Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

"Obciachy" (i wspomnienia) z dzieciństwa :)


zielonooka

Recommended Posts

taaaaaaaaa ja na studiach miałam jednego roku takie pamiętne juwenalia, że poszłam z koleżanką dla towarzystwa do fryzjerki. Ale że jeszcze nie wytrzeźwiałam do końca a to wczesny ranek był to sobie usiadłam na wolnym fotelu bom zmeczona była...obok moja koleżanka się obcinała. Podeszła do mnie inna fryzjerka i pyta : jak koleżanka? a ja taka nietomna: tak.

i opier..a mnie na zapałke prawie.. :o :evil:

 

 

to dopiero było...ale postanowiłam pomartwić się później i pomalowałam na rudo... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 180
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

:lol:

ja o dziwo wpadek wpad "fryzurowych" w dziecinstwie nie mialam (uskuteczniam je w zyciu doroslym ) :wink:

 

Jedyne co to moje pierwsze farbowanie wlosow odbylo sie w klasie 8 podstawowki (przy duzym sprzeciwie rodzicow ale tez ich bezradnosci) i mialo postac kruczoczarnego koloru 8) :lol: [ nie wiem czemu bo naturalny kolor mialam wlasciwie bardzo podobny tylko ciut jasniejszy i naturalniejszy w odcieciu ]

Przez tydzien zdarzalo sie ze ludzie zaczepiali mnie na ulicy i pytali czy to "naturalny kolor" (oczywiscie w pewlni oburzona odpowiadalam ze oczywiscie tak! :D ) potem po tyg sie "sprało"i stracilo swoja upiorna czern :D i bylo juz prawie identyczne z naturalnym odcieniem wlosow wiec przestalam zwracac uwage spoleczenstwa :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A grzywki na Alfa pamiętacie? Ja takiej nie miałam, ale wiele moich koleżanek i owszem...

 

A jeśli chodzi o buty to pamiętam takie szmaciane kozaczki na superpłaskiej podeszwie. Strasznie się w nich męczyłam bo nogi się nijak nie trzymały. A w Liceum była moda i obowiązkowo miałam czapkę i szalik z kangurkiem. Bazarowy szyk :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A grzywki na Alfa pamiętacie? Ja takiej nie miałam, ale wiele moich koleżanek i owszem...

 

Zoska miala ! :lol:

Ona w ogole ma takie wlosy sklonne do puszenia (ni to krecone ni to proste) wiec mozecie sobie wyobrazic jak wygladal taki "banan" natapirowany z tych wlosow i zlany potem tona lakieru.... :lol:

Huragan Katarina nie przesunal by rzadnego wloska nawet na milimetr :lol:

Czasami po bokach robila sobie jeszcza takie grajcarki krecone

:lol:

Na szczescie od wielu lat czesze sie normalnie i swoje (zreszta piekne wlosy w niesamowitym miodowym kolorze) uklada cos a,la madonna boticellego - czyli z pzredzialkiem i splywajace na ramiona po bokach.

Ale wtedy to byl szał ciał i uprzęży :wink: :roll: :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czesało się " na małpę " :lol:

 

czyli jak ? 8)

Ciężko wytłumaczyć :lol:

Włosy do ramion , proste , grzywka , po bokach trochę dłuższa plynnie , tak półokrągło przechodząca w boczne części :lol:

Jak znajdę jakieś zdjątko to wkleję .

 

Był też fryz "na pazia" ale tego już nie kojarzę .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoShi, pamietam i ja ten bazarowy szyk :lol:

szalik i czapkę z kangurkiem miałam a jakże 8)

a spodnie "piramidy" miałyście, hę?

 

Zielona, mojej natapirowanej palemce też wiatr był niestraszny.

Była niezłomna, jak statua wolności i sztywna jak nie powiem co 8) :lol:

 

Miałam spodnie piramidy, miałam :lol: :lol: i do tego jakieś takie dziwaczne adidaski, białe oczywiście :roll: Szał po prostu!! :wink:

 

A ktoś miał fryzurę "na Szwedkę"? :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość elutek

A ktoś miał fryzurę "na Szwedkę"? :wink:

 

u nas /Wrocław/ mówiło się "na Włoszkę" - lekka, naturalna trwała

robiona szwedzkim płynem /to taki lepszy :wink: /

 

a moja pierwsza trwała była totalną katastrofą- wracałam do domu bramami...

fryzjerka zagadała się z koleżanką i zamiast 20 min. miałam ten żrący płyn 35 min.

bo ja się wstydziłam :o powiedzieć, że to już czas...

mama jak mnie zobaczyła to tylko krzyknęła: gdzie?!?!

oczywiście nie powiedziałam, bo nie chciałam tej fryzjerce sprawić kłopotu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

elutek

 

Ja miałam na myśli nie trwałą, tylko krótsza góra, lekko falująca mogła być i do tego pióra dłuższe na karku, często jeszcze rozjaśniane w męskiej wersji.

U nas na takie coś mówiło się na Szweda i na Szwedkę :p

A jakże... Miałam... Tylko nie wiedziałam, że to tak sie nazywa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dziś oglądam filmy z lat 80-tych to śmiać mi się chce na widok męskich marynarek i zatoczonych rekawów. No i do tego właśnie te fryzury na szweda :p :p :p

 

obowiązkowe buty czeszki zamiast prać to smarowało sie je kredą. Ciągle brak było kredy przy tablicy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kiedy przyszłam do domu w pierwszych uszytych ,,szwedach,, szerokości nogawek maksymalne ile tylko wyszło z materiału ,mama prawie miała zawał a kiedy kupiłam sobie buty na platformach najwyższych jakie były droga do przystanku zajmowała mi 30 min zamiast 10ciu.Na nowe buty nie było co liczyć więc się ambitnie męczylam snując się jak potępieniec,do dziś nie cierpię wysokich obcasów
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A grzywki na Alfa pamiętacie? Ja takiej nie miałam, ale wiele moich koleżanek i owszem...

 

A jeśli chodzi o buty to pamiętam takie szmaciane kozaczki na superpłaskiej podeszwie. Strasznie się w nich męczyłam bo nogi się nijak nie trzymały. A w Liceum była moda i obowiązkowo miałam czapkę i szalik z kangurkiem. Bazarowy szyk :p

 

JoShi, my to chyba z podobnych roczników :) ... bo to o czym piszesz...wszystko pamiętam :) . A kozaczki dla mnie były rewelacyjne...chodziłam w nich długo jeszcze jak wyszły z mody ...nie mogłam się od nich uwolnić. Nawet latem były rewelacyjne. A zimą mokły i marzły mi w nich nogi.

 

Od czasów tych szmacianych kozaczków zaczęłam lubić luźne buty i tak jest do dziś. W butach muszę czuć się jak w kapciach domowych :) :) :)

 

A mokra włoszka... rewelacyjna fryzurka...ale u mnie nigdy nie chciała wyglądać dobrze :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Punkowanie i hipisowanie to nie były obciachy w moim życiu tylko zdobywanie pewnej, że tak powiem wrażliwości. Cenne wspomnienia. Niewątpliwym obciachem był image na Ewę Demarczyk. Do tej pory lubię jej słuchać, ale gdzieś koło 1987 r. dopadła mnie tak ostra melancholia, że właściwie słuchałam tylko ED, starałam się podrabiać jej makujaż (te jaskółki na powiekach) i w ogółe totalny zwrot do lat 60-tych. Filmy ze Zbyszkiem Cybulskim, oryginalne ciuchy wygrzebane u Babci (taką fajną torebkę miałam), nawet można było na rynku kupić. Jedyną rzeczą, która nie była żywcem ściągnięta z lat 60-tych były czarne paznokcie, malowane tuszem, na to lakier bezbarwny. I pamiętam, że chodziłam w czarnych koronkowych rękawiczkach, latem. Nie wiem, jakim sposobem udało mi się zdać maturę i to tak dobrze. Tyle, że z polskiego o poezji pisałam...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwólcie, że się przyłączę. Te szmaciane kozaczki to tzw saszki. Płócienne lub zamszowe. Ostatnio widziałam je u kogoś na nogach. Poczułam powiew młodzieńczych lat...

No dobra, teraz moja "głupota": był (jest) taki przesąd, że jak się znajdzie rzęsę na policzku, to można sobie pomyśleć marzenie i klepnąć się w ten policzek. Tylko trzeba było wiedzieć - w który. Jak się trafiło - marzenie się spełni. Jak nie - cóż... Ja miałam wiele marzeń, więc sobie specjalnie wyrywałam rzęsy i udawałam, że nie wiem, na którym policzku leżą. Jednym z marzeń było: mieć długie, czarne, gęste i zalotnie wywinięte do góry....rzęsy 8) :roll: To, co mi zostało do dziś nie wygląda zbyt zalotnie... :-? :-? :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obciach! Prawdziwy obciach urządzała mi Matka moja w czasach, gdy nie było jeszcze kombinezonów narciarskich.

 

Otóż troskliwa rodzicielka ubierała mnie w nieskończoną ilość warstw rajstopek, kalesonków, spodenek, spodni (niedawno taka reklama była, kojarzycie? - ja wiem co czuło to dziecko); pomiędzy warstwy te Mamuśka pakowała mi foliowe worki w trosce o suchość pupy. :evil: Przy każdym kroku szeleściłam jak foliowy rycerz. Koshmar! Odwetowo ja robiłam jej obciach, kładąc się na grzbiecie i wierzgając (szeleszcząco) nogami. :D

 

Na narty wróciłam dopiero w liceum - kiedy można było się urwać z niewymagającymi worków foliowych kolegami. :)

 

***

Na własną rękę ośmieszałam się już jako nastolatka, paradując po ulicy z radiem Jowita na ramieniu (skrytym dyskretnie w opisywanych tu torbach ze sznurka) i z boleściwą miną wsłuchując się w jakieś zatrzeszczane do imentu kawałki muzyczne. Tak cierpiała nie rozumiana w domu młodość. :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...