Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Zagłodzenie różaneczniki to odbarwienie liści - chloroza lub w skrajnie rzadkich przypadkach zasychanie krawędzi liści.

Ale zwijanie się liści w ruloniki to objaw niedoboru wody. Nataly twierdzi, że różanecznik był systematycznie podlewany. Czyli brak wody wynika z zatkanych wiązek przewodzących. A tylko dwa grzyby zatykają w szybki sposób werticillium i fytoftoroza. Werticillium na różanecznikach jest skrajnie rzadkie. Ale fytoftoroza dość pospolita.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Podpytam jeśli można odnośnie tej fytoftorozy.

Zaitrygowało mnie że włóknina może powodować rozwój choroby korzeni.

U innych prócz różaneczników również?

A jak jest z korą.

Nie jest wskazane ściółkowanie pod wszystkie rośliny?

No bo ja to przeważnie staram się tą korą dogadzać wszystkim kwasolubnym.

Są przeciwskazania do jej stosowania?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś w okolicy są jałowce. trzeba (...) wyciąć chore jałowce.

 

Dziękuję za odpowiedź. Mam problem, bo nie mam na działce jałowców. Pewnie rosną na działce/działkach sąsiadów :(

Rozumiem, że w takiej sytuacji, po zrobieniu oprysków choroba i tak wróci. Czy oznacza to, że powinienem w przyszłym sezonie robić profilaktyczne opryski na rdzę, czy lepiej czekać na pierwsze objawy choroby?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Elfir

mam gorąca prośbę może znasz jakiś sposób na eksterminację "na amen" niechcianej roślinności.

Konkretnie chodzi mi o leszczynę i chyba jakiś taki klon czy coś podobnego. Rozpleniło się w linii ogrodzenia, i zaczyna już dorastać do rozmiarów że za chwilę będę potrzebował zgody na wycinkę :(

Kilka lat temu próbowałem wytępić Rundup'em dolistnie, do tego jak przyschło, nawierciłem w pniach otwory i zaaplikowałem dodatkowo Rudup . Niby było ok. ale kurcze znowu po jakichś 3 latach odbiło i chyba z jeszcze większą mocą.

Nie bardzo mam możliwość tego wykopać z korzeniami bo się zalęgło i jakoś tak poprzeplatało w żywopłocie i musiałbym go zniszczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podpytam jeśli można odnośnie tej fytoftorozy.

Zaitrygowało mnie że włóknina może powodować rozwój choroby korzeni.

 

Blokuje wymianę gazową między glebą a powietrzem i utrzymuje wysoką wilgotność przez co podłoże staje się idealnym miejscem na rozwój pleśni i innych grzybów.

 

kora natomiast zawiera naturalne olejki i kwasy humusowe, które blokują rozwój niektórych grzybów. I akurat fytoftorozy. Dlatego pod różaneczniki zaleca się podłoże z mieszanki piasku, kwaśnego torfu i mielonej kory.

 

Kora nie jest najlepszą ściółką pod gatunki sucholubne, zwłaszcza gdy ma się cięższą glebę (na piaskach to ma mniejsze znaczenie).

Więc nie ściółkowałabym nią np. lawendy, kostrzew.

Edytowane przez Elfir
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że w takiej sytuacji, po zrobieniu oprysków choroba i tak wróci.

 

Tak. Pryskanie zapobiegawcze jest o tyle dobre, ze choroba nie zaatakuje owoców.

Pryska się w fazie przed kwitnieniem.

Więcej szczegółów:

https://www.tygodnik-rolniczy.pl/articles/dom-i-ogrod/rdza-gruszy-zmora-sadownikow/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mamy pytania. Mamy w domu dużo storczyków. Przeczytaliśmy, że można je podsypać mączką z kości ,którą wyprodukujemy sami. Czy tak można i czy to jest możliwe dla tych roślin? Artykuł jest w sieci.;)

 

Ja się nie bawię w domowe sposoby nawożenia. Nie ma to większego sensu. Gotowe nawozy opracowywali specjaliści i mają idealnie dobrane proporcje makro-i mikroelementów.

Mączka z kości będzie zawierać głownie węgiel i fosfor (nie będzie w niej zbyt wiele azotu, potasu, mikroelementów).

Tyle, że z tego co wiadomo mi z biochemii, fosfor z kości jest w formie nieprzyswajalnej dla roślin. Musi zostać przerobiony wpierw przez bakterie (dlatego kości w naturze tak wolno się rozkładają). A bakterie żyją w glebie - nie wiem czy w sztucznym podłożu dla storczyków (łupina kokosowa, perlit, keramzyt) jest ich na tyle dużo, by dały radę przerobić w sensownym czasie mączkę.

Mączkę raczej stosuje się jako bardzo delikatny i wolno działający nawóz do roślin rosnących bezpośrednio w glebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam gorąca prośbę może znasz jakiś sposób na eksterminację "na amen" niechcianej roślinności.

.

 

Tylko herbicyd z glifosatem. Tyle, że aplikowany na zielone liście a nie na konary i gałęzie. Zwykle się ścina do zera, czeka aż zacznie odrastać i wówczas pryska na młode liście. Można zastosować środek zwiększający przylepność do liści, aby z nich nie spływał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko herbicyd z glifosatem. Tyle, że aplikowany na zielone liście a nie na konary i gałęzie. Zwykle się ścina do zera, czeka aż zacznie odrastać i wówczas pryska na młode liście. Można zastosować środek zwiększający przylepność do liści, aby z nich nie spływał.

Serdeczne dzięki :)

Rozumiem że np. Rundup 360SL jest Ok.

Nanosiłem na dorosłe liście + w otworki w pniu.

 

Czyli mój błąd polegał na tym, że trzeba było najpierw wyciąć do zera takie jakie jest, a dopiero np. na wiosnę jak zacznie odbijać to na listki nanosić herbicyd :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podpytam jeśli można odnośnie tej fytoftorozy.

Zaitrygowało mnie że włóknina może powodować rozwój choroby korzeni.

U innych prócz różaneczników również?

A jak jest z korą.

Nie jest wskazane ściółkowanie pod wszystkie rośliny?

No bo ja to przeważnie staram się tą korą dogadzać wszystkim kwasolubnym.

Są przeciwskazania do jej stosowania?

 

Jedynym przeciwskazaniem do stosowania kory (w ogóle czegokolwiek) jako ściółki (czyli warstwy wierzchniej) pod rhododendrony jest to, że one nie lubią mieć przykrywanych korzeni. Lepiej się mają nie ściólkowane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serdeczne dzięki :)

 

 

Czyli mój błąd polegał na tym, że trzeba było najpierw wyciąć do zera takie jakie jest, a dopiero np. na wiosnę jak zacznie odbijać to na listki nanosić herbicyd :rolleyes:

 

Raczej chyba w stężeniu. Na ulotce są podane stężenia dla roślin zielnych (chwastów). Drzewa mają grubszą warstwę wosku na liściach, są większe (większa objętość soków - dlatego lepiej maksymalnie przyciąć roślinę) i stosuje się mniejsze rozcieńczenie.

Ale rzeczywiście czasem trzeba powtórzyć zabieg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej chyba w stężeniu. Na ulotce są podane stężenia dla roślin zielnych (chwastów). Drzewa mają grubszą warstwę wosku na liściach, są większe (większa objętość soków - dlatego lepiej maksymalnie przyciąć roślinę) i stosuje się mniejsze rozcieńczenie.

Ale rzeczywiście czasem trzeba powtórzyć zabieg.

 

Dzięki jeszcze raz.:rolleyes:

Czyli widzę, że przy stężeniu też przedobrzyłem, pojechałem w drugą stronę. Myślałem, że jak zrobię silniejszy szuwaks to będzie skuteczniejszy , a tu popatrz na odwrót ot niespodzianka :)

 

Czy masz może jakiś sprytny sposób na nanoszenie herbicydu na liście.

 

Powiem tak jak jest spore krzaczysko i ma dużo liści (czytaj leszczyna) do tego ze 3-4metry wysokości to trudno bez opryskiwacza się obejść. No ale opryskiwacz sama doskonale wiesz czym to grozi dla sąsiednich roślin :(

Stosowałem mozolnie taki ręczy atomizer chyba po jakimś płynie do okien. Czyli drabinka i listek po listku psikanie herbicydem. Za przeproszeniem upierdliwe to jest. Może jest jakiś sposób dla leniwych :cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli widzę, że przy stężeniu też przedobrzyłem, pojechałem w drugą stronę. Myślałem, że jak zrobię silniejszy szuwaks to będzie skuteczniejszy , a tu popatrz na odwrót ot niespodzianka :)l:

 

Mniejsze rozcieńczenie to większe stężenie ;)

 

Masz ściąć drzewka. Poczekać aż wypuszczą młode liście (ale nie chodzi by odrosły do pierwotnego rozmiaru) i opryskać.

Cięcie

1. redukuje objętość roślin,

2. młode liście nie mają grubej warstwy wosku chroniącego przed wchłanianiem herbicydu.

3. osłabia samą roślinę

 

Do tego warto dać adiuwant, żeby podmuchy wiatru nie strącały herbicydu z liści

.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co dolega tym doorenbosom ? Nie wygląda to jak jesienna degradacja/odbarwienie liści. Po ostatnich 2 tygodniach niemal ciągłych opadów jest tego znacząco więcej.

 

[ATTACH=CONFIG]460986[/ATTACH]

 

Grzyb plamistości. Cercospora, Spetoria - trudno powiedzieć, ale nie ma znaczenia, bo zwalcza się łatwo jakimś uniwersalnym środkiem typu Scorpion.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mniejsze rozcieńczenie to większe stężenie ;)

 

Masz ściąć drzewka. Poczekać aż wypuszczą młode liście (ale nie chodzi by odrosły do pierwotnego rozmiaru) i opryskać.

Cięcie

1. redukuje objętość roślin,

2. młode liście nie mają grubej warstwy wosku chroniącego przed wchłanianiem herbicydu.

3. osłabia samą roślinę

 

Do tego warto dać adiuwant, żeby podmuchy wiatru nie strącały herbicydu z liści

.

Dzięki serdeczne to już wszystko jasne, biegnę wycinać zielsko bo widzę, że jeszcze jakaś lipa się zalęgła:mad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grzyb plamistości. Cercospora, Spetoria - trudno powiedzieć, ale nie ma znaczenia, bo zwalcza się łatwo jakimś uniwersalnym środkiem typu Scorpion.

 

Dziękuję za odpowiedź.

 

Tak się składa, że na tej samej działce walczę (z niepowodzeniem) od dwóch lat z osutką sosny. Gdzie 12 drzewek o wysokości 4m co roku traci igły.

Pocieszające jest to, że zapasy Topsin'a i Scorpion'a mam zrobione spore więc nie muszę nic kupować dodatkowego.

 

Mam jednak obawy czy przy tych dorenbosach, które są małe - takie dwumetrowe pędzelki z kilkudziesięcioma listkami - leczenie będzie równie trudne jak w przypadku wspomnianych sosen ?

Czy jeśli w tym roku zbiorę wszystkie listki i spryskam całość topsinem i scorpionem, to mogę uznać za problem z głowy ? Mamy obecnie koniec wreśnia, za niedługo te liście samoczynnie będą opadać. Czy lepiej je mechanicznie zerwać jeszcze przed opadnięciem ? Swoją drogą i tak mnie mnie to "boli" niż w przypadku sosen, bo na białych przynajmniej na wiosnę odrosną...

 

 

Kilkanaście oprysków sosen na zmianę topsinem i scorpionem. Zbieranie opadłych igieł, a drzewa dalej tracą kolejne i "kropkują" kolejne odrosty :mad::(

Już nie wiem co z tym robić, abstrahując że cały proces oprysku przy takich drzewach i ich ilości to ogrom czasu poświęconego na ratunek roślin.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...