Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

KORONAWIRUS - przydatne informacje, walka z mitami i plotkami


d7d

Recommended Posts

Jak ktoś zmarł z powodu ostrej niewydolności oddechowej to czemu taki zgon przypisywać otyłości, cukrzycy, nadciśnieniu czy nawet astmie? Choroby współistniejące nie zabiły - a że nie ma ludzi zdrowych, są niezdiagnozowani, to i społeczeństwie trudno znaleźć osoby bez chorób współistniejących. I z tymi chorobami, gdyby nie covid, większość dożyłaby późnej starości albo i z nich wyzdrowiała.

 

A jeszcze kilka dni temu o pracownikach przedszkola napisałeś tak:

To mam im tej możliwości odmawiać? Młode, zdrowe osoby - mają wybór.

 

Jak chorągiewka na wietrze…

To są te racjonalne decyzje, których podejmowania uczysz dzieci swoim przykładem?

 

Większość osób “zmarłych na COVID” to właśnie SĄ osoby, które dożyły późnej starości. Ale brutalna prawda jest taka, że starsi i schorowani ludzie umierają - taka jest naturalna kolej rzeczy. Nikt nie żyje wiecznie, niestety. I zdecydowana większość ludzi “zabitych przez COVID” to właśnie takie osoby, które i tak by umarły - z powodu wieku i poważnych chorób (zazwyczaj kilku w pakiecie).

 

Natomiast nie słyszałam jeszcze o kimś, kto by wyzdrowiał z takich chorób jak cukrzyca czy astma. A co dopiero myśleć o “większości” i to już w podeszłym wieku...

 

 

To przeczytaj fragment, który zacytowałaś pisząc pod nim powyższe słowa. Jak dalej nie będziesz wiedziała - to jeszcze raz.

 

Podsumowując: nie masz pojęcia co powiedzieć, więc próbujesz mącić. Nie spodobał się się obraz Twojej własnej dwulicowości, który opisałam, więc w taki marny sposób próbujesz go podważyć. Słabe i smutne.

 

 

 

A tak z innej beczki - oto, jak wygląda dbanie o pacjenta i ochrona przed zarażeniem w czasie “śmiertelnej pandemii”.

Poradnia otolaryngologiczna dzieci i dorosłych w Wojewódzkim Zespole Specjalistycznym w Rzeszowie (ul. Warzywna) - swoją drogą placówka zatrudniająca podobno bardzo dobrych lekarzy.

Córka kontrolę u laryngologa miała przekładaną od wiosny dwa albo trzy razy (już nawet nie pamiętam). W końcu dzisiejszej wizyty nie odwołali. Byliśmy zapisani na 11:40. O 11:30 weszliśmy do placówki medycznej. Ładne plakaty, że pandemia, że nakaz noszenia maseczek, że należy zachowywać odstępy itd. Ludzi tyle, że ciężko przejść korytarzem do schodów nie ocierając się o kogoś (jak zawsze w tej placówce).

 

W samej poradni otolaryngologicznej, w 2019 roku pod jedną ścianą korytarza stał rząd krzeseł. Teraz, zapewne by było “bezpiecznie”, prawie wszystkie krzesła zostały usunięte i stoją tylko pojedynczo w dwumetrowych odstępach (na podłodze są wymalowane linie, żeby nie było wątpliwości).

 

Pacjenci - w większości małe, kilkuletnie dzieci (te śmiercionośne bomby biologiczne), przeplatani ludźmi starszymi. Pacjenci umawiani na wizytę co 10 minut, tak samo, jak było w 2019 roku. Już wtedy 10 minut na zbadanie kilkuletniego dziecka to było zazwyczaj za mało i były mocne opóźnienia, ale każdy i tak musiał przecież przyjść na czas.

Obecnie po każdej wizycie w gabinecie (trwającej często dłużej niż 10 minut), gabinet jest zamknięty i lekarka go “dezynfekuje” (co robi naprawdę, nie mam pojęcia). To trwa - po każdym pacjencie - kolejne 10 -15 minut.

Pacjenci umawiani co 10 minut, więc opóźnienia są duże, ludzie się zbierają. Krzeseł nie ma, więc rodzice z małymi dziećmi na rękach po prostu stoją po półtorej, dwie godziny. Starsi ludzie stoją tuż obok. W sumie rodzice z dziećmi też się przemieszczają wzdłuż korytarza -dzieci trzymane w zaduchu i gorącu (o tym dalej) bardzo podminowane, płaczliwe i nerwowe.

 

Na zewnątrz 30 stopni w cieniu, na korytarzu dosyć dużo ludzi, klimatyzacja wyłączona (czyżby wymogi sanitarne), panuje straszny gorąc i zaduch. W maseczce po pół godzinie ma się wrażenie duszenia się. Pot dosłownie leje się zarówno z dorosłych, jak i dzieci. Jedyne okno na korytarzu zamknięte. Gdy ktoś je otworzył, zrobił się przeciąg, wyleciała pielęgniarka i zrobiła awanturę, że “nie można tak robić!” W obu gabinetach, w których byłam, wszystkie okna wyotwierane na oścież i przyjemna temperatura oraz powietrze zdatne do oddychania. Na korytarzu zupełne przeciwieństwo. Dlaczego? Czyżby klimatyzacja była bardziej niebezpieczna, niż zaduch i gorące, stojące powietrze? A może liczą się tylko i wyłącznie pozory i nic więcej?

 

Byliśmy tam o 11:30, “numerek” mieliśmy na 11:40. Pierwszy raz do gabinetu weszliśmy o 13:05. Zaledwie półtorej godziny czekania na korytarzu, wśród innych dzieci i ich rodziców i osób starszych, nawet bez dostępu do krzeseł. Po zbadaniu przez lekarkę, w zasadzie każdy pacjent jest kierowany do gabinetu dwoje drzwi dalej na badanie słuchu (oczywiście po odczekaniu w kolejce tworzonej przez pacjentów z dwóch gabinetów). Po tym badaniu, z wynikiem, wraca się do gabinetu lekarskiego - już “bez kolejki”.

Zauważyłam, że po godzinie 13 gabinet nie wymagał już “dezynfekcji” po każdym pacjencie - może dlatego, że na korytarzu wciąż wiele osób oczekiwało, a lekarka pracuje do 14:30?

 

My byliśmy tam o 11:30, wyszliśmy z placówki dobrze po 14. Do tego samego lekarza, w ten sam dzień, z numerkami co 10 minut, umawiani są ludzie starsi i 3-4 letnie dzieci.

 

Mój wniosek nr 1: Szopka jakich mało.

 

Wniosek nr 2: Jeżeli tak to wygląda w innych placówkach medycznych, to jest to kolejny dowód na to, jak niezjadliwy jest ten koronawirus - bo przecież ma tam tworzone idealne miejsca do rozprzestrzeniania się… I naprawdę wmawianie sobie, że są podjęte pewne “środki zaradcze” i tylko dlatego nie ma tragedii to już jest wyższa sztuka wmawiania sobie tego, co chcesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 17,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • kulibob

    2233

  • d7d

    1885

  • fotohobby

    1552

  • Kaizen

    980

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Właśnie , dbając o naszą odporność, zrobiliśmy wraz z parą znajomych 30km na rowerach po leśnych duktach - z małą przerwą na Holbę i Prosecco w barze "Pod Lasem"

Synek zrezygnował, bawił sie z dziećmi sąsiadów na ulicy.

Jestem covidowym symetrystą - spotykam się ze znajomymi, odwiedzam lokal, ale wchodząc do niego zakładam maseczkę (bo mnie o to prosi napis na drzwiach).

Nie jęczę, nie umieram, nie skarżę się na słabe płuca - zakładam, wchodzę, składam zamówienie, wychodzę, ściągam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie, żyje normalnie ale jak gdzieś wymagają to maseczkę zakładam tak przez zwykły szacunek do kogoś kto prowadzi dany biznes i żeby nie miał problemów . Dziennie więcej niż 15 minut w tej masce nie jestem.

 

 

 

Ja trochę więcej, bo praca tego wymaga. Ale jak czytam, że ktoś (w średnim wieku) nie wytrzymuje 30min w maseczce, to mam poważne wątpliwośći, że dożyje średniej krajowej...

 

Swoją drogę - kiedyś miałem okazję założyć kombinezon, który symulował pole widzenia, wymianę powietrza i koordynację ruchową 70-latka, tzw kombinezon geriatryczny.

Powiem tylko tyle - jeśli ktoś w sile wieku jęczy, że nie potrafi oddychać w masce, po po 60 będzie cierpiał katusze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja trochę więcej, bo praca tego wymaga. Ale jak czytam, że ktoś (w średnim wieku) nie wytrzymuje 30min w maseczce, to mam poważne wątpliwośći, że dożyje średniej krajowej...

 

Swoją drogę - kiedyś miałem okazję założyć kombinezon, który symulował pole widzenia, wymianę powietrza i koordynację ruchową 70-latka, tzw kombinezon geriatryczny.

Powiem tylko tyle - jeśli ktoś w sile wieku jęczy, że nie potrafi oddychać w masce, po po 60 będzie cierpiał katusze...

 

Ja dzisiaj spędziłam w maseczce prawie 3 godziny w poradni laryngologiczneh. Było tak gorąco i duszno, że normalnie ciężko byłoby wytrwać. Z maseczka, pod którą pot po prostu splywal na szyję, było naprawdę niefajnie.

Więc wiele zależy od sytuacji i chociażby temperatury powietrza otoczenia.

 

Czy dziecku maseczke zakladasz? Wydaje mi się, że powyżej 4 roku życia powinno sie zakładać (ale pewności nie mam)?

 

W tej poradni była dwójka starszych troszkę dzieci z maseczkami - rodzice im je ściągnęli po jakiejś pół godzinie. I wcale im się nie dziwię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zakładam mu, to byłoby dość dziwne, zważywszy, że ma 11 lat :)

Sam zakłada.

 

Sorry, moja córka ma 3 lata i chyba stąd takie sformułowanie pytania:)

 

Przez jakiś czas podczas lockdownu był nakaz zakladania maseczki na świeżym powietrzu. Jeżeli znowu to zrobią na jesień, to jak myślisz- jak postapisz? Dostosujesz sie i będziecie jeździli na rowerach kilkadziesiąt km w maseczkach? Czy jednak bez? Czy przestaniecie jeździć na jakiś czas?

 

I jakby w szkole syn miał mieć maseczke caly czas, kilka godzin dziennie, jak byś się na to zapatrywał?

 

Pytam, bo jestem ciekawa jak różni ludzie na te sprawy patrzą.

Jeżeli ktoś jeszcze chce odpowiedzieć, to bardzo prosze:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeszcze kilka dni temu o pracownikach przedszkola napisałeś tak:

 

Rozmawiamy o ofiarach śmiertelnych dalej? Czyli w 89% osobach powyżej 60 roku życia?

 

Większość osób “zmarłych na COVID” to właśnie SĄ osoby, które dożyły późnej starości.

 

Abstrahując od definicji późnej starości - nie zmienia to faktu, że przyczyną śmierci nie jest "zatrzymanie akcji serca" tylko "ostra niewydolność oddechowa" w przypadku Covida. Umieranie na to jest bardzo nieprzyjemne - lepiej umrzeć faktycznie ze starości.

 

Natomiast nie słyszałam jeszcze o kimś, kto by wyzdrowiał z takich chorób jak cukrzyca czy astma.

 

Szukasz złośliwości? Otyłość i nadciśnienie można wyleczyć. Można tez z nimi i innymi chorobami współistniejącymi (również tymi, które są nieuleczalne) żyć długo. Jakbyś odpowiadała pod fragmentem, do którego się odnosisz to byłoby jasne, jak wybiórczo i złośliwie chcesz przekręcić wypowiedź.

 

Podsumowując: nie masz pojęcia co powiedzieć, więc próbujesz mącić. Nie spodobał się się obraz Twojej własnej dwulicowości, który opisałam, więc w taki marny sposób próbujesz go podważyć. Słabe i smutne.

 

I właśnie po to cytuje się fragment, do którego się odnosimy, żeby było jasne, że np. inny jest stan zdrowia młodych nauczycieli, a inny ofiar które są w lwiej części podeszłym wieku.

 

Skoro chcesz dalej się kręcić w kółko, zamiast przeczytać coś ze zrozumieniem, to jeszcze raz - co istotne wytłuszczęJakoś zrozumiałaś, gdzie był problem i zaczęłaś cytować selektywnie - wiec czemu sobie strzelasz samobója wracając do tematu?

 

Gdy ktoś je otworzył, zrobił się przeciąg, wyleciała pielęgniarka i zrobiła awanturę, że “nie można tak robić!”

 

 

Byliśmy tam o 11:30, “numerek” mieliśmy na 11:40. Pierwszy raz do gabinetu weszliśmy o 13:05.

 

I o czym to świadczy? Że w tej konkretnej poradni kierownictwo nie potrafi organizować pracy?

Podam Ci kontrprzykład. Byłem niedawno z dzieckiem u okulisty. Przed pandemią trzeba było trzy razy co 15 minut wchodzić do gabinetu żeby zakroplić krople do oczu. Teraz dostałem receptę i stawiłem się z dzieckiem gotowym do badania na konkretną godzinę. Niestety, musieliśmy poczekać, bo przez protesty pacjenta za późno skończyliśmy zakraplanie - a od ostatniej dawki trzeba było odczekać minimum pół godziny. Na korytarzu tylko pacjenci co zaraz mieli wchodzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie , dbając o naszą odporność, zrobiliśmy wraz z parą znajomych 30km na rowerach po leśnych duktach - z małą przerwą na Holbę i Prosecco w barze "Pod Lasem"

Synek zrezygnował, bawił sie z dziećmi sąsiadów na ulicy.

Jestem covidowym symetrystą - spotykam się ze znajomymi, odwiedzam lokal, ale wchodząc do niego zakładam maseczkę (bo mnie o to prosi napis na drzwiach).

Nie jęczę, nie umieram, nie skarżę się na słabe płuca - zakładam, wchodzę, składam zamówienie, wychodzę, ściągam.

 

Mam podobnie, żyje normalnie ale jak gdzieś wymagają to maseczkę zakładam tak przez zwykły szacunek do kogoś kto prowadzi dany biznes i żeby nie miał problemów . Dziennie więcej niż 15 minut w tej masce nie jestem.

Czyżby :)

Naprawdę uważasz, że o to w tej dyskusji chodzi? Witki opadają...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Abstrahując od definicji późnej starości - nie zmienia to faktu, że przyczyną śmierci nie jest "zatrzymanie akcji serca" tylko "ostra niewydolność oddechowa" w przypadku Covida. Umieranie na to jest bardzo nieprzyjemne - lepiej umrzeć faktycznie ze starości..

 

Ze staroście umiera się bardzo przyjemnie.

Boże drogi, ty to wszystko słyszysz i nie grzmisz.

 

... nie wiadomo jak to skomentować bo aż żal czytać. Trzyma dzieci w domu bo zaraza dziadków i będą potem miały traume... ja pier...

 

No to jest DRAMAT !

Edytowane przez _Grisza_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiamy o ofiarach śmiertelnych dalej? Czyli w 89% osobach powyżej 60 roku życia?

 

Jak ktoś zmarł z powodu ostrej niewydolności oddechowej to czemu taki zgon przypisywać otyłości, cukrzycy, nadciśnieniu czy nawet astmie? Choroby współistniejące nie zabiły - a że nie ma ludzi zdrowych, są niezdiagnozowani, to i społeczeństwie trudno znaleźć osoby bez chorób współistniejących. I z tymi chorobami, gdyby nie covid, większość dożyłaby późnej starości albo i z nich wyzdrowiała.

 

Pisałeś o całości społeczeństwa, a nie o osobach w podeszłym wieku. Co więcej, pisałeś o osobach, które miałyby dożyć późnego wieku (czyli jeszcze go nie mają). To Twoje słowa. Nie próbuj teraz odwracać kota ogonem.

Co do personelu przedszkola - już o to pytałam, ale zapytam jeszcze raz: skąd wiesz w jakim wieku i stanie zdrowia są wszyscy pracownicy danego przedszkola? Od nauczycielek, przez kucharki (albo dostawców jedzenia z cateringu, a idąc dalej także pracownicy firmy cateringowej) po sprzątaczki?

 

 

 

Abstrahując od definicji późnej starości - nie zmienia to faktu, że przyczyną śmierci nie jest "zatrzymanie akcji serca" tylko "ostra niewydolność oddechowa" w przypadku Covida. Umieranie na to jest bardzo nieprzyjemne - lepiej umrzeć faktycznie ze starości.

 

Umieranie ogólnie jest bardzo nieprzyjemne. Na wiele chorób śmiertelnych (chociażby rak płuc i w sumie każdy inny nowotwór w ostatecznej fazie) równie mocno.

 

Co więcej:

- Osoby chore na cukrzycę, u których wystąpi grypa, są od 3 do 6 razy bardziej narażone na późniejszą hospitalizację. Ryzyko śmierci podczas hospitalizacji z powodu grypy u diabetyków jest od 31 do nawet 92 razy wyższe! Szacuje się, że z powodu powikłań pogrypowych pacjenci chorzy na cukrzycę są 6-krotnie bardziej narażeni na śmierć.

https://www.medexpress.pl/choruja-na-cukrzyce-umieraja-na-grype/74082

 

Osoby przewlekle chore i w podeszłym wieku mają o wiele bardziej osłabiony organizm i układ odpornościowy. Każdy wirus, każda bakteria, każdy zarazek, każda choroba jest dla nich o wiele bardziej niebezpieczna. I każda choroba w dużej mierze w tej grupie zbiera swe żniwo. Dlaczego więc nie robi się lockdownu w każdym sezonie grypowym? Dlaczego nie nakręca się paniki i nie podaje codziennie ilości ludzi zabitych przez grypę? Oczywiście nie podając żadnego punktu odniesienie do tej samotnej informacji.

 

 

 

Szukasz złośliwości? Otyłość i nadciśnienie można wyleczyć. Można tez z nimi i innymi chorobami współistniejącymi (również tymi, które są nieuleczalne) żyć długo. Jakbyś odpowiadała pod fragmentem, do którego się odnosisz to byłoby jasne, jak wybiórczo i złośliwie chcesz przekręcić wypowiedź.

 

Odpowiedziałam pod fragmentem, do którego się odnosiłam. Nie przekręcałam wypowiedzi, nie manipulowałam nią. Większe pole manerwu pod kątem manipulacji wypowiedzią daje właśnie rozczłonkowywanie całych myśli, akapitów, na malutkie fragmenciki wyrwane z kontekstu, pojedyncze zdania.

 

Sam podałeś te choroby, dlatego tak się zdziwiłam.

Nadciśnienie tętnicze także w większości przypadków nie jest uleczalne - można je po prostu mieć pod kontrolą poprzez odpowiednie leczenie:

W ogromnej większości przypadków nadciśnienie tętnicze u osób dorosłych ma charakter pierwotny – to znaczy nie ma możliwej do usunięcia przyczyny i musi być leczone przez całe życie. Jeżeli wartości ciśnienia ulegają normalizacji, to nie dlatego, że nadciśnienie ustąpiło, ale dlatego, że leczenie jest skuteczne.

https://www.mp.pl/pacjent/nadcisnienie/lista/81026,czy-mozna-wyleczyc-nadcisnienie

 

Otyłość teoretycznie jest uleczalna - wystarczy schudnąć. Aczkolwiek w przypadku otyłości spowodowanej różnymi chorobami i schorzeniami to schudnięcie może nie być takie proste.

Jednak zdecydowana większość chorób cywilizacyjnych, nękających zdecydowaną większość ludzi starszych (i coraz więcej ludzi młodszych), jest nieuleczalna. Niesie też konkretne, realne zagrożenie życia, osłabienie organizmu i układu odpornościowego, zwiększenie podatności na choroby i ich cięższy przebieg i powikłania.

 

 

 

I właśnie po to cytuje się fragment, do którego się odnosimy, żeby było jasne, że np. inny jest stan zdrowia młodych nauczycieli, a inny ofiar które są w lwiej części podeszłym wieku.

 

Według Ciebie pracownicy przedszkola to tylko młodzi nauczyciele? Więcej personelu nie ma?

 

 

Skoro chcesz dalej się kręcić w kółko, zamiast przeczytać coś ze zrozumieniem, to jeszcze raz - co istotne wytłuszczęJakoś zrozumiałaś, gdzie był problem i zaczęłaś cytować selektywnie - wiec czemu sobie strzelasz samobója wracając do tematu?

Nie cytowałam selektywnie. Użyłam Twoich słów i Twoich sformułowań, żeby Ci pokazać jak dwulicowe podejście prezentujesz. Zakładam, że o to właśnie CI chodzi. Nie spodobało Ci się to, co przeczytałeś, więc na siłę chcesz to podważyć. Prawda w oczy kole.

 

 

 

I o czym to świadczy? Że w tej konkretnej poradni kierownictwo nie potrafi organizować pracy?

Podam Ci kontrprzykład. Byłem niedawno z dzieckiem u okulisty. Przed pandemią trzeba było trzy razy co 15 minut wchodzić do gabinetu żeby zakroplić krople do oczu. Teraz dostałem receptę i stawiłem się z dzieckiem gotowym do badania na konkretną godzinę. Niestety, musieliśmy poczekać, bo przez protesty pacjenta za późno skończyliśmy zakraplanie - a od ostatniej dawki trzeba było odczekać minimum pół godziny. Na korytarzu tylko pacjenci co zaraz mieli wchodzić.

 

Świadczy to o tym, że w takiej przychodni, w jakiej ja byłam, nikt nie jest chroniony, a już na pewno nie pacjenci. Personel ma tego świadomość i nie reaguje. Dlaczego? Bo może nie ma potrzeby?

A jeżeli ta potrzeba by była - to jakim cudem ta placówka dalej funkcjonuje? Przecież tam już dawno powinno być “ognisko koronawirusa”. Chyba, że dalej przyjmujemy, że “bezobjawowi” zarażają dopiero po ich zbadaniu i triumfalnym ogłoszeniu, że jest nowe ognisko?

 

 

 

Czyżby :)

 

Nie widzisz różnicy między wypowiedziami, które teraz zacytowałeś, a tym co wcześniej sam zacytowałeś, a do czego faktycznie odnosiła się moja odpowiedź?

 

Natomiast jeżeli tą różnicę widzisz (a wydaje się dosyć oczywista), to kolejny raz próbujesz bardzo nieudolnie manipulować moją wypowiedzią. Że Ci się to jeszcze nie znudziło...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze staroście umiera się bardzo przyjemnie.

 

Chyba trzeba być niespełna rozumu aby tak napisać. Lub mieć zerową wiedzę.

Nawet jeśli to ironia , to bardzo słaba.

 

Boże drogi, ty to wszystko słyszysz i nie grzmisz.

 

Nie ma kto słyszeć, to nie ma kto grzmieć.

Naiwne myślenie że gdzieś, ktoś , coś może.

A to czysta fizyka i biologia.

Wszystko inne, to bajania za niewyobrażalnie wielką forsę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry, moja córka ma 3 lata i chyba stąd takie sformułowanie pytania:)

 

Przez jakiś czas podczas lockdownu był nakaz zakladania maseczki na świeżym powietrzu. Jeżeli znowu to zrobią na jesień, to jak myślisz- jak postapisz? Dostosujesz sie i będziecie jeździli na rowerach kilkadziesiąt km w maseczkach? Czy jednak bez? Czy przestaniecie jeździć na jakiś czas?

)

 

Jesienią jeżdżę mniej, późną wcale.

Głównie po lasach, więc maseczki są tam zbędne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba trzeba być niespełna rozumu aby tak napisać. Lub mieć zerową wiedzę.

Nawet jeśli to ironia , to bardzo słaba.

 

Nie ma kto słyszeć, to nie ma kto grzmieć.

Naiwne myślenie że gdzieś, ktoś , coś może.

A to czysta fizyka i biologia.

Wszystko inne, to bajania za niewyobrażalnie wielką forsę.

 

Widać pojęcie sarkazmu jest Ci obce ... podobnie jak sens mojej wypowiedzi ... no ale cóż to nie ja muszę z tym żyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałeś o całości społeczeństwa, a nie o osobach w podeszłym wieku.

 

Ładnie zacytowałaś kontekst (tak trzymaj) - więc każdy czytający sobie oceni, co miałem na myśli.

 

Co do personelu przedszkola - już o to pytałam, ale zapytam jeszcze raz: skąd wiesz w jakim wieku i stanie zdrowia są wszyscy pracownicy danego przedszkola?

 

Spotkałem (że znam, to za dużo powiedziane) wszystkich pracowników, którzy zgodnie z procedurami mają prawo kontaktu z moimi dziećmi. Wszyscy są młodzi i skoro chodzą do pracy to są zdrowi (to też wymóg z procedury - pracownicy którzy nie są zdrowi czy są w grupie zagrożenia mają zakaz przychodzenia do pracy).

 

Umieranie ogólnie jest bardzo nieprzyjemne.

 

Ja tam wolę umrzeć spokojnie, w śnie - jak mój dziadek. A nie w panice i strachu, jak jego pasażerowie ;)

 

Jakoś mam szczęście, że moje babcie, dziadkowie, prababcie i pradziadkowie i zmarli we śnie. Ze starości. Najmłodszy miał 89 lat. Z jednym wyjątkiem - niby stosunkowo drobny zabieg w lokalnym szpitalu na przepuklinę. Też specjalnie nie cierpiał - oczywiście to jego wina, bo błędu medycznego nikt się nie dopatrzył.

 

Każdy wirus, każda bakteria, każdy zarazek, każda choroba jest dla nich o wiele bardziej niebezpieczna.

 

Jasne, jeszcze zrównaj HIV z covid i byle wirusem trzydniówki. A może jeszcze z wirusami i bakteriami na które jesteśmy odporni po przechorowaniu w dzieciństwie albo zaszczepieni? Oczywiście, że nie każdy mikrob jest równie niebezpieczny dla ludzi starszych. Grypa jest świetnym przykładem - o tym dalej.

 

Dlaczego więc nie robi się lockdownu w każdym sezonie grypowym?

 

Grypa zabija w Polsce kilkadziesiąt, góra sto kilkadziesiąt osób rocznie. I to często przez zlekceważenie sytuacji. Covid zabił ponad dwa tysiące w pół roku i to w czasie, gdy grypa też miała ciężko.

 

Pewnie tego nie czytałaś?

 

A że działania wymierzone w koronawirusa działają też na grypę widać w statystykach - w okresie marzec-czerwiec zmarło w 2019 r. 61 osób, w 2020 29. Tu masz źródło

 

Sam podałeś te choroby, dlatego tak się zdziwiłam.

 

Pomiędzy kilkoma innymi.

A jak wytłumaczysz, że moja żona nie ma cukrzycy, którą miała? Ciążowej - ale nie podawałem typów cukrzycy.

 

Jednak zdecydowana większość chorób cywilizacyjnych, nękających zdecydowaną większość ludzi starszych (i coraz więcej ludzi młodszych), jest nieuleczalna.

 

Nie wiem, na jakich statystykach się opierasz. Skoro 25% osób jest otyłych (co w przytłaczającej większości przypadków jest w pełni uleczalne - na wiele sposobów) to na czym opierasz tezę, że większość ludzi starszych ma nieuleczalne choroby?

Ale ważne jest też to, że nawet te nieuleczalne choroby są zazwyczaj opanowane przez farmakologię. Cukrzyca czy astma leczone nie zabijają. A nawet pozwalają zdobywać szczyty w zawodowym sporcie (vide biegaczki narciarskie).

 

 

Nie cytowałam selektywnie.

 

Cytowanie selektywne jest wtedy, kiedy cytujesz fragment wypowiedzi, do którego się odnosisz. Nie cały post. Więc nie twierdź, że tego nie robisz kiedy każdy widzi, że to robisz (a wcześniej nie robiłaś).

 

Świadczy to o tym, że w takiej przychodni, w jakiej ja byłam, nikt nie jest chroniony, a już na pewno nie pacjenci. Personel ma tego świadomość i nie reaguje. Dlaczego? Bo może nie ma potrzeby?

 

Pewnie epidemiolodzy najbardziej rozwiniętych krajów świata nie mają takiej wiedzy, jak pielęgniarka w Rzeszowie.

 

A jeżeli ta potrzeba by była - to jakim cudem ta placówka dalej funkcjonuje?

 

A ile szpitali zostało zamkniętych z powodu covid? Często przez lekceważenie powagi sytuacji. O szpitalu w miasteczku moich rodziców już pisałem.

 

Naprawdę tam nie był nikt chroniony? Nikt nie nosił maseczek? Czy może lekarze uważali? A jak lekarz się nie zarazi to skąd wiadomo, że ktoś zaraził się akurat w przychodni czy poradni? Bałagan jest, był i będzie. Więc nikt nie dojdzie tego teraz a co dopiero jak liczba zakażeń wzrośnie.

Co innego szpital. Jak pacjent dwa tygodnie leży na coś innego i okazuje się, że mu się coś na płuca rzuciło - to wiadomo, że zaraził się w szpitalu.

Edytowane przez Kaizen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Nie widzisz różnicy między wypowiedziami, które teraz zacytowałeś, a tym co wcześniej sam zacytowałeś, a do czego faktycznie odnosiła się moja odpowiedź?

 

Natomiast jeżeli tą różnicę widzisz (a wydaje się dosyć oczywista), to kolejny raz próbujesz bardzo nieudolnie manipulować moją wypowiedzią. Że Ci się to jeszcze nie znudziło...

Napisałem:

"Ostatnio zauważyłem zjawisko wzmożonej aktywności antycovidowców. To już nie jest sranie po krzakach gdyż organizacja ma już swoje struktury w grupach na fejsbuku. Czym się zajmują aktywiści wirusosceptyczni? Ano w dobrym tonie jest wrzucenie na stronę grupy foty podczas robienia zakupów bez maseczki. Majdan to był w porównaniu do tego jak potańcówka pierwszoklasistów. Dzisiaj na ten przykład trafiłem na jednej z grup do której mnie niepotrzebnie zaproszono, na heroiczny czyn aktywisty. Typ, a właściwie nalana klucha trzasnął sobie samojebkę w dyskoncie spożywczym. Bez maski, przy kasie!!! To tak jakby kurwa bez asekuracji wlazł po ścianie na dach drapacza chmurek

Burj Khalifa w Zjednoczonych Emiratach Arabskich z rodzeństwem na plecach, mając ręce wysmarowane płynem do szorowania platerów "Ludwik". W Korei Północnej z tak poważnego dywersanta byłoby już sito. Dlatego też zgodnie z kodeksem honorowym nasz bohater wrzucił na stronę fotkę z wyszczerzonymi pniakami, wzbudzając aplauz grupowiczów którzy się ochoczo brandzlowali. Z pewnością na skrzynce email śmiałka pojawiło się mnóstwo ofert matrymonialnych, głównie od wdów po wisielcach.

Mój stosunek do epidemii czy pandemii jest mocno ambiwalentny. Może na początku się trochę obawiałem o robotę i można powiedzieć, że lekko pod względem finansowym dostałem rykoszetem, ale zmieniłem robotę i już jest zajebiście. W miejscach gdzie jest to wymagane stosuję się noszenia maseczki i pomiarów temperatury i mogę być z tej przyczyny dla wielu mięczakiem. Szczerze? Mam na to wywalone. Dlaczego? Bo gdybym się nie stosował, miałbym utrudnioną pracę, a raczej brak możliwości jej wykonywania na czym ucierpieliby moi bliscy. W skrócie, nie mógłbym podjąć większości ładunków gdyż nie tylko w Polsce istnieją obostrzenia podyktowane troską o zdrowie. Nawet choćby ta troska była iluzoryczna. Więc dla mnie noszenie maseczki nie jest żadną formą ekspiacji.

Podziwiam jednak osoby protestujące, zadające sobie trud zapraszania do wspólnego oglądania relacji. Szacun. Jestem pandemicznym symetrystą i nie poddaję się panice, ale też nie dążę do anarchii. Czekam na moment w którym antycovidowcy pójdą w ramach protestu o krok dalej i zaczną motocyklami jeździć bez kasków, a jadąc samochodami zrezygnują z korzystania z pasów bezpieczeństwa. Przecież to też jest ograniczanie wolności. Zdjęcia z biedry nie wystarczą, aby podtrzymać odpowiednią temperaturę postulatów.

Z tego co wiem pandemijnym oponentomnajbardziej doskwiera obowiązek noszenia maseczek w sklepach. Absolutnie nie musicie tego robić!!! Nie dajcie sobie odebrać praw!!! Po prostu nie róbcie zakupów. To takie proste. Kumacie że właściciele sklepów mają prawo do wymagania od klientów aby łazili po sklepie w maseczkach? Istnieje bowiem coś takiego jak precedens. Taki precedens został usankcjonowany prawnie w sprawie dotyczącej odmowy wydrukowania ulotek. Otóż zgodnie z wyrokiem sądu właściciel nie musi spełniać zachcianek klientów i frugo. Oczywiście żyjemy w czasach gospodarki wolnorynkowej gdzie klientowi się wchodzi w dupę bez wazeliny stąd też takie zachowania są marginalne. Na dobrą sprawę za ograniczanie praw obywatelskich można uznać wysokie ceny w delikatesach, bo przecież w Konstytucji RP nie ma zapisu o powszechnym dostępie do artykułów w niskich cenach. Dlatego też właściciele sklepów, warsztatów etc. mogą swobodnie sfocusować swoją działalność pod konkretną grupę klientów. Na przykład pan Henio będzie spawał tłumiki tylko klientom bez prawego oka. Natomiast z serdeczności jaka mnie przepełnia nie polecam takiego rozwiązania. Już lepiej otworzyć sklepy dla klienteli bez mózgów co zagwarantuje niewyczerpalne źródło dochodu.

Ostatnio w prokuraturze gdzie byłem przesłuchiwany w charakterze podejrzanego po czym usłyszałem zarzut. Kiedy staliśmy z panią mecenas na korytarzu w oczekiwaniu na prokuratora do gmachu został przyprowadzony przez policjantów jegomość. Prawdopodobnie coś napsocił gdyż miał skute kajdankami kopyta i gałęzie. Był bez maseczki. Ja maseczkę posiadałem. Zgadnijcie który z nas dwóch był na tamten moment bardziej wolny?

I tak już zupełnie na koniec posłużę się cytatem z dorobku Waldemara Łysiaka, bo wydaje mi się mocno analogiczny.

"Tłum jest tylko chwilami niebezpieczny, głupi jest zawsze!"

 

 

Uważajcie na siebie i chrońcie najbardziej przed atrofią rozsądku."

 

 

https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1186551598390538&id=100011071274868

Twoja odpowiedź

Naprawdę uważasz, że o to w tej dyskusji chodzi? Witki opadają...

Następne posty:

Właśnie , dbając o naszą odporność, zrobiliśmy wraz z parą znajomych 30km na rowerach po leśnych duktach - z małą przerwą na Holbę i Prosecco w barze "Pod Lasem"

Synek zrezygnował, bawił sie z dziećmi sąsiadów na ulicy.

Jestem covidowym symetrystą - spotykam się ze znajomymi, odwiedzam lokal, ale wchodząc do niego zakładam maseczkę (bo mnie o to prosi napis na drzwiach).

Nie jęczę, nie umieram, nie skarżę się na słabe płuca - zakładam, wchodzę, składam zamówienie, wychodzę, ściągam.

Mam podobnie, żyje normalnie ale jak gdzieś wymagają to maseczkę zakładam tak przez zwykły szacunek do kogoś kto prowadzi dany biznes i żeby nie miał problemów . Dziennie więcej niż 15 minut w tej masce nie jestem.

Bardzo proszę, podaj te "oczywiste różnice" pomiędzy przytoczonymi powyżej wypowiedziami :)

Zarzut "manipulacji" dość zabawny :) ... pozostawię bez komentarza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie, żyje normalnie ale jak gdzieś wymagają to maseczkę zakładam tak przez zwykły szacunek do kogoś kto prowadzi dany biznes i żeby nie miał problemów . Dziennie więcej niż 15 minut w tej masce nie jestem.

 

Ta maseczka ma kogoś lub Ciebie chronić? Wyciągasz ja z kieszeni i potem chowasz z powrotem? Jaki juz czas tą maseczkę używasz?

No jak w 15 min zrobisz zakupy to super.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj spędziłam w maseczce prawie 3 godziny w poradni laryngologiczneh. Było tak gorąco i duszno, że normalnie ciężko byłoby wytrwać. Z maseczka, pod którą pot po prostu splywal na szyję, było naprawdę niefajnie.

Więc wiele zależy od sytuacji i chociażby temperatury powietrza otoczenia.

 

Czy dziecku maseczke zakladasz? Wydaje mi się, że powyżej 4 roku życia powinno sie zakładać (ale pewności nie mam)?

 

W tej poradni była dwójka starszych troszkę dzieci z maseczkami - rodzice im je ściągnęli po jakiejś pół godzinie. I wcale im się nie dziwię.

 

Musisz więcej na rowerze jeździć. ;) Zreszta porównać 3 godz w zaduchu w korytarzu pełnym ludzi bez możliwości dostarczenie świeżego powietrza do wejścia i wyjścia z lokalu to naprawdę jest genialne. Maseczka oczywiście wcześniej kitrana po kieszeniach. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Co sie dzieje po takim bezobjawowym zawale u cukrzyków, bo chyba tak tam było, a nie chce mi sie słuchać kolejny raz, Gość niezłe sie żalił na kasę ze mu nie dali, z tego co pamiętam. :lol2:

Zmieniłeś sklep na bezpieczny?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...