Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

marta1719498972

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    806
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez marta1719498972

  1. Popieram, podziwiam i życzę powodzenia! I już się nie mogę doczekać dnia, kiedy również podejmę taką decyzję
  2. Bratki wręcz przeciwnie. Nadzieja ma umierać ostatnia. I należy zrobić wszystko, by tak było. Powiedz mi, co w takim razie należy powiedzieć? Co byś powiedziała osobie chorej na nowotwór, dla której nie ma już ratunku? Ok wszystko zależy od człowieka. Ja tylko raz byłam w takiej sytuacji, tylko jednej osobie pomagałam walczyć. Ale widziałam jej oczy i przerażenie, gdy jeden lekarz mówił, że jest 15% szans i właściwie to może już żyć własnym życiem i nie podejmować dalszego leczenia, bo to nie ma większego sensu, to jej wybór. I widziałam radość, ogromne szczęście w tych samych oczach, gdy następny lekarz nadzieję przywrócił (nie mówił "będzie pani zdrowa", ale dodał wiary, przekonania, że jeszcze trzeba walczyć, że nie wolno się poddawać). I uwierz mi, te kilka dni pomiędzy wizytami u tych 2 lekarzy to były jedne z najcięższych dni. Człowiek po usłyszeniu takich słów jest bezsilny, jest sam ze swoją śmiertelną chorobą, zdaje sobie sprawę, że nie ma na tym świecie sposobu na zatrzymanie, życie innych toczy się dalej, ludzie chodzą po ulicy, śmieją się, gdzieś tańczą, śpiewają, bawią się, a on odchodzi. I nawet lekarz radzi mu, żeby już do szpitala nie zaglądał. Wtedy jest mu cholernie ciężko. I wtedy też trudno o wiarę i nadzieję.
  3. Generalnie zgadzam się z Ciszą. Też byłam w takiej sytuacji, również towarzyszyłam jednej z najbliższych mi osób przejść przez tę chorobę, leczenie, do samego końca... Nie powiedziałam, nie powiedziałabym nikomu, nie odebrałabym nadziei. Sama również nie chciałabym usłyszeć, że zostało mi X m-cy czy lat życia. Zresztą tego NIKT nie wie. Są statystyki, ale to tylko statystyki. A nadzieja jest najważniejsza, pozwala przetrwać, sprawia, że te ostatnie m-ce, tygodnie, dni są w miarę normalne, bywają szczęśliwe. Tylko próbuję sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji (czyli ja jako chora). Każda dolegliwość moja, mojego dziecka, kogokolwiek z bliskich mi osób, to w moim przypadku, w zależności od powagi sytuacji oczywiście, dogłębnie przewertowany internet, rozmowy z ludźmi, których dana choroba dotknęła, rozmowy z lekarzami. I pewnie takich jak ja jest całe mnóstwo. Chyba jesteśmy zbyt świadomi by nas ten problem, czyli powiedzieć czy nie, dotyczył. Z pewnością, gdybym była poważnie chora, wiedziałabym dużo o swojej chorobie. Co z jednej strony jest oczywiście bardzo dobre, z drugiej... wiele razy obserwując pewne dolegliwości, widząc wyniki badań, miałam świadomość, że koniec zbliża się wielkimi krokami, gdyby to były moje wyniki, nadziei pewnie w pewnym momencie zaczęłoby mi brakować. Także ja nie mogłabym nie wiedzieć, nie znać całej prawdy, ale chciałabym mieć tyle wiary i nadziei, ile mają Ci, którzy tak dużo nie wiedzą...
  4. Zielonooka, to wszystko racja, jest Ÿle, od samej góry aż do dołu, jedno z drugim się wišże, zarobki, cieżka praca, niedocenianie, żal, można wyliczać długo. Ale mnie jako pacjenta to tak œrednio obchodzi i raczej od tej ludzkiej strony problem rozpatruję. No nie potrafię zrozumieć dlaczego lekarka mówi chorej, że jest zdrowa i dolegliwoœci, które ma to normalka, podczas gdy ta ma nawrót nowotworu. Czy niska pensja usprawiedliwa skazywanie człowieka na œmierć? (to pytanie nie do Ciebie, to retoryczne pytanie...). Nie potrafię zrozumieć, dlaczego lekarz odsyła nie mogšcš stanšć na nogach chorš, mówišc jej, że wyniki badań sš ok. "jest dobrze, lepiej niż było", biorę do ręki 2 ostatnie wyniki i czarno na białym potężny spadek wartoœci (pogorszenie). Długo można opowiadać. Jest koszmarnie Ÿle, czasem się zastanawiam, czy niektórzy lekarze w ogóle coœ czujš, czy majš choć odrobinę empatii lub chociażby zdrowego rozsšdku. Niestety nie znajduję tego u nich. I nie obchodzi mnie, że zarabiajš 1000 zł. Niech zmieniš zawód, jeœli tu nie da się zarobić więcej a bardzo tego chcš. No czemu do cholery mam cierpieć ja? Kurde się wkurzyłam. Na tego wyborcę szanownego. To cišgłe obwinianie pacjentów przez "lekarzy" za sytuację, w jakiej się znaleŸli. Jakiœ podział na "my" i "oni". Szok normalnie. No chya wszystcy ludŸmi jesteœmy. Ja już powoli zaczynam nie rozumieć, nie popierać i mieć doœć.
  5. 1. Gdybym była lekarzem, robiłabym wszystko, by przeze mnie, ludziom nie działa się krzywda, nawet, gdybym zarabiała 1 tys zł, bo do cholery jasnej, sama bym się na to zdecydowała (czy naprawdę nikt, kto wybiera ten zawód, nie zna realiów??? czy ludzie sš zmuszani do pójœcia na medycynę???) 2. A Waszym zdaniem ile? 3. Pytanie nr 3 trochę bez ładu i składu szanowny wyborco, ale domyœlna jestem... Zrobiłabym tyle, ile trzeba by było zrobić, w końcu na takš pensję się zgodziłam. Albo poszukałabym innej pracy, jeœli ten 1 tys. uznałabym za zbyt mało. Na pewno nie udawałabym, że pracuję, szczególnie, że chodzi o zdrowie i życie ludzkie.
  6. Katarinko, Nefer ma 100% racji. W sumie to ja nie bardzo wiem, czego Ty oczekujesz od piszšcych tutaj. Że napiszš "masz rację, do d... jest, żeby osišgnšć sukces trzeba mić znajomoœci, no jest Ÿle, nie ma się co oszukiwać, lepiej nie będzie..." i tak długo można jeszcze. I czego chcesz w ogóle? Albo chcesz mie㠜więty spokój, kasa nie jest ważna, więc te 1500 zł niech będzie, albo ryzykujesz, wysilasz się porzšdnie i masz większš kasę. Ale od czegoœ trzeba zaczšć. No naprawdę nawet skorzystałabym z Twoich usług chętnie, gdybyœ bliżej mieszkała I całej wsi bym poleciła jeœli byłabyœ dobra. I na forum pewnie bym Cię rozreklamowała, a co tam. Tylko się zdecyduj na coœ.
  7. Boże daj mi tylko takie problemy jak spam na mojej skrzynce. Powodzenia Martynko!
  8. Niestety nie zawsze się da korzystać z prywatnej opieki zdrowotnej. Sš choroby, których leczenie jest przeraŸliwie drogie. I przeraŸliwie Ÿle traktuje się pacjentów, którzy nie majš żadnego wyboru... Ja też najchętniej uciekałabym (z rodzinš mojš) gdzie pieprz roœnie z państwowych szpitali. Ale się nie da.
  9. To moje powyżej to komentarz do tego oczywiście (bo się tak wyraziłam, że nie wiadomo, o co mi chodzi )
  10. Tyberian nie ma racji niestety, ale ma rację w tym, że Zielonooka dobrze zrobiła. Mój pies był łazikiem, który niestety kochał ludzi i nie bał się ich. Podczas swoich wędrówek podchodził do obcych, merdał ogonkiem, a widząc zainteresowanie sobą zupełnie obcego człowieka mało kuper mu nie odpadł od radości (kto widział cieszącego się boksera, ten wie, jak to wygląda ). Nie jestem pewna, czy nie wspoczyłby do samochodu z chęcią wybrania się na przejażdżkę z jakimś miłym człkowiekie. Albo może raczej jestem pewna, że tak by zrobił. No ale to nie ważne. Ważne natomiast jest to, że psiak nie powinien biegać samopas, trzeba zrobić wszystko, by mu to uniemożliwić, z powodów, które podała Zieloonoka. Zielonooka psiak jest teraz Twój, jest mu teraz dobrze, wcześnie było mu zapewne źle, więc niech Wam się teraz razem wspaniale żyje! Tobie i psiakowi. Wytarmoś go porządnie ode mnie!
  11. Nie wiem, co masz na myśli pisząc "typowy blat", ale wg mnie, kawał porządnego drewna by pasuje do wiejskiej chaty. Grube drewniane blacisko, może mieć nawet nierówne krawędzie, a pod blatem wymurowane szafki. Blat może też być obłożony płytkami lub wymurowany z cegły (da się to drugie? bo na zdjęciach wyduję, ale nie wiem...). Poniżej inspiracje, może są one za bardzo wypieszczone, ale co nieco można ściągnąć: http://www.auroracucine.it/images/cucine-classic/vecchio-frantoio-01.jpeg http://www.auroracucine.it/images/7_g.jpeg
  12. No dla mnie innej odpowiedzi niż "odnawiac stare" nie ma. Szczególnie, że mieszkanie w starej kamienicy. Powodzenia
  13. Zochna strasznie mi przykro :( A Jaga rzeczywiście ma sylwetkę doga. Ale morduchna jest boksera w 100% Śliczna jest, taka do przytulania i całowania.
  14. Pewnie, że warto, byle mądra była
  15. No skoro Baszkówka to z pewnością blisko Miejmy nadzieję, że coś fajnego zaproponuje. Życzę pięknych schodów A ja szukam stolarza do zrobienia kilku mebelków, jakby ktoś miał kogoś godnego polecenia, najlepiej z okolic, to poproszę.
  16. No skoro Baszkówka to z pewnością blisko Miejmy nadzieję, że coś fajnego zaproponuje. Życzę pięknych schodów A ja szukam stolarza do zrobienia kilku mebelków, jakby ktoś miał kogoś godnego polecenia, najlepiej z okolic, to poproszę.
  17. Aniu, moje dziecię miało identycznie. No a to kobitka mała, wiec przeraziłam się tą jej łapczywością i żarłocznością Jadła (raczej pożęrała), wymachiwała kończynkami, zachłystywała się... Uratował nas smoczek, bo dziecko jadło, rosło, wylewało się z niej, no normalnie miałam wrażenie, że pęknie z przejedzenia. No i stwierdzono właśnie przejadanie się i bardzo silny odruch ssania, kazano dać smoczek do dzioba. Nie przeczytałam wszystkich wpisów tutaj, więc nie wiem, czy smoczek wchodzi w grę, może już próbowałaś, no ale napisałam co napisałam i pozdrawiam. Smoczka dziecko samo później odrzuciło w swoje pierwsze urodziny więc problemu z odsmaczaniem nie było. Ucałuj wielkoludka!
  18. No właśnie, najbardziej mi źle, gdy pomyślę, że ktoś mógł go otruć. Gdybym wiedziała, że głuptas coś zeżarł po prostu, byłoby chyba troszkę lżej. A tak... przecież to nasze miejsce na ziemi, nasi sąsiedzi, nasz pies - przyjaciel wszystkiego, co się rusza, pies, do którego wystarczyło się uśmiechnąć, a tyłek mało mu nie odpadł z radości (bolsery specyficznie okazują swą radość). Oj smutno... Zochna, przepraszam, że w Twoim wątku piszę, to przecież radosny wątek. Poprzytulaj ode mnie swoją sunię.
  19. Nie nie, on chudł już od jakiegoś czasu, ale poza tym był zdrowym psem. Mnóstwo energii, jak to nbokser, wieczny szczeniak, zawsze chętny do zabawy, pieszczot. Ale miał duszę łazika. Uciekał nam, czasem na kilka godzin. On uwielbiał ludzi, podejrzewam, że chodził do kogoś, ten ktoś go karmił, bo zawsze wracał przejedzony, czasem zdarzało mu się zwymiotować, widziałam, że to jakieś obce zupki czy inne dania Staraliśmy się jak mogliśmy, żeby nie wychodził sam poza naszą działkę, na spacery wychodził na smyczy, pomiędzy spacerami albo siedział w domu, albo na podwórku pod czyjąś opieką, albo (ale to już od niedawna, odkąd pogoda pozwalała) przywiązany na długaśnym sznurku, gdy nie mogliśmy mieć na niego oka. Niestety przedwczoraj wieczorem wymknął się znów, szukaliśmy go, szybko wrócił. Rano wymiotował, cały dzień leżał, nie podnosił się, potem zaczął wymiotować krwią, właściwie krew sie z niego wylała, miał problemy z oddychaniem. Weterynarz powiedział, że tak działa trucizna, miał poranione wnętrzności, krew dostała się do płuc, nic nie dało się zrobić. Strasznie się nacierpiał... Potrzeba "łazikowania" była ogromna u mojego psa, są takie psy... Nie wiem, czy ktoś go otruł, może sam coś zjadł.
  20. Moja psinka odeszła dzisiaj od nas, półtorej godziny temu. Maks został otruty.
  21. Zuzza ja wiem, że to różni stolarze, ale jeśli to jakiś z okolic Wawy to naprawdę chętnie wzięłabym namiar. No z tym wymyślaniem samemu co do najdrobniejszego szczegółu to ja też wiem (widzisz, jaka ja wiedząca jestem ) i właśnie o to chodzi. Pogratuluj znajomym fajnych mebli
  22. Zuzza rzeczywiœcie piękne mebelki. Może znajomi chcieliby się podzielić namiarami na stolarza?
  23. Odrobaczam go regularnie, jakiś 4m-ce temu ostatnio, właśnie czas na kolejne odrobaczenie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...