Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

siłaczka

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    591
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez siłaczka

  1. Nie da się ukryć - mieszkamy. Przeprowadzka poszła sprawnie, bo obiecani sprzymierzeńcy nie zawiedli. Ukłony i podziękowania w stronę Wejherowa: Beata, Krzychu, Kamil i Łukasz – bez Was ta cała szopka by się nie udała. Z miejscowych byli jeszcze dwaj koledzy, a po południu przybył z odsieczą brat Jacka. Pogodę mieliśmy jak na zamówienie, choć poprzedniego dnia lało. W obawie przed błotem zamówiliśmy jeszcze wywrotkę pospółki i rozgarnęliśmy to na wjeździe. Ręcznie, z pełnym poświęceniem. A i tak w sobotę traktor się zakopał, a w niedzielę utknęliśmy naszym samochodem. Nasze graty rozparcelowaliśmy po pokojach i jest całkiem nieźle, bo nareszcie nie ciasno. Piętrowe łóżka dziewczyn zostały rozcięte i sprowadzone do parteru. Najgorzej jest w naszym pokoju, bo tu nie pasuje żadna szafa ani regał na książki, wszystko za wysokie, trzeba przerabiać. Ale za to mamy materac. Po pierwszym spaniu nie chciałam już wracać na kanapę, po 18 latach wreszcie mamy sypialnię. Wprawdzie znaczna jej część zawalona książkami i czarnymi worami (zawartość wszystkich pawlaczy i schowków – nie wiadomo, co z tym zrobić), ale jest. Przed przeprowadzką zdążyliśmy - położyć kafle w kuchni, wiatrołapie i przedpokoju, - doprowadzić łazienkę do stanu używalności - bez zbytniej dbałości o estetykę, - wstawić drzwi wewnętrzne, - załatwić rzecz wagi państwowej – antenę TV. Dziś spędzamy drugą niedzielę w domku. Większość rzeczy została zlokalizowana, a niektóre znalazły docelowe albo tymczasowe miejsca. Mimo kurzu i bałaganu przetrwaliśmy tydzień pracy i szkoły, a teraz zaczynamy ferie, więc mam nadzieję, że zdążymy skończyć najpilniejsze prace. Zdjęć z przeprowadzki brak. Nie było czasu i głowy. Łukasz coś pstryknął, ale teraz się byczy na nartach i zdjęć niet.
  2. Nie da się ukryć - mieszkamy. Przeprowadzka poszła sprawnie, bo obiecani sprzymierzeńcy nie zawiedli. Ukłony i podziękowania w stronę Wejherowa: Beata, Krzychu, Kamil i Łukasz – bez Was ta cała szopka by się nie udała. Z miejscowych byli jeszcze dwaj koledzy, a po południu przybył z odsieczą brat Jacka. Pogodę mieliśmy jak na zamówienie, choć poprzedniego dnia lało. W obawie przed błotem zamówiliśmy jeszcze wywrotkę pospółki i rozgarnęliśmy to na wjeździe. Ręcznie, z pełnym poświęceniem. A i tak w sobotę traktor się zakopał, a w niedzielę utknęliśmy naszym samochodem. Nasze graty rozparcelowaliśmy po pokojach i jest całkiem nieźle, bo nareszcie nie ciasno. Piętrowe łóżka dziewczyn zostały rozcięte i sprowadzone do parteru. Najgorzej jest w naszym pokoju, bo tu nie pasuje żadna szafa ani regał na książki, wszystko za wysokie, trzeba przerabiać. Ale za to mamy materac. Po pierwszym spaniu nie chciałam już wracać na kanapę, po 18 latach wreszcie mamy sypialnię. Wprawdzie znaczna jej część zawalona książkami i czarnymi worami (zawartość wszystkich pawlaczy i schowków – nie wiadomo, co z tym zrobić), ale jest. Przed przeprowadzką zdążyliśmy - położyć kafle w kuchni, wiatrołapie i przedpokoju, - doprowadzić łazienkę do stanu używalności - bez zbytniej dbałości o estetykę, - wstawić drzwi wewnętrzne, - załatwić rzecz wagi państwowej – antenę TV. Dziś spędzamy drugą niedzielę w domku. Większość rzeczy została zlokalizowana, a niektóre znalazły docelowe albo tymczasowe miejsca. Mimo kurzu i bałaganu przetrwaliśmy tydzień pracy i szkoły, a teraz zaczynamy ferie, więc mam nadzieję, że zdążymy skończyć najpilniejsze prace. Zdjęć z przeprowadzki brak. Nie było czasu i głowy. Łukasz coś pstryknął, ale teraz się byczy na nartach i zdjęć niet.
  3. I znów minął tydzień. Codziennie do późna na budowie, to znaczy - w domu. Za to w domu – to znaczy w mieszkaniu - bywamy jak w hotelu. W poniedziałek na moją prośbę panowie porzucili prace na dole i zaczęli układać panele. Do środy skończyli całą górę i pokój babci. http://www.konarzyny.edu.pl/my/273.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/274.jpg Dzięki temu mogliśmy zacząć przeprowadzkę. Za każdym razem pakujemy w samochód parę kartonów i worów. Z książkami już jesteśmy dalej niż bliżej – ciężkie cholerstwo, ale co zrobić... Schody zostały tymczasowo oklejone starą wykładziną dywanową, i działają jak długa wycieraczka. Napracowałyśmy się z Mamą jak głupie. Dlaczego te schody nie są proste? Dobrze, że Mama jest krawcową. Nawet obszyła pierwszy stopień. http://www.konarzyny.edu.pl/my/282.jpg A drewno na schody dopiero się suszy. Miał być dąb, potem buk, a w końcu stanęło na klonie. Jacek zapłacił w gminie haracz za przyłączenie do sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Po 515 zł za każdą. Teraz czekamy na papierek. A w sobotę był geodeta i zrobił pomiary do inwentaryzacji powykonawczej. W czwartek sprzedaliśmy mieszkanie. Oficjalnie i ostatecznie. Trochę żal -12 lat mieszkaliśmy – tu dorastały dzieci. Nawet nie pamiętają innego domu. W łazience w tym tygodniu trochę mniejsze tempo, ale kafelki na ścianach są. Okazało się, że dziewczyny dobrze radzą sobie z fugowaniem, więc przejęły pałeczkę, bo mężczyźni byli zajęci czym innym. http://www.konarzyny.edu.pl/my/276.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/277.jpg Fugi już są też zaimpregnowane – do tej roboty było dużo chętnych. http://www.konarzyny.edu.pl/my/280.jpg W piątek byli hydraulicy. Założyli grzejniki w suszarni i w pokoju babci. Przesunęli kaloryfer w kuchni (bo mi wcześniej wyobraźni zabrakło ). Zamontowali umywalkę, muszlę i baterię prysznicową. Brakuje jeszcze brodzika i już można będzie się myć. Ale najważniejsze, że nie trzeba biegać do wychodka, bo w tym mrozie to nie bardzo... http://www.konarzyny.edu.pl/my/275.jpg He, he... Po tych zdjęciach można by sądzić, że kabina łukowata jakaś... Podłoga w kuchni jest prawie wyłożona, Jacek docina kafle (maszynka pożyczona) i rozrabia klej, a Andrzej kładzie. Bardzo to kolorowo wygląda i teraz poważnie zastanawiam się nad kolorem mebli. http://www.konarzyny.edu.pl/my/281.jpg W salonie będą takie same płytki, ale układane w karo i z dekorami. Długo nie mogliśmy nic kupić, straszliwie to drogo wychodzi. W końcu znaleźliśmy jakieś hiszpańskie płyteczki 8x8 cm, śmieszny mix – 8 różnych wzorków. Przywieźliśmy mały kartonik (wersja oszczędnościowa), a i tak zapłaciliśmy ponad 300 zł. Zgroza. W sobotę był stolarz, więc mężczyźni zajęli się drzwiami. Osadzili wszystkie ościeżnice na górze i wstawili skrzydła. Na razie bez klamek, ale już bardzo się przestrzeń zmieniła. http://www.konarzyny.edu.pl/my/278.jpg Ościeżnice są sosnowe i mieliśmy kłopot z pomalowaniem ich na odpowiedni kolor. Żadna lakierobejca nie pasowała do „jabłoni” drzwi. W końcu zmieszaliśmy „czerwień szwedzką” z „teakiem” i wyszło idealnie. Głupi ma szczęście. Lakierowały znów kobiety, na zmianę, bo kto by to sam zdzierżył (śmierdzi paskudnie). Dobrze, że mamy wolny duży pokój. http://www.konarzyny.edu.pl/my/279.jpg Ledwie zostały wyniesione ościeżnice, już trzeba było brać się za listwy przypodłogowe. Jacek przywiózł je od stolarza, bo tak wyszło najtaniej. Dajemy drewniane, te „panelowe” jakoś nam się w mieszkaniu nie sprawdzają. Aha, z tymi drzwiami to nie poszło całkiem gładko. W pokoju Moniki otwór był za wąski, w naszej sypialni za niski, a na dole to w ogóle musimy wymienić dwoje drzwi na 70, bo nie ma mowy, żeby 80 cm się zmieściły. Muszę przyznać, że jestem przerażona ilością kupowanych pierdółek koniecznie potrzebnych przy wszelkich pracach. Pianka, klej, silikon, wkręty, zawiasy, krzyżyki, pędzle, lakiery, listwy progowe... – ta lista nie ma końca, a wszystko w ogromnych ilościach i za każdym razem się okazuje, że jeszcze o czymś zapomnieliśmy. Węgiel znów się skończył, spaliliśmy tonę w prawie 4 tygodnie. Okazało się, że jest problem z ekogroszkiem. W końcu przywieźli nam 3 tony (mniej nie chcieli) po 495 zł/t i jeszcze skasowali 80 zł za przywózkę. Ale Jacek stwierdził, że ten lepiej się pali. Może więc warto więcej zapłacić. Ostateczna przeprowadzka zaplanowana na następny weekend. Skrzykujemy rodzinę i ochotników niespokrewnionych. Czasem myślę, że jesteśmy kompletnie porąbani, bo to najgorszy czas na taki maraton – nie dość, że za oknem ziąb, to jeszcze koniec semestru. Kompletnie zasypało nam okna dachowe. Ale zima ma swój urok. http://www.konarzyny.edu.pl/my/283.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/284.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/285.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/286.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/287.jpg
  4. I znów minął tydzień. Codziennie do późna na budowie, to znaczy - w domu. Za to w domu – to znaczy w mieszkaniu - bywamy jak w hotelu. W poniedziałek na moją prośbę panowie porzucili prace na dole i zaczęli układać panele. Do środy skończyli całą górę i pokój babci. http://www.konarzyny.edu.pl/my/273.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/274.jpg Dzięki temu mogliśmy zacząć przeprowadzkę. Za każdym razem pakujemy w samochód parę kartonów i worów. Z książkami już jesteśmy dalej niż bliżej – ciężkie cholerstwo, ale co zrobić... Schody zostały tymczasowo oklejone starą wykładziną dywanową, i działają jak długa wycieraczka. Napracowałyśmy się z Mamą jak głupie. Dlaczego te schody nie są proste? Dobrze, że Mama jest krawcową. Nawet obszyła pierwszy stopień. http://www.konarzyny.edu.pl/my/282.jpg A drewno na schody dopiero się suszy. Miał być dąb, potem buk, a w końcu stanęło na klonie. Jacek zapłacił w gminie haracz za przyłączenie do sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Po 515 zł za każdą. Teraz czekamy na papierek. A w sobotę był geodeta i zrobił pomiary do inwentaryzacji powykonawczej. W czwartek sprzedaliśmy mieszkanie. Oficjalnie i ostatecznie. Trochę żal -12 lat mieszkaliśmy – tu dorastały dzieci. Nawet nie pamiętają innego domu. W łazience w tym tygodniu trochę mniejsze tempo, ale kafelki na ścianach są. Okazało się, że dziewczyny dobrze radzą sobie z fugowaniem, więc przejęły pałeczkę, bo mężczyźni byli zajęci czym innym. http://www.konarzyny.edu.pl/my/276.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/277.jpg Fugi już są też zaimpregnowane – do tej roboty było dużo chętnych. http://www.konarzyny.edu.pl/my/280.jpg W piątek byli hydraulicy. Założyli grzejniki w suszarni i w pokoju babci. Przesunęli kaloryfer w kuchni (bo mi wcześniej wyobraźni zabrakło ). Zamontowali umywalkę, muszlę i baterię prysznicową. Brakuje jeszcze brodzika i już można będzie się myć. Ale najważniejsze, że nie trzeba biegać do wychodka, bo w tym mrozie to nie bardzo... http://www.konarzyny.edu.pl/my/275.jpg He, he... Po tych zdjęciach można by sądzić, że kabina łukowata jakaś... Podłoga w kuchni jest prawie wyłożona, Jacek docina kafle (maszynka pożyczona) i rozrabia klej, a Andrzej kładzie. Bardzo to kolorowo wygląda i teraz poważnie zastanawiam się nad kolorem mebli. http://www.konarzyny.edu.pl/my/281.jpg W salonie będą takie same płytki, ale układane w karo i z dekorami. Długo nie mogliśmy nic kupić, straszliwie to drogo wychodzi. W końcu znaleźliśmy jakieś hiszpańskie płyteczki 8x8 cm, śmieszny mix – 8 różnych wzorków. Przywieźliśmy mały kartonik (wersja oszczędnościowa), a i tak zapłaciliśmy ponad 300 zł. Zgroza. W sobotę był stolarz, więc mężczyźni zajęli się drzwiami. Osadzili wszystkie ościeżnice na górze i wstawili skrzydła. Na razie bez klamek, ale już bardzo się przestrzeń zmieniła. http://www.konarzyny.edu.pl/my/278.jpg Ościeżnice są sosnowe i mieliśmy kłopot z pomalowaniem ich na odpowiedni kolor. Żadna lakierobejca nie pasowała do „jabłoni” drzwi. W końcu zmieszaliśmy „czerwień szwedzką” z „teakiem” i wyszło idealnie. Głupi ma szczęście. Lakierowały znów kobiety, na zmianę, bo kto by to sam zdzierżył (śmierdzi paskudnie). Dobrze, że mamy wolny duży pokój. http://www.konarzyny.edu.pl/my/279.jpg Ledwie zostały wyniesione ościeżnice, już trzeba było brać się za listwy przypodłogowe. Jacek przywiózł je od stolarza, bo tak wyszło najtaniej. Dajemy drewniane, te „panelowe” jakoś nam się w mieszkaniu nie sprawdzają. Aha, z tymi drzwiami to nie poszło całkiem gładko. W pokoju Moniki otwór był za wąski, w naszej sypialni za niski, a na dole to w ogóle musimy wymienić dwoje drzwi na 70, bo nie ma mowy, żeby 80 cm się zmieściły. Muszę przyznać, że jestem przerażona ilością kupowanych pierdółek koniecznie potrzebnych przy wszelkich pracach. Pianka, klej, silikon, wkręty, zawiasy, krzyżyki, pędzle, lakiery, listwy progowe... – ta lista nie ma końca, a wszystko w ogromnych ilościach i za każdym razem się okazuje, że jeszcze o czymś zapomnieliśmy. Węgiel znów się skończył, spaliliśmy tonę w prawie 4 tygodnie. Okazało się, że jest problem z ekogroszkiem. W końcu przywieźli nam 3 tony (mniej nie chcieli) po 495 zł/t i jeszcze skasowali 80 zł za przywózkę. Ale Jacek stwierdził, że ten lepiej się pali. Może więc warto więcej zapłacić. Ostateczna przeprowadzka zaplanowana na następny weekend. Skrzykujemy rodzinę i ochotników niespokrewnionych. Czasem myślę, że jesteśmy kompletnie porąbani, bo to najgorszy czas na taki maraton – nie dość, że za oknem ziąb, to jeszcze koniec semestru. Kompletnie zasypało nam okna dachowe. Ale zima ma swój urok. http://www.konarzyny.edu.pl/my/283.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/284.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/285.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/286.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/287.jpg
  5. Możemy już zaczynać, parapety są. A jak się przeprowadzimy, to pewnie będziemy odcięci od internetu. Na jakiś czas...
  6. Czasem myślę, że za szybko. Nie nadążam. Ale znów mam alianta (teściową), będzie trochę łatwiej.
  7. Zdaje się Brecia Aurora. Ciemniejsze trochę o Botticino. Ale bardzo podobne.
  8. Tydzień minął. Niemożliwe. Jedziemy dalej. Mam wrażenie, jakby z górki na saneczkach. Coraz szybciej i coraz mniejsza kontrola nad pojazdem. Najpierw stolarz - zaczął robić futryny z sosny i chciał już wiedzieć, jakie będą skrzydła. Zatem w środę pojechaliśmy wybrać drzwi. 12 sztuk – bagatelka. Nie możemy szaleć, ale na szczęście te tanie nam się spodobały. Fuj, jaki tani gust! http://www.konarzyny.edu.pl/my/272.jpg Dostaliśmy 12-procentowy upust i odroczony termin płatności. Na górę pełne skrzydła, na dole przeszklone. Kolor: jabłoń. Jeszcze dobraliśmy klamki i klamka zapadła. Już mieliśmy stamtąd wychodzić, ale Jacek zapytał o panele. Wracamy, oglądamy, wybieramy „dąb antyczny”. http://www.konarzyny.edu.pl/my/269.jpg Jakiś promocyjny transport, jest tylko około 90-100 metrów, a my akurat tyle potrzebujemy. Szybka decyzja – bierzemy (19,50 - lepszej ceny nie będzie) trzeba tylko dokładnie pomierzyć. Umawiamy się na telefon i mierzymy. Wieczorem liczę – 104 metry. O słodka naiwności inwestora! Utrzymujesz go w przekonaniu, że da sobie radę, podsuwasz pod nos jakieś powierzchnie użytkowe, a potem okazuje się, że pod skosami też jest podłoga. Łudzisz go, że już kupił wszystko, by po paru dniach się przekonał, że drobiazgi i dodatki kosztują drugie tyle. Skąd człowiek wychowany w erze żeliwnych górnopłuków ze sznureczkiem i plastikowych dolnopłuków za 60 zł ma wiedzieć, że sam przycisk spłuczki do kibelka podwieszanego kosztuje co najmniej stówę? I że trzeba go osobno zakupić? W czwartek przyjechały płytki gresowe na podłogi. Dziwna sprawa. Zamówiliśmy ciemnobrązowe, bo ja tak chciałam, choć Jackowi podobały się jaśniejsze (dobry mąż słucha żony, choćby niezadowolony ). Przywieźli nam rude – ani brązowe, ani beżowe – i podobają się nam obojgu. A w ofercie takich nie było. Widocznie tak miało być. http://www.konarzyny.edu.pl/my/268.jpg W sobotę zjechały prawie równocześnie ościeżnice, drzwi i panele. Teraz tylko robić. Jacek finiszuje z płytkami w łazience. Dziewczyny asystują i przyuczają się do zawodu. http://www.konarzyny.edu.pl/my/270.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/271.jpg Andrzej fuguje. Skończył w kuchni, zabrał się za łazienkę. :) Ja maluję. Pomieszczenie gospodarcze, zwane czasem suszarnią - zrobione, a prócz tego poprawki na górze, poprawki w kuchni, poprawki poprawek. A w piątek Krysia znalazła pod naszą bramą podkowę. Może ktoś podrzucił na poprawę samopoczucia wykończonym wykończeniowcom?
  9. Tydzień minął. Niemożliwe. Jedziemy dalej. Mam wrażenie, jakby z górki na saneczkach. Coraz szybciej i coraz mniejsza kontrola nad pojazdem. Najpierw stolarz - zaczął robić futryny z sosny i chciał już wiedzieć, jakie będą skrzydła. Zatem w środę pojechaliśmy wybrać drzwi. 12 sztuk – bagatelka. Nie możemy szaleć, ale na szczęście te tanie nam się spodobały. Fuj, jaki tani gust! http://www.konarzyny.edu.pl/my/272.jpg Dostaliśmy 12-procentowy upust i odroczony termin płatności. Na górę pełne skrzydła, na dole przeszklone. Kolor: jabłoń. Jeszcze dobraliśmy klamki i klamka zapadła. Już mieliśmy stamtąd wychodzić, ale Jacek zapytał o panele. Wracamy, oglądamy, wybieramy „dąb antyczny”. http://www.konarzyny.edu.pl/my/269.jpg Jakiś promocyjny transport, jest tylko około 90-100 metrów, a my akurat tyle potrzebujemy. Szybka decyzja – bierzemy (19,50 - lepszej ceny nie będzie) trzeba tylko dokładnie pomierzyć. Umawiamy się na telefon i mierzymy. Wieczorem liczę – 104 metry. O słodka naiwności inwestora! Utrzymujesz go w przekonaniu, że da sobie radę, podsuwasz pod nos jakieś powierzchnie użytkowe, a potem okazuje się, że pod skosami też jest podłoga. Łudzisz go, że już kupił wszystko, by po paru dniach się przekonał, że drobiazgi i dodatki kosztują drugie tyle. Skąd człowiek wychowany w erze żeliwnych górnopłuków ze sznureczkiem i plastikowych dolnopłuków za 60 zł ma wiedzieć, że sam przycisk spłuczki do kibelka podwieszanego kosztuje co najmniej stówę? I że trzeba go osobno zakupić? W czwartek przyjechały płytki gresowe na podłogi. Dziwna sprawa. Zamówiliśmy ciemnobrązowe, bo ja tak chciałam, choć Jackowi podobały się jaśniejsze (dobry mąż słucha żony, choćby niezadowolony ). Przywieźli nam rude – ani brązowe, ani beżowe – i podobają się nam obojgu. A w ofercie takich nie było. Widocznie tak miało być. http://www.konarzyny.edu.pl/my/268.jpg W sobotę zjechały prawie równocześnie ościeżnice, drzwi i panele. Teraz tylko robić. Jacek finiszuje z płytkami w łazience. Dziewczyny asystują i przyuczają się do zawodu. http://www.konarzyny.edu.pl/my/270.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/271.jpg Andrzej fuguje. Skończył w kuchni, zabrał się za łazienkę. Ja maluję. Pomieszczenie gospodarcze, zwane czasem suszarnią - zrobione, a prócz tego poprawki na górze, poprawki w kuchni, poprawki poprawek. A w piątek Krysia znalazła pod naszą bramą podkowę. Może ktoś podrzucił na poprawę samopoczucia wykończonym wykończeniowcom?
  10. Część gruntowałam, ale potem przy malowaniu wyszła jakaś nieudolność tego, bo w miejscach, gdzie gruntu było za dużo, farba nie chciała pokryć, jest trochę nierówności. Nie bardzo widoczne, ale ja to widzę. Mieliśmy najzwyklejsze, tanie farby i przekonałam się, że one same są dobrym gruntem.
  11. Nie bardzo możemy się w tej sprawie dogadać. Mam ambitnego męża, który chciałby meble sam poskładać (robił już nieraz), a ja się obawiam, że czasu nie starczy na te wszystkie prace. Przez jakiś czas pomieszkamy w prowizorce...
  12. Powiedz to mojemu mężowi... Uznał za zbędny taki wydatek. Dba chłopak o mnie. Wie, że mam za mało ruchu. A tak mogę podbudowywać morale słodyczami i nie obawiać się zbędnych kilogramów. Otwór drzwiowy do salonu zmierzyłam - 150 cm. Wydaje mi się, że dzięki temu jest trochę więcej przestrzeni na parterze, tym bardziej że ja tak się uparłam przy tej oddzielnej kuchni.
  13. Blisko, coraz bliżej... Drzwi konieczne, czyli oddzielające kotłownię od mieszkania, wreszcie są. Przy okazji panowie zamontowali progi w drzwiach zewnętrznych i tym samym znikły ostatnie dziury, które do tej pory jakoś głupio zapychaliśmy styropianem. W łazience - po mozolnych pracach przygotowawczych - Jacek dotarł do etapu płytek. Przez cały czas jęczy, że nie ma odpowiednich narzędzi. http://www.konarzyny.edu.pl/my/260.jpg W kuchni na ścianie też już część płytek (układa kolega - bo nie ma co robić w domu ). Zaczyna to wszystko jakoś wyglądać. http://www.konarzyny.edu.pl/my/261.jpg Mimo wszystko (tzn. mimo braku pieniędzy) zamówiliśmy kafle na całą podłogówkę. Mój mąż – czaruś załatwił późniejszy termin płatności. Chcielibyśmy je położyć, zanim się wprowadzimy, choćby w przedpokoju i kuchni. Salon może poczekać. Malowanie oficjalnie zakończone. Została wprawdzie część gospodarcza do ogarnięcia, ale kto by się tam czepiał szczegółów. Mogę teraz powiedzieć, że pomalowałam osobiście wszystkie sufity. (Jacek wyręczył mnie tylko przy balansowaniu nad schodami, a dziewczyny w swoich pokojach). Szkopuł w tym, że jakby coś, to nie będzie na kogo zwalić. Na schodach zielono i trochę żółto http://www.konarzyny.edu.pl/my/266.jpg Moja spiżarnia, niby piwniczka - i nawet ma światło. http://www.konarzyny.edu.pl/my/263.jpg Salon zostawiłam sobie na koniec, żeby nabrać wprawy na mniej reprezentacyjnych kątach. I to był błąd. Oprócz wprawy miałam już taki przesyt machania wałkiem, że robota za nic mi nie szła. Ściany w dużym pokoju ostatecznie są „słoneczne”. Po pierwszym pomalowanym kawałku spanikowałam, bo kolor był wyraźnie sraczkowaty. Po wyschnięciu – bardzo, bardzo odpowiedni. A to jedyna ekstrawagancja, na jaką mogła sobie pozwolić taka konserwatystka jak ja. Ściana jasnoczekoladowa czyli kombinacja pigmentu koralowego i brązowego. No nie wiem, czy za parę dni tego nie zamaluję... http://www.konarzyny.edu.pl/my/265.jpg Nie ma jeszcze koncepcji zagospodarowania tej ściany. Może miejsce na rodzinne zdjęcia? Jacek proponuje kolekcję swoich - rentgenowskich. Żeby nie było za ładnie, to już się pojawiły kłopoty. Mamy mokry komin. W sobotę byli dekarze. Obejrzeli i stwierdzili, że nieszczelna jest czapa. Latem Jacek zdążył jeden z kominów przesmarować „tytanem – woda stop”, ale potem się połamał i już na dach nie wyszedł. Koniecznie trzeba to zrobić, ale nie teraz, kiedy wieje 100 km/h. Mój mąż zaczął znów krążyć po urzędach. Mamy już odbiór instalacji elektrycznej. Za oknem mamy Dolinę Pięćdziesięciu Pięciu Kałuż Polskich. Już nawet nie próbujemy wjeżdżać samochodem. http://www.konarzyny.edu.pl/my/264.jpg I jeszcze zdjęcia dla goralandrzeja: przedpokój od strony łazienki http://www.konarzyny.edu.pl/my/262.jpg i od wiatrołapu (łazienka jeszcze w proszku) http://www.konarzyny.edu.pl/my/267.jpg
  14. Blisko, coraz bliżej... Drzwi konieczne, czyli oddzielające kotłownię od mieszkania, wreszcie są. Przy okazji panowie zamontowali progi w drzwiach zewnętrznych i tym samym znikły ostatnie dziury, które do tej pory jakoś głupio zapychaliśmy styropianem. W łazience - po mozolnych pracach przygotowawczych - Jacek dotarł do etapu płytek. Przez cały czas jęczy, że nie ma odpowiednich narzędzi. http://www.konarzyny.edu.pl/my/260.jpg W kuchni na ścianie też już część płytek (układa kolega - bo nie ma co robić w domu ). Zaczyna to wszystko jakoś wyglądać. http://www.konarzyny.edu.pl/my/261.jpg Mimo wszystko (tzn. mimo braku pieniędzy) zamówiliśmy kafle na całą podłogówkę. Mój mąż – czaruś załatwił późniejszy termin płatności. Chcielibyśmy je położyć, zanim się wprowadzimy, choćby w przedpokoju i kuchni. Salon może poczekać. Malowanie oficjalnie zakończone. Została wprawdzie część gospodarcza do ogarnięcia, ale kto by się tam czepiał szczegółów. Mogę teraz powiedzieć, że pomalowałam osobiście wszystkie sufity. (Jacek wyręczył mnie tylko przy balansowaniu nad schodami, a dziewczyny w swoich pokojach). Szkopuł w tym, że jakby coś, to nie będzie na kogo zwalić. Na schodach zielono i trochę żółto http://www.konarzyny.edu.pl/my/266.jpg Moja spiżarnia, niby piwniczka - i nawet ma światło. http://www.konarzyny.edu.pl/my/263.jpg Salon zostawiłam sobie na koniec, żeby nabrać wprawy na mniej reprezentacyjnych kątach. I to był błąd. Oprócz wprawy miałam już taki przesyt machania wałkiem, że robota za nic mi nie szła. Ściany w dużym pokoju ostatecznie są „słoneczne”. Po pierwszym pomalowanym kawałku spanikowałam, bo kolor był wyraźnie sraczkowaty. Po wyschnięciu – bardzo, bardzo odpowiedni. A to jedyna ekstrawagancja, na jaką mogła sobie pozwolić taka konserwatystka jak ja. Ściana jasnoczekoladowa czyli kombinacja pigmentu koralowego i brązowego. No nie wiem, czy za parę dni tego nie zamaluję... http://www.konarzyny.edu.pl/my/265.jpg Nie ma jeszcze koncepcji zagospodarowania tej ściany. Może miejsce na rodzinne zdjęcia? Jacek proponuje kolekcję swoich - rentgenowskich. Żeby nie było za ładnie, to już się pojawiły kłopoty. Mamy mokry komin. W sobotę byli dekarze. Obejrzeli i stwierdzili, że nieszczelna jest czapa. Latem Jacek zdążył jeden z kominów przesmarować „tytanem – woda stop”, ale potem się połamał i już na dach nie wyszedł. Koniecznie trzeba to zrobić, ale nie teraz, kiedy wieje 100 km/h. Mój mąż zaczął znów krążyć po urzędach. Mamy już odbiór instalacji elektrycznej. Za oknem mamy Dolinę Pięćdziesięciu Pięciu Kałuż Polskich. Już nawet nie próbujemy wjeżdżać samochodem. http://www.konarzyny.edu.pl/my/264.jpg I jeszcze zdjęcia dla goralandrzeja: przedpokój od strony łazienki http://www.konarzyny.edu.pl/my/262.jpg i od wiatrołapu (łazienka jeszcze w proszku) http://www.konarzyny.edu.pl/my/267.jpg
  15. Bardzo wszystkim dziękuję. Co dzień są jakieś postępy, czasem niewielkie, ale cieszą. Jednak muszę przyznać, że jestem zmęczona. Troszkę... Ze zdjęciami teraz trochę ciężko, rzadko świeci słońce, a w pochmurne dni niewiele widać. Ale zrobię, obiecuję. Na razie drzwi do salonu nie będzie, ale potem zobaczymy. Otwór jest chyba 1,5 m, ale pewna nie jestem, muszę sprawdzić. Zdaje mi się, że był liczony na dwuskrzydłowe drzwi, wypatrzone kiedyś na allegro.
  16. Co to ja napisałam prawie 2 miesiące temu? A dzisiaj wygląda to tak: Ogrzewanie sprawuje się nieźle, mimo że nie ma jeszcze wszystkich grzejników. Część kaloryferów jest zakręcona, a temperatura cały czas 21 stopni, wczoraj było nawet 23 (na wysokości 1 metra, bo przy podłodze 24-25 stopni). Przestałam się bać chłodu w nowym domu. Pełny zasobnik ekogroszku wystarcza na 4 doby, piec jest ustawiony na prawie minimum (52-53 stopnie), trochę grzejemy wodę, ale za oknem wciąż zima bardzo wiosenna. Rekuperator cały czas na chodzie, w ogóle nie musimy otwierać okien. Wylewki się wygrzewają. Wzorowo popękały w przejściach między pomieszczeniami. W dotyku są przyjemnie ciepłe, a raczej przyjemnie nie-chłodne. Na poddaszu Jacek jeszcze musiał zrobić cekolem poprawki na skosach nad schodami, bo ja bałam się tak wysoko wejść. Górna łazienka wciąż nie do końca zabudowana, czeka na swoją kolej, teraz są pilniejsze roboty. Dolna łazienka się powoli wyłania z betonowego niebytu, bo już ma podwieszany sufit i blat pod umywalkę. Teraz Jacek stawia ściankę do prysznica. W czwartek krótki wypad do miasta i zakupy: brodzik, umywalka, kibelek, bateria umywalkowa i bateria prysznicowa. Poza tym zabrakło zielonej płyty g-k, źle policzyliśmy potrzebne kafelki - też trzeba było dokupić, ale teraz mam nadzieję, że już prawie wszystko do łazienki jest. Do ekipy rodzinnej dołączył jeszcze sprzymierzeniec-ochotnik, kolega Jacka i w ten sposób gniazda i włączniki (kupione na allegro po cenach mocno oszczędnościowych) zostały zamontowane tam, gdzie są już pomalowane ściany. Do tego gołe żarówki i znów kroczek do przodu, bo w pokojach na górze można już normalnie włączyć światło. Okazało się przy tym, że u Ali zostało zatynkowane jedno gniazdko, a w kuchni dwa. Jak to dobrze, że mamy zdjęcia instalacji. Malowanie osiągnęło stan zaawansowany. Kolorowo jest już w przedsionku, w przedpokoju, w pokoju Babci, w kuchni, a nawet w spiżarni. Do zrobienia górny hol razem z klatką schodową, salon i część gospodarcza. W przedsionku pomarańczowo: http://www.konarzyny.edu.pl/my/256.jpg W naszej sypialni wielki błękit: http://www.konarzyny.edu.pl/my/257.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/259.jpg Malują cały czas wyłącznie kobiety, nawet mama Jacka się włączyła. http://www.konarzyny.edu.pl/my/258.jpg Młodsze dziewczyny ochoczo pomagają przy ścianach, ale sufity niestety należą wyłącznie do mnie. Marzę o tym, żeby już się skończyły. Samo skakanie do góry i na dół to niezła gimnastyka. Na drzwi (pomiędzy garażem a częścią mieszkalną) czekamy już 4 tygodnie. Miały być po Nowym Roku. Tylko kiedy to jest? Co do pozostałych drzwi, to dziś stolarz pomierzył otwory, będzie robił ościeżnice, a skrzydła kupimy gotowe.
  17. Co to ja napisałam prawie 2 miesiące temu? A dzisiaj wygląda to tak: Ogrzewanie sprawuje się nieźle, mimo że nie ma jeszcze wszystkich grzejników. Część kaloryferów jest zakręcona, a temperatura cały czas 21 stopni, wczoraj było nawet 23 (na wysokości 1 metra, bo przy podłodze 24-25 stopni). Przestałam się bać chłodu w nowym domu. Pełny zasobnik ekogroszku wystarcza na 4 doby, piec jest ustawiony na prawie minimum (52-53 stopnie), trochę grzejemy wodę, ale za oknem wciąż zima bardzo wiosenna. Rekuperator cały czas na chodzie, w ogóle nie musimy otwierać okien. Wylewki się wygrzewają. Wzorowo popękały w przejściach między pomieszczeniami. W dotyku są przyjemnie ciepłe, a raczej przyjemnie nie-chłodne. Na poddaszu Jacek jeszcze musiał zrobić cekolem poprawki na skosach nad schodami, bo ja bałam się tak wysoko wejść. Górna łazienka wciąż nie do końca zabudowana, czeka na swoją kolej, teraz są pilniejsze roboty. Dolna łazienka się powoli wyłania z betonowego niebytu, bo już ma podwieszany sufit i blat pod umywalkę. Teraz Jacek stawia ściankę do prysznica. W czwartek krótki wypad do miasta i zakupy: brodzik, umywalka, kibelek, bateria umywalkowa i bateria prysznicowa. Poza tym zabrakło zielonej płyty g-k, źle policzyliśmy potrzebne kafelki - też trzeba było dokupić, ale teraz mam nadzieję, że już prawie wszystko do łazienki jest. Do ekipy rodzinnej dołączył jeszcze sprzymierzeniec-ochotnik, kolega Jacka i w ten sposób gniazda i włączniki (kupione na allegro po cenach mocno oszczędnościowych) zostały zamontowane tam, gdzie są już pomalowane ściany. Do tego gołe żarówki i znów kroczek do przodu, bo w pokojach na górze można już normalnie włączyć światło. Okazało się przy tym, że u Ali zostało zatynkowane jedno gniazdko, a w kuchni dwa. Jak to dobrze, że mamy zdjęcia instalacji. Malowanie osiągnęło stan zaawansowany. Kolorowo jest już w przedsionku, w przedpokoju, w pokoju Babci, w kuchni, a nawet w spiżarni. Do zrobienia górny hol razem z klatką schodową, salon i część gospodarcza. W przedsionku pomarańczowo: http://www.konarzyny.edu.pl/my/256.jpg W naszej sypialni wielki błękit: http://www.konarzyny.edu.pl/my/257.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/259.jpg Malują cały czas wyłącznie kobiety, nawet mama Jacka się włączyła. http://www.konarzyny.edu.pl/my/258.jpg Młodsze dziewczyny ochoczo pomagają przy ścianach, ale sufity niestety należą wyłącznie do mnie. Marzę o tym, żeby już się skończyły. Samo skakanie do góry i na dół to niezła gimnastyka. Na drzwi (pomiędzy garażem a częścią mieszkalną) czekamy już 4 tygodnie. Miały być po Nowym Roku. Tylko kiedy to jest? Co do pozostałych drzwi, to dziś stolarz pomierzył otwory, będzie robił ościeżnice, a skrzydła kupimy gotowe.
  18. Czterodniowy maraton malarski zakończony. Bardzo lubię taką pracę, ale to chyba dobrze, że jest niedziela, bo zbyt długo tak się nie da. Jesteśmy trochę połamane od machania wałkami. Efekt – pokoiki dziewcząt zrobione na gotowo (jeszcze konieczne małe poprawki, ale to się nie liczy). U Agaty ciepło – słonecznie i brzoskwiniowo. http://www.konarzyny.edu.pl/my/253.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/253.jpg U Ali mieszanka fioletowego z wrzosowym w dwóch odcieniach – ładnie wygląda z białym. http://www.konarzyny.edu.pl/my/251.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/251.jpg U Moniki cytrynowy plus seledynowy, ale wymieszany przez pomyłkę z „Jesiennym wrzosowiskiem” wyszedł trawiasty. http://www.konarzyny.edu.pl/my/252.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/252.jpg A u Krysi po wielu przymiarkach są 4 kolory, z tego tylko jeden zidentyfikowany -groszkowy, a reszta to już czysta fantazja. http://www.konarzyny.edu.pl/my/254.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/254.jpg We wszystkich pokojach są obudowane rury wentylacyjne. Myślałam, że po pomalowaniu wtopią się w ścianę i nie będą się rzucały w oczy. Ale dziewczyny właśnie te miejsca upatrzyły sobie na radosną twórczość. Krysia nawet zrobiła sobie kwiatowe szablony. http://www.konarzyny.edu.pl/my/255.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/255.jpg „Kropla deszczu” okazała się pastelowym błękitem, więc z przyjemnością potraktowałam nią całe ściany łącznie ze skosami w naszym pokoju. Mam nadzieję, że będzie dobrym tłem dla sosnowych mebelków i wszystkich książek, które z konieczności tam będą musiały znaleźć miejsce. Jeszcze muszę położyć drugą warstwę i wtedy coś pstryknę, bo na razie na zdjęciach niewiele widać. Na dole zaczęłam malowanie sufitów, na razie wiatrołap i przedpokój. Ala zagruntowała kuchnię. Powoli do przodu, ale jeszcze mnóstwo pracy. Jeśli mama Jacka trochę u nas zostanie, to może mi uda coś się zrobić w tygodniu, po pracy. Jacek uruchomił wreszcie rekuperator, który do tej pory bezczynnie byczył się na strychu, bo okazało się, że nie ma odprowadzenia skroplin. Teraz działa i na pierwszym biegu zupełnie go nie słychać. W piątek weszliśmy jakoś tak sobie do sklepu i w ciągu paru minut wybraliśmy płytki do łazienki: Paradyż z wyprzedaży po 22 i 26 zł. Zielone. Jacek wymierzył i rozrysował łazienkę, przymierza się do zabudowy. A poza tym: parapety osadzone i obrobione, wory śmieci wywiezione, ekogroszek wniesiony do środka – nie próżnowaliśmy.
  19. Czterodniowy maraton malarski zakończony. Bardzo lubię taką pracę, ale to chyba dobrze, że jest niedziela, bo zbyt długo tak się nie da. Jesteśmy trochę połamane od machania wałkami. Efekt – pokoiki dziewcząt zrobione na gotowo (jeszcze konieczne małe poprawki, ale to się nie liczy). U Agaty ciepło – słonecznie i brzoskwiniowo. http://www.konarzyny.edu.pl/my/253.jpg U Ali mieszanka fioletowego z wrzosowym w dwóch odcieniach – ładnie wygląda z białym. http://www.konarzyny.edu.pl/my/251.jpg U Moniki cytrynowy plus seledynowy, ale wymieszany przez pomyłkę z „Jesiennym wrzosowiskiem” wyszedł trawiasty. http://www.konarzyny.edu.pl/my/252.jpg A u Krysi po wielu przymiarkach są 4 kolory, z tego tylko jeden zidentyfikowany -groszkowy, a reszta to już czysta fantazja. http://www.konarzyny.edu.pl/my/254.jpg We wszystkich pokojach są obudowane rury wentylacyjne. Myślałam, że po pomalowaniu wtopią się w ścianę i nie będą się rzucały w oczy. Ale dziewczyny właśnie te miejsca upatrzyły sobie na radosną twórczość. Krysia nawet zrobiła sobie kwiatowe szablony. http://www.konarzyny.edu.pl/my/255.jpg „Kropla deszczu” okazała się pastelowym błękitem, więc z przyjemnością potraktowałam nią całe ściany łącznie ze skosami w naszym pokoju. Mam nadzieję, że będzie dobrym tłem dla sosnowych mebelków i wszystkich książek, które z konieczności tam będą musiały znaleźć miejsce. Jeszcze muszę położyć drugą warstwę i wtedy coś pstryknę, bo na razie na zdjęciach niewiele widać. Na dole zaczęłam malowanie sufitów, na razie wiatrołap i przedpokój. Ala zagruntowała kuchnię. Powoli do przodu, ale jeszcze mnóstwo pracy. Jeśli mama Jacka trochę u nas zostanie, to może mi uda coś się zrobić w tygodniu, po pracy. Jacek uruchomił wreszcie rekuperator, który do tej pory bezczynnie byczył się na strychu, bo okazało się, że nie ma odprowadzenia skroplin. Teraz działa i na pierwszym biegu zupełnie go nie słychać. W piątek weszliśmy jakoś tak sobie do sklepu i w ciągu paru minut wybraliśmy płytki do łazienki: Paradyż z wyprzedaży po 22 i 26 zł. Zielone. Jacek wymierzył i rozrysował łazienkę, przymierza się do zabudowy. A poza tym: parapety osadzone i obrobione, wory śmieci wywiezione, ekogroszek wniesiony do środka – nie próżnowaliśmy.
  20. 8 dni trwała zabudowa poddasza. Skończyli akurat przed Wigilią. Zostały do zrobienia nieduże a kłopotliwe końcówki w łazience. Na czas poświąteczny zaplanowaliśmy rodzinne malowanie i właśnie jesteśmy w trakcie. http://www.konarzyny.edu.pl/my/247.jpg Wczorajszy dzień trzeba było zacząć od wielkiego sprzątania. Po kilku godzinach totalnego zakurzenia bałagan został ujarzmiony i spoczął potulnie w czarnych worach, a dziewczyny zabrały się za gruntowanie. Oczywiście każda w swoim pokoju. Szło tak sobie, bo efekt słabo widoczny, a łapki bolą. :) Po południu sprawa się skomplikowała, bo mamy tylko jedną porządną lampę, na górze jeszcze brakuje oświetlenia. Udało mi się namówić dziewczyny, żeby wspólnie malowały po kolei wszystkie pokoje. No i poszło. Wygłupiały się oczywiście, czas im szybciej zleciał i z moją pomocą wszystkie cztery pokoiki zostały zagruntowane. http://www.konarzyny.edu.pl/my/248.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/249.jpg Dziś malowania dzień drugi. W świetle dziennym lepiej się pracuje. Biel powoli staje się bielą. A poza tym babcia przybyła z pomocą zaopatrzeniowo- żywnościową i mogliśmy zjeść prawdziwy obiad. Ja gruntuję, końca nie widać, ale kiedy odkryłam, że zagruntowane ściany mniej brudzą, moja motywacja znacznie wzrosła. Uroda ścian wprawdzie na tym cierpi, ale co tam. Farby mamy w znacznej części darowane, a darowanym farbom się w zęby nie zagląda. Jutro będę próbować, jak na ścianie wygląda „Kropla deszczu” albo „Posrebrzane żyto”. W wiaderku widać lekko niebieskawą biel. Dziewczyny wybrały sobie pigmenty – rzecz jasna każda inne, bo to punkt honoru – będziemy mieszać. Tymczasem Jacek obsadził parapety. Najpierw u góry, bo tam zaczynamy z malowaniem. Okazało się, że rzeczywiście trzeba koniecznie dawać rozpórki, bo mimo sporej wagi parapety wysadzają w górę. http://www.konarzyny.edu.pl/my/250.jpg Przed świętami Jacek uruchomił podłogówkę i teraz jest tak ciepło, że trzeba było przykręcić kaloryfery. Poza tym mamy ciepłą wodę, a w garażu umywalkę i już jest nieźle. Od początku grzania spaliliśmy ponad tonę ekogroszku i dziś trzeba było zamówić kolejną. Trochę mnie to przeraża. Trzeba się szybko przeprowadzać. Balkon jest zaizolowany, a na dole w wykuszu powoli znika wilgotna plama. Na zewnątrz też się zmieniło. Znikły obie góry ziemi. Wszystko rozepchnięte wokół domu. Pospółka wrzucona na podjazd. Nieciekawie to wygląda, okropnie nierówno, ale jakoś nie ciągnie mnie do pracy na zewnątrz. Dzisiaj spadło trochę śniegu. Może to trochę przykryje?
  21. 8 dni trwała zabudowa poddasza. Skończyli akurat przed Wigilią. Zostały do zrobienia nieduże a kłopotliwe końcówki w łazience. Na czas poświąteczny zaplanowaliśmy rodzinne malowanie i właśnie jesteśmy w trakcie. http://www.konarzyny.edu.pl/my/247.jpg Wczorajszy dzień trzeba było zacząć od wielkiego sprzątania. Po kilku godzinach totalnego zakurzenia bałagan został ujarzmiony i spoczął potulnie w czarnych worach, a dziewczyny zabrały się za gruntowanie. Oczywiście każda w swoim pokoju. Szło tak sobie, bo efekt słabo widoczny, a łapki bolą. Po południu sprawa się skomplikowała, bo mamy tylko jedną porządną lampę, na górze jeszcze brakuje oświetlenia. Udało mi się namówić dziewczyny, żeby wspólnie malowały po kolei wszystkie pokoje. No i poszło. Wygłupiały się oczywiście, czas im szybciej zleciał i z moją pomocą wszystkie cztery pokoiki zostały zagruntowane. http://www.konarzyny.edu.pl/my/248.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/249.jpg Dziś malowania dzień drugi. W świetle dziennym lepiej się pracuje. Biel powoli staje się bielą. A poza tym babcia przybyła z pomocą zaopatrzeniowo- żywnościową i mogliśmy zjeść prawdziwy obiad. Ja gruntuję, końca nie widać, ale kiedy odkryłam, że zagruntowane ściany mniej brudzą, moja motywacja znacznie wzrosła. Uroda ścian wprawdzie na tym cierpi, ale co tam. Farby mamy w znacznej części darowane, a darowanym farbom się w zęby nie zagląda. Jutro będę próbować, jak na ścianie wygląda „Kropla deszczu” albo „Posrebrzane żyto”. W wiaderku widać lekko niebieskawą biel. Dziewczyny wybrały sobie pigmenty – rzecz jasna każda inne, bo to punkt honoru – będziemy mieszać. Tymczasem Jacek obsadził parapety. Najpierw u góry, bo tam zaczynamy z malowaniem. Okazało się, że rzeczywiście trzeba koniecznie dawać rozpórki, bo mimo sporej wagi parapety wysadzają w górę. http://www.konarzyny.edu.pl/my/250.jpg Przed świętami Jacek uruchomił podłogówkę i teraz jest tak ciepło, że trzeba było przykręcić kaloryfery. Poza tym mamy ciepłą wodę, a w garażu umywalkę i już jest nieźle. Od początku grzania spaliliśmy ponad tonę ekogroszku i dziś trzeba było zamówić kolejną. Trochę mnie to przeraża. Trzeba się szybko przeprowadzać. Balkon jest zaizolowany, a na dole w wykuszu powoli znika wilgotna plama. Na zewnątrz też się zmieniło. Znikły obie góry ziemi. Wszystko rozepchnięte wokół domu. Pospółka wrzucona na podjazd. Nieciekawie to wygląda, okropnie nierówno, ale jakoś nie ciągnie mnie do pracy na zewnątrz. Dzisiaj spadło trochę śniegu. Może to trochę przykryje?
  22. Inwestor się rozkręca i coraz więcej dłubie na budowie, którą uparcie nazywa już domem – w odróżnieniu od mieszkania. Trochę się boję, żeby nie przeholował, bo jednak siły wciąż jeszcze nie te. Skrzynia na węgiel została sklecona, a potem z młodszymi pociechami napełniliśmy ją ekogroszkiem. No i już wiadomo, że pojemność tej skrzyneczki to właśnie około tony. Mało trochę... Jakoś tak przy okazji mój mąż nabył też materiał na podłogę stryszku. Panele podłogowe po 4 zł za metr, z widocznymi przebarwieniami - na stryszek w sam raz. Koszt: 200 zł. Na parterze Jacek zamontował kolejne dwie lampy. Starocie, kiedyś wyeksmitowane do piwnicy, ale świecą i to jest ważne. Można coś tam po południu podłubać, a dzień coraz krótszy. W garażu przybyła jeszcze jedna lampa, tym razem zakupiona i teraz garaż jest najlepiej urządzonym pomieszczeniem. Dziś przytargaliśmy jeszcze starą umywalkę i przy dobrych wiatrach będzie może w garażu też woda. Dwa dni zeszły Jackowi na montowaniu światełek przy schodach. Kupione parę miesięcy temu, jeszcze przed wypadkiem, doczekały się wreszcie i oto są. Parapety wewnętrzne zamówione. Co dwie głowy, to nie jedna – decyzja została podjęta. Ostatecznie wszystkie z aglomarmuru, robione u kamieniarza. Jaki efekt – zobaczymy. Dziś zostały położone pierwsze płyty gipsowo-kartonowe na poddaszu. Gotowy pokoik Agaty i dziupla Krysi. Panowie narzekali, że jest im na poddaszu za ciepło, więc piec został chwilowo wyłączony. Na razie przy stałym paleniu mamy ok.13 stopni na parterze, ale na górze jest wyraźnie cieplej. Ja spędziłam popołudnie przy oknach. Jakie licho mnie podkusiło, żeby posłuchać tych mądrych doradców i zostawić tak długo folię ochronną? A gdzie czytanie ze zrozumieniem? Tam jak byk stoi: zdjąć po montażu. Można było wtedy jednym pociągnięciem zdjąć cały pasek, a ja dziś skubałam po kawałeczku. Dziś też dotarło do nas, że izolacja balkonu jest sprawą absolutnie najpilniejszą. Wykusz jest od góry przemoknięty, widać wilgoć na ścianie.
  23. Inwestor się rozkręca i coraz więcej dłubie na budowie, którą uparcie nazywa już domem – w odróżnieniu od mieszkania. Trochę się boję, żeby nie przeholował, bo jednak siły wciąż jeszcze nie te. Skrzynia na węgiel została sklecona, a potem z młodszymi pociechami napełniliśmy ją ekogroszkiem. No i już wiadomo, że pojemność tej skrzyneczki to właśnie około tony. Mało trochę... Jakoś tak przy okazji mój mąż nabył też materiał na podłogę stryszku. Panele podłogowe po 4 zł za metr, z widocznymi przebarwieniami - na stryszek w sam raz. Koszt: 200 zł. Na parterze Jacek zamontował kolejne dwie lampy. Starocie, kiedyś wyeksmitowane do piwnicy, ale świecą i to jest ważne. Można coś tam po południu podłubać, a dzień coraz krótszy. W garażu przybyła jeszcze jedna lampa, tym razem zakupiona i teraz garaż jest najlepiej urządzonym pomieszczeniem. Dziś przytargaliśmy jeszcze starą umywalkę i przy dobrych wiatrach będzie może w garażu też woda. Dwa dni zeszły Jackowi na montowaniu światełek przy schodach. Kupione parę miesięcy temu, jeszcze przed wypadkiem, doczekały się wreszcie i oto są. Parapety wewnętrzne zamówione. Co dwie głowy, to nie jedna – decyzja została podjęta. Ostatecznie wszystkie z aglomarmuru, robione u kamieniarza. Jaki efekt – zobaczymy. Dziś zostały położone pierwsze płyty gipsowo-kartonowe na poddaszu. Gotowy pokoik Agaty i dziupla Krysi. Panowie narzekali, że jest im na poddaszu za ciepło, więc piec został chwilowo wyłączony. Na razie przy stałym paleniu mamy ok.13 stopni na parterze, ale na górze jest wyraźnie cieplej. Ja spędziłam popołudnie przy oknach. Jakie licho mnie podkusiło, żeby posłuchać tych mądrych doradców i zostawić tak długo folię ochronną? A gdzie czytanie ze zrozumieniem? Tam jak byk stoi: zdjąć po montażu. Można było wtedy jednym pociągnięciem zdjąć cały pasek, a ja dziś skubałam po kawałeczku. Dziś też dotarło do nas, że izolacja balkonu jest sprawą absolutnie najpilniejszą. Wykusz jest od góry przemoknięty, widać wilgoć na ścianie.
  24. Dokładnie to samo pomyślałam. Wszystkie pochwały zasłużone. Ślicznie. Więcej zdjęć prosimy!
  25. W czwartek odbył się rozruch pieca. (łącznie z odprawieniem koniecznych świeckich obrzędów, żeby się dobrze paliło ). Wszystko pięknie działało, łącznie z podłogówką, ale pod wieczór Jacek wyłączył piec, bo coś tam. Wczoraj rozpalał sam, a dziś już tylko pojechaliśmy sprawdzić, jak działa. Potwierdzam: działa! http://www.konarzyny.edu.pl/my/241.jpg Jednak ja nawet nie próbuję zgłębić tajemnic wszystkich zaworków i elektronicznego sterowania. Wystarczy, że inwestor się do tego przykłada. Bardzo! Wczoraj siedział przed piecem jak przed telewizorem. Miły widoczek. W związku z powyższym niezbędne okazało się nabycie opału. 100 kg ekogroszku przywiózł inwestor w workach (woreczkach) na rozruch, a reszta przyjechała luzem. Tona, a wygląda jak garstka. Teraz problem, gdzie to złożyć. Jacek przymierza się do zbicia jakiejś skrzyni. W piątek zostały zrobione wylewki na podłogówce. Teraz sobie schną, a my grzejemy tylko kaloryferkami. Na dole jest na razie znacznie chłodniej, bo tu są tylko dwa grzejniki. Trzech zbrakło, będą później. Za to u góry jest dość cieplutko, mimo że ocieplenie poddasza ciągle nie skończone. Wilgoci mnóstwo, widać gołym okiem, więc wietrzymy. http://www.konarzyny.edu.pl/my/236.jpg Wymurowany jest też murek oporowy przy wjeździe do garażu. Została do zrobienia tylko końcówka, ale to już z cegły klinkierowej. Obsypanie tego z obu stron jest na mojej głowie. Wreszcie udało mi się oczyścić całą działkę z gruzu i wrzucić to wszystko pod podjazd, oczywiście przesypane piaskiem. Konkurencję "slalom z taczką" opanowałam do perfekcji. http://www.konarzyny.edu.pl/my/242.jpg Do czasu wylewek prawie wszystko trzymaliśmy w garażu, więc wczoraj przyszła pora na odgruzowanie tegoż. Całe popołudnie zeszło, ale efekt jest. Na dodatek Jacek zamontował pierwszą docelową lampę (stara, wygrzebana gdzieś w zasobach piwnicznych), którą można normalnie włączyć pstryczkiem i znów zrobiło się trochę lepiej. Zamówione są już drzwi, które oddzielą garaż od mieszkania, ale poczekać trzeba ok. 3 tygodni. Aha, dekarze byli, więc jest już opierzenie z jednej i z drugiej strony. Niestety, jedna dachówka została uszkodzona, do wymiany. I nie mamy jeszcze dokończonej odgromówki, choć drut nabyty. http://www.konarzyny.edu.pl/my/238.jpg http://www.konarzyny.edu.pl/my/239.jpg Nabyta też papa termozgrzewalna na izolację balkonu, pożyczony palnik, tylko zrobić. Pracy mnóstwo, czasu mało. Ale jest dobrze, coraz lepiej. Zwłaszcza jak świeci słońce. http://www.konarzyny.edu.pl/my/240.jpg
×
×
  • Dodaj nową pozycję...