Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

kropi

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2 266
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez kropi

  1. I znów kolejny, trzeci już miesiączek wiochmeńskiego zycia za nami. Żona wierci mi dziurę w brzuchu o terenówkę - jak do tej pory tylko raz zagrzebaliśmy się na tyle, żeby nas sąsiad musiał wyciągać swoim pick-upem, ale po każdym większym śniegu pojawia się pytanie: wyjadę-nie wyjadę... Czasem wydaje się, że jest super, że już się człowiek wita z gąską - i tu nagle telefon: "Pawciu, zagrzebałam się... ". No i w tył zwrot i dawaj wyprowadzać Mondeusza ze śnieżno-lodowej pułapki. A wiosna za pasem, a wiosną, wiadomo - roztopy, błotko, i powtórka z rozrywki, tylko w bardziej brunatnej odmianie. Przy okazji potwierdza się fakt, że im trudniejsze warunki zewnętrzne, tym się ludziom łatwiej dogadywać - po 3 miesiącach jesteśmy zaprzyjaźnieni dość blisko z jednymi sąsiadami, z innymi znamy się po imieniu, wozimy nawzajem dzieci do szkoły, za ich pośrednictwem poznajemy kolejnych, bardzo fajnych ludzi, których wcześniej nigdy nie spotkalibyśmy - i każdy chce pomóc - a to autko poszukać, a to wypytać o przedszkole, a to podholować w razie czego... jak ja się im wszystkim odwdzięczę? Oczywiście o jakiejkolwiek kasie mowy nie ma, chyba by mnie pobili... Właściwie to mi nawet te trudności nie przeszkadzają, ok, spóźnię się do roboty raz czy drugi (i tak za długo tam siedzę), ale poznaję świat, który uznałem już za dawno zaginiony, gdzie człowiek człowiekowi nie-wilkiem a zwykłe "dzień dobry" nie znznego wcześniej sąsiada okraszone szerokim uśmiechem poprawia humor na resztę dnia. W tym tygodniu dotarł wreszsie ksiądz po kolędzie, na początku wszyscy w lekkim stresie - a po chwili siedzieliśmy i gaworzyliśmy na pełnym luzie, ksiądz przywędrował tu z naszej poprzedniej parafii więc jak się okazało mamy kilku wspólnych znajomych, do tego jest niezłym zapaleńcem i jeszcze mu się sporo chce. Zauważyliśmy też z Żonką, że nam się trochę termostaty poprzestawiały - teraz w robocie nagminnie skręcam kaloryfery i otwieram okna, u Tesciów, gdzie zwykle czułem się ok (a Żona marzła) teraz obojgu nam jest za gorąco. Wot, ciekawostka. Z prac wykończeniowych to jak na razie jesteśmy o krok od uregulowania zaległości finansowych wobec wykonawców, a na pierwszy ogień idą drzwi na pięterku - siedzi człowiek w wannie i marznie, pomimo wstawionego promiennika - tak dalej być nie będzie, beton zamiast lustra zawsze można pomalować, a pustej dziury nie da się zakryć tak, żeby nie wiało... punkt drugi to tarasik. Tak więc mamy na co zbierać
  2. I znów kolejny, trzeci już miesiączek wiochmeńskiego zycia za nami. Żona wierci mi dziurę w brzuchu o terenówkę - jak do tej pory tylko raz zagrzebaliśmy się na tyle, żeby nas sąsiad musiał wyciągać swoim pick-upem, ale po każdym większym śniegu pojawia się pytanie: wyjadę-nie wyjadę... Czasem wydaje się, że jest super, że już się człowiek wita z gąską - i tu nagle telefon: "Pawciu, zagrzebałam się... ". No i w tył zwrot i dawaj wyprowadzać Mondeusza ze śnieżno-lodowej pułapki. A wiosna za pasem, a wiosną, wiadomo - roztopy, błotko, i powtórka z rozrywki, tylko w bardziej brunatnej odmianie. Przy okazji potwierdza się fakt, że im trudniejsze warunki zewnętrzne, tym się ludziom łatwiej dogadywać - po 3 miesiącach jesteśmy zaprzyjaźnieni dość blisko z jednymi sąsiadami, z innymi znamy się po imieniu, wozimy nawzajem dzieci do szkoły, za ich pośrednictwem poznajemy kolejnych, bardzo fajnych ludzi, których wcześniej nigdy nie spotkalibyśmy - i każdy chce pomóc - a to autko poszukać, a to wypytać o przedszkole, a to podholować w razie czego... jak ja się im wszystkim odwdzięczę? Oczywiście o jakiejkolwiek kasie mowy nie ma, chyba by mnie pobili... Właściwie to mi nawet te trudności nie przeszkadzają, ok, spóźnię się do roboty raz czy drugi (i tak za długo tam siedzę), ale poznaję świat, który uznałem już za dawno zaginiony, gdzie człowiek człowiekowi nie-wilkiem a zwykłe "dzień dobry" nie znznego wcześniej sąsiada okraszone szerokim uśmiechem poprawia humor na resztę dnia. W tym tygodniu dotarł wreszsie ksiądz po kolędzie, na początku wszyscy w lekkim stresie - a po chwili siedzieliśmy i gaworzyliśmy na pełnym luzie, ksiądz przywędrował tu z naszej poprzedniej parafii więc jak się okazało mamy kilku wspólnych znajomych, do tego jest niezłym zapaleńcem i jeszcze mu się sporo chce. Zauważyliśmy też z Żonką, że nam się trochę termostaty poprzestawiały - teraz w robocie nagminnie skręcam kaloryfery i otwieram okna, u Tesciów, gdzie zwykle czułem się ok (a Żona marzła) teraz obojgu nam jest za gorąco. Wot, ciekawostka. Z prac wykończeniowych to jak na razie jesteśmy o krok od uregulowania zaległości finansowych wobec wykonawców, a na pierwszy ogień idą drzwi na pięterku - siedzi człowiek w wannie i marznie, pomimo wstawionego promiennika - tak dalej być nie będzie, beton zamiast lustra zawsze można pomalować, a pustej dziury nie da się zakryć tak, żeby nie wiało... punkt drugi to tarasik. Tak więc mamy na co zbierać
  3. kropi

    kominek i węgiel brunatny

    Mnie się "zaczyna kończyć" "suche" drewno, czyli to, które przywiezione przed 1,5 rokiem jako lekko-podsuszone władowałem do piwnicy z racji braku ogrodzenia - została pryzma jakieś 1-1,5 mp, przy utrzymujących się mrozach może nie wystarczyć - na razie delikatnie dogrzewam podłogówką na prunt ale rozważam dokupienie jakiejś alternatywnej formy kominkowej, pytanie tylko czy ten brykiet po 8 zł/10 kg z marketu nie wyjdzie drożej niż ten prunt? Węgiel brunatny odradzał mi pan kominkowy ze wzgl. na kwaśne spaliny, choć na pewno są one mniej szkodliwe niż te z mokrego drewna, które piętrzy się na podwórku i czeka na następny sezon...
  4. Ja swoją podłogówkę uruchomiłem tylko na próbę więc o kosztach się nie wypowiem, ale zauważyłem, że ustawiwszy temp podłogi na 29 stopni (czyli dość wysoko) grzało się mniej - więcej przez 2 godziny non stop, a potem po osiągnięciu zaprogramowanego poziomu włączało się na trochę, przez większość czasu było wyłączone. Więc na pewno nie jest tak, że jeśli zaprogramujesz 10 godzin grzania dziennie to masz zużycie = moc x 10. Chyba że robisz suszarnię
  5. Ociepliło się, zatem podłogówkę po 1 dniu wyłączyłem, potem jeszcze może z raz czy dwa na kilka godzin odpaliłem - nie wpłynęło to istotnie na zużycie energii... Powtarzalność mamy niezła 5.02.09 15.02 całkowite 1522 1836 nocna 1159 1418 dzienna 363 418 dobowe zużycie kWh 29,84 30,10 dobowe zużycie n 22,73 23,25 dobowe zużycie d 7,12 6,85 stosunek n/d 3,19 3,39 koszt n 0,27 0,27 koszt d 0,55 0,55 koszt od początku 512,58 612,76 dni od początku 51 61 koszt na dzień 10,05 10,05 Trochę się dane rozjechały (przeklejka z excela) ale chyba są czytelne. Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak można zredukować zużycie poniżej 10 kWh/d...
  6. I ani się człowiek nie obejrzał, a tu mija trzeci miesiąc naszego pomieszkiwania na wichurce. W sumie to tak się przyzwyczailiśmy do nowych okoliczności przyrody, że w sposób zupełnie naturalny korzystamy z łazienki górnej lub dolnej, prysznica lub wanny, zmywarki, no a przede wszystkim przestrzeni - choć tu jeszcze liczę na pewną poprawę po przyjściu cieplejszych dni i możliwości wyciekania "na pole" ile wlezie. Z tym "polem" to osobny temat, bo jak tylko pojawi się jakaś kasa to trzeba będzie pomyśleć nad tarasem (na razie wychodzi się na europaletę z widokiem na pety i kilka pustaków, tak dalej być nie będzie!) i szeroko pojętym zagospodarowaniem tego ugoru, do czego z mizernym jak na razie skutkiem próbuję przekonać koleżankę Małżonkę. Ale to na wiosnę, na razie hibernacja i prace porządkowe wewnątrz. Korzystając z urlopu założyłem w końcu lampki w salonie i powiesiłem jakieś stosy obrazków (BTW gdzie się to wszystko tam zmieściło?) a przy okazji - wszystkie psy z okolicy na nieszczęsnych tynkarzy, którzy za moje własne pieniądze zrobili mi rumuński bunkier atomowy - po tym jak wygiąłem kilka gwoździ bezskutecznie próbując wbić je w twardą jak granit skorupę poszedłem i kupiłem gwoździe hartowane. I kilka z nich nawet udało mi się wbić, część popękała (sic!) a część oddaliła się w nieznanym kierunku z prędkością naddźwiękową. Nigdy więcej gwoździ, znów jak w blokach jestem skazany na kołki. Dziś wielki dzień - ruszyła podłogówka, jak na razie temperaturka jest zacna, do tego przyjemnie grzeje w stópki - młodszy syn lata na bosaka i nie daje sobie przetłumaczyć konieczności noszenia kapciuchów, a przeziębiony i kaszle. Wprawdzie po podliczeniu kosztów prądu jak na razie jestem lekko podłamany, bo bez ogrzewania wychodzi mi prądu za 10 zł dziennie, sam nie wiem na co. Choć bez kominka tak dziwnie jakoś i łyso, ale chcę przetestować te kable jak to chodzi, żeby się nie stresować na wypadek wyjazdu. No i jeszcze o kryzysie, wszędzie straszą i wieje grozą - a mnie to jakoś nie rusza, bo w sumie dopiero teraz rata doszła do wysokości jaką miałaby już 2 lata temu, gdybym kredyt brał w złotówkach (nie powiem, że nie boli - boli jak cholera) a kredyt jest na 30 lat i franio jeszcze wiele razy będzie się bujał. Żałuję tylko, że nie zacząłem sprzedawać mieszkanka o ten miesiąc wcześniej (no, może 2) - w złotówkach stracimy może z 10% ale w walucie to już prawie 50% - plan był chytry aby kredyt spłacić w czasie gdy franio latał w okolicach 2 zyli, no ale było-minęło, teraz to tylko płacz i płać jak ci się latyfundiów zachciało
  7. I ani się człowiek nie obejrzał, a tu mija trzeci miesiąc naszego pomieszkiwania na wichurce. W sumie to tak się przyzwyczailiśmy do nowych okoliczności przyrody, że w sposób zupełnie naturalny korzystamy z łazienki górnej lub dolnej, prysznica lub wanny, zmywarki, no a przede wszystkim przestrzeni - choć tu jeszcze liczę na pewną poprawę po przyjściu cieplejszych dni i możliwości wyciekania "na pole" ile wlezie. Z tym "polem" to osobny temat, bo jak tylko pojawi się jakaś kasa to trzeba będzie pomyśleć nad tarasem (na razie wychodzi się na europaletę z widokiem na pety i kilka pustaków, tak dalej być nie będzie!) i szeroko pojętym zagospodarowaniem tego ugoru, do czego z mizernym jak na razie skutkiem próbuję przekonać koleżankę Małżonkę. Ale to na wiosnę, na razie hibernacja i prace porządkowe wewnątrz. Korzystając z urlopu założyłem w końcu lampki w salonie i powiesiłem jakieś stosy obrazków (BTW gdzie się to wszystko tam zmieściło?) a przy okazji - wszystkie psy z okolicy na nieszczęsnych tynkarzy, którzy za moje własne pieniądze zrobili mi rumuński bunkier atomowy - po tym jak wygiąłem kilka gwoździ bezskutecznie próbując wbić je w twardą jak granit skorupę poszedłem i kupiłem gwoździe hartowane. I kilka z nich nawet udało mi się wbić, część popękała (sic!) a część oddaliła się w nieznanym kierunku z prędkością naddźwiękową. Nigdy więcej gwoździ, znów jak w blokach jestem skazany na kołki. Dziś wielki dzień - ruszyła podłogówka, jak na razie temperaturka jest zacna, do tego przyjemnie grzeje w stópki - młodszy syn lata na bosaka i nie daje sobie przetłumaczyć konieczności noszenia kapciuchów, a przeziębiony i kaszle. Wprawdzie po podliczeniu kosztów prądu jak na razie jestem lekko podłamany, bo bez ogrzewania wychodzi mi prądu za 10 zł dziennie, sam nie wiem na co. Choć bez kominka tak dziwnie jakoś i łyso, ale chcę przetestować te kable jak to chodzi, żeby się nie stresować na wypadek wyjazdu. No i jeszcze o kryzysie, wszędzie straszą i wieje grozą - a mnie to jakoś nie rusza, bo w sumie dopiero teraz rata doszła do wysokości jaką miałaby już 2 lata temu, gdybym kredyt brał w złotówkach (nie powiem, że nie boli - boli jak cholera) a kredyt jest na 30 lat i franio jeszcze wiele razy będzie się bujał. Żałuję tylko, że nie zacząłem sprzedawać mieszkanka o ten miesiąc wcześniej (no, może 2) - w złotówkach stracimy może z 10% ale w walucie to już prawie 50% - plan był chytry aby kredyt spłacić w czasie gdy franio latał w okolicach 2 zyli, no ale było-minęło, teraz to tylko płacz i płać jak ci się latyfundiów zachciało
  8. Hmm... trochę mi mina zrzedła po odczytaniu dziś liczników - na okoliczność podłączenia podłogówki postanowiłem zrobic mały remanent i oto co mi wyszło: przez 51 dni zużyliśmy 1522 kWh (29,8 kWh/d), z czego: - 363 kWh w taryfie dziennej (7,1 kWh/d) - 1159 kWh w taryfie nocnej (22,7 kWh/d) Zastanawiam się skąd takie zużycie (zaczynaliśmy od optymistycznych 11 kWh/d , przy kolejnym pomiarze wyszło 20, teraz prawie 30... Z odbiorników doszedł tylko drugi bojler na 120 litrów, mamy zatem: 2 bojlery (120l/2kW i 50l/1,5kW), kuchnia indukcyjna, lodówka (niestety w klasie B ale za to no frost ), zmywarka, pralka, akwarium (żarówki 3x18W + 20W filtry + 100W grzałka), prawie wszystkie żarówki energooszczędne, zwłaszcza jak niektórzy piszą o KILKU kWh/d to zaczynam się zastanawiać czy nam licznika nie stuningowali No i ciekaw jestem tej podłogówki, pełną parą ruszyła dziś w południe (na razie tylko w taniej taryfie, zero kominka), bardzo przyjemnie chodzi się po ciepłej podłodze, zobaczymy jak z kosztami...
  9. No właśnie, sam niedawno pisałem, że po 3 dniach od zagrzania leci jeszcze ciepła woda więc będę musiał poeksperymentować jak będę trochę więcej w domu, jak na razie to było gorzej niz przedtem - za to dziś weekend, więc hulaj dusza - piekła nie ma, grzejemy od rana, wszyscy na pewno wykąpią sie w ciepłej wodzie Muszę po prostu zmierzyć temp wody wypływającej z bojlera tuż po całonocnym grzaniu i potem po kilku godzinach, tylko skąd ja wezmę taki termometr? Co do rachunku, oczekuję ok. 200 zł/m-c ale czas pokaże...
  10. Czy "wszystko" oznacza również ogrzewanie? U nas idzie ok. 20 kWh/d przy ciągłym paleniu w kominku, no i w największe mrozy dogrzewaliśmy promiennikami. Sterowników do podłogówki jeszcze nie mam, ale w końcu muszę je założyć bo to wstyd
  11. Nie mam podziałki w stopniach, tylko cieplej-zimniej. Ustawiam na "prawie max" ale co z tego, skoro przez 2 godziny "cyknięcie" termostatu przesuwa się z początku skali gdzieś na 1/3-1/2... Do tego jeśli nawet woda zagrzeje się w nocy, to i tak do wieczora - pomimo 3-godzinnego grzania w ciągu dnia - i tak zdąży się wystudzić? Wczoraj zmieniłem trochę program - zrezygnowałem z nocnego grzania na rzecz wcześniejszego włączania, czyli zamiast 13-16 i 22-7, grzeje 13-16 i 20-24. Zobaczę, w którym punkcie skali będzie dziś "cykać". BTW gorąco polecam baterię termostatyczną do bojlera, jest o wiele wygodniejsza i nie trzeba ciągle "kręcić". Co do zużycia prądu to nie jest źle, przez 3 tyg. poszło ok. 400 kWh, z czego jakieś 120 w taryfie dziennej i reszta w nocnej - piszę z pamięci bo gdzieś zasiałem karteczkę ale mam nadzieję zamknąć się w 2 stówkach za cały miesiąc.
  12. 13 tysi, khem khem, nawet gdybym miał - a nie mam - to sa pilniejsze wydatki... Chyba pójdę po tego Działkowca Dzięki
  13. No i przyszła zima - słupek za oknem zatrzymał się na -18 i wszystko wygląda jak w rosyjskich dobranockach - aż żałuję, że nie mam pod ręką żadnych fotek z naszej wichurki i okolic, bo widoczki codziennie oglądam przepyszne. W niedzielę jadę na giełdę oglądać... rybki - na razie wpuściłem to, co się ostało z pogromu przeprowadzkowego - glonojada szt. 1 i neonka, szt. takoż 1. Na 100 litrów trochę mało, trzeba im dokupić jakiegoś towarzystwa. Za to akwa wygląda cudnie, tak się jeszcze bardziej domowo zrobiło w tym domu naszym [tu powinna być fotka, wiem...]. Pomimo mrozów temperatura w domu utrzymuje się na poziomie ok. 20 stopni, tylko na noc w sypialniach na wszelki wypadek podłączamy elektryczne promienniki (jeden przywiozłem az z Częstochowy, bo w Łodzi zabrakło ), tylko drewna idzie trochę jakby więcej. Szybko kurczą się zapasy piwniczne, została mniej-więcej połowa. Ogólnie to tak sobie siedzimy i planujemy, popijając herbatkę z prądem, co by tu jeszcze... jak na razie tylko w sferze teoretycznej, ale np. drzwi na górze to by się przydały. Trochę by się łatwiej ogrzewało sypialnie. Ze sfery praktycznej to założyłem kinkiety (plafony) ale mi się blank nie podoba światło, jakie dają - i kombinuję co wzamian. Wkurza nas tylko fetorek szambowy pojawiający się w łązience, i to z najmniej spodziewanej strony - bo zawiewa z wentylacji Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, bo ani wywewki nie ma w pobliżu, ani żadnego połączenia z tego co pamiętam też nie robiłem na tej linii Dziwna to sprawa i męcząca cokolwiek. A tak w ogóle to świetnie mi się śpi w temp. ok. 18-19 stopni na nowym materacu pod nową pierzynką - nie pamiętam już, kiedy ostatnio się obudziłem w nocy (w bloku to był standard, po 1-2 razy co noc), zasypiam jak dziecko i budzę się, jak muszę (czyli jak zadzwoni budzik po raz 3. i żonę to zaczyna wkurzać, więc mnie wykopuje ).
  14. No i przyszła zima - słupek za oknem zatrzymał się na -18 i wszystko wygląda jak w rosyjskich dobranockach - aż żałuję, że nie mam pod ręką żadnych fotek z naszej wichurki i okolic, bo widoczki codziennie oglądam przepyszne. W niedzielę jadę na giełdę oglądać... rybki - na razie wpuściłem to, co się ostało z pogromu przeprowadzkowego - glonojada szt. 1 i neonka, szt. takoż 1. Na 100 litrów trochę mało, trzeba im dokupić jakiegoś towarzystwa. Za to akwa wygląda cudnie, tak się jeszcze bardziej domowo zrobiło w tym domu naszym [tu powinna być fotka, wiem...]. Pomimo mrozów temperatura w domu utrzymuje się na poziomie ok. 20 stopni, tylko na noc w sypialniach na wszelki wypadek podłączamy elektryczne promienniki (jeden przywiozłem az z Częstochowy, bo w Łodzi zabrakło ), tylko drewna idzie trochę jakby więcej. Szybko kurczą się zapasy piwniczne, została mniej-więcej połowa. Ogólnie to tak sobie siedzimy i planujemy, popijając herbatkę z prądem, co by tu jeszcze... jak na razie tylko w sferze teoretycznej, ale np. drzwi na górze to by się przydały. Trochę by się łatwiej ogrzewało sypialnie. Ze sfery praktycznej to założyłem kinkiety (plafony) ale mi się blank nie podoba światło, jakie dają - i kombinuję co wzamian. Wkurza nas tylko fetorek szambowy pojawiający się w łązience, i to z najmniej spodziewanej strony - bo zawiewa z wentylacji Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, bo ani wywewki nie ma w pobliżu, ani żadnego połączenia z tego co pamiętam też nie robiłem na tej linii Dziwna to sprawa i męcząca cokolwiek. A tak w ogóle to świetnie mi się śpi w temp. ok. 18-19 stopni na nowym materacu pod nową pierzynką - nie pamiętam już, kiedy ostatnio się obudziłem w nocy (w bloku to był standard, po 1-2 razy co noc), zasypiam jak dziecko i budzę się, jak muszę (czyli jak zadzwoni budzik po raz 3. i żonę to zaczyna wkurzać, więc mnie wykopuje ).
  15. DZIĘĘĘĘKI za życzenia tym, co się wpisali - ale tez tym, co nam dobrze życzą inkoguto Wszytkim zyczymy wszystkiego, co najlepsze w Nowym Roku, nie tylko w sferze budowlanej oczywiście
  16. Dzięki za odp. Tak właśnie zamierzam zrobić - najpierw plan plus wstępne prace oczyszczająco-wyrównujące, a potem pomalutku cała reszta, w miarę środków i wolnego czasu - to też ma być radość z tworzenia, a nie gotowy produkt z markietu Orientujesz się ile może kosztować projekt na 12 arów ogródka? Niedługo bd miał parę dni wolnego, to spróbuję się tym trochę zająć...
  17. Wow - to wynik godny pozazdroszczenia, ja się kurcze nie mogę trafić za tym bojlerem 120 litrów, czy to możliwe że nie zdąży się nagrzać albo przestygnie za bardzo jeśli grzeję go tylko tanim prądem? Jest to Biawar 120 serii classic+ i wg specyfikacji powinien się zagrzać w 2 godzinki przy różnicy temp 50 stopni, wg nie grzeje się na pewno dużo dłużej (może napięcie jakieś nie to? muszę sprawdzić...), do tego jak wykąpią się dzieciaki to już dla nas ledwo starcza.
  18. W takim razie może warto się zastanawiać nad zasadnością palenia w kominku. No bo z jednej strony - dziennie schodzi nam ok. 0,075 mp drewna (półtora koszyka po 0,05) tak plus-minus oczywiście, kupowałem je po 150 zł czyli 0,075x150=11,25 złociszy dziennie na sam kominek. Zakładając, że zużyję te 65 kWh na samo tylko grzanie a że podłogówka akumulacyjna, to w grę wchodzi tania taryfa, czyli mamy 65x0,27=17,55 zł/d, zatem miesięczna różnica między kominkiem a prądem wyniesie 189 złotych, a ciepełko mam nie ruszając palcem w bucie, minus koszty malowania zakopconych ścian, kominiarza, sprzątania, o codziennym ciąganiu drewna nie wspomnę... Z drugiej zaś strony - 2 stówki piechotą nie chodzą, razy 5 miesięcy grzewczych daje nam okrągły tysiączek - czyli co 10 lat mam motocykl za darmo No i frajda z "własnoręcznie ogrzanej chałupy" - bezcenna Jutro odczytam licznik i podam najświeższe dane. Grzejemy nadal samym kominkiem plus dogrzewanie promiennikiem 2kW wieczorem w łazience przy kąpieli (brak drzwi robi swoje...), odpalone oba bojlery, na razie w taniej taryfie ale niestety ten większy na wannę nie wyrabia , będzie konieczna mała korekta programu...
  19. Mam już mały zamęt, ale od początku. Wodę użytkową grzeję w 2 bojlerach - na górze jest 120, a na dole 50 litrów. W czasie podgrzewania wody następuje wzrost jej ciśnienia, co z kolei pociąga za sobą wyciek z zaworu bezpieczeństwa, tego na dole. Hydraulik chce dać 2 naczynia wzbiorcze, po 1 przy każdym bojlerze. Wg mnie należy dać 1 naczynie, np. w piwnicy przy zaworze głównym, bo wzrost ciśnienia występuje w całej instalacji a nie w samym tylko bojlerze. Do tego nie bardzo chcę mieć dodatkowe barbapapy w okolicach bojlerów, gdzie i tak jest ciasno. Co myślicie?
  20. Witam, skończyłem chałupę (no, prawie ) i czas pomyśleć o szeroko pojętym otoczeniu. Na roślinach znam się o tyle że wiem, że zielonym do góry. Nasz ogródek jak na razie wygląda jak poligon, wymaga ingerencji ciężkiego sprzętu, a przede wszystkim projektu. Wymiary ok. 20x60, dom stoi jakieś 10 m ode płota więc do zrobienia będzie ten ciutek od frontu (I etap) z czego większą część zajmuje droga do garażu i ścieżka do drzwi, oraz całość od podwyrka (II etap). Nie dam pewno rady zrobić wszystkiego na raz, potrzebuję natomiast planu, żeby nie robić bez sensu (obywatelu, nie p... bez sensu - to Mleczko tym razem ) i pomyślałem o firmie. Znalazłem w okolicy dwie takie: Skalniak i Gama. Czy ktoś ma jakieś doświadczenia z: a. robieniem ogrodu przez firmę w ogóle, b. współpracą z tymi konkretnie firmami? Drugą opcją jest oczywiście robienie samemu, ale kurde nie przekopię, nie wyrównam i nie zaorzę 10 arów, bo się zes... Dodatkowo sprawę utrudniają rosnące już niewielkie drzewka, niektóre może da się przesadzić ale nie jestem pewien czy wszystkie. Więc wszelka pomoc mile widziana
  21. Problem z moją działką polega na tym, że na dzień dobry należałoby na nią wpuścić ciężki sprzęt, wyrównać i zaorać, a potem można zacząć kombinować. Niestety, poprzedni właściciele zaczęli od sadzenia drzewek (orzech, trochę iglaków posadzonych to tu to tam, bez specjalnego planu) których zwyczajnie szkoda mi teraz wywalać, do tego jest kilka ładnych brzózek-samosiejek, więc obawiam się, że bez profesjonalnej pomocy sobie nie poradzimy. Myślę, że na wiosnę zajmę się frontem, podjazdami i tarasem od ogrodu, a resztę zostawię na rok następny. Tyle, że kupię kosę i powalczę z największymi chaszczami . Może spróbuję poprzesadzać te drzewka, które jeszcze nie są zbyt duże, ale najpierw musimy stworzyć jakiś projekt, żeby potem znów nie było problemu. Po tej budowie i ogólnym zamieszaniu w 2008 czuję się mocno "rozdziamdziany" i brak mi trochę powera, żeby się tym zająć na poważnie. No, chyba że dyżury będą spokojne i zabawię się w domorosłego projektanta - a dyżurować na razie muszę, z wiadomych powodów Dzięki za dobre słowo, jeśli masz jakieś namiary na materiały (najchętniej internetowe), z których mógłbym skorzystać, to będę dźwięczny. Tak jeszcze a propos drzwi - przyjrzałem się swoim, na bank są takie same. Pamiętam, że gdy szukaliśmy drzwi wejściowych, oglądaliśmy całe mnóstwo różnych modeli, a właśnie te wpadły nam od razu w oko, i potem do nich wróciliśmy bo żadne inne tak się nie spodobały. Później się zastanawiałem, dlaczego akurat te, w sumie nie ma w nich nic takiego och i ach, ok, pasują kolorystycznie i też stylem, proste, bez udziwnień... ale to nie to. No i któregoś dnia zwróciłem uwagę na drzwi wejściowe do naszego bloku i sprawa się wyjaśniła - poza tym, że są metalowe i płaskie, w zasadzie wyglądają tak samo Tak więc nieświadomie mamy kawałek blokowiska na wichurce To tak w temacie dokonywania racjonalnych wyborów Pozdrawiam noworocznie (z dyżuru )
  22. Jejka, Kropeczko, jak tam u Was piiiiiknie! Korzystając ze spokojnego (na razie - tfu tfu) dyżuru i szybkiego netu latam to tu to tam... no i wpadłem jak śliwka w kompot, bo tak się zachwyciłem zwłaszcza tym, co dookoła domu - że do swojej chałupy będę musiał chyba z zamkniętymi oczami wchodzić - nasze "zagospodarowanie terenu" ogranicza się do chodniczka ode płota pod drzwi (zresztą drzwi mamy chyba identyko ) a reszta wygląda jak linia frontu na drugi dzień po zawieszeniu broni... Jakoś się tego nie widzi na co dzień, dopiero konfrontacja z takimi jak u Ciebie cudeńkami otwiera oczy na smutną prawdę, że "wiele już zrobiliśmy, ale wiele jeszcze zostało do zrobienia" (był kiedyś taki rysunek, chyba Sawki ) Gratuluję przepięknego domu i zycze samych szczęśliwych chwil tamże
  23. Suzi, dawaj znaki jak tam na froncie - żyjecie jeszcze? Ja miałem to "szczęście", że jakość robót pogarszała się w miarę ich postępu, czyli najgorzej wyszły gładzie, które stosunkowo łatwo było naprawić, ale że nie miałem umowy... to tyle, że za nie nie zapłaciłem, ale materiał poszedł się kochać. Teraz też zmagam się z efektami błyskotliwości kowali od wykańczania klientów - a to ścianka z k-g skośna tak, że na 30 cm jest 1,5 cm różnicy, a to wanna obrobiona zwykłą fugą zamiast silikonu... ręce trochę opadywują, ale to są drobiazgi, można z tym żyć albo da się poprawić. W każdym razie życzę, żeby Nowy Rok przyniósł odmianę wiatrów i aby Wasz okręt obrał w końcu właściwy kurs
  24. Hej, możesz dac namiary na gościa od mebelków z allegro? Bo fajne sa i nawet by pasowały. U nas ciągle straszy 23-letni węgierski segment z bloku ale powoli planujemy wymianę na coś bardziej ludzkiego -EDIT- I tak w ogóle to masz niezłe oko do tych mebelków - właśnie przeglądnąłem sobie Twój dziennik i przypomniałem, że już kiedyś molestowałem o namiar na "babkę od stołów" - masz dziewczyno talent do wynajdowania fajnych rzeczy w jakichś normalnych w miarę cenach... nop i gust mamy podobny, więc przy okazji jeszcze się będę uśmiechał
  25. Hehe, Nefer, fajnie piszesz, a gazem się nie przejmuj, na początku zaaaawsze dużo ciągnie - nam drewna szło 2-3x tyle co teraz choć mrozu nie było - chałupa się wygrzewa spokojnie 2-3 tygodnie, zwł. że jeszcze wilgoć siedzi w murach. Powodzonka!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...