Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

kropi

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2 266
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez kropi

  1. Kurcze, gostek ma chyba coś z głową Dziś była u niego sąsiadka - akurat szła do nas jak podjechał więc grzecznie zagadnęła w wiadomym temacie - a koleś podobno dostał jakiejś białej gorączki, zezwał ją, mnie, i mojego starego (???) na dodatek po czym kazał jej sp...lać do domu bo on tu był pierwszy i ma w związku z tym jakieś prawo. Dziewczyna przyszła roztrzęsiona i przez godzinę nie mogła się uspokoić. Robi się ciekawie
  2. Święte słowa - najważniejsze w życiu jest zdrowie i ludzie, którzy nas otaczają. Reszta - rzecz nabyta, prędzej czy później do odtworzenia. Sam miałem dzwona 2 tyg. temu - pan w busie postanowił zawracać podczas gdy go omijałem, nie dał mi szansy - jechałem z dzieciakiem do szkoły i wylądowaliśmy w rowie. Ukochane wierne autko, 14-letnia Nexia potłuczone ze wszystkich stron, ale jeździ. Pan w busie - choć gamoń - to porządny człowiek, pierwsze co spytał czy nic nam nie jest, spisał oświadczenie, pomógł wyciągać auto ze śniegu. Pal sześć wydatki - niestety Nexia nadaje się na szrot, bd musiał szybko uzbierać na inny dupowóz - najważniejsze, że my wyszliśmy z tego cało. I wszyscy ludzie, których spotkałem przy tej okazji - sąsiad z pickupem 4x4, który nas wyciągał, pani dokonująca oględzin, przypadkowi przechodnie - okazywali bezinteresowną życzliwość i pomoc, za którą jestem im b. wdzięczny. Inny scenariusz - my lądujemy w rowie, jesteśmy ranni, nikt nam nie pomaga, pan w busie oddala się w nieznane....... brrr, strach pomyśleć!
  3. Dokładnie takie mam wrażenie, czasem to już pytam żonę czy aby nie halucynuję, gdyż źródło dźwięku umiejscawiam w przestrzeni wewnętrznej, a to nie wróży dobrze... Może mam już tę całą kurwicę serca, bo nawet jak w mieście albo gdziekolwiek usłyszę psa to mi ciśnienie skacze. Gadałem z sąsiadem - powiedział, że "coś zaradzi", nie wiem co zrobił ale pomogło na 2-3 dni, od wczoraj ogień ciągły. Mam wątpliwości co do antyszczekacza, wszędzie piszą skuteczność w terenie 15 metrów, tu będzie trochę więcej. Szlag mnie trafia...
  4. Budowa, przeprowadzka, narodziny dziecka i jeszcze parę - to poważne stresory. Niekoniecznie muszą być przyczyną rozpadu związku, ale na pewno są poważną próbą, bo wiele się zmienia. Dotychczas znaliśmy siebie w określonym zestawie zachowań i było ok, teraz - nowe sytuacje, nowe zachowania i - o! zdziwko! to ona zna takie brzydkie słowa? dotychczas nie narzekała a teraz tylko marudzi... zawsze wracał o 17 do domu i przynosił zakupy a teraz o 22 i jeszcze kolację mu podaj... Sytuacje kryzysowe pojawiają się też na przełomie różnych faz życia - gdy kończy się "złota wolność" i jesteśmy z kimś na stałe, pobieramy się, pojawia się małe dziecko, gdy ono idzie do przedszkola, szkoły, zaczyna "nastolatkować", w końcu wyprowadza się i zostajemy sami... Budowa to jak najbardziej sytuacja extremalna i często całkowita zmiana funkcjonowania rodziny, nowy podział obowiązków (dla obu stron często absolutnie niesprawiedliwy), zmęczenie, stres, brak kasy, wakacji itp. itd. Jest taka piękna piosenka zespołu Happysad "Zanim pójdę" i jej refren Miłość to nie pluszowy miś, ani kwiaty, to też nie diabeł rogaty, ani miłość, kiedy jedno płacze a drugie po nim skacze Miłość to żaden film w żadnym kinie ani róże Ani całusy małe, duże Ale miłość, kiedy jedno spada w dół Drugie ciągnie ku górze Kryzys może pomóc rozwinąć związek, może też pomóc go skończyć. Wszystko zależy od nas.
  5. W końcu nie wyrobiłem i zadzwoniłem - o 1 w nocy, w 3-ciej godzinie jazgotu. Sąsiad miał wyciszone dzwonki, no bo spał, oddzwonił nast. dnia z pytaniem ossochozi, więc wyjaśniłem że pieski były mocno męczące przez pół nocy i żeby coś z tym zrobił, bo chyba im za zimno jest (-20 stopni było). Na to pan, że mają budy ocieplone styropianem i że zaraz do nich jedzie, a tak w ogóle to dziękuje za telefon... Więc motyw z dzwonieniem średnio skuteczny. Antyszczekacz może po wypłacie (prawie 4 stówy...).
  6. To się nazywa zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne (OCD-Obsessive-compulsive disorder), i się leczy - im szybciej tym skuteczniej. Nie ma co dramatyzować, ale zaniedbane choróbsko jest niezwykle męczące dla człowieka i najbliższych, niestety postępuje choć bywają okresy złagodzenia objawów. Leczenie psychiatryczne jest pomocne ale psychoterapia - niezbędna. Zalecane są tu 2 metody - psychoterapia behawioralno-poznawcza (CBT) - a dla zamożniejszych i mających więcej czasu - psychoanaliza lub jej nowocześniejsza odmiana - psychoterapia psychodynamiczna. Jak nie idzie to są w PL 2 oddziały leczenia tego typu zaburzeń: Kraków (Babiński) i Komorów k/Warszawy. Aha - ztcp nie są to początki tylko już mocno rozwinięta forma - początki to były tak z 10 lat temu. A co do siadania na publiczne kible to się zgadzam, choć daleko mi do OCD.
  7. Myśmy mieli japońską wersję Druciniego - Yosom. Potem było polowanie po wyprzedażach i Ikei i za całkiem nieduże $$ udało się ubrać cały domek w całkiem fajne lampeczki, najdroższa kosztowała chyba 130 złotych. Nie było też: drzwi wewnętrznych z wyj. kibla (jednego), przedsionka i 1 pokoju (promocja w Leroyu), ogrzewania podłogowego (tylko kominek z tak-sobie działającym DGP), mebli w sypialniach (na dole i w gabinecie segment z bloków i materace na podłodze - tak jest do dziś, super się śpi ). Wszystkie meble przywleczone z bloków, łącznie ze starą rozwaloną wersalką do salonu. Nie było tez luster w łazienkach (na razie jest jedno), armatura tylko w prysznicu i umywalce na dole, na górze działał tylko kibel (do dziś działa ). Garaż i piwnica to jedna wielka graciarnia z gołymi ścianami i wylewką (krzywą). Podjazd do garażu był gliniastym torem zjazdowym, pomijam drobiazgi typu brak elewacji, tarasu czy szaf wnękowych. W sumie to najbardziej przeszkadzał wszechobecny syf budowlany - człowiek oblatywał chałupę z mopem i ścierą, na drugi dzień znów wszystko było szare od kurzu. Było wyposażenie kuchni (warunek kol. Małżonki) ale też niekompletne (ostatnie szafki zrobiły się jakoś przed Świętami.). Nie ma co się łamać, sąsiad dopiero w tym roku wykończył górę (po 11 latach). Wszystko w swoim czasie...
  8. Opieram się wyłącznie na przekazie ustnym, skądinąd wiem, że gość ma skłonność do konfabulacji, więc może i trzyma je na smalec - ale klatka jest spora, na oko 2x4 metry, zadaszona itd, w środku 2 budy i coś na kształt wybiegu. Poza tym wolałbym to załatwić nie wchodząc na ścieżkę prawno-administracyjną, źle mi się kojarzy, to już ostateczność. Miałem ochotę z gościem znów dziś zagadać, ale jakoś mi się przemknął.
  9. Hehe - żeby nie było: ja generalnie jestem spoko-koleś, wyjątkowo easy-going, łapki na myszy zastawiłem na wyraźne żądanie koleżanki Małżonki, muchy mi nie wadzą, może trochę szerszenie ale nawet nie są jakoś mocno namolne, jeszcze nikogo nie dziabnęły. Parę razy kłujnęła mnie osa, no trudno. Że się droga kurzy to wiem, dlatego szukałem działki w ślepej uliczce lub kawałek od szosy. Zapach nawozu jakoś lubię, kojarzy mi się z wakacyjnymi wypadami do Holandii, gdzie stężenie tych perfumek jest tak z 20x większe, niż u nas. Przez rok było fajnie - pomimo tych różnych atrakcji, o zakopywaniu się w błocie i śniegu nawet nie wspominam, bo to też jest jakiś klimat. Ale tu, z tą szczekającą klatką pod oknami nastąpiło przegięcie pały Kości nie rzucę, klatka ma drobne oczka i stoi kawałek od płota. Poza tym niewykluczone, że któryś z mniej cierpliwych sąsiadów wkrótce faktycznie otruje te zwierzaki i nie chciałbym być podejrzanym w tej sprawie. Generalnie uważam, że z sąsiadami należy dobrze żyć (szkoda, że oni tak nie uważają), ale są granice tolerancji.
  10. Te moje "hodowce" są 100% miastowe. Mam wrażenie (być może błędne), że jak pies jest przy domu i ma dobrze, to szczeka tylko wtedy, gdy ma dobry powód. Fakt, że czasem jest akcja pt. "rozszczekali się psi w całej wsi" ale trwa to kilka minut i szlus, raczej w godzinach późnopopołudniowych, nigdy w nocy. To bardziej kwestia szacunku do innych ludzi, a z tym generalnie jest cienko.
  11. Nie jesteś pierwsza... niestety też i nie ostatnia. W Polsce to norma, naciągać klienta, urwać ile się da i w krzaki... Myśmy mieli 1 (słownie : jedną) ekipę, do której pracy nie ma się jak doczepić (nie, no, sorry, 2: druga to Boguś od wylewek i szamba ), no i elektryk był w porządku. Reszta to w mniejszym lub większym stopniu partacze, naciągacze i darmozjady, jak pomyślę ile kasy mi popłynęło to....... Proponuję odciąć się emocjonalnie i nie przeżywać. Prawda jest taka, że oni próbują jak najmniejszym kosztem zarobić jak największą kasę w jak najkrótszym czasie - a Ty im przeszkadzasz wytykając błędy. Mam sąsiada (wykonawcę przy okazji), który z każdej ekipy wyciśnie maxa umiejętności i dokładności, a robi to tak, że na bieżąco płaci im tyle, aby przeżyli - powiedzmy 100 zł na tydzień na łebka, i nie wypłaca reszty póki nie jest zrobione tak, jak chce. Jeśli jest OK, nie ma opóźnień, itd - dorzuca sporą premię. Chłopaki o tym wiedzą i zasuwają jak małe motorki. Niestety, jeśli chcesz mieć dobrze, musisz być przy wszystkim osobiście, nikt za Ciebie tego nie zrobi. Albo pogoń małża. Jak to wcześniej napisano - takie "wyjście z roli" od czasu do czasu bardzo pomaga na motywację. Mojej bardzo dobrze zrobiło, dzięki temu ma fajną kuchnię, bo ja już nie miałem siły się zajmować wszystkim, co w krótkich żołnierskich (BARDZO żołnierskich) słowach pewnego dnia podałem do wiadomości. Ja bym już się nie brał za system gospodarczy, bo to wysysa i pozbawia całkowicie wolnego czasu, ale jak już zaczęłaś to kończ, twardym trza być a nie miętkim
  12. Mój stary kropi ryj melduje się posłusznie Wreszcie mam normalny internet, teraz bd tu częściej wpadał... na żołędzie
  13. Patrz pan, a ja już chciałem sam coś takiego zmajstrować, nawet nie wiedziałem że można kupić - dzięki, popatrzę - chyb a najlepszy będzie model na baterie pozostawiony w jakimś pudełku przy siatce, bo z domu nie wiem czy doniesie - tam wszędzie piszą zasięg 10 lub 15 metrów, a tu jest ze 30. Kurde, patrzę teraz na te budy, nie dość że wygląda toto jak dom z faveli to jeszcze szczeka. Spróbuję z tym piszczkiem ultradźwiękowym, jak nie da rady to już nie wiem. Dzięki za namiary
  14. Sam jeszcze niedawno za takiego się miałem. Zresztą tak po prawdzie to szkoda mi tych bydlaków, mają prawdziwie pieskie życie... Co nie zmienia faktu, że skutecznie utruwają je innym, nawet o tym nie wiedząc.
  15. Poszedłbym na kurs szybkiego czytania i mniej czasu poświęcał na wkuwanie do egzaminów a więcej na podróże - tego zmarnowanego czasu najbardziej mi szkoda, bo tyle czasu co na studiach to nigdy wcześniej i raczej rzadko kiedy później się zdarza. Chyba, że na emeryturze. No bo z imprezowania raczej nie chciałbym rezygnować . No i do dziewuch długo byłem gamoniowany jakiś, potem mi się odmieniło i to zdecydowanie poprawiło mi jakość życia. Reszta jest ok.
  16. Niestety, sąsiad jest czymś na kształt hodowcy i trzyma te futrzaki na wystawy - co IMHO jest chore, że dla własnej próżności funduje zwierzakom taki smutny żywot. Co bydlę winne, że właściciel idiota? Poprzednio miał Husky'ego, on nie szczeka tylko śpiewa, a i to niezbyt głośno - generalnie do zniesienia, a i buda była z drugiej strony domu, tam gdzie zwierzaki nie łażą, więc szczekały ciszej i rzadziej, do tego od drugiej strony, więc generalnie było ok. Teraz jest jakiś młody, głupi jak but amstafopodobny i stara, w miarę spokojna wilczyca. Nadaje głównie ten młody. Ale jak tak nap...dala przez 3 godziny to i ona w końcu się dołącza, może też ma dosyć jazgotania? Płotek nic nie da, szczekanie do sypialni doleci i tak ponad nim, poza tym mieszkamy w dolinie gdzie wszystkie hałasy ulegają wzmocnieniu i wracają z innego kierunku, trzeba by chyba taką mega-szklarnię postawić a dom w środku . Myślę o karabinku z celownikiem, dostanę max rok w zawiasach, a święty spokój - bezcenny Cześć EZS i majki, to prawda - ale od kilku dni: 1. jestem chory = trochę wolnego czasu 2. mam w końcu internet, który się nie rwie co 2 minuty. Więc korzystam
  17. I znów, ani się człowiek obejrzał - zleciał roczek. A nawet ponad-roczek. Mieszka się fajnie, nawet bardzo, powoli zapominamy o tych wszystkich budowlanych "atrakcjach" choć nadal - jak kto pyta - doradzamy kupno gotowego domu lub budowanie całości z jedną firmą. Nawet, jak wychodzi drożej, to i tak jest taniej. System gospodarczy natomiast polecamy hobbystom, emerytom i innym osobom, dysponującym pokładami wolnego czasu, cierpliwości i żelaznych nerwów. Większość prac wewnątrz domu już wykonana - są drzwi w sypialniach (dużo łatwiej nagrzać, 10 minut pracy promiennika i jest ciepło), działa ogrzewanie podłogowe, chałupa jest otynkowana, jest taras śliczny drewniany i podjazd z kostki do garażu. Tam jeszcze trwają ostatnie działania - płytki, malowanie, takie tam. Przy okazji znów przyszło nam dopłacać do partaniny tynkarzy - wylewki, które wykonali na dole na szczęście nie pękają za bardzo, za to są nieźle pofalowane - trzeba było dolać samopoziomującej... I znów - czas, pieniądze, złość... na samego siebie najbardziej. Na drugi raz - tynki i wylewki z automatu, albo... a zresztą, na jaki drugi raz? Ja już więcej nie buduję... Wszystkie urządzenia działają jak należy, nic się nie popsuło - z wyjątkiem kabla zasilającego, radośnie wyrwanego przez operatora koparki. Na szczęście niezawodny pan elektryk przyjechał w ciągu pół godziny i naprawił. Gość znów ratuje mi tyłek, nie ma co - to naprawdę szczęście, że miał chwilę i był w okolicy. Trochę nie sprawdza się niestety bojler 120-litrowy o mocy 2kW - woda nagrzewa się baaardzo powoli, jak się chłopaki wytaplają i Żonka to już dla mnie nie starcza, przerzuciłem się więc na prysznic w łazience dolnej, tam jest 50-ka i jej 1,5 kW zupełnie wystarcza. Fajnym patentem jest podgrzewane lustro w łazience, faktycznie nie paruje, polecam. A jeszcze jeden numer Wam opowiem, jaki mi zrobili chłopaki od Wychowałka - to ta pierwsza ekipa, co to taka dobra niby miała być. Okazało się, że tylko w jednym przewodzie wentylacyjnym jest ciąg, reszta to atrapy... wiosną trzeba będzie wyleźć na dach i sprawdzić, co tam namotali - zakładam, ze przewody kończą się w wełnie a kominki służą wyłącznie za ozdobę... Swoją drogą to chamstwo, zwłaszcza że dom jest grzany kominkiem i wentylacja MUSI być sprawna. Jednak pan Janek, mistrz wykończeniówki, twierdzi że i tak nie jest źle, bo u jakichś gości musieli skuwać całą wylewkę, bo się sypała - sam piach. No i mam w końcu internet - rok czasu mi to zajęło, ale w końcu ubiłem biznes z kolegą - oni wzięli nasz były stół który u nas tylko zarastał kurzem, a on - szpec komputerowy - założył nam antenkę i routerek wifi. Dzięki temu połączenie jest stabilne, można oglądać filmy na youtubie, no i nie plączą się żadne kable, po prostu miodzio. Jedno, co zakłóca nasz spokój ciała i ducha od jakichś 2 m-cy to klatka z psami, którą sąsiad wywalił jakieś 30 metrów od naszych okien. Sąsiad mieszka w mieście, przyjeżdża raz dziennie nakarmić bestie i znika, i zupełnie nie trafia do niego argument, że ich szczekanie - czasem po kilka godzin bez przerwy - może komuś przeszkadzać. Od kiedy spadł śnieg jest trochę lepiej, ale nie wiem jak to będzie na wiosnę, do tego przy otwartych oknach. Mamy już kilka nie przespanych nocy za sobą, co zupełnie kłóci się z ideą mieszkania na wsi, "z dala od hałasu"... No a poza tym to jest nieźle, na wiosnę biorą się za asfaltowanie drogi - a to podstawa, bo jak na razie nie jestem w stanie wyjechać lekko obniżonym autem spod domem i jeżdżę starym chrunklem z dziurawymi progami, więc nie wiem czy nie skończy się na drugiej terenówce... choć w tym roku jest lepiej niż w ubiegłym, bo jeszcze nie musiałem parkować "bele gdzie", pod dom zawsze dojeżdżam. Zobaczymy jak będzie na wiosnę. Jeszcze co do kosztów - potwierdzam, "nieprawdą jest jakoby" ogrzewanie elektryczne było jakieś koszmarnie drogie. Podliczyłem wczoraj wszystkie rachunki za prąd i za ponad rok wyszło mi 3700 zł za wszystko - ogrzewanie, wodę, płytę kuchenną, no i światło. Do tego jakieś 1500 za drewno - razem całkowite koszty od listopada do stycznie wyniosły 5200, co średnio daje jakieś 370 zł/m-c. Czyli nieco mniej, niż sam czynsz za nasze M-4 i mniej więcej połowę tego, co szło na wszystkie opłaty. Daje do myślenia...
  18. I znów, ani się człowiek obejrzał - zleciał roczek. A nawet ponad-roczek. Mieszka się fajnie, nawet bardzo, powoli zapominamy o tych wszystkich budowlanych "atrakcjach" choć nadal - jak kto pyta - doradzamy kupno gotowego domu lub budowanie całości z jedną firmą. Nawet, jak wychodzi drożej, to i tak jest taniej. System gospodarczy natomiast polecamy hobbystom, emerytom i innym osobom, dysponującym pokładami wolnego czasu, cierpliwości i żelaznych nerwów. Większość prac wewnątrz domu już wykonana - są drzwi w sypialniach (dużo łatwiej nagrzać, 10 minut pracy promiennika i jest ciepło), działa ogrzewanie podłogowe, chałupa jest otynkowana, jest taras śliczny drewniany i podjazd z kostki do garażu. Tam jeszcze trwają ostatnie działania - płytki, malowanie, takie tam. Przy okazji znów przyszło nam dopłacać do partaniny tynkarzy - wylewki, które wykonali na dole na szczęście nie pękają za bardzo, za to są nieźle pofalowane - trzeba było dolać samopoziomującej... I znów - czas, pieniądze, złość... na samego siebie najbardziej. Na drugi raz - tynki i wylewki z automatu, albo... a zresztą, na jaki drugi raz? Ja już więcej nie buduję... Wszystkie urządzenia działają jak należy, nic się nie popsuło - z wyjątkiem kabla zasilającego, radośnie wyrwanego przez operatora koparki. Na szczęście niezawodny pan elektryk przyjechał w ciągu pół godziny i naprawił. Gość znów ratuje mi tyłek, nie ma co - to naprawdę szczęście, że miał chwilę i był w okolicy. Trochę nie sprawdza się niestety bojler 120-litrowy o mocy 2kW - woda nagrzewa się baaardzo powoli, jak się chłopaki wytaplają i Żonka to już dla mnie nie starcza, przerzuciłem się więc na prysznic w łazience dolnej, tam jest 50-ka i jej 1,5 kW zupełnie wystarcza. Fajnym patentem jest podgrzewane lustro w łazience, faktycznie nie paruje, polecam. A jeszcze jeden numer Wam opowiem, jaki mi zrobili chłopaki od Wychowałka - to ta pierwsza ekipa, co to taka dobra niby miała być. Okazało się, że tylko w jednym przewodzie wentylacyjnym jest ciąg, reszta to atrapy... wiosną trzeba będzie wyleźć na dach i sprawdzić, co tam namotali - zakładam, ze przewody kończą się w wełnie a kominki służą wyłącznie za ozdobę... Swoją drogą to chamstwo, zwłaszcza że dom jest grzany kominkiem i wentylacja MUSI być sprawna. Jednak pan Janek, mistrz wykończeniówki, twierdzi że i tak nie jest źle, bo u jakichś gości musieli skuwać całą wylewkę, bo się sypała - sam piach. No i mam w końcu internet - rok czasu mi to zajęło, ale w końcu ubiłem biznes z kolegą - oni wzięli nasz były stół który u nas tylko zarastał kurzem, a on - szpec komputerowy - założył nam antenkę i routerek wifi. Dzięki temu połączenie jest stabilne, można oglądać filmy na youtubie, no i nie plączą się żadne kable, po prostu miodzio. Jedno, co zakłóca nasz spokój ciała i ducha od jakichś 2 m-cy to klatka z psami, którą sąsiad wywalił jakieś 30 metrów od naszych okien. Sąsiad mieszka w mieście, przyjeżdża raz dziennie nakarmić bestie i znika, i zupełnie nie trafia do niego argument, że ich szczekanie - czasem po kilka godzin bez przerwy - może komuś przeszkadzać. Od kiedy spadł śnieg jest trochę lepiej, ale nie wiem jak to będzie na wiosnę, do tego przy otwartych oknach. Mamy już kilka nie przespanych nocy za sobą, co zupełnie kłóci się z ideą mieszkania na wsi, "z dala od hałasu"... No a poza tym to jest nieźle, na wiosnę biorą się za asfaltowanie drogi - a to podstawa, bo jak na razie nie jestem w stanie wyjechać lekko obniżonym autem spod domem i jeżdżę starym chrunklem z dziurawymi progami, więc nie wiem czy nie skończy się na drugiej terenówce... choć w tym roku jest lepiej niż w ubiegłym, bo jeszcze nie musiałem parkować "bele gdzie", pod dom zawsze dojeżdżam. Zobaczymy jak będzie na wiosnę. Jeszcze co do kosztów - potwierdzam, "nieprawdą jest jakoby" ogrzewanie elektryczne było jakieś koszmarnie drogie. Podliczyłem wczoraj wszystkie rachunki za prąd i za ponad rok wyszło mi 3700 zł za wszystko - ogrzewanie, wodę, płytę kuchenną, no i światło. Do tego jakieś 1500 za drewno - razem całkowite koszty od listopada do stycznie wyniosły 5200, co średnio daje jakieś 370 zł/m-c. Czyli nieco mniej, niż sam czynsz za nasze M-4 i mniej więcej połowę tego, co szło na wszystkie opłaty. Daje do myślenia...
  19. W zeszłym roku nie było jeszcze podłogówki tylko sam kominek, do tego brak drzwi w sypialniach, no i teperaturka lubiła sobie zjechać do 16, ale nie było dramatu. W domu albo coś robię i wtedy mi ciepło, albo śpię i nie czuję . Teraz mamy już ogrzewanie "full wypas" ale raczej nie przekraczamy 20 stopni, choć może odwrotnie niż większość tutaj - oboje lubimy mieć ciepło w nocy a w dzień to może być chłodniej. Rachunki - no to może być jakiś tam motywator. Żona, typowy "człowiek z betonu", kiedyś marzła przy 23 , dziś marudzi dopiero koło 18, więc wszystko jest kwestią wyregulowania termostatu wewnętrznego. A, jedna obserwacja - w tym roku zarówno my, jak i dzieci, zdecydowanie mniej chorujemy, przypadek?
  20. Ponad rok temu ukończyliśmy budowę i było cudnie - do grudnia. Wtedy sąsiad postawił jakieś 30 metrów od moich okien klatkę z 2 psami. Sam n ie mieszka na działce tylko w mieście, dojeżdża raz dziennie, daje żryć i wraca. A te sierściuchy j...ne przez cały wieczór i pół nocy wściekle szczekają, czasem bez przerwy, a czasem w krótkich seriach. Sąsiad jest impregnowany na argumenty (nie tylko nasze, innych też to wpienia), że komuś może to przeszkadzać, i generalnie ma w dupie. Rozumiem, że pies ma prawo szczekać, ale ja też mam prawo się wyspać, czy po prostu odpocząć po robocie, niekoniecznie słuchając tego hałasu. Chwilami tęsknię do naszego dawnego mieszkanka w blokach, gdzie pod oknami spokojnie szumiała sobie 4-pasmowa przelotówka, a psy tylko srały na klatce, na szczęście po cichu... Nie wiem już, co mam robić, jak słyszę gdzieś psa to mi od razu ciśnienie skacze, a przecież wychowywałem się z psami i generalnie mam stosunek pozytywny.
  21. Ile to już bedzie? Ano po mojemu to prawie pół roku Jezu, jak ten czas... Jeśli komuś się wydaje, że prace kończą się z chwilą zakończenia budowy, to jest radosnym optymistą, albo kupił gotowy, na bieżąco utrzymywany dom. W samej chałupie jest sporo rzeczy do dokończenia, ale na razie pilniejsze wydaje nam się to, co na zewnątrz - taras, elewacja (ponoć najlepszy czas na to), jakiś tam daszek nad wejściem - na szczęście w związku z obniżeniem stóp procentowych i jeszcze jakimś tam ruchom, których nie do końca rozumiem - rata kredytu wróciła do normalnej wysokości sprzed tego całego zamieszania, co pozwala na jakieś rozsądniejsze gospodarowanie finansami, choć i tak cięgiem jedziemy na debecie. Ogólnie to jestem pozytywnie zaskoczony niskimi kosztami utrzymania tej chałupki. Jak na razie, po zmianie licznika czyli jakoś od grudnia - wydaliśmy w sumie niecałe 9 stówek na prąd plus poszło jakieś 8 mp drewna, powiedzmy że razem ciut ponad dwa tysie... to połowa tego, co mielibyśmy samych opłat w o połowę mniejszym mieszkanku w bloku, nie licząc prądu i gazu. Inna sprawa, że za chwile nadrobimy "funduszem remontowym" - no ale coś za coś. Za to dzieciory większość dnia spędzają na powietrzu, przez te pół roku jedynym poważnym problemem zdrowotnym było zapalenie ucha u starszego, no i teraz ja mam jakieś cuś z gardłem. Drażni mnie syf po budowlańcach, poniewierające się dechy i stemple (muszę je w końcu pociąć, będzie na ognicho albo do kominka), piach i błoto tam, gdzie powinny być dróżki i zjazd do garażu - wiem, nie wszystko na raz... no ale mnie drażni :-/ Co nie zmienia faktu, że ogólnie to in plus, a teraz, jak się cieplej zrobi, to wreszcie się człowiek dowie, po co ten dom stawiał Pozdrawiam wszystkich i życze wytrwałości, bo warto
  22. Ile to już bedzie? Ano po mojemu to prawie pół roku Jezu, jak ten czas... Jeśli komuś się wydaje, że prace kończą się z chwilą zakończenia budowy, to jest radosnym optymistą, albo kupił gotowy, na bieżąco utrzymywany dom. W samej chałupie jest sporo rzeczy do dokończenia, ale na razie pilniejsze wydaje nam się to, co na zewnątrz - taras, elewacja (ponoć najlepszy czas na to), jakiś tam daszek nad wejściem - na szczęście w związku z obniżeniem stóp procentowych i jeszcze jakimś tam ruchom, których nie do końca rozumiem - rata kredytu wróciła do normalnej wysokości sprzed tego całego zamieszania, co pozwala na jakieś rozsądniejsze gospodarowanie finansami, choć i tak cięgiem jedziemy na debecie. Ogólnie to jestem pozytywnie zaskoczony niskimi kosztami utrzymania tej chałupki. Jak na razie, po zmianie licznika czyli jakoś od grudnia - wydaliśmy w sumie niecałe 9 stówek na prąd plus poszło jakieś 8 mp drewna, powiedzmy że razem ciut ponad dwa tysie... to połowa tego, co mielibyśmy samych opłat w o połowę mniejszym mieszkanku w bloku, nie licząc prądu i gazu. Inna sprawa, że za chwile nadrobimy "funduszem remontowym" - no ale coś za coś. Za to dzieciory większość dnia spędzają na powietrzu, przez te pół roku jedynym poważnym problemem zdrowotnym było zapalenie ucha u starszego, no i teraz ja mam jakieś cuś z gardłem. Drażni mnie syf po budowlańcach, poniewierające się dechy i stemple (muszę je w końcu pociąć, będzie na ognicho albo do kominka), piach i błoto tam, gdzie powinny być dróżki i zjazd do garażu - wiem, nie wszystko na raz... no ale mnie drażni :-/ Co nie zmienia faktu, że ogólnie to in plus, a teraz, jak się cieplej zrobi, to wreszcie się człowiek dowie, po co ten dom stawiał Pozdrawiam wszystkich i życze wytrwałości, bo warto
  23. kropi

    Grupa łódzka

    Witajcie! Poszukuję jakiejś logicznej ekipy cieśli, którzy zrobią mi ładny balkonik z drewna (konstrukcja już stoi, trzeba zrobić podłogę i balustradki) oraz drugiej, do prac ziemno-ogrodniczych. Niby już pół roku mieszkamy, ale końca-nie-widać
  24. Witajcie! Poszukuję jakiejś logicznej ekipy cieśli, którzy zrobią mi ładny balkonik z drewna (konstrukcja już stoi, trzeba zrobić podłogę i balustradki) oraz drugiej, do prac ziemno-ogrodniczych. Niby już pół roku mieszkamy, ale końca-nie-widać
  25. Mamy drzwi drewniane z Włoszczowej, wyglądają super, ale zaczynają się paczyć - są zamontowane już od ponad roku ale problem zaczął się dopiero tej zimy, jak zaczęliśmy grzać - na środkowy zamek zamykają się bez problemu, górny trzeba docisnąć. Jak znam życie, gwarancja tego nie obejmie Też myślałem nad Gerdą GWX-20, ale wtedy nie mieli odpowiedniego koloru (teraz mają).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...