Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Żona budowniczego

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    699
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Żona budowniczego

  1. 2 września 2006 Aktualizacja listy: - bramofon założony, - stolarz nie przyszedł - a nie mówiłam, że nie wiadomo w który czwartek? - zamówiony żyrandol jeszcze nie dotarł do sklepu, - reszta bez zmian. Dzisiaj zaprezentuję nasze "obejście": Tak pracowała ekipa od kostki w połowie sierpnia: http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/137_348.ts1157225187343.jpg A efekty są następujące: http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/138_348.ts1157225318953.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/126_348.ts1157225320765.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/127_348.ts1157225321359.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/128_348.ts1157225321984.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/129_348.ts1157225322578.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/130_348.ts1157225323171.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/131_348.ts1157225323750.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/132_348.ts1157225324328.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/133_348.ts1157225325546.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/134_348.ts1157225326125.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/135_348.ts1157225326796.jpg A oto nasz ogród przed domem - czekamy, aż wyrośnie trawa: http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/136_348.ts1157225327375.jpg "Podrośnięty szczeniak" wygląda teraz tak (pierwsze zdjęcie z połowy sierpnia, a drugie dzisiejsze): http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/141_348.ts1157225320171.jpg http://modrzewiii.photosite.com/~photos/tn/139_348.ts1157225324906.jpg Jak tylko będziemy mieć zrobiony taras to - jak zwykle - postaram się szybko podrzucić kilka zdjęć.
  2. Podeślij mi na priva adres mailowy to ci wyślę nasz kosztorys.
  3. Nie mam zachowanych zestawień materiałów. U nas praktycznie wyglądało to tak, że przychodził majster i dawał nam listę co trzeba kupić. Potem my trochę sprawdzaliśmy główne pozycje z kosztorysem Archonu (który jest jednak dość ogólnikowy) i praktycznie to co pisał majster było logicznie uzasadnione. Kosztorys zamówiliśmy, bo był nam potrzebny do zrobienia kosztorysu do banku. Ścianki fundamentowe postawiliśmy z bloczków fundamentowych. Proste, wygodne i przyjemniejsze niż bicie dech na szalunki i potem oglądanie krzywizn. Z betonu (przywiezionego "gruchą") wylewaliśmy tylko ławy fundamentowe i zalewaliśmy strop.
  4. Dziękuję za takie "morze" pochwał. Zdjęcia miałam robić wczoraj, ale czekam na słońce, bo teraz przy tej szarudze jesiennej będą kiepskie fotki. Co do zabezpieczenia roślinek przed psem: metoda tradycyjna, czyli "kij i marchewka". Prośby, groźby i nic więcej. Kilka pączków róży niestety nie przeżyło, pozostałe krzaczki na razie nie są w kręgu zainteresowań naszego psiaka. Bardziej gustuje w kopaniu dziur (na szczęście na razie niewielkich i w terenie jeszcze nie obsianym trawą) oraz w zjadaniu skoszonej trawy.
  5. 26 sierpnia 2006 Kostka została zakończona kilka dni temu. Ale jest u nas teraz pięknie! Mamy nawet ułożoną szachownicę. Poprosimy jakiegoś stolarza o wyciosanie figur szachowych i w przyszłym roku będziemy grać na świeżym powietrzu. Ten weekend upłynął nam pod znakiem gości i urządzania ogrodu, gdyż w naszym mieście odbywały się targi Rol-Szansa i obkupiliśmy się w roślinki. Zagościły: trzy krzaczki berberysów, pięć krzaczków tawuły, kilka bukszpanów, jakieś dziesiątki cebulek jesiennych i wiosennych, wrzosy, pnącza doniczkowe oraz róże. W tygodniu zrobię zdjęcia, więc pochwalę się Wam naszymi zakupami. Takie zakupy to dopiero wciągają. Wystawcy mieli niezliczone ilości roślinek i niektórzy z wielką pasją potrafili opowiadać o uprawie. Fanatycy. Oto lista naszych głównych spraw niedokończonych: - przęsła do płotu - i to szybko, bo nasz sąsiad nie omieszkał zauważyć "Ten wasz pies to szybko rośnie. Nie boicie się, że kogoś ugryzie?" - mój mąż na to odpalił, że nasz pies dobrych ludzi nie gryzie. Kurczę, przecież to nasze szczenię ma cztery miesiące, wypuszczamy go na podwórko w obecności naszej lub naszych dzieci, a jak są sąsiedzi to dla pewności trzymamy go na smyczy, żeby broń Boże nikogo nie pobrudził skacząc z radości - więc to chyba nazywa się czepianie. - bramofon, - taras - stolarz umówiony, ma przyjść w czwartek (tylko nie mamy jak to zwykle pewności w który ), - żyrandol i kinkiety do salonu (zamówione, bo jak już wybrałam jakie mi się podobają, to takich modeli nie było akurat w sklepie - w sumie standard ), - kinkiety na klatkę schodową, - płytki do garażu (trzeba upolować w Nomi jakąś promocję - teraz coś tam jest, ale bardzo jasne, więc odpadają), - firanki, firanki i jeszcze raz firanki - niestety do całego domu. Nadal się za to nie mogę zabrać, - praca w ogrodzie - znowu potwierdza się nasze zdziwienie: ile to kasy można władować w ziemię i nawet tego za bardzo nie będzie widać. Tak więc idziemy na kompromisy (kupujemy mniejsze tańsze roślinki i niech najwyżej sobie dłużej rosną, aż uzyskają odpowiednią wielkość i kształty). Na wiosnę pozostaną: - napędy do bramy i garażu, - meble tarasowe i balkonowe, - może płytki na strychu, - markiza na tarasie, - no i znowu prace w ogrodzie. Aha, zaczęli robić naszą drogę (mówię tu o drodze miejskiej, bo ten kawałek prywatny mamy przecież już zrobiony). Idą po najmniejszej linii oporu: korytują, dają tłuczeń i potem położą dywanik asfaltowy. Bez żadnych krawężników, odwodnień, całość szeroki na pięć metrów. Z trudem będą się mieścić dwa samochody, bo jak trafi się ciężarówka, to osobówka będzie chować się "po rowach". To tak tymczasowo, bo nie opłaca się podobno nic więcej zanim nie położą kanalizacji. A tej na razie nie będzie, bo trzeba wybudować dodatkowo przepompownię (nie ma odpowiednich spadków do kanalizacji grawitacyjnej). Moje rokowania są następujące: po dwóch-trzech latach (przy dobrych wiatrach) pewnie zacznie się łatanie tej prowizorki, a potem dziury będą jak teraz. Jedynie firma naprawiająca drogę będzie miała od czasu do czasu zlecenia na wypełnianie dziurek. No i tak wygląda polska robota: zrobić cokolwiek przed wyborami, żeby ludziom zamydlić oczy, a o resztę będziemy martwić się potem. Bardzo to mnie irytuje, bo to jest ewidentny brak gospodarskiej ręki. No, ale przecież trzeba cieszyć się czymkolwiek, nawet drobnymi sprawami. Prawda?
  6. 26 sierpnia 2006 Kostka została zakończona kilka dni temu. Ale jest u nas teraz pięknie! Mamy nawet ułożoną szachownicę. Poprosimy jakiegoś stolarza o wyciosanie figur szachowych i w przyszłym roku będziemy grać na świeżym powietrzu. Ten weekend upłynął nam pod znakiem gości i urządzania ogrodu, gdyż w naszym mieście odbywały się targi Rol-Szansa i obkupiliśmy się w roślinki. Zagościły: trzy krzaczki berberysów, pięć krzaczków tawuły, kilka bukszpanów, jakieś dziesiątki cebulek jesiennych i wiosennych, wrzosy, pnącza doniczkowe oraz róże. W tygodniu zrobię zdjęcia, więc pochwalę się Wam naszymi zakupami. Takie zakupy to dopiero wciągają. Wystawcy mieli niezliczone ilości roślinek i niektórzy z wielką pasją potrafili opowiadać o uprawie. Fanatycy. Oto lista naszych głównych spraw niedokończonych: - przęsła do płotu - i to szybko, bo nasz sąsiad nie omieszkał zauważyć "Ten wasz pies to szybko rośnie. Nie boicie się, że kogoś ugryzie?" - mój mąż na to odpalił, że nasz pies dobrych ludzi nie gryzie. Kurczę, przecież to nasze szczenię ma cztery miesiące, wypuszczamy go na podwórko w obecności naszej lub naszych dzieci, a jak są sąsiedzi to dla pewności trzymamy go na smyczy, żeby broń Boże nikogo nie pobrudził skacząc z radości - więc to chyba nazywa się czepianie. - bramofon, - taras - stolarz umówiony, ma przyjść w czwartek (tylko nie mamy jak to zwykle pewności w który ), - żyrandol i kinkiety do salonu (zamówione, bo jak już wybrałam jakie mi się podobają, to takich modeli nie było akurat w sklepie - w sumie standard ), - kinkiety na klatkę schodową, - płytki do garażu (trzeba upolować w Nomi jakąś promocję - teraz coś tam jest, ale bardzo jasne, więc odpadają), - firanki, firanki i jeszcze raz firanki - niestety do całego domu. Nadal się za to nie mogę zabrać, - praca w ogrodzie - znowu potwierdza się nasze zdziwienie: ile to kasy można władować w ziemię i nawet tego za bardzo nie będzie widać. Tak więc idziemy na kompromisy (kupujemy mniejsze tańsze roślinki i niech najwyżej sobie dłużej rosną, aż uzyskają odpowiednią wielkość i kształty). Na wiosnę pozostaną: - napędy do bramy i garażu, - meble tarasowe i balkonowe, - może płytki na strychu, - markiza na tarasie, - no i znowu prace w ogrodzie. Aha, zaczęli robić naszą drogę (mówię tu o drodze miejskiej, bo ten kawałek prywatny mamy przecież już zrobiony). Idą po najmniejszej linii oporu: korytują, dają tłuczeń i potem położą dywanik asfaltowy. Bez żadnych krawężników, odwodnień, całość szeroki na pięć metrów. Z trudem będą się mieścić dwa samochody, bo jak trafi się ciężarówka, to osobówka będzie chować się "po rowach". To tak tymczasowo, bo nie opłaca się podobno nic więcej zanim nie położą kanalizacji. A tej na razie nie będzie, bo trzeba wybudować dodatkowo przepompownię (nie ma odpowiednich spadków do kanalizacji grawitacyjnej). Moje rokowania są następujące: po dwóch-trzech latach (przy dobrych wiatrach) pewnie zacznie się łatanie tej prowizorki, a potem dziury będą jak teraz. Jedynie firma naprawiająca drogę będzie miała od czasu do czasu zlecenia na wypełnianie dziurek. No i tak wygląda polska robota: zrobić cokolwiek przed wyborami, żeby ludziom zamydlić oczy, a o resztę będziemy martwić się potem. Bardzo to mnie irytuje, bo to jest ewidentny brak gospodarskiej ręki. No, ale przecież trzeba cieszyć się czymkolwiek, nawet drobnymi sprawami. Prawda?
  7. Droga wsbmalwo! Proszę o wpisywanie komentarzy do mojego dziennika w moich komentarzach. Z góry dziękuję! Poprosiłam "opiekunów forum" o przeniesienie Twoich postów do moich komentarzy, więc niedługo powinny zniknąć z dziennika. :)
  8. Droga wsbmalwo! Proszę o wpisywanie komentarzy do mojego dziennika w moich komentarzach. Z góry dziękuję! Poprosiłam "opiekunów forum" o przeniesienie Twoich postów do moich komentarzy, więc niedługo powinny zniknąć z dziennika.
  9. Poproszę o przeniesienie "obcego postu" z mojego dziennika. Z góry dziękuję.
  10. Wyjścia są zawsze dwa: sprzedać lub bujać się latami po sądach lub zostać puszczonym z torbami gdyby cos się zaczęło dziać niepokojącego. Ja nie miałam zamiaru być organizacją charytatywną dla pozostałych współwłaścicieli. Jeżeli nie masz świadomości, to żyjesz w spokoju zanim zacznie się dziać coś złego (a może się nie dziać nic nawet kilkadziesiąt lat). Ale jak już dzieje się coś złego to wtedy jest bardzo źle (tak jak w tym wątku), bo "dura lex sed lex" (czy jakoś tak ). Kiedy sprzedawaliśmy udział - nie było żadnych długów ani kłopotów z pozostałymi współwłaścicielami (no może poza długą drogą zameldowania - potrzebna zgoda wszystkich współwłaścicieli). Nie mam więc wyrzutów sumienia, bo nikt z tego tytułu nie poniósł szkody. Ale ja w takim stanie prawnym spać spokojnie nie mogłam, bo mam sporo zdrowego rozsądku w głowie. Nie krytykuj, bo każdy bardzo łatwo może wpaść w takie zawiłości prawne. I wtedy najważniejsze jest wyplątanie się z tego w odpowiednim czasie zanim będzie za późno. Ciekawe co byś zrobił/a będąc w takiej sytuacji? Nie sądzę, że cokolwiek innego...
  11. Bardzo się cieszymy, że ruszyliście z pracą pełną parą! Dziękujemy za pozdrowienia i trzymamy kciuki, żeby wszystko poszło sprawnie i pogoda była odpowiednia.
  12. Każdy ze współwłaścieli może sprzedać swoje udziały bez zgody pozostałych. Chyba, że zostało ustanowione na czyjąś rzecz prawo pierwokupu (takie prawo jest wpisane w księdze wieczystej, jeżeli istnieje).
  13. Nie sądzę. Budowa to budowa. Jak można mury zamknąć na kłódkę? Zazwyczaj dodatkowe zabezpieczenia potrzebne są już w gotowym domu, ale tylko wtedy gdy chcemy dodatkową zniżkę w ubezpieczeniach. Wtedy alarm daje jakieś kolejne 10%. Do standardowego ubezpieczenia wystarczą drzwi z dwoma zamkami wielozastawkowymi.
  14. Jak mniemam jest to współwłasność łączna, a więc właściciele mają obowiązki, ale strona trzecia (urzędy, sąsiedzi) mają prawo dochodzić swoich roszczeń czy wykonywania obowiązków od któregokolwiek ze współwłaścicieli. Tak więc jeżeli drugi współwłaściciel nie utrzymuje obiektu w należytym stanie, to ty jesteś na równi za to odpowiedzialny. Takie jest prawo. Jeżeli twój "wspólnik" przestałby płacić podatki, to oczywiście gmina zacznie ścigać ciebie, ściągnie z ciebie zaległości i będzie to zgodne z prawem. Ty z kolei możesz dochodzić roszczeń w stosunku do "wspólnika" na drodze powództwa cywilnego. Ja już przerabiałam współwłasność - na szczęście udało nam się sprzedać udziały osobom niezorientowanym i chwała Bogu! Nasz Anioł Stróż nad nami czuwał.
  15. 12 sierpnia 2006 Zrobiliśmy drogę dojazdową do naszej posesji. Oczywiście sami na własny koszt. Ale za to w taniej wersji (wykorytowanie + szlaka). :) No i teraz można dojść do naszego podwórka prawie suchą nogą!!! Prawie suchą, bo na razie ujeżdżamy szlakę i podsypujemy to co się rozjeżdża, ujeżdżamy i podsypujemy, znowu ujeżdżamy i podsypujemy... Tak będzie na pewno przez jakiś czas. Ale jaka frajda! Nie ma już gliny! No i "zaczyna kiełkować" kostka na podjeździe do garażu. Super ekipa. Meldują się na posterunku o piątej rano! Ostatnio nasz budzik zadzwonił o 5.07, a za moment zadzwonił telefon, że ekipa już czeka. Jak mój mąż wyszedł na zewnątrz okazało się, że już zdążyli rozłożyć betoniarkę, podwieźć trochę piachu i zaczęli się niecierpliwić, że inwestor tak długo śpi. Wczoraj - z tej ogólnej radości - staliśmy na naszej kostce przed wieczorem z godzinę nic nie robiąc - tak po prostu plotkowaliśmy i radowaliśmy się równością pod nogami! Już mieliśmy wystawiać stół i krzesła na podjazd do garażu, żeby dłużej posiedzieć. Ale w końcu doszliśmy do wniosku, że to ogromna dziecinada i sąsiedzi będą się z nas śmiać. Ze szczeniaka jest już praktycznie pół-pies. Rośnie jak na drożdżach, psoci, biega po podwórkowym błocie i kałużach, wszystkich podgryza i kompletnie nie chce nas słuchać. Śpi w naszej sypialni, koło swojego pana. Kotłownia jako lokum dla psa nie sprawdziła się, bo załatwiał w niej swoje potrzeby, tak chyba nam na złość. Teraz jest spokojnie, rano budzi nas, żeby go wypuścić. Jedynym problemem jest wyjadanie kory spod krzaczków. Raz nawet zdarzyło się nocne wymiotowanie po zjedzeniu różnych gałązek, kory, trawy i innych "śmieci" z działki. A w ogóle jest kochany, milutki i taki słodki (szczególnie jak śpi). Psem obronnym na pewno nie będzie - ale obcych (szczególnie robotników u sąsiadki i u nas) obszczekuje. Aha, jeszcze jedno: odkryliśmy nową przyjemność - gra w Scrabble na tarasie.
  16. 12 sierpnia 2006 Zrobiliśmy drogę dojazdową do naszej posesji. Oczywiście sami na własny koszt. Ale za to w taniej wersji (wykorytowanie + szlaka). No i teraz można dojść do naszego podwórka prawie suchą nogą!!! Prawie suchą, bo na razie ujeżdżamy szlakę i podsypujemy to co się rozjeżdża, ujeżdżamy i podsypujemy, znowu ujeżdżamy i podsypujemy... Tak będzie na pewno przez jakiś czas. Ale jaka frajda! Nie ma już gliny! No i "zaczyna kiełkować" kostka na podjeździe do garażu. Super ekipa. Meldują się na posterunku o piątej rano! Ostatnio nasz budzik zadzwonił o 5.07, a za moment zadzwonił telefon, że ekipa już czeka. Jak mój mąż wyszedł na zewnątrz okazało się, że już zdążyli rozłożyć betoniarkę, podwieźć trochę piachu i zaczęli się niecierpliwić, że inwestor tak długo śpi. Wczoraj - z tej ogólnej radości - staliśmy na naszej kostce przed wieczorem z godzinę nic nie robiąc - tak po prostu plotkowaliśmy i radowaliśmy się równością pod nogami! Już mieliśmy wystawiać stół i krzesła na podjazd do garażu, żeby dłużej posiedzieć. Ale w końcu doszliśmy do wniosku, że to ogromna dziecinada i sąsiedzi będą się z nas śmiać. Ze szczeniaka jest już praktycznie pół-pies. Rośnie jak na drożdżach, psoci, biega po podwórkowym błocie i kałużach, wszystkich podgryza i kompletnie nie chce nas słuchać. Śpi w naszej sypialni, koło swojego pana. Kotłownia jako lokum dla psa nie sprawdziła się, bo załatwiał w niej swoje potrzeby, tak chyba nam na złość. Teraz jest spokojnie, rano budzi nas, żeby go wypuścić. Jedynym problemem jest wyjadanie kory spod krzaczków. Raz nawet zdarzyło się nocne wymiotowanie po zjedzeniu różnych gałązek, kory, trawy i innych "śmieci" z działki. A w ogóle jest kochany, milutki i taki słodki (szczególnie jak śpi). Psem obronnym na pewno nie będzie - ale obcych (szczególnie robotników u sąsiadki i u nas) obszczekuje. Aha, jeszcze jedno: odkryliśmy nową przyjemność - gra w Scrabble na tarasie.
  17. 4 sierpnia 2006 Ale mnie długo nie było na forum!!! Ten chroniczny brak czasu przed wakacjami. Nic jednak nie straciliście. Od wymurowania płotu nic się nie dzieje. Oczywiście w sensie budowlanym tylko. Kostka nadal nie położona, znowu topimy się w błocie. Pies rośnie jak na drożdżach i jest coraz fajniejszy. Trudno go okiełznać, ale za to jest taki cudowny! Wypoczęliśmy trochę nad morzem i przyznam, że po tym kieracie budowlanym bardzo nam to było potrzebne. No i cieszymy się, że Domy pod Modrzewiem rosną jak grzyby po deszczu! Mam nadzieję, że wszyscy, którzy wybrali ten sam projekt (w tym nasi krajanie - pozdrawiam przy okazji Beatę Zygmunt :) ) będą też tak dobrze czuli się pod własnym, wybudowanym dachem jak my. Czekamy na położenie kostki - jak już coś będzie to dam wam znać i obiecuję zdjęcia. :)
  18. 4 sierpnia 2006 Ale mnie długo nie było na forum!!! Ten chroniczny brak czasu przed wakacjami. Nic jednak nie straciliście. Od wymurowania płotu nic się nie dzieje. Oczywiście w sensie budowlanym tylko. Kostka nadal nie położona, znowu topimy się w błocie. Pies rośnie jak na drożdżach i jest coraz fajniejszy. Trudno go okiełznać, ale za to jest taki cudowny! Wypoczęliśmy trochę nad morzem i przyznam, że po tym kieracie budowlanym bardzo nam to było potrzebne. No i cieszymy się, że Domy pod Modrzewiem rosną jak grzyby po deszczu! Mam nadzieję, że wszyscy, którzy wybrali ten sam projekt (w tym nasi krajanie - pozdrawiam przy okazji Beatę Zygmunt ) będą też tak dobrze czuli się pod własnym, wybudowanym dachem jak my. Czekamy na położenie kostki - jak już coś będzie to dam wam znać i obiecuję zdjęcia.
  19. Oswiadczenia musza byc notarialne? Bo tak slyszalam od znajomej, a my tez mamy sluzebnosc. To zależy. Czasami udaje się ze zwykłym oświadczeniem, bez notarialnego potwierdzenia. "Co kraj to obyczaj".
  20. Jak macie pieniądze to zapłaćcie, a potem rundka po współwłaścicielach: niech oddają kasę. A jak nie to zostanie sąd!
  21. Rocky, nie jestem prawnikiem. Może są jakieś możliwości. Moim zdaniem prawo przejścia będą mieć, bo nikt nie postawi szlabanu. Ale jak podłączą media? Ze swojej praktyki wiem, że wszyscy dostawcy (energetyka, wodociągi, gazownia) wołają zgody właścicieli na przeprowadzenie przez ich grunt rur! Bez tego nie chcą w ogóle rozmawiać! Przy tak rozbudowanej współwłasności już teraz będzie problem, a jak nie będą żadnymi współwłaścicielami? Tylko sensowny prawnik może w tej materii pomóc...
  22. Jeżeli chcecie budować, to chyba nie ma sensu się zrzekać, bo nie będziecie mieli prawa do przejazdu. Chyba, że wystąpicie do sądu o ustanowienie drogi koniecznej. Nie mam pojęcia jak ciocia sprzeda te działki. Przecież nikt jej nie kupi bez możliwości dojazdu, a jak nowy właściciel będzie chciał mieć służebność, to muszą jej udzielić wszyscy współwłaściciele (lub sąd). Rzeczywiście, dosadnie ale prawdziwie: niezłe g... Popytajcie jakiegoś prawnika, może znajdzie jakieś wyjście.
  23. Niestety tak, bo jest to współwłasność w częściach ułamkowych, czyli to "dobrodziejstwo", o którym pisałam wyżej w postach. Odpowiedzialność współwłaścicieli jest łączna - urzędy muszą złapać tylko jedną ofiarę i sprawa załatwiona. Wy możecie z kolei na drodze powództwa cywilnego dochodzić zapłaconej kwoty od pozostałych współwłaścicieli (lub ich spadkobierców). Na tym przykładzie wyraźnie widać, że służebność jest lepsza od współwłasności w przypadku drogi... (to tak na poparcie moich wcześniejszych argumentów )
  24. Dzięki za info - a więc jest jednak światełko w tunelu...
  25. Popieram, wykusz w łazience wcale nie jest funkcjonalny, a dodatkowo dochodziły kłopoty z daszkiem (blacha wszystko przykryje, ale już dachówka gorzej). Garaż dwustanowiskowy - bardzo dobry pomysł. My teraz żałujemy, że nie zrobiliśmy tego. Pytanie pierwsze: przedsionek zdecydowanie za mały. Jak wchodzi kilka osób to pierwsi są już w przedpokoju, a ostatni na zewnątrz. Mamy dodatkową szafę na ubrania w przedpokoju. Najazdy gości mieliśmy na razie letnie, więc nie mam pojęcia co będzie w jesienne i zimowe dni. Pytanie drugie: sypialnia na dole, bo chcieliśmy mieć osobistą łazienkę. Mamy zamurowane drzwi z przedpokoju i wejście jest tylko z sypialni. Dla gości jest małe WC pod schodami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...