Renia 17.09.2008 16:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2008 źle zrozumiałes babajagę, miała zupełnie cos innego na mysli Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
js 17.09.2008 16:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2008 Myślę że chodziło Babajadze o jakieś radykalne rozwiązania. Jeśli się mylę to proszę o podpowiedź. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
babajaga 17.09.2008 17:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2008 JSBARDZO ŹLE MNIE ZROZUMIAŁEŚ !!!!!!Nie chodziło mi o rzeczywisty skok z mostu!!!! Przestraszyłes mnie trochę tym, w jakim kierunku idą Twoje myśli ! Chciałam Ci tylko powiedzieć , że czasem wydaje nam się że jesteśmy bezradni , że stoimy pod ścianą a być może tak nie jest. Czasem wystarczyłoby trochę pewności że chcemy zmienić coś w swoim życiu ;że wiemy co możemy stracić a co zyskać ;trochę odwagi w działaniu i " skaczemy z mostu "wiedząc i wierząc że musimy osiągnąć zamierzony cel bo inaczej utoniemy ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 17.09.2008 18:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2008 Ok czego nauczą się twoje dzieci gdy zobaczą jak rodzice "skaczą z mostu" ? Niby jak trudności, problemy to co? Ogon pod siebie i w nogi ? Albo strzelba i kula w łeb ? nie wiem czy to rzeczywiście uczy radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Na pewno nauczyłoby mnie, że nie chcę całe życie męczyć się jak rodzice. ALbo pewnie myslałabym, że rodzice poświecili życie komuś, kto tego nie docenia a wniosek tego taki, że nie warto poświęcać się dla innych. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
js 17.09.2008 19:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2008 Oboje nie zrozumieliśmy się. Pod pojęciem rozwiązanie radykalne miałem na myśli sugestię wyprowadzenia siebie lub babci i tyle, bez żadnych drastycznych kroków. Jak już pisałem wielokrotnie tego zrobić się nie da. Nie piszę czemu bo zacznie się dyskusja czy aby napewno. Prośba była o radę co w takiej sytuacji aby własnie dzieci jak najmniej ucierpiały i żona nie zwariowała (razem ze mną). Nieraz życie jest takie pokrętne że trzeba zmierzyć się z trudnymi problemami. Ja wiem że trzeba coś zmienić ale dla mnie droga jest tylko jedna małe kroczki bez rewolucji. Już więcej za mną niż przede mną. Jestem pewien że dobrze wybrałem. Koszty dla mnie są co prawda wysokie ale nie ja tu jestem priorytetem. Bezradnym też się nie czuję bo są widoczne zmiany. Jednego też zaczynam być pewien że moje córki nie będą takimi teściowymi jak ich babcia. Obecnie na na próby ataku babci reagują głośnymi słowami " o Jezu znowu" oczywiście tak aby babcia to słyszała. Skutek jest prawie natychmiastowy i jest święty spokój. Więc proszę nie pisać że dzieci nie potrafią sobie poradzić. Obecny okres to gojenie się ran i zbieranie do kupy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
babajaga 17.09.2008 19:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2008 optymistycznie zbrzmiało - więcej za mną niż przede mną Trzymajcie się mocno ! Pozdrawiam ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
js 17.09.2008 19:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2008 Należy się Wam wyjaśnienie. Owszem zagłuszenie takiej (wygrana z taką osobą) toksycznej osobowości to jak ktoś napisał bardzo trudna sprawa bądź niemozliwe zadanie. Ale moim zdaniem tak wcale nie jest. Kluczem do sukcesu jest fakt że taka toksyczna osoba tak naprawdę kocha tylko siebie. W swoim przekonaniu jest najmądrzejsza i wszystko wie najlepiej. Nie robi niczego z miłości tylko wszystko "za coś". Jeśli coś daje to nawet jak tego nie mówi oczekuje wdzięczności i uznania swojej wyższości. Takiej osoby nikt nie lubi. Jest to niby sprawa oczywista ale nie w stosunku do osób najbliższych. W przypadku najbliższych ta prosta zasada nie funkcjonuje. Na osobie najblizszej trzeba się zawieść po wielokroć. To jest własnie klucz do sukcesu na który zwrócił mi uwagę psycholog. W takiej sytuacji niestety wymagane są stalowe nerwy i żelazna cierpliwość bo dziecko samo na własnej skórze musi poczuć krzywdę. Jak zaczynamy dziecko bronić to robimy mu krzywd bo wydłużamy tylko czas kiedy samo pozna prawdę. Najważniejsza rola rodzica jest taka aby w tym nie przeszkadzać i wzmacniać dobre zachowania a na złe nie reagować. Pozytywny skutek to tylko kwestia czasu. Nie ma na świecie osoby która by nie odpuściła jeśli setki działań ciągle skazane są na porażkę. Oczywiście jest to droga trudna i za wielkie koszty. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiolasz 17.09.2008 19:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2008 Szczerze? jako córka Twoja, czy też wnuczka Twojej teściowej, starałabym sie jak najszybciej zwiać z takiego środowiska. Nie napadam tu na Ciebie. Po prostu nie każdy chciałby żyć w takiej atmosferze. No i jak tu przyjaciół czy chłopaka zaprosić? Jak nigdy nie wiadomo, kto z jakim tekstem wyskoczy.. Mówie tak, bo zwiałam z podobnego, męczącego środowiska. I nie żałuję do dzis. Obecnie jak tam jeżdżę, to tylko na 2-3 dni bo 4 dnia dostaję szału i nerwicy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
js 17.09.2008 20:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2008 Wcale ci się nie dziwię. "Atmosfera" już nie jest nieprzewidywalna starsza córa zaprasza czasem swoje sympatie. "Babci" wtedy "nie ma"a nawet jak jest to jej "nie ma".Podobnie jak zapraszamy znajomych. Jak napisałem rany się goja i zaczynamy normalne życie. Dzieci zresztą też. Moim zdaniem udało mi się je ochronić i nauczyć "jak poznać się na hipokryzji " Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magda25 22.09.2008 07:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Września 2008 Z własnego doświadczenia wiem, że mama traci wiele w oczach dziecka, kiedy źle mówi o teściowej, a babci swoich dzieci... Kiedy dorastamy sami widzimy pewne rzeczy i potrafimy ocenić sytuację, ale babcia zawsze pozostanie babcią, nie ważne czy jest mamą taty, czy mamy. Do dziś nie znoszę, kiedy moja mama mówi "to jest Twoja babcia i nie nastawiam Cię przeciwko niej, ale ja nie miałam z nią lekko..." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 22.09.2008 17:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Września 2008 Z własnego doświadczenia wiem, że mama traci wiele w oczach dziecka, kiedy źle mówi o teściowej, a babci swoich dzieci... Kiedy dorastamy sami widzimy pewne rzeczy i potrafimy ocenić sytuację, ale babcia zawsze pozostanie babcią, nie ważne czy jest mamą taty, czy mamy. ..." Oh nie! Miałam dwie babcie, jedna była klasyczną egoistką, toksyczną jak diabli, choć jakieś ludzkie uczucia czasem okazywała, to raczej budziły moje zdumienie, niż pozytywne skojarzenia... Cała moja energia szła na chronienie mojej mamy, która była jej podporządkowana całkowicie. Odkąd pamiętam, czyli gdzieś tak od 10 rż. Druga babcia charakterek też miała ciężki, była dziwaczką, była infantylna do bólu, ale przy tym wszystkim miała dużo uroku, była takim barwnym ptakiem i w sumie dawała się lubić. Więc jak widzisz dzieci potrafią oceniać babcie Wiecie, tak się zastanawiam, że egoizm niektórych starszych ludzi ma tzw kulturowe uwarunkowania. Przecież przed wojną rzadko kto miał emeryturę, dzieci mieszkały z rodzicami i musiały im zapewnić opiekę, moja własna prababcia, gdy skończyła 70 lat położyła się w łóżku i stwierdziła, że jej aktywność się skończyła. Zdrowa była! I całkowicie sprawna! A wszystkie córki i synowe ją obsługiwały... Taki model.. Ta obsługująca córka rodząc dziecko też rodziła je dla siebie. To dopiero teraz mówi się głośno, że dzieci mają własne życie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
js 26.09.2008 18:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Września 2008 Nie byłbym taki pewien czy dzieci potrafią ocenic babcię. Hipokryzja to wada której dzieci raczej nie potrafią wykryc i zrozumiec. Dla dzieci jak ktoś jest miły to taki jest i tyle. Ale rzeczywistośc jest taka że ta niby dobra babcia robi im krzywdę, zabiera im poczucie bezpieczeństwa i zabiera im entuzjazm, chęc do robienia dobrych rzeczy i do po prostu okłamuje je. Okłamuje niby w drobiazgach, mało tego uczy je że można okłamywac, ale niestety życie składa się głównie z drobiazgów. Czy kiedyś to zrozumieją ?Dzieci może kiedyś tak, ale babcia raczej nie zdaje sobie sprawy ze zła jakie robi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zorka31 26.09.2008 22:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Września 2008 Tak sobie czytam i stwierdzam: moja matka, no wypisz, wymaluj... teraz mieszka sama w 4-pokojowym mieszkaniu, a nas dzieci jest czworo! Tata mieszka osobno, wymeldowała go z domu. Ja, zaraz po studiach wynajęłąm mieszkanie 2 ulice dalej i mieszkałam z koleżanką. Dorzuce nieco do charakterystyki toksycznych osobowści. Taka osoba jest jak drożdże, rośnie póki jest miejsce. Ona nie ma swojego miejsca, ona jest wszędzie. Mistrz manipulacji. Taka biedna starsza pani... JS trzymam kciuki! Juz ja dobrze wiem, co to znaczy mieszkać z taka osobą.. Teraz buduję dom i mama robi podchody, żeby mieć "mały pokoik" u mnie. Powiedziałam jej, że nie wezmę jej do siebie. I powtórzyłam kilka razy. Dalej robi podchody. A je wiem, że wtedy to byłby koniec mojej rodziny. Nic z tych rzeczy mamo. Wystarczajaco złego już narobiłaś.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
js 27.09.2008 18:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Września 2008 Zorka31 cieszę się, że zrozumiałaś to w samą porę. Nie chodzi mi tutaj o jakąś formę dyskryminacji rodziców. Rodzice nie zdają sobie sprawy z tego że krzywdzą dzieci. Wydaje się im że to co robią to jest pomoc. Potrzeba naprawdę bardzo dużej pracy aby uświadomili sobie że ich dziecko to nie jest ich własność tylko drugi samodzielny człowiek posiadający takie same prawa jak inny. Niestety dzieci wychowuje się nie do samodzielności tylko na własny użytek. Później w taki sam sposób traktuje się wnuki, zięcia/synową. Szczególnie "babcie" nie potrafią przestawić się z bycia właścicielem na bycie przyjacielem, wsparciem, drugiego samodzielnego człowieka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zorka31 28.09.2008 17:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Września 2008 Js, niektórzy rodzice nie zauważają, że krzywdzą swoje dzieci, oni to robią mimochodem załatwiając SWOJE INTERESY!! Bo to jest dla nich najwazniejsze. Podałeś definicję toksycznej osobowości, tam jest napisane, że taka osoba nikogo prócz siebie nie kocha, a jeżeli cos daje to tylko na pokaz i w zamian, teraz lub później. Z taką osobą nie dojdziesz do ładu po dobroci, taka osoba nigdy nie odpuści, z taką osobą nigdy nie zaznasz spokoju, ona ma gdzieś Twoje dobro, przejedzie po tobie z gracją czołgu, byle dopiąć swego. I na zawsze do zapamiętania: taka osoba nie jest w stanie kochać... Przykład? Raz, będąc u niej z dziećmi, prosiłam, aby podczas mojej nieobecności nie zabierała mojej córki do kościoła, bo dziecko (4 letnie) jest 3 dni po antybiotykach z powodu zapalenia płuc i wymaga szczególnej opieki. Może być spacer, ale nie msza w kościele, gdzie w czasie świątecznym jest tłum ludzi nie zawsze zdrowych, no generalnie kościól nie jest dobrym miejscem na pobyt takiego dziecka przez godzinę - na zewnątrz zimno, w kościele ciepło, dziecko ubrane cieplo itd. I co? Po powrocie pytam córkę co robiła, a ona szybciutko, że była z babcią w kościólku, ale tylko na chwilkę! Śledztwo wykazało, ża moja mama zabrała ją na mszę wieczorną, w tzw. całości. I gdzie tu myślenie o dziecku? Najwazniejsze było pokazać się z wystrojoną wnuczką w kościele... Tak więc nie ufać i trzymać z daleka!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
js 28.09.2008 18:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Września 2008 Zorka31 dokładnie, to są objawy egoizmu, ale to jeszcze nie jest najgorsze. Najpodlejsze zachowanie jest wtedy gdy "babcia" nastawia wnuki przeciwko rodzicom np., gdy wbrew woli rodziców wpaja im swoją filozofię życia i własne jedynie słuszne "prawdy moralne" . Mało tego jeśli zwrócisz uwagę otrzymasz odpowiedź że to jej wnuczki i może je uczyć co chce bo jest ich babcią. Normalnie masakra. Widzę Zorka że zapisałaś się do klubu walczących z "babciami" Metody na takie zachowanie też istnieja , ale wszystko to kosztem własnego zdrowia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
inwestor 28.09.2008 19:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Września 2008 Straszne jest to co napisaliście. Powiem tylko tak - moher to potężna jadowita siła tkwiąca w "babciach-polkach". W tym miejscu zgadzam się z Korwinem że prawa wyborcze nie wszystkim się należą. Obecnie modne jest polowanie na pedofilów, powiem więcej taki pedofil wcale nie jest dużo gorszy od takiej jadowitej "babci" . Zarówno jedno jak i drugie robi dzieciom wodę z mózgu i jest trauma na długie lata.Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Elka62 29.09.2008 13:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Września 2008 A co powiecie na taką teściową? Człowiek mądry, dobry charakter, życzliwa. Bardzo ją cenię i zawsze nazywam "mamą". Rozstałam się z jej synem, a ona została przy mnie. Wciąż powtarza, że mnie kocha, zawsze jest na wyciągnięcie ręki. Bardzo często mnie chwali, rozpieszcza wręcz - zwłaszcza opowiadając o mnie rodzinie i znajomym. Rzadko, bardzo rzadko zwraca mi uwagę, że coś robię nie tak. Po prostu anioł. Ale tak raz na parę lat anioł wybucha! Pierwszy wybuch nastąpił po 16 latach! I wtedy mogę usłyszeć różne "prawdy" o sobie. Padają wówczas mocne słowa. Że moje dzieci staczają się przeze mnie /babcia znalazła grzebiąc w szafie sprośne wierszyki 11 letniej córki/. Że jej syn odszedł przez mój brud. Że ona mi pomaga a ja tak się odwdzięczam /tzn. niby o ten brud chodziło / Że nie będzie do nas przychodzić, bo męczy ją mój brud Że ona tu przychodzi, prasuje 3 godz. a dzieci w szafach mają bałagan. Ja wiem, że mama przeżyła nasz rozwód bardziej niż my. Wiem, że przeżywa go do dzisiaj. Wiem, że ma fioła na punkcie porządków: np. zbiera paprochy z podłogi u obcych ludzi. Wiem też, że nie jestem super gosposią wiecznie sprzątającą, ale znajomych przyjmuję, syfu niema. Jest normalnie. Utrzymuję z teściową kontakty trochę ze względu na dzieci - to jedyna ich babcia, trochę dla siebie - potrzebuję jej towarzystwa. Potrafi być naprawdę ok. Ale ostatnio zauważyłam, że denerwuje mnie coraz więcej jej zachowań. Upomina mnie jak małe dziecko. Jak coś daje to z rozpiską kiedy i jak mam zużyć. Ale w jakim celu piszę. My się nigdy nie kłócimy. Nigdy nie dochodzi do konfrontacji. Nie liczę tych razów następujących co kilka lat. Zawsze jest mina niezadowolenia albo komentarz np. do dzieci. Jak widzę minę to się nie odzywam, bo nie chcę się kłócić a potem brakuje okazji, żeby nawiązać do "minowej" sytuacji. Twierdzi, że nigdy nie zwraca mi uwagi odnośnie chodzenia do kościoła, ale potrafi zadzwonić w niedzielę o 9.30 spytać czy jestem zdrowa i mimochodem: ale nie będę ci przeszkadzać, bo pewnie wychodzisz na mszę. Nie mamo, nie wychodzę, siedzę w piżamie i piję kawę! Koniec rozmowy. I tak ze wszystkim. Nigdy wprost. Chyba wolę otwartą wojnę. I tak to się kumuluje... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zorka31 29.09.2008 16:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Września 2008 Js, ja nie walczę z babciami, dużo bym dała, żeby moje dzieci miały tzw. normalną babcię, chociaż jedną, bo teściowa nie żyje i dzieci nie miały okazji jej poznać. Taką normalną kochającą babcię... Ale się rozmarzyłam......... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 29.09.2008 17:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Września 2008 Ech... z tego wynika, że NIE MA dobrych, normalnych, fajnych babć. Nawet jeżeli SĄ fajne, to.... przychodzi taki moment raz na kilka lat, że NIE SĄ. Ale to tylko świadczy o tym, że KAŻDY z nas jest ulomny jako czlowiek, że nie jest perfekcyjny i że MY tez jestesmy ulomni a nie perfekcyjni. I najgorsze, że TEŻ bedziemy kiedys dla kogoś TACY SAMI. I że nic sie nie odmieni tylko dlatego, że to MY JESTESMY. Po prostu dla swoich dzieci i synowych oraz zięciów będziemy TACY SAMI. Nam sie bedzie wydawalo, że nie, ale oni stwierdza, że jednak tak..... i będa o nas pisac w internecie na jakichs tam forach.... I to jest najsmutniejsze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.