Olinku,
Zachęcałam Cię właśnie do marzeń, na dzienniku Dusi, a tu proszę, własny założyłaś. Może Cię pocieszy trochę nasza historia. Mieszkając w domu rodziców w przyziemiu z jednym synkiem marzyliśmy o własnym M, a że mieszkamy pod Krakowem to ceny kosmiczne. Analizując, licząc i planując wyszło, że domek to i tak najbardziej ekonomiczne wyjście (od lat mieszkam w domu i nie chciałam wracać do bloku, nowego osiedla itd - bo co dom to dom). Poza tym w marzeniach było też zawsze minimum troje dzieci, więc mieszkanie i tak zrobiłoby się w końcu ciasne. Ceny działek w naszej gminie graniczącej z Krakowem rosły strasznie, ale dalej marzyłam i szukałam. Wreszcie znalazłam okazyjną działkę, cena atrakcyjna, budowlano rolna, ale tylko 14 m szeroka, ale sąsiedzi mający 12 metrów zaproponowali, że je połączymy, a potem podzielimy tak, że jak odejdzie droga to będziemy mieć po 21 metrów szerokości. Decyzja zapadła, wzięliśmy kredyt i wymarzony kawałek pola stał się naszą własnością. Kiedy kupowaliśmy działkę gmina była na ukończeniu planu zagospodarowania przestrzennego, więc postanowiliśmy zaczekać, bo miała się ilość budowlanej ziemi zwiększyć i bez sensu byłyby wcześniejsze podziały...no i tak czekaliśmy, plan miał wchodzić co miesiąc za miesiąc. Pani w urzędzie już poznawała męża po głosie. Problem dotyczył najpierw ustaleń z Ministerstwem, a potem ustaleń z dyrekcją Ojcowskiego Parku Narodowego...a to już była gruba sprawa. Trzy lata czekaliśmy! Plan wszedł w życie pod koniec kwietnia tego roku. Jesteśmy już po rozmowach z geodetą, gdzie dowiedziałam się, że proces scalania i dzielenia działek potrwa minimum do jesieni, więc widać, że nasz Anatol będzie bardzo wyczekanym marzeniem. W międzyczasie pojawił się nasz długo wyczekiwany następny synek i bardzo szybko po nim nasza wisienka na torcie, czyli obecnie roczna córeczka. Pamiętam, że po kolejnej zmianie terminu wejścia w życie nowego planu zagospodarowania zadzwoniłam do Pani w urzędzie, i nakrzyczałam, że ja już zdążyłam dwójkę dzieci urodzić a planu, który miał być już już, jak nie ma tak nie ma. ;) Plus czekania jest jednak taki, że znaleźliśmy projekt czyli Anatola i teraz podglądam i szczerze kibicuję wszystkim, którzy planują go budować, budują czy choć o nim marzą! Nie poddawaj się, marzyć zawsze warto, a wiara czyni cuda