Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Zakręcona

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    230
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Zakręcona

  1. Elfir dziękuję za opinię. Kanapa znajdowała się w domu, jak go kupowaliśmy. Wydaje się być nowa, nieużywana, więc myślałam, że trochę czasu nam posłuży. Mam opory przed wyrzucaniem mebli nowych czy wyglądających jak nowe. Zwłaszcza jeżeli są pilniejsze wydatki niż nowa kanapa. Kiedyś próbowałam oddać takie meble czy agd i to też nie jest takie proste. No i wydaje mi się, że ta kanapa pasuje do pianina które się tu za czas jakiś pojawi (jak znajdziemy czas, żeby je przewieźć). Myślałam, że niewielkim nakładem kosztów da się sensownie urządzić ten pokój, ale liczyłam się z tym, że być może się nie uda. Tymczasowa szafka rtv jest - tv stoi na okrągłym stole. Wygodne to to nie jest, ale jest. Stół jest stary, ale bardzo wytrzymały i to jest jego główna zaletą. Stoły produkowane aktualnie (z płyty) nie mają takiego "udźwigu". Blat nie wygląda efektownie (jakaś mocna płyta w dziwnym kolorze), więc jest przykryty, a nogi są w kształcie walca, drewniane, brązowe. Blat jest odporny na wysokie temperatury. Druga zaleta: po rozłożeniu stół ma długość 2m i świetnie sprawdza się przy wszelkich uroczystościach (mamy liczną rodzinę). Pewnie znalazłby się na rynku stół o podobnych parametrach gabarytowych i wytrzymałościowych, ale do tanich pewnie nie będzie należał. Zatem zostawiam teraz wszystko tak jak jest i zbieram fundusze na wymianę wszystkich mebli.
  2. Salon. Jest kanapa: Potrzebuję kupić mebel pod telewizor pasujący do tej kanapy. jakby się zmieściło w nim / na nim coś jeszcze (dekodery, dvd czy inne superpotrzebne przedmioty), to byłoby miło. Poproszę o inspiracje i wskazówki Przydałby się też stolik kawowy. Aktualnie w pokoju stoi też stół: Pasuje do tej kanapy? Tzn. czy nogi pasują, bo reszta ukryta jest pod obrusem. Jeśli obrus jest do zmiany, to poproszę o wskazówki na jaki. Krzesła wiem, że nie pasują (zabraliśmy je z poprzedniego lokum). Jaki model wybrać, żeby pasowały do kanapy, ale jednocześnie żeby nie były to Ludwiki? W pokoju tym potrzebuję tez zorganizować kącik do pracy - stół na komputer (stacjonarny, z dużym monitorem) i regał głęboki (na segregatory). Gdzie szukać mebli do saloniku? W jakim typie / kolorze / materiale? Z góry dziękuję za pomoc i inspiracje oraz krytyczne uwagi
  3. LidkaDiD faktycznie nie ten wątek Ja o ciąży nic nie wiem Wierzch dziękuję za miłą opinię i przyzwolenie na odpoczynek Tak jeszcze mi się przypomniało w temacie barierki. Od dnia oględzin schodów i pomiaru do ukończenia montażu minęło 7 dni. Czyli da się to zrobić szybko i w przyzwoitej jakości, a nie jak poprzedni fachowcy mówili, że 4-6 tygodni to minimum.
  4. Sabella Jeżeli nie masz z kuchni wyjścia na taras (jak jest u mnie) to wejdzie stół na więcej osób. Łazience, jak pisałam, przestronnie nie jest, ale o nic się nie obijamy. Może dlatego że jesteśmy niewysocy i raczej drobnej postury. Kama Też myślałam o zegarze i naklejce. Jak na razie budżet jednak jest ograniczony, a mąz nalega żeby meble do sypialni kupić W sobotę, 10 minut przed czasem, zajechało pod nasz dom autko z przyczepką. Wysiadło z niego 5 chłopa i energicznie przystąpili do pracy. Zaczęli od oklejenia schodów. Samego montażu nie obserwowałam, bo musiałam jechać z Młodym na wyniki rekrutacji do żłobka. Po 3 godzinach barierka była zamontowana. Oto efekty. Jak widać zrezygnowałam z ekstrawaganckiego wzoru. Wybrałam coś bardziej zachowawczego, nienarzucającego. Chciałam żeby było to wzór, który będzie pasował i do klasycznego i do nowoczesnego wnętrza, bo sama nie wiem, co za kilka lat będzie mi się podobać. Widok z I piętra: Schody z I piętra na parter: Widok barierki z poziomu parteru: Schody z parteru do wiatrołapu: Schody do piwnicy – sama poręcz: Poza tym był pan od tarasu. Ustaliliśmy zakres prac, sposób wykończenia i czekamy na ładną pogodę. Niestety prace nie posuwają się ostatnio za szybko do przodu z kilku względów. Mamy sporo spraw poza remontowych. Poza tym da się już mieszkać i nie trzeba na gwałt wykonywać kolejnych prac, a chcemy trochę odpocząć. No i ostatnia sprawa. Wczoraj okazało się, że w okolicy mieszka dawny męża kolega. I tak zamiast wykańczać spiżarnię, małżonek wczoraj degustował cytrynówkę i wspominał dawne czasy.
  5. Nie sądziłam, że to tak łatwe zadanie. Wietrzyłam jakiś podstęp.
  6. Na poprzednim prawdopodobieństwie poległam, ale spróbuję jeszcze raz Największe prawdopodobieństwo wylosowania białej kuli, jakie udało mi się uzyskać wynosi 14/19, przy włożeniu do jednej skrzyni jednej białej kuli, a do drugiej skrzyni 9 białych i 10 czarnych.
  7. No to są zdjęcia. Dwie łazienki i kuchnia, bo reszta pomieszczeń jeszcze nie nadaje się do pokazania Pomieszczenia są użytkowane i tak wyglądają na co dzień. Przepraszam, ale nie sprzątałam przed zrobieniem zdjęć. Na podłogach jest sporo jakiegoś kleju czy czegoś, co trzeba drapać, a na razie nie mam na to czasu. ŁAZIENKA DOLNA Brakuje lamp i luster, zaślepek przy kaloryferze. ŁAZIENKA GÓRNA Nie dorobiliśmy się jeszcze kosza na śmieci (stąd worek), lustra, lamp i zaślepek przy kaloryferze. Brak też wieszaka na ręczniki, bidetki i klamki. To wszystko już jest i czeka na zamontowanie. Wbrew pozorom łazienka jest wygodna i jest w niej dużo miejsca. Obawiałam się, że siedząc na sedesie, będzie można ręce myć, a się nie da. Spokojnie mogłam kupić umywalkę o 5cm szerszą (jest 55). Bałam się, że wchodząc do łazienki będę wchodzić na umywalkę, a nie ma się takiego odczucia. Nie sądziłam, że zmieści mi się normalny kosz na pranie, nie mówiąc o zabawce do kąpieli dla dziecka i śmietniku. Jak pojawi się bidetka trzeba pewnie będzie kosz na pranie zamienić na mniejszy. Zdarzyło nam się już korzystać z łazienki całą rodziną 2+1 w jednym czasie i może komfortowo nie było, ale zmieściliśmy się Zdjęć dużo, bo są słabe. Łazienka jest jednak mała i ciężko uchwycić większy kawałek na jednej fotce. KUCHNIA W części jadalnianej stół po poprzednich lokatorach i krzesła nasze z poprzedniego mieszkania. Kiedyś zostaną zmienione na takie pasujące do części kuchennej. Stołek to najważniejszy element w tej kuchni. Bez niego nie sięgnęłabym do szafek wiszących. Dekoracje okienne pojawią się najprawdopodobniej za tydzień. Klamka tymczasowa czeka na zmianę. Mam wizję lamp, tylko jakoś nie mogę ich znaleźć w żadnym sklepie. Najbardziej razi mnie lodówka. Nie pasuje do reszty, jest wielka, ale niższa niż szafki wiszące. Za to ma inną zaletę. Jest niepsująca się i pojemna. Dlatego z niej nie zrezygnuję, ale będę myśleć jak ją stiuningować, żeby nie dominowała wnętrza. Brakuje też jakiejś dekoracji nad stołem, kaloryferem i blatem z czajnikiem. Nie mam na te ściany pomysłu jak na razie.
  8. Wczoraj znów dołączyliśmy do grona powodzian. Poprzednio zalała nas woda deszczowa wymieszana z ziemią przez nieodpowiednio zabezpieczone przejście rury kanalizacyjnej przez ścianę. Wczoraj wody było więcej, ale była czysta. Winowajcą okazała się pralka. Migała złowrogo na czerwono, więc małżonek orzekł: "zepsuła się". Moja ukochana praleczka, zakupiona 3,5 roku temu, czyli już po gwarancji. Czym prędzej chciałam obadać co się popsuło, ale powstrzymała mnie woda. Mąż zakazał wchodzenia do pralni, dopóki nie posprząta wody. Robi to kolejny raz, więc ma jakiś system i nie pozwala się wtrącać. W nerwach rozpakowałam zakupy, zmywarkę, trochę posprzątałam. Pamiętam dobrze, że małżonek był przeciwny nabyciu tego konkretnego modelu, więc czekałam na "a nie mówiłem". A jak woda została uprzątnięta okazało się, że to nie moja pralka się popsuła, tylko nie wytrzymało niechlujne podłączenie węża do rury kanalizacyjnej autorstwa szanownego małżonka. W tym tygodniu odwiedzili nas pan od kuchni i pan od kuchenki gazowej. Pierwszy przykręcił front do zmywarki. Wreszcie nie boję się utraty palców, bo już sama się nie zamyka. Wywoskował rysy na kilku półkach i wymieni jedną z nich jak tylko będzie miał odpowiedni materiał. Drugi został wezwany, bo czułam, że w kuchni ulatnia się gaz. Podłączenie robili tata z mężem, więc istniało ryzyko, że coś zrobili nieszczelnie. Fachowiec pooglądał,powąchał, posprawdzał i żadnego gazu nie wyczuł. Pewnie że nie, bo zawór został 2 dni wcześniej zakręcony, a kuchnia dobrze wywietrzona. Obejrzał wszystko dokładnie, stwierdził, że wszystko w porządku i wyszło na to, że mam jakieś zwidy, bo gaz się nie ulatnia i niepotrzebnie facet się do nas fatygował. Ponieważ upierałam się że gaz tak śmierdział, że trzeba było mieć cały czas otwarte okno, sprawdził jeszcze raz i bingo. Znalazł purchle, czyli znaczy że nieszczelność była. Okazało się, że kolanko, które moi panowie zakupili, miało za ostrą krawędź i przecięło uszczelkę, która przestała spełniać swoją funkcję. Pan wymienił kolanko, uszczelkę i już mogę gotować bez obaw. Złożyłam też komputer, znalazłam kabelek do aparatu, więc jutro zapraszam na zdjęcia
  9. Wreszcie mogę powiedzieć, że mieszkamy, a nie koczujemy. Pracowaliśmy w pocie czoła, żeby na przyjazd gości chałupa jako tako wyglądała i prawie się udało. Jedynym problemem okazał się brak lustra. Goście przetestowali dolna łazienkę i niestety prysznic tej próby nie wytrzymał. Mąż cieszył się, że robił go fachowiec, a nie on, i że nie do niego będą mieć pretensje. Żeby nie marnować sił przerobowych, zamówiliśmy kontener. Tak chłopakom dobrze szło, że po południu zadzwoniliśmy po drugi. W efekcie podwórko jest w miarę odprzątnięte i już nie straszy. Kiedyś były na działce roślinki w doniczkach. Zostały przysypane gruzem. Dwie z nich przeżyły. Z uwagi na ich chęć do życia chłopaki dali im drugą szansę i nie załadowali do kontenera. Dla mnie wyglądają okropnie i szukam sposobności żeby się ich pozbyć, ale męskie oko czuwa i nie da im zrobić krzywdy. Oprócz rodziny odwiedził nas też pan nr 5 od barierki. Podpisaliśmy umowę. Montaż w najbliższą sobotę lub za 3 tygodnie. Po wczorajszym wieczorze spędzonym nad wybieraniem wody z tarasu nie ma wątpliwości. Zabieramy się za niego jak najszybciej. Czekamy tylko na lepszą prognozę pogody. Dziś ma nas odwiedzić pan od kuchni i zamontować front do zmywarki. Zamierzam też zareklamować jedną półkę. Nasz pies uważa, że ma za mały teren do pilnowania i jak tylko znajdzie okazję wybiera się na samodzielne przechadzki. Pilnujemy furtki, to znalazł inny sposób. Na spacerze skorzystał z tego, że oczko w kolczatce się rozgięło. I w nosie miał wołania moje i siostrzeńca. Szedł w swoja stronę nie oglądając się na nas. Chłopaczek się spłakał "bo zgubiliśmy pieska". Tłumaczyłam, że zwierz wybiega się i wróci, ale dziecko nie wierzyło. Późnym wieczorem goście opuszczali naszą posesję i przez otwarta bramkę wpadła włochata kula. Zdziwienie, a potem radość dziecka - bezcenne. Wiedziałam że wróci. Gdzie mu będzie tak dobrze jak u nas. Gdzie będzie miał ogrzewana budę o powierzchni 25m2.
  10. wierzch dziękuję za miłe słowa. Dają motywację do dalszej pracy w chwilach zwątpienia. Taka byłam dumna, że już mieszkamy. A sąsiad mówi do mnie przedwczoraj: "no, widzę, że państwo już tu koczujecie"... Oczywiście nie jest różowo. Pojawiło się kilka problemów. Po pierwsze folia basenowa nie wytrzymuje obecnych opadów deszczu i woda przedostaje się do warsztatu, więc musimy jak najszybciej zrobić taras. Jest wstępna koncepcja, wstępnie umówiony wykonawca. Wizualnie wydaje się, że wody nie ma dużo. Usunięcie tej zalegającej na tarasie zajęło pół soboty, a z warsztatu wyniesionych zostało 10 wiader wody. Psu zrobiliśmy spanie na wysokości, bo łóżko wodne nie przypadło mu do gustu. Po drugie przy aktualnej pogodzie temperatura w domu spadła do 18 stopni. Dla nas to nie problem, ale dla dziecka musi być 21-22 stopnie. Walczę z piecem, ale nie potrafię go dobrze ustawić. Niestety nie było mnie, jak był fachowiec, który robił rozruch i teraz sama kombinuję, co małżonka mego doprowadza do szału. Kłócimy się o krzywe, o to gdzie odkręcić, a gdzie przykręcić kaloryfer, żeby otrzymać w domu oczekiwany rozkład temperatur. Potrzebuję porady od niezależnego eksperta. No i jak najszybciej trzeba dom docieplić. Problem trzeci to barierka. Nie mamy coś do niej szczęścia. Pan nr 3 wydawał się profesjonalny. Tyle, że od 11 maja nie mamy z nim kontaktu. Sam nie dzwonił, od nas telefonu też nie odbierał, na maila nie odpisywał. Myśli mieliśmy różne, no ale też różne są sytuacje. Może stracił dostęp do internetu, może telefon zgubił lub ktoś mu pomógł zgubić Wreszcie dziadkowie, którzy mają wizje jak wnuk spada po niezabezpieczonych schodach, wzięli sprawy w swoje ręce i zadzwonili do pana. Odebrał od razu. Twierdzi, że u nas był nie on, tylko brat. I że się zorientuje w poniedziałek (ten co był) co z naszym zamówieniem i się odezwie. Dziś już wtorek, ani on nie oddzwania, ani nie odbiera telefonu i ode mnie i od mojego taty. Jako wykonawca pan jest dla mnie spalony. Cała sprawa wydaje mi się dosyć nietypowa i nie wiem co o tym myśleć. W międzyczasie zrobiliśmy czwarte podejście do tematu. Wstępna wycena wynosiła x, końcowa 2x, bo "nie do końca się zrozumieliśmy". Chyba pan fachowiec nie zrozumiał, bo ja mam cały czas takie same schody i tą samą sprecyzowaną (na obrazku) wizję balustrady. Dziś wieczorem spodziewam się wyceny od pana nr 5 i mam już serdecznie dość tej balustrady. Problem czwarty to grzyb w pralniokotłowni w rogu na ścianie. Ściana jest cały czas wilgotna, tynk nadal nie wysechł. Trzeba by to jakoś osuszyć i zaizolować - pewnie odkopać? No i na tym tle mały problem - problem piąty - brak mebli w sypialni. Królują worki i kartony. Teraz ciuchy kłębią się na środku podłogi. Patrzeć na to nie mogę. Codziennie układam trochę, a kolejnego dnia rano znów przechodzi tajfun lub tornado i wszystko rozrzuca. Wydawałoby się, że rozwiązanie jest proste - kupić szafę i po sprawie. Sęk w tym, że nie znalazłam jeszcze takiej, która by mnie urzekła. Nie mam też konkretnej wizji, żeby wykonać mebel na zamówienie. Poza tym jak pomyślę o kolejnym fachowcu, to mi ciśnienie skacze. Problem szósty. Panowie elektrycy zamontowali pstryczki. Oczywiście "na krzyż". Szkoda że mnie przy tym nie było. Mają przyjść poprawić. Problem siódmy. Zamontowana została kuchnia. Nie jest zła, ale nie jest to to, co zamawiałam. Znów moja wina, że nie było mnie przy montażu i w porę nie mogłam zainterweniować. Jedna półka jest do wymiany. Poza tym w międzyczasie pojawił się kolejny problem, który spowolnił prace w domu. Właściwie to problem został usunięty przez przemiłego pana chirurga. Zostało mi po nim 8 szwów i zakaz dźwigania przez 2 tygodnie. W zeszły weekend oprócz wybierania wody z basenu rozpakowaliśmy kuchnię. Mam tyle zastawy, że stołówkę mogę otworzyć. Poza tym z radością kupiłam klamki, jakie mi się podobały. To nic że złote Okazało się, że nie nadają się do moich drzwi i musiałam wymienić na inne. Może je kiedyś polubię. Zabraliśmy też resztę rzeczy z mieszkania, miedzy innymi rozebraliśmy zabudowę z balkonu i część z niej przywieźliśmy do domu. Złożymy z niej regały do spiżarni. No i posprzątaliśmy mieszkanko. Odgruzowaliśmy też druga połowę pokoju Młodego i rozpakowaliśmy resztę jego rzeczy. Już widzę, że ułożenie nie jest optymalne i dziś będę robić porządki w jego szafach. Poza tym mąż zaakrylował i podmalował resztę listew przypodłogowych. Jest już woda w zlewie i gaz w kuchence. Spotkaliśmy się też z panem od rolet. Problemem są drzwi na taras. Kaseta (nawet wąska) znacząco zmniejszy światło otworu. Po namyśle pan zaproponował do kuchni plisy. Musimy się tylko znów spotkać żeby wybrać kolor (pan nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności wyboru koloru podobnego do tego w jakim miała być roleta). Kolejna sprawa, którą chciałabym zamknąć, a która się odwleka. Chciałam też zaapelować do producentów mebli łazienkowych. Dołączajcie bardziej zrozumiałe instrukcje montażu. Złożenie szafki pod umywalkę zajęło szanownemu małżonkowi 4 godziny! A ile się przy tym naklął. A ile nadumał nad śrubkami. Jednych było 4 i drugich też 4. Średnica prawie ta sama, długość też. I które użyć w którym miejscu? Instrukcja nie precyzuje, czyli złożyć się szafki nie da Ja cierpliwa jestem ale do czasu. Jak czas minął, pytam pana męża, jak on w takim razie złożył sam, dość szybko, rano jak miał do pracy na druga zmianę, zabudowę kuchni, szafy i regały w mieszkaniu. Odpowiedź jest prosta: były bardziej precyzyjne instrukcje. I jeśli wpadnę na idiotyczny pomysł kupowania mebli do składania, to on wyraża zgodę tylko na ten sklep, z którego była tamta kuchnia i szafy. Przeprowadziłam już rozruch zmywarki i piekarnika. Pierwszy raz miałam do czynienia z nowym piekarnikiem. Wiedziałam, że smród będzie, ale nie wiedziałam, że aż taki. Na swoją kolej czeka jeszcze mikrofala. Znalazłam też aparat. Niestety nie mogę zgrać z niego zdjęć, bo komputer w kilku częściach jest w różnych pomieszczeniach, a na służbowym nie mogę zainstalować programu do ściągania zdjęć. Teraz walczymy z czasem, bo za mniej niż 48h zjeżdża do nas rodzina na długi weekend, a my mówiliśmy, że zapraszamy do domu, a nie na budowę, więc trzeba jakiś porządek zaprowadzić i stworzyć gościom warunki, których nie będziemy się wstydzić.
  11. Napiszę krótko: od niedzieli wieczór MIESZKAMY Warunki są jakie są. Nie ma kuchenki, zlewu, umywalek. Woda tylko w górnej łazience w wannie. Podłogi przykryte tektura, na tym pył, a na tym nasz dobytek - kartony i worki. Przez ostatnie 3 dni nie było czasu na sprzątanie i rozpakowywanie czy choćby złożenie łóżka, bo odbyliśmy z Młodym pielgrzymkę po lekarzach różnych specjalności. Mieszka się cudnie. Okolica ma klimat, dziecko dobrze śpi. Pies został psiakiem podwórkowym. Na początku protestował. Na szczęście na drzwiach zewnętrznych jest jeszcze folia. Bardzo chciał pozwiedzać okolicę i nawiał, jak wyprowadzałam wózek przez bramkę. Ponieważ spieszyliśmy się do lekarza, a psiak nie reagował na wołanie, odpuściłam. Wyhasał się i po 6 godzinach grzecznie czekał pod furtką. Zdjęcia będą jak znajdę aparat, czyli nieprędko
  12. Mirku bardzo dziękuję za informacje. Z tego co zrozumiałam, to my wybieramy się tylko na wizytę do poradni. Żadnego pobytu na oddziale nie przewiduję. Może mnie zaskoczą na miejscu Przystojniak z Twojego Krzysia.
  13. Miras jeśli starczy Ci sił, napisz proszę jak było w Międzylesiu. Wybieram się tam z Młodym tydzień po Tobie, z tym że my dopiero na pierwszą wizytę (poradnia chorób metabolicznych). Czego się spodziewać?
  14. Wierzchu tempo raczej słabe. Przeszkodziła – jak wszystkim – długa zima i pobyt w szpitalu. A tempo musimy teraz zwiększyć, bo za 2,5 tygodnia przyjeżdża na roczek rodzina z daleka. Ostatnio byli na chrzcinach, a kolejny raz będą pewnie na I komunię, więc chcemy jak najwięcej wykończyć do ich wizyty. No i mąż ma taki plan, że na czas ich pobytu zamówi kontener i tak „przy okazji” załadują trochę gruzu. może to jest jakaś myśl ile można siedzieć przy grillu z piwem zawsze to jakaś rozrywka Ten weekend mija nam remontowo. W piątek w pracy udało mi się złożyć zamówienie na pstryczki. Po doświadczeniach z kurierem od drzwi, wybrałam opcję z odbiorem w paczkomacie. Pierwszy raz skorzystam z tej żółtej szafy. Mam nadzieję, że będzie łaskawa i wyda moje pstryczki. W piątkowy wieczór postanowiliśmy odpocząć. W ramach rozrywki pojechaliśmy odebrać młot z reklamacji. To już trzecia, przy kolejnej wymienią sprzęt na nowy. A jak już tak „sklepowo” zaczęliśmy wieczór, to przy okazji zajrzeliśmy do sklepu z agd. Obejrzeliśmy wszystkie wytypowane wcześniej sprzęty. Poraził mnie brak kompetencji pracowników sklepu. Byłam zaskoczona, że ja, zwykła klientka, która coś tam w internecie poczytała, wie zdecydowanie więcej od sprzedawcy w specjalistycznym sklepie. Przykładowo zapytałam czy wybrana przeze mnie cicha zmywarka do zabudowy z ukrytym panelem daje jakieś znaki czy jeszcze pierze, czy już skończyła. Widziałam, że niektóre świecą na podłogę jak pracują. Sprzedawczyni pierwszy raz ode mnie o czymś takim słyszała. Wysłała mnie do kolegi. Kolega a i owszem, spotkał się z tym, ale nie wiedział czy ten model to ma. Nalegałam, że chcę znać odpowiedź, bo to dla mnie ważne. Pan stanął na wysokości zadania. Przesunął zmywarkę przez sklep, podłączył ją do prądu i okazało się że świeci. W sobotę zawieźliśmy Juniora do babci, żeby nie zapomniała, jak wygląda i ruszyliśmy w miasto. Najpierw do sklepu internetowego odebrać 2 umywalki i kabinę z brodzikiem. No i tam zaskoczenie. Zamówiłam tylko 1 umywalkę. Byłam pewna, że dwie. Nawet cenę tej drugiej pamiętałam. Sprzedawca pokazał mi mojego maila i jak nic była tam jedna umywalka. I wtedy sobie przypomniałam. Myślałam o tym, żeby domówić tą drugą umywalkę. Widocznie zapomniałam. Trudno, podjadę przy okazji później. Myślałam, że nie zabierzemy się z kabiną, brodzikiem, umywalką i szafką na raz. Sprzedawca obejrzał samochód i ocenił, że wszystko się zmieści. Sam zaproponował układ i sam nam zapakował sprzęt do auta. Miło. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałam. Przyjechaliśmy do domu i już czekał na nas pan od barierki. To nasze trzecie podejście. Pierwszy pan, bez wchodzenia w szczegóły, nie spodobał mi się. Firma druga zrobiła wycenę na podstawie zdjęć no i ta wycena mi się nie spodobała. Pan pooglądał, pomierzył, powiedział jak to widzi, ja też przedstawiłam swoją wizję i za miesiąc będziemy mieć barierkę. Wzór nietypowy, mam nadzieję, że będzie pasował do wnętrza. Na pewno pasuje do mojego charakteru. Tego pana na pewno znam. Nie wiem skąd, ale już go gdzieś widziałam. Później zabraliśmy się za rozpakowywanie zakupów. Na szczęście nic się nie zbiło. Chcieliśmy złożyć szafkę pod umywalkę, a okazało się że jest złożona. Po co w takim razie dokładają instrukcję? Otwieram, a tam na pierwszym obrazku każą rozłożyć szafkę. Dziwne, nie? Ostatni obrazek to złożona szafka, odwracam kartkę, a tam znów każą rozłożyć szafkę. Wreszcie odłożyliśmy instrukcję i montujemy po swojemu. Może nie spadnie. Chcieliśmy się zabrać za sprzątanie, ale nie było to takie proste, bo fachowiec z pomocnikiem montowali drzwi. Wreszcie się dogadaliśmy kto gdzie pracuje i wzięłam się za mycie okien. Lubię to. Miał być relaks. Tylko czemu w mieszkaniu okna mi się łatwiej myją? Pewnie dlatego, że myję je częściej niż raz na 7 lat. Chciałam też wyczyścić kaloryfery, ale nie zabrałam ze sobą patyczków do uszu, więc zrobiłam ile się dało szmatką, a patyczki pójdą w ruch następnym razem. W sobotę zabraliśmy ze sobą psa. Do tej pory był kanapowcem, ale ostatnio podpadł i jest pomysł, żeby został psem podwórkowym. Żeby nie przeszkadzać fachowcom, dzień spędził w warsztacie i specjalnie z tego powodu nie narzekał. Nadal jest czyściochem i nie załatwia się na swojej posesji. To pewnie zaleta, ale jakoś mnie to nie cieszy. Przy okazji spaceru znaleźliśmy krótszą trasę do żłobka, której nie ma na żadnej mapie. Dziś niedziela. Ponieważ wczorajszy dzień skończył się dla nas koło 2 w nocy, dziś postanowiliśmy odpocząć. To znaczy ja byłam rano w pracy, a potem powolutku zabrałam się za ogarnianie tematu: przeprowadzka. I tak nie wiem kiedy, w międzyczasie, zapakowałam kilka kartonów i worków i mąż dla relaksu pojechał je zawieźć. Potem w ramach niedzielnego lenistwa dokończy myć podłogę w kuchni i schody. No i zdjęcia. Sypialnia pomalowana. Oczywiście nie cała, tylko te większe proste powierzchnie. Do domalowania jest wnęka okienna i kaloryferowa. Pokój Młodego: w rzeczywistości żółty jest tak intensywny, że myjąc okno miałam wrażenie, że za plecami świeci mi żarówka. Nieszczęsne drzwi, na które tyle się naczekaliśmy. Na zdjęciu tego nie widać. W rzeczywistości są przepiękne. Zamawiałam je „ze zdjęcia” i to zdjęcie było wielokrotnie gorsze od tego które ja wstawiam i z 10 razy gorsze od tego, jak wyglądają w rzeczywistości. A jaka jakość wykonania. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. No i cena. Gdybyśmy zamawiali takie drzwi w podmiejskich stolarniach w naszej okolicy, zapłacilibyśmy 2x więcej za standardowe, a tych nietypowych do piwnicy nikt nie zdecydował się wykonać. (nie są jeszcze zamontowane, zdjęcia wkrótce) Brakuje oczywiście jeszcze opasek. Jest jeszcze jeden szczegół. Przy zamówieniu nie przyszło mi do głowy, żeby wybierać kolor tulei wentylacyjnych i zawiasów. No i dostały mi się złote. Jeśli dobrze rozumiem, wymusza to na mnie złote klamki. Jakie mam zdanie na temat złotych klamek to już pisałam przy okazji okien. No ale o ile tuleje mogę wymienić, o tyle zawiasów nie zamierzam, więc muszę polubić złoto. Te same drzwi – widok z klatki: Jest już wc w dolnej łazience: I w górnej też: Jeszcze nikt nie próbował ich użyć. Wszyscy latają do roboczego kibelka do warsztatu. Bateria, której nie dało się zamontować i płytki które trzeba było wymienić przez błąd hydraulika: Prysznic w dolnej łazience: A raczej bateria, bo prysznic jest w salonie: A tu dalsza część salonu: No ale najważniejsze: kanapa z pokoju Młodego, poprzez kuchnię w której stała z miesiąc, trafiła wreszcie do salonu: Można wypoczywać. A to nasz wiatrołap: Dopiero na tym zdjęciu widzę, ze właściwie płytek spod brudu nie widać. Tak jest w całym domu niestety. I niech mi jeszcze raz jakiś fachowiec powie, że po remoncie to się raz sprząta na koniec (to tak w ramach zwrócenia mu uwagi, że nie podobają mi się pudełka po jogurtach rzucone na podłogę). Kondygnacji podziemnej nie pokazuję, bo nie ma czego. Na razie czarna dziura. Pracy jest jeszcze mnóstwo. Nasz fachowiec wraz z pomocnikiem (zupełnie niebudowlany) są tylko do wtorku i musimy wybierać czy wolimy mieć umywalkę czy kabinę zamontowaną itp. Mąż przeszedł szybki kurs wykończeniówki pod okiem fachowca i część drobiazgów ma sam podokańczać. W tym tygodniu musimy umówić się na biały montaż elektryczny i montaż kuchni. Problemem jest jak zawsze czas. W nadchodzącym tygodniu żadne z nas nie może wziąć urlopu. Mąż już nadwyrężył cierpliwość szefa w mijającym tygodniu przy okazji drzwi, a ja podpadam w kolejnym – tym zaraz po przeprowadzce – biorę wolne na diagnozowanie dziecka.
  15. Za tydzień przeprowadzka, więc musimy się spiąć. Kabina prysznicowa i umywalka do dolnej łazienki nadal w sklepie, umywalka do górnej łazienki nawet jeszcze nie jest zamówiona. Drzwi nadal nie ma. Kierowca przed chwilą obiecał, że będą koło 13, bo kierownik nadał naszej przesyłce priorytet. Inaczej byłyby koło 18. Nie jestem zachwycona, że mąż przez te drzwi spóźnił się dziś do pracy (miały być rano) i jego kierownik powoli traci cierpliwość do naszego remontu. W efekcie drzwi mają zostać odebrane przez naszego fachowca, co niekoniecznie mi się podoba. Drzwi są oznaczone numerkami wg mojego klucza. Tylko jakoś nie było okazji, żeby ten klucz przekazać montażystom, którzy czekają od 9 rano na drzwi. No ale w porównaniu z tym ile ludzie oczekują na okna w wątku okiennym, to ja i tak nie mam prawa narzekać na drzwi No i dziś mąż zobaczył, że uszkodził w transporcie sedes. Szczegółowo sprawdzał przy odbiorze czy wszystko jest w porządku, a w domu okazało się, że powstała rysa. Mam nadzieję, że mało widoczna i ze się ją wypoleruje. Aktualnie usiłuję złożyć zamówienie na pstryczki, ale ilość towaru skutecznie mnie do tego zniechęca. Aa, w wiatrołapie pojawiły się płytki. To pierwsze pomieszczenie, do którego płytek nie rozrysowywałam na kartce czy komputerze, tylko po którym latałam z kaflem w dłoni. Dla mnie to mniej komfortowy sposób (zwłaszcza w sukience i szpilkach - robiłam to "przy okazji" w "wolną" niedzielę), ale chociaż ominęło mnie mierzenie tego skomplikowanego pomieszczenia.
  16. Drzwi się znalazły. Oczywiście nie u nas w domu. Są w magazynie firmy kurierskiej w pobliżu naszego miasta. Nie zostały dziś do nas dostarczone, bo mieli dużo paczek, a na naszej był błędny kod pocztowy, więc na wszelki wypadek nie zawracali sobie nią głowy. Podejrzewam, że to standardowa wymówka, ale sprawdziłam swoje zamówienie i być może wina leży tez po mojej stronie. W danych do faktury wpisałam dobry kod, a w danych do wysyłki nie wpisałam kodu wcale. Jakoś tak mi się wydawało, że kurierzy działają inaczej niż poczta, inaczej sortują przesyłki (wg ulicy). Sprzedający natomiast wpisał ten sam kod w obu polach myśląc, że w naszym mieście wszystkie ulice mają ten sam. Koniec końców mąż miał dziś niepotrzebnie urlop, bo drzwi będą jutro z rana czyli 11-12.
  17. Pokój Młodego i sypialnia też już prawie pomalowane. Dziś czekamy na drzwi wewnętrzne. I tak czekamy i czekamy i końca nie widać. Poza tym kujemy górną łazienkę. Ale nie dlatego, że już mi się przestała podobać Fachowiec wziął się dziś za mocowanie baterii w łazience i zonk. Nie pasuje. Ale to nie moja wina. Nie kupiłam baterii o dziwnym rozstawie. To hydraulik "machnął się" o 3cm. Zaraz mnie coś trafi. Chyba muszę się napić melisy. Poza tym w pewnym sklepie internetowym sprzedawca chciał naciągnąć męża mego na 50zł. Na szczęście nauczony doświadczeniem mąż swojej żony zadzwonił do mnie w celu konsultacji i nie dał się naciągnąć.
  18. No czyli chodzi pewnie o takie rozwiązanie (wychodzę z trójkąta równobocznego): A to ilustracja do tego z okręgami:
  19. A mogą być rozłączne? Mam na myśli okręgi o wspólnym środku. Promień najmniejszego to połowa promienia dzielonego koła, a resztę wykreślam albo obliczam.
  20. Jeśli nie proste to łamane? Czyli wtedy muszą się pokrywać, przynajmniej częściowo lub przynajmniej 2 z nich. O to chodzi?
  21. Najnowsze wieści z frontu: mąż maluje pokój dziecka. Kolorki podobno nieźle dają po oczach. A w sklepie bałam się, że za blade wyjdą. Wrzucam zaległe zdjęcia. Oczywiście wszystkie kolory wyglądają w rzeczywistości inaczej niż na zdjeciach. Parkiet po cyklinowaniu i lakierowaniu: i listwy przypodłogowe się załapały: Podłoga w górnej łazience. Płytki idą krzywo, bo ściana w której będą drzwi idzie pod kątem. Podobno łączenie płytek będzie równo pod drzwiami. Zobaczymy. Schody na ukończeniu. Są już wszystkie podesty, brakuje kilku cokołów. Właśnie jest kładziona podłoga w dolnej łazience. Salon: Jak zobaczyłam to zdjęcie, to się załamałam. Pierwsza reakcja: przemalowujemy. Przespałam się z tematem i zmieniłam zdanie. Zostawiamy. Po pierwsze nie widziałam tego na żywo, wiec nie wiem jaki to jest dokładnie kolor. Po drugie inaczej będzie wyglądał jak się wstawi meble. Po trzecie jest w takiej samej tonacji jak ściany w kuchni będącej na przeciwko, więc chyba nie najgorzej. Mąż nie jest chętny nakładać drugą warstwę, chociaż na pudełku piszą, że trzeba. W sumie wcześniej było malowane farbą podkładową, więc może 2 warstwy koloru nie są niezbędne?
  22. Rzucił mi się w oczy, ale taktownie przemilczałam. Zdarza się najlepszym
  23. Dzięki. Jak się będzie gryzło, to pożegnam się z meblami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...