Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

kardamina

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    990
  • Rejestracja

Wpisy blogów dodane przez kardamina

  1. kardamina
    W związku z tym, że po wymianie okien i montażu rolet RECYKLING mojego 60-LATKA chwilowo (nie wiem, jak długo) będzie wstrzymany, poczyniłam pewne zakupy...
     
    Wpis z 22.10.2011r. mówi bardzo dużo
     

     
    Po prostu, szukam zajęcia w czasie wolnym od remontowych perturbacji a, że na forum można spotkać dobre i chętne do pomocy duszyczki, zatem.... mój zakup jest całkiem uzasadniony
    Sama jestem ciekawa, czy dam radę
  2. kardamina
    Dwa wpisy wcześniej wspomniałam o schodach nożycowych. Wówczas pisałam, iż takowe ustrojstwo kupiłam.
     
     
    3.10.2011
     
    Wróciłam z pracy do domu i... zastałam to, co zastałam - czyli...
     
     

     
     
    zdjęta część kasetonów (i tu poczułam wielką ulgę, że nie wszystkie i, że nie będę musiała teraz robić nowego sufitu - podwieszanego), dziura w stropie (tu dokładnie widać, jaki to "strop") i posprzątane. Yyyyyy... to całe "posprzątanie" pominę, bo... yyyy... nieważne - ważne, że gruzu nie było.
     
     
    Następnego dnia
     
     

     
     
    praktycznie większość dnia poszła na dopasowanie i wpasowanie skrzyni - ech... wątpię, by ktoś znał stary dom, w którym są proste ściany, sufity i kąty. Ale, to nic. Ważne, że skrzynia została zamontowana i schody sprawdzone - do tej pory nie spadłam ani razu
     
     
    Kolejny dzień minął na
     
     

     
     
    dokładnym uszczelnianiu (opiankowaniu) i gipsowanie
     
     

     
     
    Po tym zabiegu trzeba było, niestety, cierpliwie poczekać, aż "to mokre" wyschnie. Dalej była już tylko lekka szlifierka, przyklejenie kasetonów i prawdziwe sprzątanie.
     
     
    Tak więc, moje nowe wejście na strych prezentuje się mniej więcej tak
     
     

     
     

     
     

     

  3. kardamina
    Oj, muszę uzupełnić pewne zaległości - zatem...
     
     
     
    Są dwie, bardzo istotne sprawy
     
     
    1. Nie podpisałam umowy na zakup i montaż okien w umówionym czasie (23.09.2011).
     
    Nie podpisałam, gdyż były pewne rozbieżności w tym, co ustalałam z monterem a tym, co było napisane w umowie. Nie ukrywam - podpiekliło mnie to troszkę . Gość miał przyjechać następnego dnia jeszcze raz "na pomiary". Późniejsze ustalenia były bardzo proste - jeśli będzie wszystko ok, to umowa będzie podpisana (26.09.2011), albo i nie...
     
    Dziś, z perspektywy czasu mogę ze spokojem mogę powiedzieć, że umowa na zakup i montaż została jednak podpisana.
     
     
    2. Dostałam prezent pod choinkę - rolety.
     
    Dostałam je od rodziców - po prostu, moja mama doszła do wniosku, iż powinnam mieć jeszcze rolety i powinnam je zamówić. Podczas wieczornej wspólnej herbacie powiedziała, że.... że za rolety zapłaci. No! chyba, że one mi się nie podobają.
     
    Jejku jak takie ustrojstwo może mi się nie podobać mnie zwyczajnie na nie nie stać to nie martw się, ja za nie zapłacę...

     

    Fajnego mam Mikołaja - prawda?
  4. kardamina
    Jako, że nic nie wskórałam w sprawie "przyszłościowego pozostawienia" drzwi strychowych tam, gdzie są obecnie, to też i postanowiłam, że już więcej nie będę o nie walczyć. Po prostu, nie i już.
     
    Dygresyjnie dodam, że istniała taka możliwość, może za pół roku, może za rok lub jeszcze dalej. jednak po wczorajszej rozmowie z moim "planistą" doszłam do wniosku, że nie warto - gra nie warta świeczki, gdyż w przyszłości mogę dostać pozwolenie na to wejście lub też i nie. Zwyczajnie, nie opłaca mi się czekać za czymś, co może być lub nie.
     
     
     
    Będzie okno. Skoro sąsiedzi tak bardzo chcą tego okna, to je dostaną - ale, to okno wyjdzie im bokiem. To postanowione!!!
     
     
     
    Z tej racji, kupiłam wczoraj nowiusieńki właz strychowy - czyli, schody nożycowe
     
     
     

     
     
     
    Będą one zamontowane już nie w łazience (tam, gdzie był poprzedni właz), tylko w przedpokoju.
  5. kardamina
    ...w zasadzie rozpoczęła się następnego dnia, zaraz po wizycie Komisji PINB, czyli 25 sierpnia.
     
    Ważna to dla mnie data, gdyż właśnie wówczas ekipa fachowców od spraw dachowych przywiozła swój cały dobytek, zamówione wcześniej łaty i część materiału. Zresztą, taka była umowa - zmówiony wcześniej materiał, na bieżąco dowożą sobie sami.
     
     
    Następny dzień, to... niespełna godzinne zrzucanie starej dachówki
     
     

     
     
    przy czym, w błyskawicznym tempie powstała sterta gruzu, którą trzeba było wywieźć.
     
    Dalej, była już tylko wymiana niedobrych kozłów i , jak widać, poktycie folią
     
     

     
     
    Dla wyjaśnienia dodam, iż cała ta wymiana niedobrych kozłów polegała jedynie na dobiciu kozła do kozła (parami), a nie na całkowitym usuwaniu starych i podmurszałych na zupełnie nowe.
     
     
    Kolejny dzień rozpoczął się od poziomowania.
     
     
    W sumie, to bardzo żmudna praca - niby żadnych posunięć nie widać, a pracy full. Mimo wszystko dzień, wg mnie, zakończył się sporym sukcesem - na założeniu opierzenia, rynny i części blachy
     
     

     
     
    Ogólnie rzecz ujmując, chłopaki nie próżnowali - ekipa, naprawdę, godna polecenia.
     
    Kiedy dokończyli zakładanie blachy po jednej stronie dachu - zaraz przeszli na drugą, gdzie było znacznie więcej pracy i wszelakiego typu kombinacji.
     
     

     
     
    Następne dwa dni, to znów poziomowanie i "wyciągnięcie" daszka nad werandą
     
     

     
     
    I tak przygotowany dach, czekał na swoje opierzenie, położenie blachy i całą wykończeniówkę.
     
     

     
     
    Trwało to dobre trzy dni.
     
    6 września, dekarze się wyprowadzili... a mój nowy dach wyglądał już tak
     
     

     

     
     
    Jednym słowem, jestem szczęśliwa
  6. kardamina
    Tak, tak... mam zmyślnych i na swój sposób życzliwych sąsiadów, dzięki którym miałam na głowie kontrolę PINB. 20 sierpnia (po południu) dostałam pismo z Urzędu, z nakazem wstrzymania budowy natychmiast i wyznaczoną datą kontroli. 24 sierpień miał być sądnym dniem dla mnie. I był.
     
     
     
    Cóż... sąsiedzi w swoim doniesieniu „na piśmie” znacząco podkreślili, że ja nie robię drobnych remontów domu (na co miałam plany i pozwolenia), tylko zaczynam robić nielegalną przebudowę i rozbudowę. Oczywiście, z tego tytułu wycofali swoją zgodę na drzwi wejściowe na strych, w dość dziwny sposób to uzasadniając. Czyli, wycofali zgodę na zamianę okna na drzwi i postawienie metalowych schodów. Stąd się wzięła w piśmie ta cała klauzula wstrzymania budowy natychmiast, czyli do wyjaśnienia sprawy.
     
     
     
    Przyznam szczerze, że zdrętwiałam, kiedy przeczytałam to piśmidło.
     
     
     
    Szanowna Komisja przyjechała, zobaczyła to co zobaczyła, spisała protokół i sobie pojechała. Jedyną karę, jaką dostałam, to słowny nakaz przywrócenia szczytu (od strony sąsiadów) do stanu pierwotnego - czyli, wyjęcie drzwi, wstawienie okna i usunięcie schodów.
     
    Dla mnie osobiście, to żadna kara, gdyż to całe zamieszanie mogło się zakończyć zupełnie inaczej. Dla mnie, zakończyło się ono tak, jak zakończyło, jednak smród po sąsiadach został i co gorsza - rozchodzi się nadal. Jednak, to już ich problem, a nie mój.
     
    Nic mnie tak nie dotknęło, jak ta cała praca włożona w to wszystko. Nie szkoda mi już w zasadzie zniszczonych drzwi, tylko szkoda mi Pomagiera, bo to on się tu najbardziej napracował. A za to bystrzy sąsiedzi mi słono zapłacą... po prostu, odechce im się tego okna, za którym tak bardzo zatęsknili... oj, odechce się...
  7. kardamina
    Zaczęło się od tego ( 13.08 )
     
     

     
     
    i kilku potłuczonych dachówek, które zostały szybko podmienione z przyczyn wiadomych. Pogoda, jak widać, nie zapowiada się na zbyt ciekawą. W sumie, to taka też i była przez dwa dni. Przez te "martwe" dwa dni dom stał bez kominów. Był łysy i brzydki.
     
    Czy ktoś wie, jak wygląda dom bez kominów? Paskudnie... i niepolecam takiego widoku.
     
     
    Dalej było już tak ( 16.08 )
     
     

     
     
    czyli, we własnym zakresie (miał to zrobić murarz) rozebrane kominy, dziura w dachu i spooora sterta już wywiezionego gruzu. Jednym słowem, pracowity wtorek. Zdjęcia z rozciągniętą folią nie mam - z reztą, rozciągnięta płachta folii na dachu to żadna rewelacja.
     
     
    Tu już widoczny efekt pracy murarza pierwszego dnia ( 17.08 )
     
     

     
     
    Wydawałoby się, że postawienie komina to prosta sprawa - cegła do cegły, cyk cyk i po kłopocie. Niestety, dłubania jest przy tym, że hej... ale, gość sumienny, dokładny i warty polecenia.
     
    To już efekt końcowy jego pracy drugiego dnia.
     
     

     
     
    bez "widocznego" drugiego komina - nie zdążyłam zrobić fotki.
     
     
    Teraz tylko składać ręce do Bozi, by nie było gwałtownych burz i wiatrów - przynajmniej do środy, czyli do przyjścia ekipy dekarzy, bo ci z kolei mają obsuwkę. To już mniej przyjemna wiadomość. Ale, to nic - dobrze, że główny dachowy uprzedził mnie o tym... stąd ta plandeka na dachu i mocniejsze jej zabezpieczenie. Nie takie, jak widać na zdjęciu. Hm... podejrzewam, że gdyby wczoraj było takie zabezpieczenie (jak widać na zdjęciu), to... e tam - lepiej nie myśleć, co by było...
     
     
    Ot, i tak sobie w "ciszy i spokoju" przebiega mój urlopik.
  8. kardamina
    ... z pierwszego etapu prac przygotowawczych do wymiany dachu - czyli podmurówka werandy. Drugi etap, to będą kominy. Ale, to ciut później.
     
     
    Dla przypomnienia - weranda (i obecny jej daszek) z zewnątrz wyglądała tak
     
     

     
     
    Jak widać, by "przyszły" daszek werandy był zrównany z dachem całego domu trzeba ją podmurować (podnieść) do góry o dwie cegły. Dalej już było tylko tak
     
     

     
     

     
     
    Kurzu i gruzu nie pokazuję, bo i po co - każdy wie, jak to wygląda
     
    Tu już Pomagier pierwszy przygotowuje front robót Pomagierowi drugiemu
     
     

     
     
    dzieło Pomagiera drugiego
     
     

     
     
    tak wygląda chwila przerwy - moja chwila, kiedy nie ujeżdżałam taczką - ot, takie sobie podziwianie przyrody
     
     

     
     
    A, to już efekt końcowy
     
     

     
     

     
     
    ...troszkę dziwnie i wysoko.
     
     
     
    Hm... cała ta praca zajęła nam 2 dni z małym haczykiem. Myślę, że prawdziwy murarz z taką robotą (i przygotowanym materiałem), wyrobiłby się w ciągu jednego dnia. Nam zajęło to ciut więcej - ale, to nic. Chociaż my bez kwalifikacji, to i tak daliśmy radę. Bo to, co wziąłby murarz - ja mam na gres, położenie jego i nowy tynk w werandzie. Owszem, nie zaprzeczam, troszkę jazdy taczkami, machania szypą i podawania było. Jednak, oglądam swoje ręce i odcisków nie mam.
  9. kardamina
    Zacznę od minusów:
     
    prace przygotowawcze (skuwanie gzymsów i części daszku od werandy - robione we własnym zakresie), jakie były w planach jeszcze przed wymianą dachu, w połowie nie będą wykonane. Smuci mnie to troszkę, gdyż miały one, z lekka obniżyć mi koszty robocizny ekipy od dachu. Cóż... skoro nie można to nie można. Majster od dachu uprzedzał mnie, by tego nie robić. Ale, nie wspomniał, dlaczego? Teraz już wiem, dlaczego - skucie gzymsów, mogłoby spowodować osunięcie się całej dachówki. A tego, przecież, nikt by nie chciał. Przynajmniej ja, bo zostałabym bez dachu nad głową. Dobrze - przełknęłam już to i pogodziłam się z faktem, że podczas remontu nie ze wszystkim i nie na wszystkim można zaoszczędzić. Ale, jak to mówią - nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. Jeśli nie można skuć gzymsów (podtrzymują dachówkę), to można skuć daszek z werandy i podmurować ją wyżej. A, to już można spokojnie zrobić - byleby tylko pogoda dopisała, bo ona coś ostatnio szwankuje.
     
     
    Teraz plusy:
     
    pogoda pogodą - jaka była wczoraj, taka i będzie dzisiaj - czyli do kitu, bo pada.
     
    Jednak, dzień wczorajszy zaliczam do udanych
     
    - klinkier na kominy jest kupiony i przywieziony
     
    - zaprawa do klinkieru również.
     
    Mam tylko nadzieję, że te 15 worków mi starczy.
  10. kardamina
    Pojechałam dzisiaj grzecznie na skład budowlany i równie grzecznie poprosiłam pana składowego o 35 szt cegły dziurawki. Mówię, że 35 szt mi wystarczy, bo tyle jest wyliczone - zresztą, to i tak o 5 szt więcej.
     
     
    Cóż, jeśli chodzi o sprawy budowlane, to zawsze kupuję ciut więcej - ot, tak "na zapas". Nie wiem, czy wszyscy tak mają - jednak, w tej kwestii wolę być spokojniejsza, niż w pewnym momencie zadrżeć bo czegoś zaczyna brakować.
     
     
    Pan składowy pyta mnie, którą? i pokazuje: taką, taką i jeszcze inną. Ja zdziwiona, co on mi wciska, pokazuję palcem - TĄ. Pan na mnie spojrzał, uśmiechnął się i do mnie mówi: proszę pani, to nie jest cegła dziurawka, to jest pustak MAX Z równie ironicznym uśmiechem, odpowiedziałam: jak zwał tak zwał, ale ja chcę to coś dziurawe i 4 worki cementu
     
     
    Kurka blaszka - poczułam się, jak kretynka ta dziurawka odbiła mi się nielubianą czkawką. W sumie, dla mnie jest wszystko jedno, jak to coś się nazywa - ważne, że wiem do czego to służy i co z tym można zrobić.
     
     
    Zadowolona z zakupów (z opróżniania portfela już mniej), postanowiłam to wszystko uczcić smażoną cukinką Jakby, ktoś nie wiedział, co to takiego - to powiem tylko, że jest to coś bardzo smacznego
  11. kardamina
    W przerwie, między jedną a drugą ulewą, udało się dzisiaj u mnie "zbudować" piękną piaskownicę
     
    Co prawda, miała ona "powstać" tuż po 10-tym lipca, ale... tak, jakoś zeszło, z przyczyn technicznie wiadomych (przynajmniej mi znanych przyczyn)
     
     
    Zatem, spooora sterta piachu już jest, a do przywiezienia pozostało mi jeszcze:
     
    - kilka worków cementu,
     
    - cegła kratówka do podwyższenia werandy,
     
    - klinkier na kominy.
     
    Zaczynam się zastanawiać, czy jedna paleta klinkieru wystarczy mi na te dwa kominy? Chyba muszę to wszystko jeszcze raz sobie przeliczyć... ech
     
     
    Kurka blaszka!!! kobieta w sobotnie przedpołudnie powinna biegać po sklepach za sukienkami, a nie... za cegłami i pustakami
     
    A może ja już nie jestem kobietą?
  12. kardamina
    Miniony tydzieńminął pod znakiem łatania dziur - a zwłaszcza jednej. Bardziej wtajemniczenidobrze wiedzą, że chodzi tu o likwidację włazu strychowego.
     
    Dla przypomnienia - to"dziura", która spędzała mi sen z powiek
     
     
     

     
     
     
    Pierwszy etap łatania jej wyglądał, mniej więcej, tak
     
     
     

     
     
     
    Lepiej, jak pominę tu szczegółzakurzonej, prawie całej, tapety - bo to był obraz nędzy i rozpaczy

    Kolejne etapy budziły już sporą nutkę nadziei
     
     
     

     
     
     

     
     
     
    Kiedy "łata" nasuficie podsychała, razem z synem wzięliśmy się za doprowadzanie tapety dojakiego takiego ładu - czyli, z czystym sumieniem wzięliśmy się za jejodkurzenie, podklejenie i mycie. W tym samym czasie, łata od góry zostaławypchana watą i zabita deskami - coby zimno nie było.
     
    A tak wygląda efektkońcowy
     
     
     

     
     
     
    Nie ukrywam - cieszy mnie ten widok
  13. kardamina
    ... od wczoraj.
     
     
     


    Kurcze blade... nie wiedziałam, że pocięte na wyniar drzewo (kozły, murłaty, łaty i kontrłaty) będzie mnie tak cieszyć
     
     


    Do wczorajszego wieczora nie byłam pewna tego (pozostawionego przez poprzednich właścicieli) drzewa - a było tego naprawdę dość sporo. Miałam stracha, gdyż nigdy wcześniej nie oglądałam - nie przekładałam - tego drzewa. Natomiast, dzisiaj...
     
     


    z dużą ulgą mogę spokojnie powiedzieć, że więźba pod nowy dach jest już gotowa.
     
     


    Wypoziomowana, poukładana leży sobie i czeka na odpowiedni dla niej czas
     
     
     


    Tak wyglądało moje drugie podwórko wczoraj
     
     
     



     
     
     



     
     
     


    Jak widać, złożona już krajzega (bez stołu z poziomicami) i mało zrzynek. Chłopaki wykazali się tutaj na medal
     
     


    Zrzynkowych odpadów jest naprawdę mało, za to dużo trocin. Takiej, jak widać wyżej, "kupeczki" trocin było doś sporo. Co ja teraz z tym zrobię? Ze zrzynkami wiedziałbym, co robić. A z trocinami? ech... do pieca? tylko, czy one się nadają do mojego pieca... !?!
  14. kardamina
    Od tego momentu już koniec z podsumowaniami i chciejstwem przez niektórych zwanym marzeniami.
     
    Od tego momentu zaczynam rzetelnie opisywać to, co będzie związane z remontem - czyli, rzetelnie notować to będzie wykonane i zakupione, a z czego będę musiała zrezygnować lub odsunąć w czasie. Takie ewentualności również biorę pod uwagę
  15. kardamina
    27.05.2011r.
     
     
     
    Jjak widać schody wejściowe nastrych są już prawie gotowe.
     

     

     
    1.06 (dzień dziecka) skończyłam czyścić i przed popołudniowymi burzami, zdążyłam jeszcze pomalować.
     
     
     
    Te schodki stoją
     
    Można już po nich swobodniewchodzić, i schodzić. I, to dla mnie jest najważniejsze - gdyż oznacza to, żejuż niebawem pozbędę się mola z łazienki
     
     
  16. kardamina
    20.05.2011r.
     
     
     
    Ten dzień zaliczam do bardzoudanych dni:
     
     
     
    1. zamówiłam (a raczej potwierdziłam zamówienie) blachodachówkę,blachę, rynny, folję, śruby, gwoździe, itd., itd… - tzn, wszystko to, co byłowypisane i wyliczone na kosztorysie dachu,

    2. wespół z moim Pomagierem, wyszperaliśmy dziś na złomowisku fajnekształtowniki potrzebne do całej konstrukcji schodów. Czyli, została jeszcze dowyszperania jakaś rurka na poręcz. Moje schodki będą wyglądały mniej więcej wten deseń
     
     



    z tym, że moje schodki będąznacznie wyższe i bardziej strome,
     

    3. dostałam przesyłkę z jednej z krakowskich firm (...) - na którą kumojemu zdziwieniu wcale aż tak długo nie czekałam - z programem doprojektowania i aranżacji wnętrz. Dużo pozytywnych opinii wyczytałam o tymprogramie - stąd ten nowy nabytek. Zatem, teraz czas na naukę... i pierwszeprojekty.
     

    Dlaczego, tak szybko musiałampotwierdzać zamówienie na materiał pod nowy dach? Cóż... wcześniej zaklepanytermin wymiany może ulec zmianie na moją korzyść. Gdyż, "z pewnychźródeł" dowiedziałam się, iż komuś tam wywaliło piec i narobiło spoooorychszkód. Ci ludzie chyba zrezygnują z wymiany dachu u siebie i być może jawskoczę w to miejsce. Szkoda mi tych ludzi, bo to przykre - ale... w duszy sięcieszę
     
     
     
     
     
    23.05.2011r.
     
     
     
    Dzień, w którym mogę się śmiałopochwalić wbetonowaną konstrukcją pod schody strychowe

    Wówczas, pozostało jeszcze dospawanie stopni i barierki. Co oznaczało, że kiedybędzie barierka, to już będzie soooper bo wtedy, będę mogła spokojnie po nichwchodzić i schodzić ... bo jakoś do tej pory wychodziło mi to niezbyt dobrze...
     
     
  17. kardamina
    13.05.2011r.
     
    Nie dość, że to był 13-sty, to jeszcze piątek. Zatem...
     
     
     
    Przychodzę sobie grzecznie z pracy, i co widzę?!? Zamiasttakiego widoku
     
     
     

     
     
     
    zobaczyłam osik takiego
     
     
     

     
     
     

     
     
     
    Było już zbyt późno, byobsadzać nowe drzwi. Z synem zdążyliśmy tylko poznosić gróz i to wszystko. Możeto i lepiej, gdyż w sobotę miałam ułatwioną sprawę z porządkami na strychu.
     

    Jak się okazuje - 13-ty w piątek, absolutnie nie musi być dniem pełnymprzykrych niespodzianek Córcia zaliczyła już ostatni (bardzo ważnydla niej) egzamin maturalny i była z niego dosyć zadowolona. Ja w sumie, teżsię ucieszyłam na widok tego grózu i dziury w szczycie. Bo to znaczy, żezmiany, jakie miałam do tej pory tylko w głowie, zaczynają się urzeczywistniać.
     

     
     
     
    16.05.2011r.
     
    To dzień montażu drzwi -łącznie z obmurówką i założeniem zamków i klamki.
     
     
     

     
     
  18. kardamina
    6.05.2011r.
     
    Dostałam wycenę dachu i zaklepałam termin wymiany (druga połowasierpnia).

    Przyznam szczerze, że gdzieś w duszy liczyłam na troszkę mniej. Ale niestety, wtym przypadku nie można zaoszczędzić na niczym. W końcu, dach to dach i musisłużyć nam przez wiele wiele następnych lat. Także... okna, które chciałam(czyt. marzyłam) wymienić jeszcze w tym roku, będą musiały poczekać naodpowiedni dla nich czas. ech...
     
    Póki, co - nie poddaję się i zaczynam zbierać dodatkowy materiał, którybędzie potrzebny jeszcze przed wymianą dachu.
     
     
     
    7.05.2011r.
     
    Jako, że chcę oszczędnie remontować, na złomowisku (wraz z moim Pomagierem) wyszperaliśmy i kupiłam kratę podestową na stopnie schodowe i sam podest. Dlaczegotak? Cóż...
     
     
     
    ... swego czasu jużpytałam pewnego fachowca, ileż takowe metalowe schody mogłyby mnie kosztować? Pomijając jużwszystkie "drobne" szczegóły, bardzo szybko zrezygnowałam z "gotowca".
     
     
     
    Dygresyjnie tylko lekko podkreślę, że na złomowiskach "zagrosze" można znaleźć sporo fajnych rzeczy.
     
     
     
     
     
    Co będzie mi jeszcze potrzebne? Cegła kratówka do podmurówki werandy-wiatrołapui cegła klinkierowa do wymurowania 2 kominów - a już przynajmniej tejwystającej ich części ponad dach. Do tego jeszcze "troszkę" cementu,piachu, zaprawy do klinkieru, itd.,itd...
     
     
  19. kardamina
    29.04.2011r.
     
    Dekarz, jak mówił, tak w umówionym terminie przyjechał, byzrobić wszystkie pomiary pod "nowy" dach. Wówczas obiecał mi, że w poniedziałek2.05 (a najpóźniej w środę 4.05) podrzuci mi już gotowy kosztorys wymianydachu. Od tej wyceny będą zależały następne prace związane z remontem. Ech...
     
    Dach, jest prosty-dwuspadowy i nie będzie miał dodatkowo innychudziwnień (czyt. ulepszeń) prócz wyciągniętego daszku nad werandą (wiatrołapem,jak ktoś tak woli mówić). Fakt, zmieni to wygląd domu - jednak, mnie się takpodoba i tak ma być.
     
     
     
    30.04.2011r.
     
    Pierwszy mój zakup - drzwi wejściowe na strych
     
     
     

     
    jak widać- owinięte dodatkowymi foliami, stoją jeszcze wgospodarczym i czekają na swoją kolejkę
     
     
     
    Są to drzwi stalowe, ocieplane, idealne na drzwi wejściowe -frontowe. U mnie będą służyły za drzwi gospodarcze. Aż się zastanawiam, czy nieszkoda ich na tego typu drzwi? Ten zakup, to prawdziwa okazja - 60% upustu,więc, dlaczego miałam ich nie brać? Tym bardziej, że nie ma tu żadnegoporównania z prawdziwymi drzwiami gospodarczymi... ech... chiałabym więcejtakich okazji...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...