Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

50 dowodów że pandemia jest oszustwem


polak780

Recommended Posts

6. Ty uważasz, że chronisz dziadków. Ja uważam, że odbierasz im czas, ktory mogłyby spędzić z wnukami.

Dziękuję Ci za te słowa.

 

Dodatkowo ta cała izolacja sprawiła, że tysiące osób umarło w samotności, bez możliwości pożegnania się z najbliższymi.

Bardzo wiele się ostatnio mówi o wpływie stresu na proces leczenia, że bardzo ważne jest psychiczne nastawienia pacjenta do własnej choroby.

Jakie nastawienie jest osób leżących w szpitalach, których z każdej strony atakuje się negatywą informację przesiąkniętą strachem?

Edytowane przez _Grisza_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 310
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

"7. Ja nie twierdzę ze tego wirusa nie ma. Uważam po prostu, że zagrożenie jest rozdmuchane. Początkowe szacunki, na ktorych bazowaly rządy, były wielokrotnie przesacowane po prostu. A teraz to sie juz odbija czkawką, na fali paniki. Tak po prosth mnie się wydaje."

 

Ja przyjmę,że wirus jest, jak GDZIEKOLWIEK i KTOKOLWIEK na świecie w poważnej instytucji go wreszcie wyizoluje.

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6. Ty uważasz, że chronisz dziadków. Ja uważam, że odbierasz im czas, ktory mogłyby spędzić z wnukami. Na początku też odcięłam moja 77-letnia mamę z chorobami współistniejacymi od babci. Po jakichś dwóch miesiącach to ona zdecydowała, że "nie ma już przecież niewiadomo ile czasu i chce go spędzić z wnuczka". Dziadkowie po stonie meza doszli do tego samego wniosku.

 

U mnie bardzo podobnie. Ograniczyłem kontakt z rodzicami/dziadkami do zera od zamknięcia szkół do mniej więcej końca maja. Z czasem rodzice moi i żony doszli do wniosku, że nie taki ten wirus straszny, jak o nim mówią, na szczepionkę/leki trzeba będzie czekać nie wiadomo ile, i na ich prośbę zaczęliśmy się odwiedzać tak jak przed pandemią. Rodzice i teściowie kilka razy wzięli do siebie wnuki jak miałem ciężko w pracy i pracując zdalnie oraz mając na oku dwójkę dzieci nie wyrabiałbym. Po powrocie z urlopu też dziadkowie zaprosili wnuki do siebie, obecnie są u nich, mój tata wozi ich na półkolonie w siodle, spotyka się ze znajomymi, chodzi do sklepów, był na wycieczce w Bieszczadach, normalnie funkcjonuje jak przed pandemią, z tą różnicą, że nosi maskę i płyn do dezynfekcji. Odwiedzamy się regularnie.

Będąc nad wakacjach and morzem widziałem również seniorów na plażach na deptakach, jak widać nie wszyscy poddali się panice i pozamykali w domach. Natomiast jak ktoś chce żyć w strachu, samotności - jego wybór, tylko co to za życie...

Edytowane przez kemot_p
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda. Ale która teraz nie jest lipna? Zostaje bazowac na opiniach z netu o przychodni i lekarzu

 

U mojej matki rejestrujesz się i lekarz oddzwania w podanych widełkach czasu.

W mojej przychodni i dodzwonienie zajeło ok 15min (kila prób). Jak się dobijesz to mówisz co chcesz iłączą cię z lekarzem

 

Ale za co masz płatne połączenie?? tego nie rozumiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy dzwonisz do przychodni, odbiera automat. I Cie informuje, ze jesteś np 4 w kolejce. I czekasz. Godzinę, dwie, różnie bywa. Ale to już jest połączenie, za które płacisz.

 

U mnie na początku było podobnie, jak u Twojej matki. I sie potem zaczęło pogarszac. Widać im dłużej to trwa, tym bardziej są przepracowani przez te telewizyty... albo tym bardziej mają ludzi głęboko w 4 literach, bo i tak nikt im nic nie zrobi, nic nie udowodni, a wypłata jest i tak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Dzieco nie powinny chodzić do sklepu - dlaczego? Bo małe to nie mozna2ich uczyć robić zakupów? Że za zakupy trzeba zapłacić? Zarazić się mogą wszędzie- także w przedszkolu czy bawiąc się z innymi dziećmi.

 

Bo to zbędne zagrożenie dla nich i innych osób przebywających w sklepie.

 

To za co lelarz ma dostać wypłatę?

 

Lekarze pierwszego kontaktu dostają ryczałt od ilości osób zapisanych do nich. Możesz wcale się nie pojawiać.

 

4. W Twoim przedszkolu ipiekynki noszą przylbice lub maseczki? A dzieci? Są zmuszane do utrzymywania między sobą dystansu?

 

Personel nosi przy kontaktach z przyprowadzającymi - w czasie normalnej pracy chyba nie. Dzieci nie są zmuszane do utrzymywania dystansu między sobą - zresztą nie ma takich zaleceń dla przedszkoli.

 

 

6. Ty uważasz, że chronisz dziadków. Ja uważam, że odbierasz im czas, ktory mogłyby spędzić z wnukami. Na początku też odcięłam moja 77-letnia mamę z chorobami współistniejacymi od babci. Po jakichś dwóch miesiącach to ona zdecydowała, że "nie ma już przecież niewiadomo ile czasu i chce go spędzić z wnuczka". Dziadkowie po stonie meza doszli do tego samego wniosku.

 

Jestem przekonany, że zachorujemy wcześniej czy później (chociaż nie wykluczam, że już przechorowaliśmy, bo w lutym rozłożył nas wirus, z którym byliśmy u trzech lekarzy i na zestawie badań w szpitalu - i nikt nie wiedział, co to). Dla dzieci ryzyko śmierci bliskie zera, dla mnie pewnie jakiś ułamek %. Dla dziadków - pewnie ponad statystyczne 15%, bo są schorowani (i chodzą do lekarzy bez problemu). Zobaczymy się z nimi, jak przechorujemy i nabędziemy (mam nadzieję przynajmniej na jakiś czas) odporność będzie test, który określi, że my i/lub dziadkowie są uodpornieni.

 

 

7. Ja nie twierdzę ze tego wirusa nie ma. Uważam po prostu, że zagrożenie jest rozdmuchane. Początkowe szacunki, na ktorych bazowaly rządy, były wielokrotnie przesacowane po prostu. A teraz to sie juz odbija czkawką, na fali paniki. Tak po prosth mnie się wydaje.

 

Ale co przeszacowane? Tempo rozprzestrzeniania? Dziwne, żeby nie było wolniejsze przy takich obostrzeniach.

Śmiertelność? U nas mamy "kreatywną księgowość" i małą śmiertelność. Możliwe, że jakąś odporność daje szczepionka BCG i trochę nam też pomaga. W Szwecji mamy 5810/86068=6,75% w Belgii 9988/81374=12,27%. To mało?

 

 

8. Ile czasu wg Ciebie ma to trwac? Przecież to wirus - on nie odejdzie nigdzie. Czy Twoi rodzice mają już nigdy nie przytulić swoich wnuków? Czy przychodnie mają już zawsze "leczyć" telewizytami (nie mówię o samym wypisaniu recepty), przy jednoczesnym zachowaniu dzialania sklepów stacjonarnych?

 

Rodziców zobaczę, jak się uodpornimy (przechorujemy albo zaszczepimy się). Albo jak uda mi się wygospodarować chociaż z tydzień na autokwarantannę - może święta sobie zaczniemy z tydzień wcześniej (w te wakacje się nie udało, bo przez 6 tygodni dzieci chodziły do przedszkola i w inne miejsca, a potem byliśmy nad morzem).

Tak, zdalne badania powinny być od dawna. To, że chorzy na różne choroby spotykają się w przychodni a nawet leżą w tej samej sali w szpitalu (jak raz wylądowałem z dzieckiem, to jedno dziecko było już szósty tydzień - już trzecią chorobę przechodziło). Może covid upowszechni elektroniczny stetoskop i lekarz będzie mógł zdalnie osłuchać? Oczywiście nie wszystko da się zrobić na odległość - ale wiele wizyt przed Covidem była zbędna.

Edytowane przez Kaizen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem przekonany, że zachorujemy wcześniej czy później .

 

Lepiej później potencjlny wzrost doświadczenia służby zdrowia, pojawienia się leku lub ominięcie problemu szczepionką.

 

Najpierw żona i dzieciak jakieś kichanie a mnie rozjebało ale bez temp.

dwa antybiotyki i zadyszka przy włażeniu na piętro kaszel jakby mi murzyn zapakował po same jaja . A COVIDa nie było w PL

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo to zbędne zagrożenie dla nich i innych osób przebywających w sklepie.

 

 

 

Lekarze pierwszego kontaktu dostają ryczałt od ilości osób zapisanych do nich. Możesz wcale się nie pojawiać.

 

 

 

Personel nosi przy kontaktach z przyprowadzającymi - w czasie normalnej pracy chyba nie. Dzieci nie są zmuszane do utrzymywania dystansu między sobą - zresztą nie ma takich zaleceń dla przedszkoli.

 

 

 

 

Jestem przekonany, że zachorujemy wcześniej czy później (chociaż nie wykluczam, że już przechorowaliśmy, bo w lutym rozłożył nas wirus, z którym byliśmy u trzech lekarzy i na zestawie badań w szpitalu - i nikt nie wiedział, co to). Dla dzieci ryzyko śmierci bliskie zera, dla mnie pewnie jakiś ułamek %. Dla dziadków - pewnie ponad statystyczne 15%, bo są schorowani (i chodzą do lekarzy bez problemu). Zobaczymy się z nimi, jak przechorujemy i nabędziemy (mam nadzieję przynajmniej na jakiś czas) odporność będzie test, który określi, że my i/lub dziadkowie są uodpornieni.

 

 

 

 

Ale co przeszacowane? Tempo rozprzestrzeniania? Dziwne, żeby nie było wolniejsze przy takich obostrzeniach.

Śmiertelność? U nas mamy "kreatywną księgowość" i małą śmiertelność. Możliwe, że jakąś odporność daje szczepionka BCG i trochę nam też pomaga. W Szwecji mamy 5810/86068=6,75% w Belgii 9988/81374=12,27%. To mało?

 

 

 

 

Rodziców zobaczę, jak się uodpornimy (przechorujemy albo zaszczepimy się). Albo jak uda mi się wygospodarować chociaż z tydzień na autokwarantannę - może święta sobie zaczniemy z tydzień wcześniej (w te wakacje się nie udało, bo przez 6 tygodni dzieci chodziły do przedszkola i w inne miejsca, a potem byliśmy nad morzem).

Tak, zdalne badania powinny być od dawna. To, że chorzy na różne choroby spotykają się w przychodni a nawet leżą w tej samej sali w szpitalu (jak raz wylądowałem z dzieckiem, to jedno dziecko było już szósty tydzień - już trzecią chorobę przechodziło). Może covid upowszechni elektroniczny stetoskop i lekarz będzie mógł zdalnie osłuchać? Oczywiście nie wszystko da się zrobić na odległość - ale wiele wizyt przed Covidem była zbędna.

 

 

Naprawdę nie widzisz w tym sprzeczności?

 

Przedszkole, w którym dzieci są dziećmi - TAK.

Sklep, w którym dziecko jest pod nadzorem rodzica (i uczy się zachowania w społeczeństwie) - NIE, bo to zagrożenie?

 

Dziecko w przedszkolu nie jest zagrożeniem dla innych dzieci, opiekunek i ich rodzin, ale jest zagrożeniem dla własnych dziadków, więc się nie widują miesiącami?

 

W przedszkolu - rodzic jest dla personelu zagrożeniem (więc środki ochronne), ale dziecko tego rodzica (tulone, noszone przecież) - już nie jest?

 

Dalej nie odpowiedziałeś, jak długo będziesz separował swoją rodzinę od siebie? Rok? Dwa lata? Pięć lat? Do końca życia dziadków? Na jak długie czekanie na szczepionkę/ lekarstwo/ wybawienie jesteś gotowy?

Nie zrozum mnie źle - to jest tylko i wyłącznie decyzja Twoja i Twojej rodziny i mnie nic do tego, ale naprawdę jestem ciekawa, jak długo jesteś skłonny trzymać wnuki z dala od dziadków?

 

Zabrałeś dzieci na wakacje nad morze, ale nie zabierasz ich w odwiedziny do dziadków.

 

Sam przyznałeś, że podejrzewasz, że już to złapaliście, zanim ogłosili pandemię. Nie spotykałeś się w tamtym czasie z rodzicami? Zanim was choroba rozłożyła?

 

Kulibob też przyznaje, że “coś” złapał na początku roku.

Zauważcie, że coraz więcej osób przyznaje, że jakiś wirus krążył właśnie w styczniu/ lutym 2020 roku. Coraz więcej podejrzewa, że to mógł być ten koronawirus. Ale jakoś to także nie ma przecież odzwierciedlenia w zgonach. Trup nie ścielił się gęsto na początku roku, przed oficjalnym ogłoszeniem pandemii, gdy ludzie normalnie funkcjonowali. Przeziębieni i z grypą normalnie chodzili do pracy. Służba zdrowia jakoś nie przeszła zapaści.

 

Co do leczenia zdalnego - zdalnie, to można rozmawiać, kodować. Ale żadna “telewizyta” nie jest prawdziwym leczeniem. Jak już mówiłam - gdy chcesz się tylko coś dowiedzieć czy przedłużyć receptę, jest to świetne narzędzie. Pewnie w wielu innych opcjach też. I naprawdę powinno zostać już na zawsze. Ale NIE jako zamiennik wizyty u lekarza. To jest co najwyżej “teleporada” czy “telerecepta”, ale w żadnym wypadku nie wizyta lekarska z badaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Albo jak uda mi się wygospodarować chociaż z tydzień na autokwarantannę - może święta sobie zaczniemy z tydzień wcześniej (w te wakacje się nie udało, bo przez 6 tygodni dzieci chodziły do przedszkola i w inne miejsca, a potem byliśmy nad morzem).

 

Pójdziesz na koncert? Do pubu na piwo? Ja, jak nie będę miał szczepionki gwarantującej, że nie stanę się nosicielem nie (...)

 

Hmm, czyli byłeś nad morzem, ale nie korzystałeś z restauracji/pubu? To jak żywiliście się na wakacjach?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, czyli byłeś nad morzem, ale nie korzystałeś z restauracji/pubu? To jak żywiliście się na wakacjach?

 

Ja jak jadę na wakacje to musi być kuchnia i w normalnych warunkach idziesz dobiedy i sobie gotujesz

 

A co do tele wizyt to częściowo jest dobre poco masz łazić po lekarzach po skierowanie czy jakąś recepte

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Szwecji mamy 5810/86068=6,75% w Belgii 9988/81374=12,27%. To mało?

 

Testy to loteria, podobnie jak klasyfikacja zgonów - tak, "kreatywna księgowość" covidowa to nie tylko nasza domena zwłaszcza jak w tle są pieniądze.

 

Oprócz tego nie bez znaczenia jest:

- demografia (jaki % mieszkańców jest powyżej 65 roku życia),

- ilość osób starszych przebywających w domach opieki (na zachodzie ponad 50% covidowych zgonów była właśnie tam),

- gęstość zaludnienia (Polska ponad 100/km2, Belgia ponad 400/km2),

- jakość służby zdrowia,

- skoro nikt do tej pory w 100% nie wyizolował wirusa to nie ma pewności czy w każdym kraju to dokładnie ten sam wirus.

Edytowane przez _Grisza_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie zastanawia inna rzecz.

Na początku rzekomej pandemii wszyscy specjaliści świata medycznego twierdzili, że szczepionka przy dobrych wiatrach to najwcześniej za 2 lata, bo takie są procedury, badania itp. Teraz pojawiają się info że pierwsza partia będzie już w grudniu. Skąd ten pośpiech? skoro wiadomo, że ośrodki badawcze zajmujące się rozprzestrzenieniem wirusa pomyliły się kilkudziesięciokrotnie w kwestii śmiertelności wirusa.

 

Czyżby to ta zasada ? "szybko szybko, zanim wszyscy się zorientują że to bez sensu" ?

 

Wszyscy którzy za chwilkę zarzucą mi, że jestem debilem, przygłupem, teorio-spikowcem, proponuję aby zapoznali się z historią z przed 10 lat dot. szczepionek na świńską grypę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przedszkole, w którym dzieci są dziećmi - TAK.

Sklep, w którym dziecko jest pod nadzorem rodzica (i uczy się zachowania w społeczeństwie) - NIE, bo to zagrożenie?

 

Wiesz co to znaczy "zbędne"?

Kontakt z dziećmi uważam za niezbędny.

 

 

Dziecko w przedszkolu nie jest zagrożeniem dla innych dzieci, opiekunek i ich rodzin, ale jest zagrożeniem dla własnych dziadków, więc się nie widują miesiącami?

 

Tak wskazują badania. Śmiertelność starszych osób na covid jest ogromna. Dziadkowie do tego mają "choroby współistniejące". Mają spore szanse na zejście po zachorowaniu na Covid. Od początku pisałem, że rządy nie tu kładą nacisk, gdzie trzeba - zamykanie przedszkoli i szkół nie miało sensu. Nie objęcie starszych rygorystyczną ochroną to błąd. Właśnie na ochronę grup zagrożenia powinien być położony największy nacisk jak już rozprzestrzeniła się epidemia.

 

W przedszkolu - rodzic jest dla personelu zagrożeniem (więc środki ochronne), ale dziecko tego rodzica (tulone, noszone przecież) - już nie jest?

 

Tak, pisałem o tym, że to nie ma sensu. Za to brakuje mi mierzenia temperatury rodzicowi jak przychodzi z dzieckiem.

 

Dalej nie odpowiedziałeś, jak długo będziesz separował swoją rodzinę od siebie?

 

Odpowiedziałem. Nawet dwa razy - i to cytujesz (BTW. możesz cytować, jak netykieta zaleca? Wtedy przynajmniej przeczytasz to, na co odpowiadasz).

1. Zobaczymy się z nimi, jak przechorujemy i nabędziemy (mam nadzieję przynajmniej na jakiś czas) odporność będzie test, który określi, że my i/lub dziadkowie są uodpornieni.

 

2. Rodziców zobaczę, jak się uodpornimy (przechorujemy albo zaszczepimy się). Albo jak uda mi się wygospodarować chociaż z tydzień na autokwarantannę - może święta sobie zaczniemy z tydzień wcześniej (w te wakacje się nie udało, bo przez 6 tygodni dzieci chodziły do przedszkola i w inne miejsca, a potem byliśmy nad morzem).

 

Nie zrozum mnie źle - to jest tylko i wyłącznie decyzja Twoja i Twojej rodziny i mnie nic do tego, ale naprawdę jestem ciekawa, jak długo jesteś skłonny trzymać wnuki z dala od dziadków?

 

Próbowałem sobie wyobrazić, co powie moje obecnie przedszkolne dziecko, jak w wieku kilkunastu lat dotrze do niego, że dziadkowie zmarli bo zawiozłem je. Będzie pewnie obwiniało i siebie, i mnie. To obciążenie na resztę życia.

 

Zabrałeś dzieci na wakacje nad morze, ale nie zabierasz ich w odwiedziny do dziadków.

 

Dokładnie. Ryzyko poważnego przechorowania u dziecka jest znikome (też to pisałem). Więc z ich ochroną nie przesadzam (ale też nie ryzykuję ZBĘDNIE). Z ochroną starszych osób - wolę przesadzać, niż przyczynić się do śmierci.

 

Sam przyznałeś, że podejrzewasz, że już to złapaliście, zanim ogłosili pandemię. Nie spotykałeś się w tamtym czasie z rodzicami? Zanim was choroba rozłożyła?

 

Nie. Mam do nich 350km więc nie często się widzimy.

 

Zauważcie, że coraz więcej osób przyznaje, że jakiś wirus krążył właśnie w styczniu/ lutym 2020 roku. Coraz więcej podejrzewa, że to mógł być ten koronawirus.

 

Takie teoretyzowanie. Może ktoś zrobi badania próbek krwi z tego czasu - to będziemy wiedzieli. Było badanie w Krakowie, ale porównywali z zeszłorocznymi próbkami.

 

Ale jakoś to także nie ma przecież odzwierciedlenia w zgonach.

 

Wrzuć źródło tych danych.

 

Przeziębieni i z grypą normalnie chodzili do pracy. Służba zdrowia jakoś nie przeszła zapaści.

 

Służba zdrowia szczepi się na grypę. Z 40* gorączką tylko największe hardkory chodzą do pracy (ja leżałem)

 

Co do leczenia zdalnego - zdalnie, to można rozmawiać, kodować. Ale żadna “telewizyta” nie jest prawdziwym leczeniem.

 

Przesadzasz. Nawet operacje bywają robione zdalnie. Czemu zdalne osłuchanie pacjenta, zmierzenie mu ciśnienia, zrobienie EKG czy inne rzeczy miałyby być gorsze, niż twarzą w twarz?

Fakt - rentgena, rezonansu i wielu innych badań w domu nie zrobisz. Nie podłączysz też respiratora czy ECMO. Ale z badań robionych przez podstawową opiekę zdrowotną to tylko laboratoryjne wymagają spotkania (a i to nie wszystkie).

 

Hmm, czyli byłeś nad morzem, ale nie korzystałeś z restauracji/pubu? To jak żywiliście się na wakacjach?

 

Pojechałem do marketu i zrobiłem zakupy na tydzień. Tam, gdzie byliśmy był fajny grill do dyspozycji. W knajpce byliśmy raz na flądrze i kilka razy skorzystaliśmy z budek z lodami.

Na plaży luz - zawsze bez problemu było miejsce w pierwszym rzędzie od morza (dalej od brzegu kompletne pustki).

Ale jeszcze raz - nie specjalnie obawiam się o siebie. Jeszcze mniej o dzieci. Obawiam się o ludzi starszych i schorowanych - to głównie ich chcę chronić.

Edytowane przez Kaizen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Tak wskazują badania. Śmiertelność starszych osób na covid jest ogromna. Dziadkowie do tego mają "choroby współistniejące". Mają spore szanse na zejście po zachorowaniu na Covid. Od początku pisałem, że rządy nie tu kładą nacisk, gdzie trzeba - zamykanie przedszkoli i szkół nie miało sensu. Nie objęcie starszych rygorystyczną ochroną to błąd. Właśnie na ochronę grup zagrożenia powinien być położony największy nacisk jak już rozprzestrzeniła się epidemia."

 

Rządy drą kasę obywateli gdzie się da, jak się da i ile się da!

Za jej część kupują sobie kontynuację działania, czyli wysokie pensje i bezstresowe życie z podróżami po świecie za nieswoje.

Częścią się "dzielą" z tym społeczeństwem uzyskując od niego wdzięczność i głosy, bo "byli tacy co się nie dzielili".

Ale....

Obejmowanie specochroną nieproduktywnych?! Tych którym się oddaje to, co się produktywnym wydarło?!!!

To już nie jest biznes...

Słowa można sobie wypowiadać, ale... tak naprawdę - jakby zdechli w tydzień to więcej w kasie zostaje!!!

Zjadacz chleba inaczej na to patrzy, co mnie nie dziwi.

Był sobie ktoś, pracował, składki i podatki płacił, przestał, bo emerytem został, czyli...

POBIERACZEM z budżetu KASY PONOWNIE OPODATKOWYWANEJ!

Po co komu taki typ?

No dzieciom - dziadek.

Pracującym - mama, tatko...

Państwu? - wrzód na dupie i obciążenie służby zdrowia!!!

 

Nie objęcie ich specjalną ochroną to nie błąd!

To BIZNES!!!

Statystyki zobacz...

Włosi bardzo dobry biznes zrobili.

Bardzo im się społeczeństwo odmłodziło.

Mniej się wydaje a więcej zbiera.

Biznes!

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachód rozwiązał to sobie, bo jest bogatszy.

Naotwierali domów opieki (starców) i tam trzymają za ich emerytury nieproduktywnych, a często bardzo upierdliwych dla aktywnych życiowo.

Jak rodzina "kochająca" to i standard wyższy, bo coś dopłaca do nietaniej opieki.

No i nagle Covid obciążenie finansowe im zmniejsza...

Trochę się popłacze, powzdycha i żyje się dalej!

Przecież to "wola Boska"

Co do tego ma rząd?

Przecież to są prywatne sprawy prywatnych ludzi (za ich prywatne pieniądze)!

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci są przyszłością narodu!

Są delikatne, warte opieki i ochrony...

TO IM SIĘ JĄ ZAPEWNIA!

(nawet jak to nie jest potrzebne, ale wizerunkowo - to się opłaca)

Koszt do przełknięcia...

No i koniecznie trzeba głosić - DAMY RADĘ! BĘDZIE DOBRZE I SZCZĘŚLIWIE! WSZYSTKIM!!!

 

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...