
mww
Użytkownicy-
Liczba zawartości
391 -
Rejestracja
Zawartość dodana przez mww
-
My mamy wkomponowaną we wnękę mini wieżę i głośniki w suficie. Jestem bardzo zadowolona. Rano radyjka można posłuchać, a w pianie puszczać sobie ulubioną muzyczkę.
-
Ulisek też nosi tą obroże, ale niestety kleszcze i tak na niego właziły. Nawet jeżeli się nie wbijały, lub po wbiciu za chwilę odpadały, to jednak zawsze do domu pownosił na sobie jakieś cholerstwo . Dlatego skraplam go dodatkowo Expotem (raz na miesiąc 15 zł na 15 kg czyli na Uliska 30zł ). Dopiero taka zdublowana ochrona jest w jego przypadku jako tako skuteczna.
-
No tak... kasa wspólna, dzieci wspólne, a uciążliwości bliźniaczociążowe tylko Twoje... A sprawca się nie poczuwa, żeby nawet trochę ulżyć, chociażby z wdzieczności do losu, że to nie on się męczy Proponuję dokonać nieoficjalnego podziału majątku wspólnego, umówcie się: Ty weź kasę, a on resztę. Wtedy kasa będzie tylko Twoja i będziesz mogła z czystym sumieniem sama kupić ten samochód.
-
Mieliśmy ten sam dylemat. Na pewno lepiej jest mieć wiatrołap, ale u nas byłby on naprawdę mały, na dodatek wychodziłoby się z niego prawie na schody w holu, który też zrobiłby się niewielki - nie chcieliśmy takich klitek. Po lekturze różnych wątków na forum, w których wiele ludzi przestrzegało, że zimno i wieje, postanowiliśmy, że żeby aż tak się nie wychładzało zrobimy przynajmniej drzwi do kuchni, do której wejście jest najbliżej drzwi wejściowych. Pierwotnie nie miało tam być drzwi, bo nie było na nie miejsca. Pokombinowaliśmy i zrobiliśmy drzwi przesuwane, chowane w ścianie, które kosztowały nas przeszło 2 tyś. Po dwóch zimach okazało się, że ani razu nie zostały one użyte w celu ochrony przed zimnem!!! Cały czas są schowane w ścianie, może dwa, trzy razy użyłam ich, żeby zasłonić bałagan w kuchni . Podsumowując, po dwóch zimach stwierdzam, że wieje, jak się otworzy drzwi i przez dłuższą chwilę ich nie zamyka (np. odbierając pizzę), w związku z tym musicie się zastanowić, jak często i na jak długo będą otwierane. U nas jest garaż połączony z domem, w zw. z tym najczęściej wchodzimy garażem. Pozostałe przypadki są na tyle sporadyczne, że w naszym przypadku nie powodują jakiś specjalnych uciążliwości. Nie wiem, ile w pieniądzu wynoszą straty ciepła, ale drugi raz zrobiłabym tak samo, tylko zaoszczędziła na drzwiach kuchennych...
-
Czy macie jakieś skuteczne sposoby na odciski? Kiedyś stosowałam balsam Szostakowskiego, ale teraz nie umiem go nigdzie kupić, a robi mi się odcisk na podeszwie i obawiam się, że za niedługo nie będę umiała chodzić
-
No to chyba zależy od łazienki, rodzaju aranżacji i od indywidualnych upodobań. Ja mam płytki gdzieś tak chyba na połowę skosu, albo może 1/4? (nie mam możliwości w tej chwili sprawdzić). W każdym razie na tej samej wysokości kończą się płytki na pozostałych ścianach, nad nimi jest tynk trochę dekoracyjny i tak samo jest na skosie. NIe przytłacza mnie to rozwiązanie, wręcz przeciwnie, ponieważ kolor farby nad płytkami jest ciemniejszy od koloru płytek, to uważam, że bardziej przytłaczająco byłoby, gdyby tych płytek na skosie nie było. Łazienka jest duża, karpia jeżeli już szlachtowałabym raczej w pomieszczeniu gospodarczym, łazienka jest dla mnie moim salonem relaksu i żadnych "brudnych" prac w niej nie wykonuję, a co do efektu groty, to proszę bardzo, płytki w mojej łazience udają kamień, tak więc grota pasuje jak ulał
-
Rottek - z oczu wyrastają mu włosy.JUŻ W NOWYM DOMU!!!
mww odpowiedział katya1984 → na topic → Zwierzę też człowiek
Ja przepraszam, że tak nieśmiało zapytam... szukałam na stronie fundacji jakiś informacji o Rottku i nic nie znalazłam, a wydaje mi się, że skoro fundacja zbiera fundusze to powinno coś tam być? No chyba, że jest, a ja tak nieudolnie szukałam -
Sąsiad pies i szczekanie
mww odpowiedział Kryspin → na topic → Doświadczenia i rady, tych którzy już zbudowali
No pies raczej niewiele winien. Tak się nauczył i tak robi. Zresztą nie ten to następny, prawie wszystkie szczekają w takich okolicznościach. Może by tak w środku nocy, jak Cię wycie czy szczekanie obudzi, pofatygować się do sąsiada uprzejmie zwrócić uwagę...bądź zapytać czy się kto nie kręci bo pies nerwowe znaki daje? Kilka nocy się zaprzesz i będziesz chodził niewyspany, ale sąsiad też... i może wtedy coś go ruszy? -
prawo do dysponowania nieruchomością na cele budwlane
mww odpowiedział myszkina → na topic → Prawo i finanse
Możesz dać mężowi takie oświadczenie, że udostępniasz mu swoją nieruchomość na cele budowlane. Można tak ogólnie, albo szczegółowo, czyli konkretnie na budowę budynku itd... Tylko nie wiem czy będą wymagali takiego oświadczenia w formie aktu notarialnego, czy z podpisem poświadczonym, czy w ogóle wystarczy tylko pisemna forma. Ja robiłam coś takiego w formie aktu notarialnego kilka lat temu i na rzecz osoby teoretycznie obcej. Bez problemu urząd zaakceptował na potrzeby pozwolenia na budowę. Natomiast musiałabyś sprawdzić jak by to było z pktu widzenia ew.rozliczeń z US. -
Ojej, no muszę po prostu... Jak zamierzam skręcić w lewo, a akurat jadę prawym pasem, to zmieniam pas wtedy gdy mam lukę, czyli wskakuję. Na pewno nie staję w miejscu jak wryta z wrzuconym migaczem blokując wszystkich za sobą. Nie rozumiem dlaczego miałabym postępować inaczej w przypadku, gdy lewy pas byłby dużo wolniejszy??? W przypadku towarzystwa jadącego zderzak w zderzak muszę przyspieszyć, albo zwolnić w zależności od warunków. Luka jest zawsze. Poruszając się mogę ją sama znaleźć. Stojąc z włączonym migaczem muszę na nią czekać, albo liczyć na uprzejmych.
-
Nie nie przyznam, bo tak nie jest. Nie mam zamiaru dawać się wciągnąć w takie pyskówki, nie mam ambicji udowadniać całemu światu swoich racji. P.S. Trochę obawiałabym się spotkać Cię na drodze, skoro tutaj w warunkach mało stresogennych prezentujesz takie agresywne podejście. Może gdybyś reagowała mniej nerwowo to ten dostawczak by Ci nie wjechał...
-
A kto Ci każe hamować? Jak piszę miejsce to mam na myśli miejsce. Nie wskakuję nikomu na mm. przed maskę. Używam migacza. To się nazywa płynna zmiana pasa. Jak ktoś jedzie normalnie i zwraca uwagę co się naokoło niego dzieje, to na pewno z mojego powodu nie musi hamować. A miejsce zawsze się robi, bo zawsze ktoś gdzieś się zagapi, maluje usta, szuka komórki, biegu, czy zmienia stację w radio... Nie sądzę, żeby to była z mojej strony brawura, natomiast chamstwo i bezmyślność widzę często "po przeciwnej stronie barykady". Widać wszystko jest względne
-
No cóż, "szlifów kierowniczych" nabierałam jeżdżąc służbowo po centrum miasta, często w godzinach szczytu, zwykle będąc już gdzieś spóźniona... Takie piętno, to już potem na człowieku przez całe życie ciąży
-
No to będę pierwsza do poduszenia , bo zwykle jadę takim pasem i wskakuję (nie wpycham się, tylko wskakuję tam gdzie robi się miejsce) w kolejkę. Czasami jadę prawie aż do końca. A do szału doprowadzają mnie tacy, którzy zatrzymują się na środku drogi w chwili gdy dojrzą znak, że pas zmiania się w pas do skrętu, lub skończy się za jakiś czas, wrzucają migacz i czekają aż im ktoś uprzejmie zrobi miejsce, blokując wszystkich za sobą. Mogłabym wtedy poddusić delikwenta. Codziennie rano jadąc do pracy stoję w ogromnym korku, który tworzą właśnie tacy nie wpychający się...
-
żeby przenieść na siebie pozwolenie wydane na poprzedniego właściciela działki musisz oświadczyć, że akceptujesz wszystkie warunku tego pozwolenia. Potem ewentualnie możesz zrobić projekt zamienny i go zatwierdzić. Jeżeli chcesz budować wg całkiem innego projektu to albo musisz się wystarać o nowe pozwolenie albo ugadać z urzędem jak bardzo taki projekt zamienny mógłby odbiegać od projektu pierwotnego, czyli jaką skalę zmian byliby skłonni zaakceptować. To drugie wygaje mi się być lepszym wyjściem bo chyba łatwiej zatwierdzić projekt zamienny niż wystarać się o nowe pozwolenie, chociaż to też zależy...
-
Nasz labrador jeździ z nami. Ale to powoduje konieczność wyboru samochodu jako środka transportu i tym samym zawęża trochę możliwości wyboru w którym z ciepłych mórz będziemy się pluskać. A jeżeli chodzi o decyzję czy w domu czy na dworze, to jeżeli labrador to tylko w domu. Nasz nawet nie chce być dłużej niż 10 min. sam w ogródku. To są strasznie towarzyskie psy i w samotności będzie nieszczęśliwy.
-
Mój przybiega zewsząd (prawie łapy łamiąc), na odgłos otwieranej szuflady, w której trzymane są jego smakołyki. Szuflada jest jedną z trzech identycznych. Skąd on wie którą szufladę otwieram??? Wielokrotnie robiłam testy z pozostałymi szufladami i nic. Pies nawet uszami nie zastrzygł ani oka nie otworzył. Z kolei poprzedni nasz pies, kundel pospolity, miał jedzenie głęboko gdzieś, karmili go wszyscy pod stołem, a on łaskawie albo zjadł, albo wypluł, zależy co mu kto podrzucił... Do miski trzeba go było specjalnie zapraszać, a i tak tylko mięsko z kaszy wyjadał, resztę mając w pogardzie... Takie skrajności mi się trafiły
-
Wszyscy moi goście mają przykazane, żeby nic psu nie dawać ze stołu, bo: 1. pies nie powinien jeść np. słonych chipsów 2. jak raz któryś gość się złamie to pies go już potem nie odstąpi, chyba że złamie się kilku gości, to pies wtedy krąży pomiędzy nimi jak wygłodniały rekin. Wszystkim opowiadam do znudzenia, że jak nie ma gości to pies nie żebrze przy stole, bo wie, że nie ma po co. A jak są goście to nie odstępuje stołu na krok, bo wie że zawsze coś mu z niego skapnie Wniosek, żeby psu nie dawać. Nic nie pomaga. Wszyscy goście dokarmiają mojego psa "bo on tak patrzy". A jak ma patrzeć? To jest cwana bestia i aktor na miarę oskara, a jedzenie jest dla niego solą życia. To i patrzy odpowiednio. Ja nie mam zamiaru go za to karcić, skoro goście sami go tak nauczyli. Na mnie poza porami jego posiłków tak nie patrzy, bo wie, że nie ma po co. Psa umiem wychować. Z gośćmi jest o wiele trudniej.
-
Były czasy, że nie wychodziłam z psem bez dużego męskiego parasola, którym oganiałam się od psów, a jak już doszło do walki do rozdzielałam nim psy. Teraz noszę przy sobie na wszelki wypadek gaz pieprzowy (chyba? ), ma działać tak, że trzeba psiknąć na ziemię przed agresorem i wtedy ten ponoć się nie zbliża. Czy faktycznie to nie wiem, bo jeszcze nie miałam okazji (na szczęście) sprawdzić, ale czuję się z tym dużo bezpieczniej. Pozdr.
-
Podaję przepis na winko: 3 główki czosnku drobno posiekać, zalać 1l. przegotowanej wody i wycisnąć do tego 2-3 cytryny. Odstawić na 24h, przecedzić i nie przejmować się jeżeli czosnek z lekka zzielenieje. Dodać 3-4 łyżki miodu, zamieszać i podawać codziennie mały kieliszek. W sumie, tak patrząc na skład, to żadne cuda, ale moja mama b. chwali. Pozdr.
-
W dzieciństwie często z młodszym bratem chorowaliśmy (bratu też grozili wycięciem migdała, ale się jakoś obeszło, mnie wysłali do sanatorium a'la "przedwojenny sierociniec" w Rabce). W końcu rodzicie stanęli na głowie i cudem sprowadzili jakiś uodparniający lek chyba szwajcarski, podawało się to kropelkami od 1-10 i od 10-1 chyba pomogło, ale potem nie było jak sprowadzić kolejnej porcji to mama przygotowywała tzw. przez nas "winko czosnkowe" (pfu!!!). Dostawaliśmy codziennie wieczorem jeden kieliszek (ok. 50 ml) i kawałek czekolady do zagryzienia. Albo winko zdziałało cuda, albo wyrośliśmy bo potem to już okazy zdrowia z nas były. Zrobię wywiad i jutro podam recepturę winka, może się komuś przyda.
-
Jasne, że wchodzę, tylko tą broszkę muszę wcześniej na własne oko zobaczyć, czy mi się aby spodoba... A poważnie, to jeżeli przez kilka lat będę cierpieć na korzonki i nic nie będzie w stanie mi pomóc to pewnie zgłoszę się do Ciebie po tą egzotyczną korę, nie wiem czy mi pomoże (jak bardzo jestem sugestywna, lub Ty przekonujący), ale skoro wcześniej brane lekarstwa nie pomogły to co mam do stracenia oprócz tych 4,99 (zakładając, że kora nie jest szkodliwa)? Poszukiwania cudownych środków, gotowość ludzi do wydawania często ciężkich pieniędzy nie bierze się z nudów, tylko z bezsilności (dlatego byłabym bardziej ostrożna z wyszydzaniem). Zawiodła ich medycyna tradycyjna to szukają pomocy gdzie indziej. Tym sposobem często trafiają na oszustów i naciągaczy, ale czasami trafiają na środki naprawdę skuteczne (nie można negować wszystkiego co nie jest antybiotykiem, lub środkiem dostępnym tylko na receptę - vide np. medycyna chińska). Co do homeopatii to uważam ją za skuteczną, co nie jest poparte żadnymi naukowymi teoriami (nie znam się na tym i nie mam zamiaru wymądrzać), tylko własnym doświadczeniem. W kwestii alveo nie mam zdania. Pozdr.
-
Ta łyżka wody i nadziei kupowana przeze mnie w cenie 7,50 zł ( na dwa tygodnie) okazała się skuteczna w przeciwieństwie do tradycyjnych lekarstw. Jeżeli to tylko efekt placebo, to i tak mnie ten efekt zadowala
-
"...strop Teriva nad piwnicą..."
-
Użytkuję od prawie 2 lat i (odpukać) żadnych problemów nie zauważam. Poza tym Rintal okazał się dość elastyczny - nie podobały nam się ich balustrady, w zw. z tym trochę kombinowaliśmy i część elementów balustrady mamy z innej firmy - Rintal nie robił z tym żadnych problemów, ich przedstawiciel doradzał nam jak technicznie połączyć te różne elementy róznych systemów. Jednym słowem jesteśmy zadowoleni.