
zuzka
Użytkownicy-
Liczba zawartości
215 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez zuzka
-
Nefer - a jak starszy syn chce zaprosić dziewczynę do kina, to co robi?
-
Sama nie wiem... Przecież dwa wyjścia do kina w miesiącu to wydatek rzędu 40-50 zł. Raz w miesiącu McDonald albo inne paskudztwo (na tyle mają pozwolenie moje dzieci) to 10 zł. Picie + bułka w szkole to 4-5zł. x 20 = 80-100zł! (o Boże, szok!) Urodziny koleżanki, albo jakieś wyjście na z klasą na pizze - 10-20zł. Więc mnie wychodzi, że ona musi kombinować, żeby z tych 200 zł kupić sobie jakiś konkretny ciuch! Gdzie robię błąd w moim rozumowaniu?
-
Telefon miał sprowadzany z Niemiec. Z papierami. Dużo młodych osób "zajmuje" się pośredniczeniem w sprzedaży, głównie na allegro. Wyszukują okazje, wiedzą gdzie kupić najtaniej. Ale to prawda - 100% pewności nie mam. Też przemyślałam ten temat - i jedno wiem - NA PEWNO jej nie pozwolę więcej nic tak kupować. Zresztą mam nadzieję, że sama będzie miała takie przemyślenia.
-
Zielonooka – nie był to atak na Ciebie, raczej moja uwaga. Twoje posty są dość agresywne, pewnie dlatego zwróciły moją uwagę i skłoniły do jej wyrażenia. Powtarzam – zgadzam się z tym co napisałaś. W teorii. Czy to bardzo by zmieniło sytuację, gdybym napisała, że chodzi o telefon za 200 zł?
-
Ponury – jestem pod wrażeniem jak łapiesz sedno sprawy. Bardzo mi się podoba Twój tok rozumowania. Chyba sobie wydrukuję tego posta Jestem pewna, że córka nie kłamie. Mam podstawy sądzić, że koleżanka nie jest uczestnikiem intrygi. Gróźb jeszcze nie było. Po prostu córka się boi. Chciałabym nazwać sprawy „po imieniu”. No może trochę bardziej dobitnie. Po pierwsze OSZUKAŁ Dodatkowo oszukał dziewczynę Po drugie kręci Po trzecie jest gotowy wystawić koleżankę (ponoć przyjaciółkę), żeby chronić swój tyłek To nie jest dżentelmen. Jak nazwać nie-dżentelmena?
-
Nefer - dziękuję! Nie szkodzi jak przy okazji i ja wyciągnę jakieś wnioski. I jestem bardzo wdzięczna tym którzy coś poradzą. I przy okazji dodadzą komentarz.
-
Dlaczego nie jest ŻADNYM dowodem? Domyślam się, że nie jest decydującym, ale żadnym? To co, w ogóle nie biorą tego pod uwagę?
-
Agnieszka - dziękuję za radę. Tak chyba zrobię. Żeby tylko męża nie poniosło, bo materiał będzie nie do wykorzystania! Druga Agnieszka - /A ja popieram wypowiedź Zielonookiej. Ale może dlatego, że moja ma dopiero 2,5 roku... / Ja nie napisałam, że się nie zgadzam z Zielonooką. Ja tylko uważam, że to była czysta teoria.
-
Hmm, MACIE RACJĘ!!! Trochę rozpuściłam córkę. Właśnie pracuję nad odbudowaniem szacunku do pieniądza. Ale po pierwsze odbiegliśmy od tematu - teraz mam do załatwienia konkretną sprawę. I prosze o rady przede wszystkim JAK POROZMAWIAĆ z kolegą i jego rodzicami. W drugim rzędzie zastanawiam się nad konsekwencjami dla córki. Jeżeli straci te pieniądze to i tak będzie musiała oddawać zgodnie z umową. Jeżeli odzyskamy... to jeszcze nie wiem. Na pewno już nic nigdy 'a konto". Poza tym widzę też mój błąd - córka już kupowała od tego chłopaka jakieś ciuszki i nie było problemu. Więc tym razem było dla mnie pewne, że to będzie transakcja natychmiastowa (pieniądze-telefon) Jak córka przyszła i powiedziała, że telefon za tydzień to się dopiero ocknęłam. Po fakcie, niestety. Ponury - czytając twojego maila przytakiwałam każdemu twojemu słowu 4xTAK! Zielonooka - twoje wypowiedzi są baaardzo teoretyczne. Bardzo łatwo jest formułować teorię. Zobaczymy w praktyce
-
No to ja jeszcze opowiem historyjkę z zeszłego roku. 6letnia wówczas Kasia zaczęła przejawiać niezdrowy pociąg do wydawania pieniędzy ('kup mi COŚ!) Postanowiłam nauczyć ją, że portfel nie jest z gumy i odzwyczaić od kupowania pierdół. Porozmawiałam z nią poważnie na ten temat i ustaliłyśmy kieszonkowe 5 zł - na pierdółki co tydzień, albo coś fajnego ale rzadziej. Wszystko było ok przez dwa tygodnie, jak była chora i siedziała w domu. Uzbierała 20 zł. (10 od dzidków w międzyczasie) Wybrałyśmy się na zakupy do TESCO. Niestety mała po drodze (stacja benzynowa i kiosk ruchu ) wydała 19,20. Zostało jej 80 groszy i próbowała coś za to kupić. Znalazła fajną laleczkę do kolekcji perfumelli za 17 zł. Mimo dużych nacisków, słodkich oczu i płaczu nie kupiłam jej. Byłam zachwycona takim obrotem rzeczy. Po powrocie do domu krótko opowiedziałam, że wydała pieniązki na pierdółki i nie mogła sobie kupić fajnej rzeczy. I spytałąm czy ma jakieś przemyślenia, jakie wnioski z tego wyciągnęła. Po chwili zastanowienia udzieliła mi odpowiedzi, która mnie zwaliła z nóg: "Za mało mi tego kieszonkowego dajesz!!!!" I jak tu zachować powagę???
-
Zainspirowana poprzednim tematem ciekawa jestem czy jesteście zwolennikami kieszonkowego i w jakiej wysokości. Ja bardzo chciałam nauczyć dzieci gospodarowania pieniędzmi i od małego daję kieszonkowe. Nie jestem bardzo zadowolona z efektów, musze przyznać Pewnie gdzieś popełniam błąd. Starsza córka (15 lat) od tego roku (zaczęła liceum) dostaje 200 zł co miesiąc. Wszystkie wydatki związane ze szkołą pokrywam dodatkowo (łącznie z piciem w bufecie i biletami). Dodatkowo kupuję jej tylko 'grube' rzeczy typu kurtka, czy buty zimowe, narty itd. Jeżeli chce coś droższego niż ja uznaję za rozsąde, np. kurtkę - musi różnicę dołożyć z kieszonkowego. Młodsza córka (7 lat) dostaje 7 zł co tydzień. Największy błąd jaki popełniłam (oprócz dokładnego określenia co wchodzi w zakres i niekonsekwentnego ulegania prośbom - PRZESZŁOŚĆ!!!) było dawanie "zaliczek" Ale teraz mam wątpliwości - czy to nie za duże obciążenie dysponować , w sumie sporą kwotą.
-
Dziękuję bardzo za wypowiedzi - już dodaję parę szczegółów i wyjaśnienia. Córka wymarzyła sobie jakiś tam model, który kosztuje ok. tysiąca zł. Uzbierała połowę kwoty, a drugą połowę jej pożyczyłam i będzie spłacać przez następne 4 miesiące (z kieszonkowego). Dal mnie też była to kwota szokująca, ale skoro jej bardzo zależy to pozwoliłam (kosztem kilkumiesięcznych wyrzeczeń) jej kupić. Może zbyt pochopnie W zeszłym tygodniu powiedziałam córce, żeby powiedziała gnojowi, że rodzice się wkurzają i jak nie załatwi sprawy to się włączą. Wczoraj do niego zadzwoniłam, a ponieważ go nie było porozmawiałam sobie z jego ojcem. Facet wyglądał na rozsądnego i przejętego tematem. Potem rozmawiałam z chłopakiem. No i cóż, chłopiec w naprędce wymyślił historię, że ich wspólna koleżanka jest mu winna pieniądze i on to potraktował jako spłatę Umówiłam się z nimi dzisiaj na wizytę w ich domu celem wyjaśnienia sytuacji. Nie wiem czy odzyskamy pieniądze, ale przede wszystkim chciałabym, aby moja córka wyciągnęła z tej lekcji jak najwięcej wniosków. Najpierw wyczułam, że ona się boi, żeby chłopak jej nie pobił albo coś takiego (włączając w to podplaenie domu). No cóż - nie chciałabym, żeby mi spalili dom, ale najgorsze byłoby pokazać córce bezradność wobec przemocy. Wydaje mi się, że udało nam się z mężem ją przekonać, że nie należy się bać i dać się zastraszyć. I jak ja mam teraz z gnojem rozmawiać. Boję się, że mąż nie zdzierży i mu przywali. A ja jestem przeciwnikiem przemocy!
-
Tam miało być, że "KUPI DLA NIEJ TELEFON"
-
ponieważ niejednokrotnie z uwagą obserwowałam, jak uczestnicy tego forum wspólnie "rozgryzali" problem (ze zdumiewającą skutecznością, musze dodać), to zdecydowałam się i ja poprosić o wasze opinie. Co byście zrobili w takiej sytuacji: Kolega koleżanki, którego znajomy ponoć zajmuje się handlem telefonami komórkowymi, obiecał córce (15 lat), że jest kupi. Wziął od niej 800 zł. Miesiąc temu. I od tamtej pory ją zwodzi. Np., że kolega już jedzie z W-wy, albo Krakowa i "lada godzina" jej przywiezie ten telefon. Potem się okazuje, że - raz droga była śliska, drugi raz kolega miał wypadek, trzeci raz pobili go i jest w szpitalu itd... Córka wierzy w te niezwykłe zbiegi okoliczności. Kolega koleżanki (!) nie mógłby jej przecież oszukać. Dla mnie jest oczywiste, że ją oszukuje. Co byście zrobili na moim miejscu?
-
Stopnie w pierwszej klasie. Szkoły podstawowej.
zuzka odpowiedział zuzka → na topic → Dział Porad życiowych
gaga - ale mojej się buzia nie zamykała i dalej, jak spytam o koleżanki czy inne tematy to wywołuje potok słów... Napisz parę słów o tej metodzie, jeżeli możesz. -
Stopnie w pierwszej klasie. Szkoły podstawowej.
zuzka odpowiedział zuzka → na topic → Dział Porad życiowych
Kania - dokładnie o to chodzi! Niestety zebranie było w pierwszym tygodniu i był mój mąż. Nic nie kojarzy, żeby było mówione o regulaminie. Na razie obserwuję. Próbuję córeczkę wspierać, żeby się w razie czego nie dała zdołować. Ale to jest bardzo trudne, bo uważam, że najgorsza rzecz (także dla dziecka) to podważanie autorytetu pani. A jak tu nie umniejszając "pani" powiedzieć, żeby się nie przejmowała niektórymi rzeczami? Staram się. Bardzo mi się nie podoba to, że ona nie chce opowiadać co się dzieje w szkole, co pani mówiła itd. Zdarza jej się za to rozpłakać, ale wymyśla jakieś inne powody Od razu dodam, że koleżankami i kolegami jest zachwycona, tutaj dużo i spontanicznie opowiada. Kania - napisz coś więcej o tej rozmowie - jakich argumentów użyłaś i od czego zaczęłaś. -
Stopnie w pierwszej klasie. Szkoły podstawowej.
zuzka odpowiedział zuzka → na topic → Dział Porad życiowych
Bardzo dziękuję za wszystkie wypowiedzi Chciałam usłyszeć zdanie innych, bo sama się zastanawiam czy nie przesadzam. Nie jestem typem mamusi "trzymającej pod kloszem i chroniącej przed złym światem". Jestem generalnie zwolenniczką "co nas nie zabije to nas wzmocni". Starsza córka chodzi do liceum i nie zdarzyło mi się interweniować w jej sprawie. Nawet jak uważałam, ze nie do końca sprawiedliwie coś się działo. (Cóż, życie nie jest sprawiedliwe). Moje dzieci są bardzo samodzielne. Ale tym razem "coś mi się nie podoba" i próbuję ustalić co. Najpierw się cieszyłam, że pani wygląda na wymagającą. Pierwsze ukłucie, jak moje dziecko z żarem się pochwaliło "mamusiu, dzisiaj udało mi się nie powiedzieć ani jednego słowa. Nawet jak kolega mnie uszczypał!” I dostałam złoty medal.” Okazało się, że za odezwanie się na lekcji dziecko jest karane minusem i na koniec każdego dnia dostaje "czarny medal" za złe zachowanie. Poza tym widzę, jak z dnia na dzień dziecko mi „gaśnie”. Z natury jest bardzo żywa, taka iskierka, co to wszędzie wlezie, o wszystko wypyta, zawsze wszędzie pierwsza. Boję się, że zabija się w niej ciekawość świata. A teraz płacze popołudniami (NIGDY jej się to nie zdarzało) – nie wiem z jakim komentarzem pani stawia te oceny (dodam, że ma pól na pół 5 i 4, więc nie chodzi o złe stopnie), ale ona płacze, że jest najgorszym tumanem w klasie. Jeżeli to pani jej tak mówi… Delikatnie córeczkę podpytuję, ale generalnie się martwię symptomami -
Stopnie w pierwszej klasie. Szkoły podstawowej.
zuzka odpowiedział zuzka → na topic → Dział Porad życiowych
Tak właśnie mi się wydawało! Czy są jakieś podstawy / wytyczne ministerstwa w tej sprawie? -
W szkole mojej pierwszoklasistki Pani praktycznie od drugiego dnia zaczęła dzieci oceniać stopniami. Każdy szlaczek jest z pełną surowością brany pod lupę i dziecko dostaje reprymendę za każdy nieudany ruch ręką. Nie mam zamiaru oceniać surowości z jaką pani podchodzi do maluchów, ale sam pomysł stopni wydaje mi się dziwny. Wydawało mi się, że odchodzi się od tego. Już parę lat temu u mojego starszego dziecka nie było 5,4,3 w pierwszej klasie. Uśmiechnięta buźka jak ok, albo płacząca, jak trzeba poprawić. To jakoś nie było tak dla niej stresujące... Bardzo was proszę o informację, czy w innych szkołach też są stopnie?
-
prezent na chrzciny (dla dziecka przyjaciółki)
zuzka odpowiedział smutna lidka → na topic → Dział Porad życiowych
No cóż problem jest taki, że to co na bieżąco potrzebne to Kubuś (tak, mój chrześniak też ma na imię Kubuś!) dostaje 'na bieżąco" Poza tym on ma już 10 miesięcy, więc fazę pledzików mamy za sobą, zabawki - siostra ma małe mieszkanie, a Kubus na bieżąco jest zasypywany zabawkami (także po moich dzieciach) Myślałam o kasie, ale oprócz tego chciałabym, żeby miał jakąś pamiątkę - może złoty krzyżyk? -
prezent na chrzciny (dla dziecka przyjaciółki)
zuzka odpowiedział smutna lidka → na topic → Dział Porad życiowych
A jak byś miała podpowiedzieć chrzestnym co sprezentować takiemu dzidziusiowi? Wyobraż sobie, że chrzestna to twoja siostra i nie ma większych problemów z pieniędzmi. -
Moje dziecko marzy o kąpieli z delfinami. Czy ktoś coś wie na temat wypoczynku na Krymie? Będę wdzięczna za każdą informację.
-
Gaga - tak właśnie powiedział, że nie nie ma niedoubezpieczenia. Wypłata "do wysokości szkody" bez potracania za niedoubezpieczenie. Ale nie wiem czy to prawda. Mozliwe, że jest taka różnica między towarzystwami? PZU ponoc tylko w ubezpieczeniach firmowych stosuje proporcje.
-
Mozesz wziąć kredyt wspólnie z mężem. W razie rozwodu majątkiem wspólnym (czytaj: do podziału" będą nakłady poniesione podczas trwania małżeństwa.
-
Inka - ja też mogłam dostać, ale ponieważ pan "znajomy" to mi powiedział, ze przy odszkodowaniu będą problemy. Dla pana z PZU w ogóle drzwi balkonowe nie były przeszkodą. Ale nie wiem co by mówił oprzy szkodzie. Wybrałam to droższe ubezpieczenie, ale nie wiem czy nie jest jednak zawyżone.