Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Historia nierozpoczętej budowy / PRZESTROGA


mjn

Recommended Posts

Cześć.

 

Ze względów czasowych nie chcieliśmy się z żoną budować. Po wielu miesiącach poszukiwań znaleźliśmy dom w stanie surowym niemal zamkniętym, o prostej bryle i konstrukcji, w lokalizacji która nam się bardzo spodobała. Prosty domek na pograniczu Mikołowa i Łazisk Górnych. Na prowizorycznym ogrodzeniu wisiała płachta z odręcznie namalowanym numerem telefonu. Po krótkim namyśle zadzwoniliśmy w tym samym dniu, niestety dom okazał się już zarezerwowany, jednak właściciel zaproponował negocjacje. Na drugi dzień zgodziliśmy się podbić cenę. Po dosyć długim braku odpowiedzi oddzwonił, ale brat właściciela twierdząc, że budował ten dom osobiście i ma więcej wiedzy na tematy techniczne. Rzeczywiście opowiedział mi o wszystkim dosyć dokładnie i ostatecznie umówiliśmy się na spotkanie.

 

Z właścicielem widywaliśmy się kilkukrotnie i za każdym razem nie było żadnych problemów. Każdy aspekt był omawiany, tylko właściciel w rozmowach nie patrzył w oczy (nie każdy musi być jednak śmiały). Dostałem wszystkie papiery, które mnie interesowały - pozwolenia, decyzje, plany, projekt, dziennik. Wezwaliśmy eksperta do sprawdzenia konstrukcji, a w tym samym czasie badałem sprawy formalne oraz związane z uzbrojeniem terenu. Okazało się, że belki stropowe mają mniejszy wymiar niż w projekcie, co jest błędem istotnym. Z kolei z przyłączami mediów też nie było różowo, ponieważ zostały określone warunki na przyłącza wody i kanalizacji do miejsca, w którym należałoby kopać jakieś*100m świeżo położonego asfaltu należącego już*do sąsiedniej gminy (Łazisk Górnych). Niestety Łaziska Górne odmówiły zgody na przekopanie drogi zezwalając jedynie na przewiert, co w przypadku niemal 100m byłoby drogie, a najbliższe sąsiedztwo nie zgodziło się na przejście przez ich tereny. Rozmawiałem jednak z ludźmi i oprócz przydomowej oczyszczalni (na którą są warunki ostrzejsze, bo teren należy do aglomeracji) znalazłem jeszcze rozwiązanie. Nawet w gazowni "wychodziłem" przyłącze i otrzymałem warunki pozytywne.

 

Po konsultacji z moim przyszłym kierbudem zdecydowałem się kupić tę nieruchomość mimo w/w przeszkód, i doprowadzić budowę do końca. Żona snuła plany, dziecko biegało po placu ciesząc się że będzie mieszkać w domu, mieć huśtawkę i trampolinę. Zrobiliśmy wizualizację, zaplanowaliśmy pomieszczenia i wszelkie przeróbki, mieliśmy wszystkie wyliczenia. Nawiązaliśmy kontakt z sąsiadami, którzy okazali się fantastyczni i bardzo pomocni. Jedynie wypowiadali się dosyć wstrzemięźliwie o braciach-właścicielach, którzy sprawiali wrażenie zanadto enigmatycznych, ale nie miało to przecież żadnego znaczenia. Brakowało tylko umowy, i tu zaczęły się schody.

 

Bracia nie chcieli wziąć zadatku, a bardziej zawrzeć jakiejkolwiek umowy. Zasłaniali się formalnościami (chodziło o uregulowanie praw własności). Krótko mówiąc umówiliśmy się dżentelmeńsko, że umowę podpiszemy po zmianie właściciela, tj. z drugim z braci. Przystałem na to i cały czas będąc w kontakcie obserwowałem jednocześnie postęp zmian w księdze wieczystej. Z żoną skończyliśmy poszukiwania. Skończyły się kłótnie i awantury, bo skończyła się presja. Sprawy ruszyły, a my przeprowadzimy się w ciągu kilku miesięcy.

 

Aktualizacja księgi trwała długo, bo akurat był okres wakacyjny i musiałem zadowalać się tylko wzmiankami. Z księgi, zgodnie z rozmowami, najpierw została zwolniona hipoteka. Potem własność straciła żona właściciela (o tym kroku nie panowie nie wspominali). Cierpliwie czekałem na termin określany przez braci na "pod koniec sierpnia". Umówiliśmy się, że spotykamy się po dokonaniu zmiany, ale termin niestety się trochę obsunął i nie udało się tego zrobić przed moim urlopem.

 

Umówiliśmy się na telefon po dokonaniu zmian. Na urlopie cały czas obserwowałem księgę i w końcu pojawiły się odpowiednie wzmianki. Czekałem cierpliwie na telefon od nowego właściciela. Nowy właściciel pojawił się w księdze. Po powrocie zacząłem się niepokoić i zacząłem dzwonić. Nie odbierali. Pisałem SMS-y - obaj nie odpisywali. Pisałem maile - również bez odzewu. Zacząłem proponować nowe negocjacje - nic to nie dało. Słowem - zapadli się pod ziemię. Mogę tylko jechać do faceta, stanąć w drzwiach jego mieszkania, ale właściwie nie wiem po co.

 

Marzeń już nie ma. Awantury wróciły, żona grozi rozwodem. Rok stracony, bo budowa od podstaw to terminy co najmniej na rok w przód. Wskutek zajęcia się nieruchomością braci nie kupiłem działki, którą wstępnie planowałem. Inne ciekawe oferty z rynku praktycznie zniknęły.

 

Morał z tej historii jest taki - jeśli uważacie że budowa jest wyzwaniem, to natrafienie na dwóch oszustów też do najłatwiejszych tematów nie należy. Szczerze wolałbym teraz użerać się z ciągle przekładanymi terminami wykonawców, niż uczestniczyć w rozpadzie własnej rodziny, w atmosferze porażki, ogromnego rozczarowania, i przeprowadzki do mieszkania. I szanujcie swoich majstrów. A gdyby wam wpadła myśl robienia interesów z tymi braćmi-budowlańcami, to lojalnie ostrzegam.

Edytowane przez mjn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo rozumiem. Chcieli sprzedać ale nie sprzedali. Widać z jakiegoś powodu zrezygnowali. Od ciebie nie wyciągneli ani grosza więc po co te wielokrotne spotkania?Chyba jednak chcieli sprzedać do określonego czasu. Prawdopodobnie znaleźli lepszego kupca. Wielkiego oszustwa tu nie ma, raczej niesłowność, ale bez zadatku umowy słowne są g... warte niestety.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie wersje są prawdopodobne. Nie znam powodów i raczej nigdy się już nie dowiem. Gdybyśmy dostali odpowiedź wprost o rezygnacji, czy nawet gdyby chcieli negocjować, to byłoby przynajmniej uczciwie i na jakimś poziomie.

 

Jeśli ktoś będzie chciał pójść drogą podobną do naszej, to niech sobie poczyta tę historię ku przestrodze. A jeśli ktoś będzie chciał robić jakikolwiek interes z tymi ludźmi, to niech się co najmniej dwa razy zastanowi. Są ludzie z którymi warto dobić targu, i są z którymi nie warto. Warto też słuchać intuicji, a przede wszystkim nie dać się czarować nie mając podpisanego papieru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś będzie chciał pójść drogą podobną do naszej, to niech sobie poczyta tę historię ku przestrodze.

 

Generalna zasada jest taka, że jak nie masz umowy na piśmie, to traktuj, jakbyś jej nie miał. Czyli dalej działasz, szukasz gdzie indziej. Ba, nawet jak masz umowę, to nie pal pozostałych mostów. Druga strona nawet tracąc zadatek może zrezygnować. W przypadku budowy - nawet, jak wykonawca wchodzi na budowę, to jeszcze nie masz pewności, czy ją skończy (czy to sam zrezygnuje, czy Ty go wyrzucisz, czy jakaś sytuacja losowa).

 

Zawsze pracuj nad planem B i C.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak żona chce się z Tobą rozwodzić z powodu niepowodzenia w negocjacjach to ja nie wiem. Co to będzie w poważniejszych sprawach...

 

To prawda, przy problemach budowlano - remontowych to te wcześniejsze problemy nie są duże, choć oczywiście doskonale rozumiem niesmak, zawód i nerwy po takim doświadczeniu z krętaczami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A z jakiego powodu zona grozi rozwodem? Dlaczego się kłóciliście?

 

Jeśli między wami było kiepsko przed decyzją o zakupie domu, to powinieneś dziękować losowi, że jednak nie doszło do transakcji, bo dom związku nie naprawi, ale skomplikuje rozwód.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalna zasada jest taka, że jak nie masz umowy na piśmie, to traktuj, jakbyś jej nie miał. Czyli dalej działasz, szukasz gdzie indziej.

 

Tak, błąd taktyczny. Wynikał z tego, że sprawa lokum ciągnie się od roku.

 

Zawsze pracuj nad planem B i C.

 

Część zapasowych ofert zdezaktualizowała się. Zostały głównie oferty deweloperskie, które zdrożały (ot tak 20tys drożej) albo są już*mniej atrakcyjne niż wcześniej. Rynek jest tak rozgrzany, że oferty topnieją w oczach. Jeden z takich planów to budowa w szybkiej technologii, jak szkielet drewniany czy praefa.

 

 

Tu wchodzimy trochę w sprawy obyczajowe, prywatne. Wolałbym oryginalnego wątku i konkluzji nie zaciemniać, a i publicznie nie napiszę*o wszystkim. Chyba że utworzymy w innym, zamkniętym dziale jakiś*klub (nie)doszłych rozwodników, czy coś w ten deseń ;)

 

A z jakiego powodu zona grozi rozwodem? Dlaczego się kłóciliście?

 

Ponieważ nasza sytuacja bytowa jest słaba, a wiązaliśmy nadzieje na przeprowadzkę w przyszłym roku. Postanowiliśmy, że zamiast wkładać kasę w obecne lokum, przeznaczymy*ją na dom. I teraz ja chcę uruchomić plan C czy tam D (budowa w szkielecie), a żona chce kupić*gotowe ("na już"). Główna oś konfliktu - czas. Terminy są na jesień 2019, realna przeprowadzka 2020. Dziecko rośnie i nawet kolegów nie ma gdzie zaprosić. Tego typu tematy.

 

dziękować losowi, że jednak nie doszło do transakcji, bo dom związku nie naprawi, ale skomplikuje rozwód.

 

Czy będzie rozwód czy nie - nikt tego nie wie. Dziś ja mam ochotę*na rozwód, nie żona ;) A jeśli nawet kupimy i się kiedyś rozwiedziemy, to nawet wszystko oddam za cenę spokoju ;) A bardziej poważnie - to są emocje wynikające z obecnych warunków mieszkaniowych, z rozczarowania i powrotu do sytuacji sprzed miesięcy, co nas obojga najzwyczajniej w świecie frustruje.

 

Źle to rozegraliśmy, za długo toczyła się sprawa z opisywaną nieruchomością*i tymi ludźmi. Teraz już*wiem, żeby odpuszczać takich krętaczy i nie robić sobie żadnych nadziei, szczególnie rodzinie.

 

Jeszcze rozglądamy się za SSO/SSZ do dokończenia, ale to jakiś*mały wycinek na rynku ofert, więc tego niedużo jest. Co raz bliżej nam do kupna od dewelopera w lokalizacji, cenie, z gruntem 'takimi sobie". Powoli zaczynam się z tym godzić oddalając wizję własnego, nie współdzielonego z nikim domu.

 

Pozdrawiam serdecznie. Jestem wdzięczny, że pytacie i radzicie.

Edytowane przez mjn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma się co poddawać :)

 

Szukać , szukać i szukać ...

 

My wystawiliśmy jakis czas temu na olx nasz stary dom i w ciągu JEDNEGO dnia miałem już klienta a następnego dnia już drugiego i sprzedałem temu co dał więcej i dał mi lepsze warunki (większy zadatek) :)

 

Sami się zdziwiliśmy bo raczej "straszono" nas że na takim zadupiu nikt nie kupi ...

 

Przeglądajcie OLX i sprawdzać codziennie , bo dobre oferty szybko znikają ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem skąd jesteście, ale może warto pomyśleć o nieco większym mieszkaniu (jeśli to większe miasto) i jednak na spokojnie szukanie domu lub działki?

Bo teraz, sfrustrowani, skłóceni, pod wpływem presji możecie podejmować błędne decyzje.

 

Poza tym SSZ to jednak tylko połowa procesu budowlanego, chyba najłatwiejsza.

Dopiero przy wykończeniówce zaczyna się stres i duże pieniądze do wydania (lub zmarnowania). Jeśli nie będziecie mieli w sobie oparcia, ten etap was wykończy, jeśli pojawią się problemy. Zaczniecie się obwiniać o niedopilnowanie wykonawców czy złe decyzje inwestycyjne (typu piec A zamiast pieca B).

 

Takie tam historie:

https://forum.muratordom.pl/showthread.php?188627-Budowa-a-rozpad-związku-rozwód

https://forum.muratordom.pl/showthread.php?85216-Czy-dobrze-znosicie-wykończeniowkę

https://forum.muratordom.pl/showthread.php?46193-Przerasta-mnie-ta-wykończeniówka

https://forum.muratordom.pl/showthread.php?57939-CZY-BUDOWA-DOMU-PROWADZI-DO-ROZWODU

https://forum.muratordom.pl/showthread.php?15761-Budowa-a-małżeństwo

Edytowane przez Elfir
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma się co poddawać :)

Szukać , szukać i szukać ...

[...]

Przeglądajcie OLX i sprawdzać codziennie , bo dobre oferty szybko znikają ...

 

Dzięki. Tak, to prawda, a opisana historia jest kolejnym potwierdzeniem tego, co myślę o wiszących na necie ofertach - nie ma okazji. A to co jest i tak schodzi.

 

 

My wystawiliśmy jakis czas temu na olx nasz stary dom i w ciągu JEDNEGO dnia miałem już klienta a następnego dnia już drugiego i sprzedałem temu co dał więcej i dał mi lepsze warunki (większy zadatek) :)

Sami się zdziwiliśmy bo raczej "straszono" nas że na takim zadupiu nikt nie kupi ...

 

Różnie jest, ale jak mieliście dobrą cenę, to musiało pójść. Jak nie w ręce prywatne, to do handlarza.

Albo ten kto straszył miał interes ;) Choć mieszkanie też sprzedałem szybko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem skąd jesteście, ale może warto pomyśleć o nieco większym mieszkaniu (jeśli to większe miasto) i jednak na spokojnie szukanie domu lub działki?

Bo teraz, sfrustrowani, skłóceni, pod wpływem presji możecie podejmować błędne decyzje.

 

Proponowałem ten wariant wcześniej, nawet chciałem przekuć to w inwestycję*pod wynajem w przyszłości, ale pomysł odpadł. Odpuściłem i poszliśmy prosto w chałupę. Największy błąd jaki możemy teraz popełnić, to chyba przepłacić, wynieść się w niedogodną lokalizację, albo rzeczywiście zacząć budowę od zera i zagryźć się.

 

Poza tym SSZ to jednak tylko połowa procesu budowlanego, chyba najłatwiejsza.

Dopiero przy wykończeniówce zaczyna się stres i duże pieniądze do wydania (lub zmarnowania). Jeśli nie będziecie mieli w sobie oparcia, ten etap was wykończy, jeśli pojawią się problemy. Zaczniecie się obwiniać o niedopilnowanie wykonawców czy złe decyzje inwestycyjne (typu piec A zamiast pieca B).

 

Dlatego wolałbym SSZ w sensownych pieniądzach, żeby mieć bufor na wykończenie.

 

 

Takie tam historie:

 

Dzięki, poczytam. Do tej pory interesowałem się aspektami technicznymi budowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

No dobra. Zachowujemy się schematycznie i tworzymy schematyczne związki. Nie ma co więcej pisać, bo inni to wszytko dokładnie opisali. Jedna różnica jest taka, że to przechodzimy jeszcze przed rozpoczęciem prac. Ło kurde...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pośpiech to najgorszy doradca. Dla świetego spokoju kupisz teraz byle co za wygórowene pieniadze ( bo taki jest teraz rynek) i gwarantuje ci spokoju nie bedziesz mieć. Kup mieszkanie i przede wszystkim przemyśl swój zwiazek a potem buduj spokojnie to co chcesz i jak chcesz.

Znam podobny przypadek, pod presja żony znajomy kupił to co było pod reka a żona po pół roku mieszkania powiedziała że ona tam nie bedzie mieszkać bo to nie to co ona sobie wymażyła. Dziś mieszka w domu który spokojnie sobie wybudował ale z nowa żona ;). Żałuje tylko jednego straconego czasu i pieniędzy we wcześniejszym zwiazku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla świetego spokoju kupisz teraz byle co za wygórowene pieniadze ( bo taki jest teraz rynek) i gwarantuje ci spokoju nie bedziesz mieć.

 

Dokładnie tak to widzę.

 

Kup mieszkanie i przede wszystkim przemyśl swój zwiazek a potem buduj spokojnie to co chcesz i jak chcesz.

Wynajmijcie wygodne mieszkanie i na spokojnie szukajcie albo budujcie.

 

Unikamy tego kroku, ale jeśli będzie taka konieczność, to może tak trzeba będzie w końcu zrobić. Choć szukamy (znowu) na rynku wtórnym (z lat 2000-2010), bo oprócz SSZ to też jest jakaś opcja.

 

Znam podobny przypadek, pod presja żony znajomy kupił to co było pod reka a żona po pół roku mieszkania powiedziała że ona tam nie bedzie mieszkać bo to nie to co ona sobie wymażyła. Dziś mieszka w domu który spokojnie sobie wybudował ale z nowa żona ;). Żałuje tylko jednego straconego czasu i pieniędzy we wcześniejszym zwiazku.

 

Pisałem wcześniej dokładnie o takim scenariuszu, pół-żartem, pół-serio. Jestem tego*świadomy. I niekoniecznie trzeba to traktować jako coś złego ;) Z tym że jeśli miałbym urządzać się drugi raz, to samemu i gdzieś w górach.

 

Będąc mądrzejszymi o doświadczenia z poprzednich związków, będziemy tworzyć lepsze, na zdrowszych zasadach. Zazwyczaj kolejne są bardziej udane (nie mówię o patologii). Sytuacje kryzysowe nie biorą się znikąd. Jak się jest młodym, to inaczej na to wszystko się patrzy i popełnia się błędy w konstruowaniu relacji. Schematy wynosimy z domów rodzinnych. A ponad to uważam, że małżeństwa powinny być kontraktami czasowymi, na jakieś*10-15 lat, tak*żeby odchować dzieci ;)

 

Dobra, za bardzo się rozgadałem. Tak, że przenieśli wątek do dyżurnego psychologa tego forum. Heh.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

SSO to kilka miesiecy formalnosci i ze dwa budowania. Ale macie to, co chcecie, a nie co sie trafiło i jeszcze nie wiadomo z jakimi babolami.

 

Tyle że jak znajdą jakąś sensowną ekipę to zaczna budowę najszybciej w 2020r , bo wątpie aby znaleźli kogoś w 2019r tym bardziej że nie mają jeszcze ani projektu m pozwolenia , przyłączy i itd .No chyba że jakiś partacz który ma "terminy o ręki" a później to dopiero zaczną się kłopoty ...

 

Na razie nie "wtopili" żadnej kasy a jak zaczna budować z partaczem to wtedy zaczną się problemy i utopiona olbrzymia kasa i ewentualne procesowanie się z "fachowcem". Na forum pełno takich co znaleźli od reki , lub taniego a potem kończyło sie to sądem i rozbiórkę i zatrzymaniem budowy na kilka miesięcy / lat ...

 

Dodatkowo ceny rosną materiałów i usług i obecnie budowa jest droższa niż kilka lat temu ...

 

Myślę że jest niemalże pewne że jak sami wybudowują to wybuduja drożej niż jakby kupili jakiś starszy stan SSO/SSZ ..

 

A myślę że mniejszy stres jest jak już się ma SSO/SSZ ...

 

Szukać , szukać i znaleźć takie coś co nam się podoba i w takiej lokalizacji jaka nam się podoba ...

 

Przy SSO/SSZ jest jeszcze trochę możliwości dopasowania do naszych potrzeb i zrobienie tak jak chcemy (a nie tak jak komuś się innemu podobało)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na razie nie "wtopili" żadnej kasy a jak zaczna budować z partaczem to wtedy zaczną się problemy i utopiona olbrzymia kasa i ewentualne procesowanie się z "fachowcem".

 

Kupując SSO można wdeptnąć dużo bardziej. Nie wiadomo co jest w betonie (albo czego nie ma). Jakie problemy wyjdą. Jakie problemy wyjdą z formalnościami, kierbudem czy brakami w dzienniku budowy. Do tego wybierasz góra z kilku projektów nierozerwalnie związanych z działką, na której stoją, zamiast z setek jak nie tysięcy gotowców z których każdy można jeszcze zmodyfikować. A nawet zamówić indywidualny.

Dalsze ekipy też nie mają wolnych terminów - więc na elektryka, hydraulika (BTW "mój" mi odmówił montażu bojlera, bo nie ma czasu w tym roku), tynkarza itd. też będziesz czekał. Więc czy zaczynasz od umawiania ekipy od SSO i od razu kolejnych, czy od razu hydraulika czy elektryka - poślizg niewielki. I tak minimum pół roku trzeba poczekać - akurat czas, na formalności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle że jak znajdą jakąś sensowną ekipę to zaczna budowę najszybciej w 2020r , bo wątpie aby znaleźli kogoś w 2019

 

Może być ciężko. Musielibyśmy mieć formalności w toku (grunty mam na oku od dłuższego czasu), ekipę od robót ziemnych i fundamentów na wiosnę 2019, na lato ekipę od ścian, dachu, kominów, i jakoś zgrać drzwi i okna. Na jesień kable, rury c.o., wod-kan., tynki, podłogówkę z wylewkami, i zacząć ocieplanie poddasza. W zimie robić co się da. Na wiosnę, po zrobieniu podłóg, ścian, kuchni, kibla i prysznica, można byłoby już zamieszkać. A później ocieplić dom i dalej wszystko inne. 1,5 roku-2 lata minimum.

 

W szkielecie drewnianym budowa trwa znacznie krócej, ale terminy są odległe - jesień 2019.

 

 

Szukać , szukać i znaleźć takie coś co nam się podoba i w takiej lokalizacji jaka nam się podoba ...

Przy SSO/SSZ jest jeszcze trochę możliwości dopasowania do naszych potrzeb i zrobienie tak jak chcemy (a nie tak jak komuś się innemu podobało)

 

Mamy swoje oczekiwania, ale jesteśmy (już) mało wybredni. Przejęcie SSZ skróciłoby nam czas znacznie (rok).

 

Kupując SSO można wdeptnąć dużo bardziej. Nie wiadomo co jest w betonie (albo czego nie ma). Jakie problemy wyjdą. Jakie problemy wyjdą z formalnościami, kierbudem czy brakami w dzienniku budowy.

 

 

Tak. Część rzeczy można jednak sprawdzić, a formalności raczej (?) wszystkie. A najwięcej niewiadomych jest z domami urządzonymi, bo już nic nie widać. Ale na to też możemy przystać - jak wyjdą problemy, to i tak trzeba będzie je rozwiązać. Byle sufit na łeb nie spadł, a ściany nie przewróciły.

 

Więc czy zaczynasz od umawiania ekipy od SSO i od razu kolejnych, czy od razu hydraulika czy elektryka - poślizg niewielki. I tak minimum pół roku trzeba poczekać - akurat czas, na formalności.

 

Łudzę się, że coś już mógłbym podziałać. Np. była dobra oferta z instalacjami, tynkami i bodaj ociepleniem, ale zająłem się braćmi. Kiedy zainteresowaliśmy się drugą ofertą, to było już za późno. Nasz błąd, ale porażka podwójna. Jeszcze raz powtórzę - nie gadać z facetem, który nie patrzy w oczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Hmm, tak sobie czytam twoją historię, mjn

i widzę, że się strasznie spinasz z tym kupowaniem/budowaniem domu.

 

I wydaje mi się, że Tobie się wydaje ;) , że szybkie zamieszkanie w nowym domu uspokoi Twoją żonę i poniekąd ocali waszą rodzinę.

Moim zdaniem : przyjrzyj się swojemu małżeństwu i swoje siły skup najpierw na nim.

Wasz problem nie leży w domu ...

Jak będziecie silni jako małżeństwo to i dom się znajdzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...