Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

BUDOWAĆ SAMEMU


casandra75

Recommended Posts

Casandro,

nie wiem jakie masz układy z mężem, więc trudno mi cos doradzić. Ja tez buduję sama, pomimo, że jestem mężatką i mam normalną rodzinę. Ale w związku z tym iz przeczuwałam, że nie będe mogła za bardzo liczyc na męża, bo był przeciwny zakupowi działki i budowie, zrobiłam jedna rzecz - rozdzielność majatkową. Wolałam nie ryzykować niczym w przypadku gdyby sytuacja sie diametralnie zmieniła (???)....po kilku latach jest w porzadku, pewnie zamieszkamy wszyscy razem i będzie super...

Nie piszesz czy Twój mąż partycypuje w kosztach budowy, jesli tak, to w porzadku, pomóż mu wyjść z tego nałogu, zrób co dla niego....Jesli budujesz za swoje pieniądze, a on nic nie dokłada, to sie mocno zastanów co dalej robić....Nie piszesz w jakim jestes wieku, to tez jest ważne, jesli jestes młoda, to tym bardziej sie zastanów, zycie jest długie, nigdy nie wiadomo co sie może zdarzyć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Casandro,

 

Nie piszesz czy Twój mąż partycypuje w kosztach budowy, jesli tak, to w porzadku, pomóż mu wyjść z tego nałogu, zrób co dla niego....Jesli budujesz za swoje pieniądze, a on nic nie dokłada, to sie mocno zastanów co dalej robić....Nie piszesz w jakim jestes wieku, to tez jest ważne, jesli jestes młoda, to tym bardziej sie zastanów, zycie jest długie, nigdy nie wiadomo co sie może zdarzyć...

 

Renia, bardzo nie podoba mi się Twoje podejście do sprawy :roll:

Jak można wspólne życie uzależniać tylko i wyłącznie od pieniędzy.

Poza tym czy naprawdę uwazasz, ze uporanie się z nałogiem jest jak pstryknięcie palcem. Po prostu "pomóż mu wyść z tego nałogu" i już, wszystko będzie cacy.

Casandro, jeśli się kochacie, jeśli widzisz że mąż się chwilowo pogubił, to warto ratować małżeństwo.

Jednak mam podobną sytuację w otoczeniu, pracownica mojej mamy buduje sama z niewielkiej pensji i dosłownie własnymi rękoma. A mężulek wygrzewa kości na ławce pod sklepem i pije winko za wyciągnięte od żony pieniądze.

jeśli tak jest u Ciebie, to pogoń darmozjada.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alkohol to kanał.

Jak zaciągać zobowiązania?

Małżeństwo weźmie kredyt a tatuś pójdzie w tango i co?

Chyba że mąż jest prezesikiem i bije kasę.Na stanowiskach bez wódy ani rusz.

 

:roll: chyba się koledze czasy pomyliły :lol:

nie ma to jak celne uogólnienie :D

wszyscy forumowicze na stanowiskach.......wstydźcie się!!!! 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Post pisałam bo byłam w wielkim dołku :-?

nie spodziewałam sie tylu odpowiedzi... dzięki wielkie wszystkim :lol: :lol:

Nie będę tu opowiedać szczególików ale prawdą jest iz mam wielki problem który istnieje nie od dziś lecz teraz jest bardziej widoczny i odczówalny dlamnie poniewaz potrzebuję oparcia ...wsparcia...pomocy meza a tego nie otrzymuję...

obecnie jestem na etapie doś zaawansowanej budowy i zaczynam jej mieć juz dość bo brakuje mi sił iść ciągle po górkę samej :wink: a jednak z kimś kto jest obok a jednak go nie ma .... :wink:

alkoholizm to straszna choroba ....Szukam ośrodka odwykowego dla męża bo chcę mu pomóc...nie wiem za bardzo jak się zabroać do tego wszystkiego...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Renia, bardzo nie podoba mi się Twoje podejście do sprawy :roll:

Jak można wspólne życie uzależniać tylko i wyłącznie od pieniędzy.

Poza tym czy naprawdę uwazasz, ze uporanie się z nałogiem jest jak pstryknięcie palcem.

 

Nie musi Ci sie podobać....

Zbyt długo na tym świecie żyje i zbyt duzo przeszłami, żeby móc myslec tak jak ktoś, kto dopiero zaczyna życie i jest pełen optymizmu...Mam dorosłego syna i dwudziestokilkuletni staz małżeński....nie zawsze bylo kolorowo.....

Poza tym wokół napatrzyłam sie na tysiąc historii, tu na forum je równiez spotykamy...wielka milość, ślub, dzieci, budowa, i nagle grom z jasnego nieba - on/ona ma nową milość i nic sie już innego nie liczy....Wtedy warto stac twardo na ziemi, miec jakies zabezpieczenie, bo jak milość zniknęła i facet zniknął, to zostanie przynajmniej dom/ pieniądze/mieszkanie, mozna wychować i wykształcic dzieci i ulozyc sobie nowe zycie....nie przymierając glodem na wynajętym mieszkaniu i żebrząc o alimenty.

Ja nigdy nie byłam naiwna, wprost przeciwnie, bardzo rozsądna i zapobiegliwa, musiałam taka byc, bo na świecie pojawilo się dziecko, a ja za wszelka cene chciałam aby bylo szczęśliwe i mialo wszystko czego potrzebuje...ja nie miałam...rzadko wracam myslami do mojego dzieciństwa, radości w nim bylo niewiele....

Twarda jestem i niewiele we mnie sentymentu, to prawda, ale to zycie mnie tak ukształtowało, nikomu do końca nie ufam, polegam tylko na sobie. I dobrze na tym wychodzę. Rzadko teraz mozna spotkać prawdziwa milość, taką na smierć i zycie, i do grobowej deski. Teraz partnerów/ki zmienia sie kilka razy w zyciu i wszyscy uważaja to za normalne....niektórzy wręcz sie przechwalaja nową milością co kilka lat...zastanawiam sie tylko nad tymi dziecmi ze związków, jakie one wyniosa wartości z domu, z domu, którego nie ma, od rodziców, których nie ma...jak zbuduja w przyszlości swoje zycie ? Czy będa umiały ?

Każdej kobiecie będe zawsze radzić aby zadbała za wczasu o swoje zabezpieczenie, bo jak sie tego nie robi, to potem sie czlowiek budzi z ręką w nocniku....a wszyscy tylko wtedy kiwaja glowami nad kolejna historią i nie zawsze nawet współczują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym czy naprawdę uwazasz, ze uporanie się z nałogiem jest jak pstryknięcie palcem.

Tak sie składa, że w mojej najbliższej rodzinie był przez dwadzięścia pięć lat problem choroby alkoholowej....więc oczywiście wiem, jakie to trudne. Całe lata wspierania i walki zakończonej wreszcie sukcesem. Prawde mówiąc dopomógł przypadek - wypadek na przejściu dla pieszych, gdzie na jezdni zostały tylko buty....liczne złamania, pobyty w szpitalu...to bylo takie ostrzeżenie Z GÓRY. Pomoglo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Renia

Smutne jest to co piszesz :cry: Bardzo duzo w tym goryczy. Cięzkie jest bardzo życie w którym na każdym kroku trzeba martwići się o zabezpieczenie własnej du...y. Cięzkio jest tak żyć gdy nie ufa się nikomu :cry: . No ale za to można pozwolić sobie na luksus i w razie zawirowań w małżeństwie powiedzieć drugiej stronie pocałuj mnie gdzieś bo mam swoją kasę :-? Po cóż pielęgnować związek budować go i w razie potrzeby ratować ?

I jakie będą miały życie dzieci czy będa potrafiły żyć normalnie ? Czy też cały czas tak jak ty w lęku niepewności , bo mają taki przykład ?

Czy na tym ma polegać związek że jak są jakieś kłopoty to mówi się drugiej stronie radź se sam/sama ja jestem ustawiony/ustawiona ?

Wydaje mi się że każda przesada nie jest dobra.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Bardzo duzo w tym goryczy. Cięzkie jest bardzo życie w którym na każdym kroku trzeba martwići się o zabezpieczenie własnej du...y. Cięzkio jest tak żyć gdy nie ufa się nikomu

2. Po cóż pielęgnować związek budować go i w razie potrzeby ratować ?

 

3. I jakie będą miały życie dzieci czy będa potrafiły żyć normalnie ? Czy też cały czas tak jak ty w lęku niepewności , bo mają taki przykład ?

 

4. Czy na tym ma polegać związek że jak są jakieś kłopoty to mówi się drugiej stronie radź se sam/sama ja jestem ustawiony/ustawiona ?

 

1.

To prawda, jest we mnie duzo goryczy. Dwadzieścia pare lat temu wchodziłam w zycie z wielką wiara, nadzieją i ufnością, że zbuduje cos wspaniałego, trwałego, "budowałam" w szerokim tego slowa znaczeniu, ale po kilku latach moje nastawienie zaczęło sie zmieniać, oczywiście pod wplywem towarzyszacych okoliczności i ...... teraz jest tak jak jest. Zmieniłam diametralnie poglądy na życie, na relacje miedzyludzkie, mam inna hierarchie wartości niz dawniej. Nie mam ochoty wyciagać szczegółów na forum publicum, moge tylko podzielic sie swoimi odczuciami, byc może mój punkt widzenia pomoże komus otworzyc oczy, ustrzec sie....

Moje wypowiedzi nie powinny byc czytane i oceniane przez osoby, które czuja sie w swoich związkach pewnie, są szczęśliwe i pewne swojej przyszlości. Powinny je czytac wyłącznie te osoby, które doświadczaja różnego rodzaju zawirowań...ku przestrodze.

 

2. Związek powinien byc pielegnowany przez obydwie strony, wtedy ma szanse byc wspaniałym.

 

3. Mysle, że jakość życia dzieci będzie zależała tylko i wyłącznie od partnera, którego sobie wybiorą. Jesli trafia na kogos, kto będzie chciał "budować" i ciagnąć wspólnie wóz pt. "małżeństwo i zycie", to mają 100 % szansy na szczęsliwy związek.

 

4. Nie, oczywiście nie na tym ma polegać, powinien polegac na wzajemnej milości, szacunku, dbalości o siebie, wspieraniu sie i ciagnięciu razem wozu. Ale jesli tak nie jest to wtedy co ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Cięzkie jest bardzo życie w którym na każdym kroku trzeba martwići się o zabezpieczenie własnej du...y.

2. Cięzkio jest tak żyć gdy nie ufa się nikomu

 

ad.1.

Nie wiem jak mam to rozumiec.....

Ja zabezpieczałam nie tylko swoja d...pe, bo samotna osoba chyba niewiele potrzebuje, zabezpieczałam przyszlośc swojego dziecka. Dzieci często sa na utrzymaniu swoich rodziców az do ukończenia studiów, to 24 lata lub więcej, bo na nowa droge dziecku tez sie cos daje, jesli kogos stać oczywiście.

Myslałam głównie o tym, żęby nie musieć wybierac między zakupem chleba na kolacje a zakupem butów, żeby wystarczylo i na to i na to.

Jesli masz obok siebie kogoś, kto uważa, że najwazniejsze w zyciu sa zainteresowania, hobby, przyjemności i ciagły własny rozwój, to nie masz innego wyjścia jak tylko wziąć d...pe w troki i zabrac sie za zarabianie pieniędzy na czynsz, chleb, buty i studia dla dziecka. I na przyjemności. Inaczej pod koniec miesiąca jest dylemat jw., nie mówiąc juz o samopoczuciu, czy tez poczuciu własnej wartości, które spadają w blyskawicznym tempie.

Nie kazdy potrafi byc happy nie mając grosza przy duszy. Dobra książka/film/płyta nie zastapi dziurawych butów i pustego żołądka.

 

2. Cięzko, ale bezpiecznie. Nigdy nic nie zaskakuje....nie ma tez rozczarowań i wylewanych łez po fakcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do autorki wątku: ja rozwiodlam sie z meżem (bardzo nie długo po slubie, małe dziecko), wiec na pewno nie bede obiektywna, ale pewwnie, że mozna zawalczyć o męża (choroba), a nie mam takich doświadczeń, wiem natomiast, że warto zakonczyc coś co Cię niszczy, co do budowy....ja wykończyłam, umeblowałąm i wyposażyłam juz jeden domek, straciłam wszystko co tam zainwestowałam, bo mimo, że "nasz" był to na papierze domek rodziców meża, nie miałam siły walczyć..., teraz buduje sama i mimo stresów lepiej na tym wychodzę :wink:

Warto byc pragmatykiem, szkoda ze nie byłam, ale teraz to już nieważne, mam nowe życie... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2. Związek powinien byc pielegnowany przez obydwie strony, wtedy ma szanse byc wspaniałym.

 

3. Mysle, że jakość życia dzieci będzie zależała tylko i wyłącznie od partnera, którego sobie wybiorą. Jesli trafia na kogos, kto będzie chciał "budować" i ciagnąć wspólnie wóz pt. "małżeństwo i zycie", to mają 100 % szansy na szczęsliwy związek.

 

4. Nie, oczywiście nie na tym ma polegać, powinien polegac na wzajemnej milości, szacunku, dbalości o siebie, wspieraniu sie i ciagnięciu razem wozu. Ale jesli tak nie jest to wtedy co ?

 

No właśnie Renia, a jak to się ma do wczesniejszej Twojej wypowiedzi:

Nie piszesz czy Twój mąż partycypuje w kosztach budowy, jesli tak, to w porzadku, pomóż mu wyjść z tego nałogu, zrób co dla niego....Jesli budujesz za swoje pieniądze, a on nic nie dokłada, to sie mocno zastanów co dalej robi

 

Jeśli chodzi o staż małzeński, to pomimo młodego wieku też mam niemały (12lat). Moje życie również nie było usłane samymi różami, były bardzo ciężke lata, moi znajomi dziwili się wtedy, że zawsze jestem taka pełna życia i mimo wszystko ufności do ludzi.

Fakt, że na mężu nigdy się nie zawiodłam. Nie wiem jak bym myślała, gdyby mnie zostawił na przykład i do tego bez grosza.

Pewności nie mam, ale na ile siebie znam, to z całych sił starałabym się nie zamienić w wyrachowaną, zgorzkniałą kobietę.

A jeśli chodzi o finansowe zabezpieczenie, to oczywiście, że trzeba o tym myśleć, ale bez tej otoczki podejrzliwości i czarnowidztwa.

 

Przepraszam, że tak ostro, ale tak odbieram Twe słowa niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Moje życie również nie było usłane samymi różami, były bardzo ciężke lata, moi znajomi dziwili się wtedy, że zawsze jestem taka pełna życia i mimo wszystko ufności do ludzi.

 

2. z całych sił starałabym się nie zamienić w wyrachowaną, zgorzkniałą kobietę.

A jeśli chodzi o finansowe zabezpieczenie, to oczywiście, że trzeba o tym myśleć, ale bez tej otoczki podejrzliwości i czarnowidztwa.

 

1. Masz mi za złe, że ja nie potrafie tak jak Ty ufac bezgranicznie każdemu i że nie jestem pełna życia MIMO WSZYSTKO ? :o

 

2. Nie uważam sie za wyrachowaną kobiete. Fakt, że polegam tylko na sobie, nie mam zaufania do innych, że dbam o zabezpieczenie dla dziecka i siebie wcale nie jest dowodem na wyrachowanie.

W któryms momencie przestalo mi odpowiadac życie od pierwszego do pierwszego i ciagłe zamartwianie sie co będzie jak......Po kilku latach po slubie oczekiwałam stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa, "lepszego" życia bez stresu co bedzie jutro. Jak sie przekonałam, że to nigdy nie nastapi, to postanowiłam sama o to zadbać. I mam. W tej chwili nie wyobrażam sobie co byloby gdybym nie zadbała.

Po kilku latach życia w bezpiecznym świecie, gdzie nie brakuje ani na chleb ani na lekarstwa ani na przyjemności, zgorzknienie, o którym piszesz powoli zaczyna zamieniac sie w zadowolenie i satysfakcję z osiagnietych celów. A czarnowidztwo, od którego długo nie mogłam sie uwolnić znika gdzies na horyzoncie.

Jednak nie ja i moje odczucia sa tu najwazniejsze. Najwazniejszy jest fakt stworzenia poczucia bezpieczenstwa mojemu synowi, obserwuje go od kilku lat....widze w jego oczach ufność, której ja nigdy nie miałam. Pojawiła sie tez pewność siebie, której mu przez wiele lat brakowało. I to dla mnie liczy sie najbardziej.

Teraz wiem, że warto bylo popracowac solidnie kilka lat i wreszcie przestac bac sie o przyszłość.

Teraz wiem, że nawet jak mi cos w zyciu nie wyjdzie, to prawdopodobnie sobie poradzę wymyslając coś nowego, że sie nie załamie, że podołam.

Takie przeświadczenie "zawdzięczam" twardej szkole zycia, gdzie kładąc sie o północy wstawałam o trzeciej nad ranem aby zdobyc wiedzę i wykształcenie.

Gdzie pracując po 14 godzin na dobe zdobywałam pieniądze na życie, na studia, na inwestycje, które dzisiaj mi procentują.

Gdzie pomimo pełnych dezaprobaty spojrzeń, uwag i niedowierzania (porywa sie z motyką na slonce) zrealizowałam wszystkie postawione sobie cele.

 

Przekażę swojemu synowi wiare i optymizm, który dopiero niedawno pojawił sie w moim życiu. Mysle, że jako dorosły czlowiek z perspektywy czasu oceni mnie pozytywnie. Mogłam przeciez odpuścic i zyc z dnia na dzień...jakże inne byloby teraz jego życie.....on doskonale to wie. Wystarczy popatrzec mi w jego oczy.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...