Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    160
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    190

Entries in this blog

Renia

Dziennik budowy RENI

 

No i stało się !!! Syn wrócił z Krakowa do domu i od wczoraj pracuje ze mną w firmie !!! Ma kolegę do towarzystwa, od razu zabrali się ochoczo do pracy, przeglądają dokumenty, zaznajamiają z zadaniami .... Szczęście uśmiechnęło się do nich, dobra praca, dobra płaca - dla żółtodziobów - to prawie cud, że to przepchałam. Jestem najszczęśliwszą osobą na ziemi !!!

 

Dzisiaj pani Krysia skończyła sprzątać, przyjechały też kartonowe pudła z firmy przewozowej.

 

Czas na pakowanie.

 

Wymianę zamka w drzwiach wejściowych trzeba zrobić i pomyśleć o alarmie ....

 

Na sobotę zamówiony samochód.

Renia

Dziennik budowy RENI

 

Listwy przyjeżdżają i pan B. zabiera się za przybijanie. Wieczorem prawie cały dom jest olistwowany. Kolor jest odpowiedni i wysokość też. Przy okazji trawę kosi, połowa już zniknęła. Jutro reszta.

 

Kominek wreszcie wychodzi spod folii i można go podziwiać od nowa. Wcale nie zakurzony po roku, folia zrobiła swoje.

 

Na sobotę Pani Krysia umówiona do sprzątania .... spotkamy się z samego rana. Domek musi być czysty na przeprowadzkę.

 

W niedzielę mąż jedzie do Krakowa po rzeczy naszego syna i jego kolegi. Pewnie cały samochód zapakuje po brzegi. A w jesieni z taką nadzieją jechali na ułożenie sobie tam życia, przynajmniej na 2 lata. Nic z tego nie wychodziło, czas biegł a tam nic się nie działo. Więc wtrąciłam swoje 3 grosze i zakręciłam im w głowie całkowicie !

 

I teraz wracają z powrotem do domu, chyba mi się uda załatwić obydwu pracę ....

 

Planują pożegnanie Krakowa i w poniedziałek zawitają w domu.

 

A od 1 czerwca .... ..... .... .... .... !@#$%^&*()-"?<>+={}[]!

 

O tym właśnie marzyłam przez pół roku.

 

Domek czeka na przyszłego spadkobiercę. Pokój na poddaszu z tarasem na wschód i własna łazienka za niedługo ....

 

Po mieszkaniu przez całe życie w blokowych klitkach to będzie luksus.

 

Już przez telefon planuje grilla dla znajomych ... przecież musi być parapetówa .... !

 

Jak najbardziej jestem za !

 

W końcu te deski na podłodze nie mogą się zsychać, trzeba je porządnie podlać coby szpary zniknęły !!!

Renia

Dziennik budowy RENI

 

Znowu wpadam w wir pracy, terminy konkursów i przetargów gonią jeden za drugim. Coś tam usiłuję kombinować z pracą dla młodego, nic na razie nie wiadomo ....

 

Wreszcie po jakimś czasie jadę na budowę, wilgotnościomierz pokazuje aż 80 % wilgotności w powietrzu !!! Szpary zaczynają się odrobinkę zmniejszać. Nadzieja wkracza w moje serce, może choć trochę się poprawi estetyka. Podejmuję decyzję o założeniu listew podłogowych. Do tej pory pan L. nie chciał o tym słyszeć. Nadal psioczy na te szpary. Ale ja już umawiam się z wykonawcą, przywozi wzory, wybieram takie wysokie na 7-cm, oczywiście z czerwonego dębu. Zamówi szybko. Jest szansa, że niedługo wykończę podłogę.

 

Ale żeby mi nie było tak miło to przecieki obydwu kominów się ujawniają - w sypialni zaciek, w łazience i pralni jeszcze większy !!! Ten koszmar z kominami nigdy się nie skończy !!! Znowu reperacja kominów i dachu się szykuje. A miało być naprawione w tamtym roku !!!

 

No nic to, zadzwonię do fachowca i opowiem o zdarzeniu ....

 

 

Poddaję się. Prawdopodobnie zawsze będę miała jakieś problemy. Jak nie z dachem to z podłogą, która będzie pływać albo z rynnami albo z płytkami na tarasie nad garażem albo ze swoim zdrowiem, które wysiądzie na skutek problemów ....

 

Może mąż miał rację, że nie pałał ochotą do własnego domu, tylko ja tak parłam do przodu. A teraz na finiszu już nie mam siły nawet się denerwować.

 

Po prostu przyjmuję ciosy i już. Takie jest życie.

 

 

Ale żeby mi nie było za mało, to dodatkowo mąż marudzi, że trawa znowu za duża i nie ma kto skosić .... i że łąka mu nie odpowiada. Że natura jest fajna, ale w górach, bo tam jest faktycznie pięknie .... a koło tego mojego domu niekoniecznie.

 

Obrażona mina wyprowadza mnie z równowagi. Robię wściekłą awanturę, że jak mu się nie podoba to może zostać w bloku. Ja nikogo nie będę zmuszać do niczego, mogę iść sama.

 

Efekt jest taki, że jedzie ze mną na duże zakupy "sprzątaniowe" i siedzi cicho jak pies pod stołem.

 

Może jednak żal tego domu z zamokniętym kominem i zeschniętą podłogą ???

 

Zakupujemy drabinę z atestem, duży kubeł na śmieci, mały odkurzacz karcher, mop, płyny różnego rodzaju, ścierki, szczotkę, rękawice gumowe i mnóstwo innych rzeczy.

 

Cały bagażnik zapełniony. Wszystko ląduje w garażu.

 

Czekamy na listwy podłogowe.

Renia

Dziennik budowy RENI

 

Przyjeżdżają fachowcy od montażu urządzeń agd. Mam nadzieję, że to szybko pójdzie, ale w miarę postępu prac wiem, że tylko dzień urlopu mnie ratuje. Do pracy wrócę późnym popołudniem, dużo spraw będzie czekało ....

 

Tymczasem panowie montują płytę gazową i piekarnik. Zmywarka też jest poprawiana, trzeba drzwi trochę skorygować . Potem zlew w kolejce, nie tak szybko jak mi się zdawało ... w końcu jest wszystko gotowe i nic nigdzie nie kapie.

 

I nagle .... zauważam, że granitowy blat na łączeniach "poszedł" ! Jeden z panów stanął na nim poprawiając nad meblami wtyczki do prądu od okapu. Stał na drabinie, ale na blacie też. I klej puścił, odłupał się też mały kawałeczek granitu. Trzeba będzie coś z tym zrobić .... dzwonie od razu do wykonawcy, coś tam obiecuje, że przyjedzie i poprawi.

 

A ja jestem wściekła ! Tyle pieniędzy kosztował ! Bezmyślny jest ten pracownik, usprawiedliwia go tylko młody wiek, jest z tego roku co mój syn i pracuje już od paru lat.

 

No nic, nie będę płacić za montaż zlewu, poczekam na reperację, najwyżej potrącę z tej zapłaty.

 

 

Na razie czekam na zejście się szpar w podłodze ... nic się takiego nie dzieje. Wszyscy się już dopytują kiedy przeprowadzka a ja nie wiem.

 

Otwieram wszystkie okna na poddaszu, zasuwam żaluzje. Niech wilgotne powietrze wchodzi do domu, może coś drgnie za chwilę .....

Renia

Dziennik budowy RENI

 

Wybieram się do zakładu kamieniarskiego pooglądać granity. Ciężko się zdecydować na miejscu ... Umawiam się na pomiar na budowie. Za kilka dni spotykamy się w kuchni. Pan przywozi kilka próbek, które wybrałam. Przykładamy je do blatu i porównujemy. Bezkonkurencyjnie wygrywa "szampan". Do wszystkiego pasuje kolorem, jest spokojny, więc dodatki będą mogły być bardziej zdecydowane. Termin jest dość szybki - za 2 tygodnie blaty będą gotowe.

 

 

Tymczasem święta za pasem, młody przyjeżdża z Krakowa .... fajnie !!! Spędzimy trochę czasu razem. Cieszę się, bo będę go mogła podkarmić domowym jedzeniem. Coś z opowiadań nie wygląda to tam tak wesoło. Kilogramów ubyło .... W ogóle nic mi nie pasuje !!! W kwestii ewentualnej pracy nic nie słychać.

 

Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pewien pomysł .... a jakby tak zakombinować tutaj coś i zmienić "bieg życia" ?

 

Spróbuję ....... minimalne szanse są.

 

 

Czas szybko mija, dzwoni telefon, blat gotowy do montażu. Rano pojawiają się panowie z drobnym sprzętem ... mąż zostawia mnie na posterunku i jedzie popracować do domu.

 

Na początek mierzenie poziomu szafek, regulacja nóżek, żeby blat równo się opierał. Potem ostrożne manewry przez drzwi, blat jest bardzo ciężki. Pomału wędruje na szafki, dosuwają go do ściany. Pomimo, że nie ma kąta prostego, jest idealnie dopasowany. Za chwilę wjeżdża drugi, trzeba doszlifować mały ząbek, dosłownie 1 mm.

 

No i wszystko gra ! Można obydwa połączyć na stałe. Mało widoczne to łączenie. Jeszcze tylko silikon od ściany i impregnacja blatu specjalnym środkiem.

 

Wygląda imponująco !!! Jest przepiękny !!! Rozliczam się gotówką i panowie odjeżdżają.

 

Mąż zdziwiony, że tak szybko ... po przyjeździe opada mu szczęka ! Nie wyobrażał sobie jak to będzie wyglądać ....

 

Wreszcie można montować zlew i kuchnię.

 

Dzwonie do firmy, będą za 4 dni.

 

 

Tylko fachowcy od parkietu nie odzywają się, pomimo, że wysłałam jakiś czas temu e-maila ....

 

Wysyłam przypomnienie.

 

Zobaczymy .....

 

A wilgotność około 70 % i szpary prawie w ogóle nie zmniejszyły się, parę wyłódkowanych desek też czeka na poprawki ....

 

Zaczynam się denerwować ....

Renia

Dziennik budowy RENI

 

Wybieram się do zakładu kamieniarskiego pooglądać granity. Ciężko się zdecydować na miejscu ... Umawiam się na pomiar na budowie. Za kilka dni spotykamy się w kuchni. Pan przywozi kilka próbek, które wybrałam. Przykładamy je do blatu i porównujemy. Bezkonkurencyjnie wygrywa "szampan". Do wszystkiego pasuje kolorem, jest spokojny, więc dodatki będą mogły być bardziej zdecydowane. Termin jest dość szybki - za 2 tygodnie blaty będą gotowe.

 

 

Tymczasem święta za pasem, młody przyjeżdża z Krakowa .... fajnie !!! Spędzimy trochę czasu razem. Cieszę się, bo będę go mogła podkarmić domowym jedzeniem. Coś z opowiadań nie wygląda to tam tak wesoło. Kilogramów ubyło .... W ogóle nic mi nie pasuje !!! W kwestii ewentualnej pracy nic nie słychać.

 

Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pewien pomysł .... a jakby tak zakombinować tutaj coś i zmienić "bieg życia" ?

 

Spróbuję ....... minimalne szanse są.

 

 

Czas szybko mija, dzwoni telefon, blat gotowy do montażu. Rano pojawiają się panowie z drobnym sprzętem ... mąż zostawia mnie na posterunku i jedzie popracować do domu.

 

Na początek mierzenie poziomu szafek, regulacja nóżek, żeby blat równo się opierał. Potem ostrożne manewry przez drzwi, blat jest bardzo ciężki. Pomału wędruje na szafki, dosuwają go do ściany. Pomimo, że nie ma kąta prostego, jest idealnie dopasowany. Za chwilę wjeżdża drugi, trzeba doszlifować mały ząbek, dosłownie 1 mm.

 

No i wszystko gra ! Można obydwa połączyć na stałe. Mało widoczne to łączenie. Jeszcze tylko silikon od ściany i impregnacja blatu specjalnym środkiem.

 

Wygląda imponująco !!! Jest przepiękny !!! Rozliczam się gotówką i panowie odjeżdżają.

 

Mąż zdziwiony, że tak szybko ... po przyjeździe opada mu szczęka ! Nie wyobrażał sobie jak to będzie wyglądać ....

 

Wreszcie można montować zlew i kuchnię.

 

Dzwonie do firmy, będą za 4 dni.

 

 

Tylko fachowcy od parkietu nie odzywają się, pomimo, że wysłałam jakiś czas temu e-maila ....

 

Wysyłam przypomnienie.

 

Zobaczymy .....

 

A wilgotność około 70 % i szpary prawie w ogóle nie zmniejszyły się, parę wyłódkowanych desek też czeka na poprawki ....

 

Zaczynam się denerwować ....

Renia

Dziennik budowy RENI

Pozostała sprawa rozeschniętego parkietu ...

Mąż robi zdjęcia wg polecenia wykonawcy i wysyłam je e-mailem do oglądnięcia.

Przeprowadzka nie jest możliwa także z tego powodu, nie wiadomo co robić z tymi deskami ???

Pan L. odmawia przybijania listew. Najpierw robimy porządek z tą sprawą !

Coś wspomina o rzeczoznawcy, ma nawet nr telefonu i nazwisko. Wstrzymam się z działaniem, poczekam na odzew wykonawcy.

 

Poza tym koleżanka podpowiada mi zaangażowanie jakiejś pomocy do mycia kilkuletniego, pobudowlanego brudu, ona już nie wykonuje takich ciężkich robót w domu sama, ma pomoc - i w domu i w ogrodzie. Wiek i stan zdrowia daje znać, niestety. Ja też nie grzeszę kondycją, czasami ledwo wlokę za sobą nogi. Oglądnęłam płytki w przedpokojach i łazience na dole .... koloru fug nie widać spod warstwy kurzu i pyłu, trzeba będzie połowę parteru szorować na kolanach jakimś specjalnym narzędziem i środkiem ...???

Hmmmmmmm .... ale to dopiero po zakończeniu sprawy z parkietem.

Renia

Dziennik budowy RENI

Znów jadę do tych mebli kuchennych. Panowie już czekają pod domem. Trzy szafki przerobione, zaczyna się montaż. Dokładnie mierzą, nie śpieszą się. Trzeba odłączyć prąd z kuchni żeby zamontować trzy punkty świetlne pod szafkami, szukamy w rozdzielni właściwego przełącznika, bo nie wszystkie są opisane. Znajdujemy po chwili i można bezpiecznie zarobić końcówki.

 


Następnie drzwiczki do zmywarki, potem cokoły z takim przeźroczystym wykończeniem na dole, żeby nie nabierały wody z mopa.

 


A potem montaż rury w okapie, króciutka będzie, tylko do poprzecznej deski pomiędzy szafkami, powyżej musi być rura spiro .... bo inaczej kratka wentylacyjna byłaby przysłonięta do połowy.

 


Na koniec ozdobna listwa nad meblami, jest z tym zabawy co niemiara, bo boczne półeczki są cofnięte i trzeba tę listwę dociąć w tym miejscu dwukrotnie pod kątem 45 stopni.

 


Czas się dłuży a ja umówiona jestem w pracy na 14.00 na ważną rozmowę. Mąż przyjeżdża i mnie odwozi, wróci do domu i poczeka na koniec roboty.

 


Tylko drzwiczki z szafki "zlewowej" po raz drugi do małej przeróbki, bo nie przylegają tak jak trzeba.

 


Montaż urządzeń agd w kolejce będzie czekać, ale to dopiero po zamontowaniu blatu.

 


Teraz trzeba mieć zlew !

 


W biurze oferowano mi model franke z baterią z wyciąganą wylewką za 1.525 zł, wstrzymałam się z potwierdzeniem zamówienia.

 


Szybko szperam w internecie i znajduję za 1.244 zł z dostawą. Zamówienie trwa kilka minut i już mogę zastanowić się nad wyborem firmy kamieniarskiej - trzeba ten blat z granitu organizować.

 

 


I już wiem, że nie zdążymy wprowadzić się na Święta Wielkanocne. Nie ma takiej możliwości abym zdążyła wysprzątać dom po budowie i spakować nasze rzeczy. Nie ma też opcji żadnego urlopu, w pracy wyznaczone terminy różnych zadań do wykonania, nic się nie da przesunąć ani o jeden dzień !

 

 


Więc ze stoickim spokojem po raz kolejny łamię dane mojemu synowi słowo, że te święta to już na pewno w nowym domu .....

Renia

Dziennik budowy RENI

Płytki w kuchni położone, fugi epoksydowe, ściany pomalowane. Podoba mi się. Zwłaszcza że płytki koło okna wchodzą na szpalety i pasują kolorystycznie do parapetu. Są bardzo starannie szlifowane pod kątem 45 %, naprawdę dokładnie.

 


Przyjeżdżają panowie z meblami.

 


Po godzinie kręcenia się i mierzenia wychodzi na jaw, że lodówka się nie mieści w swoim kącie, to nie 60-tka lecz 70-tka ! Chyba to umknęło w trakcie uzgodnień różnych poprawek .... No tak, kawałek szafki pod zlew to 45 -tka, a powinna być 40, byłoby w porządku. Tylko czy wtedy zlew będzie wystawał na tyle bym mogła myć garnki w jednej komorze stojąc na wprost ?

 


Zalecam wieszanie szafek górnych, nad dolnymi pomyślimy później ....

 


Po kolejnych dwóch godzinach wiszą górne szafki i okap też jest zamontowany. Duży jest, 90-tka, z drewnianą ramą, pasuje do całości, kolor prawie dokładnie taki jak farba na ścianie - kremowy.

 


Zaczyna się kombinacja z półeczkami we wnęczce, trzeba przerobić na warsztacie, dociąć po parę milimetrów. Wnęka nie ma kątów prostych, więc jest problem. Te deseczki i półeczki do wnęki, tak jak i boki szafek są zabarwione na trochę inny odcień niż akacjowe fronty. Nie razi to bardzo, ale jest zauważalne. Pewnie boków i pleców z akacji się nie robi, bo drogie ......

 


Panowie proponują przerobienie górnej lewej szafki z 40 na 45 - będą drzwi z tej dolnej szafki pasować. A te drzwi z górnej szafki - na dół pójdą, też będą pasować. Szafka na górze będzie lepsza po przeróbce, bo odległość od szpalety będzie taka sama jak i tej prawej szafki. No i dobrze się złożyło. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ale trzeba to wszystko w warsztacie przerobić. Meble z powrotem wędrują na samochód. Kolejna wizyta pojutrze.

 


Mąż przyjeżdża po mnie i ogląda część mebelków, podobają mu się bardzo, akacjowe fronty są bardzo eleganckie. Wysuwa i wsuwa szuflady z systemem bluma tandembox, łagodnie dosuwają się samoczynnie.

 


No to czekamy na przeróbki.

 

 


Tymczasem sprawę listew do pokoi trzeba ruszyć do przodu .... muszę jak zwykle zmolestować tematem pana L. Na pewno mi poda gotowe rozwiązanie, już coś raz opowiadał o wysokościach i profilach tych listew ....

 

 


Najwyższy czas też pomyśleć o firankach i zasłonach do kuchni. Nie mam pojęcia jakie ?????

Renia

Dziennik budowy RENI

Wnet otrzymuję alarmujący telefon od wykonawcy. Pojechał do domu i zauważył rozeschnięcie sie desek podłogowych.... na górze podobno horror !

Boszszszsz .... jeszcze mi tego brakowało ! Serce mi prawie stanęło. Tyle pieniędzy kosztowały !!!

Jedziemy z mężem to pooglądać.

Wchodzę z duszą na ramieniu .... na dole nie ma większego powodu do omdlenia, pomimo że szpary są.

Na górze jest faktycznie horror. Nawet nie mam na czym usiąść, żeby nie paść jak długa na te deski ! Mąż mnie dobija chodząc i psiocząc.

Szpary pomiędzy deskami w każdym pomieszczeniu na 2 mm, w przedpokoju okropny widok. W pokoju syna widać nawet pióra w szparze. Lakier puścił wszędzie, porozrywany jest dokładnie tak jak i szpachla, która jest postrzępiona na brzegach. Nie mam siły szukać dalszych szkód, może zrobi to ktoś mądrzejszy ode mnie?

 

Sprawdzam temperaturę i wilgotność: jest 18 - 19 stopni i około 44 - 45 % wilgotności. Nic drastycznego się tutaj nie działo, nie było przegrzewane, cały czas mniej więcej taka sama temperatura, w czasie mrozów nawet ciut niższa.

 

No cóż, wracamy do domu i wysyłam e-maila do wykonawcy. Odpisuje, że ma tej zimy od wielu klientów takie same e-maile. I że przy desce 14 cm szerokiej 2-milimetrowe szpary są normalne. I że jak przyjdzie wiosna to się zmniejszą, bo podniesie sie wilgotność powietrza.

Nie wiem, nie wiem co zrobię ....

 

Na razie wchodzi pan L. i zaczyna kłaść płytki w kuchni, bo za 2 tygodnie przywiozą meble do montażu. Oglądamy położone 2 rzędy, prezentują się ładnie, są takie świeże, będzie odpowiedni kontrast w stosunku do wyrazistych mebli z akacji i dębowego kredensu. No i nie ma dekorów, co podpowiedział wykonawca, więc będę mogła różne dodatki zastosować bez obawy iż będzie za duży galimatias.

Szybko dobieramy kolor farby na ściany - jakaś odmiana kremu, matowy.

Zostawiamy ostatni nabytek z allegro - żyrandol art deco do salonu i wracamy do mieszkania mocno zmartwieni tą podłogą ......

Renia

Dziennik budowy RENI

Wreszcie powlokłam się wybrać agd do kuchni i dokonałam przedpłaty na:

 


płytę gazową SE70SX Smeg 5-cio palnikową

 


piekarnik SI850-X-S Smeg

 


Okap Neto "Laura" 90-tka

 


i zagadałam o dobrą cenę na zlew Franke Admiral 611 z wyciąganą baterią Prince - z fragranitu w kolorze beżowym.

 

 


Niestety zrezygnowałam z płyty granitowej w tej firmie, bo była za droga, załatwię sobie sama gdzie indziej ..... to potrwa dłużej, oszczędzę za to sporo.

 

 


Oglądnęliśmy także z mężem płytki do kuchni, można coś wybrać z małych gabarytów, potrzebuję jednak porady pana L.

 


Więc umawiam się dzisiaj wieczorem i jedziemy do marketu. Są fajne z Paradyża, ale nie ma ich na stanie, dostawa za 10 dni, nie wiadomo czy przyjdą akurat te ?

 


Jedziemy do Castoramy i do kolejnego hipermarketu ... brzydkie są ....

 


No to do Leroy Merlin....

 


Trudno się zdecydować .... nic takiego powalającego na kolana nie ma, ładne są tylko takie 9,8 x 9,8 z Cerkoloru seria Fascynacje - Pinia.

 


Mówię, że dodatki może w kolorze kobaltu będą ....

 


On twierdzi, że nie będzie sie gryzło, natomiast ta lekko kremowo-zielonkawa poświata przełamie trochę drewniane wnętrze ....

 


Gładki beż - krem jest nudny ....

 


No to bierzemy te 5 m2 i oglądamy się za fugą epoksydową ... tylko na zamówienie, trzeba czekać. Pan L. mówi, że ją kupi sam, tak jak i klej, daję mu gotówkę. Odwozi mnie pod blok i obiecuje zawieźć wszystkie zakupy do domu oraz pomyśleć o robocie .... Musi się uwinąć do 3 marca, bo potem u mnie w firmie robota na niego czeka, a potem to już montaż mebli - koło połowy marca.

 


A jeszcze trzeba dobrać do tego wszystkiego kolor farby do kuchni .....

 

 


No to coś się będzie działo .....

 


Ciekawe jak dojedzie pod dom jak tam nikogo nie było już od kilku tygodni, nikt nie odśnieżał, zakopie się po uszy w śniegu i nie wyjedzie aż na wiosnę ....

 

 


Ha ! Nawet łopat do śniegu dzisiaj fajnych nie było, chciałam kupić ....

 


wszystko wykupione .....

Renia

Dziennik budowy RENI

Wstępna umowa na wykonanie mebli podpisana, zaliczka wpłacona. Ten granitowy blat wyceniono dość wysoko Policzono od metra bieżącego , a w internecie widziałam oferty, że od kwadratowego liczą. Muszę sprawdzić jeszcze raz. I podzwonić do chińskich granitów i spytać o ceny....

 


No cóż, laminat byłby taniutki, ale go nie przewiduję.

 

 


Pan L. upomina sie o projekt kuchni, musi pomyśleć o koncepcji ułożenia płytek i obliczyć ile ich potrzeba kupić.....

 


A po dokładnych oględzinach ścian w kuchni okazało się, że równać je trzeba. Bo jak było gładziowanie wszystkich pomieszczeń i malowanie, to nie wiedziałam jaki kolor w kuchni będzie i jakie płytki .... i teraz trzeba zająć się tematem.

 


W domu podobno trochę zimno, kazałam podkręcić ogrzewanie.

 


Nie będę mogła szukać płytek przez dwa tygodnie, bo pracy po dziurki w nosie i padam na twarz. I do Warszawy muszę jechać dwa razy.

 


Jak się przewali, to zajmę się tym tematem i całą resztą.

 


A teraz muszę iść spać, bo ledwo patrzę na oczy.

Renia

Dziennik budowy RENI

Po wielogodzinnym przeglądaniu zasobów internetu coś zaczęło mi świtać odnośnie zmian w projekcie mebli.

 


W dolnych szafkach obok lodówki, zamiast otwieranych drzwiczek - 3 szuflady.

 


Zamiast narożnego zlewu i narożnej szafki - zwykły zlew podłużny i blat pod kątem 90 stopni.

 


Po obydwu stronach okna - 2 szafki wiszące pełne.

 


Po obydwu stronach okapu - 2 szafki wiszące przeszklone.

 


W rogu - półki łączące meble w kształcie litery L.

 


Na końcu ciągu, obok wejścia do kuchni - 2 rodzaje półek - węższe we wnęce i szersze powyżej, zakończone u góry "suficikiem".

 


Żadnych "balkoników, szufladek i "przedłużek" poniżej szafek.

 


I to wszystko. Cała reszta zostaje tak jak była.

 

 


Teraz trzeba dobrać blat i agd. Idziemy dzisiaj z mężem na mały spacer, bo to 5 minut pieszo od naszego bloku. Dostałam wiadomość, że blaty granitowe przywieźli nowe, jest spory wybór. No i chcę żeby mąż przyglądnął się zlewowi.

 


Zlew Franke mu się podoba. Tylko wybór granitu nie jest łatwy. Przykładamy próbki do zlewu i do mebli. Moich frontów nie ma na wystawce, ale są inne, podobne kolorem. Pada wybór na trzy rodzaje, najlepszy chyba będzie giallo veneziano. Piękne te granity !!! Wycena będzie za kilka dni.

 


Piekarnik Smega (stalowy) będzie dużo tańszy niż widziałam w internecie, tylko płyta gazowa droższa . Proszę o poszukanie trochę tańszej.

 


No i 10 % obniżki na meble dostaję, bo marudziłam przez telefon, że drogo.

 


Super !!!

 


Tylko ten okap nie wiadomo jaki ma być - stalowy czy kremowy ???

 


Bo lodówka i piekarnik z płytą stalowe będą.

 


Mam czas na podjęcie decyzji, teraz trzeba podpisać wstępną umowę, bo inaczej nigdy nie zaczną robić tych mebli. I zaliczkę w wysokości 40% ceny trzeba wpłacić. Mąż pójdzie w poniedziałek i załatwi to wszystko.

 


A ja muszę zastanowić się nad uchwytami do szuflad.

 


I pomyśleć o płytkach na ścianę ......

 


Podyskutuję z wolnej chwili z panem L. Może coś poradzi. Właśnie skończył remont z firmie i jest wolny, może wrócić do garażu i kuchni .....

 


Znowu mnie zakupy czekają....

 


Trzeba mieć wielki wór z pieniędzmi, a ja go nie mam

 


Jak to wszystko przetrwać ????

 


Wczoraj przyszedł rachunek za gaz - ogrzewanie na minimum nastawione a i tak szarpnie za kieszeń

 


I Kraków trzeba opłacić obrona pracy za tydzień. Wreszcie !

Renia

Dziennik budowy RENI

No i wreszcie jedziemy oglądnąć projekt mebli kuchennych. Nic mnie nie zachwyca

 


Pod szafkami zaprojektowane takie niby półeczki na wiszące filiżanki, w górnych szafkach balustradki .... ale obydwie szafki po obu stronach okapu są nierównej szerokości, jedna ma 30 cm, druga 40 cm. Dolne rozwiązanie jest symetryczne. Ale jak się zmieni górną wersję, to dolna nie pasuje a jak się zmieni dolną to górna nie pasuje .....

 


A wszystko dlatego, że zlew jest w rogu i od niego zależą pozostałe szafki ......

 


Nie mogę podjąć decyzji, trzeba to wszystko przemyśleć. Zabieram projekt do domu uprzednio wpłaciwszy jakąś zaliczkę.

 


Będzie co robić w święta w wolnym czasie ..... im wcześniej się określę tym wcześniej będą meble wykonane.

 

 


Jeszcze tylko mąż uzgadnia szafkę RTV ... to najważniejsza rzecz w salonie.

 


Wyceny oczywiście nie ma. Będzie po Nowym Roku.

 

 


Wracamy do mieszkania. Czas zacząć przygotowywać potrawy na Wigilię.

Renia

Dziennik budowy RENI

Jedziemy w sobotę do domu, będzie pomiar kuchni pod meble. Pan projektant przyjeżdża punktualnie. Przedstawiam mu swoją wizję kuchni, pokazuję secesyjny kredens i półkę zakupioną na allegro. Pan spisuje moje sugestie odnośnie sprzętu kuchennego, jakaś kuchnia gazowa retro by się przydała, może smeg ? Okap też chyba retro. No i zlew z fragranitu - pan podpowiada. Chyba tak .....

 


Po dokonaniu dokładnych pomiarów proponuje wstępną koncepcję, niestety nie obejmuje ona tej półki, która już pół roku leży i czeka.

 


Pewnie będą górne szafki ....

 


Nie oponuję. Pierwotny projekt do dyskusji ma być już na środę. Przyjdę, oglądnę i podyskutujemy.

 


No to tyle na dzisiaj. Pan odjeżdża a my oglądamy dopiero co zrobioną przez pana L. balustradę. Miała być prowizoryczna, z desek ... wyobrażałam sobie byle jaką prowizorkę, a tu całkiem porządna balustrada !!!

 


Teraz już nie grozi spadek z góry na betonowe schody.

 


No i pan L. oglądał już w castoramie jakieś odpływy do garażu .... hmmmmm .... sam za wszystkim jeździ i kupuje. Złoty człowiek.

 


No to teraz jeszcze dwie lampy przed wejściem i dzwonek do drzwi trzeba kupić.

 


Nie doczekam się tego projektu kuchni !!!!!

 


Gotowa będzie na luty.

 


Jedyny plus tej sytuacji to to, iż zdążę uzbierać trochę gotówki.

 

 


Jedziemy po odbiór firanek i zasłon. Wszystko spakowane do odbioru.

 


Teraz wybieramy wstępnie materiał na roletkę rzymską do łazienki. Będzie przeźroczysta a w tle roleta na szybie w kolorze dębu z białym materiałem jako tlo pod roletkę. Umówiona jestem na po świętach na wizytę w domu, tak na odleglość nie dobierzemy ..... trzeba poprzymierzać materiały na miejscu.

 


Pozbywam się sporej sumy pieniędzy i wracamy do mieszkania. Rozkładam te zasłony, są piękne !!! I gałki na podpięcia dobrane są idealnie, takie duże kule !!! Zamontujemy je po powieszeniu firanek i zasłon.

Renia

Dziennik budowy RENI

Nikt się nie odezwał w sprawie mebli w kuchni, pewnie szukają tych frontów ... albo zapomnieli o mnie. A ja pracowałam w sobotę.

Więc dzisiaj zabrałam zakupione ostatnio kinkiety i czekający na wywiezienie do domu gobelin i pojechaliśmy z mężem zobaczyć co tam słychać.

Podjeżdżamy pod dom a tam halogen nad garażem się zaświeca na przywitanie. I podjazd wysypany drobnym tłuczniem. Można wjechać do garażu i do schodów dojść suchą nogą. Nawet na drodze trochę wysypane, żebym mogła pieszo w czasie deszczu przejść i nie utonąć w błocie.

A w domu cieplutko, miło. Wszystkie kaloryfery grzeją, podłogówka też. Rachunek przyjdzie pewnie wysoki, mury po raz pierwszy ogrzewane ....

No i co ?

Półki w spiżarce założone, wyglądają bardzo ładnie.

Maskownica przy drzwiach wejściowych w odpowiednim kolorze założona.

Drzwi od lodówki przełożone.

Zmywarka obok lodówki gotowa do podłączenia.

Pralka podłączona.

Niepotrzebny stół zabrany z firmy, jest złożony i stoi w kuchni.

Pan L. wykonał wszystko, została tylko prowizoryczna balustrada na schodach, pewnie za parę dni się za to zabierze. No i ta kratka ściekowa w garażu zostaje do zrobienia.

Wory ze śmieciami przygotowane w garażu do wywózki. Zabieramy dwa i wracamy do mieszkania.

Ech, gdyby były meble w kuchni moglibyśmy już mieszkać.

Muszę jutro dopytać o te meble.

No i firanki z zasłonami jutro do odebrania z dekoratorni. Trzeba wyłożyć grubszą gotówkę.

Renia

Dziennik budowy RENI

Jedziemy do dekoratorni okien wybrać gałki do podtrzymania zasłon, bo pani dekoratorka zaproponowała takie rozwiązanie. Mąż ogląda gotowe już zasłony, bardzo mu się podobają. Gałki w kolorze starego złota oczywiście.

 

Zaraz obok jest studio mebli gdzie mam upatrzone piękne meble.

Wpadamy tam na chwilę, żeby mąż mógł zobaczyć, bo naopowiadałam mu jakie cudne!

Potwierdza, że cudne. Będą pasować do mojego cudnego secesyjnego kredensu!

Teraz do drugiego studia, bo tam produkują takie rtv jakie mężowi pasuje .... może by do tego bibliotekę zrobili ???

Chyba zrobią, ale najpierw oglądam te kuchnie ... Nie mają takiej jak w poprzednim studio, ale może by skądś takie fronty ściągnęli ?

Poszukają. Będziemy w kontakcie.

Może w sobotę zrobiliby pomiar ?

 

Pan L. radzi zlew fragranitowy. No i okap retro.

Wszystko co retro bardzo mi pasuje !!!

Renia

Dziennik budowy RENI

.... I nagle wpadam w wir pracy. Non-stop przez miesiąc. Nie mogę tego kieratu zatrzymać ani z niego wyjść. To po prostu proza życia: konkursy, przetargi, terminy, terminy, terminy .... Walczymy o zlecenia, o pieniądze, które będą za rok .... TERAZ. POTEM będzie za późno. Obudzimy się z ręką w nocniku, inni będą coś mieć a my nie.

 


W tym wariatkowie wygrywamy, zarabiamy, wszystko toczy się w zawrotnym tempie. Budzę się tylko na chwilę żeby zrobić analizy finansowe .... Jest kupa pieniędzy ! Więc szybkie decyzje o konsumpcji. Ludzie cieszą się okropnie !!! Ja też, szybciej wykończę dom !

 

 


Zapomniałam o budowie.

 


Mogłam tylko przyczołgać sie wieczorem do wanny a potem do łóżka. W niedziele nadrabiałam pranie i gotowanie, w tygodniu tylko gotowe jedzenie.

 


Wreszcie koniec ! Spokój. Oddychamy lżej.

 

 


Moge wrócic do tematu budowy.

 


Przyjeżdża młody człowiek do montażu karniszy. Po 3-ch godzinach są założone.

 


Zmarzliśmy tam okropnie. Włączamy sami centralne ogrzewanie, najwyższy czas. Wyłącza się po kilku minutach, nie wiemy o co chodzi. W końcu przyjeżdża Pan L. po 2-ch miesiącach przerwy, na dokończenie roboty: prowizoryczna balustrada, docięcie półek w spiżarce, podłączenie pralki, zamiana drzwi w lodówce na lewe. No i cos o garażu mówi, że jakaś kratka ściekowa by sie przydała .....

 


Ale najpierw niech podlogówkę włączy ! Wkłada wtyczkę w gniazdko i już. Powinno działać.

 


My zabieramy sie do domu.

 


Po przyjeździe dochodzimy do wniosku, że na święta krewny z zagranicy przyjeżdża, trzeba ugościć a tu mebli nie ma prawie żadnych, zlewu w kuchni niet, kuchenki niet .....

 


Mąż marudzi, że w mieszkaniu ciepło, wygodnie i zjeść można przy stole...

 


No tak. Zostajemy na te święta w mieszkaniu.

 


Znowu kolejny termin wziął w łeb.

 


Nie przejmuje się. Nie ma złego co by na dobre nie wyszło !

 

 


Żadnej starej kuchenki ani prowizorki nie będzie ! Postanawiamy jechać wybierać meble do kuchni. Zwłaszcza, że pieniądze pojawiły się w kieszeni w większej ilości

 


A miały być po Nowym Roku .......

 


Nie wystarczy na wszystko, ale zanim zrobią meble coś skombinuję.

 


Pan L. poleca nam firmę. Ja też wyszperałam wykonawcę. Porównamy oferty.

 

 


Tymczasem z allegro przybywa drobnych rzeczy: kinkiety, figurki do kuchni, ozdobne talerze, obrazki na ścianę ... cały pokój syna zawalony pudłami !!!

 


A on przyjedzie na święta do domu

 


Trzeba to gdzieś złożyć.

 


Tęsknie za nim okropnie. Byłam 2 tygodnie temu służbowo w Krakowie, zjedliśmy kolację, połaziliśmy po sklepach ... taki jakiś kurczaczek się zrobił z niego ....

 


Hmmmmmm ..... je tam coś czy nie ? Nie mogę o tym wszystkim myśleć spokojnie ..... muszę coś na drugi rok wykombinować

 


Może jakimś cudem zmienię bieg historii ????

 

 


A na razie skoro meble do kuchni mają się robic, to muszę szybko wybrać płytki i jakiś kolor na ścianę ...

 

 


Dzwonie do firmy meblowej, na wykonanie mebli czeka się 6 tygodni.

 


Może jutro pójdziemy na rekonesans ?

Renia

Dziennik budowy RENI

Muszę sie pojawić w dekoratorni okien, trzeba wybrać karnisze i firanki żeby zakończyć temat dekoracji okien w salonie/bibliotece. Pani dekoratorka mnie trochę martwi - tkanina, którą wybrałyśmy na zasłony nie jest dostępna, nie będą jej już produkować. Jest podobna, wzór kwiatowy jest trochę inny, to nie tulipany w zakrętasach lecz trochę większe liście, trochę rzadziej rozmieszczone, za to tkanina ta sama i to samo tło w zgaszonej zieleni. Tamte zasłony były wesołe, a te są bardziej poważne, o ile można tak je określić. Nie mam wyjścia, kolor tła jest dobrany dobrze, tylko ten wzór .....

 


Ale nie mamy żadnego wpływu na producenta w Hiszpanii, nie mam też czasu na jeżdżenie i szukanie czegoś innego, permanentnie brak mi jest czasu, więc wyrażam zgodę na zamianę tkaniny.

 


Teraz tylko karnisze i firanki ...

 


Szybko nam idzie z wyborem karniszy, pierwsza rurka ryflowana, druga gładka, końcówki - okrągła z tyłu, z liściem (współgrającym z wzorem na zasłonach) z przodu.

 


Gorzej z firanką ....

 


Pani proponuje gładki muślin lub cóś podobnego w kolorze ecru, przykładamy tkaniny do okna ... nie odrzucam .... nie zachwycam sie ... ....

 


Wiem, że firanka ze wzorami będzie się kłócić z wzorzystymi zasłonami, a poza tym nie jest na topie.

 


Szukam wśród próbek czegoś innego, znajduję jeszcze coś .... ecru, przeźroczyste, trochę bardziej sztywne, eleganckie ....

 


Cena jest dwukrotnie wyższa !!!

 


Ale to na wiele lat, moda sie tak szybko nie zmienia ... więc decyzja zapada szybko - tak, proszę liczyć.

 


Całość wystroju czterech "otworów" to zbijająca mnie z nóg suma !!!

 


Nie mam wyjścia, bez firanek i zasłon nie będzie życia w nowym domu, więc dopłacam trochę do zaliczki i umawiam termin odbioru wszystkiego na 15 grudnia - zdążę coś zarobić i odłożyć.

 

 


Tymczasem młodego trzeba odtransportować do Krakowa, samochód zapełniony po brzegi ekwipunkiem wyjeżdża z dwoma młodymi optymistycznie nastawionymi ludźmi ... mąż poświęca cały dzień na jazdę, wraca wieczorem zmęczony ....

 


Następnego dnia rano w mieszkaniu głucha cisza i pustka ... tylko nasz brytyjczyk łasi się do nóg dopominając o pieszczoty ....

 


Zaczyna się nowy etap dla wszystkich ....

 

 


Powraca temat kuchenki gazowej. Natychmiast trzeba coś kupić, z resztą zgromadzonych rzeczy da się przeżyć. Temperatura spada, czas włączyć centralne ogrzewanie i zacząć się pakować !

 

 


Znajduję w internecie ofertę firm transportowych, zapewniają nawet pudła na wszystkie rzeczy. Pewnie skorzystamy.

Renia

Dziennik budowy RENI

Jest wiadomość o dostawie sprzętu agd. Muszę pojawić się w domu aby to odebrać i zapłacić. Jedziemy wieczorem z synem, pada deszcz i jest ciemno. Muszę kupić lampy zewnętrzne i halogen nad garaż.

 


Samochód już czeka pod domem. Otwieramy garaż i po 10 minutach lodówka, pralka i zmywarka znajdują się wewnątrz. Proszę o przełożenie drzwi w lodówce na lewe. Okazuje się po kilku minutach, że to nie takie proste .... Trzeba dzwonić do serwisu i umówić się na usługę.

 


Rozliczam się za dostawę i panowie odjeżdżają.

 


A my oglądamy dom .... syn idzie na górę do swojego pokoju, robi zdjęcia, ale światło jest niedobre.

 


Żal mi stąd odchodzić, opowiadam mu o zamówionych zasłonach do salonu i biblioteki, zrobi się domowo jak założą karnisze.

 


Pan L. teraz będzie montował pralkę w pralni, kupi oczywiście potrzebne rzeczy w markecie. Może przestanie śmierdzieć kanał, bo teraz aż nos urywa.

 

 


Teraz kolej na jakąś kuchenkę, bez niej nie da się żyć.

 


Hmmmm ... używaną na jakiś czas ??????

 


Nie mam koncepcji.

 


Meble będą za kilka miesięcy .......

 


Nie wiem co ważniejsze ... jakiś kliniec by się przydał przed garażem i na drodze ..... jak pada to błoto jest spore.

 


Boszszszsz ... nie mam już siły ..... znowu pieniądze potrzebne.

Renia

Dziennik budowy RENI

Ostatnim wysiłkiem zwlekam z łóżka kości i zaczynam się ubierać. W głowie huczy: muszę, muszę, nie wypada odwołać spotkania po raz drugi .... muszę to załatwić ....

 


A ciało mówi: do łóżka, do łóżka .... leżeć i spać, zapomnieć o wszystkich obowiązkach i kolejce czekających spraw do załatwienia .....

 


Muszę zamówić taksówkę, bo do autobusu nie dojdę o własnych siłach

 


Przyjeżdżam chwilę wcześniej. Nie byłam tu już półtora tygodnia, jeszcze przed wyjazdem do Warszawy.

 


Oglądam powieszone lampy, kinkiety, wieszak w łazience, wieszak w przedpokoju, zamontowane podpórki półek w spiżarce .... Próbuję świecić, zapalają się i wszystko jest w porządku .... Kinkiety na półpiętrze w holu wyglądają dość ciekawie, moja przepiękna lampa w kuchni wisi nad tymczasowym stołem do śniadań. A w bibliotece pyszni się cudowny żyrandol !!! Robi wrażenie. Nie da się porównać z tymi prymitywnymi lampami w marketach. Już teraz widać, że dom będzie z duszą, niepowtarzalny, jedyny. Oczyma wyobraźni widzę umeblowanie, obrazy, świece, zdjęcia na półkach, kolekcję dzwonków w salonie .....

 

 


Dzwoni komórka ... to pani dekorator. Wychodzę przed dom, zajeżdża samochodem i wynosi wielką walizę. Podnosimy żaluzje w salonie i wpuszczamy światło dzienne. Musimy wybrać odpowiednie tkaniny ....

 


Pani dekorator rozgląda się po domu, podchodzi do kredensu i serwantki złożonych w salonie, przygląda się tym kilku rzeczom umieszczonym na swoich miejscach i stwierdza, że ten dom będzie miał duszę ....

 


Idziemy na górę, ogląda pokoje i łazienkę, w sypialni złożone są drobne rzeczy, marokańskie lustro dekorowane kością z wielbłąda, mały stoliczek-konsolka (chyba przywieziony z Niemiec) ... Jest zachwycona ! Prosi o namiar na sprzedawcę. Mówi, że naoglądała się różnych wnętrz u znajomych, przy okazji dekoracji okien, mieli różne meble i dodatki, ale nie chciałaby mieć w swoim domu niczego. A te moje są piękne ! I wszystko się jej podoba, oczy jej się śmieją do wszystkiego .... Mnie też !!!

 


Zabieramy się do pracy.

 


Wyjmuje z walizy pierwszy kawałek zasłony i przykłada do ściany przy kominku. Jest cudowny !!! Szaro-zielony, zgaszony kolor tła, na którym pną się kwiaty w stonowanych kolorach beżu, brązu, zieleni, ecru ... Tkanina jest mięsista i ładnie się układa. Wieszamy ją na klamce od okna.

 


Z walizy wyłaniają się kolejne próbki, analizujemy każdy kolor i robimy wizje ...

 


Po godzinie jest wybrane 3 próbki, każda stworzy inne, niepowtarzalne wnętrze. Wybieram pierwszą próbkę, z wijącymi się kwiatami.

 


Pierwsze - lepsze !

 


Pasuje również do biblioteki, więc będą 4 zasłony, do 3 okien i drzwi tarasowych. Jeszcze tylko mierzenie odległości, prowizoryczne rysunki i możemy pakować walizę.

 


Przypominam sobie o łazience na dole, ogląda ją, mierzy okno, robi zdjęcie dekorów ..... Pomyślimy później .....

 


Wpłacam zaliczkę na zakup materiału i wracamy do domu, po drodze wysadza mnie i umawiamy się na wizytę w studio celem wyboru karniszy.

 


Ale to już w listopadzie ....

 


Najpierw trzeba zamówić materiał, żeby tylko był dostępny, bo bardzo mi się podoba !!!

 


Wracam w trochę lepszym nastroju do łóżka i wypoczywam ....

 


Odrobina oddechu od codziennego wariatkowa ....

Renia

Dziennik budowy RENI

Przypadkiem znajduję się w okolicy pracowni dekoratorskiej. Mam pół godziny czasu do spotkania, więc wchodzę do środka by coś pooglądać. Znowu powraca temat zasłon w salonie i firanek ....

 


Przepiękna tafta w zielono-miodowo-żółte pasy ..... właścicielka zachęca mnie do oglądania. Rozmawiamy o aktualnych trendach, wybieramy tkaniny na zasłony w tonacjach pasujących do żółtego salonu i zielonej biblioteki. Umawiamy się na sobotę na budowie.

 


Muszę jednak przesunąć spotkanie na kolejną sobotę, bo dokumenty do przetargu na poniedziałek są ważniejsze Znowu wygrywa praca. Ale czymś przecież muszę zapłacić za te zasłony i karnisze .....

 


Pozbyłam się ostatnio sporej kwoty, bo wreszcie za odwodnienie domu wykonane w kwietniu trzeba było zapłacić.

 


A zwrot różnicy z podatku VAT, który tydzień temu wpłynął na moje konto pokryje akurat pralkę, zmywarkę i lodówkę .....

 

 


A dzisiaj znowu czuję się źle. Po śniadaniu znowu ląduję w łóżku i leżę bez ducha .... Boli serce, mam duszności i ciśnienie chyba jest wyższe.

 


Tak mi dobrze jest jak sie nie ruszam !

 


Niech nikt mnie o nic nie prosi, nie odzywa sie do mnie, niech nie muszę nic robić, o niczym mysleć, bo nie mam na nic siły. Tylko tak leżeć chcę .....

 

 


Dobre nie trwa niestety wiecznie. Odzywa sie komórka ... Pani dekoratorka przypomina mi o dzisiejszym spotkaniu.

 


Chyba nie mogę przesuwać spotkania po raz drugi ..... pomyśli, że coś kręcę.

Renia

Dziennik budowy RENI

I znowu kolejna scysja w małżeństwie !

 


Nie rozmawiamy już normalnie.

 


Mąż z wiecznymi pretensjami do mnie i do wykonawcy. I podniesiony głos.

 


Po ostatnich moich wrzaskach zajął się zakończeniem sprawy związanej z montażem anteny i talerza, internet musi działać dobrze, trzeba ten sygnał regulować ..... jeździ na budowę z facetem z TP i cos tam dogrywa.

 


To tyle.

 


Ja natomiast tonuję jego zachowanie wobec wykonawcy, który już tylko dorywczo coś u nas robi .... ma teraz inne grube zlecenia u innych klientów.

 


Jestem mu winna wdzięczność. Przez pół roku jeździł sam po różne materiały, kupował, przywoził, wybierał najlepsze i najtańsze, pomagał mi w wyborach, tracił czas, wykonywał, sprzątał a nawet własne pieniądze zakładał na zakupy ..... to bardzo dobry fachowiec. I dobry człowiek. Solidny.

 


A mąż pytał kiedy skosi trawę, wywiezie gruz i niepotrzebne pustaki, zrobi porządek kolo domu ....

 


Skosił, wywiózł, zrobił porządek ... i otrzymaliśmy mnóstwo dobrych porad co do kolejnych robót w przyszłości ....

 


Jest mi wstyd wobec niego. Oczywiście zapłaciłam za wszystko, ale to nie o to chodzi ......

 


Chodzi o sposób traktowania człowieka i o sposób zwracania się do niego ....

 


On to wszystko zrobił dla mnie.

 


Bo zawsze mu za wszystko wielokrotnie dziękowałam, nie marudziłam, nie narzekałam, nie uprzykrzałam życia, chwaliłam za dobrze wykonaną robotę ...

 


Bo zna moje obowiązki w pracy, wie, że ledwo już ciągnę nogi za sobą .....

 


Bo u mnie w pracy też maluje pomieszczenia i ma możliwość zaobserwowania jak się pracuje ... że jest urwanie głowy .... i że te pieniądze, które zarabiam nie spadają same z nieba, że wyrywa się je z rynku ponadludzkim wysiłkiem.

 


Gdyby nie on, miałabym dużo gorzej .... bo nie mogłam nadzorować prac osobiście a jemu można było zaufać, że zrobi najlepiej nawet bez nadzorowania.

 

 


Ogarnia mnie zniechęcenie i smutek. Bo zdaje sobie sprawę, że nie jestem w stanie zmienić mojego męża. W tym wieku człowiek sie już nie zmienia ... zaostrzają sie natomiast wszystkie cechy charakteru ....

Renia

Dziennik budowy RENI

Wrzeszczę na męża w obecności wykonawcy, bo nerwy puszczają mi kompletnie .... znowu pretensje i niezadowolenie i nieprzyjemny ton. ZAWSZE to samo. I NIGDY nie będzie inaczej. Już to wiem. Po przeprowadzce będzie jeszcze gorzej !

 

Nic to. Działam dalej. Kupuję w castoramie klamki, bo nie mogę się doczekać na te z internetu. Wykonawcy zapowiadają bliski koniec, już nawet stylowa szafa w przedpokoju złożona i stoi na swoim miejscu, wygląda pięknie. Trzeba ją tylko wymyć i zakonserwować jakimś środkiem do antyków. I wysprzątane jest z grubsza.

Muszę szybko przewieźć rzeczy kupione na allegro, zdążą jeszcze zamontować lampy i kinkiety. Z samego rana zamawiam bagażówkę i przewożę trochę sprzętów. Szybko instruuję gdzie co ma być i wyjeżdżam w delegację do Warszawy na 2 dni.

 

Po powrocie nie mam czasu na wizytę w domu, wiem tylko, że wszystko zrobione. Nawet piec c.o. i zasobnik z ciepłą wodą podłączony ....

 

Otrzymuję też wiadomość, że wybrane przeze mnie agd jest dostępne. Zamawiam e-mailem i obiecuję przedpłatę w czasie weekendu. Jest szansa, że za tydzień wszystko będzie już w domu. Transport bezpłatny.

 

Teraz tylko jakąś kuchenkę gazową używaną muszę skombinować .... bo przez pół roku mebli w kuchni nie będzie.

 

A wykonawcy przedkładają mi rozliczenie finansowe ..... nakupili różnych rzeczy za te parę miesięcy i teraz kwota powala mnie z nóg !

Ale i wentylator w łazience jest i półki do spiżarki kupione i nawet zapas żarówek do lamp jest zrobiony ....

 

Nie, nie koniec jeszcze wszystkich robót, tylko mała przerwa, w kolejce czeka ta nieszczęsna spiżarka, półki trzeba wyrzynać, bo ta wnęka nierówna ....

No, jeszcze kolejny tydzień czekania .......

A mnie codziennie boli głowa, to chyba ciśnienie, nawet nie mam czasu mierzyć .....

Renia

Dziennik budowy RENI

Wreszcie ekipa powraca i zaczyna pomału kończyć ... a to fugi pod cokołami w przedpokojach, a to bateria wannowa się pojawia na ścianie, to znowu drugi raz klatka schodowa pomalowana ....

Znowu gniazdka na tapecie .... wycena w Castoramie zrobiona ... i wykonawca raban okrutny podnosi ! On załatwi w niewiele wyższej cenie berkera, a nie jakąś (podobno) lipę ospel. No dobrze, już dobrze, niech będzie berker ! Za trzy dni już po robocie, rzeczywiście ładnie to wygląda, wszystko w kolorze ecru, rozliczam się szybko i koniec tematu.

 

Tymczasem mój mąż marudzi, marudzi, dopytuje z wyrzutem dlaczego to nie zrobione i tamto nie zrobione .....

Od dawna tylko zarzuca i zarzuca, krytykuje i krytykuje. Nie ma specjalnie ochoty włączyć się bardziej aktywnie w wiele spraw ... na dodatek ja zgubiłam klucz i nie możemy wejść kiedy chcemy, bo wszystkie inne klucze po ekipach .... Złości się, że trzeba jechać pożyczyć na chwilę jeden egzemplarz ....

Ciągle jest ze wszystkiego niezadowolony i nie mówi nigdy normalnym głosem tylko z pretensją. Wieczna pretensja w głosie !!!!!!!!

 

Ja już niczego nie wytrzymuję ! W pracy do wieczora, same terminy, to musi być na dzisiaj, to na jutro, a to za pół godziny. A to natychmiast ! I przetarg za przetargiem i wizyty w urzędach, wszędzie na godzinę. I nowi pracownicy za trzy dni, meble w galopie zamawiam .... i komputery.

Wieczorem wracam zmęczona, walę sie do wanny jak kłoda i tyle. Nie byłam w tym roku na prawie żadnym urlopie, bez odpoczynku, w ciaglym pośpiechu, bo nie zarobimy, bo stracimy okazję na zlecenie ....

A tu ciągle podniesiony głos i wieczne niezadowolenie. I pytanie kiedy zrobią, kiedy skończą, kiedy będzie to a kiedy tamto ?

I ciągle, że nie kupiłam chleba, że nie ugotowałam zupy, a w sklepie pogania mnie żeby szybciej do domu .... ja już nie mogę dłużej tak żyć.

A w perspektywie jeszcze teść do wspólnego zamieszkania, z wymaganiami obiadków, zupek, deserków i tysiąca innych rzeczy i ciągłą obecnością i gadaniem, gadaniem, gadaniem .....

A mnie boli w klatce jak na zawał i w głowie szumi ciśnienie ......

Nie chcę, nie będę, nie muszę !

JA NIC NIE MUSZĘ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



×
×
  • Dodaj nową pozycję...