-
Liczba zawartości
653 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez MaciekTyr.
-
Chciałbym troszkę poukładać sens naszego wysiłku i tego, czym się kierujemy podejmując życiowe, a często i dozgonne, wyzwanie aranżacji i naszego domu i ogrodu. Pisze to jako praktyk a także teoretyk - absolwent kierunku ekonomii związanego z teorią wyborów. Zatem - przede wszystkim szukamy subiektywnego ZADOWOLENIA, tak nie mniej osiągamy je różnako i pd tym względem ogródek nasz pełni zwykle jedną z 3 funkcji: 1. Potencjalną 2. Demonstracyjną 3. Faktyczną, czyli przejściową. ad 1. Funkcja potencjalna, to satysfakcja z "a tu można...". "A tu można palić ognisko", "a tu można robić pikniki", "można pływać a jak się zrobi zadaszenie to nawet będzie ciepło", "a tam można patrzeć na ptaki", "a tu jest tyle miejsca, że praktycznie wszystko można". Zatem z jednej strony mamy błogą satysfakcje z możliwości a z drugiej, wcale niekoniecznie potrzebę jej realizowania, przykładem są nieużywane altany, puste baseny i trampolinki, albo łukowe mostki na których można stać godzinami, tylko po co? ad 2. Funkcja demonstracyjna jest bodaj najistotniejsza w procesie podejmowania decyzji. Nie bezpodstawna jest opinia, którą usłyszałem od uznanego architekta, że u nas obowiązuje jeden styl "ma wyglądać na droższe, niż faktycznie kosztowało". Nie jest to złośliwość. Potrzeba awansu i porównywania pozycji występuje w każdym społeczeństwie, różne są natomiast przejawy jej realizacji. W Polsce nie stosuje się metody pragmatycznych Amerykanów, gdzie otwarcie operują KWOTĄ rocznych dochodów na rodzinę, przez co, u nas o pozycji stanowią synonimy. A najlepszym są te związane z nieruchomością, bo każdy przecież może sobie kupić buty jak gwiazda, ale mało kto może pokazać posesję jak gwiazda. Zatem funkcja demonstracyjna służy nam samym "jednak mam" oraz jest informacją dla otoczenia. Funkcja demonstracyjna, sensu stricte, występuje efemerycznie - skupiamy się na niej w sytuacji przyjmowania dalekich gości, organizacji wydarzeń typu ślub, chrzciny. Ogólnie są to sytuacje wyjątkowe i wiążą się często z długimi przygotowaniami lub nawet remontem. ad 3. Funkcja faktyczna, zwana "przejściową", to wszystko to co dzieje się pomiędzy demonstracjami. Jest to codzienny wygląd i przeznaczenie naszej posesji - to co przeważa CZASOWO choć nie koniecznie stanowiło uświadomiony plan. Innymi słowy, jeśli chcesz poznać faktyczną funkcję posesji, przejdź się w tym momencie po okolicy i popatrz co dominuje. Zwykle jest to plac budowy lub zaplecze remontu. Ułożone materiały, przygotowane lub prowadzone procesy ogrodnicze. Czasami mini warsztaty. Piszę o tym po to, by tylko mieć tę świadomość projektując ogród, świadomość czemu będzie służyć na co dzień.
-
Dom bardzo tnai w budowie - czy napewno?
MaciekTyr. odpowiedział xchadax → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Biorąc pod uwagę, że robocizna to połowa kosztów (lub więcej), sporo zależy od tego ile zrobi się samemu. Tyle, że to samemu to też nie znaczy za darmo - chodzi o tzw koszty utraconych korzyści. Jeśli ktoś jest bezrobotny a jego wolny czas wypełnia nuda, to utraconych korzyści praktycznie nie ma, natomiast jak ktoś zarabia Xzł/godz i najmuje się jako (mało wydajny) robotnik na własnej budowie, to już może się okazać, że do kwoty 150tys musi dodać całkiem sporo. Kolejny problem to... serce. Nie nie chodzi o zdrowie a o podejście. Jeśli masz postawić pawilon dla szwaczek i go wykończyć, to maszerujesz do marketu i z radością wybierasz wszystko za pół ceny - najtańsze płytki po 12zł, najtańszą armaturę - wszystko. I choć coś okaże się niewypałem, to całościowo to podejście jest opłacalne (sprawdziłem). Natomiast na "swój wymarzony domek" trudno sięgać po wszystko z podłogi, zatem koszt +30% około. -
Zamiana domami na dłuższy czas Warszawa-Gdańsk
MaciekTyr. odpowiedział Andżelka007 → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Andżelko, Twój post przejdzie do historii. Tak rodzi się rynek domów. Kiedyś kowal wymieniał podkowy za chleb a część chleba na ryby, później wszystko ułatwiły pieniądze. Andzelka tym różni się od innych, że wie czego chce a dom traktuje (dość) instrumentalnie, zwykle to dom w Polsce wyznacza miejsce i pomysł na życie. Wierzę, że ogłoszeń jak Twoje będzie z czasem przybywać i choć nie znajdziesz, prawdopodobnie, symetrycznego w Gdańsku Oliwa, to sytuacja zacznie dawać do myślenia - czy warto w dom wkładać serce i się z nim wiązać? Czy nie lepiej traktować go z założenia, jako doraźny przedmiot wymiany a wynajmu jako stan typowy a nie tymczasowy. Czy w USA pogłupieli, czy po prostu wyprzedzili nas o kilka dekad? Na osłodę dodam, że i mój wypieszczony dom stoi pusty od jesieni i jeśli tylko znalazłbym kogoś na Teneryfie, kto akurat potrzebuje domu w Łodzi pod lasem a dysponuje swoim, blisko oceanu, to bym się już pewnie zamienił (akceptując nawet mniejszy metraż i brak ogrodu). -
FILM: Mieszkać daleko do miasta? Czy na pewno?
MaciekTyr. odpowiedział Redakcja → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Pewnie, że tak! Tylko kalkulacje bywają chybione, czego dowodem są m.in. moje osobiste doświadczenia dotyczące balkonów, tarasów, działki... jak i samego domu. Kalkulacje kończą się razem z możliwością wyboru - pamiętam, jak z "kalkulacji" wychodziło, że 126p to świetny samochód (mały, wysoko zawieszony, ekonomiczny...). Że zawsze można zmienić dom na mieszkanie, albo na inny Bynajmniej. Przeszkodą są 2 rzeczy - albo "jedyna właściwa" działka (po dziadku, w pobliżu mamy..., czyli coś jak ten 126p), albo imperatyw społeczny - nie można w Polsce sprzedać i kupić czegoś tańszego, bo to poniżające. Powiem szczerze, że gdybym swój dom dostał, albo miał spłacać latami, nie pisałbym tego, co piszę - pisałbym o idealnym miejscu, blisko centrum i pod lasem, o fantastycznych sąsiadach i jeszcze fantastyczniejszych możliwościach - joggingu, spacerów, spotkań przy ognisku i rozstawienia basenu... Ponieważ dane mi było mieć wybór - mam też refleksje. Biegać i spacerować się i tak nie chce (czego dowodzą Bracianka i Torecan), na spotkania ludzie nie mają ani czasu ani chęci bulenia za taxi (to bardzo ważny element dylematu "daleko od miasta"!), przy basenie latałem głównie z siatką na farfocle robiłem różne inne rzeczy prócz pływania (bo jednak Polska to nie Hiszpania i nawet latem woda jest zimna). Sąsiadów pod/nad stropem nie mam, tak nie mniej istnieją - a nawet mają melinę za miedzą... Z tego wszystkiego wyszło mi, że JEST DALSZY ETAP. Że życie może dać więcej niż daje WŁASNA posesja (choć trudno w to uwierzyć). I tylko tę (niepokojącą) informację pragnę przekazać (gdy piszę te słowa za każda ścianą mam przyjaznego sąsiada a mój dom w Polsce stoi sobie pusty, tracąc na wartości) -
FILM: Mieszkać daleko do miasta? Czy na pewno?
MaciekTyr. odpowiedział Redakcja → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Tylko pojawia się pytanie, po co w ogóle wychodzić, skoro nie ma sensu chodzić? Wystarczy otworzyć okno, albo sobie przed nim usiąść (co akurat obserwuję często) . Idę do pracy i z niej wracam. Poza tym łażę incydentalnie po okolicy... i jestem przybity. Nie chodzi o "Kowalskiego", któremu chciałbym ułożyć zycie a o statystyczny przekrój, kurcze - skoro na 250 "prywatnych placów zabaw" wszystkie stoją puste, to o czymś świadczy. Nie tylko o domki chodzi - podobnie działa (na zasadzie MAM) np. balkon w bloku. Każdy kupując mieszkanie podziwia balkon i widzi siebie na leżaku, kawce itd. a popatrz na dowolny mrowiskowiec - 60 balkonów i NIKOGO - niezależnie od pory. W tym co piszę nie chodzi mi o to co ludzie powinni robić, ale o to jak dalekie są nasze projekcje od rzeczywistości. A co do szczęścia, to oczywiście inna sprawa. Szczęściem bywa osiągniecie tego, co się zaplanowało (bo np. na Mont Everest nie włazi się dla widoku a dla samorealizacji). W naszej kulturze rzeczą tą bywa, niemal zawsze - własny dom. I w tym kontekście garbiejący facet konserwujący rynny na własnym dachu może być szczęśliwszy od swego brata serfującego na wypożyczonej desce po publicznym morzu. Nie piszę tego złośliwie - sam straciłem trochę zdrowia w wyniku konserwacji dachu i sam jestem członkiem kultury "byle na swoim", natomiast obiecałem sobie dzieci wychowywać inaczej. -
FILM: Mieszkać daleko do miasta? Czy na pewno?
MaciekTyr. odpowiedział Redakcja → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Ok, zrozumiałem, że dojście do parku to schody - a teraz bierzesz dwójkę i spacrujecie pomiędzy domkami, czy po posesji? -
FILM: Mieszkać daleko do miasta? Czy na pewno?
MaciekTyr. odpowiedział Redakcja → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Kurcze, dlaczego ja nie widzę tych ludzi siedzących u siebie na trawie, ani w tygodniu, ani w łikendy. W łikendy to nawet tym bardziej ich nie widzę, bo to najlepszy moment na roboty przy domu. Wiem, że w własnym ogródku to można i ognisko rozpalić i przy gitarce posiedzieć i pospacerować alejkami ... Ale piszę właśnie o tym, że w praktyce to zjawiska incydentalne - konkretnie 1-2 x w sezonie. Proponuję prosty test. Rozstawić zestaw superatrakcji ogrodowych dla dziecka, puścić je w to bez towarzystwa i zmierzyć czas po jakim mu się znudzi. Doświadczenie powtórzyć. -
FILM: Mieszkać daleko do miasta? Czy na pewno?
MaciekTyr. odpowiedział Redakcja → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Toreca, uwierz mi - w kontekście wypadów imprezowych, nietolerancyjna sąsiadka jest o wiele mniej skutecznym ograniczeniem niż taksówka, która zamiast 10zł kosztuje 100. Natomiast to o łatwości wychodzenia na spacery to, jak dla mnie, przykład na to co pisałem - totalnej różnicy pomiędzy naszymi wyobrażeniami od praktyki. Otóż w dni pogodne (jest ich w Polsce 10%) mam zwyczaj pieszego marszu z domu do pracy. Ruszam z "elytarnego" Arturówka, mijam las, później wielką osadę domków, następnie blokowiska. W 50 min mam przekrój życia w jego codziennym wydaniu a wygląda ona tak: W lesie biegają joggerzy i są kolarze - raczej nie są to okoliczni mieszkańcy. Zaskoczeniem są osiedla bloków - starodrzew, ławeczki. place zabaw i autentyczni spacerowicze (zwykle starsi), matki z wózkami i czasami dzieci. W bujnej zieleni wygląda to całkiem nieźle - możne po prostu wyjść z domu na dwór i kogoś spotkać. Natomiast największa nędza to te wszystkie domki. TAM NIE MA ŻYCIA. Przepraszam, że uderzam w czułe miejsce, ale osobników spacerujących pomiędzy domami zwyczajnie nie spotykam! Między domkami są tylko samochody wyjeżdżające, albo wjeżdżające na posesję. Są też psy, wytresowane, by spacerowicza oprowadzić w zajadłym szczekaniu i ślinieniu od początku posesji, do samego końca, gdzie czeka zwykle kolejny wyuczony pies. A na samych posesjach? Dwie opcje - albo "Hiroszima"; sprzęty, typu huśtawka, piaskownica, trampolina - zawsze bez ludzi, albo Panowie Budowlańcy budujący lepsze jutro. Są też ekspozycje ozdób ogrodowych pomieszane z wystawą materiałów budowlanych, złomu i prania. Powiem tak - osiedlowe trawniki i skwery to przy tym Ciechocinek. -
FILM: Mieszkać daleko do miasta? Czy na pewno?
MaciekTyr. odpowiedział Redakcja → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Nie taka łatwa sprawa. Kupuje się rewelacyjną szafkę na buty a choćby i za kupę forsy, cieszy nią oczy i pokazuje gościom A za miesiąc okazuje się i tak, że wszystkie buty stoją w progu... no chyba, że spodziewamy się gości na "prezentację". Ja mam w domu 2 tarasy. Możliwości są - "kawa na tarasie", "opalanie na tarasie"... Na tym większym byłem w ciągu sezonu 2x - żeby rozwinąć sztuczną trawę i żeby ją zwinąć, na jesień. Na mniejszym tarasie byłem tylko po to, by zobaczyć jak płytki odskoczyły. Okazuje się, że z tą kawą to łatwiej usiąść w ogródku. A zwykle siada się... w kuchni. Mam taką refleksję, że chętniej ładujemy wysiłek i pieniądze w robienie możliwości, niż w korzystanie z tychże. Innymi słowy - faktyczni pływacy wolą pływalnie niż przydomowy basen a zapaleni miłośnicy natury łażą po łąkach a nie aranżują ogródek. -
FILM: Mieszkać daleko do miasta? Czy na pewno?
MaciekTyr. odpowiedział Redakcja → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
(wytłuszczenia moje) Na tym chciałbym się zatrzymać i ciut pofilozofować. Słowo - MOŻLIWOŚĆ Często, kiedy słyszę o urokach miasta, mówione jest o MOŻLIWOŚCI chodzenia do teatru, mnogości muzeów, kabaretów... Na pytanie, kiedy ostatnio z tych przybytków korzystałeś? Zakłopotanie, rok, 2 lata temu. Własny ogródek daje MOŻLIWOŚĆ zaproszenia gości, grilla, ogniska, noclegu... Kiedy to było? Nigdy, ale może będzie. Tak nie mniej to może mieć sens - sama możliwość robienia czegoś potrafi satysfakcjonować. I tu dochodzimy do odwiecznego "być, czy mieć" (możliwość). Czy lepiej BYWAĆ z kumplami co sobotę, czy MIEĆ możliwość ich zaprosić? -
FILM: Mieszkać daleko do miasta? Czy na pewno?
MaciekTyr. odpowiedział Redakcja → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Mim zdaniem zakup domu zawsze powinien być poprzedzony wielomiesięcznym wynajmem. To nie są stracone pieniądze (Amerykanie za naukę rocznie płacą równowartość zakupu mieszkania a mieszkań często nie kupują w ogóle - nauka cenna rzecz). Mój znajomy kupił domek za miastem, wcale nie daleko, ale na uboczu. Tanio. Po 1,5 roku sprzedał, bo życie społeczne małżonki spadło do zera - nikt jej tam nie odwiedzał a z miejscowymi się nie dogadała. Kolejny znajomy spoza miasta, jak planuje grilla (grill służy m.in pokazaniu swego wyśnionego szczęścia innym), to zapewnienie wszystkim transport w obie strony (chodzi o możliwość wypicia 1-2 piw do kiełbaski, co jest oczywiste a w Polsce, w przypadku kierowcy, traktowane jako zbrodnia). Jeśli ktoś myśląc o domu widzi siebie pośród kwiatów, to oznacza brak rozeznania - kwiaty w Polsce są ułamek roku Jesli ktoś myślac o domu widzi ogródek pełen znajomych, to oznacza brak rozeznania - ogródki są czynne średnio 1/4 roku a znajomi w tym czasie mają co innego do robyty (np, własne ogródki) Jeśli ktoś planując życie z dala od miasta widzi siebie i rodzinę, jako takich fajnych drwali, co to nie muszą rąbać drzewa, bo umieją różniczkować, ale poza tym to są jak ci drwali... to już całkiem odjechał. I jeśli ktoś uważa, że kupując teren i mury, kupi sobie rodzaj ludzkich relacji, styl, czy pozycję, to też jest w błędzie - podobnie jak wieśniak wierzący, że kupując mercedesa stanie się bardziej miastowy -
Modny drobiazg, czyli wóz w ogrodzie ;)
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → OGRODY - Pamiętajcie o ogrodach
Opony faktycznie są za mało retro. Wóz - O! Ja swoje stare opony trzymam już w lamusie dla dzieci i wnuków... -
Modny drobiazg, czyli wóz w ogrodzie ;)
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → OGRODY - Pamiętajcie o ogrodach
ale swoją drogą (nie chodzi o same "ozdoby"), coś musi w tym być. Dlaczego akurat stare koła, wozy, opony...? czemu nie wiesza się np. starych drzwiczek od pieca, albo miski? Musi być powód, że wóz drabiniasty uznajemy a młocarkę już nie. Że drewniane koło nad drzwiami "dodaje charakteru" a drewniane trepy - już nie bardzo Może jest tu jakiś spec psychoanalizy? Czy te atrybuty unieruchomionego pojazdu to podświadome "chciałbym stąd spływać, ale się nie da" -
Modny drobiazg, czyli wóz w ogrodzie ;)
MaciekTyr. dodał a topic → w OGRODY - Pamiętajcie o ogrodach
Obserwując bogactwo pomysłów i sposobów na aranżację podwórka, zastanawiam się nad czymś niesamowicie konsekwentnym. Otóż okazuje się, że ponadczasowy elementem ogrodu powinny być... szczątki pojazdu Nie mam pojęcie dlaczego tak jest, ale ta akurat moda jest nieprzemijająca, choć wyraża się w sposób rozmaity - na miarę czasów i możliwości. Z mojej młodości np. pamiętam, że w każdym gospodarstwie stał jakiś pordzewiały od lat pojazd, który z racji nikłej doprawdy szansy na uruchomienie, zdobił jedynie i coś symbolizował. A to motocykl marki MZ bez koła, stanowiący miejsce dla kogutów, a to jakaś wielgachna, pęknięta opona od traktora, albo skromniej - resztki drewnianego wozu z dyszlem. W lepszych czasach, złom pomału zaczął znikać (może zaczął być w cenie?), ale pozostać musiały przynajmniej elementy. Chodziło o to by w nienachalny sposób wyeksponować jakiś skromny symbol pojazdu. Oczywiście najlepiej nadaje się koło. Uwierzcie mi - nic nie jest tak OK, jak koło od pojazdu! Może być drewniane, takie od bryczki a może być i współczesna opona (zależy w jakim stylu jest posesja). Koło drewniane najlepiej powiesić na łańcuchu lub przybić nad wejściem, natomiast na opnę jest więcej pomysłów (zwykle łączy się je z kwiatami), jednak najnowszy trend, to łabędzie z opon . Jeśli ktoś nie może ograniczyć się do części symbolozującej pojazd a nie ma aż tyle miejsca, by zaparkować wóz drabiniasty, pozostaje mu miniatura, czyli normalny wóz, tylko, że taki sporo mniejszy. A w środek ładuje się oczywiście kwiaty. Ale widuje się bardziej oryginalne pomysły, np odcięcia połowy karoserii 126p i przyklejenie jej do muru... Cóż, w aranżacji ogrodu są mody chwilowe - krasnalki, oczka, mostki, czy trampolinki, są też mody wieczne - a do tych należy wyeksponowany element pojazdu... czyżby wyrażał on podświadome pragnienie do wyrwania się w świat http://www.warszawacity.pl/files/pict/2010-09-06/kolno-kolo-drewniane-do-wozu-drabiniastego-5TAwMTAzMD_o.jpg http://img2.stylowi.pl//images/items/o/201305/stylowi_pl_ogrod_7428128.jpg http://weekendwogrodzie.files.wordpress.com/2014/02/3468969299_b0afd64d6f_z.jpg http://www.polgard.com.pl/wp-content/uploads/2012/12/W%C3%B3z-drabiniasty-na-kwiaty.jpg http://img27.olx.pl/images_tablicapl/88231119_1_644x461_labedzie-ozdoby-kwietniki-doniczki-donica-donice-z-opon-sztum.jpg http://staahoo.blox.pl/resource/2012_04_140003.jpg -
Budować dom czy kupić mieszkanie. Wszystkie rady mile widziane.
MaciekTyr. odpowiedział mariock → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Na świecie a niebawem z pewnością i u nas jest tak: 1. Apartament/mieszkanie. Czyli płacisz składkę i wymagasz - masz odnowioną elewację, sprawny dach, trawniczki, parking, plac zabaw, a czasem i basen i bar... na dachu. Mieszkanie może być w tzw "bloku" (np. Woody Alen), albo bliźniaku lub zabudowie szeregowej, jak ja obecnie w Hiszpanii (tu miesięczne opłaty zaczynają się od 20€ - niedrogo). 2. Domek z działką miejski, wersja Zachód. Czyli jak wyżej, ale bez wspólnoty. Są plusy, bo niektórzy lubą własne, jak i minusy, bo głupio est pływać samemu a jeszcze głupiej samemu huśtać się i chodzić po drabinkach. W każdym razie też nie robisz nic - co kilka dni przyjeżdżają śmieciarze, czyli to co u nas, ale oprócz tego we wtorek bez pytania wjeżdża Murzyn na traktorku i w 20 min. robi porządek z trawnikiem, co drugi tydzień specjalista od basenu itd. Znam posiadacza takiej posesji na Florydzie, który wpada na weekendy i nie dość, że wszystko mu działa i jest ślicznie, to jeszcze przed przyjazdem ma umyte szyby i wstawione piwo do lodówki. 3. Farmer, czyli sam na swoim. To właściwie przypomina naszego właściciela domu, niezależnie gdzie położonego. Troszczysz się o dom i zagrodę. O liście, trawnik, dach, żywopłot i rabatki. Na całym świecie są tacy, którzy to kochają i mają gospodarstwa - czasem wielkie hektary, czasem przydomowe (marchewka lub trawnik i peonie). Mają też i zwierzęta - świnki, psy, króliki lub gołębie - co kto lubi. Jakie są plusy życia gospodarza, wie każdy gospodarz, natomiast minusy są np. takie, że jest to pomysł na całe życie. Czasem też i na życie dzieci. Ważne, by był wybór, i by farmer nie męczył się między wspólnymi parkingami a mieszczuch nie musiał ganiać z grabiami i miotłą. Nie, w Polsce nie można tego zlecić - na razie braki infrastruktury. Nie ma Murzyna, który równa trawnik za grosze, robiąc to we wszystkich sąsiadujących posesjach. Substytutem bywa utrzymywanie lekko uzależnionego "pomagiera", który wyręcza gospodarza i pilnuje. Ale to nie to samo, różnicą pomiędzy gospodarzem posiadającym parobka a użytkownikiem maszyny do mieszkania, jest przywiązanie. Nie wielkość osady, nie wykształcenie, majętność, ani styl budynku, ani nawet forma własności; to PRZYWIĄZANIE określi, czy jesteś gospodarzem, czy eksploratorem budynku.- 117 odpowiedzi
-
Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Masz rację - sam jestem przeciwnikiem generalizowania Znam tylko Polskę, Florydę i Hiszpanię. Tak nie mniej, przebywając jakiś czas poza Polską nabiera się perspektywy a to o czym mówię z przekonaniem nie dotyczy oceny innych a tego z czym sam sam się utożsamiałem. Wiesz, to tak jak Arab, dla którego od urodzenia było oczywiste, że bogactwo oznacza ilość wielbłądów, wraca po zagranicznych studiach i oświadcza, że to absurd. I w sumie nie ma znaczenie gdzie te studia odbywał- 58 odpowiedzi
-
Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
"Z analiz Domiporta.pl i Open Finance wynika, że średnia oczekiwana roczna rentowność netto wynajmu mieszkań wynosi 3,96 proc. - W porównaniu z poprzednim raportem z czerwca tego roku, niemal się nie zmieniła. Spadła zaledwie o 0,03 p.p. - podają analitycy. Wskaźnik powstaje na podstawie średnich stawek najmu mieszkań zamieszczanych w serwisie, w przeliczeniu na mkw.oraz średnich cen transakcyjnych mieszkań, po jakich klienci Open Finance dokonują zakupów . W wyliczeniach uwzględniane zostały dane z Gdańska, Gdyni, Krakowa, Łodzi, Poznania, Warszawy i Wrocławia." tak - 3,96% to stosunek ceny najmu do wartości. Czyli, że mamy 100% obłożenie i zero kosztów związanych z najmem/posiadaniem. Należy jednak uwzględnić te 2 czynniki, myślę, że przyjęcie 70% pokrycia, to aż nadto, bo są tacy, którzy mają najemców non-stop, ale więcej jest takich, którym udaje się to sporadycznie. Drugi czynnik, to nie tylko różne dziwne koszty, których się nie uniknie (ja np. miałem awarię spłuczki, co mnie kosztowało ok 1000zł w ubytku wody), ważniejsze jest co innego - to co Elfir nazwała "Remont byłby tylko po to by podnieść standard..." Otóż to - podnoszenie standardu, to nie kaprys i autonomiczna decyzja, to obowiązek, bo standard podnosi się wkoło niezależnie od nas. Da się mieszkać z wychodkiem i można gotować na piecu. 30 letnia, żeliwna wanna wcale nie cieknie, klozet też, gniazdka działają a i kaloryfery grzeją. Nawet kafelki może nie odpadły, ale... to wszystko trzeba wyrzucić. Po prostu trzeba - bo ma wartość ZERO. I to własnie powód, jeśli dom 30 letni trzyma wartość - ktoś powyrzucał z niego wszystko, co się dało i powymieniał na nowe. Stopniowo, ale nie za darmo. Haczyk tkwi w czym innym - te wymiany, choć kosztowne są zwykle przyjemne. I tylko o to mi chodzi - mówmy o spełnianiu marzeń, kosztownym hobby, celu życia... ale nie "opłacalnej inwestycji"- 58 odpowiedzi
-
Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
To już nie ode mnie. Ale dla Polski proszę bardzo: rentowność z wynajmu: <2% zmiana wartości ziemi - zależna WYŁĄCZNIE od lokalizacji (dlatego proszę nie porównywać różnych, z uzasadnienie, że można dojechać) czas pełnej amortyzacji nakładu (do zera) na materiały i czynności budowlane - 25 lat nieruchomości o najniższym stopniu utraty wartości - wielka płyta nieruchomości o najwyższym stopniu utraty wartości - zabudowa indywidualna wartość marzeń - niemierzalne Uwierz mi, miałem okazje podejmować wiele decyzji i stąd tylko spory dystans. Liczyłem np. co zrobić z 360m2 murów, które kupiłem "ekstra" wraz z posesją - począwszy od adaptacji na mieszkania, poprzez pow. biurowe pod wynajem itd. Wyszło, że najrozsądniej nie robić nic. Nie wkładać grosza i wynajmować za grosze - inne rozwiązania są bardziej ambitne, ale nieopłacalne wobec lokat na antypodach (5,5%) A do tego prognozy: Tempo amortyzacji będzie rosło adekwatnie do postępu i rozwoju gospodarczego. Opodatkowanie w coraz większym stopniu obejmie majątek (kataster) Koszty eksploatacji będą stanowić coraz większy % wobec wartości. Jak pisałem - w USA ponoszone koszty posiadania mieszkania (nie chodzi o media, tylko o podatek i różne opłaty stałe) już po kilku latach wynoszą tyle, co jego wartość. To wg mnie nieunikniony kierunek.- 58 odpowiedzi
-
Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Ehhh... "moje teorie" maję tę jedną zaletę, że zdołałem je zweryfikować praktycznie. Jestem zarówno wynajmującym, odnajmującym, jaki i "inwestorem". Zarówno w Polsce jak i poza nią. Mogę napisać wszyściutko w % i przyda się to osobom, które nie podjęły decyzji. Czym innym jest kalkulacja "jakby nie liczył wychodzi, że..." (na końcu ma być po prostu to, czego się pragnie). Uwierzcie mi, liczenie, żeby wykazać przyjętą z góry tezę nigdy nie będzie obiektywne (najprostszy sposób, to gmeranie w mianowniku) Bank na kredycie ma większy % zwrotu niż inwestor na najmie - to własnie wspólny mianownik Inne sposoby, to twórczość, dlatego podałem przykład z Norwegią za free, albo USA za 20tys USD. Można dać i inne - np. polskie gospodarstwo do kupienia za 50 tys... i porównywać jedno z drugim. A teraz wrócę do własności. BYĆ NA SWOIM czyli niewerbalizowany cel wielu z nas - i kilka propozycji, jakie powoływały się na powyższą frazę: mieszkanie spółdzielcze mieszkanie własnościowe mieszkanie wykupione z terenem (ale ze wspólnym zarządem) dzierżawa wieczysta dom ze współwłasnością działki dom z hipoteką Każde z powyższych może być przedmiotem kupna/sprzedaży a które jest bardziej swoje a które mniej? Jak dla mnie decyduje ilość PLN brakujących do własności wyłącznej a nie użyte pojęcie.- 58 odpowiedzi
-
Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Moje doświadczenia oparte jest na kilku mieszkaniach w Polsce, biurach, jednym tamże domu, wynajmie od kogoś w Polsce, USA i Hiszpanii oraz komuś w Polsce i Hiszpanii. Wynajmującym i odnajmującym jestem jednocześnie. To że jesteś z Poznania a budujesz w Kurniku (gdzie fajny jest dojazd) nie oznacza, że nieruchomości w Kurniku i Poznaniu należy sprowadzać do wspólnego mianownika. Wynajem i zakup mieszkania 6 km od miejsca w którym teraz siedzę jest 2x tańszy, z jakiegoś powodu. Jeszcze raz - nie ma żadnego majątku trwałego! Wartość domu po 30 latach wynika TYLKO z inwestycji ładowanych w trakcie (czyli te koszty "administrowania domem"). W sensie nakładu początkowego w 30 lat dom amortyzuje się do zera (jest w cenie działki). Spójrzmy na to retrospektywnie - kupiłem willę od człowieka, który 30 lat temu był w drabinie społecznej wyżej od nas - robił wszystko na max. 460m2, miedziana instalacja (2 żyłowa), ogrzewanie gazowe (żeliwo), wanna (żeliwna) wpuszczona w podłogę, parkiet dębowy (na lepiku), okna drewniane, glazura, i mnóstwo boazerii (modrzew), tynk baranek. Wiesz co z tego wykorzystałem, w dzisiejszych standardach? Mury. A i to bidnie, bo fundament nieizolowany i nieocieplony został, sufit dałbym wyżej a i podziały teraz są inne. Dziadek umarł rok po sprzedaży a jak zobaczył swoje modrzewia na krajzedze, to mało nie płakał. Za 30 lat to samo spotka wszystko, czym się tutaj egzaltujemy... myślę nawet, że za lat 15. Zatem jaka wartość zostanie? MURY I miejsce (niestety). Miejsce z obowiązkiem, by co roku, pomału ładować kasę i żyć (nie)świadomością, że dom się nie starzeje. I "zyskuje na wartości" A teraz doświadczenie kolejne - z dzisiaj! To tak w ramach mitu, jak to posiadaczowi dobrze a najemcę może kiedy chce wywalić. Walnąłem się chyba w systemie booking.com i ktoś z Litwy kliknął sobie pobyt u mnie od wigilii do sylwestra. Kłopot w tym, że ja właśnie tu jestem. Mam 2 rozwiązanie - pakuję rodzinę i wracam do zimnej Polski, zwalniając własny dom i inkasując 700€ ... Albo pokazuję najemcy figę, ale wtedy robią mu rezerwacje o tych samych parametrach a różnicę w cenie obciążą mnie. Biorąc pod uwagę zapełnienie na Teneryfie w tym okresie, może mnie kosztować wielokrotność... Mnie - właściciela - najmujący stratny być nie może.- 58 odpowiedzi
-
Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
W moim przypadku, to nie teorie, lecz doświadczenia Doświadczyłem i chęci mania i faktycznego mania i wynajmowania - zarówno od kogoś jak i komuś. Właściwie cały czas tego doświadczam - stąd pewna perspektywa i chęć jej podzielenia.- 58 odpowiedzi
-
Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Otóż to właśnie, moim zdaniem, główny błąd w założeniach. Żaden majątek trwały! Budujesz dokładnie takie ściany i taką kuchnie, jak ta z prześmiewczej fotki - chodzi o upływ czasu, za 25 lat wszystko będzie do pozamiatania. Że mury będą stały? Będą i to właściwie cała trwałość - ma wartość cegieł (używanych). Reszta do pozamiatania. Oczywiście, że możesz modyfikować wszystko na bieżąca i wtedy nikt nie ujrzy 30 letniej ruiny, ale to koszt nie uwzględniony w racie 1200zł. Elfir, przepraszam, że to piszę, ale taka moja rola - nie chodzi by gasić tych, którzy wiedzą, czego chcą i się spełniają, ale o to, by ci którzy niekoniecznie pasjonują się domem, jako pomysłem na życie, nie musieli sobie dorabiać uzasadnienia do nieodwracalnych kroków.- 58 odpowiedzi
-
Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Aby porównać ułamki, trzeba sprowadzić je do wspólnego mianownika. Jeśli porównujemy najem z "własnym", to uwzględniamy, że we własnym także trzeba będzie płacić administracji - dlatego porównujemy tylko to co trzeba płacić extra "zdziercy" (zadziwiające, że ludzie mówiąc o wynajmie mówią o "płaceniu komuś" a mówiąc o kredycie nie uważają, że zapłacenie 100% ekstra - tyle zwykle czynią odsetki, to płacenie komuś). Kolejny element wspólnego mianownika, to lokalizacja - albo porównujemy zakup/budowę domu w Poznaniu, albo w Łodzi, albo na prowincji. Wciąż nie rozumiem po co w tym wątku lokale z Poznania - ktoś stawia dom w Poznaniu? Pozostaje jeszcze kwestia, czy można porównywać koszty najmu mieszkania z kupnem domu. Trudno, ale można, przy czy wtedy po stronie mieszkania uwzględnimy koszty administracji a po stronie domu uczciwie - wszystkie nakłady związane z posesją. To się nie uda, nikt nie chce znać tej kwoty Co do Norwegii - oczywiście, że chodzi o tamtejsze tereny II sortu (północ), przy czym patrząc z pewnej perspektywy, nie jestem pewien, czy atrakcyjność polskich prowincji (nawet tych oddalonych od metropolii o raptem kilkadziesiąt km) to kąsek obiektywnie lepszy. I jeszcze jeden mit - "w wynajętym nie można wbić gwoździa". Mam wrażenie, że świadomość o wynajmie utknęła gdzieś w latach 80-tych, kiedy tenże oznaczał pomieszkiwanie kątem o dalszej rodziny lub znajomych tejże rodziny .Od 10 lat wynajmuję lokale na biura - przesunąłem ścianę, zrobiłem luksfery i jeszcze parę innych rzeczy za co właściciel nie tylko mnie nie wyrzucił, ale wyraził uznanie. Nie zrobiłem tego komuś, tylko sobie, bo to ja w tym biurze przebywam i po tych 10 latach taki remont spokojnie się "zamortyzował" i zużył. Co ciekawsze w tym samym czasie dysponuję powierzchniami na wynajem, na własnej posesji (mam z nich ok. 600zł zysku miesięcznie;) ) dlaczego płacę komuś, zamiast siedzieć u siebie? Bo jest taniej! Dostosowanie moich murów do dzisiejszych standardów i warunków termicznych wobec cen najmu, byłoby kolejną obok własnego domu rozrzutnością.- 58 odpowiedzi
-
Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Czyli najem kosztuje 600zł. Bo za własne trzeba drugie 600 bulić. A i to mało, bo jak wejdzie kataster, to okaże się że bardziej tak, ja w USA - nie waży zakup a koszty roczne. Może nie wejdzie, ale w perspektywie 20 lat, to nie byłbym pewien. Hm - a po co przykład Poznania ? Łódź blisko i za free można wynająć. A w Norwegii dają na własność - też za free. To właśnie to, o czy pisałem: "kupiłem ziemię po 10zł. Raptem 50 km od stolicy. Tanio. W Warszawie, to i po 1000zł sprzedają. Ziemia, to dobra inwestycja...itd"- 58 odpowiedzi
-
Ani ciasne, ani własne, czyli rozważania nad własnością
MaciekTyr. odpowiedział MaciekTyr. → na topic → Wymiana doświadczeń ogólnie
Są 2 metody robienia podobnych kalkulacji - zależnie od potrzeb. Pierwsza służy upewnianiu SIEBIE, że to co czujemy - "być na swoim" to decyzja obiektywnie racjonalna. Wybieramy wtedy wyjątki wskazujące, jaki to wynajem drogi (albo np. cenę z opłatami). Druga metoda polega na sprawdzeniu przy pomocy portalu np. Gratka, jaka jest mediana cen najmu. Tak, cena 300-400 zł nie jest wyjątkiem, i jak łatwo policzyć stanowi ona ok 2% wartości mieszkania w stosunku rocznym. Nie ma kredytów na tak niski % a dodam, że są lokaty na >5% (przez internet w Nowej Zelandii), czyli wynajem nie tylko nie zuboży, ale może i wzbogacać (odsetki z NZ starczą na czynsz i jeszcze zostanie). Jako ciekawostkę dodam, że miałem dla kolegi superofertę - mieszkanie NOWE na wynajem za zero złoty (dziewczyna wyjeżdżała do pracy w Holandii i zależało jej na przyzwoitej pieczy nad dorobkiem) Rozważył ofertę, ale wybrał inną - za tę samą cenę, bo było bliżej do pracy. Emocjonalnie pozostanie rozprawić się z tytułowym problemem - być "na swoim". Jeśli jednak przyjmiemy uczciwie, że hipoteka to jednak współwłasność (na swoim jesteśmy po jej spłacie), to wybory mogą okazać się inne.- 58 odpowiedzi