Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

zupełnie odmienne wiejskie zwyczaje


Edyta Ż

Recommended Posts

Albo znaczące parskanie sąsiada, który latem ub. roku zobaczył mnie w kostiumie kąpielowym na działce.

 

dookola domu balagan total, bo budowa, a tu pogoda piekna... i tak mnie naszlo... obok laka piekna, wiec z piwkiem i ksiazka na laczke ;-)

 

patrzyli jak na dziwadlo, malo z rowerow nie pospadali

a rano szef do mnie w pracy: podobno opalasz sie przed urlopem ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 333
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Wieczor, pukanie do drzwi.

Miejsowy pijaczek

- Dzien dobry pani. Bo widzialem wczoraj ze Stasek pani drewno przywiozl pod dom. No i sie zastanawiam, czy ma Pani kto poukladac. Bo jak nie to ja chetnie jutro porobie. Na piwo i papierosy pani da.

 

Zrobil, poukladal. Dostal 20 zlotych. Nie chcialam go rozbestwiac

:wink:

W miescie nie do pomyslenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U rodziców na wsi są dziwne zwyczaje które mnie drażnią , u nich nie trzeba się pytać czy kogoś gdzieś podrzucić on stoi lub czeka w twoim samochodzie. A najlepsze w tym są starsze babcie. Podobno nie mają siły ale jak wysiadając albo wsiadając walną drzwiami to szkoda gadać. Aha a stary kawał :

Siedzi wieczorem baca w domu i nagle słyszy głos z podwórka:

- Baco, potrzebne jest wam drewno na opał?

- Nie - odpowiada baca. Rano baca wstaje, patrzy, a tu nie ma drewna.

to u nich normalka....Ale jedno muszę powiedzieć czasem to jest strasznie denerwujące , że wszyscy wszystkim mówią Dzień Dobry. Czy Cię znają czy nie ale mówią .

To tak na szybkiego jest jeszcze kilka cech które mnie tam wkurzają ale poza tym pięknie jest.

 

A żeby jeszcze poprawić Wam humor to opowiem Wam anegdotę , która ma już z 20 lat. Ponieważ nie mieszkamy w centrum tylko na obrzeżach Krakowa to te tereny jakieś 30-40 lat temu to był wieś( ostatni sąsiad 15 lat temu pozbył się krowy). Mój brat ,że ruchliwy jest wybrał się na spacer po okolicy , zaraz po przeprowadzce. Zaczepiła go jakaś kobita ( sąsiadka) i pyta go:

A czyj tyś jest?? Bo ci nieznom??

Odpowiedź mojego brata:

Mamusi i tatusia .

Edytowane przez Łukasz789
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łukasz 789- czy naprawdę denerwuje Cię jak ktoś Cię grzecznie pozdrowi ,nawet jak Cie nie zna:welcome:

nie wiem, jak Łukasza, ale mnie tak

bo nie mam pamięci do twarzy. Muszę kogoś często widywać, żeby zapamiętać. No więc jak ktoś mówi dzień dobry, to raczej zakłądam, ze go znam a przynajmniej powinnam i nie wiem skąd i mam problem :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem, jak Łukasza, ale mnie tak

bo nie mam pamięci do twarzy. Muszę kogoś często widywać, żeby zapamiętać. No więc jak ktoś mówi dzień dobry, to raczej zakłądam, ze go znam a przynajmniej powinnam i nie wiem skąd i mam problem :(

 

Ja odwrotnie: mam pamięć do twarzy (niestety nie do imion) w związku z czym ktoś kogo już raz widziałam wydaje mi się starym znajomym. Stąd też z zapałem kiwam głową niemal każdemu, kogo mijam w częściej odwiedzanych okolicach. Pomijam centra miast oczywiście, bo tam automatycznie emigruję wewnętrznie i nie odróżniam pieszych od autobusów, ale gdy tylko oddalam się*w spokojniejsze okolice, to mi się zmienia.

 

Dlatego bardzo lubię miejsca, gdzie ludzie się pozdrawiają, lub przynajmniej powitalnie uśmiechają. Tam gdzie tego nie robią wyróżniam się przedziwnie...

 

Nie zmienia to faktu, że pewnie nie umiałabym zamieszkać na wsi. Wakacje - tak! Reszta roku - nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zawsze, mnie to denerwuje . Przez pierwsze kilka razy to mnie się naprawdę podobało.Taka kultura!! I to na wsi , gdzie zawsze w mieście się mówi ,ze na wsi mieszkają nie wychowani ludzie a tutaj wychodzi ,że miastowi się mogą uczyć od tych ze wsi. Rzadko który sąsiad ci powie dzień dobry a jak Ty mu powiesz to ci nie odpowie. Denerwuje mnie to tylko wtedy gdy Ci się spieszy a mija Cię pól wsi i każdemu ( tak jestem wychowany ,że muszę) musisz odpowiedzieć , czasem rękę podać. Albo natrafisz na ludzi wychodzących z kościoła. Zresztą wiem z opowieści ,że spróbuj tutaj komuś nie odpowiedzieć.

 

Aha jest tam też dziwny zwyczaj ( no chyba ,że jest on związanym z tym ,że kobiety przodem) ,że do komunii w kościele przystępują najpierw kobiety. Naraziłem się tym strasznie kilka miesięcy temu lokalnym mieszkańcom. Powiem szczerze ,że jeżdżę tam już ponad 20 lat i nie przypominałem sobie wcześniej tego zwyczaju.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Urodziłam się i nadal mieszkam na wsi,

w dzieciństwie idąc z/do szkoły wszystkim napotkanym na ulicy mówiło się "dzień dobry" i to bez różnicy czy kogoś znałam czy nie. Mama zawsze nam zwracała uwagę,że tak należy się zachowywać i bardzo niegrzecznie jest kogoś mijać nie odzywając się. Miałąm może z 8 lat jak pojechałyśmy z siostrą w czasie wakacji do cioci i wujka do miasta ,

(dużego, wojewódzkiego) atrakcja co nie miara, bo to blok, winda ( !!!!) 10 pięter, plac zabaw i oranżada w butelkach w pobliskim supersamie ( a u nas w domu na okrągło nudne kompoty owocowe- a tam takie rarytasy ;-). Pamiętam,że wtedy postanowiłam, że jak dorosnę to się wyprowadzam do bloków, bo tam to mieli fajne życie:-)

 

Ciocia z wujkiem zabrali nas na lody w rynku, wyszliśmy na osiedle...... i gęby nam się nie zamykały, bo wszystkim przechodniom mówiłyśmy dzień dobry....ludzie się za nami odwracali i pewnie szukali w głowach: czy ja znam te dzieciaki? Zdecydowałyśmy,że jednak nie chcemy mieszkać w mieście, bo do tylu ludzi się odzywać to wielki problem, a nie daj Boże kogoś ominąć z tym "dzień dobry"- coby o nas pomyśleli.

 

Ciocia z wujkiem w końcu zwrócili nam uwagę,że nie musimy wszystkich pozdrawiać na ulicy, na to my z siostrą z pewną dozą oburzenia odpowiedziałyśmy ,że co jak co , ale mama nas dobrze wychowała i " dzień dobry" mówić będziemy !!! :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie wiejski zwyczaj mówienia wszystkim "dzień dobry", często też "szczęść Boże" nie przeszkadza.

 

Latem dozorując budowę kilka godzin spędzałam codziennie na wsi i starałam się utrzymywać dobre kontakty z sąsiadami, również z tymi, którzy uprawiają ziemię obok mojej działki. Żadne zachowania mi nie przeszkadzały. Niektóre wręcz zaskakiwały pozytywnie. Wracające z pola sąsiadki przynosiły owoce czy jarzynki i wciskały mi, bo to zdrowsze niż te ze sklepu, a one i tak tego nie wykorzystają. Ja rewanżowałam się poradami ze swojej dziedziny.

 

Zawsze przy okazji odbywały się ciekawe rozmowy , a wścibstwa nie doświadczyłam.

Chyba, że po przeprowadzce będzie inaczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie nic nowego nie dodam jeśli powiem że sklepy na wsi- tak samo: nic nie ma a to co jest, jest droższe 2 razy.

ALe mam troche inaczej. Jeden pijaczek, który pożycza 5 zł. oddaje. Bo wie, ze jak nie odda to nie nie pożyczę 2 raz :D

Sąsiadów mam i tych fajnych i tych, co z rezerwą do nas podchodzą. Ci fajni nawet każą samemu po warzywa z pola przychodzić, bo dziecku trzeba zdrowych a nie nawożonych. Nie kupiłam kopru do ogórków- sąsiadka dała. Jak mnie w ciąży widzieli, to kazdy chciał karmić ekologicznymi owocami i warzywami.

Mamy pustą działkę jeszcze, bez drzew, krzewów czy warzyw to dostawaliśmy krzaczki, bo po co mają wyrzucać a im się rozrosło :D

Jak wyjeżdżamy to psa karmią.

Ci z rezerwą też mili, ale jednak my to obcy bo nowi. Ale zawsze dzień dobry powiedzą, lub odpowiedzą, pole zaorają, namiary na lokalnych fachowców podrzucą. Są mili ale po prostu ostrożni :D

Ogólnie lubię moją wieś :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja lubię powszechne " dzień dobry" daje mi to poczucie przynależności do społeczności i jak na to nie patrzeć jest też objawem dobrego wychowania.

Bez pukania nikt nie wchodzi. Mieszkamy na polu, jest koło nas cudzy ogród warzywny i właścicielka kazała mi sobie brać jak mi coś kiedy trzeba, truskawki i maliny przynosi mi sama.

Ludzie jak wszędzie niektórzy bardziej pomocni, inni mniej.

a sklep we wsi mamy chyba jakiś dziwny, bo jest w nim wszystko:D, a co najważniejsze świeżutkie smaczne pieczywo ( sklep jest przy piekarni :D).

z cenami różnie, są rzeczy drogie, ale mleko kosztuje mniej niż w tesco, a gazowana woda tyle samo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...

Łukasz789: Denerwuje mnie to tylko wtedy gdy Ci się spieszy a mija Cię pól wsi i każdemu ( tak jestem wychowany ,że muszę) musisz odpowiedzieć , czasem rękę podać. Albo natrafisz na ludzi wychodzących z kościoła. Zresztą wiem z opowieści ,że spróbuj tutaj komuś nie odpowiedzieć

 

Mnie to "dzien dobry" totalnie oslabia, rozumiem, gdy sie wchodzi do sklepu, rozumiem, gdy chodzi o sasiadow czy osoby, kt. kojarze, ale qrka jak tu czytac ksiazke na swiezym powietrzu, gdy doslownie co 2 minuty ktos wrzeszczy "dzien dobry", albo jak podlewac, jak kosic trawe, jak odsniezac...Wg mnie kultura wymaga, zeby nie przeszkadzac! ;)

Edytowane przez tablo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

To u mnie jest inaczej. Wieś, w której mieszkam, składa się właściwie z dwu dość mocno od siebie odseparowanych społeczności: pierwotnych mieszkańców oraz tych wszystkich (a wśród nich i mnie), którzy przenieśli się tu z Wrocławia. 'Tubylcy' mają jeszcze nad nami przewagę, ale niezbyt dużą.

Ponieważ nieczęsto się kontaktujemy, nie doświadczyłem opisywanych powyżej atrakcji. Nikt z gumiakami do domu bez pukania nie wchodził, pijaczkowie mają swój własny krąg towarzyskich i 'obcych' nie ruszają, nie 'dzieńdobrujemy' też sobie (co akurat może i szkoda). Do kościoła jeździmy zupełnie gdzie indziej, więc i z tym związanych przeżyć raczej nie mam. Najwięcej atrakcji dostarcza mi poczta (z tej, niestety, muszę korzystać), dość bezceremonialnie traktująca swych klientów. Listonosz, gubiący po drodze przesyłki (jedną taką przyniósł mi swego czasu życzliwy znalazca, w zamian za co wyręczyłem go w rozniesieniu pozostałych), znajduje pełne zrozumienie wśród swych zwierzchników. Choć może to specyfika poczty jako instytucji, a nie jej wiejskiego charakteru.

Nie dostrzegłem natomiast jakiejś specjalnej chęci dorobienia sobie. Kiedy budowaliśmy nasz dom, szukaliśmy chętnych do uciążliwych a koniecznych prostych prac typu sypanie piasku itp. - i nie za głodowe stawki, a normalne, odpowiadające tym, jakie płacono wówczas w budownictwie. Nikt nie chciał, zaś ceny, o których wspominano, wychodziły niebotyczne. Robiliśmy więc 'swemi ręcami'.

Spośród miejscowych znam tylko dwie rodziny: jedną z nich jest rodzina dekarza, który bezczelnie nas orżnął, drugą zaś zupełnie sympatycznej kobiety, od której kupiliśmy ziemię i której później wywalczyłem zwrot bezprawnie pobranej prze gminę opłaty adiacenckiej. Pomiędzy 'nowymi' nie znam zbyt wielu wartych poznawania ludzi, popieram też w całej rozciągłości stwierdzenie, że czy z miasta, czy ze wsi, burak zawsze pozostanie burakiem. Co wszakże jest już zupełnie inną kwestią.

 

Dopisuję:

zabawne są kontakty z miejscową służbą zdrowia. Niby w przychodni rejestrują na konkretną godzinę, a i tak mrowią się tam zupełnie nie umówieni miejscowi dziadkowie i babcie, najspokojniej w świecie przychodzący, bo im się właśnie coś przypomniało i czegoś tam chcą. Proste otwarcie w stylu 'Dzień dobry, na którą godzinę Pan/Pani jest zapisany' w tym miejscu nie odnosi żadnego skutku i mimo iż mam termin na - powiedzmy - 10.00, jest 10.30, nikogo to nie wzrusza. Personelu zresztą też.

Choć być może w miastach jest tak samo, nie wiem tego na pewno, bo leczę się bardzo rzadko i na ogół wyłącznie u lekarza pierwszego kontaktu, zaś tego rodzaju przeżycia miałem z wiejskim okulistą.

Edytowane przez Valana
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyprowadziłam się ( wg niektórych znajomych) tam, gdzie wrony zawracają - czyli wiochę :D .

 

Szoki przeżyte :

 

- Gmina : po zapukaniu ( wyćwiczona przez UG Ursynów) ..zaszurało po drugiej stronie drzwi i...wystraszona urzędniczka otworzyła , po czym była paszcza uśmiechu, oświadczenie, że tu urząd i się niepuka 8) po czem pani zaproponowała, że wypełni za mnie ten zawiły formularz, bo ona od tego tu jest, żeby było mi miło.. :o 8) :oops: :lol:

 

- Urząd - "brakuje jeszcze ( jakiegoś papierka) - ale psze pani, sprawa rusza z miejsca, proszę dostarczyć dokument w wolnym czasie :o

 

-Sklep - pani na dzieńdobry ( pierwsze w życiu zakupy w nowym miejscu ) - zapytana o jakieś słodycze , odparła iż ma cycki Murzynki :roll:

( wielkie mecyje, też mam..)

Kobietki w sklepie są suuuper. I kuraki upieką na zamówienie i tajemnym kodem pokażą , że ta wędlina nie koniecznie musi być przez nas zjedzona, oraz info "mąż mleko już kupił"... 8)

 

Apteka - hasło "recepta później" i nie ma problemu.

 

Okoliczne żule chcą być moimi zięciami , więc są przemili :lol:

 

Może to nie jest dziwne, ale jest dziwne - w sklepie nikt focha nie strzela, w urzędzie nikt nie warczy..

 

Kooocham moją "wiochę", bo na mojej wsi na uśmiech jest jeszcze większy uśmiech, taki co pokazuje serce a nie zęby jadowe.

[/u]

 

U mnie pozwolenie na budowę (bo wtedy wydawał wójt - kilka dni !!! Bo Pani była na urlopie :D

W sklepie jak dwa razy zapytałam o wódkę żurawinową albo o czekoladę gorzką z marcepanem to już tylko dla mnie przywożą (marża znośna).

 

Jak ktoś zbłądzi i zapyta gdzie mieszkamy - to jakimś cudem wszyscy wiedzą gdzie.

 

Kościoła nie sprzątam, ale raz w roku daję na sprzątanie (bo jak Pani nie ma czasu, to....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...
Ostatnio byłam u ciotki na wsi. Ciocia ubrała się i mówi: idę do Ireny (dalsza sąsiadka)

- to nie zadzwonisz? - ja na to

- a po co?

- no, a jak jej nie ma, albo zajęta?

- a to sie wróce - ciocia na to i poszła :)

O i proszę, prosty dialog a jak oddaje istotę życia na wsi :D Bardzo mi się podoba!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po deszczach zrobiły się kałuże. No wiadomo. Parę dni temu ciągam siaty ze sklepu i nagle z tyłu słyszę "Haaaalo, proszę pani !! "

Odwracam się ( w myślach przeszukuję kieszenie w poszukiwaniu kluczy, portfela i telefonu ) i cuż widzę ?

Pan w samochodzie , wychylony przez szybę do połowy niemalże :

 

Pani uważa, jechać będę !!

 

( to fruwać miał ??? )

Dopiero za sekundę załapałam, że stoję przy wielkiej kałuży.

Pan bardzo ostrożnie przejechał , wyminął a na koniec pomrugał mi tylnimi światłami na "dziękuję ".

 

Dziwak jakiś .:wiggle:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...