Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Magdzia

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1 451
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Magdzia

  1. Mój mąż właśnie to u nas robi (sam). Ze styropianu, proste, nie tam jakieś "fiu-bździu" rzeźbione. Dookoła wszystkich otworów (okna, drzwi, brama garażowa). Oklejone siatką, klejem, zagruntowane, położona specjalna masa tynkarska (nie farba) - Marmurit. Wygląda bardzo ładnie (IMHO), ale jest zajeb*** pracochłonne. I czasochłonne. Widziałam gotowe odlewy chyba z gipsu z różnymi "frezami", ale po pierwsze nie podoba mi się taki styl a'la klasyczny, po drugie - napewno jest drogie.
  2. O BOŻE!!!!!!!!!!! OPLUŁAM MONITOR!!!!!!!!!!!
  3. Ja miałam Holter EKG, wykazał mi niedomykalność zastawek i falę zwrotną krwi. Ale póki co - żyję
  4. Ciekawe, ile osób sprawdziło po przeczytaniu tego posta co to jest "irydologia" (ja sprawdziłam ). Jestem ciekawa opinii i wrażeń
  5. Ja mieszkałam w W-wie 7 lat i marzyłam o przeprowadzce na wieś. Nie żałuję, mimo, że pracuję nadal w stolicy i codziennie 3 godziny tracę na dojazdy. Wieczory i weekendy w "pięknych okolicznościach przyrody" rekompensują mi to z nawiązką. A co do dzieci i edukacji - wg mnie najważniejsze jest WYCHOWANIE a potem EDUKACJA. Uważam, że dziecko łatwiej wychować na wsi, gdzie jest spokojnie, nie ma pędu, hałasu, no i jest bezpieczniej i zdrowiej. A szkoła moim zdaniem tylko ma zachęcać do nauki - jak dziecko będzie właściwie ukierunkowane i zachęcone, to nawet w domu samo nauczy sie więcej niż w szkole. Poza tym - nie oszukujmy się - większość miejskich szkół nie jest na wyższym poziomie niż wiejskie szkoły, może nawet jest odwrotnie. Wiejska, bardziej kameralna szkoła jest bardziej przyjazna dla dziecka, no i może mniej narażona na niebezpieczeństwa takie jak przemoc, narkotyki itp.
  6. Mnie też aparat zakładała dr Pietrzak (jeśli to tej samej dr Pietrzak piszemy) - ortodonta dziecięcy, ze "skrzywieniem" dziecięcym - mówiła do mnie jak do dziecka mimo, żebyłam już całkiem dorosła Nie pamiętam jednak ulicy, wiem, że to było na Sadybie, niedaleko siedziby TVN, a gabinet był w domu prywatnym.[/i]
  7. SERDECZNE GRATULACJE DLA MŁODYCH (nowych RODZICÓW!!!! A co do imion, to moja córcia ma na imię Anielka i to imię bardzo mi się podoba oczywiście Typowo polskie i bardzo dziewczęce
  8. Będąc w ciąży, przestałam pisać ortograficznie, natomiast zaczęłam liczyć w pamięci prawie jak kalkulator. Ja, umysł zdecydowanie "luźny" (w przeciwieństwie do ściesłego), która nie znam nawet tabliczki mnożenia. Poza tym, jestem filologiem, a zaczęło mi brakować słów (i to tych najprostszych), normalnie zaczęłam się podejrzewać o początki Alzheimera, byłam nawet u neurologa, ale nic nie stwierdził. Niestety, tak mi zostało po urodzeniu, nie wiem, czy kiedykolwiek przejdzie [/img]
  9. Bardzo przyjemnie wspominam. Przygotowania - tydzień PRZED czytanie zeszytów z 4 lat z jęz. polskiego. W ogóle zdawałam tylko języki (miałam to szczęście), obcych nie powtarzałam, bo wyszłam z założenia że jak czegoś się nie nauczyłam przez całe liceum to przez tydzień przed maturą też się nie nauczę. Powtarzałam tylko polski żeby przypomnieć sobie np. imiona bohaterów lektur (czytałam zawsze wszystkie od deski do deski). Zdałam na 4 piątki i 1 czwórkę (bo się pani profesor nie podobało moje ujęcie tematu wegetarianizmu - temat "Wegetarianizm - moda czy nowy styl życia" na mat. pis. z angielskiego, jak mi potem wyjaśniła), ale trudno, i tak byłam na II miejscu w całej szkole . A najbardziej zaskoczony był tym mój wychowawca - fizyk, który znał mnie jako uczennicę, delikatnie mówiąc, kiepską, bo ja jestem umysł... hmm... luźny nie ściły, bynajmniej, chemia, fizyka i matematyka to u mnie dno totalne, do dziś nie znam nawet tabliczki mnożenia. A żeby odebrać świadectwo maturalne musiałam już prosić o dzień wolny w pracy A z zabawnych momentów: oczywiście dla bezpieczeństwa (bardziej psychicznego) przygotowałam sobie ściągi, a jakże, i umieściłam je w kieszonce białego żakieciku. Oczywiście kieszonki prześwitywały. Ze ściąg nie korzystałam. Pisałam (i piszę nadal) wiecznym piórem. Przygotowałam sobie więc buteleczkę atramentu, papierki do osączania stalówki ale... zapomniałam pióra, pisałam pożyczonym długopisem. Kolega zdający z biologii przyniósł ściągawkę w formie... podręcznika wielkości encyklopedii (tzw. ślimak - wściekle żółta okładka z wielkim ślimakiem)... pod białą koszulą na brzuchu. Inny liczył na to, że Red Bull doda mu skrzydeł, wypił przed wejściem 6 puszek, a potem płakał jak dziecko bo chciało mu się siku a komisja nie mogła go wypuścić przed upływem chyba pierwszych dwóch godzin. A w tym roku mija 10 lat od mojej matury
  10. W spodniach. Mam ze 2 spódnice, w których właściwie nie chodzę, są tak tylko "na wszelki wypadek".
  11. Dlaczego niestety? Za mało zazdrosny? Myślę, że jesteś w komfortowej sytuacji - lekki rodzaj flirtu towarzyskiego można udawać... i już masz zazdrośnika no też coś.... "niestety". Ach te kobiety Bo to ON flirtuje a JA jestem zazdrosna. Oto, dlaczego NIESTETY. Gdyby było odwrotnie, to byłoby ok.
  12. Przepraszam, zielonooka. Pukam się w głowę, biję w pierś. Nie powinnam tego pisać, to Twoja, Wasza sprawa. Poniosło mnie trochę, mo że źle się wyraziłam, a to dlatego, że... sama kiedyś byłam w podobnej sytuacji i patrzę na to ze swojej perspektywy. Jeszcze raz przepraszam, nie chowaj urazy.
  13. Przepraszam - to wy sie z Zieloną znacie? Bo piszesz z taka pewnoscia co by zielona zrobila jakbys w jej glowie siedziala. Czlowiek nie jest pewien swoich postepkow ( gdyby cos sie zdarzylo) a co dopiero innego czlowieka. Nieee. Więc powinnam zacząć od: "Uważam, że..." albo "Wydaje mi się, że..." - reszta bez zmian. Ok?
  14. No to Y jest d..a a nie facet. Sorry, ale takie jest moje zdanie.
  15. Jędrzej, ująłeś mnie bardzo swoją wypowiedzią, przeczącą wbrew pozorom stereotypom dot. facetów. Zwykle bowiem dla mężczyzny liczy się tylko zdrada fizyczna, mówiąc wprost, że kobieta się z kimś "przespała". Wg. WIĘKSZOŚCI facetów dopóki nie ma seksu, nie ma zdrady. Tak sądzi też mój mąż (niestety)
  16. No na tym właśnie (wg. mnie przynajmniej) takie "kurowanie" polega, a nie na łażeniu po domu w podomce lub dresie, jedzeniu byle czego i oglądaniu M jak Miłość czy innego Klanu.
  17. Ja uważam, że to jest dowód na to, że Z jest nie do końca przekonana o swoich uczuciach do Y (choć sama twierdzi inaczej). Szuka po prostu wrażeń gdzie indziej, najwyraźniej Y dostarcza jaj ich za mało, odgrzebuje stare sprawy (mimo, że wie, że M. jest nie dla niej i życia sobie z nim nie ułoży - to po jaką ch... się z nim spotyka??), jakby spotkała kogoś innego, nowego, równie intrygującego i pociągającego jak M. a którego wad by nie znała (tak, jak zna wady M.) to pewnie nie skończyłoby się na miłym wieczorze. Wg. mnie NIE jest to dowód miłości. Dowodem miłości może być jakiś "czyn" w stosunku do obiektu tejże. Tu go nie było, był "czyn" w zaiste przeciwnym kierunku. Nawet bierność nie jest dowodem miłości. A co dopiero coś, co nazwałabym krokiem do zdrady... W ogóle nazwałabym to hipokryzja i oszukiwaniem własnego sumienia.
  18. Myślę jednak, że jej facet byłby bardziej zadowolony, gdyby spędziła noc z nim, nawet jeśli nic by nie zaszło, niż z M.
  19. Mąż, nie mąż, to tylko kwestia nazewnictwa. Reszta - jak pisałam. Szkoda sobie myśli mącić i zakłócać sen. Oczywiście, każdy/a z nas napewno zastanawia się, co by było gdyby... z kimś innym, z byłym, albo z "niedoszłym". Ale jeśli wiesz napewno że Y to TEN, to po co zawracasz sobie głowę wracaniem do przeszłości? Mnie też śni się czasem były, a to ten, a to inny, a to jakiś niedoszły były... Ale rano budzę się obok męża i nie mam kaca moralnego i z czystym sumieniem mogę się do niego przytulić
  20. Przytrafiło się, przytrafiło Wirtulany "ktoś" zamieniał się w realnego, za 2 tygodnie będziemy obchodzić 4 rocznicę ślubu, a jutro owoc tego "szaleństwa" kończy pół roczku. "I żyli sobie długo i szczęśliwie" Ps. A tak w ogóle, to moim zdaniem, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, czy ten realny to TEN, to znaczy że to nie jest TEN. Gdyby był, to nie miałabyś wątpliwości. Jeśli w związku czegoś nam brakuje, to mimo, że wydaje nam się, że wszystko jest OK, szukamy "okazji", może nie przyznając się sami przed sobą. A to w internecie, a to gdzieś tam. Jeśli jednak naprawdę jesteśmy szczęśliwi, jeśłi w końcu znajdujemy tego KOGOŚ, przestajemy szukać dalej. Wg. mnie jest to prosta zasada.
  21. Bardzo fajny wątek. Bardzo. Czyta się jak thriller Albo romanso-thriller Ja w takiej sytuacji nie poszłabym. Pewnie byłyby motylki w brzuchu i zjeżone włosy na karku po rozmowie telefonicznej (ale BYŁY raczej i tak by nie zadzwonił, bo "złamałam mu serce", "nigdy już nie zaufa kobiecie", "nigdy nikt tak cię nie będzie kochał jak ja" itd. itp.) ale na tym by sie skończyło. Po co sobie komplikować życie i zatruwać myśli? I jakby czuł się mąż gdyby dowiedział się o takim spotkaniu? Nawet gdybym spytała go, czy nie ma nic przeciwko, to jakby się czuł? Po co się spotykać? Brak wrażeń w obecnym związku? Już przestał wystarczać? Zresztą, nawet gdyby, to "..i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci" dla mnie jest na całe życie, "no matter what". Po co kusić los? A jakby dawna miłośc odżyła? Lepiej więc nie sprawdzać, jakby to było, gdyby... Dzieki temu i sen spokojny i sumienie czyste i dalej można śmiało patrzeć sobie w oczy.
  22. Dołączam do odchudzających się. Ciąża zrobiła swoje, a jeszcze więcej (złego) zrobiły 4 miesiące siedzenia w domu na urlopie macierzyńskim. Jadło się z nudów, albo do kawki trzeba coś było zjeść. No i jak się siedzi 4 miesiące w dresie, to człowiek nie zauważa kiedy d..a rośnie i teraz jakieś 20kg. do zrzucenia Ech....
  23. Dołączam do odchudzających się. Ciąża zrobiła swoje, a jeszcze więcej (złego) zrobiły 4 miesiące siedzenia w domu na urlopie macierzyńskim. Jadło się z nudów, albo do kawki trzeba coś było zjeść. No i jak się siedzi 4 miesiące w dresie, to człowiek nie zauważa kiedy d..a rośnie i teraz jakieś 20kg. do zrzucenia Ech....
  24. Dołączam do odchudzających się. Ciąża zrobiła swoje, a jeszcze więcej (złego) zrobiły 4 miesiące siedzenia w domu na urlopie macierzyńskim. Jadło się z nudów, albo do kawki trzeba coś było zjeść. No i jak się siedzi 4 miesiące w dresie, to człowiek nie zauważa kiedy d..a rośnie i teraz jakieś 20kg. do zrzucenia Ech....
×
×
  • Dodaj nową pozycję...