Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jagna

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    4 274
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Jagna

  1. Komturze Kochany! Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Niech mgły opadną i słońce świeci cały następny rok coraz mocniej! Pamiętam i ściskam mocno!!! Jagna P.S. Cudnie Cię znowu czytać
  2. U nas się pochrzaniło. Peter został zaproszony na urodziny znajomego, z którym się nie widział od lat i miało być muzycznie, wspomnieniowo i super ogólnie. Więc nie wysyłałam zgłoszenia do Muratora. A teraz Peter się rozchorował i do soboty raczej się nie wykuruje. Więc nie pojedziemy ani na spotkanie ani na urodziny
  3. Ano podlewam. Akurat dzisiaj nie, bo popadało wreszcie trochę, ale ta susza to jakiś koszmar w ogrodach i na polach Budowlanie się jakoś wiele nie zmieniło, góra się dalej robi. A właściwie się nie robi, jakby się sama miała robić to chyba byłoby szybciej Prąd załatwiliśmy już niebudowlany, wzięliśmy G12w czyli weekendową, właśnie dostałam pierwszy rachunek. D...py nie urywa, ale to pewnie przez to podlewanie co drugi dzień całej działki. A, i dom oddałam, mam to z głowy, ufff.... Odbyło się to wszystko zaskakująco sprawnie, ale ten nasz rejon, to o dziwo, naprawdę jakiś przyjazny petentom jest. A wybiera się ktoś na Spotkanie Muratora?
  4. No proszę. Trzeba mi było wcześniej Cię posłuchać. Krzewy też, mówisz? No to moje derenie i pęcherznice czeka niespodzianka na wiosnę....
  5. Ja właściwie liczyłam same róże. Reszta to bylinki co to "prawie nic" nie kosztowały, a elementy to bambusowe kratki, badyle i takie tam. Z tych prawie darmowych pewnie też by się niezła sumka uzbierała, ale po co o tym myśleć. Pięknie jest i już. Ashva fajna, za mało ją chyba przycięłam wiosną, bo właściwie prawie wcale i teraz widzę, że będzie kwitła głównie na piętrze. Nic to, w przyszłym roku się poprawię. Jakoś w ogóle miałam w tym roku za lekką rękę do cięcia wszelakiego. I w przypadku róż to był duży błąd. Muszę to napisać ku swojej własnej pamięci: róż wiosną nie można żałować. Ciachać i ciachać! W tym roku niektóre wyglądały zadziwiająco marnie i je przycięłam prawie do ziemi. Nie było mi tak bardzo żal, bo inne wyglądały imponująco i prawie nie musiałam ich ciąć, ku mojej ogromnej radości. I teraz te, które mnie tak cieszyły to te, które pogubiły pąki, wyglądają nieciekawie. A te co mnie wkurzyły i dostały porządnie sekatorem teraz mają mnóstwo pięknych przyrostów ze świeżutkimi, zdrowymi pąkami. Pamiętaj Jagna, pamiętaj! Oczywiście z różami pnącymi pewnie jest inaczej, ale moje parkowe i rabatowe w tym roku mi dały niezłą lekcję.
  6. A ja sprawdziłam karteczkę, ten mój wściekle rosnący to Ashva :wiggle:TAR osiem stówek na piękno dla oczu to wcale nie tak dużo. No dobra, dużo, ale nasze szczęście jest przecież bezcenne Ja sobie kiedyś uświadomiłam, że finansowo w ogrodzie mam co najmniej moją wymarzoną wannę, albo panele na całe poddasze. I nie zamieniłabym moich cudów nawet na wannę ze złota ani panele wysadzane brylantami
  7. No i ja musiałam trochę nadrabiać Ostatnie dwa dni padałam na pysk wieczorami i bezwład miałam w rękach jak chciałam sięgnąć po komputer.... Clematisy mam trzy. Miałam cztery, ale pod jednym (Varsovia chyba jakoś tak się zwał) Tabu zakopała ciasteczko na później. Clemkowi nie smakowało. Dwa mają się dobrze, rosną w środku rabat otoczone przez róże, ostróżki i inne dziwolągi i sobie radzą, ale jeszcze nie kwitną. I każdy ma inny system. Shin-shigyoku (nie ma opcji, żebym zapamiętała te nazwę, za każdym razem kombinuję z googlami) rośnie wolniej, ale szybciej produkuje pąki, a drugi, co to nie pamiętam nazwy, ale chyba mam jeszcze karteczkę, jak będę miała po drodze to sprawdzę, rośnie maksymalnie do góry, wyrabia 90% normy wzrostu i listków a potem się pączkuje. Trzeci to Multi Blue, kupiony jako żałosny patyczek w zeszłym roku, w tym roku.... hmm..... nadal jest żałosnym patyczkiem, tyle, że żywym, ma listki, i idzie nieśmiało do góry. Skorupek dostał, podlewany jest, kratkę ma elegancką, sąsiadki ładne (róże Giardina i Sharifa Asma), a on jakiś niewydarzony. Nieśmiały może. Zochna a Ty te róże to cięłaś od góry czy po bokach? Bo wiesz, im się górę obcina, żeby się rozkrzewiły i dobrze, że mocno. Nie tak jak drzewko, że przewodnik zostaje a boczne gałązki usuwamy.... Wiesz o tym, prawda? Bo jak od góry cięłaś to popieram AnSi, że to taki wiek. Jak się dobrze przyjrzysz to pewnie i trądzik młodzieńczy mają A nazwy mają? Z folią za późno, już przykryta, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mi wysmarował kolejny list na k-g, Amelia, śliczny ten powojnik, ale Tar-ciowy to zjawisko, faktycznie jak robiony z papieru i to w XIX wieku.... O mszycach coś napiszę jak przegram zdjęcia z aparatu, bo będzie to poparte obrazkiem.
  8. Się mi dwa razy wysłało to samo.... TAR - śliczne! Ta pierwsza to może róża o jakże prostej nazwie "Jubilee du Prince de Monako"? Bo mam go i w pewnym momencie kwitnienia tak właśnie wygląda. Albo może Double Delight, bo nie mam, ale wiem, że podobna. A ta druga to tri-color jakiś? Co to? Nie staraj się, żeby przeżyły. Postaraj się tylko ich nie ukatrupić
  9. Alchymista mięć nie będę, chociaż zawsze mi się podobał, no a ta fotka od Ciebie, Pestka, jest zabójcza A nie będę mieć, bo przyrzekłam sobie, że nie kupię żadnej róży kwitnącej raz. Mam wyłącznie powtarzające, nawet historyczne. Bo u mnie grasuje bruzdownica i inne robactwo i jakby mi tak pożarło pierwsze pąki, to kwitnienia nie zobaczyłabym wcale. A tak to z opóźnieniem, ale wiem, że i tak zakwitną drugim czy trzecim rzutem. Forsycję mam i kupiłam ją głównie w jednym celu: bez forsycji skąd miałabym wiedzieć, że już można ciąć róże? No i też kojarzy mi się z dzieciństwem, bo u nas pod balkonem rosła i moja Mama bardzo ją lubiła. Kurka, a my pijemy kawę rozpuszczalną! Ekspresu nie mam a na fusiastą raczej się nie przerzucimy. Nawet nie znam nikogo, kto mógłby mi przynosić fusy do rozsypania. Moje rododendrony będą niepocieszone Lista super, ale komentarz pestkowy pod nią jeszcze lepszy. U mnie mrówek mało, widocznie mam posadzone wyłącznie odstraszające zioła (czyt.: chwastów mam dużo). Gosiek - super pomysł z tą prostownicą. Co prawda nie posiadam, ale uwielbiam takie proste (nomen omen ) rozwiązania. Pestka - pięknie się zapowiada Alchymist! I kosaćce Ci kwitną. Moje mają tylko liście i w tym roku moja cierpliwość chyba się skończy, bo w zeszłym roku zakwitły po dwóch latach siedzenia w ziemi, a kwitły może tydzień... Kompost wzbogacę nimi i tyle. I na róże też jestem dzisiaj obrażona. Po dokładnych oględzinach okazało się, ze jedna Pastella zgubiła wszystkie pąki. Wszystkie. Co prawda widzę, że tworzy nowe, ale i tak nie nadgoni w pierwszym kwitnieniu swojego własnego planu. Z Chippendale'a wyrosła drugi rok z rzędu dziczka. Chcąc ją wyrwać musiałam wykopać całego biedaka, bo ta cholera była okręcona wokół korzenia. I teraz nie wiem czy Czipek przeżyje, bo na pewno odchoruje Obiecałam sobie, że jak jakaś róża będzie mi sprawiała problemy to się z nią bez żalu rozstanę. Kiedyś nawet posunęłam się o krok dalej i pomyślałam, że jak mnie wkurzą, to zostawię w ogrodzie same odporne krzewy i byliny, przy których się nic a nic nie robi. Iglaki oczywiście są i będą, bo przecież bezobsługowe... A tydzień temu okazało się, że świerk kłujący rosnący u Rodziców Petera od lat, kompletnie wyłysiał, zostały tylko młode przyrosty :bash:Sprawdziłam fotki w necie i diagnoza brzmi: zielona mszyca. Powinno się oglądać igły wiosną i pryskać.... Aaaaaa! Tylko beton zostaje
  10. Ha, no to nie będzie Krasawicy :wiggle:Nie chcę urażać wielbicieli lilaków, ale dla mnie jedynie zapach rekompensuje to pięciominutowe kwitnienie w porównaniu z różami. Bo na przykład taka Louise Odier nie dość, że kwitnie całe lato to zapach ma taki, że nie jestem w stanie oderwać nosa od kwiatu.
  11. Pestka, właśnie Krasawicę mam upatrzoną od jakiegoś czasu. No bo przecież jest blado-różowa Moja przyjaciółka kupiła ją sobie w zeszłym roku i mam okazję poobserwować jak sobie radzi. Lilak, nie przyjaciółka. Chociaż właściwie przyjaciółka też. Poszłam wykopać Potwora. I wygląda na to, że korzenie mogą być chrzanowe. Takie pietruszki długie. To co zostało w ziemi wykopałam dokładnie, więc w rabacie nie powinno się odrodzić. Posadziłam z tyłu działki pod karmnikiem, może przeżyje, ale niekoniecznie. Jak już miałam w ręku łopatę to wykopałam też tę różyczkę, która nie odbiła po zimie. Okazało się, że zabiła ją guzowatość korzeni. To pierwszy przypadek w mojej różankowej karierze. Będę chyba reklamować, bo w tym sklepie na F kupowałam już dużo róż i nigdy nie miałam zastrzeżeń. Fajna ta Ghislaine, nie widziałam jej wcześniej. To dla tych co lubią i białe i różowe i morelowe A bloga znam, zawsze zanim kupię jakąś różę, to czytam o niej ile wlezie na forach i takich blogach, to o wiele cenniejsze niż opisy w szkółkach gdzie wszystkie są absolutnie cudowne.
  12. Pestka, kurcze, z tym chrzanem to byłby niezły przypał.... Jutro to wykopię i jak ma pochrzaniony korzeń to wywalę, a jak jakiś niewinny to przesadzę w jakieś ustronne miejsce. Mszyce mam. Ale ja i tak obchodzę codziennie każdy krzew i oglądam, więc przy okazji mszyce "usuwam mechanicznie" (co brzmi o wiele lepiej niż "rozgniatam"). Skoczka jeszcze nigdy u siebie nie widziałam, za to bruzdownica się panoszy, ale za dwa tygodnie będzie po ataku. No i trzeba zacząć czekać na te brązowe żuczki, co to teraz zapomniałam jak im tam, a które zżerają kwiaty róż. I tak w kółko. Gnojówka się jeszcze pieni, ale niebawem ruszam z opryskami gnojowymi Yeeaay! AnSi a długo masz tę różę? Do tej pory kwitła i rosła normalnie? Popieram Pestkę, róże to wbrew pozorom bardzo silne krzewy i nie tak łatwo je ubić (choć jak widać kilka postów wyżej niektórym się udaje he he...), przytnij mocno i obserwuj. Jeżeli padła to może być to wina sadzonki. U mnie padła Pirouette, która słynie ze swojej żywotności. Od początku była słaba i nie przeżyła łagodnej zimy. TAR, fajnie, że każdy ma innego fioła. Brzozy mam sadzone przeze mnie osobiście ponad 10 lat temu i teraz się głowię co pod nimi można sadzić, żeby przeżyło. Na chwilę obecną mam pod jedną w kółeczku tawuły japońskie i miodunkę plamistą, a pod drugą złotlina japońskiego, który właśnie kwitnie.... (oczywiście na żółto, a też go lubię ) i.... różę Rose de Recht, bo ona lubi półcień i tylko tam miałam takie miejsce. Podlewam tam częściej niż gdzie indziej i mam nadzieję, że sobie poradzą. Za to lilaka nie mam ani jednego Czekam aż zrobi się taras i wtedy planuję jakiegoś wetknąć nieopodal, żeby pachniało. A dzisiaj tak się przejęłam tym co sama napisałam o suszy, że poszłam podlać moje podbrzozowe roślinki i te, które były ostatnio sadzone i przesadzane i jakoś tak...niechcący..... podlałam caluteńki ogród Dzisiaj się znowu narobiłam. Kocham tę ogrodową energię. Muszę ją wykorzystać, bo nigdy nie wiem kiedy mi minie....
  13. AnSi, ten potwór ma prawie metrowe liście, to nawet ładne jest, dlatego się zastanawiam nad przesadzeniem Potwora w inne miejsce a nie unicestwieniem go. Za słowa uznania dziękuję, przekazałam "sprawcy" Pestka, u mnie to wygląda tak, że wiele z róż, które najwcześniej wystartowały (no na przykład taka Mary Rose dobrze się trzyma ) z pąkami, z jakiegoś powodu niemal wszystkie je zrzuciły. I taki młodziutki Eden, który miał cztery duże pąki jako jedna z pierwszych róż, teraz nie ma ani jednego, ale już widzę, że tworzy następne. Szkoda mi Giardiny, bo ta zapowiadała się fantastycznie wiosną, wysoka, rozłożysta i cała w pąkach. Teraz jest tylko wysoka i rozłożysta. Zostawiła sobie tylko kilka pąków. Widzę, że tworzą nowe pędy i będą kwitły, ale później. A te róże, które przeczekały i zapąkowały się później, teraz wyglądają super i mają duże szanse na czerwcowe normalne kwitnienie. Wszystkie mają piękne, błyszczące liście i wyglądają jak okazy zdrowia, tylko te pąki A, no i część załatwiła bruzdownica, ale to coroczny kłopot i już się nie przejmuję, kupuję zawsze róże powtarzające kwitnienie cały sezon. Ogrodnikiem światowej sławy oczywiście jestem i dochodzę do wniosku, że to przez suszę/majowe przymrozki/ zimne noce. Odpowiedź proszę sobie wybrać. Sucha była ta wiosna, róże nie mają siły wykarmić kwiatów, więc się pozbyły pąków. To moja wina, przegapiłam podlewanie. Majowe przymrozki - te pąki, które właśnie się tworzyły, były bezbronne, świeżutkie i je zmroziło - nie moja wina. Wina róż, że tak się spieszyły. Zimne noce - żeby kwitły muszą być noce powyżej 10 stopni C., trzęsły się z zimna i im pąki odpadły - nie moja wina. Wina pani Gardias, bo jej nie lubię.
  14. Pestka, a ja pokazałam Peterowi, że Ty pokazałaś swojemu J. Bardzo się ucieszył. Bo on robi baardzo powoli, ale baaaardzo dokładnie. Teraz robi kinkiety dla forumowej Maluszek i będą dopieszczone, śliczne i z uroczymi detalami. Na szczęście Maluszki mają całe pokłady cierpliwości i spokojnie czekają Sufit nad schodami to był trudny moment. Rusztowanie a raczej antresola zbudowana w tym celu jest do dzisiaj, bo jeszcze łączenia k-g, gipsowanie, zacieranie, malowanie.... Zostanie z nami na trochę, ale już się przyzwyczaiłam. Patrzyłam na ten chrzan. Bardzo by się zgadzało jeżeli chodzi o kształt i wielkość liści, ale nie zgadza mi się faktura. TO moje ma matowe, z meszkiem pod spodem. Te liściska są przez to bardzo przyjemne w dotyku, mięciutkie, welurowe takie. A chrzan ma chyba bardziej kruche, błyszczące liście. Ale fakt faktem, że nie dało się TO usunąć mimo wyrwania w zeszłym roku... Sama nie wiem. Moje koty też są wychodzące. Teraz jak ciepło, to więcej ich nie ma niż są, ale wracają spać, albo poszaleć, na drapak. Tylko najstarszy rezydent odmawia korzystania. On się z plebsem nie zadaje Tak, ja też myślę, że TAR powinna sobie kupić jakieś przyziemne róże. Można zacząć od niezawodnych, zdrowych i niewymagających (są takie, naprawdę) a potem można próbować nawet z takimi bardziej humorzastymi ślicznotkami. AnSi - ma pozwijane WSZYSTKIE listki? Bo nimułka powoduje, że liście się zwijają, ale chyba nie wszystkie? A może sucho? Bo mam dziwne wrażenie, że mimo ostatnich ulew, ziemia jest nadal sucha bardzo. Ale ja nie mam ani jednej piennej, więc może to coś zupełnie inny problem. U mnie róże zrzucają pąki. Na szczęście nie wszystkie krzewy i nie wszystkie pąki, ale początkowe dobre chęci róż szlag trafił
  15. TAR, nie wierzę, że do czegokolwiek w ogrodzie nie masz ręki. Według mnie, żeby uprawiać róże to trzeba je naprawdę kochać a i ta miłość bywa trudna. Może się po prostu nie zakochałaś. AnSi z sandałami nie pomogę, bo sama mam dwie pary, które kupiłam tysiąc lat temu i nadal wyglądają jak nowe, bo rzadko je noszę. To Ty masz tak jak ja: różowo i biało, ale niebiesko też (bo ładnie podkreśla różowe i białe). Żółte toleruję wyłącznie liliowce (Stelle D'oro) i rudbekie Technika kocia nieco już nadszarpnięta pazurem. Dosłownie i w przenośni
  16. I na chwilę ogrodowo, ale potrzebuję porady. Pomocy wręcz bo mam w rabacie potwora! W zeszłym roku wyrosło mi takie najpierw malutkie. Myślałam, że to siewka naparstnicy, ale rozrosło się troszkę i jeszcze bardziej troszkę i już nie wyglądało jak naparstnica, więc wyrwałam. W tym roku znowu wyrosło, ale już nie wyrywałam. Więc sobie rosło i rosło i teraz jest ogromne i ja nie wiem co to jest. Wygląda nawet ładnie, ale jest za wielkie i nie wiem czy mam to zabić, przesadzić czy zgłosić do NASA, bo to jakaś obca forma życia. Tu na odwrót - nie widać jakie to duże. Zrobiłam ogólną "postać" i zbliżenie liści, może ktoś wie co TO jest? http://images51.fotosik.pl/729/5233eadb44d6f911med.jpg http://images53.fotosik.pl/730/ae752207f54d24f8med.jpg Boję się, że któregoś dnia TO wyjdzie z rabaty i nas pożre....
  17. Peter działa. To zastałam po wejściu na górę. I nie wymaga to komentarza: http://images55.fotosik.pl/730/fbb23c37e413087amed.jpg tu bez okularów: http://images52.fotosik.pl/731/d573fb2671bc3b75med.jpg A to wymaga. Na tarasie będzie kiedyś układana kostka, albo płyty betonowe, jeszcze nie wiemy co, ale do tego potrzebny był piach. No i cały jaki był niepotrzebny z innych robót, a było tego sporo, znalazł się w przyszłym tarasie. A potem znajdował się również i w domu, przenoszony na psich łapach i naszych butach. Więc jakoś tak z tydzień temu Mój Starszy Syn i Przyjaciel Starszego Syna wzięli się za docinanie karton-gipsów do garderoby a Peter powiedział, że nie będzie tam chodził co chwila bo za każdym razem dostaje białej gorączki jak widzi co oni wyprawiają, więc woli pójść raz pod koniec dnia i wkur.... zdenerwować się tylko ten raz. W związku z tym zabrał się za coś innego na dole. Zrobił prowizoryczny kawałek tarasu! http://images53.fotosik.pl/730/4fdc8a62c5de9df2med.jpg Oczywiście zdjęcie trochę przekłamuje, bo na fotce wygląda to tak, jakbyśmy mieli mieć trzy kilometry kwadratowe tarasu a tak nie jest. Ale i tak się cieszę, bo jest o wiele wygodniej. Mniej się cieszę, bo te deski miały mieć inne przeznaczenie a po drugie jak taka fajna jest prowizorka to docelowy taras zrobimy pewnie dopiero jak ten się rozpadnie. A że dobrze zrobiony to trochę to może potrwać
  18. Okap do kuchni wybrałam sto lat temu. Ale ponieważ trzeba było poprawić płytki, bo się ściana przesunęła, czy coś tam, dokleić listwy i upewnić się, że na pewno można wydać takie pieniądze, więc czekałam.... Czekałam.... I się doczekałam. Przyjechał i zawisł. Ale nie zadziałał, bo okazało się, że jest zepsuty. A ja już go pomalowałam, polubiłam i nie chciałam oddać. Niech sobie wisi, cichutki taki, z lampką tylko.... Na szczęście firma Teka to zrozumiała i nie kazała odsyłać, tylko przysłała pana Tekowego Naprawiacza. Dokładniej to nie próbował wcale naprawiać tylko przywiózł nowy silniczek do zamontowania. Ale tego też nie za bardzo nawet próbował, bo był to mężczyzna bardzo...eee.... postawny i z trudem mieścił się z brzuchem i barkami między blatem a bebechami okapu. Tak więc Peter wykręcił stary i wkręcił nowy silniczek, oddał panu Tekowemu Naprawiaczowi zepsutą część i tyle. Tak więc teraz okap wisi, świeci i działa. A raczej mógłby działać, bo ciągle zapominam go włączać jak gotuję. Tak to jest jak się za długo na coś czeka. Jak już jest, to człowiek jest tak odzwyczajony, że zapomina używać. http://images51.fotosik.pl/729/cdab0afbe5873fb3med.jpg
  19. No dobrze, niech będzie, że i w dzienniku po zimie nastała wiosna. Skowronki przyleciały.... http://images52.fotosik.pl/731/38e7feed62b6e8fdmed.jpg A w domu kolejny mebel: http://images55.fotosik.pl/730/cdf9a0416205bc27med.jpg i jak widać się spodobał (już uświniony przez kłaki liniejącego rudzielca, ale ładnie się odkurza (drapak, nie kot)) http://images51.fotosik.pl/729/fd212d7019debe5fmed.jpg
  20. Czytałam to dzisięć razy i dalej nie wiem. Pędy ma ciemne w obu przypadkach, więc pozostaje czekać i zobaczyć jak długo będzie kwitł, bo francuski, z tego co piszą może powtórzyć kwitnienie. I dlatego mam ogromną nadzieję, że to francuski
  21. Ja też mam plany rowerowe, ale jeszcze nie skrystalizowane, bo nie mam nawet roweru Za to Peter uprawia ostatnio spacery (ja w tym czasie obrabiam rabaty nieco bardziej stacjonarnie) i ma taką aplikację w telefonie co mu pokazuje jaką trasę pokonał i mierzy wszystko. To też potem wysłuchuję ile przeszedł kilometrów, w jakim tempie maksymalnym i minimalnym, ile to kroków, ile kalorii spalonych itd. Ja z ADR-owych mam Pastellę, Angelę, Pomponellę i Larissę. Uwielbiam je. Faktycznie są zdrowe i odporne, najbardziej Angela i właśnie myślę czy nie kupić jeszcze jednej, bo jest absolutnie niezawodna. No, ale ja lubię róże tylko różowe i białe (bo pasują do różowych). Te zbiorniki to fajna sprawa. Wcześniej jakoś o czymś takim nie myślałam, ale od czego jest forum - trzeba kombinować kasę....
  22. Fajne są rzeczy co się same rozsiewają (może poza psiurami, które się rozsiewają po kanapach ). Tylko potem muszę szukać po necie jak wyglądają siewki tego czy tamtego, żeby nie wypielić jakiegoś maleństwa, na którym powinno mi zależeć. Dzięki temu mam uhodowanych trochę chwastów, bo podejrzanie "szlachetnie" wyglądały jak były małe. Gosiek, a ja mam inną teorię. Myślę, że dzięki temu, że w ogrodzie kucamy, klękamy, kosimy, nosimy, podnosimy, wyrywamy itp. to mamy siłownię za darmo, jesteśmy sprawne i mamy kondycję lekkoatletek. I tej wersji będę się trzymać. Po całym dniu pracy w ogrodzie czuję się jak po siłowni. Endorfinki buzują aż miło. A jak się super potem śpi!
  23. Pestka, jakiej odmiany jest Twój śliczny tamaryszek? Bo ja kupiłam po prostu jako tamaryszek i dopiero potem doczytałam, że są różne. Mój zakwitł jakieś dwa tygodnie temu, może krócej, więc obstawiam, że to francuski, ale nie jestem pewna. Teraz jakiś taki blady się zrobił, nie jest tak intensywnie różowy jak na początku kwitnienia, a szkoda.
  24. Ale super, że dziewczyny się tak rozkręciły Nie super, że niedomagają. Ostrogi, nadgarstki, kręgosłupy.... Ludzkie ciało jest mocno niedopracowane, uważam. Szczególnie widać to jak się przekroczy magiczne -dzieści jakieś. Chociaż ja narzekać za bardzo nie mam na co (odpukać), ale wiem jakie to może być dokuczliwe, kiedy ruch jest utrudniony. Wczoraj kosiłam i już nie miałam siły nawet podnieść klapki laptoka wieczorem... Dzisiaj obkopałam jedną z rabat, z roboty przyniosłam stertę gazet i jutro będę okładać Zochna, no i teraz już wiesz kto zabił.... Czeeeść, dziewczynko Pestka, Wisteria pięęękna! Jak ja lubię jak coś ma metrowe przyrosty! To roślina idealna dla niecierpliwego ogrodnika w "pewnym wieku", kiedy to czekanie aż z maleństwa wyrośnie coś. Mamy ambitny plan zadaszenia tarasu kiedyś tam, więc może powinnam pomyśleć o wisterii? .... Mam szałwię omszoną i jak dotąd rośnie grzecznie w kępach już trzeci sezon. Posadziłam ją między różami obok rudbekii, żeby ładnie kontrastowały. Nie wygląda na razie na taką co by miała coś zagłuszać, ale będę obserwować. Jedyne co powariowała, to jedna z kępek z niebieskiej zrobiła się różowa. Skoro u Tar lawenda w tym roku niedomaga, to może nie powinnam się zrażać i dać jej szansę? Uwielbiam jej zapach... Gosiek ja mam jakiegoś pecha do niebieskiego floksa, z tym, ze u mnie chodzi o wiechowatego. Siedzi w ziemi trzeci rok i ostatnie dwa lata nie miał ani jednego kwiatka, a kupiony w tym samym momencie ten sam, u mojej przyjaciółki kwitł od pierwszego sezonu. A taki pojemnik na deszczówkę to ile czasu się napełnia? Ze dwie ulewy, czy dłużej? Bordery mam zapamiętane. W Rollmarkecie kupowałam siatki do rabat i badyle bambusowe i sklep polecam. Dzięki za linka Pestka! A jakie róże u Ćwików kupiłaś?
  25. Gosiek, oglądałam Twój album już wczoraj, ale nie wszystkie roślinki rozpoznaję (ja nawet u siebie nie wszystkie rozpoznaję), więc będę pytać. A metoda z drutem super! Tar, dzięki za fotki i spis roślinek. Dzwonki bardzo lubię, ale mam tylko trzy rodzaje: brzoskwiniolistne, skupione - te mają ładne kępy, ale nie rozłażą się jakoś specjalnie i jeszcze jeden taki na tyle niziutki i z małymi listkami, że o mało go nie wypieliłam w amoku pielenia... Moja dąbrówka ma się świetnie, tyle, że odmiana o ciapkowatych drobnych listkach zmutowała w inną odmianę, większą i ciemniejszą, ki czort...? Amelia, nie strasz z tym tamaryszkiem. Ja mam CHYBA francuskiego i nie wiem co powie, jak się tymi swoimi francuskimi korzonkami dogrzebie do gliny... Nie chcę, żeby umarł z wrażenia Cudny ten iglak
×
×
  • Dodaj nową pozycję...