A to nasz dach (prawdę mówiąc wyobrażałam sobie to troszkę inaczej, a tu 3 kupki blachy, kilka pudeł, folia, okna, rynny - i 20 tyś. nie ma ) Tak się tylko wydaje, w końcu to 330m2 dachu, a wygląda tak niepozornie...
Niestety mój dziennik wcale go nie przypomina, co najwyżej pół-rocznik, albo coś w tym stylu... No cóż, trudno jest nadrobić zaległości, gdy rozpoczyna się pisanie dziennika kiedy dom już praktycznie stoi. Obiecuję, że teraz będę bardziej sumienna
Pozwolenie na budowę dostaliśmy 26.05.2008r. (czekaliśmy z murowaniem fundamentów aż się uprawomocni) tak więc z końcem czerwca rozpoczęliśmy budowę.... i to właśnie z fundamentami nam się najdłużej zeszło (dodatkowo dowóz ziemi...) Jak już mieliśmy stan zero resztę ekipa umurowała nam w ciągu miesiąca (sierpień). Został tylko dach, niestety cały wrzesień padało, ale co nieco udało się zrobić... A w listopadzie zrobili nam dach... Rok 2008 był na prawdę udany!
Witam wszystkich czytających mój dziennik! (o ile tacy się znajdą)
Gdy kupiliśmy działkę zarośniętą drzewami i krzakami ( z przewagą tych drugich) nie byliśmy pewni czy to właśnie tutaj stanie nasz wymarzony domek. Prawdę mówiąc wcześniej kupiliśmy inną w lepszej lokalizacji, niestety do dzisiaj nie udało nam się jej przekształcić na budowlaną...
Tak więc po wykarczowaniu całego mnóstwa krzaków, drzew i pokrzyw nasza działka wyglądała tak: