
Patsi
Użytkownicy-
Liczba zawartości
114 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez Patsi
-
Hałasy z zewnątrz - grozi nerwicą - HELP!
Patsi odpowiedział Patsi → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Te mikrofony, procesory... toż to wyższa szkoła jazdy... chyba małża do ciebie podeślę na korepetycje, bo ja nietechniczna jestem Nawet nie wiem czy ty o tym poważnie, czy tak dla jaj Pnącza zasadziłam, winobluszcz pięciolistkowy, też szaleje mocno - w ub. roku przyrosty miał nawet do 4-5m. Tylko na jesieni trzeba liście uprzątać, no ale coś za coś. Kokornak jeszcze podobno rośnie mocno i szybko. Wczoraj byłam na jednym osiedlu w okolicy, wyrostki drące się pod oknami, głośna muzyka szybko sobie przypomniałam, że może być gorzej, ale człowiek to jednak luksusu szuka w życiu i nawet mnie mniej drzaźni, jak rano słyszę śpiewające ptaki... pomimo zamkniętych okien! -
Hałasy z zewnątrz - grozi nerwicą - HELP!
Patsi odpowiedział Patsi → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Dzięki za tak szybkie odpowiedzi i rady. Zwierząt na razie wybijać nie będę , dzieci też nie pozamykam w piwnicach, tym badziej, że sama mam dwójkę Myślałam, że choćby to poddasze można czymś okleić? obudować? co stanowiłoby i izolację akustyczną, i ocieplenie zarazem. Na poddaszu są dość niskie ścianki kolankowe, więc skosy i sufit zajmują jakieś 60-70% powierzchni. mam blachodachówkę i ocieplenie 20 cm wełny, była układana jakoś tak dwa razy po 10 cm w poprzek. Zimno niby nie jest, ale odgłosy słychać tak, jak u I.W. na IV piętrze. Roślinki posadzone, ale rosnąć toto będzie jakieś 15 lat do słusznej wysokości A odgłosy samolotów naprawdę słyszę, choć ich nie widzę. I mąż też je dobrze słyszy, więc upada jego teoria, że przesadzam... Zastanawiam się, może przy zakładaniu okien jak je rozszczelniano, to poluzowano jakieś uszczelki za bardzo? Czy to jest możliwe i czy można coś z tym zrobić? po prostu, chcę się jakoś ratować, póki jestem przy zmysłach A do bloku i tak nie wrócę P.S. Tylko teraz się boję, że ktoś wywali "mieszkam obok autostrady i nie narzekam..." -
Tak jest właśnie w naszym domku. Jakoś początkowo mi to nie przeszkadzało (nareszcie na swoim), ale chyba mam zadatki na chorobę psychiczną. W domu (szczególnie na poddaszu użytkowym) przy zamkniętych oknach słychać to, czego chyba nie powinno być słychać: - dość głośne rozmowy idących ulicą osób - ok. 15m od domu, - piłkę odbijaną przez dzieci od chodnika, - jadące dość szybko lub hamujące auta (70m dalej jest zakręt, to wewnętrzna uliczka, więc nie jadą więcej niż 40-50/h), - szczekanie naszego psa, psa sąsiadów i jeszcze dlaszych sąsiadów... - przelatujące samoloty (mieszkam 70 km od lotniska!) Jak jeszcze dodam, że blisko jest linia kolejowa i zakłady chemiczne, to hałas w domu jak diabli. Mąż oczywiście mówi że przesadzam, ale ja mam przecież porównanie z innymi domami czy budynkami. Wydaje mi się, że hałas dociera zewsząd: okna (4-komorowe oknoplast), wentylacja, nawiew do kominka ,nawet dach. Nie wiem czy w oknach można coś wyregulować? A może to wina nie za grubych ścian (pustak max 40cm+10 cm styropainu), czy pustej przestrzeni wokół domu albo złej technologii budowy? Dodam, że poddasze jeszcze nie jest wykończone, więc jakby co to można by go czym okleić od środka. Jak tak dalej pójdzie, to tanio sprzedam No chyba, że przesadzam
-
samobójstwa wśród młodzieży, rozmawiajmy z naszymi dziećmi..
Patsi odpowiedział Krzysztof2 → na topic → Dział Porad życiowych
Chyba rozumiem co możesz czuć, bo sama mam okazję czasami pracować z niedoszłymi samobójcami i ich rodzinami. Nie wiem tak na gorąco co mogę ci poradzić, bo każda sytuacja jest inna. Jeśli czujesz chęć pomocy, to zapytaj wprost tych ludzi, czy i jak możesz pomóc. Czego im potrzeba, żeby poczuli się trochę mniej źle (jeśli to w ogóle jest teraz możliwe). Czy życzą sobie pomocy i obecności innych, czy chcą teraz być sami. Albo powiedz, że czujesz się bezrdany i nie wiesz tak naprawdę, co możesz zrobić... A co do twojego syna, ja powiedziałabym mu, jak bardzo przerażają mnie takie sytuacje i że boję się o niego. I że nie wiem, co mogę zrobić dla niego - wszak to jego kolega nie żyje. I że jest dla mnie ważny, cokolwiek by się nie wydarzyło w jego lub twoim życiu. Trzymaj się. Nie rób niczego na siłę. Serce ci powie, co dalej. -
Zabezpieczanie roślin przed zimą
Patsi odpowiedział Tomek_J → na topic → OGRODY - Pamiętajcie o ogrodach
Dzięki za wskazówki, no to będę miała co robić - na początek rejs po hurtowniach ogrodniczych a potem perswadowanie psu, że "toto" nie służy do zabawy -
Zabezpieczanie roślin przed zimą
Patsi odpowiedział Tomek_J → na topic → OGRODY - Pamiętajcie o ogrodach
Nie wiem czemu nikt nie pyta, może to jest dla reszty oczywiste- ale ja zapytam. Bo nie wiem Skąd wziąć takie maty słomiane do okrywania roślin? Czy to można kupić w sklepie ogrodniczym? I jak okrywać -np. cyprysiki i inne roślinki o dość miękkich gałęziach - czy zwarcie przyginając niego gałązki do siebie, czy luźno? A do Pinusa - skąd bierze się taką tkaninę ryszlową - ze sklepu ogrodniczego czy raczej tekstylnego? naprawdę pojęcia nie mam pozdrawiam -
Mam krótką wiadomość dla zainteresowanych tematem. Krótką, bo w moim życiu wydarzyło się właśnie coć co spowodowało, że opisywana sprawa ma teraz znaczenie drugo - a nawet trzeciorzędne. Wobec powyższego, być może przez jakiś czas mnie tu nie będzie. Już prawie wiem, kto to. I to, że chyba nie działał sam, być może wprowadzając innych w błąd na temat mojej osoby. Moje poprzednie domysły okazały się nietrafione. Nie wiem jeszcze jaka była jego motywacja (zabawa? zazdrość? zawiść?) i co zrobię z wiedzą na temat tych ostatnich wydarzeń, ale czuję się o wiele bezpieczniej. Dla mnie ma to ogromne znaczenie. Chcę podziękować za pomoc wszystkim, którzy mieli intencję, żeby mnie wesprzeć. To dało mi siłę do przyjrzenia się temu wszystkiemu i dozobaczenia, czego tak naprawdę się boję. Mam nadzieję, że to były moje ostatnie w życiu nie-optymistyczne posty . pozdrawiam
-
Wróciłam właśnie z policji - jednak odpowiednie "motywowanie" (finansowe) ludzi do pracy działa cuda. Już sporo wiadomo, bo choć nie pisałam we wniosku że ktoś mnie straszy bombą, to ustalono już biling do pracy i do domu. Piszę może chaotycznie ale pakuję się do delegacji na jutro. A oto co wiadomo: 1. telefony do domu i do pracy były po części z tych samych nr-ów, co na kom. Połowa jest już niekatywna, połowa tak - tylko trzeba to teraz rozdzielić na te połączenia tzw. pożądane przez ze mnie a te "złośliwe" (mam czas i datę większości z nich). W sumie to 34 różne numery - panowie trochę popracują. 2. wśród połaczeń do pracy nie ma w ogóle tego jednego nr który wam podałam, a który odbiera. ten ktoś nie zna mojego nr do pracy? Nie ma tego telefonu (numeru) początkiem tygodnia? Ten "on" połączenia do mnie wykonywał głównie pod koniec tygodnia. 3. w weekendy telefonowano do domu tylko z tych nr-ów, które były też na kom. ktoś ma w weekendy ograniczony dostęp do telefonów? A co z tym numerem powyżej i jeszcze jednym innym, co też odbiera (dzwoniłam właśnie z domu - mam już zastrz.) a robi mi dzwonki przed weekendem? jakby wziąć kartkę i to rozpisać, to byłoby to chyba lepiej widać- ale to zrobię później. 4. Część telefonów kom. ma ten sam pocz. 51301****. ktoś wykupił arsenał kart od operatora czy co? albo korzysta z cudzych, jak ma rodzinę - żony, męża, brata, syna? szcerze mówiąc, mamm już tego wszystkiego dość. Z jednej strony dobrze że mnie kilka dni nie będzie, a z drugiej - stracę chyba fortunę na swoje telefony do adwa. To naprawdę gość na miejescu, nieco powolny, ale widać że ma poważanie u naszych niebieskich mundurków. Przyszło mi do głowy, że ktoś może chciał mi zrobić brzydko za plecami i gdzieś ogłosił mój nr tel. I różni ludzie dzwonią, nie mający ze sobą związku, bawiąc się moim kosztem. Coś powoli się układa, tylko trzeba znaleźć w tym logikę. Jak tylko będzie wiadomo więcej i będę mieć dostęp w tygodniu do netu, to dam znać. Ale nadal się boję co zrobię, jak już jego (ją złapię).
-
A kto się świetnie czuje? Co Wam poprawiło dziś nastrój
Patsi odpowiedział MalinaMalina → na topic → Dział Porad życiowych
Ja właśnie dziś dałam 1500 zł panu adwokatowi, coby się zajął porządnie jedną moją sprawą, o której jest na innym wątku. jakoś tak mi lżej jak mu dałam tę kasę. Lżej w kieszeni i na sercu. I czuję się dużo lepiej niż rano Dziwne, nie? -
U mnie nic nowego. Tamten nr który podawałam się uspokoił tzn. nie mam nic na komórkę. Zupełnie nic i to jest coś nowego - było kilka telefonów do pracy, ale tam nie ma identyfikacji. Stacjonarny zmieniłam i zastrzegłam, pisałam o tym wcześniej. Dostałam właśnie dziś nowy nr - i mam nadzieję, że nie będę zmieniać go po raz kolejny. Sprawą miał się zająć detektyw, ale zdecydowałam się jednak na adwokata. W pon. byłam na policji z napisanym przez niego wnioskiem, o mało nie miałam torsji jak znowu mnie przyjmował facet ten co kiedyś, z tym samym uśmieszkiem. Trochę w tym wniosku było rzeczy na wyrost ale podobno tak trzeba, jak policja lekceważy zwykłe zgłoszenie. Bo dla nich same telefony to nie jest złośliwe niepokojenie i to nie jest karalne, choćby nie wiem jak długo trwało. Ciekawe, czemu już mnie to nie bawi... Jeden z forumowiczów podał mi na priva świetny pomysł na sposób identyfikacji miejsca z którego wykonywane jest połączenie, ale to wymaga kontaktu z kimś "z góry" z telekomunikacji albo sieci kom. To też jest takie półlegalne - z tej opcji korzysta się m.in. przy poszukiwaniu zaginionych osób. Więcej nie mogę zdradzić. Zajmuje się tym mój adwokat (nigdy nie sądziłam, że będę kogoś takiego potrzebowała, bo nadal jest to dla mnie oznaka snobizmu ). I naprawdę czuję się dużo spokojniejsza kiedy wiem, że ktoś tak "fizycznie" za mną stoi - płacę mu, ale i wymagam. Potem będę ekspertem od takich spraw i chyba założę wątek na forum "porady prawne". Tak bardzo chciałabym zachować do całej sprawy taki dystans, jaki udaje mi się powli budować.. A adwokat też mówi - żeby go (jej? ich?) nie niepokoić. I żeby nie mieszać mu w głowie dzwoniąc z różnych nr-ów, bo jeśli on będzie nadal telefonował na dotychczasowe numery, to szybciej go namierzą. Wysyłają mnie z pracy na kilka dni w delegację od piątku. Jak wrócę za tydzień to pewnie będzie więcej wiadomo. Na pewno dam znać, jeśli coś się wyjaśni. A co do sms od tego kogoś że T. przestały atakować - może gość ma inne poczucie humoru niż ja. Bo dla mnie to wciąż czarny humor jest.
-
Nie warto płakać nad Tunezją, naprawdę... wiem coś o tym A pieniążki - to inna sprawa. Ruchoma sprawa - raz masz, raz nie. A ja teraz nie mam i zbieram na jakąś fajną wyprawę za rok-dwa...
-
Konto bankowe przez internet - czy to bezpieczne?
Patsi odpowiedział Patsi → na topic → Dział Porad życiowych
Mam już od jakiegoś miesiąca, na razie jest OK. dzięki za wszelakie porady. -
Nie wiem, czy to tylko mnie się tak dzieje, że jak otwieram, to swoją skrzynkę widzę z zawartością To nie jest ładne. To nie jest dobre. Na co to komu? Jak tak pójdzie dalej to ktoś zacznie odpisywać w moim imieniu... A w skrzynce i tak jestem cała ja - nawet jak ktoś to przeczyta, to co? Tam prawda o mnie jest. I nie ma wulgaryzmów . Ale, o co chodzi
-
Mnie uschła, a w zasadzie chyba przemarzła przez zimę, a była na wystawie pd - zach. Po prostu wiosną nie ruszyła. Może dlatego, że ją nie podcięłam? obok rósł sobie wrzos - jest w tym roku taki sobie... Czy wiecei coś o tym, żeby teraz np. posiać lawendę do donicy w domu, a wysadzic ją wiosną do gruntu, tak na stałe? Tylko jaki rodzaj wybrać?
-
Od czwartku rano jest spokój. Idąc dziś ulicą obok kancelarii adwokackiej, pomyślałam - a może jednak jest to sprawa policji? Taniej wyjdzie. Weszłam, zapytałam. Bardzo miły, nieco flegmatyczny starszy pan dał mi tyle informacji, o jakich wcześniej nie miałam pojęcia. I porada kosztowała mnie zaledwie 50 zł. A ja myślałam, że adwokaci to krwiopijcy żerujący na naiwności ludzkiej - obym się naprawdę myliła. Upewniłam się, że uczciwi byli ci detektywi, co mi zalecali kontakt z policją jednak. W kancelarii byłam o 11.00, a pan S. już na 16.oo przygotował mi zawiadomienie o popełnienie przestępstwa w 2 egzemplarzach. Wypisał tam takie rzeczy o których nie miałam pojęcia, że można je w ogóle ująć, łącznie z paragrafami. Taka usługa to oczywiście extra 150 zł. Ustaliliśmy, że na razie zajmie się tylko tymi aktualnymi telefonami i że jednak zawiadomienie złożę sama, bo i tak będą chcieli mnie osobiście przesłuchać. A potem mogę dać panu S. pełnomocnictwo i będzie załatwiał resztę za mnie -nie wiem ile weźmie za całą sprawę, ale chyba mniej jednak niż detektyw? Czuję się nieco bezpieczniej ze świadomością, że on jest tak blisko, że może wystarczy mi jedna tylko wizyta na policji bo już jestem chora, że w pon. muszę tam iść. O istotnych zwrotach akcji będę informowała na bieżąco. Pewnie przez jakiś czas nic nie będzie się działo, poza nowymi telefonami. Już czuję się trochę spokojniejsza - coś ruszyło, i to też paradoksalnie dzięki forumowiczom, którzy złościli się na mnie, że nic nie robię. Tak teraz myślę, że pomagać - to niekoniecznie tylko współczuć. I mówić "biedna jesteś". Pomagać to takżę dawać komuś kopa w tyłek, żeby się ruszył. Anno, dziękuję za wsparcie. Tego też jednak czasem mi potrzeba.
-
A ja Ci zwyczajnie zazdroszczę. Mamy za sobą jeden trafiony 5-letni i dwa nieudane starty. jakby co, to męża do ciebie po nauki wyślę...
-
Wczoraj byłam bardziej bojowa, dziś znowu mam wahania nastroju...A noc jakoś przetrwałam, choć co dwie godziny sprawdzałam, czy szef nie dzwoni. Mój mąż kiedyś dużo wyjeżdżał. Na początku tego koszmaru sprzed 3 lat sądził, że mam jakiegoś kochasia. A że był wtedy z kolegami w delegacji, to mu dogadywali. Na szczęście podejrzenia mu dość szybko przeszły. On jest typem pacyfisty - nawet jak robotnik mu nie skończył pracy, wziął zaliczkę i zniknął, to nie zaklął słowem. On mówi - spokojnie, skończy się to kiedyś, zaczekajmy. Nie masz nad tym kontroli, lekceważ to. Czuję się przez niego kompletnie nierozumiana. Pomógł mi tak, że kiedyś tam zawiózł mnie na tę policję, która nawet nie chciała go przesłuchiwać!!! Bo to nie są do niego telefony, a nr domowy też jest na mnie!!! czasami mnie przytulił jak miałam kryzys, ale uważał, że przesadzam. Z tego powodu nieraz stanęło między nami na ostrzu noża. Telefony zmieniałam dwa razy - komórkę i prywatny. Potem pomyślałam że nie będę tego dalej robić, bo ktoś pomyśli, że się go boję (ale chyba i tak to wie). Teraz, jak się dowiem kto to, chyba wyrzucę obydwa aparaty przez okno, bo te numery kojarzą mi się wyjątkowo niekorzystnie. I nie wiem co będzie, jeśli sam zainteresowany to czyta na tym forum. Bardzo łatwo mnie przecież zidentyfikować. życie pokaże. Ten wczorajszy detektyw polecił mi nie telefonować na żaden numer, tylko pozwolić się "atakować". Będzie im potem łatwiej ustalić, kto to jest. A spotkanie dopiero w pon. bo on mieszka 120 km ode mnie, za dojazd chce 250 zł(!), a ja w pon. będę na pewno w jego mieście. I wiecie co? Telefonowałam też do dwóch innych agencji. Uczicwie powiedzieli mi, że od tego jest...policja że szkoda im naciągać mnie na kasę. chyba jeszcze poszukam, bo naprawdę chcę się dowiedzieć, kto to jest i o co chodzi. A te telefony to w mojej ocenie nie przypadek - te same dni miesiąca, ta sama godzina, regularne odstępy czasowe? Tylko nie wiem co zrobię, jak drania już dorwę... boję się tego momentu stanięcia z nim twarzą w twarz. Kto to jest i czego chce. czemu mnie tak długo męczy. adam_mk wyżej pisał, że znał podobną historię - a jak ona się skończyła? Bo jak oglądam coś w TV oparte na faktach, to zwykle lecą jakieś nieboszczyki... Selim, ja napisałam prawdę o tym że nie jestem aż tak atrakcyjna, żeby ktoś dla mnie głowę tracił. No może jakiś szaleniec. No bo po co innego ci mój nr telefonu...? I wiecie co - dojrzewam do zmiany pracy. Tylko czy nie pożałuję, jak pójdę za ciosem? Na pewno jedno co zyskam, to większą anonimowość. dzięki wszystkim za to, że jesteście - nadal mam was ochotę ucałować, tak po przyjacielsku...
-
Dla zainteresowanych - pomiędzy 22.00 a 23.00 miałam swoisty atak. Jednak nie odpuścił tak szybko. Co 5 minut połączenie albo na kom, albo na stacjonarny. Dwa dzwonki i cisza. Nawet nie biegłam, żeby odbierać. A skoro zaatakował tak masywnie - to ma z tym jednak coś wspólnego, on lub jego aparat, no nie? Telefonował z innych numerów, nie z tego, co Wam podałam. Zupełnie nowe jakieś. Swwoje aparaty ściszyłam i siedzą w szufladzie między ciuchami. Chcę mieć spokojną noc, ale na taką się chyba nie zanosi. Sprawdzę rano co porabiał - niech myśli, że nie spałam przez niego... Nie wyłączę tych aparatów i już. Mam plan - nie dam się teraz sprowokować, o nie. I proszę zdecydowanie o zaprzestanie kontaktowania się z nim. Jeśli on myślał że uśpił moją czujność, to teraz ja udam, że się boję. I zmylę jego. Telefonowałam już do jednej z agencji detektywistycznych, mogą to wziąć tylko nie powiedzieli, za ile. Spotkanie wstępne na przyszły tydzień. Niech drań dzwoni, teraz każde połączenie działa na jego niekorzyść... Słowo daję, ta krótka rozmowa dała mi więcej siły niż sesja u terapeuty! Czuję, że jakaś hardość we mnie wstąpiła! Może to jest właśnie ta granica, za którą teraz ja mu/jej nie odpuszczę?? Mimo wszystko czuję, że jesteście jednak ze mną - tak bardzo mi tego teraz potrzeba. Mąż się tylko popukał po głowie na co chcę kasę wydawać - nie mam przed nim tajemnic w tej sprawie, tak jak przed wami. Choć on czasami rozważa, że mam jednak może jakiś romans - pokażę mu więc prawdę czarno na białym. mam nadzieję że nie oskarży mnie o preparowanie dokumentów. A gdybym kiedykolwiek miała kochasia (wersja czysto teoretyczna - wyleczyłam się na wieki wieków), to wydałabym pieniązki na niego, a nie na jakieś tajne usługi.... Selimku, zmartwię cię ale nie jestem typem kobiety, na punkcie której ktokolwiek mógłby oszaleć. Żadna ze mnie piękność zagrażająca innym przedstawicielkom płci pięknej. No chyba że ten mój numer chciałbyś dla innych celów, żeby np. mi dokuczyć... Nic z tego łobuzie - i tak się umówiłam wstępnie z tym detektywem, że go zmienię, choć zupełnie nie wiem po co. Podobno to dla nich ważne. .Mam to zrobić wtedy, jak będzie już po wszystkim, daj Boże...
-
Sorry, trochę mnie faktycznie poniosło z tymi emocjami i kamieniami... Przez chwilę poczułam się jak postawiona przy ścianie bez niezależnego osądu, jak to było z moimi rodzicami - po prostu uwierzyli tej kobiecie, że to ja byłam prowokatorką, i już. Bo, niestety, kochali mnie tak trochę warunkowo - jak jestem dobra córka to jest OK, jak ktoś coś na mnie złego powiedział - odbierali to jak atak na siebie (chyba gdzieś o tym pisałam w poprzednich postach, daaawno temu). I łatwiej im było mnie odrzucić, niż choćby próbować obronić. I dziś rodzice tego żałują, ale ja o tym pamiętam. Trudno. Xena, ja nadal czuję się jak ofiara. I nie chcę już nic dodawać, bo nie ma co. Obdarłam przed wami wszystko - do samych kości Mogę tylko powiedzieć, że jak słyszy się, że ktoś tam kogoś molestuje przez lata czy mąż znęca się nad rodziną, to inni pytają: dlaczego on(a) mówi to dopiero teraz? Dlaczego godził się na to tak długo? Ja wiem dlaczego - bo się bał. I był albo w ostatecznej desperacji żeby prosić o pomoc, albo poczuł się przy kimś bezpiecznie. ja się przy Was tak poczułam. Wobec wszystkiego powyższego, bardzo podoba mi się pomysł adama - dajmy na razie gościowi spokój, niezależnie kim jest i co nim kieruje. Wydzwaniał do mnie i sms-ował i tyle. Poczuł się więc tak jak ja i mam nadzieję, że na zawsze pozbędzie się takich skłonności. A ja jestem juz prawie pewna, że wynajmę detektywa, zapłacę mu ile potrzeba, a on sprawdzi wszystko bez zbęnych emocji.
-
Rozpoczynając wątek przypuszczałam, że może on wywołać kontrowersje, i że obnażając się przed wami ryzykuję sporo. Jak łatwo jest kogoś ocenić... Jedni będą mnie potępiać. Widać sami są bez winy i mogą rzucać w innych kamieniami. Inni wezmą mnie w obronę i poczują to co ja - że ja także, oprócz tamtej kobiety stałam się ofiarą (przypominam - facet wprowadził mnie od początku w błąd jak jest z jego związkiem, a potem się wszystkiego wyparł. I nie byłam pierwszą, której kosztem się zabawił!). Jeszcze inni nie będą mnie oceniac tylko zaproponują, co można w tej sytuacji zrobić. Tak a propos że nie odpisałam od razu na czyjeś tam zarzuty - w pracy nie mam dostępu do netu. A zarzuty po prostu są nieprawdziwe, ja to wiem i to mi naprawdę wystarczy. Sprawa na policji była 3 lata temu, umorzona z powodu niewykrycia sprawcy. Potem był spokój. Teraz, tak jak i wcześniej, ktoś telefonuje do mnie także do domu i do pracy, a tam nie ma identyfikacji numeru. Policja powiedziała mi jasno kiedyś tam, że nie mogą tego ustalić, bo nie ma wyraźnych gróźb karalnych! I ktoś chyba zaraz wyrzucał kartę z której telefonował! Do domu zamówiłam identyfikację dopiero teraz, razem z zastrzeżeniem numeru. I pisałam wyżej chyba ze dwa razy, że numer który teraz podaję i który odpowiada jest jednym spośród kilkunastu innych, które nie odpowiadają. Jeśli ktoś chce to je wyślę na priva, ale po co? Wielu z was już mnie skreśliło (za prawdziwe skojarzenia!), oceniając jako usprawiedliwione to, że ktoś mnie gnębi. Owszem, czuję się częściwo winna tamtej sytuacji bo nie powinnam była w ogóle zaczynać rozmowy z facetem, ale czy to usprawiedliwia takie ataki?Nikomu tutaj nie chcę niczego udowadniać. I pisałam, że ten ktoś nie odpowiadał gdy dzwoniłam z mojej komórki i męża (ma nr zastrzeżony, ale tzw. służbowy - z reklamą w necie ). Ktoś, kto nigdy czegos takiego nie przeżył, gdy już raz okazał się tak bardzo bezradny może mieć trudność z odczuciem, jak to jest. Po prostu nie wie, że po jakimś czasie nawet nie telefonujesz do tego kogoś, bo...boisz się, że to wzmocni jego atak. I dlatego nie latałam po budkach i moje telefony do tego kogoś były rzadkie. I dodaję teraz, że historia nie ma drugiego dna. Napisałam o swoich skojarzeniach, bo sposób formułowania wypowiedzi tego kogoś bardzo mi do czegoś pasuje. Mój mąż wie o wszystkim, ale wyraża pogląd - nie przejmuje się, zostaw to. Znudzi się mu. A ja nie potrafię, bo się boję. Czy wam się nie zdarza, że traktujecie coś poważnie, przejmujecie się tym, a partner to lekceważy bo jego zdaniem nie warto?? A innym -rodzicom, rodzeństwu-nie mam zwyczaju się tłumaczyć, dlaczego mam dzwonki na komórkę albo że jestem niewyspana, bo mnie telefon w nocy trzy razy budził. Bo się wstydzę swojej bezradności. I nie wierzę już w policję, dlatego rozpoczęłam ten wątek, nie mając pojęcia jak sie rozwinie... I pisałam o obawach, że to może jednak pomyłka. Ale chyba jednak nie - bo od trzech dni nie mam telefonów do pracy, domu ani na komórkę. To najdłuższy okres spokoju od 3 miesięcy. Przykro mi, że ktoś ocenia mnie jako aferzystkę szukającą zainteresowania - przecież już ktoś się mna interesuje, i to bardzo telefonicznie A ja dalej nie wiem, czy cała teraźniejsza sytuacja ma związek z przeszłością. I nie wymagam, żeby ktoś nie mający ochoty służył mi wsparciem i pomocą. I naprawdę nie życzę nikomu takich przeżyć. Bo czlowiek czuje się jak osaczony, jak niewolnik własnego cienia. I potwornie samotny, bo mało kto go rozumie. Ktokolwiek to jest, to jest szalony po prostu, a szaleńców trzeba się bać bo są nieprzewidywalni...
-
Nie, nie jestem Jolka Ludziska, to było 11 lat temu! A ja się dość szybciutko odkochałam kiedy się wydało, że jestem którąś tam kolejną. To ja raczej cierpiałam na tę zawiedzioną miłość. Teraz pozostał mi po tamtym tylko niesmak... I to ja czuję się jak ofiara ich obydwojga, że posłużyłam do jakiejś rozgrywki między nimi. Mam teraz swoje życie, nikomu nie zagrażam. Jakkolwiek jestem w stanie zrozumieć co czuje osoba zagrożona rozpadem związku, to przecież nic poważnego się nie stało. Sama odeszłam. Czyżby ona jednak uważała mnie za aż tak wielką rywalkę, żeby sobie o mnie przypominać po 8 latach? To wręcz nieprawdopodobne A może to on lubi takie zabawy, bo ona go potem zostawiła dla innego? Napisałam wam o tamtej historii, choć teraz już sama zaczynam wątpić, czy to w ogóle możliwe, taki "koszmar minionego lata". To tylko przypuszczenie. Nie znam głosu faceta, do którego udało mi się przed chwilą dodzwonić. Tak czy inaczej, zaczynam jednak dojrzewać do decyzji o detektywie. I złożyłam wniosek, po raz kolejny o zmianę nr stacjonarnego i jego zastrzeżenie. Wiem, to jest oznaka słabości a nie radzenia sobie - ale moje dziecko zaczyna odbierać już telefony i boję się, że ktoś mu kiedyś coś nagada A jeśli moje przypuszczenia sa prawdą, to czy to zmienia postać rzeczy? Bo moim zdaniem, nikt nie ma prawa robić czegoś takiego. Czy za grzechy młodości pokutuje się do grobowej deski???
-
Mam na razie spokój - zostawił mnie! Przeczytałam cały wątek od początku, w tym odpowiedzi jakie uzyskujecie od tego kogoś - i nie, to nie może być prawda, bo pewne sformułowania jednoznacznie wskazują na wydarzenia sprzed wielu, wielu lat... Powinnam była napisać o tym na samym początku, czyli odsłona pierwsza (a dopiero potem ta sprzed trzech lat i ostatnia - teraz). Przyznaję, wstydziłam się a i trochę oszukiwałam samą siebie, przekonując, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Szukałam wyjaśnienia w pracy, ale to był chyba błędny wątek. Bo czy to jest możliwe? czytajcie: Dawno, dawno zakochałam się we facecie. Powiedział mi, że jest żonaty ale nic go ze żoną nie łączy, są w trakcie rozwodu, ona jest z dzieckiem u matki w innej części Polski. Traktował mnie jak księżniczkę, zakochałam się. Chciałam z nim być i wymagałam - to albo się rozwiedź i zobaczymy co dalej, albo zostań ze żoną. Facet nie był w trakcie rozwodu. A żona była z dzieckiem w sanatorium. On wniósł sam sprawę o rozwód, bo podobno przy mnie zrozumiał, że tamto to pomyłka. Jego żona nie słuchała mioch wyjaśnień. Spotkałam się z nią u nich w domu, nie chciałam niczego ukrywać - bo chciałam powiedzieć jej wszystko -że to on mnie oszukał, a ja się zakochałam. I go nadal kocham. Ale to jest jej mąż i nie będę rozbijać tego związku. A wiecie, co on wtedy zrobił? Schował się za jej plecy i zaprzeczał. taki był we mnie zakochany. Potem jeszcze się okazało, że nie byłam pierwszą taką jego przygodą. Ona mi nie uwierzyła i stałam się ofiarą obydwojga. Odnalazła mioch rodziców i wszystko im opowiedziała. A rodzice uwierzyli jej, a nie mnie. Dopiero potem się przekonali, że moja wina była tu co najmniej dyskusyjna. Czułam się potwornie osamotniona, bo nie miałam żadnej pomocy, żadnego wsparcia. Babsko przyleciało też do mojego szefa, u którego pracuję do dziś i wszystko mu opowiedziało. Robiła mi sceny przed blokiem, na ulicy wyzywała mnie od najgorszych. Wplątała w to swoje rodzeństwo, rodziców, koleżanki (!) bałam się wyjść z domu, bo groziła, że mnie zabije i nie da mi o sobie zapomnieć do końca życia. Zgłosiłam wtedy sprawę na policję, ale ją wycofałam, bo baba mnie przeprosiła i obiecała, że zapomni o całej sprawie. Rodzice się ucieszyli jak się wyprowadziłam, bo nie mogłam znieść ich pretensji i wymówek, że muszę być winna, skoro babsko tak szaleje. A mnie się teraz zdaje, że ona po prostu mnie dorwała i mściła się za te "inne", co były z jej mężem przede mną... A potem cała ich rodzinka wyjechała szczęśliwie na Zachód I teraz jako żywo, te cytaty które podajecie pasują do tamtej osoby, i do niego i do niej. Może te trzy lata temu, te głuche telefony bez gróźb to też była ona? Takie znęcanie psychiczne. Czy to możliwe, że to jest to samo babsko, albo nawet ten facet, bo wiem że miał potem ze żoną niewesoło? Może to on mścił się na mnie? MOże to ona ma teraz kogoś nowego, i on się mści za tamto dla niej? Może to ich dorosły już syn jest pod presją mamusi, skoro kiedyś ona wciągnęła w to całą swoją rodzinkę?? Mam tyle pytań sama do siebie, że hej. Rozmawiałam dziś z dzielnicowym który ma rewir w ich okolicy, sprawę zna sprzed tych nastu lat. Utrzymuje, że mieszkanie stoi puste, ich rodzinka zjawia się tam tylko raz na rok-dwa. A ja dzwoniłam do nich dziś na stacjonarny i jakaś dziewczyna odebrała Równocześnie się boję, żę to jakaś pomyłka. Że to tylko jakiś niezadowolony z mojej pracy koleś, może kumpel z pracy co się mu nudzi. Może pomyłka. Nie chcę krzywdzić kogoś niewinnego, bo wiem, co to znaczy. Boję się, że nigdy nie odzyskam spokoju, że ta dawna sprawa będzie się ciągnąć za mną aż do śmierci... A ja dalej nie wiem, kto mi dzwonił te trzy lata temu, bo wszystkie numery jakie wtedy zapisałam są znowu nieaktywne... Czy to ja zwariowałam i szukam w tak odległej przeszlości? Może cała ta akcja nie ma sensu? Nie, no jednak ma, bo koleś mi głupie sms-y przysyłał i puszczał dzwonki z tego numeru co wam podałam... ale na razie zaprzestał Może więc dać mu na razie spokój - chyba zrozumiał Po tym co wyżej napisałam czuję się jeszcze bardziej winna, że dopiero teraz to odkrywam Ale tak bardzo chcę uwierzyć, że to nie ma związku... Że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach...
-
Po pierwsze - to proponuję, jak oddzwania z innego, to kierujecie te nr-y do mnie na priva. Przekażę dotychczasowym współpracującym i zainteresowanym też na priva, tak za kilka dni. Żeby wiedział, że go mamy, że się nie wywinie. Po drugie - udało mi się dodzwonić na dwa inne numery, z których dzwonił do mnie na samym początku (właśnie 02.11 ) a potem błyskawicznie je zmieniał. Teraz ktoś odbiera (ta sama osoba), a ja się nie odzywam - nie poznaję głosu w ogóle, nie kojarzę z nikim. Ale gościowi nie powiem kim jestem, bo i po co? Zanim wam podam te numery to chcę się tylko upewnić, po jakim czasie operator może włączyć dawne numery "na powrót" do użytku dla nowego abonenta? Czy jest możliwe, żeby po 3 miesiącach nr telefonu miał już ktoś inny, kto zakupił go sobie legalnie jako nowy? mam ochotę zrobić gościowi numerek bo od tego się wszystko zaczęło, ale jestem daleka od gnębienia kogoś niewinnego. Uwierzcie, po tym co przeszłam nie mam już ochoty mówić komuś, kto ja i pytać czemu do mnie wydzwaniał. Jest jeszcze we mnie sporo strachu i nienawiści (brr, paskudne uczucie). Niech się łotr sam zwija i ruszy głową, jeśli jest winien! A pewnie jest, bo po co numerki miał niekatywne przez kolejne miesiące?
-
Jeszcze słówko - dzięki wszystkim za słowa wsparcia, także te na priva. Naprawdę, nosił wilka razy kilka... A może by tak ze dwa dni spokoju teraz? Żeby za szybko karty nie zmienił. A jak znowu będzie się coś działo u mnie, to dam znać...
-
Ale jaja, zrobiliście to naprawdę Połączeń z mojego aparatu nie odbierał. Kiedy dzwoniłam z innego numeru to zaraz po jego ataku, czuł wtedy chyba że to ja i dlatego albo nie odbierał, albo w ogóle wyłączał aparat. A wy zrobiliście draniowi cudną niespodziankę U mnie OK, nie odzywa się. Bo mu padła komóra Jakby co to zaraz dam znać. A hasło o teletubisiach jest the best. To prawda, gdzie ludzi kupa...