Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

jk69

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1 061
  • Rejestracja

Wpisy blogów dodane przez jk69

  1. jk69
    Naprawdę, nie mogę sobie odmówić napisania tego postu.
     
    Coś na sen czyli sprawy łóżkowe. (okolica 14 kwietnia 2008)
    Przeprowadzkę rozpoczęliśmy od zakupu łóżek dla całej rodziny. Z mężem mym, spaliśmy dotąd na wynajmowanym. Syn wymówił zajmowaną miejscówkę (będzie służyć babciom po wymianie materaca). Maluchy zaś okupowały głównie naszą sypialnię (a my wtedy grzecznie na kanapie w salonie) bo w ich pokoju było zimno. I straszno. I źle. Zmianę tego stanu rzeczy odkładaliśmy na „po przeprowadzce” – i słusznie, jak się okazało.
    Maluszki dostały więc po łóżeczku (po odrzuceniu wersji z łóżkiem piętrowym, jako konfliktogennej, oraz nieco niebezpiecznej) drewnianym od lokalnego producenta w cenie ok.160 zł z dnem. Do tego po materacu (ca 200 zł) zakupionym, a jakże, w supermarkecie carrefour! Do sypialni małżeńskiej trafił czarno/brązowy ikeowski Malm. Starszy zakupił w Ikei również łoże dwuosobowe, w celu, jak twierdzi, rozwalania się na nim!
    Po tym sennym wstępie przystąpiliśmy do przeprowadzki właściwej.
     
    Toy story III czyli skąd dzieci mają TOy wszystko.
    Niedziela upłynęła nam na pakowaniu i przewożeniu samochodami osobowymi majątku zgromadzonego przez naszych młodszych synów. To zupełnie zatrważające, że kupiliśmy im to wszystko. Przy niewielkiej pomocy dziadków, cioć, wujków i znajomych.
    Już po jednym dniu przeprowadzki, miałam serdecznie dość. Powróciła moja słynna (w gronie najbliższych) tęsknota do zaśnięcia na jakiś czas, i obudzenia się „day after”....
     
    Rozkręcanie nierozkręcalnych.
    Szaf oczywiście.
    Nadjechali wynajęci znajomkowie (siódma woda po kisielu znajomych raczej). Ich kuzyn wiózł mnie z dobytkiem z Warszawy 11 lat temu. No łza się w oku kręci, ale nie ma czasu na wzruszenia, bo trzeba nosić, pakować, wpychać, zaklejać, wnosić, przenosić, podnosić, upuszczać, wkładać, wyjmować itd. I tak, upłynął nam dzień, zwany poniedziałkiem. Wieczorem, kompletnie zmordowani dowlekliśmy się do naszego nowego posłania zza morza, by nań paść i stracić przytomność. Prorocze sny może się i nam przyśniły, ale przepadły w odmętach zmęczenia, więc jak się spełnią, to raczej niezauważalnie...
     
    Skręcanie nieskręcalnych.
    Szaf oczywiście.
    Mąż przyrósł do wkrętarki za 30 zł zakupionej, i tak umocowany próbował sklecić coś jakby na nowo z całkiem starych elementów. Ja zaś, z moją mamą, nadal pakowałyśmy i woziłyśmy, i rozpakowywałyśmy co się gdzie dało. A nie dało się wiele, bo mąż + jedna wkrętarka = mało szaf. Wtorek umknął, pozostawiając mnie z wrażeniem, że to się nigdy nie skończy. A już na pewno nie za mojego życia!!!
     
    Powrót dzieci.
    Priorytetem był pokój dziecinny. Albowiem w środę dotarł transport dzieci. I świeżych dziadków. Bo moja mama wykazywała już oznaki zużycia. Jak zresztą my wszyscy. Z powodu nie możności znalezienia CZEGOKOLWIEK nie wyglądaliśmy najlepiej, my i nasze przybrudzone ubrania....
    Dzieci wyraziły spodziewany zachwyt na widok nowego pokoju, który był zresztą jedynym zdatnym do użycia pomieszczeniem w domu. Najmłodszy wykazywał przez kilka dni oznaki lekkiej dezorientacji, domagając się od czasu do czasu powrotu do domu i wyrażając niechęć do „jechania na budowę”. Ale minęło mu szybko.
    Ja przyzwyczajam się znacznie dłużej.
     
    Układanie się.
    Kolejne dni mijały na próbie „układania się”. Układania przedmiotów. I układania siebie w nowej przestrzeni. W nieoswojonej rzeczywistości domu „w którym brakuje właściwie wszystkiego”. Od szczotki do WC począwszy.
    Nadal opróżnialiśmy stary dom zapełniając kolejne pudła nie wiadomo czym – bo przecież stary dom był już prawie pusty ... i tak zakończyliśmy ten znój w ostatnią niedzielę, czyli po miesiącu!!! I jeszcze znalazła się łopata do odśnieżania, 2 wycieraczki, pudełko z żarówkami zużytymi (mam fioła na punkcie segregacji odpadów!!! W przeciwieństwie do służb miejskich powołanych do ich ode mnie odbioru. W tym wypadku powołanie okazuje się dość słabe, jak u pewnego, słynnego winotwórcy z Gdańska.) itd. – w sumie 2 samochody ostatków.
    Nie wspominam nawet o ilości śmieci jaką wygenerowaliśmy w czasie przeprowadzki!
    A stary dom „bez życia” wygląda jak rudera. I już pojawiły się myszy. I zapach starości.
    Klucz oddany. Dom zamknięty. Zakopane instrumenty ( akurat tylko tak mi się zrymowało).
     
    A na nowym.
    Ruch jednostronny czyli wnosimy i wnosimy. Dzięki Bogu, że pracownia pusta bo tam trafiły wszystkie worki i pudła „bez przydziału” czyli rzeczy takie, na które nie ma jeszcze miejsca w domu, albo nie są absolutnie konieczne do życia. Czyli mówiąc wprost : są niepotrzebne, tylko nikt nie ma odwagi tego przyznać.
    A w moim „domu-poczuciu” nastąpił przełom, gdy wreszcie udało mi się urządzić jakoś (szafa i biurko po dzieciach, hłe, hłe + wieszak na ubrania) garderobę i dogrzebać do naszych ciuchów i innych „prywatności”. I tak powoli oswoiłam kawałek domu – sypialnię, garderobę i naszą łazienkę, reprezentowaną – ale za to jak godnie –przez wannę! Wcześniej, najlepiej czułam się u dzieci, bo tam od razu było jakoś tak domowo.
    Potem przyszła kolej na kuchnię i na salon, z kanapą jedną i telewizorem.
    Po drodze kupiłam w Ikei stół do jadalni, kierując się przy wyborze głównie (niską) ceną... Stół jest baardzo duży i jest nam przy nim tak wygodnie, jakby kosztował przynajmniej ze 2000 zł!!! Siedzimy na starych, wyszperanych na strychu mojego domu rodzinnego, krzesłach. Chcemy uszyć z mamą pokrowce, i tak przezimować na nich, aż do zakupu czegoś nowego.
     
    Jak pies z kotem.
    Nasz pies zwany Małym, syn dzielnej Ateny (która zgodnie z naturą swej rasy znowu nam zwiała, tym razem skutecznie), nie podobny do niej jak 2 płatki śniegu, znosił nieźle kilkunastodniowe rozstanie – postanowiliśmy bowiem, że zwierzaki przeniesiemy do nowego domu nieco później, po tym, jak „urządzimy”. Ponieważ bywaliśmy w starym domu po kilka razy dziennie, nie czuły się może porzucone, ale na pewno były zaniepokojone – ich ulubione sprzęty znikały, w domu było coraz bardziej chłodno i pusto!
    I tak pierwsze „na nowe” przybyły koty. Zgodnie z przewidywaniem, starsza kotka Fizia, która więcej ma w sobie z psa niż z kota, od razu poczuła się świetnie, z ciekawością zwiedzając nowy świat. Jej córka, Lucyna, odmówiła za to współpracy zaszywając się w najciemniejszych kątach. Powiało grozą, gdy pierwszego ranka, koty znikły! Okazało się, że wlazły w otwór w glazurze (który czeka na zalepienie i czeka i czeka ....) i schowały się pod wanną. Lucyna wyszła w końcu przykurzona z ukrycia, i powolutku zaczęła oswajać się z nową przestrzenią, nieco przestraszona jej rozmiarem. Nie minął tydzień, a koty zawładnęły domem. Mam wrażenie, że bardzo są zadowolone z nowego lokum. Teraz nadszedł czas na ostrożny podbój ogrodu.
    Pies przyjechał w drugiej turze. Szybko zorientował się o co chodzi. Gdzie jest dom, gdzie są „bezpieczne” granice działki. Dotąd spał w prowizorycznej budzie – dziś mąż skończył budowę nowej, pięknej i przestronnej, która będzie mu służyła za letnie mieszkanie. Nasz pies jest niestety dość trudny – ma kłopoty z utrzymaniem czystości w domu ( i nie chodzi tu o piasek sypiący się z sierści) – zobaczymy, jak poradzi sobie latem z byciem psem podwórkowym. Zresztą i tak w czasie kiedy my jesteśmy w pracy, i nie ma nikogo w domu, musi być na zewnątrz. Od jesieni chciałabym by spał w domu – mam nadzieję, że jakoś się to ułoży.
    O reakcjach rybek na zmianę otoczenia nie będę pisać zbyt wiele ze zrozumiałych względów. Wydaje mi się, że są trochę bardziej ożywione, co wnoszę z ruchu płetw, albowiem wyraz pyszczków mają niezmiennie, głupawo-zdziwiony. Sądzę, że się mniej nudzą gdyż teraz akwarium stoi w salonie (w miejscu, gdzie kiedyś kominek będzie) i więcej się wokół nich dzieje!
     
     
    Lista, cholera.
    Lubię sporządzać listy. Jak każdy osobnik z niespójną osobowością, potrzebuję namacalnych dowodów porządku rzeczy. A lista jest najprostszym z dowodów : oto w ponumerowanym ładzie, ujarzmione kolejnością czekają sobie wszystkie sprawy do załatwienia! Lista „poprzeprowadzkowa” ma jednak jedną wadę - składa się mianowicie z 3 równiutko zapisanych kartek formatu A4.
    Kiedy kończy się czytać ostatnie, 30-któreś tam, nie znoszące zwłoki zadanie do wykonania, człowiek ma poczucie, że znowu przegrywa. Oto bowiem wynika z Listy, że większość swego dorosłego życia spędzi na wyszukiwaniu w marketach, sklepach i dyskontach, różnej maści przedmiotów, których Lista się domaga, które znaleźć gdzieś trzeba, wybrać, kupić a potem zamontować jeszcze! I pewnie w niedługiej przyszłości naprawić. Albo zastąpić czymś, o czym NA RAZIE Lista milczy. Po miesiącu mieszkania w nowym domu wykreśliłam z Listy kilka żałosnych punktów typu: przenieść biurko. No, może troszeczkę dramatyzuję, bo w końcu udało się nam np.skompletować łazienkę. Szkoda, że nie w jednym pomieszczeniu. Bo wannę mam u siebie przy sypialni, a WC w łazience dziecięcej, tu również myję zęby, gdyż zjawiła się wyczekiwana umywalka z szafką a prysznic biorę w łazience na parterze! Gdzie jest już także gościnny kibelek, więc poranne i wieczorne korki zostały rozładowane! Reasumując: mamy 2 wanny, 2 WC-ty, 1 prysznic i 1 umywalkę. Mąż troszkę narzeka, że nie może się połapać w tych zawiłościach, i ciągle mu gdzieś ginie ręcznik, zostawiany to tu, to tam...
    Zamontowaliśmy też anteny – do internetu i TV, dzięki czemu znów mogę radośnie zasypiać na kanapie zwiedziona obietnicą świetnego kina o godz. 24.30.
    Oświetlamy się na razie gołymi żarówkami, choć zakupiłam już pierwsze oprawki, ale czekają na swoją kolej. Mąż z wkrętarką jest reglamentowany pomiędzy pracę, sen oraz Listę.
    Osobą pożądaną bywa również hydraulik, na którego czekamy my oraz bateria z umywalką do łazienki na parterze. Są i szafki – przepięknie oskrobane części toaletki z pocz. XX w. Brakuje tylko blatu. Blat jest na Liście. I mam nadzieję, że nie pozostanie na niej zbyt długo. Mogłabym bowiem, po zamontowaniu lustra poszczycić się jedną kompletną łazienką. Tym razem bez biegania po piętrach.
     
    Blaski, blaski, blaski i cień.
    Moja aklimatyzacja trwała miesiąc. Teraz czuję się już naprawdę u siebie. Choć to trochę złudne, zważywszy na milczącą obecność Banku w tym dramacie. No nic, spuśćmy jakąś zasłonę i porozkoszujmy się.
    Oto bowiem, mimo licznych niedogodności i braków, zaczynamy odczuwać niekłamaną przyjemność z mieszkania w nowym domu.
    Bo jest tu tyyyyyyyyyyyle światła. Bo wszyscy wstają wcześnie rano. Bo świetnie się śpi. Bo jest dużo miejsca dla wszystkich. Bo w pralni mieści się i deska do prasowania i pojemniki na brudy – osobne dla białych, czarnych i kolorowych – jak nie przymierzając autobusy w Alabamie w 1953. Bo ściany mają ładne kolory. Bo dzieci śpią w swoich ślicznych łóżeczkach i ani im w głowach dręczenie rodziców po nocy. Bo w kuchni można gotować w dwójkę albo i w trójkę, i rozkładać się oraz garnki i deski i talerze. Bo nad zlewem jest okno z zielonym widokiem. Bo mam szafki do segregacji śmieci. I mogłabym tak wymieniać i wymieniać.
    A cień? Cieniem jest to wszystko co na Liście oraz to, co już się na niej nie zmieściło. Chciałabym już skończyć z tym budowaniem. A tu tyle przed nami.
    Więc nie żegnam się tak zupełnie, bo jeszcze będzie mnie tu nieco od czasu do czasu. Ale jedno jest pewne.
     
    JA SIĘ NAPRAWDĘ PRZEPROWADZIŁAM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  2. jk69
    PRZEPROWADZAMY SIĘ
     
     

    Nie mogę uwierzyć, że powyższy tytuł zgodny jest z prawdą.
     

    A za zgodność z prawdą świadczą:
     

    - puste (prawie) wnętrza domu, z którego obecnie nadaję, a który służył nam przez ostatnie 10 lat!
     

    - bolące członki me, kręgosłup i inne, wykręcony niemiłosiernie
     

    - pobudka dokonana w nowej sypialni
     

    - zęby umyte w nowej łazience
     

    - kawa wypita w nowej kuchni
     

    - absolutny stan nerwicowo/kryzysowy u piszącej te słowa
     
     

    Jest strasznie.
     

    Od dwóch "na maxa" dni pakujemy i nosimy. Wczoraj przy pomocy wynajętego samochodu, którego kierowca, o wdzięcznej nazwie Poziomka, wraz z kolegą wtargali do nowego domu co większe i co cięższe przedmioty oraz kufry czyli pudła.
     

    W starym domu pozostały jeszcze całe stosy ubrań, książek, naczyń, ale to będziemy przewozić sukcesywnie (lubie to słowo, bo tak optymistycznie brzmi z tym sukcesem na początku).
     

    W nowym domu mamy już całe stosy ubrań, książek i innych, które upchane są w worki, woreczki, kartony, kartoniki, dzięki czemu nic nie możemy znaleźć. Nikt też nie pamięta, co już jest w nowym a co jeszcze w starym domu.
     

    Do tego dochodzi absolutny brak wszystkiego, co normalnie jest, i służy - np. wieszak na ręcznki, półka na cokolwiek, kosz na śmieci. itp.
     
     

    Ostatnie dwa tygodnie spędziliśmy na "wykańczaniu" wyżej już opisywanym. Mój mąż jest naprawdę bardzo dzielny, zważywszy, że wcześniej nic nigdy nie remontował ani budował. I tak, dzięki cudownym zbiegom okoliczności i pechowi do fachowców nauczył się;
     

    - podstaw stolarki drzwiowej
     

    - montażu klamek, zamków, okuć itp.
     

    - montażu paneli
     

    - rżnięcia desek przyklejonych do podłogi
     

    - montażu listew z mdf oraz drewnianych
     

    - układania i przycinania wykładziny pdf
     

    - skręciania, dokręcania, rozkręcania (no, trochę już umiał wczęśniej)
     

    Przed nim lepienie kafelków (mamy 2 dziury zostawione dla hydraulika, który na czas nie zamontował wannowych, stojących baterii - w tym jedna nie działa do dziś ) silikonowanie szpar itp.
     

    Nie będę tu opisywać wszystkich naszych przygód z ostatnich tygodni, bo nie mam czasu. Ale było trochę tak (i jest nadal) jakbyśmy zgłosili się na turniej tańca towarzyskiego w klasie międzynarodowej, w nadziei, że w garderobie przed występem nauczymy się tych wszytskich wygibasów, nie mając o nich zielonego pojęcia oraz talentu do ich wykonania.
     
     

    Taak, jest naprawdę strasznie. Jeśli możecie, nie przeprowadzajcie się nigdy. Podważam prawdziwość większości forumowych optymistycznych relacji "z tych dni".
     

    Jestem przerażona i zgubiona - wydaję mi się, że wszystko jest nie tak wymyślone i zbudowane. W łazience dzieci za zimno. Na parterze za jasno. W całym domu za głośno. Łóżko za wąskie a metrac za miękki.
     

    Ratunku. Ja chcę do domu. Ale gdzie on jest??? Już nie tu, ale jeszcze nie tam!!!
     

    Czyli w rozkroku. Właściwie w szpagacie. I to na linie nad przepaścią, bez asekuracji.
     

    I w tej wdzięcznej pozycji zostawiam Was na czas jakiś, bo zewsząd atakują mnie "sprawy"w błagalnym geście: zalatw nas, zrób, zrób, zrób. Stan ten jak nic potrwa do końca tygodnia, bo mąż musi pracować, a ja z mamą zostaje na placu boju. Jutro przyjeżdżają teściowie z dziećmi, będzie więc jeszcze starszniej choć pewnie i weselej!
     

    Wasza chodząca neuroza przeprowadzkowa.
     
     

    PS:
     

    hydraulik nadal wpada na 10 minut, by zrobić jedną malutką rzecz.
     

    stolarz od kuchni ma depresje, w związku z czym nie odbiera telefonu.
     

    parkiety właśnie się wykańczają, a to akurat dobra wiadomość, chociaż nie co spóźniona (2 tygodnie)
     

    nie chcę już żadnych fachowców w moim domu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Precz. apage.
     
     

    Pa. Następnym razem będą obrazki.
  3. jk69
    KWIECIEŃ
     
     

    plecień, wiadomo raz ciepło, raz nie. Jak w życiu. U nas podobnie - po wyrzuceniu Pana Miłego, który okazał się ostatnim draniem, naciągaczem i socjopatą, postanowiliśmy już nie ładować się w kłopoty i sami wykańczamy. Się.
     

    Mąż zajął się przysposobieniem do życia w rodzinie 9 par drzwi, które po pomalowaniu przez Miłego, nadawały się do wyrzucenia. Mąż cierpliwie szlifuje i maluje, i wyłania się z tego całkiem znośny krajobraz, jednakowoż po bitwie.
     

    Ja coś tam ciapię na ścianach, próbując zatuszować ślady działalności Miłego.
     

    Pan na wizytówce ma napisane : profesjonalny dobór kolorów - w jego wydaniu polega na zamalowaniu poprawek na czysto białym suficie farbą w kolorze beż. Dzięki czemu mam profesjonalnie schrzaniony sufit, do przemalowania.
     

    Pan Miły był również tak miły i wykończył nam otwory drzwiowe wraz z montażem futryny. Niestety, przy próbie wymontowania jednej z par drzwi, okazało się, ze jest to niemożliwe!!!! Otwory zostały tak pomniejszone, ze nie możemy tych drzwi wyjąć, i, jak łatwo się domyśleć, włożyć. Zdaje się, że podobnie jest w przypadku innych otworów. Boje się sprawdzić.
     
     

    A dziś zajechały drzwi z Attica do pracowni i piwnicy (kolor udało nam się dobrze, choć trochę "w ciemno" dobrać do koloru drzwi wejściowych, z czego się bardzo cieszę) - szczerze mówiąc, żałuję, że nie zamówiłam iu nich drzwi do całego domu. Dzięki temu, uniknęłabym powyższych kłopotów, bo pan MIły byłby już wyrzucony i do drzwi by się nie dotknął.
     
     

    Jak kania dżdżu wyglądam Staszka Stolarza, hej, może on coś poradzi na te futryny.... Staszek ma nadjechać w czwartekpiątek z listwami przypodłogowymi i różnymi drobiazgami drewnianymi.
     
     

    Przeprosiłam się z moim hydraulikiem, gdyż Miły został wyrzucony w pakiecie z teściem, który miał skończyć biały montaż.
     

    Zgodnie z przewidywaniami, hydraulik przyjechał w sobotę i zamontował jeden kran. Termin zakończenia montażu szykuje się więc bożonarodzeniowy
     
     

    Właśnie czekam na Pana Parkieciarza, który też daje popalić. Miał zacząć przed świętami - zacznie dziś. Miał nam sprzedać mahagony. Okazało się, ze nie może, bo nikt go do Polski nie sprowadza. Szkoda, że nas o tym nie uprzedził w trakcie podpisywania umowy! Zamiast mahoniu będzie więc teak. Przynajmniej pewne drewno.
     
     

    Panele na parterze niezbyt mi się podobają, niestety. Och, może za kilka lat je wymienię? U dzieci też są panele, ale te akurat wybraliśmy świetnie. I wykładzina u Janka, też jest ok.
     
     

    A my MUSIMY SIĘ przeprowadzić do końca miesiąca. Może w przyszłym tygodniu zaczniemy się pakować powoli???? Wiele zależy od tych futryn, ale z drugiej strony, pomieszkać bez drzwi - to taki forumowy zwyczaj prawda?
     
     

    Plamy na ścianach po Miłym mogę sobię poprawiać już mieszkając.
     

    Hydraulik będzie wpadał co sobotę na "jeden kranik".
     

    Pan od kuchni przyjedzie od czasu do czasu dokręcić klameczkę i cokolik.
     

    Parkieciarz przy okazji zaproszenia na kawusię dmuchnie cyklinę, a w następnym kwartale - lakier (olej?). Potem przyjdzie niespieszny czas na elewację. brukarze około 2020. Ogrodzenie się dokończy w okolicach szalonych lat trzydziestych.
     
     

    I tak będziemy mieszkać na placu budowy. Aż posiwiejemy i pokryjemy się rdzą. Dzieci zrobią sobie własne dzieci. Wnuki te zaś doskonale się przydadzą do sadzenia kwiatków.
     

    Na naszym grobie - uhaaaaahaaa.
  4. jk69
    Taaak. Pan miły, przestał być miły, kiedy usłyszał słowa krytyki pod adresem ewidentnych fuszerek, które - jak podejrzewamy z pośpiechu i zwyczajnego braku wiedzy - zaczął wyczyniać w naszym domu. Na to mój mąż też przestał być miły i go wywalił. Z tych nerw, zapłacił mu z rozpędu za rzeczy, których "fachowiec" nie zrobił...
    Tym samym - zostaliśmy z rozgrzebanymi robotami, które miały być już naprawdę tym ostatnim etapem "przed". Oraz z bałaganem, bo Pan został wyrzucony w trybie natychmiastowym, to i nie posprzatął po sobie.
     
    Hm. Dzisiaj Wielki Piątek czas kontemplacji. Będę myśleć. Co dalej.
    Nie chce mi się pisać o budowie.
     
    Dzieci skoro świt zapakowałam do samochodu i mąż wiezie je na radosne święta do dziadków. I dobrze, bo ja do świętowania, zajączków i babek nie mam coś nastroju. Chociaż już za nimi - dziećmi - tęsknię. Jak są, to doprowadzają mnie do białej gorączki, jak ich nie ma, to jakoś niewygodnie.
     
    Pies czyli suka odebrana po zabiegu sterylizacji, który przeszła gładko i czuje się dobrze.
    Najstarszy syn, dzięki olimpiadzie z angielskiego już "awansem" dostał się do Liceum (wybrał II LO). Zapowiedział w związku z tym, że przestaje się uczyć , bo cel osiągnięty.
    Świat nadal kupuje chińskie towary. Ja mam np. tanie chińskie kafelki w łazience. W zamian postanowiłam nie oglądać Olimpiady w TV.
    A Prezydent RP podobno na orędzie wielkanocne przebierze się za króliczka, i z drugim, bliźniaczo króliczym króliczkiem, pokażą wszystkim Polakom co jest dobre a co nie, stosując przy tym wszelkie, najbardziej nawet wyszukane metody komunikacji medialnej, a także wyjątki z kreskówek oraz horrorów klasy C. Będzie m.in. śpiew chóralny, taniec ludowy, chodzenie po linie i teatr kukiełkowy.
    Czyli bez zmian.
     
     
    WSZYSTKICH CZYTAJĄCYCH POZDRAWIAM ŚWIĄTECZNIE, WIOSENNIE I SŁONECZNIE, I Z NADZIEJĄ NA JASNĄ, BUDOWLANĄ (i nie tylko) PRZYSZŁOŚĆ!
  5. jk69
    Dowód życia, przed śmiercią?
     
    W Polsce dokument ze zdjęciem zwany dowodem osobistym, jest świętością. Wie o tym każdy, kto dostąpił komunii nowego dowodu, dowodząc przy tym, ze jest tym kim jest, lub nie jest tym kim nie jest.
    Drugim w kolejności ważności sakramentem na drodze do obywatelskiej doskonałości jest zameldowanie na stałe, nierozerwalnie zresztą związane z dowodem osobistym. Zameldowanie na stałe jest aktem strzelistym, wyznaniem wiary, że oto jesteśmy gdzieś (byle gdzie, byle gdzieś) PRZYPISANI I ZNAJDOWALNI. Nic to, że meldunek u teściów zamieszkujących odległe województwa jest fikcją. Nic to, że tamtejsze szkoły dostają obłędu z powodu nie uczęszczających, a zameldowanych przecież dzieci, oddziały ZUSU ślą korespondencje w nadziei, że ktoś ją przeczyta i dowie się jak biednym będzie na starość a listy wyborcze pełne są skreślonych i dopisanych obywateli, nie przebywających pod adresem swego Stałego Meldunku.
    W Warszawie posiadaliśmy mieszkanie, w którym nie mogliśmy się zameldować z powodu wewnętrzych przepisów spółdzielni mieszkaniowej, która to wspólnota odmawiała nam zameldowania w naszym własnym mieszkaniu. Poprzedni właściciel mieszkanie nam sprzedał, ale nie zrzekł się członkowstwa w spółdzielni. Formalnie więc biorąc my członkami zostać nie mogliśmy! Mąż więc nadal zameldowany był u siostry, ja z dziećmi u teściów.
    Po wynajęciu domu w krakowie udało mi się uprosić jego właścicielkę, by mi zaufała i zameldował mnie oraz 3 dzieci na stałe w tymże lokalu. Jak wiadomo, właścicielka ryzykuje, że ja się dobrowolnie nie wymelduję, i do końca życia będę rzeczony lokal okupować.... Mąż, jako gwarant naszych czystych intencji nadal zasila grono mieszkańców apartamentu swej siostry w warszawie.
    Bardzo cieszymy się, że w końcu będziemy mogli zameldować całą rodzinę w jednym miejscu, w naszym wspólnym domu.
    Oczywiście, wcześniej musimy udowodnić, że dom który zbudowaliśmy nadaje się do mieszkania, i zgromadzić kilkanaście potwierdzeń i oświadczeń oczywistych oczywistości, takich jak np. to, że woda płynie a gaz jest w rurach. I mapek. I mapeczek.
    Ale i tak te dokumnety zdadzą się na psu budę, jeśli nie zrobimy elewacji i mostu i tarasu, bo one są integralną częścią projektu, i bez nich absolutnie nie wolno nam zamieszkać a tym bardziej dostąpić zaszczytu zameldowania się we własnym domu (pomijając milczeniem ważny udział banku).
    Stanęliśmy więc w obliczu kryzysu tożsamości - gdzie i kim będziemy za chwilę? Mój mąż, posiadacz zielonego dowodu (ze zdjeciem z klasy maturalnej!!!!), w którym, (mimo licznych przeprowadzek) ma tylko jeden skromny wpis meldunkowy, dowodzący jego przywiązania do rodzonej siostry, z którą, jak wynika z dowodu, wciąż zamieszkuje pod jednym dachem, nieprzerwanie od 20 lat - powinien wymienić go na nowy, lepszy, piękniejszy dowód.
    W dzielnicy Warszawa Śródmieście, czyli w samym sercu naszej polskiej metropolii, stolicy dumnego państwa dumnego narodu, nie można umówić się przy pomocy poczty elektronicznej lub telefonu na konkretny dzień i godzinę wizyty w Urzędzie w celu osobistego złożenia ofiary wniosku, zdjęcia i opłaty. O nie - trzeba przyjść i STANĄĆ W KOLEJCE, ze spuszczoną głową, posypaną stosownym popiołem i wyrzutem sumienia na licu, powodowanym nieterminowością owych usiłowań. I najprawdopodobniej nic się tego dnia nie zdąży załatwić, bo kolejka długa .... Więc dzień kolejny stania w kolejce, i rozmyślania nad marnością swych obywatelskich postępków. Jeśli uda mu się w końcu wniosek złożyć, dowód uświęci mężowskie istnienie dopiero po 2 miesiącach, w ciągu których będzie człowiekiem pozbawionym czci i honoru oraz praw obywatelskich.
    Mógłby postąpić jeszcze inaczej - wymeldować się do końca marca z warszawskiego adresu, i koniecznie do końca maraca, bo już od kwietnia, zeby to zrobić musi mieć nowy dowód, potrzebny w takim przypadku do 2 czynności - spisania jego numerów na wniosku o wymeldowanie i .... wyrzucenia do kosza. Ale jeśli zrobiłby to jeszcze w marcu, to mógłby zameldować się (pan w gminie, stwierdził, że zamelduje go na podstawie zielonego DO) w naszym nowym pięknym domu i tylko jeden raz wyrabiać nowy dowód. Niestety, brak elewacji uniemożliwia taki ruch.
    A ja - rozpiszę niebawem konkurs na ATRAKCYJNE WARUNKI ZAMELDOWANIA NA STAŁE GDZIEKOLWIEK. Pani właścicielka domu wynajmowanego ma całkowite prawo oczekiwać, że zgodnie z obietnicą, wymelduję się w momencie wyprowadzki. Tylko dokąd????????
     
    Mam nadzieję, że zobaczę przed śmiercią swój "dowód życia" poświadczający, że mieszkam tam gdzie mieszkam, wraz z mężem i naszymi dziećmi. MOże to też powinien być element polityki prorodzinnej?????????????????????????
     
    PS: jak kto zasnął, to przepraszam, ale tak się tym wku............łam, że musiałam dać upust żółci......
  6. jk69
    Uchwyty do kuchni wybrane. W sklepie (dla krakusów - niezły wybór akcesoriów kuchenno/meblowych !!!!!! tzn. wszystko do mebli kuchennych - belmeb - ul. Grzegórzecka 79) ilość uchwytów przyprawiła mnie o zawrót głowy. Przy okazji natknęłam się na przepiękny wzór (okleina) frontów kuchennych, co na chwilę wprawiło mnie w gorszy nastrój... Wiecie jak to jest, jak dopada człowieka to poczucie, że można było coś ładniejszego znaleźć. Ale - jak mówił mój były szef - lepsze jest wrogiem dobrego. szkoda, że sam nie stosował się do tej mądrej maksymy, czym doprowadzał swą załogę do szaleństwa ....
     

    Dziś zaczęłam sobie "odgryzać własny ogon" - mam już taki mętlik w głowie... Wpadłam w szał przy wykonawcy z powodu listew maskujących do drzwi, których - mówi wykonawca - nie ma, a ja - oszalały inwestor - mówię, że są. Po przeszukaniu domu, przesłuchaniu wszystkich obecnych i syna, który odbierał dostawę drzwi, przypomniałam sobie jak przez mgłę, że ja tych listem w końcu nie kupiałam ... Chciałam po montażu upewnić się, czy i gdzie będą potrzebne....
     

    W trakcie poszukiwania farb do poprawek, okazało się, ze już kiedyś kupilliśmy farbę do pokoju dzieci - a wczoraj zrobiliśmy to ponownie.... Farba jest mieszana, więc nie można jej zwrócić ... Pomaluję nią schowek w piwnicy albo garaż - będzie wesoło (kolor żółty).
     

    Pan wykonawca stara się być miły. I twierdzi, że do końca tygodnia skończy... Biały montaż robiego teść, również miły starszy Pan. zobaczymy co wyniknie z tej ogólnie milutkiej atmosfery ....
     

    Pan twierdzi, że poprzedni malarze nie gruntowali sufitów - jakoś nie chce mi się wierzyć . I szczerze mam dość wysłuchiwania jak wszyscy PRZED - zrobili wszystko źle ....
     

    Wczoraj wybraliśmy się do castoramy po farbę na drzwi, ale jej nie kupiliśmy. Pan sprzedawca nie robił wrażenie kompetentnego... Jutro odwiedzę jeden z punktów sieci Kolor - mają wszystkie wiodące marki - m.in Tikkurilę, beckersa. Szukam farby matowej albo półmatowej, ładnie kryjącej...
     
     

    Przy punkcie mieszania farb byliśmy świadkiem okropnej sceny. On wysoki, nakręcony (mąż mój podejrzewa, że przy pomocy jakiś dopalaczy), na oko: przepracowany pracownik agencji reklamowej. Ona drobna, sympatyczna, zgrabna i ładna brunetka. Oboje - po 30-tce. Wybierają kolory na ściany - tzn. ona wybiera a on krzyczy, że głupio wybiera. Wszyscy dookoła dowiadują się, co on myśli (a myśli nie najlepiej, mówiąc oględnie) o jej inteligencji, poczuciu smaku i pomysłach wnętrzarskich. Miota się, przeklina, wrzeszczy. Spektakl trwa przynajmniej 10 minut (my czekamy na wymieszanie farb do pokoju maluchów). Dziewczyna uśmiecha się, jest miła, opanowana... DLACZEGO? DLACZEGO KOBIETY DAJĄ SIĘ TAK TRAKTOWAĆ???? Z MIŁOŚCI???? ZE STRACHU????
     

    I co w takiej sytuacji zrobić - podejść do ofiary tej ewidentnej (jak dla mnie) przemocy (w tym wypadku słownej, ale kto wie, co facet wyczynia za zamkniętymi drzwiami) i powiedzieć: siostro, zastanów się czy naprawdę nie możesz powiedzieć mu : spier.............niczaj agresywny sukinsynie?????
     

    To taka refleksja poczyniona na stronie, przy okazji wybierania pięknych kolorów na resztę pięknego życia...
  7. jk69
    Informuję, że prace wykończeniowe znów ruszyły. Czyli montaż drzwi wewnętrznych i obróbka otworów, podłóg, zamalowywanie zniszczeń ew.
     

    Pan obiecuje skończyć do końca miesiąca...
     

    Ale my mamy chytry plan przenosin już wcześniejszych. Byleby była skończona góra.
     

    Dziś wybierałam uchwyty do mebli w kuchni - poddałam się. Wzięłłam kilka do przyłożenia do mebli, bo nie mogłam się zdecydować.
     

    Rano zbudził mnie o 7.15 no kto, no kto..... I mówi: jutro transport. Stop. Przyjeżdżać po drewno stop. Zatem wybieram się skoro świt w stronę Słowacji, by eskortować przewiezienie mego drewna elewacyjnego (i na taras i na most) do Staszka Stolarza. Przy okazji zamknąć tematy stolarskie. 6.30 w Lubniu. Ale pora....
     

    Teraz pędzę zobaczyć osadzone drzwi (jeszcze będą zdejmowane do malowania) - oczywiście jedna ościeżnica jest "nie kierunkowa" - do wymiany, szybkiej mam nadzieję ... I mierzyć listwy. I spać. bo ja śpioch jestem i jeśli jutro mam wstać .. o 5.00
     
     

    Temat zdobienia ściany w kuchni - która obecnie jest smutna jak magazyn tektury, powrócił. Może zrobię sobie (dokładnie, bo siłami naszej firmy) "łobrazek" na szybie (obrazek jest drukowany od "spodu" szyby)... Coś chciałabym limonkowego/miętowego - jak ten drink, no wiecie, Mosquito czy jakoś tak...
     
     

    http://images24.fotosik.pl/176/f497abdfc6b14fab.jpg
  8. jk69
    mój zlewozmywak blanco - zdjęcie producenta (dla poszukujących)
     

    http://images34.fotosik.pl/171/bc83ef5c4af0f87c.jpg
     


    i ten sam już zamontowany w mojej kuchni wraz z kranem franco
     

    http://images23.fotosik.pl/172/62501402cb7cff71.jpg
     


    i jak już jesteśmy w kuchni
     

    http://images34.fotosik.pl/171/f7013239c2ebc682.jpg


    http://images31.fotosik.pl/171/3e552988fecc7e55.jpg


    http://images34.fotosik.pl/171/2d4a991aceedeb49.jpg
     


    kuchnia jak widać jest całkiem normalna, bez szaleństw oraz uchwytów póki co. Noga metalowa jest do ewentulanej wymiany na pełną płytę z boku - chcemy to przećwiczyć "w praniu". Listwy dolne i płyta na zmywarce jeszcze nie przykręcone, tu i tam jeszcze coś trzeba dolepić, zalepić itp. Na ścianie nad blatem będzie szyba (w tej chwili jest farba do szorowania). Chciałabym mieć jakiś motyw dekoracyjny pod szybą ... Trwają negocjacje (nie wszyscy tak samo bardzo lubią motywy dekoracyjne pod szybą, niestety ....)
     
     

    teraz widok na moją mysią ścianę w jadalni (zdjęcie jest z czasu przed montażem kuchni)
     

    http://images32.fotosik.pl/170/e11a4da542cb3949.jpg
     


    z jadalni przechodzimy do salonu(nie wiele tu się zmieniło)
     

    http://images24.fotosik.pl/173/b6d151296e49e299.jpg
     


    z salonu przechodzimy w stronę pokoi na parterze i odwracamy się :
     

    http://images25.fotosik.pl/171/a1cd191f3f47e440.jpg
     


    teraz zerkamy do łazienki na parterze, w której nie da się zrobić zdjęcia z sensem, bo jest mała. Tu widać łaciatą mozaikę (prysznic i pas nad umywalką i blatem) i chińskie kafelki białe z pionowymi fugami
     

    http://images32.fotosik.pl/170/237521be36eb9cd5.jpg
     


    i wizytujemy pokoik babci w opisywanym już przeze mnie kolorze buraczkowo/lawendowym. Na zdjęciu kolor jest jakiś fioletowo/różowy za bardzo:
     

    http://images31.fotosik.pl/171/c3eeed6dbbce660e.jpg
     


    porzucamy już parter - czas wspiąć się po schodach:
     

    http://images32.fotosik.pl/170/fda78ecc4f68972d.jpg
     


    ale za nim to nastąpi, jeszcze widok "na przeciwko" czyli z drugiego końca korytarza
     

    http://images24.fotosik.pl/173/977b4bf3aa5c5de0.jpg
     


    i schody znów:
     

    http://images28.fotosik.pl/173/71ec6299e47ed464.jpg
     


    http://images23.fotosik.pl/172/6a464bb0983fe2e5.jpg
     


    i balkonik, czyli balustrada na piętrze z widokiem na łazienkę dzieci
     

    http://images34.fotosik.pl/171/c1690c4348a4a826.jpg
     


    http://images33.fotosik.pl/171/37f4f58f2a2a6076.jpg
     


    schody są również zwyczajne i proste, momentami mniej, tu i tam...
     

    A teraz na piętrze:
     
     

    i widok na sypialnię naszą - kolor znowu jakiś za jaskrawy - w naturze to stonowana oliwka, a nie seledyn!
     

    http://images34.fotosik.pl/171/bb293f9139248fa3.jpg
     


    pamiętacie, jaki jest cel?
     

    http://images28.fotosik.pl/81/b1f707befd11e09a.jpg :)
     
     

    a za rogiem łazienka, gdzie spotykają się różne żywioły (i znów ten seledyn na ścianie, który nie jest seledynem w naturze)...
     

    http://images33.fotosik.pl/171/543907d303903c2b.jpg
     


    a na przeciw garderoba (wejście do niej)
     

    http://images26.fotosik.pl/172/4ffcf9674f98d1fe.jpg
     


    i ogólny plan robiony z pokoju maluchów - na wprost nasza sypialnia z kaloryferem w roli głównej...
     

    http://images32.fotosik.pl/170/ae0f3b645939f6fb.jpg
     


    I jeszcze na dole - w salonie podłoga czeka na parkiet
     

    http://images32.fotosik.pl/170/2e5da4ee0a861cc6.jpg
     


    Na zewnątrz - np. parapecik z blachy,
     

    http://images25.fotosik.pl/171/f924162b19a4be0d.jpg
     


    i ogólny plan z okien samochodu: (w tym ujęciu nie widać bałaganu na podwórku)
     

    http://images33.fotosik.pl/171/2f4d5d4abb35c6b1.jpg
     


    oraz dowód istnienia ocieplenia - tu strona wschodnia (błoto uniemożliwia wykonanie bardziej ogólnego planu)
     

    http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=24e9e79f7a4888e3" rel="external nofollow">http://images34.fotosik.pl/171/24e9e79f7a4888e3m.jpg
     


    i drzwi czekają na swoją kolej w pracowni posprzątanej)
     

    http://images34.fotosik.pl/171/b764f3dabdb48f1b.jpg
     


    szachownica w kotłowni (wystaje brzuch zbiornika na wodę) Piec Imergras albo imergas jest)
     

    http://images23.fotosik.pl/172/b274867222000599.jpg
     


    a tu schody z piwnicy na parter - i przykład, że nie zawsze należy ufać wykonawcy - mieliśmy fajny projekt (pionowy układ) tych luksferów z prawej ale Pan Czesio się pospieszył, i zrobił inaczej - przekonał nas, żeby tak zostawić. Niestety, nie wygląda to najlepiej ... Ale co tam - my się takimi rzeczami już nie przejmujemy (krzywe kontakty, odpadające listwy, krzywe ściany itp.)
     

    http://images33.fotosik.pl/171/5012cc8f09d0ecd7.jpg
     


    I na koniec zdjęcie z pokoju syna, z oknami i kaloryferem, ale nie wiem czy coś będzie widac, bo one jakieś z rozmiarem nie ten teges...
     

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/aff06803b22b2f0d.html" rel="external nofollow">http://images33.fotosik.pl/171/aff06803b22b2f0dm.jpg
     


    I tyle. Na razie. Jak widać nie ma fajerwerków, oraz fontanny. Z tym artystycznym duchem też bym nie przesadzała, bo jak wiadomo szewc bez butów ....
     
     

    Zadololona jestem z :
     

    - kolorów "ziemi"na ścianach - wielu nie widać, bo to jasne odcienie, a także "różowego kącika na parterze"
     

    - polubiłam nasze proste i tanie schody, cieszę się, że są jasne
     

    (ciekawe jak ze sprzątaniem)
     

    - zaprzjaźniam się z kuchnią, choć nie wszytsko jest w niej takie jak chciałam (długo by pisać dlaczego)
     
     

    Nie zadowolona jestem z kształtu "klatki schodowej" w dół do piwnicy - tu gdzie są w/w luksfery. I z kilku drobiazgów o których szkoda gadać.
     

    Oczywiście, jeszcze dużo rzeczy jest do zrobienia, więc statystyki pewnie się zmienią...
     
     

    idę, bo mi suszi ostygnie Mój mąż robi pyszne suszi!!!!!!!! Pozdr.
  9. jk69
    Wow, wow lub hau, hau. ale byłam złą iwestorką poprzednią razą. Wrrrrr.
     

    Teraz jestem - jako kobieta wg szowinistycznych bredni - zmienna istota - dla odmiany w nastroju mru, mru
     
     

    Bo wiosna za oknem. Tyle powodów przyrodniczych.
     

    Innym powodem do radości jest mój nieoceniony syn, który jak burza idzie przez eliminacje olimpiadowe, i już tylko maleńki kroczek dzieli go od tytułu laureata, co skutkuje "wjazdem" do każdego liceum! No i satysfakcją.
     
     

    Do tego wszystkiego przyjechały dziś na budowę drzwi wewnętrzne, których zamówienie zajęło mi mnóstwo czasu, bo wciąż zmieniałam zdanie: co chcę, za ile i gdzie.
     

    W końcu stanęło na pomyśle łączącym tanie z "ładnym" w moim pojęciu. Dzrzwi są prościutkie, z marketu budowlanego, z bezsęcznej sosny - do pomalowanie na upragniony gOŁĘBIO/ SZARY kolor...
     

    Jutro spotykam się z Panem, który te drzwi ma malować i wykańczać otwory drzwiowe. Będzie z tym trochę roboty, bo ościeżnice są stałe + ew. listwy maskujące gdzie się da.
     

    Zrozumienie dlaczego drzwi są lewe lub prawe, zajęło mi miesiąc. Kiedy je zamawiałam na wszelki wypadek demonstrowałam na środku sklepu panu sprzedawcy jak się otwierają poszczególne skrzydła. A jest ich 9......
     

    Az albo tylko - na dole czyli w tzw. piwnicy drzwi jeszcze oar 6. Ale te zamówiłam już u producenta - najtańsze, zwykłe, zwyczajne. Tańsze od tych sosnowych. Montaż za miesiąc mniej/więcej.
     
     

    Z listy braków spadła PRAWIE kuchnia Do trzech razy sztuka - pan przyjedzie jeszcze raz, by położyć silikon, podokręcać to i owo. A przede wszystkim uchwyty, które muszę kupić.... Jest za to zlewozmywak i kran... Nie ma za to zdjęć.
     
     

    Podłogówka grzeje, że hej! Kaloryfery są już, ale nie grzeją, bo pan hydraulik nie może od 2 tygodnik zakończyć sprawy, i zamontować, ostatniego u dzieci!
     
     

    Podłoga do salonu zamówiona! Będzie to parkiet przemysłowy z mahoniu amerykańskiego... Mahonie są spokrewnione jakoś z sapelii (kuchnia) i ładnie grają kolorystycznie.... Towar jest oczywiście z usługą. i to jest bardzo miło, że już nie muszę szukać parkieciarza.
     
     

    Czekamy na odpowiednią wilgotność podłoży i powietrza.
     

    Panele i wykładzinę będzie montował ten sam Pan, który osadzi nam drzwi - spotkanie jutro! Pan wykańczał dom sąsiada, który był z niego zadowolony. Mam nadzieję, ze ja również będę! Oprócz drzwi i podłóg trzeba tu i tam domalować ścianę, szyby w kuchni zamontować na ścianie i na schodach, i takie tam drobiazgi.
     
     

    Ale najważniejsze są dwie rzeczy:
     

    - skończone ocieplenie budynku - trwało od listopada do końca lutego!!! oczywiście z przerwą na "zimny" grudzień ... Okazało się, ze murów jest więcej niż w obmiarze ( 170 m2) - 240 m2! jak wyschnie błoto zmierzę i sprawdzę, bo to straszna (dla portfela) różnica! Dom jest szary i wygląda żałobnie dość, mimo równych powierzchni!
     

    - w miniony weekend przy pomocy wypożyczonego odkurzacza budowlanego (cudowne urządzenie) oraz mego męża pozbyliśmy się z domu tony pyłu, kurzu i błota! Mąż stanął na wysokościach zadań porządkowych i powyprzątał wszelkie śmieci większe i mniejsze, które głównie zalegały w piwnicy, gdzie nie wykończone ściany i podłogi prowokowały wykonawców do bałaganienia i "syfienia" potwornego. Teraz jest pięknie i czyściutko, więc wreszcie zrobię może zdjęcia?
     
     

    O ile ktoś jeszcze to czyta, bo, przyznaję, nieco "przegłam" ostatnio z regularnością oraz humorkami ......
     
     

    A kominiarz wspominany poprzednio przyszedł w końcu- załatwił swoje zupełnie bezproblemowo, a ja się tak bałam jego wizyty, po lekturze wielu dzienników i wątków "kominowych"... Mam nadzieję, że zajrzał chociaż gdzie trzeba, bo mnie przy tym nie było.
     
     

    Widzieliśmy się też z Panem brukarzem. Pogoda była potworna - wiatr, grad, deszcz, zimno, tak więc oględziny naszych bagien (zastanawiam się nad zmianą nika na Jorzin) nie trwały długo. Pan kiwał ze zrozumieniem patrząc na nasze rozmokłe włościa. Czym już zaskarbił sobie moją sympatię! Nie znoszę, jak przyszły wykonawca po obejrzeniu "metrów" do obróbki zaczyna jęczęć :
     

    A, Pani tu tak nie równo, albo za wysoko, albo za nisko, albo za dużo, albo za mało, albo za zimno, albo za ciepło, i wogóle, po co Pani taka chałupa, nie lepiej było tak, albo śmak, albo owak...itp. itd.
     

    Ten nie marudził, coś tam doradził, umówiliśmy się na czerwiec. Nadal nie wiem za co ja to zrobię?
     
     

    A teraz najlepsze:
     
     

    Chcemy się przenosić z końcem miesiąca o ile podłogi się położą grzecznie, po dobranocce, bez fikania.... I inne rzeczy "się" zrobią jak należy ....
     
     

    Tematy do załatwienia "przed":
     

    - przewieźć drzewo na WRRRRR elewację z działki Pana J. do stolarza Staszka pod Słowacką granicę, hej
     

    - pojechać do Staszka, hej, pod słowacką granicę, hej, i ostatecznie ustalić resztę stolarkową wewnątrz oraz całość na zewnątrz, hej
     

    - zamówić wreszcie nie zamówione kibelki itp. - mam nadzieję, że Pan od wykończeń je zamontuje, bo ten mój hydraulik to dobry chłop, ale robota mu się w rękach nie pali ...
     
     

    Następnym razem będą zdjęcia dokumnentacyjne.
     

    A potem, mam nadzieję relacja z przeprowadzki.... Jakos trudno w to uwierzyć ....
     

    Pozdrawiam "mimowszystko" czytających!
  10. jk69
    Która to już ma reaktywacja?
     

    Nie pisałam, gdyż postępy budowlane marne, nastrój podobnie...
     

    Ostatecznie utwierdziłam się w przekonaniu, że nie zostanę murarzem jak dorosnę
     

    Aby nie siać defetyzmu dyskretnie milczałam.
     
     

    A teraz żałosne konkrety:
     

    Dom jest niemiłosiernie rozgrzebany. Króluje "prawie zrobione", a prawie jak wiadomo robi to i owo ....
     

    - prawie skończona kuchnia - wyczekiwany zlewozmywak marki Blanco dotarł właśnie. Stolarz ma pojawić się w przyszłym tygodniu i zamontować. Oraz dokończyć meble składać, które są ładne ale na razie i tak nie widać efektu, bo braki, brud itd.
     

    - prawie zrobione ogrzewanie - czekamy na montaż kaloryferów oraz kominiarza, który nie może dojechać by dopełnić obrzędów i formalności koniecznych dla uruchomienia gazu - a grzanie jest w tej chwili kluczowym elementem układanki. Żeby ruszyć z podłogami, i końcówką wykończeń mokrych tu i tam... Żeby móc zaplanować cokolwiek ...
     

    - w tzw. między czasie przykleiły się płytki w kotłowni i schowku - to najszybciej wybrana glazura i terakota w mojej karierze wnętrzarskiej - jakieś 15 minut wraz ze złożeniem zamówienia - oczywiście zaraz po położeniu terakoty w kotłowni przyszedł hydraulik i odkuł kawał, bo mu gdzieś kratka ściekowa zniknęła - dziura czeka na zaklejenie ofkors
     

    - wybrano i zakupiono podłogi do pokoi dziecięcych i parterowych. U maluchów będą panele ciemny bambus taki o nazwie Zen chyba wraz z listwami. U następcy tronu zwykła wykładzina elastyczna przypominająca metal - tania bardzo za to koniecznie pod nią znaleźć się musi wylewka samopoziomująca już nie taka tania + listwy drewniane (sosna lub świerk). Na parterze panele dąb bielony o b. delikatnym usłojeniu - bardzo neutralne + listwy drewniane. Kto to wszystko położy?
     

    - epopeja pt" ocieplenie zewnętrzne" trwa. Panowie walczą od listopada. Przegrywają - a to z pogodą, a to z własną niedyspozycyjnością, a to z innymi klientami itp/\/ szkoda gadać... kończą już prawie ... A ja wciąż dokupuję styropian, bo ciągle im brakuję jakby nie można bylo raz a dobrze policzyć ...
     

    - mamy kontakty i wyłaczniki a nawet lamki w suficie świecą tu i tam
     

    - i drzwi między garażem a domem, takie antypożarowe, stalowe ...
     

    - drewno do salonu prawie wybrane ... chyba jednak parkiet przemysłowy będzie ...
     

    - reszta urządzeń łazienkowych z grubsza wybrana czeka na zamówienie i wolną chwilę hydraulika.
     

    Właściwie etap wyborów już za nami - reszta (meble, lampy itp.) będzie milczeniem podyktowanym stanem portfela...
     
     

    Najgorsze jest jednak to, że ciągle coś robimy drugi raz. Np. rynny już były podłączone, zakopane - okazało się, że za blisko budynku i ocieplenie się nie mieści. Rynny więc znowu leżą "odłogiem", woda z dachu leje się gdzie chce ... a ja muszę znowu kupić haki do mocowania bo poprzednie są za ktrótkie! Dlaczego to się teraz okazuje, skoro grubość ocieplenia się nie zmieniła?
     

    Hydraulik nie wiadomo dlaczego dopiero teraz zrobił instalację gazową. W tym celu rozpruł już pięknie wykończoną i pomalowaną ścianę w pokoju...
     

    Wokół domu działka wygląda cały czas jak po przejściu wojsk. Błoto z gliny bez zmian.
     

    A najgorszy jest brud wnoszony przez kolejnych fachowców - głównie od brudzenia. Fugi na podłogach mają wspólny kolor - psiej kupy czyli glina forever.
     

    Obiecuję sobie, że jak wreszcie zrobi się ciepło w domu (może już w przyszłym tygodniu???) a z kranu poleci ciepła woda, zrobię porządki....Będę sprzątać chyba z tydzień .... I może wtedy coś sfotografuje (aparat nabył się, zapakował i położył pod choinką) bo na razie - wstyd i sromota ....
     
     

    Na widok robotników budowlanych dostaję gorączki i nerwowych tików. Ja już nie chcę z nimi rozmawiać!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ja już chcę rozmawiać z normalnymi ludźmi o normalnych rzeczach!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
     
     

    Sami widzicie, że moje milczenie jest w tej sytuacji prawdziwym złotem- narzekania nie są ciekawą lekturą, a ja już naprawdę mam coraz mniej siły na budowlany entuzjazm.
     
     

    Przeprowadzka? A co to takiego?
     

    Nadal nie wiem kto i kiedy wykona drewniane elementy elewacji.
     

    Za co zrobię podjazd - już wiem, że bez niego i jakiś chodników nie da się żyć na naszej działce.
     

    Jak poradzić sobie z wodą przelewającą się po działce?
     

    Jak zagospodarować skarpę od północy, tak by się ziemia nie obsuwała?
     

    Kto dokończy ogrodzenie, bo sąsiad filozof mój nadal chory?
     

    Pytań jest jeszcze całe mnóstwo.
     

    Napiszę jak coś się wyjaśni.
     
     

    PS: WNIOSKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH żon budujących
     

    Jeśli z Twój mąż/partner jest mniej inżynierem a bardziej tzw. artystą, a Ty - o zgrozo - nie należałaś do utalentowanych studentów uczelni technicznej , jeśli oboje zdradzacie skłonność do lekkoduchowstwa, rozrzutności i braku życiowej mądrości - kupcie sobie mieszkanie w bloku. W ostateczności - domek gotowy do zamieszkania wraz z zagospodarowanym ogrodem.... I budą dla psa. Pod żadnym pozorem nie zbliżajcie się do placów budowy - to naprawdę nie ma nic wspólnego z placem zabaw. Niestety.
  11. jk69
    listopad pominę milczeniem...
     

    pisałam coś w komentarzach, wie\ęc by się nie powtarzać...
     

    listopad minął i za to go lubię.
     

    ocieplanie budynku wlecze się - mają skończyć w przyszłym tygodniu, gdyż albowiem jest ich dwóch ...
     

    Uwolniłam rękę ( od czego - poniżej napiszę )więc wróciły duże litery. I z dużej litery napiszę, że Nadzieja powróciła ... Nadzieja na przepr .... niebawem.
     

    Jak wszystko dobrze pójdzie, to po świetach będziemy mogli wzmóc tempo działań budowlano/wykończeniowych.
     


     

    Lista - nie konieczne po kolei:
     

    - instalację gazową w budynku założyć
     

    - założyć piec CO + kaloryfery i uruchomić ...
     

    - dokończyć biały montaż - właściwie wszędzie czegoś brakuje
     

    - zamontować drewniane podłogi na parterze
     

    - położyć podłogi (ciąglę się biję z myślą - linoleum czy tańsze panele????) u dzieci
     

    - pomalować jednak na biało podłogę sosnową na piętrze
     

    - wszędzie listwy przypodłogowe położyć
     

    - drzwi zamówić, zamontować - będą jednak drewniane u stolarza robione, malowane na .... szaro (jasny kolor) + ościerznice - od zamówienia drzwi zaczniemy - bo to miesiąc jak nic czekania będzie ...
     

    - drzwi do garażu jakieś niepalne kupić
     

    - elektryka ściągnąć i ostatnie obwody uruchomić + kontakty i gniazdka zakupić
     

    - kuchnię zamontować - a wcześniej kupić sprzęta konieczne (płyta, piekarnik, zmywarka, wyciąg)
     

    - znaleźć stolarza co by szafy nam obstalował
     
     

    bo:
     
     

    Pan stolarz od kuchni się na nas obraził, i robi teraz okropne rzeczy.Montaż kuchni miał nastąpić około końca października. Niestety, wszedł stolarz, zrobił schody a nam gwałtownie wyschło źródło zasilające ... No i utknęliśmy. Pan od kuchni potrzebował pieniędzy, więc mu (wcześniej dostał ponad 40% zaliczki) dorzuciliśmy znowu ponad 20%. Tym sposobem Pan od kuchni ma: prawie 70% zaliczkę oraz kuchnię - my nie mamy nic a do tego jego dąsy i straszenia ... Ponieważ opóźnienie w montażu jest z naszej winy, więc gotowi jesteśmy dać mu kolejne 20% - ale on nie gra fair i chce podnieść cenę! Bo naraziliśmy go na straszne straty (wspomniał o rozpadzie rodziny ) z powodu nie otzrymania od nas na czas wynagrodzenia, które miało być przekazane po montażu ... Kwas. Może i ja zacznę stosować tę zacną metodę szantażu emocjonalnego wobec moich klientów/opóźniaczy, których jest kilku, oj, jest: płać Pan bo mnie inaczej mąż rzuci i dzieci wyklną ...
     
     

    Wracając na budowę: dom wzbogacił się o blaszane parapety i obróbki półek betonowych.
     

    Jednocześnie okazało się, że spusty rynien są zbyt blisko budynku i trzeba przerabiać.
     

    Mój "generalny" wykonawca ogrodzenia i takich różnych - czyli sąsiad filozof, bardzo się poważnie rozchorował i nie wiem, kto dokończy ogrodzenie i np. poprawi mi te rynny. Mam nadzieję, nie tylko ze względów budowlanych, że się mój "filozof" wykuruje do wiosny...
     
     

    Na koniec wyjaśnienie zajętości moich rąk - otóż, jakby mi było mało, mamy nowego członka rodziny. Tym razem, nie postaraliśmy się osobiście z mężem. To nasza sunia Atena, z nienacka obdarzyła nas potomkiem swym. Nikt się nie domyślił, że ona w ciązy była, aż tu, 2 tygodnie temu, w nocy powiła szczenięta. Niestety, mogliśmy zostawić przy życiu tylko 2 (weterynarz oczywiście był, już w pierwszej dobie, ale i tak to było okropne). jeden z nich zdechł kolejnej nocy. I tak został nam jedynak ...
     

    kiepska z Ateny mama. Więc ja teraz niańczę małego, tulę, miziam ... Pani Matka łaskawie od czasu do czasu go nakarmi, ale nie lubi z nim leżeć. Więc musimy jej pilnować ... TZn. siedzieć z nią "w gnieździe", głaskać, czule przemawiać. Wtedy pozwala małemu jeść do woli i się tulić.
     

    A dziś otworzył oczy - tzn. odrobinę rozkleił. No i mnie zobaczył - jako pierwszą. Prababcię znaczy się. Bo sunia jest formalnie własnością najstarszego syna czyli dziadka malucha.
     

    To jakiś obłęd. Na szczęście - nadjeżdżają prawdziwe "ludzkie" babcie.Bo święta idą. Ale jakby nie do nas.
     

    Jakoś mnie nie cieszą w tym roku.
     

    Miały być takie wesołe w nowym domu...
     

    Od dwóch dni nie mogę się zmobilizować do świątecznych porządków na starych (prawie dosłownie) śmieciach...
     

    No trudno.
     

    Ale wielkanoc .....
     
     

    PS: z powodu choroby (najpierw mojej a potem po kolei wszystkich dzieci) zakup aparatu został rytualnie przeniesiony pod choinkę.
  12. jk69
    Na południu właściwie bez zmian.
     

    Linia frontu ustaliła się na elewacji. Moi waleczni ocieplacze są b.ok. z wyjątkiem niechęci do używania telefonów komórkowych. Gdybym dziś sama z siebie do nich nie zadzwoniła, nie dowiedziałabym się pewnie zbyt szybko, że już od wczoraj wiadomo, iż styropianu zabraknie. A styropian występuje w tej sztuce w roli głównej. Grozą powiało, gdyż na 15 cm się czeka - ściągają tylko na zamówienie. Więc ja szybko zamówiłam, ale będzie w przyszłym tygodniu, bo jak się Pan wyraził w najbliższych dniach to będzie "martwy sezon" :) ...
     
     

    A ja zrywam się na zachód rodzinny! I mój Tygodnik zamykam na czas jakiś z tego powodu. Proszę tylko o nieustające trzymanie kciuków za pogodę, a tych co bardziej wierzących o wstawiennictwo u Wyższych Instancji!
     
     

    PS: o zdjęciach nawet nie wspominam , ale jak wrócę....
  13. jk69
    ... jak Wiśniówka, pojawia się jako wstęp do wydarzeń dnia następnego czyli soboty... W piątkowy wieczór moja ulubiona koleżanka zaproponowała spotakanie oraz towarzystwo w/w na W . Jej sposób na wiśniówkę - szklanka do whiski, 50g wiśniówki + lód a do tego obok szklanka z colą ... Muszę przyznać, że całkiem smaczny to sposób... Było miło, więc spotkanie się przedłużyło. Ja wiśnióweczkę podziwiałam z umiarem albowiem o 7.30 w sobotę miałam umówione inne "randewu"....
     
     

    7 jak 7.30 rano czyli kolejny odcinek epopei pt.: Prace Ziemne. I znowu na myśl przychodzi mi intro do Nocy i Dni, w którym w roli głównej obsadzono błoto. Błocko. Błocisko. Jak u mnie. Mimo nikczemnej pory, przygód piątkowej nocy oraz kapiącego deszczu ruszyłam do boju. A na placu tegowoż zostałam właściwie sama - tzn. tylko ja i koparka. Pan koparkowy, miły człowiek, okazał się łatwy w obsłudze, więc roboty ryszyły. Mój plan - skończyć temat rozplantowania ziemi, wypracować odpowiednie spadki, obsypać fundamenty i ściany (tu i tam), zakopać studzienkę "niewiempoco" bo i tak woda zalała ją po 10 minutach po brzeg a następnie się przelała (to ta woda płynąca transferem z góry od sąsiada przez naszą działkę w dół do sąsiadki).
     

    O 10.00 dołączył pomocnik Pan Stasiu (sąsiad filozof), przyszli też ocieplacze.
     

    Plan wykonany. Działka zaczęła przypominać tę z projektów architekta. Oczywiście w projektach występuję jeszcze coś takiego jak kolor zielony... U nas póki co króluje niepodzielnie rudy brąz, połyskujący błotniaczek, kupiasty i oślizgły No nie lubię ja tej gliny ....
     

    Do wiosny ziemia ma osiąść. A potem spróbujemy jakoś TO ogarnąć ....
  14. jk69
    Część druga – coś zaczęło się dziwnego dziać z polskimi literkami, więc przerwałam poprzedni post. I akapit ostatni nie wiem dlaczego nie znajduje się pod wzmianką o schodach???
     
    O jak ocieplenie się zaczęło. Dom wzbogaca się więc o kolejną warstwę , okna i drzwi zyskują oprawę. Parapety zrobi nam miejscowy blacharz z blachy, którą kiedyś kupiłam na obróbki – jest w tym samym kolorze (bo firma ta sama) co rynny i blachy na dachu czyli szare... Jakoś wybór parapetów zewnętrznych był prosty – przypomniałam sobie, ze mam sporo tej blachy i uznałam, że doskonale będzie ją wykorzystać ... Odpadł więc problem – kliknier, ale jaki? Itp.
    Przyklejanie styropianu to prosta i szybka robota – myślę, że skończą przed 1listopada. Potem będzie zabawa z „wykańczaniem” siatką i klejem ... O przypadłościach pogody nie wspominam nawet.....
     
    W jak wiśniówka jest wprawdzie z innej rzeczywistości ale pozostaje w związku. O tym w części 3, bo teraz muszę kończyć.
  15. jk69
    Coś się jednak znalazło
     
     

    Niestety nie jest to aparat fotograficzny... Znów więc pozostaje mi słowotok...
     

    Odnalazły się za to dokumenty. W kartonie. Z zupełnie niepotrzebnymi rzeczami .
     
     

    Czekałam z wiadomościami w tym togodniu na możliowość zrobienia fotoreportażu. Niestety, trzeba jeszcze na fotki poczekać. A trochę się dzieje...
     
     

    S jak Schody: w poniedziałek zjechała ekipa Pana Staszka i zabrała się za montaż schodów oraz podłogi sosnowej w naszej sypialni, garderobie oraz w holu na piętrze. troszkę się tych schodów bałam, gdyż ustalony ze stolarzem design był wielkim kompromisem między naszymi marzeniami, umiejętnościami stolarza i oczywiście zasobnością inwestorskich portfeli. A nad wszystkim unosił się jeszcze duch mojej paranoi dotyczącej wypadających i spadających schodowo dzieci...
     

    Efekt końcowy miał być więc przede wszystkim bezpieczny, potem tani, następnie drewniany. I tyle.
     

    Na szczęście wyszło całkiem fajnie - tzn. schody są zwyczajne i balustrady są zwyczajne ale ładnie się wpisują tą swoją normalnością w nasz dom!
     
     

    P jak Podłoga jest sosnowa - i na razie tyle. Miałam (i nadal mam) ochotą ją pomalować na biało, ale ustaliliśmy, że na razie pozostanie w wersji natural - zobaczymy jak się nam będzie z tym mieszkało. Sosna jak wiadomo jest żółta. A nasza sypialnia (i część wspólna z łazienką) popada w różne odcienie oliwko/pistacji i ta żółć tak przypadkiem konweniuje...
     

    Jeden stopień (ostatni) wypadł oczywiście za wysoki i się potykam. Ponieważ Staszek jeszcze do nas wróci przy okazji listew przypodłogowych oraz desek na sufit poproszę go o poprawkę.
  16. jk69
    Z powodu gorączki minionej, niedzielnej nocy wyborczej, rozpocznę nie-budowlanym wstępem!


    Głosuję od 89 roku. I właściwie, z wyjątkiem wyborów 4 czerwca 89, "moi" zawsze przegrywali. Nawet jeśli rządzili to w "niewygodnych" koalicjach ... Prezydenci byli lepsi lub gorsi, ale również nie "moi".


    Dlatego tak bardzo cieszy mnie wczorajsza wygrana PO - doczekałam się !


    Wybory te zapamiętam również z innego powodu! Ponieważ zepsuł się nam samochód musieliśmy "jakoś" dostać się do lokalu wyborczego ...


    Mieszkamy we wsi, która jest baaaaaaaardzo rozległa a na dodatek przedzieloną rzeką i szeroką jej doliną. Dlatego, żeby dojechać do budynku szkoły, w której mieści się lokal wyborczy, należy "użyć" 2 autobusy (linie podmiejskie w niedzielę jeżdżą co ok.1,5 godziny ...) Ubraliśmy więc dzieci "na cebulkę" i wybraliśmy na wyborczą wycieczkę. Po wrzuceniu kart do urny (wcześniej musieliśmy szczegółowo wyjaśnić 5 i 3 latkowi o co w tym wszystkim chodzi co nie było takie łatwe) ruszyliśmy ... piechotą w drogę powrotną. O ile bowiem godziny odjazdów autobusów w drodze "do urn" ładnie się zgodziły, to niestety wariant powrotny z przesiadką zakładał ponad godzinne oczekiwanie na przystanku. Wybraliśmy .......godzinną marszrutę. Okolica jest górzysta, więc raz było w dół a raz pod górę ... Dzieci dzielnie maszerowały, tym samym, mimo braku jakichkolwiek praw wyborczych, wpisały się pięknie w obywatelskie pospolite ruszenie ! Mam nadzieję, że w przyszłości też będą takie chętne ... Mój najstraszy syn już się cieszy na następne wybory prezydenckie - jeśli odbędą się w "normalnym" terminie to się załapie! Wczoraj wiecozrem dostał (pierwszy raz) lamkę wina by mógł wznieść z nami toast za pomyślność następnych lat!!!
     
     

    Rano - mimo emocji wyborczych (włączony telewizor, radio oraz Onet )- ruszyła budowlana maszyna.
     

    Przyjechała ekipa Staszka z Jabłonki - czyli rozpoczął się montaż schodów i podłogi drewnianej na piętrze. Bardzo mnie to cieszy
     

    Jutro początek ocieplenia - Pan Janusz - lokalny wykonawca. Około południa spodziewam się styropianu. Będzie to 15 cm Silwer z Termo Organiki.
     

    Słyszę właśnie (telewizor nadal włączony ) "kątem ucha" , że od środy ma być cieplej - OBY!!!!!!! Oczywiście tynk kładziemy dopiero wiosną. Może uda się jeszcze zimą zamontować elementy drewniane elewacji. Pan J. twierdzi, że mógłyby zimą również zamontować nasz most oraz taras.
     

    Montaż kuchni przesunę chyba na następny tydzień, tak by nie przeszkadzać w pracach na schodach. Ma to również związek z pewną improwizacją w sprawach finansowych. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach ta sprawa jakoś się unormuje i będziemy mogli planować następne wydatki. Jak ja nie lubię tego słowa .......
     
     

    Niestety w sobotę nie udało się nam uporać z pracami ziemnymi ostatecznie ... Spadł śnieg, i zarówno Pan J< który dał się uprosić (dosłownie ) o pomoc, jak i zamówiona koparka, odmówili współpracy ze względu na pogodę. Darek (czyli mój mąż) dzielnie rozładował tylko transport drewna na elewację (kantówka na stelaż) i posprzątał śmieci zalegające w pracowni. Pudła spalił. Reszta czeka na kontener. Chcę jaknajszybciej się ich pozbyć, bo harcują w nich myszy budząc moje oburzenie . Niestety, trzeba je będzie wytruć ...
     
     

    No i koniecznie muszę "rozglądać" się za drzwiami do wstawienia między garaż i dom. Powinny być "przeciwogniowe", prawda? Oraz za drzwiami oddzielającymi część "piwniczną" od części mieszkalnej. Myślę, że mogą to być drzwi inne (czytaj tańsze) od drzwi planowanych na parterze i piętrze ...
     
     

    Tyle planów.
     

    Słowa na P ....... staram się nie wymawiać, żeby nie zapeszyć ....
     
     

    Zdjęcia zrobiłam - na razie telefonem - ale muszę kupić zgubiony już dawno kabelek do kompa, bez którego nie jestem w stanie wstawić tych zdjeć na forum...
     
     

    Apropos rzeczy ostatnio zgubionych:
     

    - aparat fot
     

    - paszport syna (już ma nowy - za dwie stówy )
     

    - i uwaga - teczka ze wszystkimi dokumentami budowlanymi (umowy z Enea, gazem itp.)
     

    - dziś - klucze do domu ....
     

    To zupełnie nie jest śmieszne....
  17. jk69
    Nie wiem jak to się dzieje, ale mam wrażenie, że czas ostatnio przyspieszył... I z połowy września zrobiła (się) połowa października. Udaję się więc w poszukiwaniu zaginionego czasu, i odwracam kartki w tył....
     

    Co my tu mamy.
     

    Przede wszystkim Pan J. zawiódł moje rozbudzone oczekiwania. Wybudował mur oporu i zniknął. A - podłączył jeszcze rynny do studzienki - i to też częściowo, bo - jak to u mnie - nie dało się inaczej.
     

    Potem uaktywniła się moja sąsiadka z działki "u dołu", do której spływa woda z:
     

    - mojego drenażu
     

    - moich rynien
     

    - rynien sąsiada
     

    - 2 drenażów sąsiada.
     

    Ponieważ działka sąsiadki położyła się była tak setki tysięcy lat temu, w swej naiwności przewidywałam, że sąsiadka pogodziała się już ze stanem rzeczy oraz wód. Niestety, pozostając w zgodzie z prawem, sąsiadka zażądała ode mnie niemożliwego czyli powstrzymania odwiecznego prawa: woda płynie w dół.
     

    Moje poczucie humoru, jakoś nie pozwala mi z podobnym rządaniem zwrócić się do sąsiada z działki nade mną, by niczym M.Kopernik, wstrzymał a następnie skierował w odwrotną stronę natury przyzwyczajenia.
     
     

    Kiedy sąsiadka wytoczyła już argumenty rodem z IV RP strasząc nas wszystkimi resortami siłowymi z Nadzorem Budowalnym i sanepidem włącznie, do boju ruszył mój mąż używając oręża straszliwego czyli siły spokoju i perswazji. W spotkaniach nie uczestniczyłam więc nie wiem co on obiecał sąsiadce, ale efekt jest zdumiewajacy. O efekcie będzie później. Na razie wykonujemy ruchy pozorujące.
     
     

    Udało nam się znaleźć Pana, który na co dzień zajmuje się zakładaniem ogrodów a u nas zabrał się za rozplantowanie hałd ziemi i wyrówananie działki. Aby można było to zrobić, musieliśmy podciągnąć ocieplenie ścian piwnicy do odpowiedniej wysokości. Robota jest w połowie wykonana: na swoją kolej czekają ściana zachodnia i południowa z tarasem. Mam nadzieję, ze w najbliższy wtorek to się dokona i na działce zapanuje wreszcie jako/taki ład. Przy okazji wykopieny kolejnę studnię (3 kręgi po 50 cm) by w niej lądowała część w/w wody. Woda się oczywiście będzie przelewać albowiem płynie z góry non stop (z drenaży). Na razie - na kawałek mojej działki, by pokazać sąsiadce, że coś próbujemy u nas rozsączać, choć to właściwie nie możliwe.
     
     

    Przy okazji sporu z sąsiadką na budowie zjawił się po raz pierwszy kierbud... Doradził wybudowanie zbiornika retencyjnego...
     
     

    Dalej ...
     

    Swoją działalność zakończyli Panowie od wykończeń. W sumie mieszkali u nas prawie 4 miesiące ... Mieli kilka przerw, ale nadłubali się troszkę. Jestem z nich b.zadowolona. Kontakt do nich dostałam od forumowiczki Irmy - dzięki raz jeszcze.
     

    Efekty ich pracy - pomalowane ściany, ułożone gresy na podłogach, kafle na ścianach ...
     

    Prawie ze wszystkich swoich wyborów kolorystyczno/stylistycznych jestem zadowolona. Prawie - bo jakoś nie podoba mi się dolna łazienka - tzw" gościnna" - miało być prosto i jasno a wyszło jakoś nie tak ... Chyba o jeden "rozmiar" kafla za dużo. Na podłodze - kwadraty gresu, takiego jak na cąłym parterze, do tego prostokąty białej glazury i maleńkie kwadraciki mozaiki pod prysznicem ( nie mamy brodzika, odpływ jest w podłodze, więc musiała być mozaika dla uzyskania spadku). Niestety wpadłam na pomysł umieszczenia tej mozaiki jeszcze na ścianie (pas nad umywalką) i zrobił się bałagan.
     

    Mój pierwotny plan był dobry - szary gres na podłodze, białe kafle na ścianie. I biala farba w miejscach nie pokrytych glazurą. Niestety, nie znalazłam ładnej i dostępnej "od ręki" szarej mozaiki. Pod presją terminów kupiłam wielokolorową, melanżową, z szarymi akcentami. Sama w sobie jest ładna, ale w zestawieniu z resztą glazury w tej łazience wyglada jakoś kiepsko .... Zastanawiam się, czy jej ..... nie skuć ze ściany i w jej miejsce dołożyć białą glazurę, która jest na reszcie ścian. Nad tym paskiem jest wolne miejsce na lustro więc chyba się dało ...
     
     

    Niestety, zapodziałąm gdzieś mój aparat fot. i nie mam jak pokazać jak zmienił się nasz dom w środku. I trochę też na zewnątrz po ostanim liftingu "ogrodu"...
     
     

    Dziś też wreszcie umówiłam się na ocieplenie elewacji I strasznie się z tego cieszę!!!!! Jeszcze kilka dni temu byłam już zupełnie pogodzona z myślą, ze nie wprowadzimy się wcześniej niż wiosną w przyszłym roku, właśnie ze względu na brak ocieplenia...
     
     

    A tu pomoc przyszła za najmniej spodziewanego kierunku. Oto bowiem ZALEWANA SĄSIADKa zadzwoniła do mnie z informacją, że ekipa która skończyła ocieplać jej dom (ale nie na tej zalewanej działce, ta jest na razie łąką zieloną) ma wolny termin, gdyż ktoś się rozmyślił... ostatni w tym sezonie ..
     

    Odwołuję więc większość złych rzeczy jakie myślałam o sąsiadce do tej pory. W ramach pokuty, własnoręcznie dokopię się do złóż przepuszczalnych - byle by one były pod naszą działką. Niestety, wszyscy twierdzą, że ich tu nie ma. Dla świętego spokoju wykonamy badania geologiczne.... Zastanawiam się tylko, co takiego mój mąż jej "zrobił", że tak nagle zmieniła front
     

    Żeby była jasność - nie sprawia mi żadnej przyjemności zalewanie jej działki (tzn. kilkunastu metrów "w poprzek" idących a będących w najniższym punkcie działki). Niestety, nie mam żadnego realnego pomysłu (ani ja ani osoby, z ktorymi to konsultowałam) jak skutecznie problem rozwiązać ... Być może z czasem uda się tak załatwić sprawę, żeby wszyscy byli zadowoleni????
     
     

    Z ekipą od ociepleń odbyłam dziś spotkanie, i myślę, że będzie ok. Oby tylko pogoda nie przestawiła się na tryb zimowy............
     
     

    Dalsze sprawy:
     

    schody robią się nam w Jabłonce pod słowacką granicą. Będę drewniane i zwyczajne zupełnie. Może kiedyś dorobimy do nich szklane elementy zamiast tralek... Ale na razie będzie "przaśnie".
     

    I kuchnia - ma nadjechać - może w czwartek? emocje jak przed narodzinami dziecka... Jak będzie wyglądać? Jak się "znajdzie" w naszym domu?
     
     

    Chciałabym zamknąć jak najszybciej:
     

    - ukształtowanie terenu ze spadkiem "od domu"
     

    - udobruchać zalewaną sąsiadkę
     

    - założyć schody by wreszcie móc chodzić po domu bez strachu, że ktoś spadnie na parter
     

    - zamontować meble kuchenne (jeszcze bez sprzętów AGD)
     

    - zrobić ocieplenie
     

    - założyć albo piec CO albo kominek, by móc grzać w razie mrózów.
     
     

    A potem usiądziemy i zastanowimy się co dalej... Zostało już tak nie wiele do końca... No, zobaczymy. Nic nie piszę o terminach, bo w naszym przypadku, jakiekolwiej planowanie kończy się ostrą depresją z powodu nie dotrzymania terminu
     
     

    Przeglądałam dziś kilka "zaprzyjażnionych designerskich" dzienników... Z podziwem podglądam opisywane starania o detale, batalie o wybór odpowiedniego odcienia czy "faktury". Ja już nie mam na to krzty siły. POstanowiłam sobie, że muszę jak najszybciej ZAMIESZKAĆ. I konsekwentnie poszerzam granice "estetycznego obciachu", który jestem w stanie zaakceptować.
     

    No może z wyjątkiem tej źle dobranej mozaiki, o której było powyżej
     
     

    POzdrawiam serdecznie, i pamiętajcie o wyborach. Oczywiście - trafnych!!!!!
  18. jk69
    To już naprawdę ostatni post dzisiaj, przyrzekam!!!!!!! Ale nie mogłam się powstrzymać ...
     
     

    Kilka wpisów "w tył" napisalam, ze priorytetem jest uporządkowanie działki na zewnątrz i poskromienie wody deszczowej... Temat jest skomplikowany, i wiem, że sama sobie z nim nie poradzę "mentalnie" ...
     
     

    A tu przed chwilą dryń, dryń, komórka radośnie podskakuje na biurku - Pan J! Uprzejmie zapytuje, czy już sobie wybudowałam murek pod taras (już byliśmy umówini w sierpniu, ale ja tematu murku pod taras wtedy nie miałam siły tykać). Byłam przekonana, że nie uda się już Panu J. znaleźć tygdnia dla mnie w tym roku. I niespodzianka - jesteśmy umówieni w czwartek! Pan J - jak już pisałam - tani nie jest ... ale potrafi doradzić i zorganizować takie "łączone" (koparki, rury, studzienki, mury i wszystko na raz oraz pod dobrym kątem!) roboty ...
     
     

    Muszę wreszcie to zrobić bo kiedy pada deszcz, to płakać mi się chce od nadmiaru wody (nie w oczach, ale przed domem).
     
     

    WYŁĄCZAM KOMPUTER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  19. jk69
    http://images28.fotosik.pl/81/b1f707befd11e09a.jpg
     
    czyli moje marzenia o sypialni... W miejscu gdzie wisi obrazek u nas jest przejście do łazienki. I ściana ma być ciemniejsza. a podłoga pewnie będzie mniej szlachetna, niestety ...
     
    PO tej przerwie nie mogę się oderwać od komputera ... dzieci głodne, dom przypomina koszary po ewakuacji wojsk ... a ja budu budu, muru muru ...
     
    Pa.
  20. jk69
    c.d.
     
     

    http://images13.fotosik.pl/88/f5a4ff9c40d41c20.jpg


    a to jeszcze okna w jadalni
     
     

    http://images25.fotosik.pl/81/26e17dc07f30a0db.jpg


    znienawidzona folia udaje zasłonki... Widać tu nie wykończoną jeszcze prapetem ścianę kolankową wypełnioną wełną.
     
     

    http://images27.fotosik.pl/81/f960ebd1f89af817.jpg


    a tu fragment sypialni z przejściem bezdrzwiowym do łazienki. Pan Krzyś próbuje zrealizować moje marzenie o ścianie z wnęką...
     

    Wnęka już jest oczywiście zrobiona. Wskanuję zdjęcie, które mnie zainspirowało oraz zdjęcie stanu obecnego u mnie (jak je zrobię!)
     

    Ucierpiał wprawdzie na tym metraż sypialni, ale mam nadzieję, że efekt będzie fajny... Martwi mnie tylko straszna asymetria jaka panuje w naszej sypialni - wydaje mi się, że powinniśmy trochę uprościć jej kształt ale teraz już jest za późno ...
  21. jk69
    nadrabiania c.d.
     
     

    okna - sfotografowane jak umiem, choć wydaje mi się, ze kolor okien jest jednak ciut inny (ciemniejszy, nie tak niebieski):
     
     

    http://images13.fotosik.pl/88/0bb889b6e522536d.jpg
     


    http://images28.fotosik.pl/81/780c173d85a95d43.jpg
     


    http://images29.fotosik.pl/81/61a705773d88f986.jpg
     


    http://images21.fotosik.pl/420/4fb7307cc9484a28.jpg
     


    okna kolankowe widziane z zewnątrz jeszcze muszę dofotografować.
     
     

    A teraz montaż szamba...
     

    Odbył się w czerwcu w trakcie potwornych upałów.
     

    Było tak - z nieba lał się czysty żar. Odebrałam Panów "z drogi" w celu pilotowania na miejsce. Ponieważ wieźli dwa ciężkie szamba (drugie dla sąsiada) ich samochód z przyczepą wlókł się ok.20-30 na godzinę. Pod górę - ok.5 na godzinę. W tym żółwim tempie doczłapaliśmy się do zjazdu z drogi głównej na drogę prowadzącą na budowę. Zakręt pod kątem 90 st. okazał się niezłym wyzwaniam.Ale to był dopiero początek kłopotów : samochód dosłownie zaklinował się na kolejnym, łagodniejszym ale za to dość stromym zakręcie. Droga w tym miejscu jest b.wąska a z jednej jej strony rośnie duże, rozłożyste drzewo. Właśnie jego konar wciął się w bok przyczepy. Manewrowanie tym "autkiem" było nie lada wyczynem... Po 30 minut walki o każdy milimetr, pląsając w tył i w przód "roztańczona" ciężarówka w końcu oswobodziła się z pułapki. Byłam bardzo szczęśliwa, uśmiech jednak zamarł mi na ustach kiedy usłyszałam uroczą wiązankę przekleństw skierowaną wprost do mnie ... Spocony Pan Kierowca wyraził się niezbyt pochlebnie o mojej umiejętności przewidywania, wyobraźni itd. Najlższejsze z oskarżeń brzmiało - ale nas Pani w bagno wpakowała ...
     

    Ze łzami w oczach tłumaczyłam, że nikt nie zapytał mnie o dojazd, a ja w końcu nie muszę wiedzieć jak duży jest samochód transportującya 2 szamba po polskich dróżkach...
     

    Pan zażądał wizji lokalnej - najpierw obejrzał dziurę na szambo sąsiada i nie zgłosił zastrzeżeń. Niestety, ukształtowanie terenu na mojej działece nie wzbudziło w nim przyjacielskich uczuć. Ponieważ i tak byl na mnie wściekły, więc bez zbędnych wstępów rzucił tylko przez zaciśnięte zęby - a tu się nie da...
     

    Dobrze, że był wtedy ze mną majster sąsiada. Zaczął mnie uspokajać, że jak emocje opadną, to na pewno Pan zmieni zdanie....
     

    Upał nie odpuszczał. Atmosfera gęstaniała z każdą chwilą. Panowie zabrali się za montaż u sąsiada, a ja usiadłam na rozklekotanym krzesełku w garażu, pomiędzy stertą styropianu, płyt GK, drutów i Bóg wie czego jeszcze, czekając na zmianę nastroju Pana Kierowcy...
     

    W końcu przyszedł raz jeszcze i mamrocząc pod nosem słowa, których nawet nie chciałam usłyszeć, postanowił spróbować.
     

    Muszę mu oddać, że to w jaki sposób manewrował na bardzo ograniczonej powierzchni mojego podjazdu robiło wrażenie:
     
     

    http://images13.fotosik.pl/88/7c8601e6320e704e.jpg
     


    maska auta dosłownie dotykała muru, podczas gdy kierowca (z tym wielotonowym szambem na plecach) próbował optymalnie ustawić samochód, tak by ramie dźwigu mogło przenieść skorupę szamba do dziury, jednocześnie nie przewracając ciężarówki...Majstersztyk!
     
     

    http://images30.fotosik.pl/81/bd26bf3223d18140.jpg
     


    udało się!
     
     

    http://images13.fotosik.pl/88/12ab40fd3488e37c.jpg
     


    Niestety, mój hydraulik do dziś nie znalazł czasu by podłączyć szambo... A ja muszę bez sensu płacić za wynajem toi toi-a ...
     
     

    Na koniec kilka zdjęć z wykończeniówki, które nie są specjalnie ciekawe ale ponieważ ten etap "umknął" z mojego dziennika, więc zamieszczę je teraz dla porządku:
     
     

    http://images29.fotosik.pl/81/78709fd9e722d2b9.jpg


    otwór na luksfery - wszystkim kojarzył się z wydawaniem posiłków barowych...
  22. jk69
    ale się rozpędziłam !!! Jeszcze 3 zdjęcia : dwa prezentujące naszą wannę sarkofagową, której rozmiar (180/90) rozrastał się w trakcie składania zamówienia od wersji 170/75 zwyciężyła wersja max ...ale to chyba ostatnie nasze "szaleństwo" (cena zresztą nie była dużo wyższa ....).
     

    Na 3 zdjęciu widać opisywane "piłkarskie" kafelki na schodach z parteru do piwnicy prowadzących. Można powiedzieć - przypadkowy gol w 90 minucie meczu, kiedy to nieludzko zmęczeni zawodnicy szczęśliwie trafiają do bramki....
     
     

    http://images25.fotosik.pl/80/ec923704840368ae.jpg
     


    http://images30.fotosik.pl/81/f09cecd42189ed50.jpg
     


    http://images27.fotosik.pl/81/8922735ec4333e83.jpg
  23. jk69
    http://images21.fotosik.pl/419/9a5ecf003eeb6e27.jpg


    na dobry początek moje pociechy w swoim pokoju, pomalowanym przez dziadka na żółto - koglo/moglowato, mamy też parapecik mówią moje dzieci ...
     
     

    http://images21.fotosik.pl/419/dd8d5e94153694b0.jpg


    pokój następcy tronu w tonacji black&white Urządzony tymczasowo przez Panów od Wykończeń.
     
     

    http://images21.fotosik.pl/419/9d0aef2faab833f3.jpg


    łazienka dzieci - kafle wybierane przez najstarsze dziecko przy naszej aprobacie są niepokojąco brązowo/beżowe ... Najbardziej wykończone pomieszczenie - brakuje "tylko" wc, umywalki i baterii umywalkowej oraz prysznicowej ...
     
     

    http://images23.fotosik.pl/81/9ed294cea63455f4.jpg


    łazienka rodziców w kolorze zbliżonym do brązu choć jest to nieco oliwkowy brąz, przynajmniej tak się nam zdawało gdy kupowaliśmy te płytki ...
     

    Jest wanna ale gdzieś mi wcieło zdjęcie - poniżej w zastępstwie brodzik prostokątny 120/80. Miały być kafle na podłodze ale ze względów technologicznych musieliśmy z takiego rozwiązania zrezygnować ...
     

    http://images13.fotosik.pl/86/6df8a3a419b8cb41.jpg
     


    http://images25.fotosik.pl/80/336ac8be5a249a4f.jpg


    a tu pokój babuni w kolorze botwinkowym, który w zależności od pory dnia oraz nasłonecznienia zmienia się w różowy, fioletowy, lawendowy itd.... Widać też okno oraz nasze ekstraordynaryjne parapety sosnowe z hipermarketu
     

    Pokój obok też jest pomalowany ale na prawie biało, bo jest od wschodu i dużo mniej w nim światła ....
     
     

    http://images27.fotosik.pl/81/6c0bba4bd74d420c.jpg


    tym razem moje niezastopione dzieciaki prezentują drzwi wejściowe, które w postaci sztuk dwóch wreszcie zamknęły szczelnie nasz dom. POd nogami dzieci kafle szare 60x60...
     
     

    http://images21.fotosik.pl/419/094e220f2ab94398.jpg


    i tu te same kafle prowadzą nas na przestrzał do wyjścia na wschód czyli na dwór albo na pole - jak kto woli ...
     
     

    http://images23.fotosik.pl/81/d6443240dc7ce169.jpg


    kafli c.d. tym razem w salonie, pośrodku którego będzie "dywan" z parkietu przemysłowego (podobnie w jadalni). Na suficie belki już w wersji ostatecznej - brakuje jeszcze światełek.
     
     

    http://images26.fotosik.pl/80/fd6a189eae262527.jpg


    a na koniec 5 luksferów w ścianie pomiędzy korytarzem na górze a pralnią - mają troszkę doświetlić pralnię oraz naruszyć porządek nudnych ścian. Ja chciałam w tym miejscu wstawić jakąś czarno/białą fototapetę (własnej produkcji ofkors) ale niestety mój mąż powiedział: po moim trupie... Stanęło więc na luksferach.
     
     

    Reasumując stan obecny:
     

    - przy pomocy moich Panów od wykończeń pozbyłam się całej masy dziur, otworów, niedokończonych elementów ścian i sufitów
     

    - zyskałam za to ściany i elementy brakujące
     

    - Panowie namówili mnie jednak na gładzenie ścian, choć te wydawały mi się wystarczająco równe - prawdą jest, że teraz wyglądają niezwykle elegancko
     

    - jesteśmy w trakcie malowania - kolorów nie ma dużo - prócz "różowych" pokoi na parterze króluje szaro/mysio/oliwkowy i dużo zgaszonej szarością bieli.
     

    - Pan Czesiek kończy podłogę na parterze (gres)
     

    - łazienka dzieci i pralnia właściwie skończone prócz montażu WC i umywalki i baterii prysznica
     

    - nasza łazienka cała w kaflach czeka na malowanie i na przypływ gotówki (jest wanna z baterią i brodzik - na razie tyle musi mi wystarczyć )
     

    - mamy drzwi wejściowe!!!!!!!!!!!!11hura!!!!!!!!!!!
     

    - Pan czesiek rozpocznie za tydzień układanie terakoty na schodach z piwnicy. Tu zaskoczenie - wybraliśmy ciemno brązowe kafle "imitujące"dechy - co mnie samą dziwi bo nie przepadam za imitacjami ... Miały być ... szare ... ale szukaliśmy tanich, i nie było ładnych w dobrym wymiarze. W końcu, w wyludnionym sklepie (mecz Polska-Finlandia) zerkając jednym okiem na ekran TV (cała obsługa pilnie obserwowała mecz) zmieniliśmy taktykę i zakupiliśmy pierwsze z brzegu 15m płytek brązowych ... I powiem Wam, że widziałam je dziś ułożone na 1 stopniu i wyglądają zaskakująco dobrze. Choć szare byłyby pewnie bardziej "dystyngowane"...
     

    - za tydzień również ruszy robota w łazience na parterze - tu tania chińska biała matowa glazura 30x45 cm + kafle szare jak na całym parterze + pioruńsko droga mozaika w brodziku i pasek nad blatem umywalki. Będzie, jak Pan Cześ ułoży - ale wszystko jest kupione już. Uf.
     

    - terakota na korytarzu w piwnicy - jeszcze jej nie ma, czekamy na wenę ... Ciekawe, czy będą szare czy brązowe ?
     
     

    Panowie mają teraz tydzień przerwy. Skończą ok.7 października (malowanie, kafle) . Pracowali u nas 3 miesiące! Fakt, że jest ich tylko 2 (przez miesiąc pomagał syn Pana czesia) i pracują dokładnie ale dość wolno.
     

    Ale mnie się już nie spieszy nigdzie .....
     
     

    Po drodze nastąpiła zmiana Pana Rysia od schodów na Pana Staszka od schodów. Pan Staszek jest tańszy i pewnie gorszy, ale pierwsza cecha jest dla mnie ogromną zaletą .... Stopnie będą bukowe i chyba nie bardzo przyciemnione, bo chcemy zachować charakter jasnego drewna już występującego na parterze i klatce schodowej ....
     
     

    Co jeszcze? Meble kuchenne mają nadejść z końcem września. Blat jest biały.
     
     

    Na zewnątrz nie wiele się niestety zmieniło ....
     

    Mamy szambo (będą zdjęcia, bo są wstrząsające! )
     

    Mamy ogrodzenie w wersji szkielet, bo bez siatki.
     

    Reszta leży i kwiczy oraz nasiąka wodą
     
     

    i to jest właściwie priorytet - opanować stosunki wodne na naszej działce; wykończyć spusty rynien, wyprofilować odpływy, i niestety, wybudować kolejną, tym razem b.głęboką studnie chłonną - inwestycja wspólna z sąsiadem ....
     

    A propos. Moi dzielni sąsiedzi wprowadzają się na dniach - mimo, że zaczęli z 2 lub 3 miesiące później ....Gratulacje!!!!!!!!!!!!!!!!!
     
     

    Ja o przeprowadzce myślę, a i owszem... MOże koniec listopada? Warunkiem koniecznym jest płynne finansowanie ...
     
     

    Gdyby było tak obfite jak ostatnie deszcze rozmiękczające przez 2 tygodnie glinę na mojej działce - ach, rozmarzyłam się ....
  24. jk69
    co to ja chciałam ..... aaa .... powitać po przerwie ewewntualnych czytelników. Podziękować za dostarczone mi dowody pamięci, i przeprosić za swoje haniebne zachowanie czyli brak odpowiedzi na powyższe ...
     
     

    Cóż, sam fakt budowania domu nie powoduje niestety automatycznego zwolnienia z pozostałych problemów życiowych. Te pojawiają się nie proszone i zupełnie nie reagując na wyraźne sygnały zniechęcenie dawane przez nawiedzonego, goszczą się ile chcą .... I mnie dopadły różne niedogodności losu, o których pisać tu nie mam zamiaru, bo ani to ciekawe specjalnie, ani sensacyjne, ani pikantne. Ot - żyzń.... Tyle tytułem przydługiego usprawiedliwienia nieobecności. Oczywiście nie liczę już na wzorową ocenę z zachowania, ale może na jakieś nieodpowiednie chociaż się załapię????
     
     

    Ostani mój wpis w dzienniku zakończyłam pełnym nadziei pytaniem...
     

    Jak łatwo się domyślić, pytanie znalzało już odpowiedź, która brzmi : NIE!
     

    Więcej, moje nadzieje na przeprowadzkę są blade i słabe jak dowody PIS na istnienie wszechmocnego Układu.
     

    Powody takiego stanu rzeczy sa następujące oraz prozaiczne ...
     

    1. kasa, której brak zaskoczył mnie niczym drogowców zima - można przewidzieć, ale szok straszny
     

    2. niedogodności losu w/w
     

    3. zupełne wyczerpanie zapasu sił i entuzjazmu przeznaczonych na operację "dom" - czyli mówiąc wprost - mam dość budowy, stolarzy, kafelkarzy, murarzy i całej budowlanej branży łącznie z hurtowniami ...
     
     

    Układ kart jak widać niekorzystny. Ale akurat ten pasjans trudno przerwać w połowie... No więc ciągniem się dalej, przy czym ta pokraczna forma czasownika ciągnąć jest akurat bardzo na miejscu.
     
     

    Ponieważ zaległości mam okropne, przedstawię krótki fotoreportaż ze stanu obecnego... a potem może uda mi się pokazać jakieś zdjęcia już archiwalne... Zobaczymy?
  25. jk69
    Idąc za ciosem uzupełniam dziś o kolejne szczegóły;
     
     

    wczoraj przyjechali do nas panowie galzurnicy i ......... zamieszkali.
     

    Urządzili sobie jeden pokój i normalnie tam zamieszkali ....
     

    Dzień upłynął mi na gorączkowym ustalaniu z nimi co, gdzie, i jak.
     

    Panowie bowiem zobaczywszy mój dom w stanie lekkiego wykończenia uzanli, że ich rola nie może ograniczyć się tylko do położenia kafli. Lista robót do wykonania wydłużała się, by pod wieczór przybrać niepokojące rozmiary. Wychodzi na to, że Panowie Ci poprostu mnie wykończą, tym samym pomieszkają u nas nieco... Do połowy sierpnia jak nic ...
     

    Na pierwszy ogień pójdzie podwieszany sufit na parterze ( ten między balkami drewnianymi). Do tego z grubsza czyszczenie ścian z jakiś nierówności i malowanie. panowie wyrównają również dziury przy oknach balkonowych w podłodze (okna były po wylewkach, wiec wylewki nie "dochodzą" gdzie trzeba tu i tam. Osadzą pararpety... PARAPETY! Kto do tej pory myślał o parapetach! Będą drewniane, i chyba zrobimy je sosnowe pomalowane na : no zgadnijcie na jaki kolor może być coś pomalowane w moim domu????????
     

    Coś w okolicy okien, ale chyba jaśniej ...
     

    Za to kuchnia nie jest szara, jak pierwotnie myśleliśmy, tylko ciemno-merbaowa, z blatem jasnym. Nawet nie wiem jakim, bo to mąż wybierał. Tak się cieszę, że on przynajmniej wie czego chce i że mogę liczyć na mężowskie oko!!!!
     

    I najważniejsze - kupiliśmy płytki na parter - 61 x 61, Furo Grigio. Zdjęcie jest w komentarzach, ale zupełnie nie oddaje ich urody ... Są szare ofkors.
     
     

    Miotam się w sprawach łazienkowych.
     
     

    1. kolory płytek w naszej łazience - ja chcę mysie, mysiobeże, albo mysio szare. Duże i żeby ich było małe. A dziś zobaczyłam trawertyn w cenie znośnej bo w Castoramie. Taki z dziurami. Musio-beżowy.
     
     

    2. prysznice. W łazience na dole z racji małej powierzchni będzie na 100% tusz w wersji minimum - czyli płytki na poziomie podłogi (z odpływem) do tego reling i zasłonka. Po odsłonięciu powierzchnia łazienki (głównie przecież WC) będzie dzięki temu większa.
     

    Podobny pomysł był u dzieci, ale już sama nie wiem, bo dzieci wiadomo - strasznie chlapią i nie uważają. Do tego ta łazienka jest na stropie drewnianym, który pracuje i może rozszczelnić płytki. Zastanawiam się nad płytkim brodzikiem jednak. Widziałam taki po ok. 400 zł (80 x 80)
     

    U nas zaś będziemy walczyć o równy poziom z podłogą. Do tego zamontujemy chyba szybę o długości 120 i będzie kabina bez drzwi (85x120).
     
     

    3. wanny - dzięki Bogu wiem o nich wszystko - u dzieci asymetryczna 150 albo 160 cm na 1 m lub 95 cm, wykańczana kafelkami (mozaika?)
     

    a u nas wanna prostokątna, taka z ostrymi dość "kantami" z obudową typu sarkofag .
     
     

    4. umywalki - u dzieci przynajmniej 70 cm - musi być też dosć głęboka, bo korzystać z niej również będzie pralnia obok . Tu design ustępuje miejsca przeznaczeniu
     

    u nas tak jak wanna, prostokąt nablatowa lub wpuszczana ale z wystającym brzegiem dość wysoko, ok. 70 cm x 40 cm.
     

    a w gościnnej coś okrągłego nablatowego.
     
     

    5. WC - na parterze może EGO dam - bo umywalka okrągła
     

    u dzieci - muszla raczej podłużna (sami chłopcy!)
     

    a u nas jednak coś z kantem skoro wanna i umywalka kanciasta ....
     
     

    7. dzieci w osobie Janka wybrały do łazienki brązy - myślę to złamać jakimś turkusem w dodatkach (np. szafka), w gościnnej musi być jasno, bo tam jest ciemno i ciasno. I mam taki plan - kupić tanie zwykłe kafle białe a do tego dokupić jako "dekory" kilka pasków jakiś efektownych (i drogich niestety) wynik finansowy wyjdzie średni, a efekt? zobaczymy
     
     

    8. kolory ścian
     
     

    jestem zadowolona gdyż:
     

    - mam Panów od wykończeniówki!!!!!!!!!!!!!!!!!! już zaczęli robotę (mój dotychczasowy Pan Krzyś kończy w sobotę)
     

    - mam Pana od elewacji
     

    - sąsiad od ogrodzenia ruszył z pracami (kopie rowki)
     
     

    Sen z powiek spędzają mi drzwi zewnętrzne, fachowiec od drewnianych okładzin zewnętrznych. I oczywiście pieniądze .....
     
     

    Czyżby termin : koniec sierpnia byl jednak możliwy?
     


×
×
  • Dodaj nową pozycję...