Kochani Staropolskim Obyczajem gdy w Wigilię gwiazdka wstaje Stary Rok zaś cyfrę zmienia Wszyscy Wszystkim ślą Życzenia Przy tej Pięknej Sposobności My życzymy Wam radości Aby wszystko się darzyło Z Roku na Rok lepiej żyło
Wiem, wiem, strasznie się zapuściłam i daaaaaaaaaaaaawno nie pisałam
Ale melduje uczciwie iż przygotowania rozpoczęłam i pierniczki i maślane ciasteczka już upieczone
W tym roku będzie choinka aniołkowa bo nauczyłam się robić aniołki takie okrągłe
Mój komputerek zastrajkował na amen i mam problem żeby się wepchnąć do synalkowych urządzeń.
W skrócie napiszę tak.Wszystko pozaczynane i porobione do połowy. Pół ogrodzenia (czyli jedna strona) zrobiona - bok dł.44m, połowa przodu zrobiona- czyli 10m murku + słupki+ brama i furtka osadzone , czekają na szczeble. Jedna strona działki zagospodarowana, ukształtowana skarpa, obsiana trawą, zrobione odprowadzenie wody z rynny. Zagospodarowany taras i niższa część ogrodu razem z kręgiem na ognisko. Postaram się to jakoś udokumentować zdjęciami.
W domu nic się właściwie nie zmienia - tylko chłopaki się wymieniają pokojami.
Trzymam kciuki za wszystkich budujących i obiecuję poprawę
W styczniu zamontowaliśmy drzwi rękoma fachowców no i są
Dopiero po zamontowaniu dotarło do nas że bez drzwi było BEZNADZIEJNIE!
Cały luty Miras dzielnie wykańczał okolice drzwi i montował opaski wokół futryn.
Oprócz tego w lutym wspolnymi siłami wykończyliśmy czwarty pokój nad garażem
(została jeszcze łazienka i podłoga u średniej latorośli).
Miras dorwał promocję w brw i zakupił sypialnię poczym na WALENTYNKI dopieścił mabelki a potem ..................
Marzec przeleciał trochę świątecznie i zaczęliśmy myślec o ogrodzeniu.
I tak się teraz grodzimy, grodzimy i grodzimy. Najpierw poszły słupki a potem murek i poszło ponad 40 worków cementu. Pożyczyliśmy od sąsiadów betoniarkę i powolutku posuwamy się do przodu.Jedna strona jest zrobiona i wjazd do garażu.
Teraz kolej na drugą stronę .W międzyczasie za 3 flaszki załatwiłam 3 wywrotki ziemi ze skarbami (czyt. śmieciami ) i taczkujemy po działce obsypując prawą stronę pod trawkę i łatamy dziury na skarpie zielskiem.
Szymek jak poszedł do zerówki tak zaczął chorować i od 15 września do 7 grudnia
był ciągle chory z krótkimi przerwami.Było cholernie ciężko i zdarzało mi się beczeć z niemocy.
Dzięki serdecznym ludziom i mojej wspaniałej lekarce powoli wychodzimy z tego dołu psychicznego.
Niezawodna w takich sytuacjach okazała się Alfredka z mężem i nasi długoletni przyjaciele Jacki(2 szt) z żonami i nasi młodzi sąsiedzi Edytka i Marcin.
Bardzo im jestem wdzięczna za ciągnięcie nas za uszy do góry.
No dosyć biadolenia! Idą Święta!!!
Melduję iż idę zgodnie ze swoim planem
Pierniczki już są ( w tym roku się nie przypaliły i na choince będzie ich mniej )
chatka z piernika jest, kruche ciasteczka są, ciasteczka orzechowe też, gwiazda z piernika czeka na polewę, dzisiaj będzie się piekł keks i chyba kokosanki bo zostały białka i coś trzeba z nimi zrobić, śledziki siedzą w oleju
Choinka w tym roku będzie czerwono-złota i gwiazdki szydełkuję wieczorami co mi powoli doskwiera bo chyba okulista mnie czeka i okularki.
W zeszłym roku poszyłam skarpety z kolorowego materiału i teraz dumnie wiszą na kominku ( przeszkadzają i spadają jak dokładam drewno ale co tam żebym tylko takie miała problemy )
Zdjęcia wkleję póżniej
24 grudnia minie pół roku od przeprowadzki i czas na małe podsumowanie.
Koszty za pół roku : woda 120,-
szambo 70,-
prąd 360,-
węgiel 500,-
Razem 1050,-
W bloku za sam czynsz płaciłam 4x250,-+ 2x420,- co daje 1820,- a gdzie reszta?
Nie mamy jeszcze umowy na śmieci i śmietnika to dojdzie koszt po nowym roku.
Póki co mamy jeszcze drewno po budowie i tym palimy w dzień a pod wieczór dorzucamy węgiel.( za rok trzeba będzie kupić drewno)
Do sklepu mam spacerkiem 15 min w jedną stronę ale nauczyłam sie robić zakupy raz w tygodniu większe a codziennie tylko chleb, mleko kupuje Miras po drodze do pracy lub jak wozi chłopców do szkoły.
Wyprowadzka na wieś wiąże się też ze zmianą wśród naszych znajomych i przyjaciół.Niektórzy się odsuwają, inni rzadziej się odzywają a Ci prawdziwi i serdeczni pozostają i nie przeszkadza im błoto ani odległość bo są przecież jeszcze telefony i małpie poczty@ i są z nami dalej. Trochę to smutne bo ludzie z którymi człowiek się zżył przez ileś lat nagle są tacy dalecy.Ale to samo życie.
Pojawiają się też nowi znajomi z którymi na początku można się polubić a serdeczność i przyjaźń pojawiają się stopniowo. I jest fajowo
Po tygodniu spania na materacu dmuchanym mieliśmy dość i przeprośiliśmy sie z naszym starym tapczanem wywiezionym swego czasu na wygnanie.Prawdziwy tapczan to jest miodzio i wygospodarowaliśmy sypialnię.
Ponieważ pogoda się skiepściła delikatnie mówiąc kawki na ganku nie mogę pić.
Dojazdu no nas praktycznie nie ma i musimy autko zostawiać na drodze powyżej domu.Mamy sposób na błoto i glinę.Do autka chodzimy w kaloszach a w aucie ubieramy buty i tak sobie brniemy. Za to wszystko rozpalony kominek i lampka grzanego wina z miodem poprawia na humor.
No dobrze, już mieszkamy i zachłystujemy się domem
Pijemy kawkę na ganku lub na tarasie powoli się odnajdujemy z rzeczami bo ciepło się zrobiło a brak szafy (mojej i Mirka) utrudnia życie jak cholipka .Łazienka nabiera ostatecznych kształtów - Miras zamontował mi półeczkę pod lustrem i kabinę
Niestety nie mogę wkleić drugiego zdjęcia, cosik ten internet radiowy jest kapryśny W łazience trzeba jeszcze schować rury i przymocować listwy przypodłogowe bo niezbyt równo położyłam kafelki na styku ściana i podłoga Jutro ma przyjechać nasza tapicerka po wymianie obić to może uda mi się więcej wkleić.Pozdrawiam serdecznie
Miras pożyczył Kię ciężarową z pracy.Miał zrobić dwa kursy i po przeprowadzce Kia 5 km od domu zagotowała sobie wodę w chłodnicy i zdechła.Nasz przyjeciel (przeprowadza nas drugi raz) i Miras jakoś go schlodzili i doczołgali się do domku http://img264.imageshack.us/img264/5369/20070710004ah4.jpg
W drodze powrotnej Kia zdechła i żonka przyjeciela przyjechała ich autem i dociągnęli cieżarowkę do Mirka pracy i drugiego kursu nie było
Reszta w naszych lapkach i w Golfika kółkach ale daliśmy radę
W środę po przeprowadzce zdałam mieszkanie i było bardzo miło Obie strony bardzo zadowolone.Dzień wcześniej trochę się pogimnastykowałam przy sprzątaniu ale co tam...
Kasa już wydana i zapomniana a tyle jeszcze by się chciało
Miras nie dostał urlopu na przeprowadzkę więc przeprowadzamy się na raty.Ja zamieszkam już w sobote z psiną dla odwagi.
Główny rzut w niedzielę Nie wiem czy ktoś uskuteczniał przeprowadzke w niedzielę Poniedziałek daję odbój i odpoczywam w nowym domku a we wtorek sprzątam mieszkanko i w środę mam nadzieje oddać klucze i odebrać kaskę
W poniedziałek ma być już internet jak dam radę to się odezwę
Łazienka czeka na fugowanie Kuchnia (podłoga) wykafelkowana też czeka na fugowanie Poddasze od soboty będzie wykładane podłogą
Rzeczywiście rozpoczęłam pakowanie i przewożenie po trochu Ciągle zapominam aparatu żeby coś pstryknąć Jestem zakręcona ale prę do przodu Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Jak wiadomo - plany swoją drogą a życie idzie inna, też swoja drogą.
Chcieliśmy zrobić sobie taras ( mamy stare kafle od znajomych) ale z braku czasu i siły do taczkowania i machania łopatą , będzie taras trawiasty .Czyli nawiezioną ziemie z sąsiedzkich budów wyrównamy o obsiejemy trawą, formując tylko malą górkę wzdłuż domu.
Moi drodzy czytelnicy ,pracujemy i pracujemy.I nawet efekty są . Pokój średniego synka zaostał pomalowany na biało.http://img72.imageshack.us/img72/9346/20070506005jk9.jpg
Wszystkim zmęczonym budowniczym, uprzejmie donoszę :Marzenia się spełniają
W sobotę pojechalismy do domku sami z Mirasem i zostaliśmy na noc
Było ognisko,kiełbaski i mili przyszli sąsiedzi a w tle piosenka Reni Jusis "Znajdę Cię" z filmu pt"NIgdy w życiu".Siedziałam sobie przy ognisku z kiełbaską na kiju w jednej ręcę a w drugiej z piwkiem a w oczach świeciły mi się łzy.Miras popijał grzane winko i miał taki anielski wyraz twarzy.I BYLIŚMY CHOLERNIE SZCZĘŚLIWI
Dla takich chwil warto żyć,warto się męczyć i czuć w każdej kostce i mięśniu ból po skończonej pracy.
TAKICH PIĘKNYCH CHWIL ŻYCZĘ WSZYSTKIM BUDOWNICZYM.
Rano o 7.30 piliśmy kawkę na ganku .Ptaki śpiewały, słóńce świeciło a wiaterku ani mru,mru.
Po południu mieliśmy gości na grilu i znowu piwkowałam
Do naszego przyszłego orodu zawitało pierwsze drzewko - to rajska jabłoń. Oczywiście prezent od naszych wiernych kibiców Alfredków, którzy nas zawsze ciągną z nastrojem do góry
Jesteśmy coraz bardziej zmęczeni ale na szczęście jeszcze nie zniechęceni choć bywają ciężkie chwile.Najgorzej jest wracać. Słońce świeci, ptaki drą dzioby a my musimy wracać Powoli odliczam czas i zaczynam się zastanawiać nad pakowaniem.Myślę że 15-16 czerwca to będą te WIELKIE DNI PRZEPROWADZKI