się fragmentu płyty nie spowoduje zniszczenia całości. A co ważniejsze można dokładnie przewidzieć KTÓRY fragment konstrukcji "zawali się" jako pierwszy, jeżeli będziemy w jakimś punkcie przykładać coraz większą siłę. Natomiast przy strukturalnych układach powłokowych - nieważne czy to będzie wypukła kopuła czy dach płaski - całkowicie statycznie niewyznaczalnych, można tylko w przybliżeniu obliczyć nośność, a przewidzenie co pierwsze ulegnie zniszczeniu może być niemożliwe, w związku z czym np. bardzo trudno jest ocenić czy pod danym obciążeniem konstrukcja ma jeszcze zapas nośności czy też jest już na skraju katastrofy (poprawnie: awarii). Poza tym technicznie nie jest i nigdy nie będzie wykonalne przeanalizowanie konstrukcji złożonej z tysięcy prętów na wszelkie możliwe kombinacje obciążeń, żeby uzyskać prawdopodobny schemat zniszczenia - komputer z narzędziem CAE może co prawda "przeżuć i wypluć" dowolne miliony i miliardy cyferek, ale decyzję musi podjąć projektant, który musi te cyferki zanalizować, bo "goły wynik" z komputera może być i zazwyczaj bywa mylący (a żaden laik nie powinien nawet próbować go interpretować). Zniszczenie przesztywnionej konstrukcji może nastąpić w sposób niesygnalizowany (to znaczy: stal zawsze "sygnalizuje" swoje zniszczenie, bo "płynie" zanim nastąpi zerwanie, ale trudniej to w takiej konstrukcji zauważyć) a przy niekorzystnym układzie obciążeń zniszczenie zachodzi wręcz w sposób lawinowy: zgina się jeden pręt, sąsiednie zostają dociążone i za chwilę też się zginają, i całość "leci". Porównanie z puszką z piwem zupełnie nie oddaje charakteru pracy konstrukcji, niestety w skali makro nie da się uzyskać takich proporcji sztywności, sprężystości i wytrzymałości jakie ma jednorodna cienka blaszka w skali mikro. Poza tym gęstszy układ mniejszych elementów jest bardziej podatny na przypadkowe zgięcie którejś rurki podczas montażu, na korozję, no i prawdopodobieństwo przeoczenia niewłaściwie wykonanego spawu czy niedokręconej śruby jest większe (z czysto statystycznego powodu) jeśli mamy w konstrukcji powiedzmy nie 1000 a 80.000 połączeń. W klasycznym układzie przekroje elementów pracujących na ściskanie są najczęściej duże i zabezpieczone przed utratą stateczności lokalnej blach składowych i wyboczeniem, a sprzyjające wyboczeniom przypadkowe zgięcia raczej się nie zdarzają, chyba żeby komuś belka spadła z dźwigu albo najechał na nią czołg. Natomiast w układzie z elementów drobnowymiarowych czyli w lekkich konstrukcjach zawsze występuje wiele elementów ściskanych, które ze względu na swoje niewielkie wymiary przekroju mogą zostać nawet przypadkowo zgięte podczas montażu (no, może nie łokciem czy kolanem, ale nieomal), a zgięcie jest zabójcze dla ich nośności, podobnie jak niesymetryczne spoiny albo naprężenia spawalnicze. W przesztywnionym układzie może się "ukryć" nawet bardzo wiele takich "trefnych" elementów i połączeń, które zawsze wystąpią, a dadzą znać o sobie zazwyczaj dopiero po paru latach, kiedy materiał się już nieco "zestarzeje" (zmęczenie i lokalna korozja) i przy pełnym obciążeniu. To wszystko sprawia że konstrukcje tego typu naprawdę nie powinny być stosowane na przekrycia budynków użyteczności publicznej. Gdyby bowiem nawet wymusić ustawowo zastosowanie np. 2 czy 3-krotnego zapasu nośności (obligatoryjnego współczynnika konsekwencji zniszczenia), to wówczas układ taki przestałby być ekonomiczny i konkurencyjny w stosunku do klasycznego słupowo-belkowego, co po prostu by wyeliminowało z rynku superekonomiczne konstrukcje. -
katastrofa budowlana w Katowicach
trach odpowiedział a topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Projektant ma obowiązek zastosować kilka współczynników bezpieczeństwa dokładnie określonych przez normy. Zakłada się że materiał (stal, beton) może być o 10% słabszy niż zapewnia producent, a zarazem o 10% cięższy. Materiały niekonstrukcyjne, np. wylewki czy tynki - że mogą wyjść nawet o 20% cięższe. Że obciążenia od wiatru, śniegu, etc. mogą być o 20, 30% większe. W sumie zapas bezpieczeństwa wychodzi około 70%. Oczywiście, są dalsze poprawki, dla wysokiej temperatury (powstawanie naprężeń wewnętrznych), dla ekstremalnie niskiej (kruchość materiału), dla sejsmiki, wlicza się zmęczenie od obciążeń cyklicznych (drgań) i groźbę wpadnięcia w rezonans od maszyn (np. bardzo niebezpieczne drgania od wentylacji), od porywów wiatru, no i jest jeszcze wspomniany juz tutaj globalny współczynnik konsekwencji zniszczenia, tak że w sumie można nazbierać nawet 1000% zapasu. Tylko że dopóki rządzi pieniądz, dopóty żaden projektant, który spróbuje zaprojektować swoją konstrukcję na większy zapas bezpieczeństwa niż te 70%, nie zostanie nigdy wybrany przez inwestorów, bo to po przecież oznacza że konstrukcja zajmie znacznie więcej miejsca w hali, będzie cięższa i przez to znacznie droższa! W dużych przetargach publicznych nie pisze się co prawda w kryteriach oceny ofert że 100% gra cena, ale i tak to jest w praktyce jedyny wyznacznik. Wiem coś o tym z mojej pracy, niestety. Tylko narzucenie czegoś w prawie budowlanym może wymusić stosowanie lepszych ale droższych rozwiązań. Z drugiej strony, akurat budowanie kilkakrotnie solidniejszych dachów mija się z celem, bo zawsze mogą się zdarzyć jeszcze bardziej ponadnormatywne opady śniegu. Odśnieżanie hektarowego, zamrożonego dachu, pokrytego np. membraną grubości 1,2 mm, w dodatku z mnóstwem instalacji, odgromówki, rurek od klimatyzatorów, świetlików, wywietrzaków, itd. jest zupełnie niemożliwe i nieskuteczne, zresztą niby jak i czym wywozić lub spychać śnieg i lód na wielosetmetrowe odległości i to tak, żeby nie spowodować zawalenia dachu pod ciężarem samych odśnieżających osób lub sprzętu i spiętrzonego śniegu?... Tak naprawdę istnieje tylko jedno sensowne rozwiązanie: odladzanie elektryczne. Wielu użytkowników wrzuca do rynny i owija wokół wpustów dachowych kabel grzewczy i ma spokój z odwodnieniem. W ten sam sposób powinno się narzucić obowiązek układania na papie albo np. w co drugiej-co trzeciej fałdzie blachy trapezowej, jeżeli dach jest z blachy, kabla, i włączanie go w okresie intensywnych opadów na kilka godzin dziennie (ze względu na pobór mocy - sekcjami). Będzie to kosztowne do ułożenia, czyli na etapie budowy, natomiast prąd zużyty na włączenie systemu kilka razy w ciągu zimy to groszowy koszt wobec całych kosztów ogrzewania i eksploatacji. Zwłaszcza w stosunku do już wybudowanych dachów-stadionów nie ma chyba innego rozwiązania. Jeszcze jedno: można i należy przyjmować statycznie wyznaczalny schemat statyczny konstrukcji, który w wypadku konstrukcji stalowej umożliwia ocenę stopnia wytężenia konstrukcji (czyli - łopatologicznie - ile nośności już jest wyczerpane a jaki zapas jeszcze pozostaje), i wprowadzić monitorowanie tego wytężenia - przez odczyt na bieżąco strzałki ugięcia newralgicznych punktów konstrukcji kamerami, albo przez naklejone na newralgiczne elementy czujniki tensorowe i odczyt bezpośredni odkształcenia konstrukcji. Technicznie oba rozwiązania sa wykonalne. -
Może chodziło o wkład, zwłaszcza jeśli jest bardziej rozbudowany, ze sterowaniem, albo o dodatkową instalację typu płaszcz wodny? Ale jeśli to jest kominek otwarty, to niby jakiej branży serwisant miałby go sprawdzać?...
-
Fakt, że z roku na rok tytułowy murator (dziś byśmy powiedzieli: budowlaniec) zmienia się z fachowca w showmana - coraz więcej ogólników, reklam, neonów i klaksonów... Artykuł o skosach mnie też rozczarował, chociaż może nie aż tak jak m.dworka. Widać na jego przykładzie, że autorami artykułów coraz częściej są osoby mające wprawdzie dostęp do wiedzy fachowej, ale same nie będące z branży, co ma wpływ na używane słownictwo i na ogólne słabe rozeznanie ważności poszczególnych spraw. Pobieżność wynika z braku własnego zdania na opisywane tematy i chęci ukrycia (niewielkiego) zakresu swojej wiedzy, czego i tak się ukryć nie da... Na przykład napisano tam, że skosy można wykańczać dopiero po wykonaniu pokrycia i obsadzeniu okien, ale nie napisano dlaczego? Chodzi tylko o te okna, czy może o warunki wilgotnościowe w dachu? Jeśli nie ma okien połaciowych, to też trzeba najpierw ułożyć np. dachówkę a dopiero potem łaty, folię i boazerię na skosach? Akurat ten problem bezpośrednio dotyczy mojej budowy... O skosach żelbetowych też wcześniej słyszałem, ktoś z dalszych znajomych zrobił ponoć takie, nawet żona na początku mnie namawiała na takie (solidne) rozwiązanie, ale z braku źródła informacji jak to zrobić, co z wentylacją itd., temat upadł.
-
1/2006 - Wybieramy wykonawcę... bujda w Muratorze
trach odpowiedział tigerb → na topic → Co w "Muratorze" - skomentuj
Dokładnie, rafałek ma rację że wygrał. Ja też wygrałem tak samo. Jak? Proste: biorąc JEDNĄ ekipę na całość od stanu surowego po tynki, gres i glazurę plus podłogówka i elektryka. Dlatego MUSIELI robić porządne kąty proste i piony w ścianach i powyprowadzać poziomy w posadzkach, bo inaczej sami sobie by nogę podstawili, kładąc płytki i obrabiając glify... Nie mieliby na kogo zwalić, że spartaczył, ani nie mieliby pretekstu do położenia dodatkowych warstw wyrównawczych (na mój koszt), bo muszą po kimś poprawiać... A na takich poprawkach traci się nie tylko mnóstwo czasu i pieniędzy, ale i niestety jakości. Gorąco polecam! -
Pewnie artykuł miał zachęcić do tego żebyś się tym przejął, ale zarazem nie dowiedział się, jak coś z tym zrobić samemu, tylko poleciał z tym do fachowca. Czytuje Muratora już pewnie z dziesiąty rok i potwierdzam fakt, że Murator ewoluuje (a trochę szkoda!) z pisma ściśle technicznego w kierunku kolorowego magazynu dla bogatych snobów...
-
Np. mój parkieciarz układa mi parkiet lity, jednobarwny, za 30 zł/m2 (cena bez materiału, z cyklinowaniem i lakierowaniem). Do tego schody po 200 zł/stopień bez balustrady (dolny bieg) i 250 zł/stopień z balustradą (górny bieg), z podstopnikami (cena z materiałem). Cena jest z górnej półki (oferty zaczynały się od 120 zł/stopień) ale gość jest sprawdzony, a robi osobiście. Lokalizacja: ~Siedlce, woj. maz.
-
Trach i jego dziennik - komentarze
trach odpowiedział trach → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
Wrrr... Obiecanki cacanki... Przepraszam i tym razem już nic nie obiecuję, tylko lecę dalej... na razie na chorobowe... a potem się zobaczy. No to trach! -
Życzenia Boże Narodzenie 2005
trach odpowiedział Redakcja → na topic → Święta, nasze akcje, imprezy i archiwum konkursów
Wszystkim znanym mi i bliskim (którzy i tak zdążyli mnie zapomnieć przez ten prawie rok, co mnie na Forum nie było ) i wszystkim pozostałym Forumowiczom z Redakcyją na czele Najserdeczniejsze życzenia błogosławieństwa Bożego od Dzieciątka Jezus i nieustającej opieki Jego Matki, Maryi ! składają Andrzej "Trach" Pietrachowicz z Agnieszką oraz Czarkiem, Martą i Stasiem. -
Spędzałem kiedyś trochę czasu na Forum Rekreacji Historycznych (FREHA), tam jest zainstalowany automatyczny korektor wulgaryzmów w postach, który słowo "ch**" lub "h**" zamienia na "czosnek", "laska" na "baba" i tak dalej. Ludzieee! Żyć się z tym nie da! Jak ktoś pisze że "koleś powinien uważać jak wymachuje mieczem", to awtamat zmienia mu na "czosnekuje mieczem". Jak ja wtrącam uwagę "abstrahując od tematu", to mi wychodzi "czosnekując od tematu", itepe ! A wyobraźcie sobie np. taki absurd, jak jeden z moich ulubionych tematów: dyskusja o laskach pielgrzymich w XIV wieku, w którym nie wolno użyć słowa "laska" !!!!!!!!!!!!!!! To by musiał być jakiś intelygentny i zdecydowanie lepsiejszy awtamat niż obecnie dostępne na rynku, coby te czerwone kartki rozdawał... Pzdr (jak zwykle w biegu) -
-
Trach i jego dziennik - komentarze
trach odpowiedział trach → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
Wpadam na 15 sekund i lecę dalej - Kredyt biorę - już mam umowę i wszystko. 200 kawałków w PKO BP SA, naprawdę dobre warunki i prosta obsługa. Ale załatwienie tego to był kolejny majstersztyk i rzut na taśmę. Później wszystko opisze. Chociaż - dopiero teraz sie zacznie tempo! Ranyjulek! Juz po wpół do ósmej?! Gnam, bo mi dzieciaka ukradną. Nawet do wyrwizęba spóźniłem się dziś 45 minut... Jeszcze raz sorry - nie bójcie się, notuję trochę, nie zapomnę Pa wszystkim! -
No, kochani, w ostatnim tygodniu doszliśmy w tym wątku już nie do off-topicu a wręcz do kawiarni czy herbaciarni II. La donna (sic!) e mobile, ale ten wątek to już nie jest mobile a wręcz chadza zygzakiem jak ten pijany co do domu wracał o trzy godziny dłużej, bo drogę poszerzyli. Konia z Rzędzianem (jak mawiał mój kumpel z klasy, Jurek Klimm, którego zresztą znacie z Muratora, bo pisuje tamże reklamowe artykuły dla Wienerbergera), a zatem konia z Rzędzianem temu, kto znajdzie jakiś sens dalszego naszego gawędzenia... Poloneza czas kończyć, chyba że chcemy przegadać do 2006-go, kiedy to donna być może znowu pojedzie w delegację, gdzie zapozna ponętnego Eskimosa albo lepiej Masaja, który będzie jej przesyłał sms-y tam-tamem...
-
- Czemu płaczesz, mały? - Bo u mnie w klasie wszyscy się nazywają na "J": i Jagnieszka, i Jantoś, i Jagatka, tylko ja do nich nie pasuję, buuu.... - A jak ty się nazywasz? - Lulian...
-
Agnieszka, nie ma co już chyba kontynuować odpowiadania na serio na te żarciki i kpinki... Donna, mądrze było ale się skończyło. Wątek się faktycznie wypalił, tyle czasu było na poważnie i w takim tempie, że teraz ludzie mają tego dosyć i odreagowują na wesoło... nie traktuj na poważnie tego co teraz tu się wypisuje .
-
wkład kominkowy.... z szybrem czy bez ????
trach odpowiedział Carrrlos → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Tu byłbym baaardzo ostrożny. Gaszenie kominka przez zamknięcie oprócz dopływu także szybra aby stłumić płomień jest ryzykanckim pomysłem. Tak się nie robi. Wiadomo, że kominek nie jest hermetyczny i że jak piszesz "to, że zamknie się dopływ powietrza nie znaczy, że powietrze nie będzie napływać ". Ale skoro będzie go napływać mało - za mało do podtrzymania palenia - to zanim wszystko całkiem wygaśnie i wystygnie będzie się wytwarzał tlenek węgla (czad) zamiast dwutlenku, tylko że jeśli zamkniesz szyber, to będzie trafiał do pokoju zamiast do komina. Może to będzie nieznaczna dawka - a może śmiertelna (wpływ CO kumuluje się we krwi). Pozdrawiam i życzę zdrowia! -
Przy mojej 1W prawdopodobnie, jeśli fundusze pozwolą, docieplę całość tynkiem ciepłochronnym pod zwykłym mineralnym, żeby jednak "rozmyć" mostki termiczne na powierzchni ściany. Akurat nie chodzi mi o mostki termiczne w miejscu spoin pionowych; dyblowe złącze pionowe nawet na sucho (bez zaprawy) powinno być dostatecznie "ciepłe", ale głównie o nadproża, miejsca połączeń na strzępie (gniazda) ze ścianami prostopadłymi, naroża otworów okiennych i drzwiowych itp.
-
Ja też zaraz lecę, jareko, tylko zostawię jeszcze Tobie i ponuremu63 (tu głęboki ukłon ) jeszcze parę słów wyjaśnienia do poczytania na jutro (nie wiem czy ja będę jutro na necie). Mam nadzieję że nie podpadnę nimi, bo wychodzi że jednak jestem ortodoks (chociaż bez płomienistego miecza, broń Boże (a co na to Mieczu vel Mieczotronix?...)) A więc tak: Skoro wierzę w obiektywną prawdę, to fakt, że szanuję poglądy innych, nie może oznaczać, że uważam je za równie prawdziwe jak moje, to jest jasne. Jeśli ja uważam, że 2+2=4, to mogę szanować i tolerować kogoś kto uważa inaczej, i mogę - a nawet powinienem - się wspólnie z nim zastanowić kto z nas ma rację, ale nie mogę się nigdy zgodzić na ostateczną konkluzję, że on ma taką samą rację jak ja (bo przecież obaj nie możemy mieć racji - najwyżej możemy jej obaj nie mieć), albo że żadnej obiektywnej wartości 2+2 w ogóle nie ma i każdy sobie może uważać jak chce - a tak właśnie próbuje się sprawę stawiać. Być może że w dyskusji żaden z nas nie przekona drugiego, ale z tego nic nie wynika. Możemy sobie zrobić głosowanie ile jest 2+2 i opublikować średnią z otrzymanych wyników, ale 2+2 wcale nie przestanie być tyle ile było, to tylko my będziemy dalej od prawdy. Możemy sobie przegłosować że prądu nie ma, ale jak wsadzimy palec w kontakt to on nas i tak kopnie. Tak samo możemy sobie dyskutować czy Bóg jest czy Go nie ma, ale bez względu na wynik naszej dyskusji On nie zacznie ani nie przestanie istnieć (a Jego Dekalog - obowiązywać) tylko dlatego, żeśmy my tak uradzili. (oczywiście żeby przykład nie brzmiał idiotycznie, trzeby by tu wstawić jakieś dużo bardziej skomplikowane wyrażenie niż 2+2=4, bo gdyby życie było takie proste, to byśmy wszyscy wszytko rozumieli i byśmy o nim tu nie dyskutowali - żeby nie wyglądało na to, że ten ktoś kto uważa inaczej jest jakimś debilem, że takiej oczywistości nie widzi - nie o to mi chodzi, tak dla jasności) Pozdrawiam!
-
(do licha, zanim człowiek odpowiedź napisał, już z dziesięć postów doleciało! Zabójcze tempo) Tak, odrobina szacunku się każdemu należy, i to niezależnie od tego co uważa i co robi. Tylko że - żebyśmy się dobrze rozumieli, i skoro o światopoglądzie mowa - zgodnie z moimi przekonaniami ten szacunek się należy wyłącznie dlatego, że każdy został stworzony na podobieństwo Boga i dostał szansę aby to podobieństwo w sobie rozwijać, aż po umiejętnosć bezinteresownego (a nawet więcej bo własnym kosztem) działania dla dobra innych, bo to właśnie (a nie jakieś-tam motylki i zauroczenia) jest miłość. I każdy człowiek może tę szansę wykorzystać lub nie. Jak nie wykorzysta to tę godność - niestety - traci, choć ma szansę ją odzyskać dopóki żyje. Ja nie wiem czy on to zrobi więc nigdy nie mogę go skreślać. Ale to nie znaczy że ta godność jest czymś co się nam należy i co on ma na zawsze, to tylko ja tego nie wiem czy on ją w sobie rozwinął, czy ją utracił, bo zależy nie tylko od tego co robi, ale i z jaką motywacją, a tej ostatniej nigdy nie znam, skoro nie siedzę w nim. Ale jego postępowanie widzę i mam prawo analizować czy jest dobre czy złe - nie tylko czy mi się podoba, ale czy jest dobre czy złe, bo ja wierzę w obiektywne dobro i zło. Choć oczywiście relatywizm moralny jako łatwiejszy, wygodniejszy, itd jest w naszych czasach popularniejszy a nawet narzucany (bo to jest właśnie to, co się nazywa "poprawnośćią polityczną": nie wolno mówić że 2+2 jest 4 a tylko że wydaje mi się że jest być może 4).
-
Wypraszam sobie!
-
Obywatelu ponury63, jeszcze nie miałem okazji tego powiedzieć na głos, ale od dawna po cichu uważam, że Sokrates przy Tobie to był cienki Bolek . A Ty, smutna lidko, się nie zagalopowowywuj. - na serio byś to doradziła donnie? A mi się zdaje, że najpierw do ślubu należy sobie wybrać kogoś, kto spełnia na tyle wysokie standardy, żeby potem tych standardów nie szukać gdzie indziej! (i przy okazji przypominam: w tym szukaniu nie chodzi tylko o to, aby znaleźć odpowiednią osobę, ale aby i samemu stawać się odpowiednią osobą)