Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Żona przydatna na budowie


wojptak

Recommended Posts

Jestem żoną, ale działkę kupiłam jeszcze gdy byłam panną, więc ponieważ ja zaczęłam , to nadal jestem "kierownikiem". Załatwiam wszystkie sprawy w urzędach, kredyty, wybór materiałów, projekty, aranżacje.Mój mąż jednak robi się trochę zazdrosny... Inez
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 42
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Teska przede wszystkim dziękuję za gratulacje złożone mi w innym wątku.

A teraz może nie jaśniej a inaczej, przy budowie domku jest dużo radości i wszyscy, mam na myśli rodzinę budującą, będą wcześniej czy później w budowę zaangażowani. Myślę że jedno tego poprostu nie uciągnie, chyba że ma b.dużo środków na ten cel przeznaczonych, wtedy może się tylko przyglądać jak mu domek rośnie.

Wiosenne pozdrowienia w najlepszym gatunku.PWM

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w ogóle w rodzinie raczej nie da się w pojedynkę i tylko trzeba dość wcześnie zacząć towarzystwo wychowywać, żeby ktoś nie wpadł na pomysł, że nie musi. To może brzmi cokolwiek zawile, ale prawda jest taka, że jeśli wcześnie nie zaczniesz np wdrażać dzieci do pomocy w domu, to będą go traktować jak hotel czy restaurację, a matkę jak lepszą służącą. Z dorosłymi jest podobnie. Dlatego, jeśli chcesz, by waszą budowę traktowano jako WSPÓLNĄ, to dziel zadania póki wszystko nie spadło na twoją głowę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 11 years później...

Zazdroszczę tym mężczyznom, których kobiety/żony angażują się w budowę. Zaangażowanie żony skończyło się tuż po zakupie działki, trochę przed rozpoczęciem budowy. Od zawsze marzył nam się wolnostojący domek, ogródek i sielanka. Mieszkaliśmy we własnym mieszkaniu dwupokojowym. Był ogólnie spokój. Ja pracuję na etacie-często nadgodziny+własna firma+dodatkowe projekty, żona na etacie (8h bez stresów). Cały czas śledziłem rynek działek, lokalizacji, niuansów prawnych i tę stronę techniczną zakupu. Żonę głównie interesowała lokalizacja, otoczenie. Lubiła jeździć i oglądać różne miejsca - ot takie wycieczki. Od czasu pojawienia się dziecka zaczęła mieć ciśnienie na zakup. Stale suszyła mi głowę. Najlepiej to kupić byle co i byle już. Szczęście, że ceny spadły, a spory wkład własny na zakup był odłożony. Kupiliśmy, a w zasadzie ja kupiłem bo od tego momentu tylko ja zajmowałem się papierologią. Na moją prośbę, aby podjechała do urzędu po odbiór jakiegoś zaświadczenia była odpowiedź, że lepiej żebym ja pojechał (akurat w ten poniedziałek musiałem zostać w pracy i kolejne dłuższe godziny pracy urzędu za tydzień). Prośba o zawiezienie czegoś do starostwa - nie bo tam nie ma gdzie zaparkować. Jakoś ja znajduję miejsce.

Wiele razy chciałem ją wprowadzić w sprawy formalne żeby wiedziała co jest grane, ale nie było entuzjazmu. Dawną łąkę i chwastowisko przygotowywałem do budowy, ogrodziłem, założyłem mały trawnik dla dziecka - taki wreszcie własny plac zabaw. Załatwiłem studniarzy, wkopałem rury wodne, porobiłem ujęcia wody dla budowlańców, posadziłem pierwsze rośliny i wiele innych rzeczy. Kto ma działkę ten wie, że zawsze jest coś do robienia.

Z listy wyszukanych projektów jedynie zaakceptowała propozycje. Załatwiłem też całą dokumentację i otrzymanie pozwolenia na budowę. Nastała jesień i temat budowy trochę przycichł - obowiązki służbowe. Od nowego roku zaczęła mieć ciśnienie na szukanie firm budowlanych...tzn żebym ja szukał. OK znalazłem z polecenia od moich znajomych. Budowa ruszyła. Od tego momentu jedyne co słyszę to, że ciągle jestem na budowie (2-3 dni w tygodniu), że nie mam dla niej czasu, że czemu tak długo tam "siedzę". Nie siedzę tylko zapierniczam, żeby jak najlepiej szła budowa. Wieczorami i nocami dokształcam się z budowlanki oraz realizuję dodatkowe projekty, żeby zarobić kasę. Wiele razy prosiłem o zaangażowanie z jej strony, ale nic z tego nie było. Najlepiej żebym to ja zaplanował, a ona powie czy może być. Pytam, gdzie zlew w kuchni - tak żeby było dobrze. Nawet nie chciała telefonu do majstra i kierownika budowy - przecież to ty będziesz dzwonił. Jak coś wspominam, że przeprowadzka pewnie za 3 lata to wielkie zdziwienie i marudzenie, że tak długo. Na argumenty ograniczeń finansowych jest odpowiedź, że ona weźmie większy kredyt...a spłacać będę ja...

Fakt, że przez budowę poznajemy drugie oblicze swoich partnerów. Podziwiam te Panie, które nie dość, że się angażują całym sercem to jeszcze potrafią i chcą ciągnąć budowę. Moja żona jakby mi zazdrościła tego, że praca na budowie mnie pasjonuje i daje satysfakcję.

 

Teraz rozumiem kolegę, którego żona marudzi o domu, mając problemy z utrzymaniem porządku w mieszkaniu (będąc ogólnie bałaganiarą) - każe jej przez miesiąc utrzymać porządek. Nigdy jej się to nie udaje i mówi, że skoro nie ma czasu ogarnąć mieszkania to domu tym bardziej.

Drugi kolega na postulaty o budowę domu i kredyt każe jej przez jakiś czas odkładać 1000zł miesięcznie (sam odkłada) i zobowiązać się, że wakacje będą skromne i w kraju. Temat się urywa...

 

Obecnie mamy urlop. Zrobiłem rano śniadanie, bawiłem się z dzieckiem i pojechałem na budowę o 12.00 i wracam o 21.00 (było dziś faktycznie sporo pracy) i żona obrażona i potem łzy w oczach, że mnie cały dzień nie było i znowu że ja tylko tam "siedzę". Ręce mi opadają i niestety motywacja taż.

 

uff wyżaliłem się...

 

Kobiety nie demotywujcie facetów bo przywracanie motywacji trwa znacznie dłużej niż jej rozpalenie za pierwszym razem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę tym mężczyznom, których kobiety/żony angażują się w budowę. Zaangażowanie żony skończyło się tuż po zakupie działki, trochę przed rozpoczęciem budowy. Od zawsze marzył nam się wolnostojący domek, ogródek i sielanka. Mieszkaliśmy we własnym mieszkaniu dwupokojowym. Był ogólnie spokój. Ja pracuję na etacie-często nadgodziny+własna firma+dodatkowe projekty, żona na etacie (8h bez stresów). Cały czas śledziłem rynek działek, lokalizacji, niuansów prawnych i tę stronę techniczną zakupu. Żonę głównie interesowała lokalizacja, otoczenie. Lubiła jeździć i oglądać różne miejsca - ot takie wycieczki. Od czasu pojawienia się dziecka zaczęła mieć ciśnienie na zakup. Stale suszyła mi głowę. Najlepiej to kupić byle co i byle już. Szczęście, że ceny spadły, a spory wkład własny na zakup był odłożony. Kupiliśmy, a w zasadzie ja kupiłem bo od tego momentu tylko ja zajmowałem się papierologią. Na moją prośbę, aby podjechała do urzędu po odbiór jakiegoś zaświadczenia była odpowiedź, że lepiej żebym ja pojechał (akurat w ten poniedziałek musiałem zostać w pracy i kolejne dłuższe godziny pracy urzędu za tydzień). Prośba o zawiezienie czegoś do starostwa - nie bo tam nie ma gdzie zaparkować. Jakoś ja znajduję miejsce.

Wiele razy chciałem ją wprowadzić w sprawy formalne żeby wiedziała co jest grane, ale nie było entuzjazmu. Dawną łąkę i chwastowisko przygotowywałem do budowy, ogrodziłem, założyłem mały trawnik dla dziecka - taki wreszcie własny plac zabaw. Załatwiłem studniarzy, wkopałem rury wodne, porobiłem ujęcia wody dla budowlańców, posadziłem pierwsze rośliny i wiele innych rzeczy. Kto ma działkę ten wie, że zawsze jest coś do robienia.

Z listy wyszukanych projektów jedynie zaakceptowała propozycje. Załatwiłem też całą dokumentację i otrzymanie pozwolenia na budowę. Nastała jesień i temat budowy trochę przycichł - obowiązki służbowe. Od nowego roku zaczęła mieć ciśnienie na szukanie firm budowlanych...tzn żebym ja szukał. OK znalazłem z polecenia od moich znajomych. Budowa ruszyła. Od tego momentu jedyne co słyszę to, że ciągle jestem na budowie (2-3 dni w tygodniu), że nie mam dla niej czasu, że czemu tak długo tam "siedzę". Nie siedzę tylko zapierniczam, żeby jak najlepiej szła budowa. Wieczorami i nocami dokształcam się z budowlanki oraz realizuję dodatkowe projekty, żeby zarobić kasę. Wiele razy prosiłem o zaangażowanie z jej strony, ale nic z tego nie było. Najlepiej żebym to ja zaplanował, a ona powie czy może być. Pytam, gdzie zlew w kuchni - tak żeby było dobrze. Nawet nie chciała telefonu do majstra i kierownika budowy - przecież to ty będziesz dzwonił. Jak coś wspominam, że przeprowadzka pewnie za 3 lata to wielkie zdziwienie i marudzenie, że tak długo. Na argumenty ograniczeń finansowych jest odpowiedź, że ona weźmie większy kredyt...a spłacać będę ja...

Fakt, że przez budowę poznajemy drugie oblicze swoich partnerów. Podziwiam te Panie, które nie dość, że się angażują całym sercem to jeszcze potrafią i chcą ciągnąć budowę. Moja żona jakby mi zazdrościła tego, że praca na budowie mnie pasjonuje i daje satysfakcję.

 

Teraz rozumiem kolegę, którego żona marudzi o domu, mając problemy z utrzymaniem porządku w mieszkaniu (będąc ogólnie bałaganiarą) - każe jej przez miesiąc utrzymać porządek. Nigdy jej się to nie udaje i mówi, że skoro nie ma czasu ogarnąć mieszkania to domu tym bardziej.

Drugi kolega na postulaty o budowę domu i kredyt każe jej przez jakiś czas odkładać 1000zł miesięcznie (sam odkłada) i zobowiązać się, że wakacje będą skromne i w kraju. Temat się urywa...

 

Obecnie mamy urlop. Zrobiłem rano śniadanie, bawiłem się z dzieckiem i pojechałem na budowę o 12.00 i wracam o 21.00 (było dziś faktycznie sporo pracy) i żona obrażona i potem łzy w oczach, że mnie cały dzień nie było i znowu że ja tylko tam "siedzę". Ręce mi opadają i niestety motywacja taż.

 

uff wyżaliłem się...

 

Kobiety nie demotywujcie facetów bo przywracanie motywacji trwa znacznie dłużej niż jej rozpalenie za pierwszym razem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę tym mężczyznom, których kobiety/żony angażują się w budowę. ....

 

Ja też.

W dodatku jeszcze budujemy na odległość.

Telefony w stylu "Nie kładziemy dziś kabli, bo zalało wam piwnice. Nich pan sobie zadzwoni po straż pożarną" już mnie przestały szokować.

Czego nie powiesz przez telefon albo nie opiszesz w mailu tego nie masz. A i tak nie zawsze to działa.

Nie ma problemu, tylko na to potrzeba czasu i spokoju a nie ...

- [ona] Ty znowu w tym laptopie siedzisz

- [ja] Kochanie, własnie dołożyłem ci bidet, żebyś miała sobie gdzie cipkę umyć.

- [ona] :cool:

Raz zastrajkowałem i powiedziałem "pier....le, nie robię, rób sobie z budowa co chcesz" :mad:.

Kupiłem skrzynkę piwa, posprzątałem mieszkanie, pobawiłem się z dziećmi, poszliśmy na spacer i ... pokazałem jej jedną riune budowlaną. Pomogło! ... na jakieś dwa tygodnie. ;)

Ale i tak się kochamy :hug:

Pzdr.

Edytowane przez stefan_ems
dopis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam zaangażowana, jeśli chodzi o wyszukiwanie technologii, opracowywanie projektu, papierologię.

Mąz rozmawiał z majstrami i dłubał na budowie (w dłubaniu czasem pomagałam).

Mąz nie ma cierpliwości gdy pojawiają się problemy i musze go uspokajać, pokazywać alternatywne rozwiazania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja bym chciała żeby mój mąż po pracy zasuwał na budowę a nie leżał na kanapie i grał w laptopa. Czasem rzuci "podjedź tam, bo oni znów czegoś nie wiedzą, zobacz co chcą". A na pytanie czemu sam nie pojedzie, mówi że on nie wie, jak ja bym chciała!!! Byloby mi weselej prowadzić samej tą budowę gdybym chociaż dysponowała finansami. Tymczasem mąż każe mi znaleźć materiał, który chce ekipa, gdzie najtaniej, cały dzień sie czeka na odpowiedź jaka będzie zniżka a na koncu mąż obraża sie że oni chcą zaliczke i każe szukać w innej firmie. Czy ja zanadto rozpuscilam mojego męża???
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja żonka robi ze mną na budowie baardzo dużo. Razem układaliśmy styropian pod podłogę, razem kładliśmy podłogówkę, Ona już tysiąc razy zmiatała budowlane brudy w domu, zajęła się projektem bruku przed domem, przeprowadzała rozmowy wstępne z wieloma ekipami jeszcze zanim ja to zrobiłem. Fajnie mam :cool:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak kupowaliśmy działkę mieliśmy dwóch synów, po zakupie powolutku papierologia, zbieranie kasy -ogólnie spokój. Ale jak zaszłam w ciążę i okazało się,że urodzę bliźnięta to mój mąż dostał takiego powera. Sam buduje bo prowadzi firmę budowlaną,czasem troszkę zaniedbuje klientów.On wszystko wie,a ja nie. Więc zostawiłam mu sprawy czysto techniczne,a ja zajmuję się wybieraniem,dobieraniem,szukaniem,planowaniem. Lubię to robić,sprawia mi to przyjemność. Zatem budujemy razem,duzi chłopcy pomagają,a maluchy przeszkadzają!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
Jak widać, żona na budowie potrzebna - pod warunkiem, że pomaga, a nie marudzi i przeszkadza. Sam na szczęście nie miałem takich kłopotów jak koledzy opowiadają, że tylko wymagania i pretensje... A przecież samo się nie zbuduje, ekipa się sama nie dopilnuje (jak się nie dogląda, to jakoś straaaaasznie wolno się buduje :D)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Dobrze wiedzieć, że panowie potrafią docenić swoje żony!! Bardzo nam miło! :)

Sama często bywałam na budowie swojego domu, jestem raczej zorganizowaną kobietą i nawet jak się na czymś nie znam, to chciałabym się nauczyć i umiec ogarnąć. Podczas budowy naszego domu mąż często bywał w delegacjach, więc to ja musiałam doglądać robotników.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...