To nic w porównaniu z wrednymi nornicami w moim ogrodzie .Metody humanitarne nie pomagają, jeno katowskie.Zeżarłby wszystko a chętnie korzenie róż.Dlatego niektóre sadzę szczególnie te parkowe Fantin Latour ,Fritz Nobis ...od Kordesa posadziłam w bordiurach .Potwory jak już wlezą to dostają klaustrofobii ,zresztą łatwo je stamtąd wykurzyć .Trawa nie wrasta a przy okazjii można dobrze podlać -tam gdzie mieszkam zawsze jest sucho ,slonecznie i wietrznie.No cóż najpiękniej to nie wygląda... te kolory plastiku ,ale poczekam az korzenie się tak rozrosną że żadna meganornica lubo karczownik ich nie staranuje ,no a potem usunę bordiurki i będzie git.To samo zrobiłam z moimi zdobycznymi ramblerami Paul's himalays musk i Bobby James ,które posadziłam przy starych odziedziczonych jabłonkach .
Hanko wyobraż sobie ze pierwszą różą którą kupilam oczywiście od bazarkowego dziadka(też przez to przechodziłam) to właśnie Veilchelblau byłam wielce zdziwiona bo na opakowaniu była mainzer fastnacht czy coś takiego ale w efekcie ucieszyłam sie rośnie też przy drzewku ale bardziej w cieniu. Niezbadane są losy róż w naszym kraju .
Haneczko wspominałaś o nawozie do pomidorów ,dobry jest?
A na koniec galeria frau kristine może ktoś zna? http://www.rosenfoto.de/LiRosenfotoFSY.html
Pa