Dziennik jajusia
...najpierw miedza (jak u Karguli :) ). Okazalo sie, ze niestety ale geodeta z lat 60-tych nie zalatwil sprawy jak nalezy przy podziale na dwie siostry i nie zostal nigdzie uiszczony wpis o obopolnym uzytkowaniu dojazdu do dzialek. Nigdzie, ani w ksiegach wieczystych! No i trafila kosa na kamien, bez zezwolenia wzystkich wspolwlascicieli ani rusz! A ze wszystkich wspolwlascicieli jest az 9, nie bylo to wcale proste ich wszystkich razem w tym samym czasie i w tym samym miejscu (u mojego notariusza) zwolac. I jakby tego jeszcze bylo za malo, to nasz glowny organizator (moj tatko) ciezko sie rozchorowal i znalazl sie w szpitalu... Jest juz Nowy Rok 2003! Z troska o tate, z nadzieja na przyszlosc skladalismy sobie noworoczne zyczenia. Ta okropna choroba XX-ego wieku przycmila wszystko. Wracajacy do zdrowia tato, palajacy nadzieja (ta cala budowa byla chyba zrzadzeniem losu, daje mojemu tacie tyle werwy i energi...)rozpoczal dalsze poczynania z lozka w domu. I teraz cala ta 9-tka musiala przyjechac juz nie do mojego notariusza, ale do mojego taty. No i oczywiscie notariusz tez. W styczniu 2003 zostaly wkoncu zlozone wszystkie wazne podpisy. Dzialka jest nasza! Jakies 1400m2. Kolejny prog pokonany. W miedzyczasie negatywna wiadomosc, bank grozi rozwiazaniem umowy kredytowej ze wzgledu na deaktualizacje (?). W tym samym czasie tocza sie sprawy zwiazane z pozwoleniem na budowe. A pani architekt (znaleziona tez oczywiscie via internet) zaczyna nawiazywac sympatyczna znajomosc z moim tata. Prawie sielanka....
[ Ta wiadomość była edytowana przez: jajusio dnia 2003-05-06 20:30 ]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia