Dziennik jajusia
To ze bede mieszkala w swoim domku bylo kiedys (do ok.15lat temu) tak pewne jak amen w pacierzu. A jednak wszystko potoczylo sie inaczej...
Ja urodzilam sie i wychowalam we wlasnym domu z duzym ogrodem i mnostwem zieleni. Moj maz byl typowym "blokowcem" z jednym plusem - mieli dzialke! Zaraz po slubie zaczelismy powolne zalatwianie spraw zwiazanych z budowa naszego przyszlego gniazdka. Powoli, bo odrazu skonczylo sie na stwierdzeniu pani z urzedu, ze ten teren nie jest pod zabudowe. Nie byl to dla nas zbyt wielki szok, jakoz ze na tamte czasy i tak nie bylo dostepu do materialow budowlanych. Zaczelismy zwozic surowce do produkcji kamieni w nadziei, ze plany miasta do tego czasu sie zmienia i otrzymamy zezwolenie na budowe.
I... znowu skonczylo sie na planach. W nieprzemyslanej mlodzienczej (bylismy jeszcze bardzo mlodzi :) ) naiwnosci i szalenstwie, spakowalismy trzy koferki, nas i nasze malenstwa (blizniaczki), ktore w miedzyczasie przyszly na swiat i opuscilismy rodzinne i krajowe strony.
I zaczela sie tulaczka i ciagla tesknota za niezrealizowanym przedsiewzieciem, az do...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia