
zuzka
Użytkownicy-
Liczba zawartości
215 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez zuzka
-
Od dwóch tygodni męczę temat i dopiero dzisiaj mnie olśniło, że przeciez na tym forum wiemy wszystko! Poprosili mnie znajomi z Angli o wynajem dla nich samochodu. W styczniu. Na niecały tydzień. Przyjeżdża 5 osób z nartami na krakowskie Balice i chcą pojechać do Zakopanego. Okazuje się, że nasze wypożyczalnie pierwszy raz spotykają się z problemem przewiezienia nart Aha! Zapomniałam dodać, że musi być niedrogo, tak ok.150 zł/dzień. Może znacie jakąś sensowną firmę?
-
Na razie cisza - nie dostałam żadnego wezwania, do szkoły informacja nie przyszła (ale mamy jeszcze 2-3 dni No tak córkę mam nawet przemądrzałą! Po pierwszym stresie też przemyślała sprawę i zadała mi to pytanie, którego się najbardziej bałam "A ZA CO TAK KONKREKTNIE TO JA MAM TEN SZLABAN?". To nie było ze złością powiedziane, raczej wydawało się, że chce to zrozumieć. Oj wiłam się strasznie Testy ciążowe O Boże. Lecę z nią porozmawiać Żartuję, staram się rozmawiać na bieżąco.
-
U mnie Mikołaj przychodzi w nocy z 5 na 6 (w końcu ma całą kulę ziemską do oblecenia ), czyli ze względów czysto praktycznych (rano spieszymy się do pracy!) u nas zazwyczaj zostawia paczki wieczorkiem 5. Tak koło 19,00. Żeby się można było nacieszyć radością dzieciaków
-
Leć po flaszkę na Sylwestra Dobre! Zafunduję im szampana! Z odwołaniem szlabanu jest problem w postaci mojego męża. On i tak jest cały w pretensjach, że to "przeze mnie" i "przez moje pobłażanie i rozpuszczanie bachora te wszystkie problemy". Niestety z mężem się nie dogaduję Nie mogę zaakceptować jego metod i tak często dochodzi do moich interwencji w jego relacjach z dziećmi. (On wychodzi z założenia, że z dziećmi się nie gada, one mają się bać i kropka ) Nie chcę podważać jego autorytetu, ale często po prostu nie mogę patrzeć biernie jak krzywdzi dziecko swoimi słowami. Ale to jest inny problem...
-
Sezon Prezentowy :) - pytanie [moze nawet bardziej do Panow]
zuzka odpowiedział zielonooka → na topic → Dział Porad życiowych
"Facet - hmm... mm... kierunek dobry - ale jak mu gacie do biegania kupie a np. kolor nie taki bedzie to co? " To będzie w nich paradował tylko przed Tobą. Takie "wasze gatki". -
Dziękuję Wam bardzo. Cierpliwie czekam na opinię żony Tomka Nefer, no właśnie! Dobrze to ujęłaś. Ona już się zastanawia czy nie trzeba było lepiej uciec. Ale jak pomyślę, ze miałaby się gdzieś błąkać po obcej dzielnicy w nocy to chyba byłoby bardziej niebezpieczne. Szlaban trzeba będzie trochę złagodzić. A na sylwestra już wspomniała, że chciałaby parę osób zaprosić i WCALE nie będzie jej przeszkadzało, jak my albo dziadkowie będziemy w domu
-
Teska No właśnie mam trochę mętlik w głowie, bo z jednej strony - wpakowała się w problemy, była na imprezie, której uczestnicy zostali zabrani na komisariat, będą oskarżeni o picie alkoholu i być może o rozpijanie jeszcze bardziej małoletnich. Dzieciak przerażony, przeprasza, ale właściwie za co? Jak spytałam to nie bardzo umiała mi powiedzieć. Że przysporzyła kłopotów Nie o to chodzi. Dostała szlaban na czas nieokreślony. Sylwester z "TV, program1". Ale tak naprawdę to były w tym wydarzeniu i pozytywy - nie piła, nie kłamała, nie uciekała, chciała pomóc koledze (nie bliskiemu sercu bynajmniej)... Może przesadziłam z tym wpajaniem uczciwości i odpowiedzialności A że nie gorszy się i oburza na widok butelki piwa - to już sama nie wiem. Może jednak ma za dużo swobody. Pozwalacie swoim dzieciakom (liceum) chodzić na imprezy? Ja dwa lata temu to pozwalałam jej jeszcze spać u koleżanek (zresztą to głównie u nas się te nocowanki zdarzały). Ale jak się pojawili w opowieściach chłopcy i papierosy to już jej nie pozwalam. Po co ją kusić na pokuszenie?
-
Tomek - będę Ci bardzo wdzięczna!
-
Ponownie potrzebuję waszej pomocy, jak podejść do nowego problemu. Moja 15,5 letnia córka w sobotę była na imprezie andrzejkowej u kolegi w domu. Był tam alkohol. Tego się spodziewałam, z córką rozmawiałam wiele razy na ten temat, mam wrażenie, że ma zdrowe podejście, sama nie pije, gdyby koledzy przesadzili miała po nas dzwonić i kończyć zabawę. Koledzy nie przesadzili. Ponoć. Natomiast przesadziły koleżanki siostry kolegi, u którego odbywała się impreza (14 latki). Dziewczyny zamknęły się w pokoju i najzwyczajniej w świecie się "urżnęły". Ojciec jednej z nich, który nie mógł się z córką porozumieć (bełkot!) zadzwonił na policję. Policja przyjechała i zgarnęła dzieciaki na komisariat. Badanie alkomatem wykazało najwięcej u jednego chłopaka 0,4 promila. U mojej córki nie wykazało nic. Niemniej jednak sprawa, ponieważ alkohol był, a ojciec tej dziewczynki zarzuca, że chłopaki ją zmuszali do picia. Zastanawiam się jakie mogą być konsekwencje prawne, bo policjant coś wspominał o sprawie karnej i poinformowaniu szkoły. Nigdy nie miałam styczności z problemami "policyjno-prawnymi" i nie wiem jak dalece poważna jest to sytuacja - rozjaśnijcie mi trochę. Zastanawiam się też jaka jest w tym wszystkim wina mojej córki: 1. był alkohol, ale nikt się nie upił. 2. twierdzi, że zabawa była spokojna, z tańcami, bez chamstwa 3. w niczym nie skłamała i ona nie piła 4. część dzieci uciekła, a ona została, bo chciała świadczyć, ze wszystko było w porządku. No i w końcu czy tu jest gdzieś mój błąd? Staram się jej nie ograniczać za bardzo, toleruję pewne rzeczy (wiedziałam, że będzie alkohol). Za to mam z nią dobry kontakt, wiem (chyba) o wszystkim. Miałam ją odebrać o 23,00. Odebrałam o 22,30, ale z komisariatu. Za pokwitowaniem!
-
Bratki Rewelacja. Nie sądziłam, ze coś mnie dzisiaj rozśmieszy! Pomysł warty zastosowania, może w nieco mniej drastyczny sposób, ale warty zastanowienia się!
-
Agunia - przede wszystkim masz problem ze sobą! I zacznij od przekonania i "wyprostowania" siebie. Co to znaczy - 'nawet roletę musiałam z nimi uzgadniać!- NIE MUSIAŁAŚ!!!! Wydaje mi się, że gdzieś się pogubiłaś i zapomniałaś, że nie musisz. Co by się stało gdybyś nie uzgodziła? Obraziliby się? Nie odwiedzaliby ze dwa tygodnie? To chyba lepiej? Jak wracasz po nocy to MASZ PRAWO być zmęczona i się przespać. Przeproś grzecznie teściów i się połóż. I pamiętaj, że w tej sytuacji to oni są źle wychowani i to im powinno być wstyd za brak taktu! Bez względu co oni czy mąż myślą w tej sprawie. A z tym kurzem to mnie poniosło (bo znam to!) MASZ PRAWO wyhodować sobie nawet metrową warstwę kurzu i im wara od tego. Dlaczego oni się nie wahają ci wbijać szpilę? Normalną reakcją powinien byc zakaz wpuszczania ich do domu. Nie daj się!
-
Nefer. Bratki, Agnieszka, Ponury - wielkie dzięki za pocdtrzymywanie mnie na duchu. Wracam do żywych, może zamiast panikować i przeżywać bóle świata coś pożytecznego zrobię. Ja chyba niepotrzebnie oglądam filmy typu "Dług" A kto pamięta braci Lisieckich z Jeżycjady? Chyba tak mi się marzy, że dzięki mnie te dzieciaki, jak za dotknięciem różdżki się przemienią, runą swoim matkom w ramiona i będą żyli długo i szczęśliwie...
-
Na szczęście chodziło o zdjęcia, dzie się całuje z chłopakiem. A problemem było żeby chłopak właściwy się nie dowiedział... Wiem, że to okropne, ale po tym co przypuszczałam... Czuję, że wariuję. Przydałby mi się reset
-
Przede wszystkim jeszcze raz wam dziękuję. Już się trochę uspokoiłam. Co do koleżanki-pośredniczki to też się zaczęłam bać. Ona mieszka niedaleko nas. Wcześniej córka mówiła o niej "ta rozpuszczona dziewucha". 3 miesiące temu zaczęły ze sobą rozmawiać i się spotykać. Od tamtej pory spotykają się prawie codziennie. Obie chodzą do liceum w mieście, ale do różnych (koleżanka do katolickiego). Wiem, że ma bogatego ojca, ale jak wspomniałam psychopatę. Matka radzi sobie jakoś. Nie ma w domu biedy. Spytałąm córki dlaczego koleżanka pożyczyłą tyle pieniędzy. Odpowiedziała, że "za usuniecie zdjęć z internetu". Spytałam czy fotomontaż, odpowiedziała, ze nie. To było wczoraj rano w samochodzie, więc nie było okazji podrążyć temat. Powiedziała także, że od stycznia dziewczyna wyszła z szemranego towarzystwa, matka jej pomaga i bardzo się stara. Teraz moja córka jest jej najbliższą koleżanką. Córka ma baaardzo szerokie grono znajomych. Chodzi do najlepszego liceum. Ale faktycznie, jakby ostatnio mniej się umawia w mieście. Woli zostać na wsi. Co mnie do tej pory cieszyło, bo się bałam dyskotek imprez i innych pokus dla 15-latki. A teraz już sama nie wiem... Nie chcę jej zabronić spotykać się z tą dziewczynką. Wiem, że zakazany owoc najlepiej smakuje. Aha - wczoraj powiedziałam do koleżanki, że jej dziękuję za to, że z nami jedzie. Ona odpowiedziała, że to nie tak, ze to ona nas strasznie przerasza, że wpakowała nas w taką sytuację.
-
za daleko mieszkamy od tego chłopaka na drobne prace (mieszkamy od 3 lat na wsi Ale o skopaniu ogródka myślałam. Popytam jeszcze znajomych.
-
Izat - jakie kieszonkowe???? To nie była popularna forma w czasach naszego dzieciństwa. Poza tym wtedy NIC nie można było kupić (poza octem) więc po pierwsze nie było pokus, a po drugie, jak coś "rzucili" to rodzice biegli razem ze mną, żeby kupić 2 sztuki! A tak na poważnieto pamiętam jak było mi przykro, że nie mogę iść z koleżankami na ciastko do kawiarni i nie chciałam, żeby moje dziecko to przeżywało.
-
Łatwo wam tak mówić Nie widzieliście w jakim stanie była ta kobieta. Starała się być spokojna, ale potem widziała, jak tłumiła łzy... Bronili syna, próbowali ustalić fakty i podzielić się winą. (Nie było to całkiem pozbawione podstaw!). Jak zrozpaczeni muszą być rodzice żeby tak postąpić? Pewnie macie racje, ale ja już tak mam. Jak ten chłopak może zarabiać? Nie skończył jeszcze 16 lat i jego rodzice chyba nie mają pomysłu. Nie jestem zadowolona z przebiegu sprawy. Wolałabym żeby chłopak napisał oświadczenie i sam oddał z jakiejś uczciwej pracy. Nie zdecydowałam jeszcze czy to koniec sprawy... Nefer - napisz co byś zrobiła z córką, proszę. My odbyliśmy wczoraj długą rozmowę nt. naiwności, braku szacunku do pieniądza i lekkiego podejścia, uzależniania swojego szczęścia od markowych ciuchów. Powiedziałąm jak ważne było to, że nie kręciła - gdyby ukryła jakiś drobiazg to by zaraz wyszło. I stracilibyśmy pewność co do całej sytuacji. Ustaliłam, że córka będzie "z grubsza" informowałą nas na co wydaje pieniądze, a każdy grubszy zakup (powyżej 100 zł) będzie z nami konsultowała. Aha! i telefon ma kupić w rozsądnej cenie, razem z nami w salonie! Powiedziałam też, że odbędę jeszcze jedną rozmowę z nią i jej koleżanką i nigdy więcej nie będziemy wracali do tej sprawy i nie wypominali. Nefer - o czym nie pomyślałam? Mam też drugą zagwozdkę. Koleżanka-pośrednik. Matka chłopaka ze łzami w oczach mi powiedziałą, że w każdy problem jej syna jest uwikłana ta koleżanka. Były już sytuacje, że go oskarżała. Dlaczego więc zdecydowała się dać mu te pieniądze??? Moja córka zna tą dziewczynę od 3 miesięcy dopiero. I wiem, że dziecko ma ciężką sytuację w domu - ojciec psychopata, który ją bije. I matkę też. Mają już wyrok eksmisji, która lada dzień nastąpi. Ona miała "problemy" i faktycznie pożyczyła pieniądze od tego chłopaka. Ona stwierdziłą, że oddał, on, że nie. Przykro, ale tym razem mam podstawy sądzić, że ona kłamała. Chcę z nią pogadać i zaproponować jej pomoc - pożyczę jej te pieniądze, ona pójdzie do jego rodziców (chyba ze mną, bo inaczej nie uwierzę), przeprosi i odda. A potem mnie będzie oddawać. Pomyślałam też, że mogłaby przychodzić pomóc w sprzątaniu. Co sądzicie o tym pomyśle?
-
Poproszę o wasze opinie w sprawie drugiej strony medalu. Może coś wspólnie wymyślimy, a może tylko rozwiejecie moje wątpliwości. Powiem szczerze - chodzę od wczoraj ze ściśniętym sercem. I chce mi się płakać. Ci ludzie mają poważny problem ze swoim dorastającym synem. Córka potwierdziła, że mają. Podobno "muszą za niego zapłacić 10 tysięcy, bo mu grożą śmiercią" Nie znam szczegółów, prawdopodobnie ktoś go oszukał i tak się zaplątał. Słuchajcie czuję się okropnie! jakbym dokopała leżącym. Myślę, że dla nich te 800 jest poważnym wydatkiem. Ale z drugiej strony nie mogłam pokazać takiej słabości mojemu dziecku i dlatego tam byłam zdecydowana i pewna tego co robię. Na zewnątrz. Po powrocie i usłyszeniu historii o groźbach wobec tego chłopaka mam strasznego dołą. Najchętniej bym poleciała, oddała im kasę i jeszcze coś dorzuciła. Wiem, że to nie jest forma pomocy - spłacić za kogoś jego długi. Nauczy się, że nie musi się martwić konsekwencjami swoich zachowań - zawsze "ktoś" go wyratuje. I w efekcie tym się bardziej szkodzi. ALe ja nie umiem przejść obojętnie, zawsze mnie coś pcha do rozwiązywania problemów za innych. I gdybym znalazłą jakiś rozsądny sposób żeby im pomóc... Mąż twierdzi, że już im pomogliśmy zmuszając do poniesienia konsekwencji...
-
I już po spotkaniu. Swoje wrażenia muszę rozbić na dwa posty, inaczej wda się chaos. Taki jak jest w mojej głowie. Podejście praktyczne: Spotkanie się odbyło. Chłopak obstawał przy swojej wersji - pieniądze od mojej córki traktował jako spłatę długu przez ich wspólną koleżankę. Rodzice podeszli ostro do tematu i dość fachowo. Próbowali agresywnymi pytaniami złąpać moją córkę na niekonsekwencji. Tak dalece byli przygotowani na to, że mimo, iż im się to nie udało to drugą część rozmowy rozpoczęli od tego, że moja córka kręci, bo... Dałam radę im spokojnie wykazać, że się mylą. Następnym ich ruchem było spowodowanie, żebyśmy to MY się poczuli winni i zagrożeni. Daliśmy tyle pieniędzy nieletniemu dziecku? (ich, naszemu) Czy aby nie wspieramy nielegalnych interesów i w ten sposób przyczyniamy się do pogrążania nieletnich... I tutaj chcę podziękować WAM WSZYSTKIM za wypowiedzi, bo dzięki refleksjom po Waszych wypowiedziach po prostu mnie kobitka nie zaskoczyła. Pamiętam jak mnie zszokowało spojrzenie od tej właśnie strony. Zszokowało swoją prawdziwością i celnością. Gdybym sobie tego dobrze nie przemyślała, to kto wie.. Przyznałam im rację, ale wyraźnie podkreśliłam, że nie można stawiać w jednym rzędzie naiwności i oszustwa. Następnie próbowali opowiadać o tym jaka niedobra jest wspólna koleżanka. Ucięłąm, że mnie to nie interesuje. Ja też skupiłam sie na ustaleniu faktów i potwierdziło to wersję córki. Po jakimś czasie zaproponowali, że zwrócą nam połowę kwoty Na co oczywiście zdecydowanie powiedzieliśmy NIE MA MOWY. To dopiero byłoby bez sensu! Uznać, że nasze dziecko jest w połowie winne oszustwu. W tym momencie mąż nie zdierżył i powiedział, że nie mamy o czym więcej rozmawiać i zgłaszamy sprawę na policję. Już zbieraliśmy się do wyjścia, ale ja nie mogłam tego tak zostawić. Poprosiłam, żeby dzieci wyszły a ja powiem kilka słów swoich przemyśleń. Rodzice przystali z ochotą. Powiedziałam, że wydaje mi się, że to nie jest zły chłopak, ale wyraźnie się gdzieś zapętlił ze swoimi problemami. Widzę, że czuje przed nimi respekt, ale chyba nie zaufanie. No i się boi przyznać, powiedzieć prawdę. Powiedziałam, że on chyba potrzebhuje pomocy dorosłego. Ale że pomocą nie jest awantura czy wypominanie. Ale pomocą nie jest także płacenie jego długów. Że być może on ma poważniejsze kłopoty, które go skłoniły do takiego oszustwa. Matka się prawie rozpłakała i powiedziała, że tak właśnie jest. Że nie chce wchodzić w szczegóły, ale mają duże problemy. Ja powiedziałąm jasno, że nie mogę pozwolić aby oszukiwano moją córkę i dlatego tu jesteśmy (trochę tak się nawzajem przed sobą tłumaczyliśmy) Kobitka przyniosła pieniądze i powiedziała, że chcą zwrócić za niego ten dług. Poczułam się paskudnie. Spytałam czy jest pewna. Powiedziałam, że jeżeli jest to dla nich obiążenie to możemy to rozłożyć na dowolną ilość rat. I tak ze trzy razy się upewniałam. I w końcu z ciężkim sercem wzięłam te pieniądze i wyszliśmy... Hmmm, chyba załatwiliśmy sprawę z sukcesem Jeszcze raz dziękuję wam wszystkim - dzięki tej dyskusji nie dałam się zapędzić w kozi róg, pokazałam dziecku, że stoję za nią murem i potrafię skutecznie o nią walczyć. A teraz druga strona medalu.
-
Gaga2 - jesteś wielka!!!! Jak ja mogłam na to nie wpaść???? Kocham to forum.
-
W ogóle nie poszło! Ojciec zadzwonił, żeby przełożyć spotkanie na dzisiaj. A mnie to niestety bardzo pasowało, bo miałam kryzysową sprawe do załatwienia w pracy. Zastanawiam się tylko czy to aby nie jakaś metoda na odwlekanie. Przypominam, że ich syn tak zwodził moją córkę przez miesiąc. Wydaje mi się, ze to nie jest zły chłopak, tylko trochę się wkręcił w różne sytuacje i "interesy", które go przerastają. Wczoraj rozmawiał z dziewczynami, przeprosił je obie, że w takiej sytuacji je postawił, obiecał, że odda córce pieniądze w ratach. Ale znowu się umówił i nie przyjechał. Ja byłam gotowa z nim pogadać, ale nie przyjechał… Chyba mi go trochę żal. Jestem jakaś dziwna… Wczoraj byłam baaardzo podminowana i spanikowana. Dzisiaj jestem już spokojna. Uff...
-
To co proponujesz to rozwiązanie doraźne. Najlepszą pomocą byłoby nie poprzestać na tym - dać im wędkę i nauczyć łowić ryby. Może byś jakąś lokalną gazętę namówiła na artykuł i wspólną akcję?
-
Nefer - Skąd to zdziwienie? naprawdę nie byłaś tego świadoma? Mnie też bardzo podoba sie Twoje podejście do różnych spraw. Strasznie jesteś zdecydowana i kategoryczna w swoich poglądach, ale z dużą dozą zdrowego rozsądku.
-
Dzieci w wieku dojrzewania są bardzo "żerte" Robię jej 2 (!) kanapki do szkoły. Mogłabym robić 3, ale mam jakoś opory, żeby jej zabranić zjeść batonika, czy słodką bułkę. Poza tym to też nie jest za darmo. No i herbatki w termosie też sobie nie wyobrażam...
-
macie jakieś pomysły na "nazwanie sprawy" po imieniu. Bez używania wulgaryzmów Oj, to jest dobra szkoła dla nas wszystkich. Mam nadzieję wycisnąć sytuację jak cytrynę dla dobra moich dzieci i bez szwanku dla naszych relacji. Moja córka miała różne wątpliwości typu"nakablowałam na kumpla", "będą mi dokuczać", "spalą dom " "nigdy już nic wam nie powiem". Czuła się chyba trochę winna sytuacji. Ale w niewłaściwym zakresie. To był dobry moment na pokazanie jej wielu spraw i zbudowanie właściwego poczucia sprawiedliwości. Długo jej tłumaczyłam różne sprawy zanim zmieniła podejście. Kto tu komu narobił problemów? Mam wrażenie, że zrozumiała. ALe dzisiaj ciężka próba przed nami. Ja nie jestem najlepsza w walce o swoje interesy Ale, że w grę wchodzi dziecko to dostałam powera!