-
Liczba zawartości
216 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez nionia
-
Witajcie, po wczorajszej całodziennej wizycie w domku z odpaloną podłogówką muszę troszkę uzupełnić swoje zdanie na jej temat, przede wszystkim ustawiona na 2 dość mocno grzeje, co w niektórych miejscach jest dla moich stóp trochę uciążliwe, kiedy wejdę na chłodną podłogę w salonie odczuwam pewną ulgę. Poza tym jest bardzo niska wilgotność powietrza w domku ok 30% ale to pewnie nie tylko przez podłogówkę ale ogólnie przez grzanie. Niemniej jednak, mimo pewnych mankamentów założenie jej uważam za dobrą decyzję. Narazie nie używamy wogóle grzejników, tylko niektóre na górze i w domku jest cieplutko, chodziłam wczoraj z krótkim rękawem, na dworze było -9 stopni.
-
I znów przyszedł czas na taki rodzinny przerywnik, pomiędzy sprawami ściśle budowlanymi i wykończeniowymi, a że każda wizyta w wykańczającym się domku jest związana z dziennikiem budowy, więc kilka fotek z pewnego sierpniowego wieczoru. Na jednym ze zdjęć jest opisywana niedawno brama wjazdowa. Był wtedy taki piękny wieczór, mąż kosił trawę, Weronia pomagała, Szymonek trochę spał w foteliku, a ja robiłam zdjęcia.
-
Kiedy zaczynaliśmy budowę domu nigdy nie myśleliśmy o ogrzewaniu podłogowym, nasz projekt też tego nie przewidywał, nawet o ociepleniu zewnętrznym nie myśleliśmy, oczywiście tego też projekt nie przewidywał, ściany z bloczków YTONG o grubości 36,5 cm, więc się nie ociepla. Bardzo długo byliśmy sceptycznie nastawieni do podłogówki (bo gorąco w stopy, kurz się unosi wraz zciepłym powietrzem itd.) i ocieplenia zewnętrznego, no bo wreszcie po co budujemy z YTONGA, żeby potem jeszcze ocieplać? Trwaliśmy w tym przekonaniu, nawet wtedy, gdy nasz pan od wykończeniówki namawiał nas na jedno i drugie, że warto. Trwaliśmy w tym przekonaniu dalej ale mnie ciągle nachodziły takie myśli, że może jednak trzeba, stało się to niejako obsesją zimnego domu, który będzie i potem, to już nic nie zrobimy. Zaczęłam się dzielić tymi myślami z mężem i w końcu razem doszliśmy do wniosku, że jednak robimy podłogówkę i nawet ocieplamy dom:o, tylko nie styropianem, a wełną, co jest bardziej wskazane przy YTONG-u. Jak nic, to nic, a jeżeli już, to poszliśmy na całego:D. Podłogówkę wykonaliśmy na całym parterze, oprócz salonu, gdzie będą deski podłogowe, oprócz kotłowni, garażu i wspomnianych wcześniej spiżarni oraz wykonaliśmy ją również w łazience na poddaszu. Z perspektywy czasu śmiem twierdzić, że była to dobra decyzja, cieplutkie kapcie po przyjściu z zimnego dworu:), najbardziej czuć tą różnicę, kiedy się wchodzi do salonu, gdzie nie ma podłogówki, drewno na swój sposób też daje ciepło ale nie aż tak. No może trochę "kręcą" mnie stopy i trochę sucho jest w gardle ale już teraz nie wyobrażam sobie, jak by mogło jej nie być. A teraz fotki w ilości nieproporcjonalnej do tekstu:) .
-
Po ułożeniu wszelkich instalacji podłogowych przyszedł czas na ocieplenie podłogi styropianem. Z ocieplenia zrezygnowaliśmy w małej spiżarni pod schodami i w dużej spiżarni w części gospodarczej. W obu przypadkach schodzi się po jednym stopniu w dół jakieś 20 cm, tyle, ile grubość warstwy styropianowej w pozostałych pomieszczeniach. Zależało nam na tym, aby pomieszczenia te były zimne i tak też jest, pod drzwiami są szczelne progi, więc to zimno nie ucieka na korytarz, położenie zaniżone w stosunku do korytarza też powoduje, że zimne powietrze opada w dół. Ponadto pod schodami uzyskałam trochę wyżej i pod podestem mogę prawie się wyprostować, dodatkowo od spodu schodów została położona 2 cm warstwa styropianu, żeby troszkę zabezpieczyć schody. Tym sposobem uzyskaliśmy namiastkę piwnic, tak nam potrzebnych, a których ze względu na niedogodności terenu nie mogliśmy mieć. Na pierwszym zdjęciu widoczny jest fragment kuchni, na drugim jadalnia, dalej wiatrołap, potem korytarz do części gospodarczej, po prawej stronie widoczna mała toaleta, a po lewej mała spiżaka pod schodami, dalej duża spiżarnia w części gosp. i na końcu to małe okienko, to już garaż. Na ostatnim zdjęciu widok ze schodów na hol, kawałek salonu (jeszcze bez styropianu) i fragment jadalni.
-
Po wykonaniu przez tynkarzy pierwszej, wyrównującej warstwy tynku, przyszła kolej na instalację wodną, centralnego ogrzewania oraz rury i gniazda do przyszłego odkurzacza centralnego. Na ostatnim zdjęciu fragment kotłowni.
-
Jedną z pierwszych, ważnych rzeczy, jakie przybyły w domku po zrobieniu instalacji elektrycznej, były tynki. Zdecydowaliśmy się na tynki gipsowe robione ręcznie. Jak już wcześniej pisałam, znaleźliśmy takiego pana, który kompleksowo zajął się wykończeniówką w naszym domu. To on umawiał ekipy od tyków, od ocieplenia, miał swojego hydraulika, kupował materiały i na koniec osobiście wykonał wszystkie prace glazurniczo-podłogowe. Tak się akurat złożyło,że ekipa od tynków gipsowych robionych ręcznie mogła do nas przyjechać, więc już coś zaczęło się w domku dziać. Na początku nie byłiśmy zbyt zadowoleni, ręczna robota szła bardzo powoli, więc nasz pan "szef" zamówił maszynę do tynków i od razu prace nabrały tempa. Po zrobieniu pierwszej warstwy, takiej podkładowej, wyrównującej wszelkie nierówności w całym domku, dalsze wygładzanie wykonywał nasz pan od wykończeniówki razem ze swoim sąsiadem, typowym "gipsiarzem", który wygładzał i dopieszczał te ściany, jak mógł. Oni dwaj wykonali nam również wszelkie zabudowy kuchenne ale o tym trochę później. Tynki gipsowe wyszły, nie chwaląc się, naprawdę ładnie, tylko bardzo wrażliwe są nawet na niewielkie uderzenia i teraz w kilku miejscach w domku zdarzają się małe dołki, czy rysy. Zrobione przez nas zdjęcia nie oddają wszystkiego dokładnie, jednak coś tam widać.
-
Po wczorajszych typowo technicznych fotkach, chciałabym dzisiaj zrobić taki mały przerywnik, wszak następne wpisy będą również ściśle techniczne:). Pewien czerwcowy wieczór z dziećmi na działce uwieczniłam na wielu fotkach, tutaj kilka z nich, które ponadto pokazują, jakie mieliśmy fajne, super profesjonalne okna i drzwi na czas, gdy właściwych jeszcze nie było:D. Trzeba było w jakiś sposób zabezpieczyć zrobione instalacj. Były to drzwi i okna z płyty paździerzowej, zamykane na klucz (drzwi wejściowe), na zawiasach również okna i drzwi na taras, można je było otworzyć w miarę potrzeby (wpuścić trochę naturalnego oświetlenia). Wszystko to zrobił mój mąż razem z chłopakami z pracy, naprawdę byłam pod wrażeniem, jak to fajnie zostało pomyślane i zrobione. Wiadomo, że jakby się ktoś uparł i przyszedł z jakimś konkretnym, "ciężkim" sprzętem, to mógłby wszystko rozwalić, niemniej jednak pewne zabezpieczenie przed kradzieżą było. Mieliśmy nawet już klucz do domu:D.
-
Dzisiaj tak hurtowo o tych instalacjach, gdyż nie bardzo wiem nad czym się tu rozpisywać, dla mnie to temat obcy i przyznam szczerze, że dość nudny, a więc końcówka fotek.
-
Jeszcze kilka fotek instalacji elektrycznej, oczywiście to tylko niewielkie fragmenty z całości.
-
Wiosną 2011 roku przez przypadek mąż znalazł nam pana, który kompleksowo zajmie się wykończeniówką, trzeba było zatem startować z instalacją elektryczną. Stali czytelnicy wiedzą, że pewne przygotowania ku temu zostały poczynione w poprzednim roku, kiedy to doprowadziliśmy do domku prąd. Do wykonania instalacji mąż zatrudnił znajomego elektryka, z którym miał przyjemność wiele razy pracować przy budowach stacji paliw. Instalacja została wykonana zgodnie z projektem, chociaż wybór gniazdek oczywiście dopasowany został indywidualnie, wedle potrzeb. Moim zdaniem zdjęcia z instalacji to taka trochę nuda; ściany, kable, gniazda itp., no ale w dzienniku nie może zabraknąć tego tematu, więc odsłona I i kilka zdjęć.
-
Witaj daria-k, bardzo mi miło, że gościsz u mnie, a na dodatek przeczytałaś cały dziennik:o, co chyba nie zdarza się za często, żeby ktoś go czytał od początku. Dobrze jest wiedzieć, co było najpierw, żeby zrozumieć, co będzie potem:) Początki rzeczywiście były czasem trudne, chociaż towarzyszyła temu zawsze taka radość, że kiedyś tam (obecnie już bardzo się to przybliżyło) zamieszkamy we własnym domku. Pozdrawiam i zapraszam.
-
O widzę, że też macie trochę metrów (a właściwie mieliście:)) do ogrodzenia. Fajnie to wygląda, porządnie, na fundamentach, super. Całkiem inaczej wygląda taka ogrodzona działka, robi się tak domowo, tak swojo, nieprawdaż? U nas narazie ogrodzenie tymczasowe, tylko wokół domu, a i tak było tego jakieś 260m. (cała działka to 500m bieżących ogrodzenia). Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
-
Fajny sadek, wspaniałe przestrzenie za płotem, uwielbiam takie klimaty. Już nie mogę się doczekać, kiedy u nas będziemy sadzić drzewka, działkę mamy już prawie 9 lat ale długo nie była ogrodzona, więc sadzenie drzewek nie miało sensu z uwagi na zwierzęta. Poza tym część sadowniczą planujemy na końcu działki i wtedy przed posadzeniem drzewek, trzeba będzie koniecznie ogrodzić ten kawałek. Zastanawiałam się nad specjalnymi kołnierzami ochronnymi, ciekawe, czy zdają egzamin? To prawda, że pewnie mielibyśmy już własne owoce ale nie zawsze wszystko można zrobić tak, jakby się chciało. Pozdrawiam i życzę powodzenia w uprawie:).
-
Mój pamiętniko-dziennik jest takim miejscem, gdzie nie tylko budowa jest ważna ale również pewne sprawy, czy wydarzenia mające związek z naszym przyszłym domkiem, czy naszą rodziną, bo przecież my ten dom tworzymy:). Boże Narodzenie jest właśnie takim czasem, którego w moim pamiętniku nie może zabraknąć, więc przedstawiam kilka migawek z tamtego czasu. Kiedy tak marzyłam o naszym domku, stojącym gdzieś tam w polu, myślałam sobie, jak to kiedyś będą trwały przygotowania do świąt, to postanowiłam po raz pierwszy, dzięki blogowej znajomej (pozdrawiam Cię, Madziu, jeśli kiedykolwiek to przeczytasz:)) upiec pierniki, które, jak twierdzi autorka przepisu, zawsze wychodzą. Faktycznie, wyszły i u nas (robiłyśmy razem z nionią), może niezbyt piękne ale bardzo się z ich powodu cieszyłyśmy. Chciałabym jeszcze pokazać, jaką mieliśmy wtedy choinkę, jak zawsze świeża, wycinana własnoręcznie na plantacji i przyozdobiona dość mocno na ludowo, w takim stylu dawno-dziecięco- domowym. Wszystkie ozdoby ręcznie robione wykonałam sama, włącznie z takim tradycyjnym, "szkolnym" łańcuchem. Może nie są to zbyt wyszukane dekoracje ale takie ciepłe, domowe, od kilku lat taka właśnie jest u nas choinka
-
Dzisiaj chciałabym pokazać kilka fotek wspomnianego w poprzednim poście ogrodzenia. Sa to zdjęcia z następnego roku w stosunku do wpisu w dzienniku ale umieszczę je w tym miejscu, gdyż wcześniej była o nim mowa. Jak już wspomniałam jest to takie ogrodzenie tymczasowe, typowa siatka, z jednej strony widać, że nie jest w planowanym, docelowym miejscu, tylko troszkę w głąb działki, z tyłu zaś będzie jeszcze kiedyś przesunięte dalej, więc narazie tymczasowe stemple załatwiły sprawę. Bramę na wjazd robił mój mąż ze swoimi pracownikami we własnym warsztacie. Jak ją montowali od razu wzbudziła we wsi zainteresowanie i jeden pan z gospodarstwa nieopodal bardzo prosił (a właściwie jego żona -bo już się nie może doprosić swojego męża o bramę oddzielającą podwórko od domu) o zrobienie takowej. No cóż, trudno było odmówić, więc stoi taka brama jak nasza 250 m dalej:D. Inna sprawa, że potem jeszcze jeden się pytał, no i jeszcze znajomy tego pierwszego byłby chętny, no cóż musiał odmówić tym razem, bo sam nie wyrabia, żeby coś przy domku zrobić poza pracą, tyle jej jest.
-
Przy okazji utwardzania podjazdu, minikoparka wykopała rów pod ogrodzenie z zachodniej strony, wywrotki przywiozły żwir i można było robić wreszcie ogrodzenie. Jak pojechałam na działkę i zobaczyłam tą utwardzoną drogę do domku, trochę dziwnie to wyglądało, taka "ulica" ale konieczna i wygodnie się pod domek podjeżdżało:yes:. Z tym ogrodzenie, to nie do końca wyszło, tak jak zamierzaliśmy, bo nie było zbyt dużo czasu na jego wykonanie, na jesieni zaczęły padać deszcze, a więc wykop częściowo się "rozmył" i trzeba było zrobić jedna stronę trochę dalej, tak bez fundamentu. Powstał zatem taki es-flores w ogrodzeniu, które częściowo tylko ma fundament (taka sytuacja jest od zachodniej strony), dalej już nie, a za domem jest "tymczasowe" ogrodzenie z użyciem stempli wkopanych bezpośredio w grunt. Trochę to nasze ogrodzenie jest dziwne, z każdej strony na innych "fundamentach" (przypomnę że od wschodu są te słupki, które kiedyś stawialiśmy, jak jeszcze nie było domu). Spełniło jednak swoją funkcję w trakcie dalszych prac budowlanych w następnych latach, myślę, że jak już będziemy mieszkać, to powoli się wszystko zrobi, jak należy, chociaż wiadomo, że przy domku, to zawsze jest coś do zrobienia, tylko nie zawsze możliwości czasowe.
-
Pod koniec lata 2010, przygotowujac się do dalszych robót przy wykańczaniu domu w następnym roku, postanowiliśmy (tak właściwie to mój mąż), że trzeba i można już trochę utwardzić podjazd, coby na wiosnę można było wygodnie i bezpiecznie zajeżdżać aż pod sam dom:o bez obawy ugrzęźnięcia. Co do samej operacji utwardzania, to nie uczestniczyłam w niej, byłam z małym synkiem w domku, za to nionia z tatusiem i owszem. Najpierw zdjęto warstwę urodzajną, potem to miejsce wypełniono specjalnym tłuczniem, było tego bardzo dużo ton, niewiem dokładnie ile, ale odległość domu od ulicy, praca koparki, spycharki, sam materiał i jego przywiezienie kosztowało nas razem 14 tys., byłam bardzo zdziwiona, jak się dowiedziałam. Niemniej jednak teraz, jak wjeżdżały wywrotki z piaskiem do tynków, czy koparki do oczyszczalni, to powstały tylko lekkie koleiny. Przez 2 lata podjazd funkcjonuje bez zarzutu, trawka troszkę rośnie ale to akurat nie ma znaczenia, trochę został też przysypany ziemią w trakcie robienia POŚ ale kiedyś do zrobienia kostki i tak trzeba go będzie przysypać. Ważne jest jednak to, że jest taka ubita, przepuszczalna warstwa, a nie glina, gdzie robią się kałuże z wodą
-
Wreszcie wnętrza! - sosnowa podłoga w sypialni
nionia dodał komentarz → rutki wpis bloga → Moje miejsce - wariant IV - M03d
Bardzo ładna podłoga, chyba szykuje się cieplutka sypialnia:rolleyes:? -
Fajne te skrzyneczki na kwiaty, jak również ładne same kwiatki:)
-
Bardzo przyjemnie, za oknem piękny widok, ( u nas już niedługo może coś przesłonić widok niestety) Co do telewizora, to też się nad tym zastanawiamy, żeby go nie było, tzn. sam odbiornik tak do oglądania naszych rodzinnych nagrań na video i dvd, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Narazie kominek nam zastępuje telewizor, jak jeździmy w soboty do domku.
-
Przyjemny tarasik, słupy dekoracyjno-podporowe podobne, jak u nas (narazie nie mam w dzienniku fotek z tego etapu), fajnie, że ktoś jeszcze jest tak zakręcony na punkcie drewna:D (świadczy o tym chociażby ta podbitka, gdzie w większości stosuje się coś "drewnopodobnego").
-
Nas też to czeka (podbitka) ale już nie w tym roku, podbitka też będzie drewniana, chociaż jest taki wybór drewnopodobnych:), planujemy taką gotową z Castoramy, będzie ułożona poprzecznie, z odsłoniętymi krokwiami nośnymi.
-
Dziękuję za odwiedziny i miły komentarz, my tak zawsze z dzieciaczkami od małego po polach i lasach, karmienia w plenerze też się zdarzały:).
-
U nas trzeba przedstawić pismo z PWiK-u, że nie ma możliwości podłączenia się do wodociągu, a zaznaczona na mapie studnia oczywiście musi być. U nas wszystkie odległości zachowane, a o pozwoleniu to nie słyszałam, pozdrawiam i dzięki za komentarz :)