Juan 20.07.2024 06:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Lipca Podasz jakieś wyliczenia? "Według raportu Agencji Energii Atomowej (NEA), elektrownie jądrowe są najbardziej opłacalnym źródłem energii przy uwzględnieniu całkowitego kosztu energii elektrycznej, obejmującego: koszty budowy i eksploatacji, koszty przyłączenia do sieci (związane z włączeniem elektrowni do systemu energetycznego), koszty utrzymania rezerw gwarantujących ciągłość dostaw oraz koszty zdrowotne i środowiskowe." Gdzieś tu już liczyłem. EJ zwraca się i zaczyna zarabiać po jakichś 10 latach. Jak jej będziemy używać w roli źródła szczytowego, to przez większość doby zarabiać nie będzie i ten czas wydłuży się kilkakrotnie. Do okolic tych 40 lat, które pierwotnie uznawano za żywotność. Teraz się ją wprawdzie przedłuża, ale raczej nie bezkosztowo. Zarobek robi się więc wątpliwy, a przynajmniej dużo mniejszy niż mógłby być. A to nie jest inwestycja, do której łatwo zorganizować finansowanie, więc takie obniżenie rentowności może po prostu pogrzebać budowę nowych EJ, na korzyść śmiesznie łatwych OZE. Dalej narastające problemy ze stabilnością energetyki ani trochę nie będą inwestorów i bankowców obchodzić. Gwarantuję. Poczytaj o elektrolizie w niskiej i wysokiej temperaturze. Tylko w wysokiej temperaturze (wykorzystując ciepło odpadowe z elektrowni jądrowej) elektroliza ma sens ekonomiczny. Z OZE jest nieopłacalna. Wodór ma sens tylko tam, gdzie naprawdę jest potrzebny. W przemyśle chemicznym i może jeszcze w hutnictwie po odejściu od węgla. Nawet wysokotemperaturowa elektroliza ma żałośnie małą sprawność w porównaniu z akumulatorami, a jeszcze dochodzą problemy z przechowywaniem. Budowanie drogich EJ po to, żeby robić wodór, używany jako paliwo czy magazyn energii, to arcybzdura. O 8 rano w styczniu co chcesz zasilić z PV? Szkoły i zakłady pracy? I jeszcze dostarczyć może wschodniemu wybrzeżu USA? A pamiętasz jeszcze o Brazylii, Meksyku itd.? Też potrzebują prądu. Przesyłanie horrendalnych ilości energii z PV po całym świecie to bezsensowny pomysł. W nasze krótkie dnie w Australii jest noc. Guzik się nawspomagasz. Za to w nasze zimowe długie, zimne noce, tam jest długi słoneczny dzień. Akurat pod nasze ogrzewanie i ładowanie pojazdów. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Kaizen 20.07.2024 08:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Lipca (edytowane) Gdzieś tu już liczyłem. EJ zwraca się i zaczyna zarabiać po jakichś 10 latach. Jak jej będziemy używać w roli źródła szczytowego, to przez większość doby zarabiać nie będzie i ten czas wydłuży się kilkakrotnie Gdy nie sprzedaje prądu gdy ceny są ujemne ma pogarszać opłacalność? Pokaż no te wyliczenia. Wodór ma sens tylko tam, gdzie naprawdę jest potrzebny. Przy wykorzystaniu wysokiej temperatury jest świetnym magazynem energii (wysoko sprawnym i opłacalnym). Nawet wysokotemperaturowa elektroliza ma żałośnie małą sprawność w porównaniu z akumulatorami, a jeszcze dochodzą problemy z przechowywaniem. Sprawność elektrolizy wysokotemperaturowej dochodzi do 100%. Z jakim akumulatorem i jaką ładowarką porównujesz? Budowanie drogich EJ po to, żeby robić wodór, używany jako paliwo czy magazyn energii, to arcybzdura. To tak, jakby powiedzieć, że budowanie elektrociepłowni to bzdura. Tymczasem dostarczanie ciepła to czysta oszczędność bo ono powstaje tak czy inaczej. I nie sprzedając ciepła do miasta trzeba budować chłodnie kominowe albo podgrzewać (o ile to możliwe) cieki i zbiorniki wodne powodując problemy ekologiczne Za to w nasze zimowe długie, zimne noce, tam jest długi słoneczny dzień. Akurat pod nasze ogrzewanie i ładowanie pojazdów. Że tak zadam mądre pytanie: A masz choćby blade pojęcie, jakie są różnice w zapotrzebowaniu na moc w poszczególnych częściach doby Edytowane 20 Lipca przez Kaizen Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
maaszak 21.07.2024 00:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Lipca Te "śmieszne bateryjki" LiFePO4" mają fantastyczną wydajność i trwałość, a rozproszona struktura magazynów to zaleta, a nie wada. Mity o straszliwej szkodliwości pozyskiwania litu, a zwłaszcza o tym, że się zaraz skończy, sobie daruj. Litu mamy w morzach i oceanach na jakieś 50 MWh baterii na głowę. Technologie pozyskiwania z tego źródła już są na etapie laboratoryjnym. Na razie wystarcza podaż litu z dotychczasowych źródeł, więc nikt ich nie wdraża masowo. I nie wiadomo czy kiedykolwiek wdroży, bo pracuje się nad bateriami opartymi na sodzie, którego mamy o następne kilka rzędów wielkości więcej niż litu, a pozyskiwanie jest absolutnie banalne. Baterie sodowe są cięższe od litowych, więc do pojazdów nadają się średnio, ale w stacjonarnych magazynach ta różnica jest kompletnie bez znaczenia. "Rzadkość" paliwa jądrowego to kolejna bzdura. Stosunkowo rzadki jest U235. Starczy go może na 100-200 lat. U238 jest sto razy więcej, a toru grube tysiące razy więcej. "Patologia ETS" jest skutecznym narzędziem do zmniejszania udziału emisyjnych źródeł energii i działa, a podobne mechanizmy istnieją też w Chinach i USA. Liquid Metal Battery mają jedną malutką niedogodność. Cała zawartość ogniwa - obie elektrody i elektrolit, muszą być utrzymywane w fazie płynnej, a ich temperatura topnienia to co najmniej kilkaset stopni powyżej temperatury otoczenia. Jak byś tego nie zaizolował, straty energii będą ogromne. Też to pisałem: każda technologia ma swoje zastosowania i ograniczenia. Lit sprawdza się w gadżetach i autach, gdzie ważna jest gęstość upakowania energii i szybkość ładowania (żeby nie stać 2h na stacji ładowania w drodze nad morze). Za te własności wielu jest skłonnych zapłacić dużo (ale nie aż tak wiele, więc trzeba podrożyć spalinówki). Niekoniecznie należy zmuszać ludzi, żeby na tych drogich rozwiązaniach budowali zasilanie swojej chałupy. LMB nie podałem jako cudowne rozwiązanie na wszystkie problemy, lecz jako przykład do czego dążymy w magazynach... jeśli szukalibyśmy jakiejś racjonalności w działaniach polityków. W porównaniu do tych parametrów faktycznie możliwości LiFePO wyglądają "śmiesznie". W domowych zastosowaniach, spośród powszechnie dostępnych technologii akumlatorowych sprawdzają się świetnie. Ale nie oszukujmy się, nadal relacja koszt-efekt wypada blado, rozwiązanie raczej dla majętnych lub ściagających bezpośrednio od naszych chińskich braci (czyli przenoszenie kosztów ekologicznych na biedniejszych robotników), generalnie nie dla mas. Nie napisałem, że lit zaraz się skończy czy wydobycie jest mega szkodliwe, tylko że jest to zasób ograniczony (tu i teraz, często zlokalizowany w miejscach niestabilnych politycznie - to dodatkowy koszt). Czym różni się kopalnia litu od kopalni węgla czy uranu? Zamykamy kopalnie węgla w EU żeby otwierać kopalnie litu w Chinach czy innym Peru. Świetny pro-ekologiczny wybór. Skoro walczymy o zmniejszanie negatywnego wpływu na środowisko (na razie głównie przenosimy koszty na innych), to docelowo również inne kopaliny należy ograniczyć, gdy już powstaną odpowiednie technologie magazynów, więc to ile paliwa jądrowego można uzyskać nie jest istotne. Zresztą pisząc o "paliwie jądrowym" nie pisałem o występowaniu w skorupie ziemskiej tylko o tym, że technologie pozyskiwania paliwa gotowego do "włożenia" do elektrowni atomowej, to raczej nie są tanie rzeczy. Patrzmy realnie na teraz, teraz mamy takie warunki jakie mamy. To, że w laboratoriach udaje się uzyskać niewielkie ilości litu z wody morskiej to czytałem lata temu, a gdy elity decydowały o forsowaniu OZE to ci naukowcy pewnie nawet na oczy nie widzieli jeszcze tego labu. Poważni inżynierowie od LMB wzięli byli konkretny problem z produkcją energii (nie tylko tej z OZE), a szczególnie to co blokuje globalny rozwój OZE i znaleźli konkretne rozwiązanie, a zamiast siedzieć kolejną dekadę w labie budują linię produkcyjną, która byłaby możliwa do wdrożenia masowej produkcji. LMB ma być tani, z łatwo dostępnych materiałów, łatwych w recyklingu (produkcji łatwej do wdrożenia nawet w krajach 3-go świata, bez ich dewastacji) i o dostatecznej pojemności, by odebrać nawet ogromną nadprodukcję energii m.in. z OZE, by za chwilę oddać ją, gdy wydajność produkcji spada tudzież rośnie chwilowe zapotrzebowanie. W kontekście tego problemu straty to drugorzędna kwestia, bo bez magazynu ta nadprodukcja i tak trafia do piachu. ETS zmniejsza udział emisyjnych źródeł energii patologicznie promując działania nieracjonalne. Polska potrzebuje taniego prądu by diametralnie poprawić jakość powietrza (Niemcy miały na to 50 lat, bez ETS), nieważne skąd, a elektrowni jądrowych, by do końca zamknąć węgiel, nie potrzebuje przepalania grubych budżetów na wiatraczki upychane "po trzy" na każdą wieś (dewastacja krajobrazu to też koszt ekologiczny). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Juan 21.07.2024 05:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Lipca Też to pisałem: każda technologia ma swoje zastosowania i ograniczenia. Lit sprawdza się w gadżetach i autach, gdzie ważna jest gęstość upakowania energii i szybkość ładowania (żeby nie stać 2h na stacji ładowania w drodze nad morze). Za te własności wielu jest skłonnych zapłacić dużo (ale nie aż tak wiele, więc trzeba podrożyć spalinówki). Niekoniecznie należy zmuszać ludzi, żeby na tych drogich rozwiązaniach budowali zasilanie swojej chałupy. LMB nie podałem jako cudowne rozwiązanie na wszystkie problemy, lecz jako przykład do czego dążymy w magazynach... jeśli szukalibyśmy jakiejś racjonalności w działaniach polityków. W porównaniu do tych parametrów faktycznie możliwości LiFePO wyglądają "śmiesznie". W domowych zastosowaniach, spośród powszechnie dostępnych technologii akumlatorowych sprawdzają się świetnie. Ale nie oszukujmy się, nadal relacja koszt-efekt wypada blado, rozwiązanie raczej dla majętnych lub ściagających bezpośrednio od naszych chińskich braci (czyli przenoszenie kosztów ekologicznych na biedniejszych robotników), generalnie nie dla mas. Nie napisałem, że lit zaraz się skończy czy wydobycie jest mega szkodliwe, tylko że jest to zasób ograniczony (tu i teraz, często zlokalizowany w miejscach niestabilnych politycznie - to dodatkowy koszt). Czym różni się kopalnia litu od kopalni węgla czy uranu? Zamykamy kopalnie węgla w EU żeby otwierać kopalnie litu w Chinach czy innym Peru. Świetny pro-ekologiczny wybór. Skoro walczymy o zmniejszanie negatywnego wpływu na środowisko (na razie głównie przenosimy koszty na innych), to docelowo również inne kopaliny należy ograniczyć, gdy już powstaną odpowiednie technologie magazynów, więc to ile paliwa jądrowego można uzyskać nie jest istotne. Zresztą pisząc o "paliwie jądrowym" nie pisałem o występowaniu w skorupie ziemskiej tylko o tym, że technologie pozyskiwania paliwa gotowego do "włożenia" do elektrowni atomowej, to raczej nie są tanie rzeczy. Patrzmy realnie na teraz, teraz mamy takie warunki jakie mamy. To, że w laboratoriach udaje się uzyskać niewielkie ilości litu z wody morskiej to czytałem lata temu, a gdy elity decydowały o forsowaniu OZE to ci naukowcy pewnie nawet na oczy nie widzieli jeszcze tego labu. Poważni inżynierowie od LMB wzięli byli konkretny problem z produkcją energii (nie tylko tej z OZE), a szczególnie to co blokuje globalny rozwój OZE i znaleźli konkretne rozwiązanie, a zamiast siedzieć kolejną dekadę w labie budują linię produkcyjną, która byłaby możliwa do wdrożenia masowej produkcji. LMB ma być tani, z łatwo dostępnych materiałów, łatwych w recyklingu (produkcji łatwej do wdrożenia nawet w krajach 3-go świata, bez ich dewastacji) i o dostatecznej pojemności, by odebrać nawet ogromną nadprodukcję energii m.in. z OZE, by za chwilę oddać ją, gdy wydajność produkcji spada tudzież rośnie chwilowe zapotrzebowanie. W kontekście tego problemu straty to drugorzędna kwestia, bo bez magazynu ta nadprodukcja i tak trafia do piachu. ETS zmniejsza udział emisyjnych źródeł energii patologicznie promując działania nieracjonalne. Polska potrzebuje taniego prądu by diametralnie poprawić jakość powietrza (Niemcy miały na to 50 lat, bez ETS), nieważne skąd, a elektrowni jądrowych, by do końca zamknąć węgiel, nie potrzebuje przepalania grubych budżetów na wiatraczki upychane "po trzy" na każdą wieś (dewastacja krajobrazu to też koszt ekologiczny). Nie porównuj kopalni litu do kopalni węgla. Litu, na osobę potrzebujemy jakieś dwadzieścia, trzydzieści kilogramów. Raz. A potem jeszcze po kilogramie co jakieś sto lat. Węgla - te dwadzieścia, trzydzieści kilogramów codziennie, najwyżej co kilka dni. To po pierwsze. A po drugie, dużo ważniejsze, nie mamy alternatywy. Dalsze palenie gigantycznych ilości węglowodorów to jest wyrok śmierci na naszą cywilizację, a może nawet gatunek. Zamiast litu może się uda sód, uran czy tor, ale coś zrobić musimy. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.